Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pseudonim668

Problem w związku. Rozstanie?

Polecane posty

Gość Pseudonim668

Cześć, 

Jestem z facetem od ok. roku. Nie jest to pierwszy facet. Wcześniej byłam z kimś ponad 2 lata - człowiek ten był przemocowcem w każdym tego słowa znaczeniu i w końcu udało mi się z tego wyjsc. Po jakimś czasie poznałam mojego obecnego faceta, fakt faktem chciałam na tamten moment klina - kogoś kto pomoże mi zapomnieć o złych wspomnieniach i mnie dowartościuje - ten facet był tego świadomy, nie ukrywalam przed nim niczego. Okazało się, że owy klin to naprawdę dobry facet, czuły, wrażliwy etc., przeciwieństwo mojego byłego. Jest taki trochę ciapowaty, ale mi to odpowiadało bo chyba wolę być z ciapa niż popieprzonym samcem. Tak mi się ułożyło życie (mam 21 lat, studiuję), że musiałam się przeprowadzić i on też, a więc postanowiliśmy zamieszkać razem. Jedynym problemem było to, że owy klin (26lat) nie miał pracy i był pogrążony w jakiejś hmmm dziwnej depresji. Ja biorąc pod uwagę, że jest dla mnie taki dobry i kochany załatwilam mu pracę od ręki i liczyłam że się ogarnie i razem damy radę bo w końcu też mnie wspierał. Wszystko fajnie się potoczylo. Zaczął pracować. Mieszkaliśmy razem pół roku i nagle okazało się, że moja siostra potrzebuje na ten moment wsparcia i postanowiliśmy wynająć większe mieszkanie wraz z nią. Wiadomo jak to z wynajmem, trzeba wyłożyć dużo kasy. Jako, że mój partner był parę dni przed wypłatą i nie miał kasy na moment zawarcia umowy - razem z siostrą założylysmy za niego łącznie 1000zl. Mijały dni, a jego wypłaty dalej nie było. Co najlepsze przestał chodzić do pracy, zdarzało mu się wcześniej olewac i nie pracować. Na początku się w...ilam, próbowałam rozmawiać, dopytywac o co chodzi, ale potem to olalam twierdząc, że nie będę mu matkowac bo facet ma 26 lat. Do pracy nie chodzil bo była "zbyt ciężka". Od kiedy studiuję to w każde wakacje pracuje i po prostu zapierdalam i nie narzekam, dlatego nie rozumiem jego podejścia. Z resztą mówiłam mu, że może zmienić pracę jeżeli ta mu się nie podoba, ignorowal to. Czekalysmy z moją siostrą na jego wypłatę bo szczerze mówiąc były to pieniądze na przeżycie przez resztę miesiąca. Jak się okazało 4 dnia kiedy nie było go w pracy zadzwonił do niego kierownik i uwaga oznajmił mojemu partnerowi, że jego wypłatę zajął komornik, a jutro (w piątek, wczoraj) ma przyjść podpisac wypowiedzenie. Pięknie. Wpadłam w szał. Płakałam. Pytałam go co to za dług i jak mógł o tym nie wiedzieć. Twierdzi, że o tym nie wiedział wręcz płakał. Jak się okazało(przynajmniej on tak mówi) nie splacil karty kredytowej, z której korzystał 3 lata temu. Aktualnie ma jeszcze 1800 zł to spłaty. Mnie wspiera pieniężnie moja mama bo zostałam bez niczego, siostrę też. Dodatkowo wy...ili go z pracy. Czuję się tak cholernie zawiedziona, że przepraszam, ale ... mnie strzela. Najchętniej poleciłabym mu się spakować i ...alac do swojej mamy skoro nie ogarnia życia i nie daje rady. Wszystko było pięknie, moja rodzina go polubila. Byli szczesliwi, że ja jestem w końcu szczęśliwa i spokojna no i co? I .... Postawiłam mu póki co ultimatum, że albo się ogarnia, znajduje pracę na predce i nie wybrzydza tylko zapierdala, albo mimo, że jest dobrym facetem to będziemy musieli się pożegnać bo nie mam zamiaru tonąć w długach razem z nim, tym bardziej jeśli on w ogóle o tym nie wiedział - jak można o czymś takim nie wiedziec? Szczerze? Jest mi go żal. Serce mnie boli jak widzę, że on płacze, ale do jasnej cholery ja się za niego nie ogarnę. Co ja mam zrobić?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pseudonim668

Nikt nic nie podpowie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xxx

Ultimatum. Albo się ogarnia, albo do widzenia. Jemu jest wygodnie. Całe życie chcesz tyrać na nieudacznika? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pseudonim668

No właśnie. Stanowczo nie chcę. Kompletnie go nie rozumiem. Nie rozumiem jak można aż tak nie ogarniać życia. Boli mnie cholernie to, że znowu dałam du/py w wyborze faceta. Kierowałam się tym, że jest miły, grzeczny, kulturalny, do rany przyłóż. I co? I gowno na innym polu kompletnie nie ma jaj. Daje mu ten tydzień na znalezienie pracy. Problemu być nie powinno bo do jasnej cholery w stolicy problemu ze znalezieniem byle jakiej pracy nawet na kasie nie ma. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×