Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mama córci

Jak dobrze że mam córkę! Synowie wyrastają na chamow co maja matke gdzieś

Polecane posty

Gość ojj

7 zasad wychowania - Kelvi Leman 'Wychować dziecko i nie zwariować'

-o-

Siedem zasad, na których oparta jest dyscyplina praktyczna.
-o-
1. Ustal zdrowa władzę nad dziećmi.
Rodzina to nie demokracja. Rodzice muszą mieć władzę. W szóstym rozdziale Listu do Efezjan św. Paweł pisze o tym, że Bóog dał rodzicom władzę nad dziećmi. Nie jest to więc władza, którą sobie uzurpowaliśmy, lecz władza dana wam przez Booga.
Jeśli traktujemy dzieci jako centrum całej rodziny, to uczymy je, że są centrum wszechświata, że ich szczęście jest sprawą najwyższej wagi. Nic bardziej błędnego. Zbyt wiele jest wy-chuchanych dzieci, które wchodząc w życie doznają szoku, że świat nie obraca się wokół nich. Te które w domu są książętami czy księżniczkami, w prawdziwym życiu są jedynie pionkami i trudno im się z tym pogodzić. Najlepszym przygotowaniem do życia jest dom, w którym dzieci są cenionymi członkami rodziny — a nie początkiem i końcem wszystkiego.
Dzieci potrzebują, żeby rodzice byli rodzicami. One chcą, żeby rodzice byli rodzicami. Demonstrowanie siły i buntu to testowanie waszej gotowości do bycia rodzicami. Jeśli ty sam nie narzucisz władzy rodzicielskiej, to nikt tego za ciebie nie zrobi. Ani szkoła, ani media, ani tym bardziej ich rówieśnicy. Nie bój się rządzić w swoim domu. To, co powiesz, jest święte.
Ale twoja władza musi być zdrowa. W świetle tego, co napisano w Liście do Efezjan, nie możesz „pobudzać do gniewu waszych dzieci". Twój autorytet musi działać raczej w oparciu o miłość, a nie w oparciu o siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

No a chłopaki to niby nie agresywne? Przecież pełno tu matek skarżących się na synów. Z reguły chłopakom tak odwala w podstawówce że trzeba z nimi do psychologa chodzić. I ciągle wdają się w bójki. A to że matka chciałaby mieć więź emocjonalną z córką to uważam że wcale nic złego. Normalna rzecz za to z synem niestety jest to ograniczone bo zaraz że maminsynek jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Gosc napisał:

W naszym kraju mężczyzn nie wychowuje się w szacunku do kobiet. W domu widzą że matka to sluzka, kucharka i praczka. Chodzi po takim i sprząta, podstawia pod nos talerz. Taka samo siostra. Ma ustąpić. Być miła i grzeczna. Nie mówić co myśli. Nie mieć własnego zdania bo świata i tak nie zwojuje. Będzie kopią matki. Za to syn ma być władcą.

  Moja babcia próbowała tak wychowywać mnie i brata. On miał wystudzoną herbatę, nałożone na talerz i sprzatniete. Do mnie mowila nakładaj sobie obiad. Jak miałam coś dobrego to polowe miałam zostawić bratu. On nie może wywiesic prania bo tam są majtki damskie. A teraz siedzi leń na utrzymaniu i nic koło siebie nie zrobi bez pokazania palcem. 

Bo chłop to ma być chłop. Dążyć do celu, wyrwać dla siebie i rodziny największy kawałek tortu z ogólnej puli dostępnej na rynku czemu chwiejna natura kobiet nie sprzyja. Jak trzeba to nawet lawirować na krawędzi brutalności. Polki w 90% raczej nie ma do zaoferowania facetom, którzy z reguły lepiej radzą sobie z samotnością, więc jak takie z nas zaczną stawiać jeszcze warunki, że oto nie będą sie zajmować domem (karierą, robieniem pieniędzy sensownych też nie, najlepiej leżeć i pachnieć) to postąpią wbrew logice i nakręcą na swe tyłeczki bat. Skażą się najwyżej na przelotne znajomości i wynikające z nich niechciane ciążę, za które oczywiście nie obciążą siebie tylko faceta szukającego co najwyżej przyjemności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Z tego co tu jest pisane przez matki to do gniewu są pobudzane właśnie one przez dzieci. Synuś dotąd próbuje aż matkę tak wnerwi że ona nie wytrzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika

Normalna rzecz za to z synem niestety jest to ograniczone bo zaraz że maminsynek jest.

no jesli obchodzi Cie zdania innych..

