Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Autorka

Czy jak macie gości na dłużej to "goscicie" ich pełna gębą?

Polecane posty

Gość Autorka

Mamy duży dom w którym mieszkamy tylko we dwójkę (z psem), w atrakcyjnej turystycznie lokalizacji. W związku z tym często mamy gości na dłużej. Moja mama, siostra, przyjaciółka przyjeżdżają co roku lub częściej, zostają na tydzień lub dwa. Wiadomo że gośc w dom Bóg w dom, my bardzo lubimy gości ogolnie, mimo że oczywiście jest to troszkę męczące. Kilka dni temu przyjechali przyjaciele męża- małżeństwo, dorosła siostra jednego z nich plus trzech chłopców (5-9 lat), w sumie sześć osob i powiem szczerze że wymiekam. Oni nie siedzą nam specjalnie na głowie (zwykle około 13 wychodzą z domu i wracają pod wieczór), ale nawet codzienne przygotowanie śniadania i kolacji dla dziewięciu w sumie osób... Mąż nie pomaga (i nie powinien- bo jego firma zmienia siedzibę więc pracuje w domu, a jego tymczasowe biuro jest w jednej z sypialni w której śpią chłopcy, a wstają o 10, więc i tak go opóźniają), dzieciaki wczoraj zażyczyły sobie na sniadanie naleśniki, więc ja do sklepu, potem smażyć te nalesniki dla tylu osób, uszykować stół, zrobić trzy dzbanki kawy, w sumie całe śniadaniowe przedstawienie zajęło mi ponad dwie godziny. Dzisiaj chcieli jajecznicę oraz naleśniki. Rodzice proponują pomoc, ale zwykle robią to jak ja już kończę, oni w tym czasie przygotowują dzieciaki (mycie, ubieranie). Dzisiaj akurat byłam zajęta rano i zeszłam na dół dopiero około 12. Do tej godziny oni nie zdecydowali sami przygotować sniadania, czekali na mnie (dodam że mamy też w domu gosposie, ktora moglaby im pomoc- pomaga zresztą i mnie kiedy przygotowuje posiłki). 

Czy tak to u Was też wygląda? Wiem że gośćmi trzeba się zająć, ale mnie to szczerze męczy. Kiedy ktoś "ode mnie" przyjeżdża, to jest to jedna lub dwie dorosłe osoby które same się sobą zajmuja, wiadomo że jemy razem ale przygotowanie posiłku dla dwóch, trzech osób to zupełnie co innego niż posiłek dla dziewięciu osób.

Czy "skaczecie" wokół gości długoterminowych tak samo jak wokół tych kilkugodzinnych? Czy dajecie na wstrzymanie, mówicie "tam jest kuchnia, czujcie się jak u siebie w domu"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinoowka

Ja mieszkam w UK w dosyc atrakcyjnej turystycznie miejscowosci, dodatkowo jest 40 min do Londynu wiec tez kilka razy do roku mamy gosci i wiadomo ze nie jest to nigdy jeden dzien tylko raczej 4-7dni. Nie mam gosposi mam za to dwojke malych dzieci 🙂 U mnie jest zasada ze gosciem jest sie tylko w pierwszy dzien- pozniej to juz na swobodnie. Ja przygotowuje obiady ale zmywaja juz goscie. Sniadania kazdy robi sobie sam, a kolacje to przewaznie robie tez ja ale zawsze z pomoca gosci. Tyle ze ja zawsze mam moje rodzenstwo, kuzynostwo czy znajomych ktorzy sa kontaktowi i wiedza co i jak bo sami maja dzieci (przynajmniej niektorzy). Ogolnie nigdy nie mialam u siebie ludzi ktorych bym obslugiwala, a oni nic. Jesli robie cokolwiek zawsze dostaje pytania czy w czyms pomoc, jesli pomocy nie potrzebuje to zawsze pobawia sie z dziecmi itd. Jak ktos chce np. herbatke w ciagu dnia, to robi sobie sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kika

