Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Galicja1987

Zamieszkałam z moim facetem u niego, a swoje mieszkanie wynajmuje. On chce, żebym się dzieliła z nim

Polecane posty

Gość Gość

Co ty pieprzysz???

Zamieszkali u niego bo on tak CHCIAŁ!

Ona pokrywa połowę rachunków.

Łączy ich tylko seks - nie ma mowy o ślubie i dzieciach - to z jakiej racji ona ma się z nim dzielić swoimi dochodami???

Jakby on zamieszkał u niej, rozliczał się za rachunki i jedzenie to też byś darła papę ze ma jej oddawać połowę swojego dochodu??? Tym bardziej ze nie planują za sobą przyszłości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Galicja1987

Dawno tutaj nie zaglądałam, ale widzę, że wątek się rozrósł:-) Widzę, że jednak zdania są podzielone...

Faktycznie, nie napisałam... nie uznaję związków na sam seks... planowaliśmy w dłuższej perspektywie ślub i dzieci, ale trochę nam się sytuacja komplikuje...

Macie racje... może nie jest to takie oczywiste to, o czym pisałam w pierwszym poście, chociaż na pierwszy rzut oka tak się wydaje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wredna

Autorko, skoro facet jest taki pewny swojego zdania, to zamieszkajcie u Ciebie, niech wynajmie swoje, oplaca polowe rachunkow w Twoim mieszkaniu, dzielcie sie sprawiedliwie wydatkami wspolnymi (zywnosc, chemia itp.) I niech kolo oddaje polowe swojego przychodu z wynajmu:) ciekawe czy sie zgodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Galicja1987
20 godzin temu, Gość Wredna napisał:

Autorko, skoro facet jest taki pewny swojego zdania, to zamieszkajcie u Ciebie, niech wynajmie swoje, oplaca polowe rachunkow w Twoim mieszkaniu, dzielcie sie sprawiedliwie wydatkami wspolnymi (zywnosc, chemia itp.) I niech kolo oddaje polowe swojego przychodu z wynajmu:) ciekawe czy sie zgodzi.

Szczerze mówiąc sam to proponował...jednak jego mieszkanie jest większe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dnia 21.03.2019 o 00:01, Gość Wredna napisał:

Autorko, skoro facet jest taki pewny swojego zdania, to zamieszkajcie u Ciebie, niech wynajmie swoje, oplaca polowe rachunkow w Twoim mieszkaniu, dzielcie sie sprawiedliwie wydatkami wspolnymi (zywnosc, chemia itp.) I niech kolo oddaje polowe swojego przychodu z wynajmu:) ciekawe czy sie zgodzi.

Szczerze mówiąc sam to proponował...jednak jego mieszkanie jest większe

 

Co za wstrętne robasznice!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cały problem leży w tym, że nie potraficie się sobie wzajemnie zawierzyć. Gdybyście byli pewni, że będziecie razem do końca życia, to zależałoby wam tylko na tym, aby pieniążki z waszego gospodarstwa domowego nie uciekały na zewnątrz, do osób trzecich. Byłoby wam obojętne, czy więcej masz Ty czy on - bo przecież i tak ostatecznie zostaje hajs w domu (zakładając, że żadne z was nie ma skłonności do hazardu, czy zakupoholizmu).

Tak naprawdę mentalnie u was walizki spakowane stoją pod drzwiami i każde z was nie wierzy w dożywotność waszej relacji. Gdyby było inaczej, to o co ten bunt. Piszesz, że myśleliście o ślubie i dzieciach. To zróbcie to.

Nie piszcie, że obie strony równania zawsze w związku muszą się zgadzać. Jedno może zachorować, ktoś może rozkręcać działalność z różnym skutkiem. Związek jest po to, aby się wspierać, także finansowo. Przecież ta owiana legendą miłość, to niby wtedy jak chcesz komuś serce na półmisku wyłożyć, a tu rebelie o 400 zł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

A gdzie wynajem mieszkania kosztuje 400zł? I to jeszcze na całe życie? (40-50lat?)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, Gość gość napisał:

A gdzie wynajem mieszkania kosztuje 400zł? I to jeszcze na całe życie? (40-50lat?)...

Ok, to o 800 zł (jeżeli zysk na czysto z mieszkania max. to 1600 zł - dzielimy na pół). W dalszym ciągu gdyby byli pewni, że te pieniądze będą służyły im w tym roku na wakacjach, za 5 lat na nartach w Alpach, za 10 lat na wyprawkę dla ich dzieci, za 40 lat na Karaibach na emeryturze to by się nie sprzeczali o to, z czyjej kieszeni będą na to wydane.

