Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pani gość

Przyjaciel tylko na złe, nigdy na dobre. Toksyczne koleżanki i rodzina.

Polecane posty

Gość pani gość

Czy wy też doświadczyliście takich "przyjaźni", które kwitły tylko wtedy gdy wam się wiodło kiepsko, a więdły gdy wasza sytuacja się polepszyła? Chyba mam strasznego pecha w życiu, albo po prostu źle dobieram znajomych, bo przyciągam osoby, które z obecnego punktu widzenia postrzegam jako toksyczne. Przyciągam takie osoby, które uwielbiają słuchać opowiadań o moich problemach, takich pseudopsychologów, którzy chcą doradzać i znać każdy szczegół mojego życia. Mają w sobie jakąś charyzmę, która powoduje że otwieram się przed nimi. Ale spotkania z nimi są strasznie dołujące, polegają na ciągłym narzekaniu, utwierdzaniu że życie jest złe, niesprawiedliwie i że nic z tym nie zrobimy.

Po kilku latach postanowiłam wyjść z dołka, wzięłam się za siebie i próbowałam być optymistyczna. W liceum zamiast ryczeć za byłym, znalazłam sobie nowego, zaczęłam się uczyć by zdać dobrze maturę. Wtedy posypały się moje pierwsze "przyjaźnie", bo nie byłam już taką spoko koleżanką do narzekania i użalania się nad sobą w gronie innych pesymistów. Zaczęto mi nawet dokuczać.

Teraz po wielu latach mam znowu taką sytuację, ale tym razem w rodzinie. Zawsze wiodło nam się przeciętnie, wszystkim. Ani mnie, ani rodzicom i rodzeństwu nie przelewało się. Zawsze tylko słyszałam, że do dobrej pracy można się dostać tylko przez znajomości, albo że pieniądze na dom to chyba trzeba ukraść albo dostać ze spadków. Pracowałam w korporacji, po roku zostałam dostrzeżona, przeniesiono mnie do innego działu i awansowano. Od tego czasu rodzina mnie obgaduje. Zwłaszcza rodzina siostry i ciotki. Boję się cokolwiek powiedzieć o swojej pracy, bo od razu słyszę złośliwe uwagi, wszystko jest odbierane jakbym się przechwalała.  A najlepsze jest to że ja wcale aż tak dużo nie zarabiam, ale dla nich i tak już wypadłam z klubu "spoko ziomków", bo zarabiam więcej niż 2 koła na rękę...  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bddjjjdd
2 minuty temu, Gość pani gość napisał:

Czy wy też doświadczyliście takich "przyjaźni", które kwitły tylko wtedy gdy wam się wiodło kiepsko, a więdły gdy wasza sytuacja się polepszyła? Chyba mam strasznego pecha w życiu, albo po prostu źle dobieram znajomych, bo przyciągam osoby, które z obecnego punktu widzenia postrzegam jako toksyczne. Przyciągam takie osoby, które uwielbiają słuchać opowiadań o moich problemach, takich pseudopsychologów, którzy chcą doradzać i znać każdy szczegół mojego życia. Mają w sobie jakąś charyzmę, która powoduje że otwieram się przed nimi. Ale spotkania z nimi są strasznie dołujące, polegają na ciągłym narzekaniu, utwierdzaniu że życie jest złe, niesprawiedliwie i że nic z tym nie zrobimy.

Po kilku latach postanowiłam wyjść z dołka, wzięłam się za siebie i próbowałam być optymistyczna. W liceum zamiast ryczeć za byłym, znalazłam sobie nowego, zaczęłam się uczyć by zdać dobrze maturę. Wtedy posypały się moje pierwsze "przyjaźnie", bo nie byłam już taką spoko koleżanką do narzekania i użalania się nad sobą w gronie innych pesymistów. Zaczęto mi nawet dokuczać.

Teraz po wielu latach mam znowu taką sytuację, ale tym razem w rodzinie. Zawsze wiodło nam się przeciętnie, wszystkim. Ani mnie, ani rodzicom i rodzeństwu nie przelewało się. Zawsze tylko słyszałam, że do dobrej pracy można się dostać tylko przez znajomości, albo że pieniądze na dom to chyba trzeba ukraść albo dostać ze spadków. Pracowałam w korporacji, po roku zostałam dostrzeżona, przeniesiono mnie do innego działu i awansowano. Od tego czasu rodzina mnie obgaduje. Zwłaszcza rodzina siostry i ciotki. Boję się cokolwiek powiedzieć o swojej pracy, bo od razu słyszę złośliwe uwagi, wszystko jest odbierane jakbym się przechwalała.  A najlepsze jest to że ja wcale aż tak dużo nie zarabiam, ale dla nich i tak już wypadłam z klubu "spoko ziomków", bo zarabiam więcej niż 2 koła na rękę...  