Natomiast chlopcy chodz do psychologow glownie bez powodu,bo potrzebuja oni wiecej ruchu niz dziewczynki,a to im sie obecnie mocno ogranicza. I z normalnego chlopca co kiedys biegal po drzewach i dachach garzay (ta bylo haha) robi sie adhdowca :)

Jesli matka pisz WOLE MIEC tzn ze mysli o sobie,tzn ze jest egocentryczna a to bardzo dla dziecka zle, obojetne jakiej bedzie plci.

Te tematy sa zakladane by prowokowac, nie wierze ze ktos ma takie poglady w rzeczywistosci :)

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
9 minut temu, Gość Gosc napisał:

W naszym kraju mężczyzn nie wychowuje się w szacunku do kobiet. W domu widzą że matka to sluzka, kucharka i praczka. Chodzi po takim i sprząta, podstawia pod nos talerz. Taka samo siostra. Ma ustąpić. Być miła i grzeczna. Nie mówić co myśli. Nie mieć własnego zdania bo świata i tak nie zwojuje. Będzie kopią matki. Za to syn ma być władcą.

  Moja babcia próbowała tak wychowywać mnie i brata. On miał wystudzoną herbatę, nałożone na talerz i sprzatniete. Do mnie mowila nakładaj sobie obiad. Jak miałam coś dobrego to polowe miałam zostawić bratu. On nie może wywiesic prania bo tam są majtki damskie. A teraz siedzi leń na utrzymaniu i nic koło siebie nie zrobi bez pokazania palcem. 

Dokładnie! Popieram ten komentarz w 10000% Chlopcy zawsze w naszym społeczeństwie mają taryfę ulgowa. Dziewczynki są chowane na uległe służki, ignorowane, zawsze w tle. Chama wychowała mama, jak to ktoś napisał na górze. Tylko nie wiem czemu ten model jest ciągle powielany,dlaczego one się nie zbuntuja

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
5 minut temu, Gość Gość napisał:

No a chłopaki to niby nie agresywne? Przecież pełno tu matek skarżących się na synów. Z reguły chłopakom tak odwala w podstawówce że trzeba z nimi do psychologa chodzić. I ciągle wdają się w bójki. A to że matka chciałaby mieć więź emocjonalną z córką to uważam że wcale nic złego. Normalna rzecz za to z synem niestety jest to ograniczone bo zaraz że maminsynek jest.

Nie trzeba z nimi chodzić do psychologa. To raczej z przewrażliwionymi mamusiami pseudopacyfistkami trzeba latać do psychologa. W ten sposób chłopcy się konfrontują, ustalają hierarchie, uczą reagować w sposób właściwy na próbę dominacji. Madki chciałyby natomiast wychowywać synków jak córeczki, czyli mieć z nimi szeroko rozumiany "spokój". Czyli mieć wygodę i komfort tłumiąc męskie popędy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

cd.

2. Niech dzieci ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny.
Rodzicielstwa wszyscy uczymy się w domu. Powinniśmy na co dzień pokazywać dzieciom, że to, co robią, pociąga za sobą pewne konsekwencje — czasem pozytywne, a czasem negatywne. Jest to jedna z najistotniejszych nauk, jaką sobie przyswoją.
- Już jestem spóźniona, napisz mi usprawiedliwienie — mówi córka w drodze do samochodu.
- Co mam napisać? — pytasz niewinnie. — Że Ashley spóźniła się dzisiaj do szkoły, bo... co?
- Muszę mieć usprawiedliwienie — prosi córka i zaczyna się martwić, że tym razem nie wyratujesz jej z opresji.
- No cóż, a ja muszę mówić prawdę — odpowiadasz. — Więc mam napisać: „Ashley spóźniła się, ponieważ przez dwadzieścia minut wisiała na telefonie z przyjaciółką, zamiast przygotowywać się do szkoły. Proszę potraktować ją tak, jak się traktuje dzieci, które spóźniają się bez ważnego powodu" — czy tak?
- Mamo!
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

cd.