Ale co to znaczy, że "dzieciaki zażyczyły sobie naleśniki", a ty jak to cielę poleciałaś do sklepu i potem smażyłaś te naleśniki dla tylu osób? W życiu bym tak nie zrobiła. Akurat rok temu byliśmy na wyjeździe w trzy rodziny w domku i było dokładnie 10 osób. Śniadanie wyglądało następująco: chleb, ser i wędlina kupione już pokrojone i wystawione na stół. Do tego jedna osoba kroi ze trzy pomidory i ogórki, druga osoba wrzuca na patelnię 20 jajek i smaży jajecznicę, a woda na kawę grzeje się w międzyczasie. Następnego dnia zamiast jajecznicy były parówki z wody, a kolejnego twarożek, bo wymieszanie w misce twarogu ze śmietaną, koperkiem i ogórkiem nie jest czasochłonne. Nie bawiłabym się w żadne naleśniki ani kanapki. Do kanapek półprodukty wystawiasz na stół i każdy niech sobie sam składa. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Nie skacze,bez przesady.Raz,ze nie pytam co by zjedli.Ja nie jestem Gordon Ramsey, zeby wymyslac przy garach. Na sniadania są kanapki, ewentualnie jajecznica, zawsze prosze o pomoc przy przygotowaniu jesli jestem z rana w domu,nie mam innych planow i chce zjesc z nimi. Jesli ja juz jestem po sniadaniu albo wychodze np na zakupy to jest zasada "jak żes w gosciach to sie gosc" i panuje samoobsługa,..Jeszcze mnie nie pogieło by dwie godziny stac przy samym sniadaniu. Obiad zazwyczaj robie sama, tez szybkie dania,albo zamawiamy. Lubie gosci,ale bez wlazenia na głowe, tez wole z nimi isc pozwiedzac, niz stać pol dnia i gotowac lub sprzatac po nich.

Jak jestem u kogos to zwykle sama pomagam, nie lubie jak mi ktos nadskakuje, wole juz sama zrobic sniadanie dla innych zeby nie byc strupem na tyłku. Albo jw goscimy sie sami,czasem zakupy zrobimy, choć raz podczas pobytu robimy sami obiad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
6 minut temu, Gość Kika napisał:

Ale co to znaczy, że "dzieciaki zażyczyły sobie naleśniki", a ty jak to cielę poleciałaś do sklepu i potem smażyłaś te naleśniki dla tylu osób? W życiu bym tak nie zrobiła. Akurat rok temu byliśmy na wyjeździe w trzy rodziny w domku i było dokładnie 10 osób. Śniadanie wyglądało następująco: chleb, ser i wędlina kupione już pokrojone i wystawione na stół. Do tego jedna osoba kroi ze trzy pomidory i ogórki, druga osoba wrzuca na patelnię 20 jajek i smaży jajecznicę, a woda na kawę grzeje się w międzyczasie. Następnego dnia zamiast jajecznicy były parówki z wody, a kolejnego twarożek, bo wymieszanie w misce twarogu ze śmietaną, koperkiem i ogórkiem nie jest czasochłonne. Nie bawiłabym się w żadne naleśniki ani kanapki. Do kanapek półprodukty wystawiasz na stół i każdy niech sobie sam składa. 

Masz oczywiście rację, może niekoniecznie od razu trzeba mnie porównywać do cielęcia, ale kulturę każdy ma swoją. Sęk w tym, że to nie są moi przyjaciele tylko męża (maz był zajęty), ja zwyczajów tych dzieci nie znam, spytałam na co mają ochotę na śniadanie, a one powiedziały "dziś niedziela? W niedzielę jemy nalesniki. Poprosimy naleśniki". Ja na to powiedziałam (do rodziców) "oj, naleśników zwykle nie jemy więc nie mamy składników". Rodzice tylko się uśmiechali wyczekująco, nie powiedzieli nic w stylu "a co macie?" Ani "może być co innego" ani tym bardziej "my zrobimy dzieciom śniadanie". Nie chciałam być niegościnna więc poleciałam do sklepu. 

