Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

hard_topic

Męskie problemy z seksem

Polecane posty

Cześć. Będzie dość długo ale chcę dobrze nakreślić sytuacje. Byłam w 3,5 letnim związku. Poznałam kogoś, bardzo się zakochałam, ze wzajemnością wtedy. Mieliśmy super seks. przynajmniej dla mnie. Robiliśmy to często. Wszystko było w porządku. Bez żadnych problemów (poza krótkim okresiem brania przeze mnie tabletek antykoncepcyjnych ze względu na torbiel i zupełny brak ochoty na seks w tym czasie). Mój (były już) partner, nie miał nigdy problemów, pamiętam wręcz, że czasem denerwowało mnie, że każde moje położenie się do łóżka kończy się jego dobieraniem się do mnie (tak w pozytywnych znaczeniu denerwowało). Wszystko w tych sprawach dla mnie było dobrze. W naszym związku zaczęło się psuć i wyprowadziliśmy się ze wspólnego mieszkania. Zamieszkaliśmy jednal (trochę przypadkiem) niedaleko siebie, i zaczęliśmy od nowa spotykać. Może nie bylo już jak wcześniej, że seks przy każdej możliwej okazji ale ogólnie okay (wiadomo, pierwsze miesiące są zawsze najbardziej szalone). I tak minął kolejny rok i zdecydowaliśmy się znów zamieszkac. Kiedy zaimeszkaliśmy wiadomo codzienne życie, praca, zmęczenie itp. Ale jakoś tam seks był (zaznaczam, że bez wzgledu na jego częstotliwość zawsze było mi dobrze i mój były partner nie miał żadnych problemów z tym). Niestety nasz związek powoli się rozpadał ze względu na kłótnie itp. Im było gorzej tym ten seks znikał coraz bardziej. Pod koniec wspólnego mieszkania właściwie go już nie uprawialiśmy (nie pamiętam dokładnie ale 2,3 miesiące). To był cięzki czas, dużo kłótni itp, dla mnie to było dość normalne, że seksu nie uprawiamy w takiej sytuacji i nikt o tym nie myśli zupełnie. W końcu przyszedł dzień, że wyprowadził się. Po wyprowadzce spotykał się z kimś i sypiał. O czym niestety dowiedziałam się dopiero w dalszej przyszłości. Dość szybko chyba zrozumiał, że to była ucieczka i zaczęliśmy się znów spotykać. Nie przyzna się oczywiście do tego, że coś więcej go łączyło w tym czasie. W każdym razie wszystko było już inne. Miałam wtedy też sporo problemów. Mieszkaliśmy dość daleko. Ciężko się było widywać itp itd. Byłam mega wszystkim sfrustrowana a na dodatek w głębi serca miałam żal o to, że odszedł dopiero co i z kimś sie spotykał od razu. W każdym razie po tym "powrocie" w ogóle już do mnie się nie zblizał w kwestiach seksu. Nie inicjował. Jakby czułam, że coś jest nie tak. Powodowało to we mnie ogromną frustrację, nie ze względu na to, że tak tego potrzebowałam, bo nie ale zaczęłam myśleć to co każda dziewczyna w takiej sytuacji. Że nie podobam mu się już. Że nie pociągam go. Że nie kręcę go. I tak dalej. Próbowałam rozmawiać z nim o tym ale nie było tematu. Unikał go i nie chciał w ogóle o tym rozmawiać. Pewnego dnia po paru miesiącach odbierał mnie z imprezy firmowej, bylam po %, zaczęłam coś inicjować, w ogóle nie protestował, chętnie na to przystał ale niestety mimo moich starań nie było, że tak powiem pożadanego efektu. Chyba te miesiące frustracji i dodatkowo alko spowodowało, że nie wytrzymałam i zarzuciłam mu, że ma jakiś problem. Nie było to miłym tonem w każdym razie a bardziej wyraz tej frustracji i bezsilności. No i to był straszny błąd. Wiem. Że w tak delikatnej sprawie zareagowałam złoscia. To był koniec stycznia. W lutym jeszcze polecieliśmy na walentynki i równiez doszło do zbliżenia. Tez nie protestował. I właściwie mi było bardzo dobrze. Niestety jakby po jakimś czasie się wycofał. Wiedziałam już o co chodzi. Ale nie chcąc popełniać wcześniejszego błedu. Zrozumiałam i absolutnie nie chciałam, żeby się źle poczuł. Po walentynkach zostawił mnie... . Nie będę pisać jak to dalej wyglądało ale od roku nie jesteśmy razem choć w kontakcie jakimś pozostawaliśmy. Nie muszę chyba dodawać, że bardzo go kochałam i do dzisiaj ta historia mnie boli. W każdym razie chodzi o to, że on uważa, że ma do dziś z tym problem i, że to moja wina, że wtedy to powiedziałam i zostało mu to w głowie. Że powoduje lęk, że boi się nawiązać głębszą relację z kimś bo boi się, że nie da rady z seksem. Spotyka się od pół roku z kimś, i twierdzi, że nie jest w stanie się zaangażować bardziej przez przeszłość, przeze mnie. Że bardzo go skrzywdziłam tym tekstem. Że od roku ma z tym problem. I tak dalej. Nie wiem już co myśleć o tym. Ja miałam wrażenie, że wtedy kiedy wrócił do mnie a w międzyczasie z kimś sypiał spowodowało blokadę. Kiedy już dowiedziałam się o tym. Że przez to nie potrafił jakoś zbliżyć się do mnie. Ale on uważa, że to przez nasze kłótnie, przez to co powiedziałam. Co myślicie o tym? Czy to rzeczywiście mogło aż tak wpłynąć na niego? Czy problem leży gdzieś głębiej w jego głowie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nick

moim zdaniem próbuje zrzucić na Ciebie winę za swoje nieogarnięcie życiowe. on najpierw się oddalał, potem wracał, potem znowu coś z Tobą próbował, potem jednak nie...nie wiedział czego chciał, po co jeszcze rozpamiętuje ten Twój tekst, zamiast o nim zapomnieć? to już rok. szczyt bezczelności. powinien moim zdaniem dać Ci już spokój i nie obwiniać Cię o nic. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×