Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Laura

Zdradził i odszedł tuż po narodzinach dziecka

Polecane posty

Gość Skb

Witam

Yoka

14.05.2019 będzie badanie przez OZSS który ma określić relacje panujące w mojej rodzinie. To jest kolejny etap naszego rozwodu i walki (bo to jest ciężka walka) o prawo do opieki nad dzieckiem. Od 27.01.2019 odrobiłem sporo w relacji z Córką którą żona niszczyła od półtora roku. Koronny argument żony - jestem osobą tak niezaradną życiowo, że sam sobą nie potrafię się zając a co dopiero 4 letnią dziewczynką. Według niej jestem największym brudasem w Rzeczypospolitej a może nawet na świecie... Co do buntowania i mącenia dziecku w głowie - żona i teściowa powinny dostać za to nagrodę Nobla - gdyby była taka kategoria... Dziecku, które miało 3 lata i trzy miesiące żona wmawiała, że mam inną panią i inne dziecko i to z nimi będę mieszkał a nie z Córką. Mieszkam osobno od 9 miesięcy - nigdy nie miałem żadnej kobiety tym  bardziej dziecka. Nawet nie flirtowałem, nie podrywałem... i tak jest w dalszym ciągu. Przy pierwszym zabraniu dziecka do siebie musiałem Ją w samochodzie uspokajać bo mocno płakała (w Sądzie powiedziała, że dziecko płacze bo boi się kontaktów z ojcem) Jak się uspokoiła to zapytała czy u mnie w mieszkaniu są pająki i pajęczyny, czy w łazience jest brudno i śmierdzi, czy przed domem rosną pokrzywy - bo Ona boi się pająków i pokrzyw! Co do Pani Sędziny (nie ma już dla mnie znaczenia jaki wyda wyrok) zdobyła mój szacunek i uznanie. Żona była pewna, że stanie po jej stronie a Ona mocno pojechała po żonie - na dwóch sprawach. To Ona odparła wszystkie zarzuty żony tak, że ta nie wiedziała co się dzieje.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura

Moj ex juz nie jest taki chętny do formalnych ustalen co do kasy i opieki nad dzieckiem.  Zaproponowałam mediatora, czyli wersję taką,  że się umawiamy między sobą,  a potem to uprawomocniamy. Powiedział ok, ale już dziś, ze moze niekoniecznie, ze przecież mi ufa, to się dogadamy. Hmm, to trochę problem, bo ja jemu ufać po tym co zrobił nie mogę. Widać ze on nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia, jakby nic się nie stało. Szlag mnie trafia jak patrzę na to jak on juz bardzo jest w innej rzeczywistości, a ja zostalam ze swoimi uczuciami i czuje się jak ostatnia ...ka. Wiem, ze jedno to dziecko i ustalenia w jego sprawie, ale to co sie stalo tak bardzo jeszcze boli, ze nie daje sobie z tym rady  😞 Bylo dobrze, mielismy plany, mówił ze kocha. I nagle wszystko o 180 stopni, juz nie ma nas, juz sa oni i nowe życie... Ide do psychologa, ale to tylko kropla w morzu będzie,  boję się ze nie wytrzymam emocjonalnie tego wszystkiego. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.04.2019 o 21:05, Gość Laura napisał:

Moj ex juz nie jest taki chętny do formalnych ustalen co do kasy i opieki nad dzieckiem.  Zaproponowałam mediatora, czyli wersję taką,  że się umawiamy między sobą,  a potem to uprawomocniamy. Powiedział ok, ale już dziś, ze moze niekoniecznie, ze przecież mi ufa, to się dogadamy. Hmm, to trochę problem, bo ja jemu ufać po tym co zrobił nie mogę. Widać ze on nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia, jakby nic się nie stało. Szlag mnie trafia jak patrzę na to jak on juz bardzo jest w innej rzeczywistości, a ja zostalam ze swoimi uczuciami i czuje się jak ostatnia ...ka. Wiem, ze jedno to dziecko i ustalenia w jego sprawie, ale to co sie stalo tak bardzo jeszcze boli, ze nie daje sobie z tym rady  😞 Bylo dobrze, mielismy plany, mówił ze kocha. I nagle wszystko o 180 stopni, juz nie ma nas, juz sa oni i nowe życie... Ide do psychologa, ale to tylko kropla w morzu będzie,  boję się ze nie wytrzymam emocjonalnie tego wszystkiego. 

Nie wyrażaj zgody na tzw ustalenia "na gębę". Wyrok sądowy obliguje, nie wywiązywanie się z ustaleń sądu niesie konkretne konsekwencje, dlatego on tak bardzo usiłuje tego uniknąć. Nie masz żadnego obowiązku, a tym bardziej interesu iść mu na rękę. Nie rozumiem dlaczego się wahasz. Składaj wniosek o alimenty i ustalenie kontaktów z dzieckiem, bo i tak minie jakiś czas, zanim sprawa trafi na wokandę. Jego fochami nie przejmuj się, bo co on Ci może jeszcze zrobić?

Zresztą nie musisz robić tego w gniewie, grozić mu, wykłócać się, czy coś w tym stylu. Weź go sposobem. Jeśli on mówi "dogadajmy się", to grzecznie mu mówisz, że oczywiście bardzo zależy Ci na dogadaniu się, bo przecież chodzi o dziecko, ale ponieważ, jako samotna matka, którą Cie uczynił, musisz radzić sobie sama, dlatego niezbędne są Ci formalne ustalenia, zwłaszcza, że on zmienia zdanie jak chorągiewka na wietrze. Nie żałuj sobie w kwestii wysokości alimentów i nie przejmuj się jego oburzeniem, sąd i tak zweryfikuje Twoje oczekiwania, ale powinnaś dobrze się przygotować i najlepiej zaangażować prawnika.