Stąd właśnie moje pytanie, czy skaczecie wokół gości czy olewacie sprawę. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jak mam gości to pełna gęba ale raczej na zasadzie że ktoś jest u mnie jedna noc albo z jakiejś wyjątkowej okazji jednorazowo. Przez jeden dzień pracy korona mi z głowy nie spadnie, ale gdybym miała przez tydzień komuś szykować śniadanka wg życzenia to bym wymiekla. Po prostu rano wyszlabym z domu na zakupy czy coś takiego i róbcie sobie co wam się podoba. A rodzice trochę też niegrzeczni że nie pomagają. Druga sprawa jest taka, że jak jadę do kogoś na dłużej to zawsze zabieram coś do jedzenia np ciasta, swojskie wędliny itd albo robię zakupy w trakcie pobytu dla siebie i osób, które mnie goszczą. A jak już rodzina nie pozwala nic kupić, bo chce nas ugościć to przynajmniej nie wybrzydzam i nie wymyślałam co mają zrobić na śniadanie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość Autorka napisał:

Masz oczywiście rację, może niekoniecznie od razu trzeba mnie porównywać do cielęcia, ale kulturę każdy ma swoją. Sęk w tym, że to nie są moi przyjaciele tylko męża (maz był zajęty), ja zwyczajów tych dzieci nie znam, spytałam na co mają ochotę na śniadanie, a one powiedziały "dziś niedziela? W niedzielę jemy nalesniki. Poprosimy naleśniki". Ja na to powiedziałam (do rodziców) "oj, naleśników zwykle nie jemy więc nie mamy składników". Rodzice tylko się uśmiechali wyczekująco, nie powiedzieli nic w stylu "a co macie?" Ani "może być co innego" ani tym bardziej "my zrobimy dzieciom śniadanie". Nie chciałam być niegościnna więc poleciałam do sklepu. 

Stąd właśnie moje pytanie, czy skaczecie wokół gości czy olewacie sprawę. 

 

To trzeba bylo powiedzieć, że nie masz składników więc zjecie kanapki 😄 A później ewentualnie kupic gofry i bitą śmietanę, albo rodzice mogli by zrobić. Wiesz, niegoscinna bys byla, gdybys ich olala i z pokoju nie wychodzila, ale to nie znaczy ze masz spełniac ich życzenia. Juz wystarczy ze jedzą za twoje i mają dach nad głową. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
21 minut temu, Gość malinoowka napisał:

Ja mieszkam w UK w dosyc atrakcyjnej turystycznie miejscowosci, dodatkowo jest 40 min do Londynu wiec tez kilka razy do roku mamy gosci i wiadomo ze nie jest to nigdy jeden dzien tylko raczej 4-7dni. Nie mam gosposi mam za to dwojke malych dzieci 🙂 U mnie jest zasada ze gosciem jest sie tylko w pierwszy dzien- pozniej to juz na swobodnie. Ja przygotowuje obiady ale zmywaja juz goscie. Sniadania kazdy robi sobie sam, a kolacje to przewaznie robie tez ja ale zawsze z pomoca gosci. Tyle ze ja zawsze mam moje rodzenstwo, kuzynostwo czy znajomych ktorzy sa kontaktowi i wiedza co i jak bo sami maja dzieci (przynajmniej niektorzy). Ogolnie nigdy nie mialam u siebie ludzi ktorych bym obslugiwala, a oni nic. Jesli robie cokolwiek zawsze dostaje pytania czy w czyms pomoc, jesli pomocy nie potrzebuje to zawsze pobawia sie z dziecmi itd. Jak ktos chce np. herbatke w ciagu dnia, to robi sobie sam.