Ahsley uważa, że jesteś niedobra, ale tak naprawdę dajesz jej dobry i wartościowy prezent. Udowadniasz jej, że jej postępowanie ma znaczenie. Odmawiasz wybawienia jej z tarapatów, w jakie sama się wpędziła. Jeśli zaczęłabyś ją usprawiedliwiać, przyzwalałabyś jej, by nadal zachowywała się nieodpowiedzialnie. Ale ty szanujesz jej decyzje do tego stopnia, że pozwalasz jej zmierzyć się z ich konsekwencjami. Zmuszasz ją do tego, żeby była odpowiedzialna za to, co robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xyx888

Ja nigdy nie miałam przyjacielskiej więzi z matką. Moja siostra też nie. Obie bylysmy bite i wyzywane. Matka toksyczna, z byle czego darła morde zaraz. Nigdy nie miałam w niej przyjaciółki. Teraz na stare lata złagodniała, ale i tak boje się jej zwierzać z czegokolwiek bo niestety ma długi jęzor i co jej powiesz to zaraz rozgada tacie, siostrze... Niestety taki charakter. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie wiem, w jakim swiecie wy żyjecie. Ja w swoim otoczeniu widze zupełnie cos odwrotnego. Córka to tylko byle się wystroić i fagasa znaleźć. Do mamusi to wraca, przeważnie już z bagażem. Moje kolezanki w większości tak mają. Od zawsze z dziewuchami problemy, juz w szkole z nauka. Ja jestem sxczęśliwą matką dorosłego już syna. Mądrego, pracowitego i troskliwego. nigdy żadnych problemów wychowawczych nie miałam, a i te kolezanki, które maja synów też mogą być dumne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj


3. Pozwól, żeby nauczycielem była rzeczywistość.
Jeśli kot wbiega na ulicę, którą jedzie samochód, wkrótce staje się rozjechanym kotem. Wszystkim jest z tego powodu przykro, ale faktem jest, że gdyby się zatrzymał i obejrzał w obie strony, żyłby dalej. To cenna lekcja, jaką dzieci mogą wynieść dzięki obserwacji lub doświadczeniu.
Dlatego moim ulubionym zwierzątkiem domowym jest złota rybka. Jeśli nie dasz jej jeść, to zdechnie. Dzieci uczą się, że muszą troszczyć się o zwierzątka i rzeczy powierzone ich opiece; w przeciwnym razie je stracą. Sztuczne oddychanie nie ożywi zdechłej rybki. Nie możesz odwrócić procesu umierania, bez względu na to, jak bardzo tego pragniesz. Dzieciom może być bardzo przykro, ale właśnie w ten sposób się uczą. (Faktem jest, że nawet jeśli troszczysz się o rybki jak należy, to i tak czasem zdychają). Może to być też okazja do przybliżenia dzieciom zagadnień związanych z życiem i śmiercią.
Szukaj takich chwil, z których płynie nauka. Czasami życie samo podsuwa nam doskonałe materiały na lekcje poglądowe. Może pozwolisz dzieciom pójść spać naprawdę późno, żeby same mogły się przekonać, jak bardzo zmęczone będą następnego dnia (potem jednak do ciebie należy ustalenie odpowiedniej dla nich pory kładzenia się spać).
Nie bój się pozwolić dzieciom na niepowodzenia. Zbyt wielu rodziców obawia się, że porażka urazi dziecięcą ambicję. W konsekwencji rodzice oszukują, zmieniają zasady, udają, że dziecko nie przegrało, lub powstrzymują je przed spróbowaniem czegoś nowego. Obwiniają się o to, że nie chronią swoich pociech przed porażkami, i takie poczucie winy prowadzi do różnego rodzaju błędnych decyzji. (Idźcie na dni otwarte szkoły i poszukajcie paru prac, które uczniowie wykonali naprawdę samodzielnie).

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
4 minuty temu, Gość Monika napisał:

Normalna rzecz za to z synem niestety jest to ograniczone bo zaraz że maminsynek jest.

no jesli obchodzi Cie zdania innych..