Autorko to strasznie przykre gdy najbliższe ci osoby zamiast cieszyć się z Toba próbują wydrzec twoje skrawki szczęścia. To nie twoja wina ze przyciągasz takie osoby. To one są toksyczne i same cię dostrzegają żeby podnosić swoje ego kosztem twoich porażek lub kłopotów. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Olej i takich przyjaciół i taką rodzinę. Niestety w życiu nie sprawdza się przysłowie o poznawaniu przyjaciół w biedzie. Raczej jest na odwrót. Jeśli ktoś zazdrości to wynika z kompleksów bo sam po prostu nie wykorzystał szansy. Skup się na własnym życiu, a takie jednostki trzymaj na dystans. Wiem o czym mówię, bo spotkało mnie to samo. I w rodzinie i wśród przyjaciół. Zaczęło wieść mi się lepiej to pojawiły się drobne złośliwości. Szkoda tylko, że nikt nie dostrzegł poświęcenia i ciężkiej pracy jaką włożyłam w sukces. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani gość

Najbardziej dobija mnie teraz ta sytuacja z siostrą. Jest mi przykro. Czuję się jakby mnie karano za to, że wreszcie życie mi się układa. Dlaczego w Polsce musi być tak, że wszyscy są tacy zdołowani, zazdroszczą sobie jednej złotówki i życzą gorzej wszystkim którym wiedzie się nieco lepiej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nsjdud
Przed chwilą, Gość pani gość napisał:

Najbardziej dobija mnie teraz ta sytuacja z siostrą. Jest mi przykro. Czuję się jakby mnie karano za to, że wreszcie życie mi się układa. Dlaczego w Polsce musi być tak, że wszyscy są tacy zdołowani, zazdroszczą sobie jednej złotówki i życzą gorzej wszystkim którym wiedzie się nieco lepiej. 

Pewnie dlatego ze polska to jednak biedny kraj bloku wschodniego gdzie większość ludzi niestety żyje na kiepskim poziomie nawet gdy pozornie niby jeżdżą fajnym autem lub maja dom (na kredyt). A druga sprawa to polska mentalność. Dlatego właśnie mieszkam za granica. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Normalka. Dlatego ja się nie zwierzam.

A stare porzekadło znam takie, że prawdziwego przyjaciela pozna się nie po tym jak się potrafi współsmucić, ale po tym jak się współcieszyć z przyjacielem. Podsumowując, mam jednego przyjaciela 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość Nsjdud napisał:

Pewnie dlatego ze polska to jednak biedny kraj bloku wschodniego gdzie większość ludzi niestety żyje na kiepskim poziomie nawet gdy pozornie niby jeżdżą fajnym autem lub maja dom (na kredyt). A druga sprawa to polska mentalność. Dlatego właśnie mieszkam za granica. 

To chyba polska mentalność. Moja mama ma brata, który tylko zazdrości. Jak on kupił samochód to każdy musiał chwalić. Jak teraz rodzice mają nowy to prawie go żółć zalała. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani gość
9 minut temu, Gość Gość napisał:

Niestety w życiu nie sprawdza się przysłowie o poznawaniu przyjaciół w biedzie. Raczej jest na odwrót. 

 

3 minuty temu, Gość Gość napisał:

A stare porzekadło znam takie, że prawdziwego przyjaciela pozna się nie po tym jak się potrafi współsmucić, ale po tym jak się współcieszyć z przyjacielem.

Zgadzam się całkowicie. Znacznie łatwiej jest się razem smucić, niż szczerze cieszyć ze szczęścia przyjaciela.

Od czasu liceum ostrożnie dobieram znajomych. Nie odkrywam wszystkich kart, nie zwierzam się gdy nie znam kogoś dostatecznie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość Nsjdud napisał:

Pewnie dlatego ze polska to jednak biedny kraj bloku wschodniego gdzie większość ludzi niestety żyje na kiepskim poziomie nawet gdy pozornie niby jeżdżą fajnym autem lub maja dom (na kredyt). A druga sprawa to polska mentalność. Dlatego właśnie mieszkam za granica. 

To chyba polska mentalność. Moja mama ma brata, który tylko zazdrości. Jak on kupił samochód to każdy musiał chwalić. Jak teraz rodzice mają nowy to prawie go żółć zalała. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

A mi jak się dobrze zaczęło układać tzn. wyszłam za mężczyznę z mieszkaniem i zdobyłam fajną pracę, moja mama postanowiła przepisać wszystko na siostrę. Zamiast się cieszyć, że córce dobrze idzie, to ta zaczęła zazdrościć i wolała kontakt z mniej zaradną córką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gregonee
12 godzin temu, Gość gość napisał:

A mi jak się dobrze zaczęło układać tzn. wyszłam za mężczyznę z mieszkaniem i zdobyłam fajną pracę, moja mama postanowiła przepisać wszystko na siostrę. Zamiast się cieszyć, że córce dobrze idzie, to ta zaczęła zazdrościć i wolała kontakt z mniej zaradną córką.

Coś w tym jest, ja też tak mam, tylko że z bratem. Ułożyłam sobie życie, mam męża, dziecko, pracę, mieszkanie na kredyt i jestem za to krytykowana przez matkę i 40-letniego brata - wiecznego kawalera, który jest sfrustrowany tym, że nie ułożył sobie życia tak, jak inni. Oczywiście jak mu się próbuje o tym powiedzieć, to się strasznie denerwuje i odżegnuje od materialistycznych pobudek, jakie podobno mną kierują. On kredytów nie uznaje, więc własnego mieszkania nie ma i mieć nie będzie, bo oczywiście mieszkanie rodziców przepisane jest na niego... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×