Jezu, no może to ci akurat goście tacy są wyjątkowi. Oni nic, herbaty też sobie nie zrobią, wody do szklanki nie naleją. Jak dziecko chce pić to mówią "poproś ciocie" albo "poproś panią". Może gdybym im mówiła częściej "czujcie się jak u siebie, kuchnia jest w kuchni" to by sami to zaczęli robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kika
5 minut temu, Gość Autorka napisał:

Masz oczywiście rację, może niekoniecznie od razu trzeba mnie porównywać do cielęcia, ale kulturę każdy ma swoją. Sęk w tym, że to nie są moi przyjaciele tylko męża (maz był zajęty), ja zwyczajów tych dzieci nie znam, spytałam na co mają ochotę na śniadanie, a one powiedziały "dziś niedziela? W niedzielę jemy nalesniki. Poprosimy naleśniki". Ja na to powiedziałam (do rodziców) "oj, naleśników zwykle nie jemy więc nie mamy składników". Rodzice tylko się uśmiechali wyczekująco, nie powiedzieli nic w stylu "a co macie?" Ani "może być co innego" ani tym bardziej "my zrobimy dzieciom śniadanie". Nie chciałam być niegościnna więc poleciałam do sklepu. 

Stąd właśnie moje pytanie, czy skaczecie wokół gości czy olewacie sprawę. 

 

Pytanie gości (zwłaszcza dzieci), na co mają ochotę, to proszenie się o kłopoty, bo potem głupio się wykręcić, jak wymyślą coś czasochłonnego. Trzeba było powiedzieć, że nie umiesz robić naleśników, poza tym kupiłaś zapas chleba, który trzeba zjeść, więc będą kanapki lub jajecznica. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
9 minut temu, Gość Autorka napisał:

Masz oczywiście rację, może niekoniecznie od razu trzeba mnie porównywać do cielęcia, ale kulturę każdy ma swoją. Sęk w tym, że to nie są moi przyjaciele tylko męża (maz był zajęty), ja zwyczajów tych dzieci nie znam, spytałam na co mają ochotę na śniadanie, a one powiedziały "dziś niedziela? W niedzielę jemy nalesniki. Poprosimy naleśniki". Ja na to powiedziałam (do rodziców) "oj, naleśników zwykle nie jemy więc nie mamy składników". Rodzice tylko się uśmiechali wyczekująco, nie powiedzieli nic w stylu "a co macie?" Ani "może być co innego" ani tym bardziej "my zrobimy dzieciom śniadanie". Nie chciałam być niegościnna więc poleciałam do sklepu. 

Stąd właśnie moje pytanie, czy skaczecie wokół gości czy olewacie sprawę. 

 

Pierwsze dni można trochę się postarać ale jak siedzą dłużej niż 3 dni, to niech się sami ogarniają. Nie wiem jaką masz sytuację, czy siedzisz cały dzień w domu i nie pracujesz czy jak. Jak nie wiesz jak im odmówić to po prostu wyjdź z domu albo śpij do południa tak jak oni 😄

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Powiedz im że kuchni jest do ich dyspozycji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja kiedys miałam takich gości,którzy na wstępie powiedzieli ,że oni nie będą nam w lodówce grzebać, bo się krępuja. Czytaj zrób, podaj, posprzątaj. 

Więc im powiedzialam,że mają po 32 lata, więc powinni przestać się wstydzić i zacząć byc samodzielnymi. Ja mam dwojke dzieci do obslugiwania. Miny im zrzedly ale poskutkowalo. Co prawda jak robili to śniadanie sobie to tak jakby bali się że coś ich zaatakuje. Ale dali rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

w sumie nie wiem czemu tego meza tak szanujesz? ok, rozumiem praca,ale to jego goscie,zaprosił to powinien sie do nich pofatygować i pomoc Ci przy sniadaniu.Przeciez on chyba tez je, schodzi do was w ciagu dnia, bo watpie,ze od 8 do 20 siedzi w "biurze" i robi kariere. Do nas zazwyczaj przyjezdzaja znajomi meza, wiec on sie nimi zajmuje.Ja ,owszem ,pomoge ale jestem z doskoku, staram sie trzymac z boku,a jak kogos mniej lubie to ustawie sobie zmiany w pracy tak,ze mnie nie ma praktycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
15 minut temu, Gość Gość napisał:

Pierwsze dni można trochę się postarać ale jak siedzą dłużej niż 3 dni, to niech się sami ogarniają. Nie wiem jaką masz sytuację, czy siedzisz cały dzień w domu i nie pracujesz czy jak. Jak nie wiesz jak im odmówić to po prostu wyjdź z domu albo śpij do południa tak jak oni 😄

 

Nie pracuje bo leczę się na głowę. Ale już się czuje w miarę okej, więc nie jest tak że jestem jakaś schorowana i na dodatek katuję się gośćmi. Mąż ma takie właśnie podejście że nie trzeba nad nimi skakać, ale jak spróbowałam podążać za jego filozofia to skończyło się tak że zamówili kolację na telefon i ponieważ my nie przynieśliśmy talerzy to jedli z plastikowych pokrywek od opakowań. powiedziałam im że talerze są w tej i tej szafce, ale oni powiedzieli że nie ma problemu. No i ja nie wytrzymałam i przyniosłam nakrycia. Sami nic nie zrobią, a ja nie chcę żeby jedli z pokrywek, więc wszystko za nich robię i jestem potem sfrustrowana. Widzę że sama sobie to robię, (pokrywki to tylko przyklad, przyniesienie talerzy to oczywiście nic, ale pomnożyć to razy 100 to już coś). 

Od jutra będę szła po linii najmniejszego oporu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
28 minut temu, Gość Autorka napisał:

Masz oczywiście rację, może niekoniecznie od razu trzeba mnie porównywać do cielęcia, ale kulturę każdy ma swoją. Sęk w tym, że to nie są moi przyjaciele tylko męża (maz był zajęty), ja zwyczajów tych dzieci nie znam, spytałam na co mają ochotę na śniadanie, a one powiedziały "dziś niedziela? W niedzielę jemy nalesniki. Poprosimy naleśniki". Ja na to powiedziałam (do rodziców) "oj, naleśników zwykle nie jemy więc nie mamy składników". Rodzice tylko się uśmiechali wyczekująco, nie powiedzieli nic w stylu "a co macie?" Ani "może być co innego" ani tym bardziej "my zrobimy dzieciom śniadanie". Nie chciałam być niegościnna więc poleciałam do sklepu. 

Stąd właśnie moje pytanie, czy skaczecie wokół gości czy olewacie sprawę. 

 

Serio? Poleciałaś wczoraj do sklepu po składniki na śniadanie? Powiedz mi jak, skoro wczoraj niedziela była nie handlowa? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 minuty temu, Gość gosc napisał:

w sumie nie wiem czemu tego meza tak szanujesz? ok, rozumiem praca,ale to jego goscie,zaprosił to powinien sie do nich pofatygować i pomoc Ci przy sniadaniu.Przeciez on chyba tez je, schodzi do was w ciagu dnia, bo watpie,ze od 8 do 20 siedzi w "biurze" i robi kariere. Do nas zazwyczaj przyjezdzaja znajomi meza, wiec on sie nimi zajmuje.Ja ,owszem ,pomoge ale jestem z doskoku, staram sie trzymac z boku,a jak kogos mniej lubie to ustawie sobie zmiany w pracy tak,ze mnie nie ma praktycznie.

Może autorka nie pracuje. W takiej sytuacji głupio byłoby wymagać jeszcze od męża żeby robił śniadanie. A swoją drogą to autorka trochę dała sobie na głowę wejść i tyle. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 minuty temu, Gość Gość napisał:

Serio? Poleciałaś wczoraj do sklepu po składniki na śniadanie? Powiedz mi jak, skoro wczoraj niedziela była nie handlowa? 