Jak myślisz, dlaczego on tak boi się sądownego załatwienia formalności i tak Cię od nich odwodzi? Bo wie doskonale, że teraz może na Tobie i dziecku zaoszczędzić, mieszać Ci w głowie itd, a do wyroku sądu będzie musiał się zastosować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Witam

Laura

Yoka ma rację - nie trać czasu i działaj by załatwić formalności. Znalazłaś się w dosyć częstej sytuacji, czyli wszystko prysło jak skończyły się się przyjemności a zaczęły obowiązki. Nie wiem dlaczego masz jeszcze jakiekolwiek skrupuły. Czy jest podany w akcie urodzenia jako ojciec? Jeżeli nie będzie kwestia ustalenia ojcostwa. Na ładne oczy to można iść na kawę, a nie ustalać życie z niedojrzałym facetem. Brutalna rzeczywistość - Ty i dziecko - jesteście bardzo kosztownym balastem, a nowa dziunia sporo kosztuje i nie wystarczy mu pieniędzy na zaspokojenie potrzeb dziecka - ono w tej kolejce jest ostatnie. To co Ci mówi o pomocy i zaangażowaniu to zwykła ściema, której celem jest pozbawienie Cię możliwości działania. On Ci ufa - w czym? Ja nie wiem. Chyba w kwestii opieki nad dzieckiem i ponoszeniu na nią kosztów. Podstawa to wyrok Sądu. Teraz chwila refleksji - trzeba pomyśleć o dziecku - bo to ono będzie w trudnej sytuacji, Ty sobie poradzisz, on sobie poradzi - a jak ma poradzić sobie malutkie dziecko? Też jestem wyczerpany emocjonalnie i korzystam z pomocy... Z tej rozsypanej układanki próbuje coś poskładać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura

Jest na papierze ojcem, więc albo mediator albo sąd do ustalenia alimentów i opieki. Wszyscy mówią to samo, załatwiać formalnie, to mnie czeka, tak trzeba, więc zbieraj Laura dupe i do dzieła. 

Nie ma lekko, bo tatuś nagle tęskni bardzo za dzieckiem, a nawet "nas mu brakuje". Ucinam te wyznania, bo odbieram to jako próbę emocjonalnego wpłynięcia na mnie, żebym zrobiła tak jak chce. Jasne, że on mi ufa, nie ma podstaw inaczej. Natomiast ja ...nie mogę tego samego powiedzieć w drugą stronę. Nawet miał czelność spytać czy mu podatku nie rozlicze, bo zostawił wszystko na ostatnią chwilę latajac za dupą. Niech więc mu nowa ... teraz ogarnia jego sprawy.

Gosc Skb - trzymam kciuki też za Ciebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Witaj Laura

Bardzo mi miło i bardzo dziękuję :)

Z formalnościami nie ma najmniejszego problemu - Sąd Rodzinny, parę dyszek opłat, Akt urodzenia dziecka, szczegółowe wyliczenie wydatków na dziecko, informacja, że cały ciężar opieki i wydatków spoczywa na Tobie. Nie potrzebujesz adwokata, wystarczy, że ściągniesz wzór z internetu i poprawisz do swoich potrzeb. Jeżeli obawiasz się o poprawność wniosku to z gotowcem możesz udać się do adwokata po poradę prawną (z możliwością reprezentowania Cię w sądzie w razie potrzeby). Wszystkie pisma procesowe i wnioski sam pisałem przy sprawdzeniu przez adwokata. Były to pisma długie, emocjonalne ale poprawne pod względem merytorycznym. Nie zaproponował, żeby ulga na dziecko wpłynęła na jego konto? Jest długi weekend, nowa d... pociągnie sporo kasy. Taki zastrzyk gotówki wzmocnił by jego finanse. Chyba nie muszę dodawać, że w łóżeczku będzie szeptała czułe słówka - działające na Twoją niekorzyść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura

Update: tatuś chce porozmawiać o naprawianiu tego co nawyprawiał... ktoś tu to przewidział, nie sądziłam, że tak szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Witaj Laura

Samo życie. Trawa po drugiej stronie płotu jest zawsze bardziej zielona... Teraz Ty musisz sama sobie zadać pytanie i odpowiedzieć sobie czego chcesz i do czego dążysz, co jesteś w stanie zapomnieć i wybaczyć. Same trudne decyzje, niestety od nich zależy los wielu osób. Przez długi czas mierzony już w latach zaznałem od żony dużo krzywd i przykrości. Mimo tego chciałem ratowania małżeństwa i rodziny. Niestety to co zrobiła w dniu rozprawy - zupełny brak ludzkich uczuć, sprawił że zmieniłem stanowisko. Czy jest mi dobrze - nie. Cena jaką zapłaciłem i w dalszym ciągu płace jest bardzo wysoka.

Dopóki możecie rozmawiać to rozmawiajcie - dużo można naprawić. Decyzja o wyborze drogi należy do Was - wybierzcie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura
28 minut temu, Gość Skb napisał:

Witaj Laura

Samo życie. Trawa po drugiej stronie płotu jest zawsze bardziej zielona... Teraz Ty musisz sama sobie zadać pytanie i odpowiedzieć sobie czego chcesz i do czego dążysz, co jesteś w stanie zapomnieć i wybaczyć. Same trudne decyzje, niestety od nich zależy los wielu osób. Przez długi czas mierzony już w latach zaznałem od żony dużo krzywd i przykrości. Mimo tego chciałem ratowania małżeństwa i rodziny. Niestety to co zrobiła w dniu rozprawy - zupełny brak ludzkich uczuć, sprawił że zmieniłem stanowisko. Czy jest mi dobrze - nie. Cena jaką zapłaciłem i w dalszym ciągu płace jest bardzo wysoka.

Dopóki możecie rozmawiać to rozmawiajcie - dużo można naprawić. Decyzja o wyborze drogi należy do Was - wybierzcie dobrze.