Natomiast chlopcy chodz do psychologow glownie bez powodu,bo potrzebuja oni wiecej ruchu niz dziewczynki,a to im sie obecnie mocno ogranicza. I z normalnego chlopca co kiedys biegal po drzewach i dachach garzay (ta bylo haha) robi sie adhdowca :)

Jesli matka pisz WOLE MIEC tzn ze mysli o sobie,tzn ze jest egocentryczna a to bardzo dla dziecka zle, obojetne jakiej bedzie plci.

Te tematy sa zakladane by prowokowac, nie wierze ze ktos ma takie poglady w rzeczywistosci :)

 

 

Coś w tym jest. Pamiętam jak brat latał po drzewach, skakał z garażu na kupę piachu, grali w piłkę, zrobili sobie amatorsko podjazd i skakali na rowerze i to było naturalne. Dziś pewnie psycholożka zdiagnozowałaby, że chłopiec ma tendencje autodestrukcyjne stąd zbytnio szarżuje :D

Z tego więc tytułu dla chłopców trzeba szukać alternatywnych kanałów rozładowania energii wplecione w instytucjonalne pojmowanie państwa żeby nikt pretensji nie miał. Oznacza to, że zamiast bić się zabawy gdzieś za garażami trzeba dziecko zapisać na boks. Tylko mamusia takowego pewnie chce mieć spokój i olaboga synuś nie będzie po twarzach się bić bo ma taką delikatną buziulkę. Ciężkie czasy dla przyszłych mężczyzn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też tesciowa

Autorko chyba w patologii i rodzinach dysfunkcyjnych. Mam 2 synów. Jeden zonaty, ma dziecko, drugi kawaler, ale juz w poważnym związku. Obaj mnie szanują. Szanują też rodziców swoich wybranek. "Synowe" jakoś nie odciagaja ich od rodziny, ani nie izoluja. Ale synowie wychowani byli w szacunku i miłości. Znaleźli kobiety, które mają takie same wartości jak oni. Ja mam swoje życie, swoich rodziców i nie żyje życiem synów-może to też dzięki temu relacje są zdrowe? Bo każdy ma swoje życie. I choc z młodszym synem mieszkamy po sąsiedzku-pobudowal się na działce obok, a starszy mieszka 10 minut spacerem to nikt do nikogo nie wpada bez zapowiedzi non stop. Synowie mają swoje rodziny, ja z mężem tworzymy oddzielną rodzinę. Chętnie pomagamy młodym-a oni nam. Zarówno moi jak i męża rodzice wciąż żyją. Moja mama jest całkiem sprawną ale Tata jest leżący. U męża oboje rodzice niedomagaja, choć oboje chodzący-ale zakupy trzeba zrobic, posprzątać itp. Ja mam 2 braci i wspólnie pomagamy mamie w opiece nad tatą. Zarówno bratowe jak i dzieci braci też pomagaja. Dzięki temu codziennie co najmniej raz a czasami nawet dwa razy dziennie ktoś jest u mojej mamy. Ale biorąc pod uwagę liczbę zaangażowanych osób to nie jest to dla nikogo uciążliwe. Również dziewczyna starszego syna raz w tygodniu wpada do mojej mamy-żeby chociaż posiedzieć te 15 - 20 minut i porozmawiać. Nieistotna jest płeć dziecka-liczy się to co mu wpojono.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

Cd.

Wasz dom powinien być miejscem, gdzie dziecko może ponieść porażkę — i uczyć się na własnych niepowodzeniach. Otoczcie je miłością, pokażcie, jak wiele dla was znaczą, ale nie starajcie się sami naprawiać ich błędów. Nasze zadanie jako rodziców nie polega na przymykaniu oczu na wybryki dzieci — my musimy mieć je szeroko otwarte. Rzeczywistość to doskonały nauczyciel i jeśli wpoisz dzieciom, żeby właśnie z niej czerpały naukę, to takie lekcje będą przynosiły owoce przez całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaaa
5 minut temu, Gość gość napisał:

Nie trzeba z nimi chodzić do psychologa. To raczej z przewrażliwionymi mamusiami pseudopacyfistkami trzeba latać do psychologa. W ten sposób chłopcy się konfrontują, ustalają hierarchie, uczą reagować w sposób właściwy na próbę dominacji. Madki chciałyby natomiast wychowywać synków jak córeczki, czyli mieć z nimi szeroko rozumiany "spokój". Czyli mieć wygodę i komfort tłumiąc męskie popędy.