A to jest jakaś miejscowość w Polsce, w której nie ma ani Żabek, ani Freshmarketu, ani wioskowego sklepu czynnego w niedzielę? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
9 minut temu, Gość gosc napisał:

w sumie nie wiem czemu tego meza tak szanujesz? ok, rozumiem praca,ale to jego goscie,zaprosił to powinien sie do nich pofatygować i pomoc Ci przy sniadaniu.Przeciez on chyba tez je, schodzi do was w ciagu dnia, bo watpie,ze od 8 do 20 siedzi w "biurze" i robi kariere. Do nas zazwyczaj przyjezdzaja znajomi meza, wiec on sie nimi zajmuje.Ja ,owszem ,pomoge ale jestem z doskoku, staram sie trzymac z boku,a jak kogos mniej lubie to ustawie sobie zmiany w pracy tak,ze mnie nie ma praktycznie.

Hihihi, nie wiesz czemu męża tak szanuję. 

Co do jego pomagania przy gosciach- on i tak ma przez nich rozjechany plan dnia, poza tym ja nie pracuje ( i to moim zdaniem przesądza sprawę), do tego on się zajmuje wieloma sprawami w domu więc nie chcę go zatrudniać do gości (to są jego przyjaciele, ale nasi goście, jesteśmy rodziną wiec nie widzę powodu żeby powiedzieć mu "twoi goście, ty ich baw")

Zanim ktoś powie że skoro ja nie pracuje to mam czas na dwugodzinne smażenie nalesnikow- mam sporo zajęć w ciągu dnia, więc nie jest tak że siedzę w domu i zastanawiam się co by tu porobić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gośc.
8 minut temu, Gość Gość napisał:

Serio? Poleciałaś wczoraj do sklepu po składniki na śniadanie? Powiedz mi jak, skoro wczoraj niedziela była nie handlowa? 

No tak, żabki osiedlowe też zamknięte, a poza tym niedziela niehandlowe jest ogólnoświatowa. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
8 minut temu, Gość Autorka napisał:

Nie pracuje bo leczę się na głowę. Ale już się czuje w miarę okej, więc nie jest tak że jestem jakaś schorowana i na dodatek katuję się gośćmi. Mąż ma takie właśnie podejście że nie trzeba nad nimi skakać, ale jak spróbowałam podążać za jego filozofia to skończyło się tak że zamówili kolację na telefon i ponieważ my nie przynieśliśmy talerzy to jedli z plastikowych pokrywek od opakowań. powiedziałam im że talerze są w tej i tej szafce, ale oni powiedzieli że nie ma problemu. No i ja nie wytrzymałam i przyniosłam nakrycia. Sami nic nie zrobią, a ja nie chcę żeby jedli z pokrywek, więc wszystko za nich robię i jestem potem sfrustrowana. Widzę że sama sobie to robię, (pokrywki to tylko przyklad, przyniesienie talerzy to oczywiście nic, ale pomnożyć to razy 100 to już coś). 

Od jutra będę szła po linii najmniejszego oporu. 

Leczysz się na głowę, to znaczy co, że jakaś depresja lub sprawy psychiki? No to kobieto, ty tym bardziej powinnaś odpoczywać, rano długi spacer i po problemie. A jak jest im wygodnie jeść jak fleje, to mogą jeść nawet z podłogi, ty się nie powinnaś tym interesowac. Wiedzą gdzie jest lodówka, talerze, kuchenka. Chcą zamawiać pizzę, to niech zamawiają. Odpuść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
3 minuty temu, Gość Autorka napisał:

Hihihi, nie wiesz czemu męża tak szanuję. 

Co do jego pomagania przy gosciach- on i tak ma przez nich rozjechany plan dnia, poza tym ja nie pracuje ( i to moim zdaniem przesądza sprawę), do tego on się zajmuje wieloma sprawami w domu więc nie chcę go zatrudniać do gości (to są jego przyjaciele, ale nasi goście, jesteśmy rodziną wiec nie widzę powodu żeby powiedzieć mu "twoi goście, ty ich baw")

Zanim ktoś powie że skoro ja nie pracuje to mam czas na dwugodzinne smażenie nalesnikow- mam sporo zajęć w ciągu dnia, więc nie jest tak że siedzę w domu i zastanawiam się co by tu porobić. 