A no właśnie... Tutaj chyba nie ma jednoznacznie dobrego rozwiązania. Już w pewnym sensie przygotowałam się psychicznie na to, że będę sama. Mam oczywiście pewien rodzaj satysfakcji, że chce rozmawiać, trudno mi było pojąć to, że tak łatwo przyszło mu nas porzucić. 

Warto rozmawiać - pewnie tak. Czy warto dawać szansę? To jest pytanie. Co będę w stanie wybaczyć? Co z zaufaniem? Co z tym ogromnym zawodem, który mi sprawił? Czy sobie z tym poradzę? Czy to nie cięższa praca niż poradzenie sobie z rozstaniem...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Najłatwiej jest uciec. To wymaga zdecydowanie mniejszego wysiłku, pracy i poświęcenia. Czyż nie jest łatwiej zburzyć dom, czy to nie wymaga zdecydowanie krótszego czasu niż budowa? Nie przygotowałaś się, bo nie masz pojęcia co Cię czeka i co Cię spotka. Postawiłaś sobie tylko barierę, która ma dać Ci poczucie bezpieczeństwa i pozwoli jakoś funkcjonować.  Łatwe porzucenie - pierwsze zdanie, nie wiesz co się kłębiło w jego głowie, jakie miał myśli i rady "przyjaciół' . Może to był zwykły strach przed nowym i nieznanym, odpowiedzialnością, może to była ucieczka przez utratą wolności. Czy - wybaczyć i zabrać się to ciężkiej pracy... Zadam Ci pytanie - czy jesteś nieomylna i zawsze postępujesz właściwie, nie popełnisz błędów i wszystko robisz z czystym sumieniem? To jest właśnie problem tego co mamy teraz - niczego nie naprawiamy tylko wyrzucamy i bierzemy nowe - i tak w kółko.

Zresztą sama to napisałaś, a ja trochę tylko rozwinąłem  - liczę na to, że nie podejmiesz pochopnej decyzji i wszystko dokładnie przemyślisz i przeanalizujesz - pod każdym względem. Związek zawiera się na dobre i złe, ma istnieć w zdrowiu i chorobie, dostatku i nędzy... Tu pierwszy zgrzyt, poważny ale zgrzyt - i nie ma już nic. Jest to bardzo przykre i bolesne bo zaczyna czegoś brakować - FUNDAMENTU.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Gość Laura napisał:

Nie ma lekko, bo tatuś nagle tęskni bardzo za dzieckiem, a nawet "nas mu brakuje". Ucinam te wyznania, bo odbieram to jako próbę emocjonalnego wpłynięcia na mnie, żebym zrobiła tak jak chce. 

Warto rozmawiać - pewnie tak. Czy warto dawać szansę? To jest pytanie. Co będę w stanie wybaczyć? Co z zaufaniem? Co z tym ogromnym zawodem, który mi sprawił? Czy sobie z tym poradzę? Czy to nie cięższa praca niż poradzenie sobie z rozstaniem...?

Nie pozwól nabrać się na piękne słówka. "Tęskni, brakuje mu Was", to puste słowa z których nic nie wynika, to wszystko po to, że by Cię urobić i w pewnym sensie udaje mu się. Oczywiście, że warto rozmawiać (na temat dziecka), ale nie warto odpływać w marzeniach. Nie rób sobie niepotrzebnej nadziei, bo już niestety to robisz. Fakt, że on odezwał się ludzkim głosem o niczym nie świadczy. Twoim problemem nie jest teraz, czy wybaczysz i będziesz miała zaufanie, bo nic się nie zmieniło, on nadal jest z kochanką a Ty sama, tylko formalne załatwienie najważniejszych spraw. Nie obawiaj się, że gdy przystąpisz do działania on się obrazi, a Ty stracisz szanse na jego powrót. Nie możesz myśleć takim kategoriami, bo na ten moment on wcale nie ma zamiaru wracać, tylko miesza Ci w głowie, dla własnego interesu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Witam

Yoka

Nie wiem co zdarzyło się w Twoim życiu ale przez Ciebie przemawia urażona duma kobieca. Urażona duma kobieca jest to bardzo niszczycielskie zjawisko, dla porównania tsunami przy nim  jest jak fala na kałuży. Nie ważny jest powód może być krzywe spojrzenie, może być zdrada efekt zawsze jest taki sam - niszczycielska siła uderzająca w bliskich i niszcząca wszystko wokół. Siła ta nie pozwala nawet na próbę rozmowy bo został urażony honor kobiety, a to jest niewybaczalne. W moim przypadku wystarczyło, że powiedziałem żonie że źle robi, a później po kilku tygodniach znęcania się nade mną złożyłem papiery o separację z orzeczeniem winy - efekt wsiekły atak agresji, nawet nie próbowała ze mną porozmawiać. Chcesz, żeby Laura doszła do naszego etapu? Zdrada łóżkowa przy tym co przeżyłem jest niczym, a mimo to ciągle dążyłem do porozumienia i ratowania rodziny. Teraz za zakładanie rodzin biorą się niedojrzałe dzieci, coś nie pasuje więc biorą swoje zabawki i idą do swojego domu - czy według Ciebie jaka jest istota związków?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura

Po trochu zgadzam się z tym co oboje piszecie...

Ja nie umiem jeszcze wybrnąć z tego wszystkiego tak płynnie jak bym chciała. Chce mi się płakać jak widzę go trzymającego nasze dziecko. Chce mi się krzyczeć jak pisze przy nas wiadomości do swojej nowej dupy. Nadal nie mogę tego pojąć, zrozumieć.