Ale kto ma dzisiaj taką pewność? Człowiek jak akurat najedzony to zawsze myśli, że od jutra zacznie się odchudzać. Tak samo jak zakochany... że jego rozstania nie dotyczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6 godzin temu, Amperka napisał:

Ok, to o 800 zł (jeżeli zysk na czysto z mieszkania max. to 1600 zł - dzielimy na pół). W dalszym ciągu gdyby byli pewni, że te pieniądze będą służyły im w tym roku na wakacjach, za 5 lat na nartach w Alpach, za 10 lat na wyprawkę dla ich dzieci, za 40 lat na Karaibach na emeryturze to by się nie sprzeczali o to, z czyjej kieszeni będą na to wydane.

Ale kto ma dzisiaj taką pewność? Człowiek jak akurat najedzony to zawsze myśli, że od jutra zacznie się odchudzać. Tak samo jak zakochany... że jego rozstania nie dotyczą.

Sama sobie odpowiedziałaś w ostatnim zdaniu. Jednak nie zawsze człowiek zakochany = bezmyślny.

Szczera miłość nie zwalnia człowieka z bycia rozsądnym. 

Taka dygresja - kochając swojego faceta ponad życie, będąc jednocześnie pewną odwzajemnionego uczucia, nie obawiałabyś się go zostawić z 10 młodymi, przepięknymi, nagimi dziewicami w jednym domu na miesiąc czasu? Być może dość daleki wybieg, ale może zrozumiesz co mam na myśli...

Dla mnie podsumowanie całego problemu jest następujące - jeśli dwójka ludzi decyduje się mieć wspólne pieniądze (wspólne, jedno konto), wówczas wiadomo, że rozliczania nie ma. Jeśli natomiast dwójka uzgadnia między sobą, że każde ma swoje pieniądze, to oczywistością jest, że powinni się mniej więcej rozliczać, żeby wszystko miało ręce i nogi. Jeśli miałaby całą kasę z wynajmu wrzucać do swojej kieszeni mając jednocześnie oddzielne konto, wówczas zajeżdża hipokryzją i robi z faceta jelenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Gość gość napisał:

Taka dygresja - kochając swojego faceta ponad życie, będąc jednocześnie pewną odwzajemnionego uczucia, nie obawiałabyś się go zostawić z 10 młodymi, przepięknymi, nagimi dziewicami w jednym domu na miesiąc czasu? Być może dość daleki wybieg, ale może zrozumiesz co mam na myśli...

Kiedyś myślałam, że mądry człowiek o silnej woli powinien położyć tabliczkę czekolady na stół i udowodnić sobie, że jej nie zje. Dzisiaj myślę, że mądry człowiek zwyczajnie nie będzie kupował czekolady.

Czytaj, nie uważam, że mój ukochany powinien być na tyle lojalny, żeby się powstrzymać przed 10 nagimi dziewicami, myślę, że powinien nie mieć potrzeby wystawiania się na taką próbę. Nie wszystkiego da się uniknąć, ale ile wątków jest typu "pokłóciłam się z mężem, spotkałam się z kolegą, alkohol... i jakoś tak, czuję się z tym strasznie", a można było nie wchodzić na ring, po to, żeby dostać po gębie.

15 godzin temu, Gość gość napisał:

Dla mnie podsumowanie całego problemu jest następujące - jeśli dwójka ludzi decyduje się mieć wspólne pieniądze (wspólne, jedno konto), wówczas wiadomo, że rozliczania nie ma. Jeśli natomiast dwójka uzgadnia między sobą, że każde ma swoje pieniądze, to oczywistością jest, że powinni się mniej więcej rozliczać, żeby wszystko miało ręce i nogi. Jeśli miałaby całą kasę z wynajmu wrzucać do swojej kieszeni mając jednocześnie oddzielne konto, wówczas zajeżdża hipokryzją i robi z faceta jelenia.

Idealna sytuacja byłaby, gdyby ona wyszła z propozycją dzielenia na pół swojego zarobku z najmu, a on ją wyśmiał mówiąc, że spoko, tylko wcześniej musiałby sobie strzelić w łeb. Ale takie rzeczy chyba tylko w filmach...