Oczywiscie,ze jest cos takiego jak "twoi goscie".. ja nie widze opcji,by do mojego meza przyjechali koledzy,a ja bym robila im sniadania,kiedy od siedzi w sypialni. Sama wzielas na siebie wszystko i narzekasz. Ale to chyba jest tradycyjny model rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
13 minut temu, Gość gosc napisał:

Oczywiscie,ze jest cos takiego jak "twoi goscie".. ja nie widze opcji,by do mojego meza przyjechali koledzy,a ja bym robila im sniadania,kiedy od siedzi w sypialni. Sama wzielas na siebie wszystko i narzekasz. Ale to chyba jest tradycyjny model rodziny

Autorka napisała że pracuje. On tam nie leży do góry brzuchem i nic nie robi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abc

Nie wyobrażam sobie latać wokół gości przez 7 dni. Pewnie im wygodnie tak do kogoś przyjechać za darmo i jeszcze mieć służącą, ale trzeba postawić granice. Powiedz, że mogą korzystać z kuchni swobodnie, jeśli mają na coś ochotę i więcej nie pytaj dzieci, na co mają ochotę, bo to logiczne, że mogą wymyślić nie wiadomo co, a Ty będziesz stała przy garach jak głupia. Ogólnie jestem zdania, że jeśli ktoś przyjeżdża sobie na wakacje na dłużej niż 2-3 dni i ma u mnie za darmo nocleg, to może się przynajmniej sam ogarnąć. A jak się nie podoba albo się "wstydzą", to wypad do hotelu. Sama też do nikogo nie jeżdżę, żebym czuła potrzebę odwdzięczania się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciówka2019

U nas wyszło tak, że wszyscy z rodziny lubią u nas bywać, niby garną się do pomocy, ale wtedy wchodzą mi w paradę, więc albo pomaga mi mąż albo oddelegowuję go do zabawiania gości a ja sama coś szybko szykuję. Jak wiem, że zanosi się na wizytę kilkudniową, to nauczona już doświadczeniem po prostu kupuję wcześniej to, co uważam za słuszne i szykuję wg własnego uznania, bo wiem że jak spytam "a co byście zjedli?" to zacznie się litania niemająca końca. NO WAY.

Mnie o tyle łatwiej, że jestem rannym ptaszkiem i wstaję wcześnie, więc najczęściej zanim cała reszta wstanie, to stół jest naszykowany.

Na Twoim miejscu nauczyłabym takich gości szybko - jednego dnia, tak jak wtedy jak pojawiłaś się o 12, powiedzieć, słuchajcie robię coś ważnego itp itd korzystajcie z kuchni wg uznania, bo ja nie będę jeść śniadania. Zjedzą coś? Super. Nie? To nie. Niestety rodzina często ma zapędy zachowywać się jak w darmowym hotelu 5* u kogoś :/ Dla przykładu - moja szwagierka jak zaprasza to wszystko jest wyliczone co do porcji :D Nie ma mowy o dokładkach a jak nawet to ona zawsze najpierw pyta męża i swoje dzieci a dopiero potem oddaje komuś, kto zgłosił chęć ;) nie ma mowy o wychodzeniu naprzeciw gościom i przygotowaniu np potrawy jaką gość lubi - jej dom, jej kuchnia, jej zasady. Ja się  z tego podśmiewam, bo ona u kogoś to by chciała właśnie za krytyka kulinarnego robić i ma być na bogato, ale u niej to nie ne nie. Ale... jest to jakiś patent :D Do niej nikt tak ochoczo nie wpada, jak do nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elo

Autorka w ogole nie pracuje, maz dopiero od 10 i to jeszcze w domu, wiec czas na dojazd odpada. Do tego jeszcze maja gosposie. I mimo tego tak ciezko jej sniadanie robic, choc sama proponuje i pyta dzieci!! co chca jesc. 