Dziś podczas wizyty u syna jak przez chwilę było mi smutno, wypytywal o co chodzi, czy nie będzie mi lżej jak mu powiem. Że przez nierozmawianie się między nami popsuło. Ale co ja mu będę mówić? To chyba jest jasne, że mi kurewsko ciężko znosić to wszystko. Zapytał czy ja rozumiem jak on się czuł, że było mu tak ciężko że nie wytrzymał. Chciał żebym przyznała jakby że to moja wina, że było jak było. Powiedziałam, że rozumiem, że się mógł czuć źle ale nie potrafię zrozumieć tego co zrobił. On na to, że rozumie i czy może mi to jakoś wynagrodzić. Może być dobrym ojcem dla naszego syna, cóż więcej... Nie chcę jego litości, a na razie to tak wygląda. Widzi mnie smutną i zmęczoną, a potem wraca do swojej lafiryndy. Najgorsze to wszystko w moim życiu.

Yoka ma rację,  że zaczęłam fantazjowac po jego jednym zdaniu. Nie bedzie powrotów, bo ani on nie zamierza wracać, ani ja nie umiem tego przeboleć. On teraz chce to "naprawiać" robiąc mi zakupy czy przytulajac mnie jak sie widzimy, dziękując mi, że jestem taka rozsądna w tym wszystkim, a jednocześnie nadal będąc już w nowym związku. To wyrzuty sumienia i litość, nic więcej... To on juz nie chciał nad tym pracować i wybrał sobie lekarstwo 😞 Nie widzę co więcej mogłabym zrobić tu ja.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Witam

Zrobić możesz dużo - w różnych kwestiach. Jeżeli jest z nią i nie zamierza tego zmienić Twoja postawa musi być jednoznaczna i twarda, nawet go nie dotykaj podczas przywitania. Jeżeli chce być dobrym ojcem Waszego dziecka - to świetnie - obciążaj go opieką i obowiązkami aż do bólu, jednocześnie formalizując wszystkie sprawy w Sądzie. Nie graj dzieckiem bo to obróci się przeciwko Tobie. Nie zwierzaj się mu, to prawo dotyczy osób bliskich, nie fantazjuj, chłodnym okiem oceniaj fakty. Co do rozpadu waszego związku - myślę, że częściowo ma rację, przestaliście ze sobą rozmawiać a to najprostszy sposób do tragedii. Doszło u Was do tego samego co u nas - brakło najważniejszej relacji - dla niego Ty powinnaś być najważniejsza, dla Ciebie on (dzieci, rodzice i wszystkie inne osoby powinny być na dalszym planie). Odpowiedz sobie sama jak wyglądały te relacje...

Teraz koszty - za małżeństwo zapłaciłem: problemami z sercem, utratą mojej własności i kilkuletniego dorobku, śmiercią Ojca, wyczerpaniem fizycznym i emocjonalnym. Wczoraj przez cały dzień nie ruszyłem się mieszkania - nie miałem ochoty. Ja po tak długim czasie nie mogę się pozbierać, a Ty byś chciała od razu - marzycielka! Mi się nie chce płakać - po prostu płaczę i zadaję sobie pytanie: DLACZEGO?

Przepraszam, że niektóre rzeczy powtarzam, ale próbuję Ci na swoim przykładzie pokazać jakie są efekty poszczególnych decyzji.

Jesteście na sobie skazani na wiele lat, nic tego już nie zmieni. Dlatego warto w ludzki sposób ustalić wszystkie kwestie. Wypunktuj je sobie i każdą z nich przedyskutuj z nim. Z tego co napisałaś, jesteś kobietą dojrzałą wiec postępuj rozważnie i mądrze, nie graj emocjami.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cześć Skb :classic_smile: nie wiem skąd wysnułeś wniosek, że przemawia przeze mnie urażona duma? Nic z tych rzeczy. Na szczęście los oszczędził mi podobnych przeżyć, ale napatrzyłam się wśród znajomych i rodziny. Rady, jakich udzielam Laurze są po prostu głosem rozsądku. Czytając Twój ostatni post, zwróciłam uwagę, że radzisz podobnie.

Lauro, podobnie jak Skb, radzę, nie dopuszczaj do żadnego kontaktu fizycznego między Wami. Nie zadowalaj się fałszywą namiastką i nie pozwól wpędzić w poczucie winy. Facet zostawił Cię w najtrudniejszym okresie życia i nic go nie usprawiedliwia. Ponownie radzę najważniejsze sprawy załatwić formalnie, ale urobić go tak, żeby nie potraktował tego jako zemsty. Zresztą to nie będzie żadna zemsta, tylko zadbanie o swój i dziecka interes.

Jeżeli on podczas wizyt u Ciebie wysyła sms-y, czy rozmawia z kochanką, to raz zwróć mu uwagę, żeby przestał to robić, jeśli zachował wobec Ciebie resztki szacunku, wjedź mu po prostu na ambicję. Rozmawiaj z nim tylko n/t dziecka, zaproś wieczorem, żeby uczestniczył w kąpieli, naprawdę zagoń go do prozaicznych spraw, typu wieszanie prania, czy prasowanie dziecięcych rzeczy. Uświadom mu, że robiłby to wszystko, gdyby Cię nie porzucił, a także to, że i tak odpada mu nocne wstawanie do dziecka i 90% innych czynności. Dlatego więc skoro już przychodzi do dziecka, to niech będzie dla niego, a nie dzieli swój czas między dziecko, a kochankę z która przecież spędza większość swojego czasu.

Zapewniam Cie, że jego kochankę szlag trafia, gdy on Was odwiedza, stąd jej bezustanny kontakt, ale nie przejmuj się, bądź spokojna, ugodowa, tłumacz mu niczym idiocie, a kochanka się nie przejmuj. Gdy zacznie się migać, wjeżdżaj mu na ambicję, przypominaj o obietnicach itd nic więcej zrobić nie możesz. nie czekaj na niego, zwłaszcza po tym, co zrobił. Przykro mi, ale myślę, że różnica wieku między Wami też nie jest bez znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Cześć Yoka

Wniosek może był mylny, bo Twoja postawa jest bardzo twarda. Nie dopuszczasz możliwości powrotu do związku w żadnym wypadku. Z wypowiedzi Laury wywnioskowałem, że chce chce naprawić swój błąd, co dla mnie oznacza porzucenie nowej dziewczyny i próbę odbudowania relacji z Laurą. W tej kwestii jestem elastyczny, bo uważam, że należy dawać drugą szansę, ale pod pewnymi warunkami. Mówię z doświadczenia, niestety własnego. Wcześniej pisałem o zagrożeniach jakie są przed Nią i co raczej Ją nie minie.

