Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

U Was w blokach tez dzieci są izolowane od siebie nawzajem?

Polecane posty

Gość gość

Nie ma takich sytuacji jak za mojego dzieciństwa, że wszystkie dzieci się bawią razem pod blokiem, albo odwiezają sie koledzy i koleżanki z róznych pięter. Zaobserwowałam, że każdy się każdego boi. U nas w bloku poziom zycia jest wyrównwany, to są mieszkania za określone sumy zbliżone do siebie więc mysle ze zyjemy wszyscy na mniej więcej takim samym poziomie. A mimo tego, słyszałam już jak jedna matka nie chciała puscic do kolezanki swojej coreczki, ja tez zaprosiłam kiedys do mojego synka jedna dziewczynke której mame poznałam i gadałam z nią wiele razy na placu zabaw, ale ona jakoś tak przyjęła zaproszenie żeby go nie przyjąć. Zapraszała nas też tak, żeby nie przyjśc. Wiecie, o co mi chodzi. O takie zapraszanie z taką miną a la 'mowie to na odwal, ale wolalabym sie izolowac'. Skąd to się bierze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ze strachu o dzieci. Tak naprawde nie wiesz do czyjego domu dziecko idzie, co tam zobaczy i kogo spotka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak? W domach ludzi dobrze sytuowanych będzie melina i patologia? Jak już, to rzadko. A dlaczego za komuny nikt się tym nie przejmował?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chore czasy, ciamciacie te dzieci i na takie peesdy wyrastają w rurkach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W domach ludzi dobrze sytuowanych będzie melina i patologia? x Patologia? Jak najbardziej. Wszędzie się zdarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:04 To najlepiej zamknij swojego Brajanka/Kajetanka/Jana/kamilka na cztery spusty w domu, bo nigdy nie wiadomo czy nie zetknie się z patologią. Nie puszczaj do przedszkola, bo tam nigdy nic nie wiadomo, nie posyłaj do szkoły. Zamknij w domku i niech siedzi z mamusią do smierci - wtedy unikniesz patologii (Uwaga sarkazm) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myslisz, ze pieniadze wykluczaja patologie? Wiesz dlaczego rodzice niechetnie puszczaja dzieci do szkolek niedzielnych? Bo kiedys przeciez puszczali, ksiadz dobry czlowiek, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My home is my castle, mentalność nam się zmieniła z kołchozowej na taką zachodnią khę khę. Osobiście nie lubię zapraszać do siebie innych mam z dziećmi, bo mam wieczny bałagan i nie chcę, żeby pedantyczne panie domu go oglądały. Za to moje dziecko uwielbia się gościć u innych, nie tylko rodzin z dziećmi. Może też się boją matki plotek, jak wyjdzie jakiś kwas, poza tym teraz wszędzie podziały polityczne i inne. W przedszkolu, w szkole, każdy na każdego patrzy spode łba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Menalność kołchozowa" - brawo ty :/ Zachodnia mentalność? Uderzyłas się niedawno czymś ciężkim w głowę? W Anglii dzieci sąsiadów odwiedzają się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:10 Myślę, że to doskonale obrazuje zmiany społeczne w ogóle. Tak się wszyscy izolują, tak się wszyscy boją, a potem nerwice, depresje i wszechogarniająca samotność, która jest plagą naszych czasów. a wy uczycie tego dzieci od siusiumajtka, że trzeba byc na uboczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mieszkam za granica I dzieci sie w domach odwiedzaja. moj syn byl u kilku kolegow z klasy, czy ze skzoly ale nie z klasy, dwoch z nich u niego. zero problemu. byli to zarowno lokalni czyli Szkoci, jak i Hiszpanie oraz Slowacy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dzieci bawią się z dziecmi kilkorga sąsiadów, to ok. 8-10 osobowa banda, goszczą się też po domach ale teraz było ładnie przez kilka miesięcy więc głównie po osiedlu szaleli. I dzieci są szczęśliwe natomiast wielu sąsiadów uważa