Jakie męskie popedy? Takie coś trzeba tlumic w zarodku. Na szczęście rośnie nam pokolenie chłopców już spacyfikowanych, noszących rurki. przylepionych do smartfonów. Wielu chłopców z mojego otoczenia nie chce się bawić na dworze, wolą spędzać czas w domu przy laptopie. Ci którzy chcą psocic i biegac po drzewach maja przypisane ADHD i często chodzą na jakies formy terapii. To jest ten czas żeby kobiety odzyskaly władze nad swiatem, to my wychowujemy synów. A my chcemy mieć spokój i grzeczne dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

4. Kładź większy nacisk na działanie niż na słowa.
Twoje dzieci doskonale wiedzą, co w danej sytuacji chcesz powiedzieć. W połowie przypadków mogą nawet powiedzieć to za ciebie. „Pospiesz się, bo ci autobus ucieknie". „Uważaj, bo sobie wybijesz oko". „Nie będę więcej powtarzać..." Ale oczywiście powtarzasz to jeszcze raz... i jeszcze raz..., i jeszcze raz. Kusi nas, by uczyć słowami. „Tym razem ci daruję, ale żeby to było ostatni raz". Co — według ciebie — bardziej przemawia: słowa „żeby to było ostatni raz" czy darowanie? Zawsze działanie powinno być na pierwszym miejscu.
Kiedy mój syn, Kevin, był w ósmej klasie, poprosił mnie, żebym pomógł mu przygotować się do dyktanda. Normalnie chętnie bym to zrobił, ale była godzina 10 wieczorem, a ostatnie dwie godziny spędził on przed telewizorem. Odmówiłem, tłumacząc, że powinien był najpierw zająć się nauką i teraz jest już za późno. Może pomyślicie, że byłem zbyt surowy. Mógłbym pewnie pogrozić mu palcem i powiedzieć: „W porządku, ale następnym razem nie będę taki dobry". Te słowa na nic by się nie zdały, zaś moje działanie nauczyło go odpowiedzialności. I wiecie co? O świcie usłyszałem, że wstał i uczył się do sprawdzianu.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj


5. Broń własnej bramki — nie strzelaj do niej.
Dzieci mają wytrzymałość maratończyków. Wiedzą, że jeśli nie przestaną jęczeć, błagać, wykłócać się, to w końcu cię zamęczą i postawią na swoim. Musisz ich przetrzymać. Wy-najdą milion powodów, dla których twoje postanowienia są „po prostu niesprawiedliwe!". Ale to ty jesteś szefem. Tak postanowiłeś i tego się trzymaj. Nie ulega wątpliwości, że twoje decyzje nie zawsze będą nosić znamię mądrości Salomona, ale musisz wpoić dzieciom, że ma być tak, jak ty mówisz. Ulegnij, a następnym razem będą jęczeć jeszcze bardziej. Przetrzymaj je, a pojmą, że nie ma sensu marudzić.
Istnieją pewne wyjątki. Pamiętaj, że nawet twój autorytet nie jest ostateczny — w przeciwieństwie do Booskiego. Więc jeśli zaczynasz przypuszczać, że inna decyzja byłaby mądrzejsza czy słuszniejsza, zmień zdanie.
Kiedyś rozmawiałem z kobietą, której córka chciała odejść ze szkoły prywatnej, by uczęszczać do szkoły publicznej razem z przyjaciółmi. Kobieta była zdania, że córce nie spodoba się w szkole publicznej, ale postanowiła, że pozwoli jej podjąć decyzję. Wyjaśniwszy swoje zastrzeżenia, rodzice postawili warunek: „Nie wolno ci zmienić zdania. Jeśli rozpoczniesz naukę w szkole publicznej, będziesz musiała się tam uczyć do końca roku". Córka stwierdziła stanowczo, że właśnie tak chce zrobić. Parę dni po rozpoczęciu nauki zaczęła zmieniać zdanie. Znienawidziła szkołę publiczną i zatęskniła za prywatną, do której chodziła wcześniej. Ale mama, powstrzymując się przed «a nie mówiłam», twardo obstawała przy swoim. Dziewczyna musiała pozostać w szkole, której nie znosiła. Dokonałaś wyboru i musisz ponieść konsekwencje. Oto dobry przykład dyscypliny praktycznej, prawda?
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tylko_Ona

Cieszę sie ze mam syna,jak bym miała córkę to bym sie pochlastala.