Z wiekiem to Ty wyjechałaś, niestety to też ma spory wpływ. To kobiecie liczy się lata, facetowi znacznie rzadziej. Ale są związki które trwają przy różnicy w tę stronę - mój się sypie...

Znów zrobię Ci przyjemność bo zgodzę się z Twoim ostatnim akapitem co do uczuć - będzie wściekła, a co do przyczyn (tu się akurat obrazisz) bo taka jest natura kobiet. Kobiety zdecydowanie gorzej traktują nie swoje potomstwo niż faceci. Ona ma na niego monopol, a dziecko zabiera jej znaczny kawałek zdobyczy..., która należy tylko do niej.

Przed ślubem się nie zabezpieczyłem i teraz ponoszę tego konsekwencje. Po co dziewczyna ma mieć jeszcze większe problemy w życiu? Niech uczy się na przykładzie innych a nie swoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Gość Skb napisał:

Znów zrobię Ci przyjemność bo zgodzę się z Twoim ostatnim akapitem co do uczuć - będzie wściekła, a co do przyczyn (tu się akurat obrazisz) bo taka jest natura kobiet. Kobiety zdecydowanie gorzej traktują nie swoje potomstwo niż faceci. Ona ma na niego monopol, a dziecko zabiera jej znaczny kawałek zdobyczy..., która należy tylko do niej.

Oczywiście, to żadne odkrycie, że kochanki, czy drugie żony z trudem tolerują potomstwo swojego partnera. Te dzieci są często ich wyrzutem sumienia, jeśli to one stały za rozbiciem związku, są jednocześnie konkurencją ze względu na uczucia kochanka wobec dziecka i czasu z nim spędzonego. Po za tym jest jeszcze opuszczona matka dziecka z którą on chcąc nie chcąc musi mieć kontakt. Widać, że nowy nabytek exa Laury nie jest zbyt pewny siebie, jeśli wydzwania do niego, czy wysyła sms-y w czasie gdy on jest z dzieckiem u jego matki.

Uważam natomiast, że zbyt pochopnie odczytałeś próbę kajania się onego. Laura pisała, że jej matka ostro mu wygarnęła, a po za tym musiałby być chyba amebą umysłową, żeby nie zdawać sobie sprawy ze świństwa jakie zrobił. Nikt jednak nie chce uważać się za świnię, więc próbuje zracjonalizować swoje świństwo przerzucając część winy na zdradzoną partnerkę. Ja nie wiem jak wyglądał ich związek przed zdradą i od czego się zaczęło, ale nawet jeśli były jakieś kryzysy, to do diaska, należałoby wziąć pod uwagę stan partnerki, ciąża to burza hormonów, różne dolegliwości, no i spadek atrakcyjności. Tylko skończony dupek zostawia kobietę w takim stanie i odchodzi do innej.

Nie wiem gdzie dostrzegłeś jego próbę powrotu? On tymczasem po za "przykro mi" nie robi żadnych kroków w celu ewentualnego powrotu, niby przeprasza, ale jednak część winy usiłuje zrzucić na Laurę i wcale nie napomyka o ewentualnej szansie na powrót, mało tego na oczach Laury koresponduje z zazdrosną kochanką. To Laura bez sensu odczytuje każdy jego ludzki gest jako nadzieję na powrót. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura
9 godzin temu, Yoka777 napisał:

Oczywiście, to żadne odkrycie, że kochanki, czy drugie żony z trudem tolerują potomstwo swojego partnera. Te dzieci są często ich wyrzutem sumienia, jeśli to one stały za rozbiciem związku, są jednocześnie konkurencją ze względu na uczucia kochanka wobec dziecka i czasu z nim spędzonego. Po za tym jest jeszcze opuszczona matka dziecka z którą on chcąc nie chcąc musi mieć kontakt. Widać, że nowy nabytek exa Laury nie jest zbyt pewny siebie, jeśli wydzwania do niego, czy wysyła sms-y w czasie gdy on jest z dzieckiem u jego matki.

Uważam natomiast, że zbyt pochopnie odczytałeś próbę kajania się onego. Laura pisała, że jej matka ostro mu wygarnęła, a po za tym musiałby być chyba amebą umysłową, żeby nie zdawać sobie sprawy ze świństwa jakie zrobił. Nikt jednak nie chce uważać się za świnię, więc próbuje zracjonalizować swoje świństwo przerzucając część winy na zdradzoną partnerkę. Ja nie wiem jak wyglądał ich związek przed zdradą i od czego się zaczęło, ale nawet jeśli były jakieś kryzysy, to do diaska, należałoby wziąć pod uwagę stan partnerki, ciąża to burza hormonów, różne dolegliwości, no i spadek atrakcyjności. Tylko skończony dupek zostawia kobietę w takim stanie i odchodzi do innej.

Nie wiem gdzie dostrzegłeś jego próbę powrotu? On tymczasem po za "przykro mi" nie robi żadnych kroków w celu ewentualnego powrotu, niby przeprasza, ale jednak część winy usiłuje zrzucić na Laurę i wcale nie napomyka o ewentualnej szansie na powrót, mało tego na oczach Laury koresponduje z zazdrosną kochanką. To Laura bez sensu odczytuje każdy jego ludzki gest jako nadzieję na powrót. 

Zaglądam tu często o różnych porach dnia i nocy bo czytanie Was dodaje mi otuchy, a z oczywistych względów moja doba jest teraz poprzestawiana. 