nas, rodziców, za patologię, a nasze dzieci za uliczniki choć ich pilnujemy, a wychowane są bardzo dobrze, przynajmniej większość ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:14 Zgadzam się z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutne sa obecne czasy. U mnie na podworku tez pustki, zero dzieci. Kiedy ja bylam w wieku szkolnym to w wakacje cale dnie sie spedzalo na podworku. Multum dzieci z osiedla, wszyscy sie znali, przychodzilismy do siebie. Teraz pustki na podworku, dzieci siedza w domach i chyba tylko graja w gry lub ogladaja tv. Rodzice nie maja nic przeciwko, bo wszyscy zabiegani. Ostatnio wychowawczyni na zebraniu (3 klasa podstawowki) zwrocila rodzicom uwage bo powoedziala, ze w klasie odbywa sie istny wyscig szczurow, ze nie na tym polega dziecinstwo, aby dziecko sie tylko i wylacznie na nauce skupialo, zajeciach dodatkowych i nic poza tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My w poprzednim miejscu zamieszkania gościliśmy córki koleżanki, ona sama również do sąsiadów chodziła. Czasem od rana do wieczora się bawiły. Mi tam nie przeszkadza, sąsiadom również nie przeszkadzało. Często jadly u nas obiad, kapaly się, nocowaly. Mieszkaliśmy w poniemieckim bloku i byliśmy bardzo zzyci z sąsiadami. Każdy sobie pomagał, gościliśmy się, chodziliśmy na piwo, nawet wigilię sobie sasiedzka robiliśmy. Teraz mieszkam w innym mieście i nawet nie wiem jak wyglądają moi sąsiedzi. Dzieci siedzą w domach, nawet jak zapukasz do nich to nie otwierają. Ostatnio sąsiad zalał mi sufit, chodziłam kilka razy, pukalam (słyszałam jak ktoś podchodzi pod drzwi) i dopiero po którymś razie otworzyli. Serio jak dzikusy. Ja otwieram zawsze, nieraz coś się stanie, pomoc potrzebna, a tu nikogo zainteresowanego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nie lubię zapraszac do siebie obcych dzieci. Nie lubię też, gdy moje gdzieś chodzą. Wole, by dzieci bawiły sie wpsólnie na podwórku. A to dlatego, że ludzie są wścibscy i plotkują. Np. kiedyś mój syn poszedł do kolegi i jak wrócił to powiedział, że mama owego kolegi wypytywała go o mnie, męża, gdzie pracujemy, gdzie jeździmy na wakacje, czy ma konsolę albo laptopa. :O Natomiast ostatnio córka wróciła ze szkoły i mówi do mnie: "Mamo wiesz, a u Marcina w domu to jest straszny syf i brud." Ja w szoku bo ona nigdy nie była u tego chłopca w domu i pytam skąd ma takie informacje. Na co ona mi odpowiada "Bo Hania i Bartek u niego byli u niego w wakacje i Hania mówiła, że bardzo brudno ma w mieszkaniu bo naczynia w zlewie, łóżka nieposłane a w przedpokoju jakieś koce i kołdry leżały." I cała klasa huczła od plotek... a mówimy o 2-klasistach. :O Ja brudu nie mam ale bałagan często. Pranie z całego tygodnia czeka na prasowanie w weekend i leży sterta na fotelu. Nie zawsze mam czas/ochotę zmywać od razu po posiłku i czasem naczynia postoją 2-3 godziny zanim je wrzucę do zmywarki. Czasem jak wrócę do domu po robocie i wolę wyciągnąć nogi i odłożyć odkurzanie na jutro. Chrzenię, żeby później na mnie "super matki Polki" patrzyły z góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja co prawda nie mam dzieci ale to zjawisko zaobserwowałam. Pamiętam blokowisko przełomu lat 80/90 tych. Wtedy ludzie byli bardziej otwarci, do moich rodziców często po pracy przychodzili różni sąsiedzi by sobie po prostu pogadać, kontakt z innym człowiekiem był czymś normalnym. Obecnie prawie każdy się izoluje "mój dom moja twierdza" to dotyczy zarówno dzieci jak i dorosłych. Kilka miesięcy temu zaprosiłam nową sąsiadkę na kawę popatrzyła na mnie jakbym co najmniej chciała zrobić jej krzywdę. Niestety taka izolacja do niczego dobrego nie prowadzi, najpierw zamykamy się w czterech ścianach a później dziwimy się skąd tyle depresji, samobójstw, czy różnych nerwic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do