-musialabym to tak ująć,chcący zjechać w dół na twój poziom autorko...

Rzwczywiscie mam syna,nie chcialam córki,dlaczego? Chyba patrzysz w przyszłość przez pryzmat przeszlosci. Może kiedys tak było, ale czasy sie zmieniły. Dzisiejsze dziewczynki potrafią dokopać bardziej niz niejednej chłopiec(pracuje w przedszkolu wiem co widze) są chamskie,agresywne i zarozumiale. Rodziców traktują jak karty przetargowe. Jak jest dalej? Zmienia sie naa gorsze(obracam sie w srodowisku nauczycieli) dziewczynki pluja,palą pija,wagaruja, obrzucaja błotem wychowawców i rodziców. 

Obudź sie autorko,rozejrzyj REALNIE do okola a nie pisz o swoim wyimaginowanym wyobrażeniu.

To czy córka bądź syn zachowa więzi z rodzicem zależy tylko od ciebie i partnera. To jakiego języka bedzie używać i jak sie bedzie zachowywac w stosunku do innych tez. I nie ma tu wcale znaczenia płeć.

Mam znajomych,którzy jako synowie są przywiazani do swoich matek,szanują je i o nie dbają ,mam i takich ktorzy widuja je od swieta. Ale i moje kolezanki jedne dzwonia do domu co jakis czas inne odciely sie i wyjechaly jak najdalej.

Jest jeszcze jedna kwestia o ktorej nie pomyslalas-pytanie, lepiej "corka" ktora wydzwania do mamy dzien w dzień,ale w domu rodzinnym sie nie pokaze bo jej "biednej" nie podrodze..'czy "syn"ktory moze i nie zadzwoni,ale przynajmniej wpadnie sie pokazac.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

Cd. 

Otóż nie do końca. Rodzice byli bliscy strzelenia gola do własnej bramki. Jeśli chodzi o sprawy tak istotne jak wykształcenie, musisz podejmować właściwe decyzje, nawet jeśli oznaczałoby to zmianę zasad (w tym przypadku powątpiewam przede wszystkim w słuszność dawania córce wolnej ręki). W każdym razie tam, gdzie twarde trzymanie się raz podjętej decyzji mogłoby w poważnym stopniu zagrozić zdrowiu czy dobru dziecka, lepiej jest się wycofać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj


6. Więzi mają pierwszeństwo przed zasadami.
Zasady dyscypliny praktycznej nie są żelazne. Zawsze istnieje pole manewru. Ludzie domagają się gotowych recept na to, jak być dobrym rodzicem, tymczasem rodzicielstwo bardziej przypomina sztukę. To nie kółko i krzyżyk. Czasami kierujesz się przeczuciem, ale cel zawsze pozostaje ten sam: wpajanie dzieciom, żeby kochały bliźnich, żeby dobro innych stawiały zawsze na pierwszym miejscu, żeby dawały, a nie tylko brały, i żeby zdawały sobie sprawę, że to, jak wygląda ich życie, nie jest obojętne.
Jeśli w waszym domu dyscyplina sprowadza się jedynie do porozlepiania haseł na ścianach, to ona nie zadziała. Oczywiście możesz zmusić dzieci do posłuszeństwa, jednak nie wyrosną z nich kochający i odpowiedzialni dorośli. Zasady mają wartość, kiedy wyrażają istniejące w rodzinie więzi. Więzi, które wskazują, że między członkami rodziny panuje miłość. Kiedy dzieci widzą zaangażowanie rodziców w sprawy rodzinne, same również zaczynają się angażować.
Ubiegłego lata moje najmłodsze córki, dwunastoletnia Hannah i siedmioletnia Lauren, leciały do domu w Arizonie z Buffalo w stanie Nowy York. Miałem w Buffalo pewne sprawy do załatwienia, ale postanowiłem polecieć z dziewczynkami, żeby upewnić się, że bezpiecznie dotrą na miejsce. Potem miałem złapać następne połączenie lotnicze z powrotem do Buffalo. Kiedy przedstawicielka obsługi lotu dowiedziała się o moich planach, powiedziała:
- Może nam pan zaufa? Oferujemy usługę, w obrębie której zajmujemy się dziećmi w czasie lotu i dostarczamy je bezpiecznie rodzicom oczekującym na lotnisku. Możemy to dla pana zrobić.
- To jest nie państwa obowiązek, ale mój — odparłem.
Moja więź z córkami miała pierwszeństwo przed sprawami zawodowymi i one o tym wiedziały. Wierzcie mi, że jest to najistotniejszy element dyscypliny, jaki mogłem wnieść w życie moich dzieci. Jeśli sygnalizuję swe zaangażowanie w nasze wzajemne relacje, to one sygnalizują swoje. To samo może mieć miejsce w twoim przypadku — kiedy zrezygnujesz z awansu, ponieważ spowodowałoby to rewolucję w waszym życiu domowym; kiedy odłożysz podróż służbową po to, żeby zobaczyć występ szkolny syna; kiedy planujesz wakacje tak, by nie kolidowały z meczami drużyny, w której gra twoja córka. Nie znaczy to, że dzieci mają być pępkiem świata, ale wzajemne więzi w rodzinie mają być na pierwszym miejscu. Jeśli będziesz tak postępował, twoje dzieci będą postępowały podobnie.
Mam okazję obserwować wielu rodziców, którzy posyłają swoje dzieci na wszelkie możliwe zajęcia dodatkowe. Dzieci te stale noszą przy sobie plan zajęć, żeby się nie pogubić w tych wszystkich próbach, lekcjach, spotkaniach itp. Efekt jest taki, że rodzice widują swoje dzieci jedynie w samochodzie, kiedy przewożą je z miejsca na miejsce. (W którejś z moich książek jeden rozdział zatytułowałem: Ratunku, jestem taksówkarzem, a nie mam żółtej bryki! Nic dodać, nic ująć, prawda?) Twój dom ma być domem, a nie hotelem. Budowanie więzi z dziećmi ma być sprawą nadrzędną wobec innych zajęć. Podoba mi się powiedzenie mojego przyjaciela, Josha McDowella: „Zasady bez więzi prowadzą do buntu". Nie możesz mieć hotelu z listą zasad i nazywać go «domem». Życie jest zbyt krótkie, by pozwolić sobie na niewykorzystanie tego ważnego okresu, gdy dziecko dorasta na naszych oczach. Nie wahaj się zrezygnować z niektórych zajęć nadobowiązkowych. Ten czas jest ci potrzebny do budowy życia rodzinnego.
Reguła więzi przed zasadami oznacza również, że kształtujesz jedyne w swoim rodzaju związki z każdym swoim dzieckiem. Poświęć trochę czasu, żeby zrozumieć, kim ono jest, jakie ma zainteresowania, zdolności i strukturę emocjonalną. Dzieci są wyczulone na punkcie sprawiedliwości i będą się skarżyć, jeżeli nie będziesz ich traktować tak samo. Muszą wiedzieć, że każde z nich kochasz jednakowo, nawet jeśli wyrażasz to uczucie uwzględniając odmienność każdego z nich. Namiętnego kibica zabierz na mecz piłkarski, a marzącego o karierze aktorskiej — na spektakl. Melomanowi załatw lekcje gry na gitarze, a informatykowi — daj komputer. Przez jakiś czas dzieci będą porównywały metki, ale wkrótce pojmą, że każde z nich liczy się dla ciebie w wyjątkowy sposób.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jeśli matka nie myślała by również o sobie posiadając dzieci to coś byłoby z nią nie tak. Jeśli ktoś ma dzieci bezinteresownie to po co wogole je ma? Tak się morduje wychowuje i kończy z nimi kontakt? Przecież to bezsens. Dzieci się ma żeby mieć rodzinę mieć do kogo gębę otworzyć kiedy smutno i ciężko. No łatwiej matce z taką córką pogadać bo facet myśli inaczej i pewnych kobiecych spraw nie zrozumie. Taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaaa
4 minuty temu, Gość Tylko_Ona napisał:

Dzisiejsze dziewczynki potrafią dokopać bardziej niz niejednej chłopiec(pracuje w przedszkolu wiem co widze) są chamskie,agresywne i zarozumiale. Rodziców traktują jak karty przetargowe. Jak jest dalej? Zmienia sie gorsze(obracam sie w srodowisku nauczycieli) dziewczynki pluja,palą pija,wagaruja, obrzucaja błotem wychowawców i rodziców.