Napisałam mu wczoraj jasno, że nie chcę rozgrzebywania tego co było, żadnych jego czułości i troski o to jak się czuję i co u mnie. Czas na rozmowy o tym, czy ja rozumiem jak on się czuł w związku był zanim zachował się jak ostatni ku_as. Żebyśmy skupili się na sprawach dziecka, bo to co było między nami i osoba, z którą byłam już nie istnieją. Odpowiedział, że rozumie i od razu zastosował się do mojej prośby. 

Trudne to było, ucięłam resztki kontaktu pomiędzy nami nie skupionego na dziecku. Nie wiem czy to było właściwe, czy mi się przysłuży ten ruch, że nie chciałam jego skruchy i jego "przyjaźni". Brakuje mi go jeszcze bardzo, a po wczoraj bardziej nawet. Czuję jakbym go jeszcze bardziej popchnęła w ramiona tamtej panny, bo pewnie nie było to dla niego przyjemne...

Czy kalkuluje na zimno i perfidnie mną manipuluje jak sugeruje Yoka? Chyba aż tak nie. Wierzę, że też to na swój sposób przeżywa, może nawet momentami żałuje pewnych aspektów naszego związku. Nie było między nami żadnych dramatów, nie stałam się w ciąży zołzą, owszem, straciłam na atrakcyjności przez dodatkowe kilogramy i brak energii, ale chyba to w pewnym stopniu zrozumiałe? Pewnie brakowało mu seksu, na pewno brakowało mu podziwu i docenienia, bo ciągle to powtarza (szkoda, że dopiero teraz). Ja z kolei czułam się samotna, bo ciągle był w pracy, ze wszystkimi obowiązkami domowymi i urzędowymi na głowie, bo jego to nudziło. Ważniejsze ode mnie były jego treningi i zarabianie pieniędzy,  przestał się starać o to, żeby w związku było fajnie. W zeszłym roku byłam mocno rozczarowana jego postawą kiedy odkryłam że flirtuje w najlepsze z koleżanką z pracy, umawia się z nią na kawę, podkopało to moje zaufanie. 

On ma mocne poczucie, że się starał bardzo w tym związku, ja niestety nie podzielam tej opinii. Owszem, zdarzało mu się starać. Momentami. Dla mnie był zawsze najważniejszy, tylko przestałam mu to okazywać w ostatnich miesiącach tak bardzo jak by tego chciał. 

Ot, i cała tajemnica. Ja nie czułam się dla niego ważna, on dla mnie i pojawiła się nowa, z którą pewnie przerobi podobne etapy, bo z czasem nad każdym związkiem trzeba po prostu popracować. Mam żal wielki wielki, bo to nie musiało się tak skończyć, to można było uratować  😞

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cytat

Trudne to było, ucięłam resztki kontaktu pomiędzy nami nie skupionego na dziecku. Nie wiem czy to było właściwe, czy mi się przysłuży ten ruch, że nie chciałam jego skruchy i jego "przyjaźni". Brakuje mi go jeszcze bardzo, a po wczoraj bardziej nawet. Czuję jakbym go jeszcze bardziej popchnęła w ramiona tamtej panny, bo pewnie nie było to dla niego przyjemne...

Oczywiście, że na tym etapie kontakty z nim nie należą do przyjemnych, bo ciągle targają Tobą emocje. Uważam też, że w tych okolicznościach przyjaźń nie jest możliwa, ale poprawne stosunki tak, bo trudno nazywać przyjacielem kogoś, kto tak Cię potraktował. Zgoda na kontakt fizyczny z Twojej strony, typu przytulanie itp przede wszystkim działałaby na Twoją niekorzyść, rozbudzała niepotrzebne nadzieje, tym samym oddalała Twój czas dojścia do równowagi. On z kolei siląc się na takie gesty daje Ci namiastkę czułości z której zupełnie nic dla Ciebie nie wynika,  rozgrzeszając się jednocześnie, więc robi to bardziej dla siebie postrzegając się być może jako dobrego i łaskawego pana. Nie rób sobie wyrzutów, że swoją twardą postawą popchnęłaś go w jej ramiona, nie, on już tam jest z własnego wyboru. Nie powiedziałaś mu też "precz z mojego życia, nigdy ci nie wybaczę, czy nigdy nie będziemy już razem!!!" Szkopuł w tym, że on nie dał Ci żadnego sygnału, że rozpatruje możliwość powrotu, że wykazuje skruchę, ok, ale co z tego? Masz może niewielką satysfakcję, że jednak jest mu głupio i może kiedyś będziesz w stanie mu wybaczyć, jednak teraz jest na to stanowczo za wcześnie, więc pozostaje panowanie nad emocjami i poprawne stosunki ze względu na dziecko. 

Cytat

Czy kalkuluje na zimno i perfidnie mną manipuluje jak sugeruje Yoka? Chyba aż tak nie. Wierzę, że też to na swój sposób przeżywa, może nawet momentami żałuje pewnych aspektów naszego związku. 

Zasugerowałam, że on kalkuluje i próbuje Tobą manipulować w kwestii formalnego ustalenia alimentów i jego kontaktów z dzieckiem. Napisałaś, że on wolałby żebyście się po prostu dogadali. Popełnisz błąd godząc się na takie rozwiązanie. Jeśli jego postawa jest otwarta i uczciwa, ekhm, to nie powinno robić mu różnicy, że ustalisz te sprawy formalnie. Uwierz, dla Ciebie to lepsze zabezpieczenie, zresztą zawsze masz argument dotyczący jego uczciwości, a raczej jego braku. Nie musisz zresztą wytaczać takich argumentów, chyba, że w ostateczności, tylko po prostu dbasz o dziecka i swój interes. Wyrok sądu zawsze obliguje i stawia do pionu. On teraz jest pełen skruchy i chętny do współpracy, ale nie masz pewności czy tak będzie zawsze, więc ustal te kwestie sądownie. Idź do prawnika.