pierwszy post z 14:07: to było odniesienie do wpisu, jakoby "dobre sytuowanie" miało wykluczać patologię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teraz takie są czasy inne niż PRL. Wtedy rodzice przeginali w drugą stronę, choć uchodziło to za społecznie normalne, że dawali dzieciom klucz na szyję i szli do roboty. Dziś ktoś na pewno by takie coś gdzieś zgłosił na policje czy do opieki społecznej. Obecnie rodzice bardziej się interesują dziećmi i mają obowiązek być z nimi 24 na dobę. Lustrują wszystko co dziecko robi i tak się to przyjeło, że tak ma być. Dziecko zaprowadza się i zostawia samo tylko u ludzi do których ma się pełne zaufanie, którzy byli dokładnie obserwowani pod względem odpowiedzialności, a takich nie jest wielu. U mnie w bloku np. są ludzie u których nigdy nie zostawiłabym dziecka, bo mimo, że sprawiają wrażenie normalnych to uważam, że nie są oni odpowiedzialnymi ludźmi. Moje dziecko mogłoby się u nich źle czuć i nie wiadomo czy oni by sie interesowali czymkolwiek. Ich dziecko jest rozpuszczone jak dziadowski bicz. Jest też presja porządku w domu i lustrowanie domu. Ludziom się nie chce organizować jakiegoś specjalnego sprzątania, poczęstunku i kij do tyłka wkładać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam pytanie czy piszecie o warszawskich dzieciach czy wszędzie już tak jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Kilka miesięcy temu zaprosiłam nową sąsiadkę na kawę popatrzyła na mnie jakbym co najmniej chciała zrobić jej krzywdę." Ja też bym się na ciebie popatrzyła jak na nienormalną. Zapraszać obcą osobe na kawe. O czym niby ona miałaby z tobą rozmawiać. Łączy was wspólnego cokolwiek prócz miejsca zamieszkiwania ? Wspólni znajomi, praca, wspólne hobby ? Wątpie. Rozmowa o dzieciach to troche za mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"bo w zlewie leżały naczynia a na korytarzu były dwa koce, łóżka były niezasłane" O ja PIERYYYDOLLLYYYE wy tak serio? Yebane dzieci y****ych perfekcyjnych pań domu, już to widzę jak te gnoje mają idealny porządek! A jeśli mamusie są tak porypane że nigdy garów nie mają w zlewie i koca na korytarzu to jestem pod wrażeniem..głupoty. Ja mam tak na co dzień. Wyście chyba prawdziwego syfu nie widziały, idiotki. Paranoja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@17.46 Przysięgam. Taką rozmowę miałam z córką w zeszłym tygodniu, jak ją odebrałam ze szkoły. I, że wszytscy sie podśmiewaja z tego chłopca bo ta Hania, chodzi i gada, że u niego w domu syf. Dlatego napisałam, że nie lubię gdy do nas przychodzą inne dzieci bo nie mam zamiaru, by później ktoś mi gadał za plecami albo przypiął mi łatke brudasa bo czasem talerze po śniadaniu leżą w zlewie do naszego powrotu z pracy bo rano nie zdażyłam wstawić ich do zmywarki. A jak widać dzieci są straszne. Nauczone przez matki zaglądać innym w kąty. A propos kiedyś przyłapałam koleżankę córki na otwieraniu szafek w łazience.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak widać dzieci są straszne. x Po kimś takie są. I takich znajomych lepiej nie mieć wcale :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem dlaczego u was tak jest ale u mnie na osiedlu (Nowe osiedle w warszawie ) biega masa dzieci i bawią się razem. Natomiast jeśli chodzi o wpuszczenie znajomych dzieci do mieszkania to też trzymam dystans. Sorry ale kilku letnie dziecko zawiera znajomość szybko i obce dziecko z dnia na dzień staje się "koleżanka ". Dlaczego mam wpuszczać obce dziecko do domu? Nie mogą się bawić na placu zabaw ??? Ja mieszkam na osiedlu już 4 lata i tylko z 2 sąsiadami mam takie relacje że odwiedzamy się w mieszkaniach i nasze dzieci oczywisce też. Reszty nie wpuszczam i sama też nikogo nie odwiedzam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×