Mysle, ze goscie w tej sytuacji sami nie bardzo wiedza jak sie zachowac. Pytaja czy pomoc, to dla ciebie w nieodpowiednim momencie. Nie czuja sie swobodnie raczej i dlatego mowia ze dzieci Maja ciebie pytac o herbate.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A w życiu nie skakałabym koło gości przez kilka dni. Tym bardziej pracując. Tam jest lodówka, tam są na życia itd i proszę bardzo się obsługiwać. A gdyby to było np znajomi męża, których nie bardzo znam to mąż by ich obsługiwał jeśli by chciał. Zresztą jak ktoś mnie odwiedza to wie, że jest samoobsługa, ja ewentualnie mogę kawę zrobić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość someone

Jezeli mam gosci, to sa to osoby zaproszone na umowiony z gory czas. Wtedy dbam o nich, pytam poprzedniego dnia co chca na sbiadanie i podaje zgodnie z zyczeniami. Odnosnie obiadu i kolacji to informuje poprzedniego dnia co przygotowalam, ewentualnie co jest mozliwe (moje propozycje do zaakceptowania przez nich, pasujace do zapasow w lodowce, aby nie biegac po kazda pierd...le do sklepu) i ustalamy wspolnie czas. Nie oczekuje pomocy od gosci, ich pobyt organizuje sobie wczesniej aby miec dla nich czas i przygotowac przedtem co sie da. Jezeli nie chce kogos goscic, nie mam czasu albo ochody czy tez po prostu mi nie pasuje, to odmawiam, albo jezeli chce to proponuje inny termin. MOj dom to nie hotel, ktory jest stale nastawiony na gosci i uslugiwanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aja

 

Przyjechali do was goscie twojego meza, wiec jego obowiazkiem byloby zadbac zeby sie czuli swobodnie i ty rowniez. 

W takiej sytuacji powinien po prostu powoedziec, Tomek tu jest kawa, tu herbata, w tej szafce jest to, jak potrzebujecie nowy recznik to stad. 

Ty jestes dla nich w pewnym sensie obca, na dodatek masz gosposie, nie pracujesz, nie masz dzieci, dopytujesz co chca jesc, lecisz specjalnie do sklepu po skladniki. Pewnie mysla, ze tak chcesz...i sa jakos oniesmieleni.

Nie sadze, ze sie jakos swobodnie u was czuja. 

Zastanow sie sama czy to takie fajne prosic obca w sumie kobiete o kazda herbate, czekac az naleje soku? Raczej kazdy woli sam. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 minuty temu, Gość Aja napisał:

 

Przyjechali do was goscie twojego meza, wiec jego obowiazkiem byloby zadbac zeby sie czuli swobodnie i ty rowniez. 

W takiej sytuacji powinien po prostu powoedziec, Tomek tu jest kawa, tu herbata, w tej szafce jest to, jak potrzebujecie nowy recznik to stad. 

Ty jestes dla nich w pewnym sensie obca, na dodatek masz gosposie, nie pracujesz, nie masz dzieci, dopytujesz co chca jesc, lecisz specjalnie do sklepu po skladniki. Pewnie mysla, ze tak chcesz...i sa jakos oniesmieleni.

Nie sadze, ze sie jakos swobodnie u was czuja. 

Zastanow sie sama czy to takie fajne prosic obca w sumie kobiete o kazda herbate, czekac az naleje soku? Raczej kazdy woli sam. 

 

Właśnie może zabrakło powiedzenia na początku żeby czuli się jak w domu i oni się teraz krępują. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
36 minut temu, Gość Gość napisał:

Autorka napisała że pracuje. On tam nie leży do góry brzuchem i nic nie robi. 

To.po co zaprasza gości skoro nie ma dla nich czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×