Cytat

Nie było między nami żadnych dramatów, nie stałam się w ciąży zołzą, owszem, straciłam na atrakcyjności przez dodatkowe kilogramy i brak energii, ale chyba to w pewnym stopniu zrozumiałe? Pewnie brakowało mu seksu, na pewno brakowało mu podziwu i docenienia, bo ciągle to powtarza (szkoda, że dopiero teraz). 

Aż szkoda komentować; kobieta w ciąży, a on oczekiwał podziwu? Obawiam się, że trafiłaś na niedojrzałego, zapatrzonego w siebie  chłopaczka, którego przerosła odpowiedzialność. Jeśli on ma 30 lat, to naprawdę wolno dojrzewa, a ta jego panienka prezentuje chyba podobny poziom, jeśli wdała się w romans z kochankiem, którego partnerka jest w ciąży i właśnie urodziła dziecko. Jaką trzeba być nie tylko pozbawioną kręgosłupa moralnego osobą, ale też pustą tykwą, żeby nie dostrzec ryzyka, że przecież ją z jego strony może kiedyś spotkać to samo.

Cytat

 Mam żal wielki wielki, bo to nie musiało się tak skończyć, to można było uratować  

Rozumiem, i nie dziwię się Twojemu żalowi i cierpieniu, ale w którym momencie dostrzegasz możliwość uratowania tego związku? Żeby ratować, musiałaby być wola obydwu stron. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Cześć 

Yoka

Laura napisała, że powiedział iż chce naprawić to co zepsuł. Dla mnie to oznaczałoby pożegnanie dziuni i odbudowa związku. Jeżeli jednak nic nie zmienił - to zaczął grę pozorów. Mój punkt widzenia: ciążka i 1 rok i 9 miesięcy to był najlepszy czas w naszym związku. Nie spadek atrakcyjności żony a wprost przeciwnie wzrost. Co prawda nie przybrała wiele na wadze, ale ślicznie się pozaokrąglała, mniej sexu - tak. ale za to więcej pieszczot. Dodatkowo radość że nasza cząstka rozwija się prawidłowo. Poród - najszczęśliwszy dzień w moim życiu - to na mnie pierwszego Córka skierowała oczy. Później wspólna opieka nad dzieckiem. To naprawdę był najlepszy czas w naszym związku - przynajmniej według mnie. U nas też nie musiało się tak skończyć a jednak... Do ratowania związku potrzeba jest dobra wola dwojga ludzi, inaczej jest to tylko łudzenie się i zaklinanie rzeczywistości.

Laura

Nie można służyć dwóm panom, to nie ty dokonałaś wyboru, zatem nie obwiniaj się. Straty bardzo bolą, u mnie wszystko trwało i trwa dłużej a mimo to, nie potrafię pogodzić się z sytuacją, jestem bardzo przybity, moja zdolność działania i myślenia została ograniczona. Moment, który to wszystko zmienia to czas spotkań z Córką. Dziecko ma prawo do szczęśliwego dzieciństwa, zabawy, wspólnego działania. Z tego całego zamętu ma wyjść jak najmniej poraniona.

Wczoraj czytałem książkę "Hieny...." ten tytuł zaproponowała mi znajoma klientka, po przejściach. Gdzie negatywnie odbiła się na niej relacja z kobietą z najbliższego otoczenia, która miała się nią opiekować. Nowa pannica zapolowała na faceta Laury. na polowaniu nie ma sentymentów, liczy się tylko mięso, a koszt jego zdobycia i straty są bez znaczenia. Jaskrawy przykład matka odbija faceta córce... jak to nazwać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 1.05.2019 o 17:26, Gość Laura napisał:

Update: tatuś chce porozmawiać o naprawianiu tego co nawyprawiał... ktoś tu to przewidział, nie sądziłam, że tak szybko.

Czy on przedstawił jakieś konkretne propozycje, czy nadal jest to nawijanie Ci makaronu na uszy i próba wpędzania w poczucie winy? Gdyby chciał naprawiać, to podstawą jest jego rozstanie z kochanką, zrobił to? Jeśli nie, to nie rób sobie wyrzutów, że traktujesz go stanowczo i z dystansem.

Cytat

Laura napisała, że powiedział iż chce naprawić to co zepsuł. Dla mnie to oznaczałoby pożegnanie dziuni i odbudowa związku. Jeżeli jednak nic nie zmienił - to zaczął grę pozorów. 

Teraz przeczytałam Twój komentarz, dokładnie to miałam na myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Yoka

Ja odebrałem dwa przekazy, które są sprzeczne. Z jednej strony mówi, że chce naprawić, a z drugiej strony rozwija nowy związek. Obrazowo wygląda to tak - wbił nóż w serce a teraz nim  obraca. Wyjątkowe wyrachowanie. Miło usłyszeć, że są ludzie, że ludzie myślący w podobny sposób i podobnie oceniający te same fakty. Przepraszam za 'Urażoną dumę kobiecą" - bardzo mocno się pomyliłem - szybciej wyciągnęłaś właściwe wnioski, a ja pomyślałem, że oceniasz przez pryzmat emocji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura

Nie, żadnego rozstania z dupą, żadnych deklaracji, tylko chwilowe, chwiejne "a może jednak źle robię".