Rozumiem to, że trzeba umieć liczyć, tylko gdzieś tam mnie to boli czytając pamiętniki wojenne, czy oglądając filmy sprzed lat, jak to kiedyś były jakieś imponderabilia - honor, chęć oddania życia za kobietę i dzieci, a obecnie... wyskakuj z 10 zł, bo długo się moczyłaś pod prysznicem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dnia 26.03.2019 o 10:52, Amperka napisał:

Rozumiem to, że trzeba umieć liczyć, tylko gdzieś tam mnie to boli czytając pamiętniki wojenne, czy oglądając filmy sprzed lat, jak to kiedyś były jakieś imponderabilia - honor, chęć oddania życia za kobietę i dzieci, a obecnie... wyskakuj z 10 zł, bo długo się moczyłaś pod prysznicem.

Przepraszam, rzadko tu zaglądam, ale widzę, że dochodzimy do sedna! 🙂

Bardzo słusznie zauważyłaś, że kiedyś stosunki między kobietą, a mężczyzną wyglądały inaczej. Zauważ taki szczególik, że dziś kobiety chcą być niezależne zdecydowanie bardziej, niż ich babcie, czy nawet mamy. Nie podoba mi się to, bo związek kobiety i mężczyzny powinien być związkiem dwóch ciał tworzących tak naprawdę jedność, nierozłączną jedność. Organizmy te wzajemnie się uzupełniały. W tej chwili kobiety coraz bardziej upodabniają się do mężczyzn. W rozumieniu porównawczym kobiety bardziej upodobniają się do mężczyzn, niż mężczyźni do kobiet, a jeśli proces upodobniania mężczyzny do kobiety zachodzi, to jest on głównie skutkiem upodobniania kobiet do mężczyzn (facet zajmuje się dziećmi, gotuje, sprząta). Tu nie ma nic z szowinizmu - niejednokrotnie rozmawiałem o tym z koleżankami i przyznają, że tak jest w realu.

Do czego zmierzam. Jeśli związek staje się coraz bardziej płaski (partnerzy są >>niemal<< we wszystkim wymienni/zastępowalni), nie ma podstaw, by oczekiwać, że "wypukła" pozostanie cecha "oddania życia za kobietę". Choć swoją drogą uważam, że będąc w prawdziwym związku tak jedno, jak i drugie powinno być gotowe oddać za drugie swoje życie - dlatego uważam, że nie do końca trafny przykład podałaś z tym "oddaniem życia za kobietę", ale złapałem co miałaś na myśli. 

Reasumując, jakby przyszło współczesnym dziewczynom stawić czoła obowiązkom, jakie stały przed kobietami 40 lat temu, niewiele by podołało. Uważam, że stąd brał się niegdyś ogromny szacunek do kobiety, który bynajmniej być powinien. Nie chcę poruszać tu również wątku obyczajowości, prowadzenia się współczesnych dziewcząt, choć myślę, że w tej dyskusji ma on również znaczenie. 

Także myślę, że nie na miejscu jest liczyć, że jak się zje jabłko, będzie się je miało nadal w ręku. Mamy oddzielne konta, oddzielne pieniądze, jak dwójka partnerów, nie jak dwie, nierozłączne połowy - dzielimy się wszystkim mniej więcej po połowie. Jeśli się nie podoba, wrzucamy wszystkie pieniądze do jednego wora, zarabiamy razem i wydajemy razem, nie dzielimy się zyskiem z wynajmu lokum, które analogicznie "wynajmujemy" od partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Gość gość napisał:

Także myślę, że nie na miejscu jest liczyć, że jak się zje jabłko, będzie się je miało nadal w ręku. Mamy oddzielne konta, oddzielne pieniądze, jak dwójka partnerów, nie jak dwie, nierozłączne połowy - dzielimy się wszystkim mniej więcej po połowie. Jeśli się nie podoba, wrzucamy wszystkie pieniądze do jednego wora, zarabiamy razem i wydajemy razem, nie dzielimy się zyskiem z wynajmu lokum, które analogicznie "wynajmujemy" od partnera.

Nie sposób się nie zgodzić i zawsze warto być niezależnym, inaczej się funkcjonuje wtedy. I jak to piszesz, to brzmi to rozsądnie. Ale jak sobie pomyślę, że w praktyce to wygląda - "robimy wspólne zdjęcia moim aparatem, więc odkąd jesteśmy razem to liczę koszty amortyzacji aparatu, które powinnaś mi wpłacić na konto xxxx do 15 każdego miesiąca", to po prostu jakoś mi tak smutno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×