 

Cudownie to czytać. Wreszcie kobiety odzyskaja władzę nad światem do tej pory zdominowanym przez mężczyzn. Uwielbiam rozmawiać z paniami przedszkolankami żeby utwierdzac się w mojej tezie. Już niedługo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koko9

moja matka ma 4 synow i wszyscy czesto ja odwiedzaja i dzwonia ( przynajmniej raz w tygodniu) Ja mam 2 synow i jestem happy bo to ja jestem numerem 1 dla mojego meza a nie corki 😄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

Cd.

Kiedy nasza starsza córka wychodziła za mąż, zarówno panna młoda, jak i pan młody znaleźli czas, żeby wyrazić rodzicom swoje podziękowanie. Holly powiedziała tylko parę słów, ale one wyrażały wszystko: „Kochaliście mnie po prostu taką, jaka jestem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9 minut temu, Gość Gość napisał:

Jeśli matka nie myślała by również o sobie posiadając dzieci to coś byłoby z nią nie tak. Jeśli ktoś ma dzieci bezinteresownie to po co wogole je ma? Tak się morduje wychowuje i kończy z nimi kontakt? Przecież to bezsens. Dzieci się ma żeby mieć rodzinę mieć do kogo gębę otworzyć kiedy smutno i ciężko. No łatwiej matce z taką córką pogadać bo facet myśli inaczej i pewnych kobiecych spraw nie zrozumie. Taka prawda.

Sądzilam, że pod tym kątem dobieramy sobie męża by był partnerem życiowym a nie z dzieci robić poduszkę emocjonalną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojj

7. Żyj w zgodzie z zasadami. W dzisiejszych czasach wiele mówi się o wpajaniu dzieciom zasad, tymczasem gdzie nie spojrzymy, widzimy ośmiolatków oglądających serial Miasteczko South Park, dziesięciolatków kołyszących się w takt przepojonych erotyzmem tekstów Spice Girls i dwunastolatki pacykujące się na podobieństwo Britney Spears. Dla zbyt wielu dzisiejszych dzieci oszustwa i kłamstwa są w porządku, pod warunkiem że nie zostaną na nich przyłapane — a jeśli zostaną przyłapane, ich odpowiedzią jest jedynie wzruszenie ramionami i komentarz: „No i co z tego?". Społeczeństwo szuka wyjścia z takiej sytuacji.
Oto reguła numer jeden: Postępuj w zgodzie ze swoimi zasadami.
Twoje dzieci uczą się obserwując cię. Czego się nauczą? Co robisz, kiedy kasjerka wyda ci dwudziestkę zamiast dziesiątki? Chowasz nadwyżkę do kieszeni, bo dlaczego by nie? A dziecko cię obserwuje. Czego nauczy się mały Jaś o uczciwości? Kiedy na szosie kierowca zajeżdża ci drogę, czego nauczą się dzieci od ciebie? Kiedy atrakcyjna osoba odmiennej płci przechodzi obok, kiedy twoi kumple zaczynają, się z kogoś nabijać, kiedy sędzia podejmie błędną decyzję podczas meczu ligi juniorów — jakie wartości dostrzegą w tobie twoje dzieci?
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Partner życiowy może kiedyś umrzeć na przykład i nie można mieć tylko i wyłącznie z nim więzi emocjonalnej. Uważasz że z dziećmi nie trzeba jej mieć? No to chyba zły kierunek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przed chwilą, Gość Gość napisał:

Partner życiowy może kiedyś umrzeć na przykład i nie można mieć tylko i wyłącznie z nim więzi emocjonalnej. Uważasz że z dziećmi nie trzeba jej mieć? No to chyba zły kierunek.

Mieć kontakt/więź a robić z nich poduszkę emocjonalną jak proponujesz - jest znacząca różnica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

A kto powiedział że próbuje z dziecka robić poduszkę emocjonalną?Nie można popadać że skrajności w skrajność. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×