Po przemyśleniu, te jego czułości i próby dania mi do zrozumienia, że mu mnie brakuje i że żałuje tego co zrobił - wygląda mi to jakby chciał mnie trzymać blisko na wszelki wypadek. Bo przecież nie zrezygnuje z najlepszego etapu znajomości z tamtą, tylko czerpie pełnymi garściami, próbuje sobie układać od nowa, a na wypadek gdyby nie wyszło... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

kochana Lauro....przeczytałam uważnie, co piszesz. Spróbuj odzyskać męża. Ja uważam, ze jest szansa. Szansa na dalsze normalne życie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Laura

Ma świetny plan - Ty jako wyjście awaryjne czy zapasowe. Osobiście nie polecam. Ja byłem takim właśnie wyjściem przez kilkanaście lat. Żona wyszła za mnie tylko dlatego, że głupio jest zostać starą panną, a ona była przecież z dobrego domu i wykształcona... Z matką ustaliła, że nadam się jako awaryjny mąż (jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma - zbyt długo i mocno przebierała), który uratuje jej reputację. Wynik znasz - miały pecha bo nie udało im się zadać mi ostatniego śmiertelnego ciosu, że mimo przeciwności wciąż trwam na swoim stanowisku. Zadaj mu proste i zwięzłe pytania, oczekuj prostych i jednoznacznych odpowiedzi. Masz za dużo lat by wodzić Cię za nos jak nastolatkę. To nie czas na podchody i grę, to czas życiowych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura
2 godziny temu, dardakrystyna napisał:

kochana Lauro....przeczytałam uważnie, co piszesz. Spróbuj odzyskać męża. Ja uważam, ze jest szansa. Szansa na dalsze normalne życie.

 

Naprawdę przeczytałaś od początku i tak uważasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

tak Lauro....tak uważam. Przede wszystkim szczerze porozmawiałabym z nim, nawet na temat uczuć, które wciąż do niego żywisz....może on także przemyślał i chciałby wrócić, ale też nie wie jak? Oboje macie przemyślenia na temat Waszego związku, a przed Wami może być jeszcze kawał dobrego życia z wnukami w tle. Teraz, to są zwykłe spekulacje na temat jego zachowania...dlatego miotasz się emocjonalnie i uczuciowo. Porozmawiaj, a jak się okaże, że z jego strony to tylko "rozgrzeszanie " jego sumienia.....zakreśl granice, nie pozwól na "zabawę" Tobą.....tak, żeby jemu w tym wszystkim było dobrze....tam kochanka i była żona przyjaciółka...lepszej opcji nie mógłby sobie wymarzyć. A co z Tobą? Nie udźwigniesz takich relacji, w jakie on chciałby Cię wtłoczyć.

Dlatego zobacz, przekonaj się....uważam, że macie szansę na odbudowę WAS.....no i jest dziecko.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skb

Krystyno

Dziecko niczego nie zmienia, staje się jedynie kartą przetargową i elementem walki. Do ratowania jest potrzebna dobra wola dwóch stron. Widzisz ją gdzieś? Mi zrozumienie mojej sytuacji zajęło kilka miesięcy przy fachowym wsparciu innych osób. A pogodzenie się z zaistniałą sytuacją zabierze mi jeszcze sporo czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura
26 minut temu, Gość Skb napisał:

Laura

Ma świetny plan - Ty jako wyjście awaryjne czy zapasowe. Osobiście nie polecam. Ja byłem takim właśnie wyjściem przez kilkanaście lat. Żona wyszła za mnie tylko dlatego, że głupio jest zostać starą panną, a ona była przecież z dobrego domu i wykształcona... Z matką ustaliła, że nadam się jako awaryjny mąż (jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma - zbyt długo i mocno przebierała), który uratuje jej reputację. Wynik znasz - miały pecha bo nie udało im się zadać mi ostatniego śmiertelnego ciosu, że mimo przeciwności wciąż trwam na swoim stanowisku. Zadaj mu proste i zwięzłe pytania, oczekuj prostych i jednoznacznych odpowiedzi. Masz za dużo lat by wodzić Cię za nos jak nastolatkę. To nie czas na podchody i grę, to czas życiowych decyzji.

Właśnie, znowu trafnie. Życiowe decyzje to chyba jednak nie coś co mój ex jest zdolny w tej chwili podejmować... A ja na gry i zabawy życia tracić nie chcę.

Pozdrowienia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura
5 godzin temu, dardakrystyna napisał:

tak Lauro....tak uważam. Przede wszystkim szczerze porozmawiałabym z nim, nawet na temat uczuć, które wciąż do niego żywisz....może on także przemyślał i chciałby wrócić, ale też nie wie jak? Oboje macie przemyślenia na temat Waszego związku, a przed Wami może być jeszcze kawał dobrego życia z wnukami w tle. Teraz, to są zwykłe spekulacje na temat jego zachowania...dlatego miotasz się emocjonalnie i uczuciowo. Porozmawiaj, a jak się okaże, że z jego strony to tylko "rozgrzeszanie " jego sumienia.....zakreśl granice, nie pozwól na "zabawę" Tobą.....tak, żeby jemu w tym wszystkim było dobrze....tam kochanka i była żona przyjaciółka...lepszej opcji nie mógłby sobie wymarzyć. A co z Tobą? Nie udźwigniesz takich relacji, w jakie on chciałby Cię wtłoczyć.

Dlatego zobacz, przekonaj się....uważam, że macie szansę na odbudowę WAS.....no i jest dziecko.

 

Ach, Krystyno... Porozmawiać, no tak. Mieliśmy rozmowy, co prawda w wielkich emocjach, tuż po tym co się stało. Poszedł za chwilowym impulsem, zostawił nas, a teraz "nie wie jak wrócić"? Ja myślę, że jak się chce to wiadomo jak. Trzeba tylko chcieć, umieć zdecydować i iść za tą decyzją. Widujemy się przecież przy dziecku, okazji do rozmów jest wiele i jakoś nie usłyszałam żadnych konkretów. Wie że go kochałam, ale twierdzi że tego nie czuł, że za mało się starałam. I co, miałabym mu powiedzieć, że nadal kocham, wybaczam i się bardziej postaram? To nie byłaby miłość, tylko desperacja.

Uczucia uczuciami, ale do tanga trzeba dwojga jak mówią. Nie da się chcieć za kogoś, a w tym związku to nie ja byłam stroną, która miała problem z wyborami. Jak ktoś mówi: przepraszam za to co Ci zrobiłem, a jednocześnie nadal to robi, to jak to nazwać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×