Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość TakiO

Samotność, alienacja, brak pomysłu

Polecane posty

Gość TakiO

Heja 🙂

Kurcze chyba się gdzieś w życiu pogubiłem. A wszystko zaczęło się po rozsypanym związku w zasadzie nie z mojej winy (poszło o atrybuty fizyczne plus to, że wolę spokojne życie niż latanie po klubach itp). Przez jakieś 5 lat byłem w związku, który był dla mnie wszystkim. Dla tej osoby odstawiłem niemal cały Świat i było to tego warte, spędzalismy razem masę czasu i wydawało się że obydwoje czerpiemy z tego radość (zamiast wyjść z kimś na piwo, czy coś to wolałem siedzieć w domu przy niej i razem w cos pograc podyskutowac cos poogladac, bądź jak ona gdzieś szła to siedziałem i zajmowałem się sobą). W tamtym czasie bylo to dla mnie zycie jak w bajce. Związek się nie udał, rozsypał tak samo jak i ja się rozsypałem. Wróciłem do mojego miasta. Było baaardzo źle ze mną i w grę wchodziły najczarniejsze wizję (te wizje były wręcz normalne, przy postawieniu niemal całego życia na jedną karte). Postanowiłem dać sobie czas, by nie było, że nie próbowałem. Minął lekko ponad rok. Był to bardo ciężki rok. Odizolowalem się od społeczeństwa w 101 %. Izolacja wynika z tego że poświęcałem cały mój czas tylko dla tej jednej osoby. Wtedy było to tego warte, teraz wydaje się być to najgorsza z możliwych opcji do wybrania. Przez ten rok udało mi się wyjść 7 razy z znajomymi. Podczas paru wyjść zauważyłem że tak jak kiedyś gadaliśmy całe dni tak teraz powstała taka bariera że jakbyśmy nie mieli już o czym razem rozmawiać, stad tez było tego tylko 7 razy. Ogółem mam wrażenie ze oduczyłem się rozmawiać z ludźmi, podczas takiego kontaktu niemal wogule się nie odzywam, nie ma żadnego punktu zaczepienia. Co za tym idzie, jest to właśnie samotność. Przez dość długi czas skupiałem cały wolny czas na spacerach, na słuchaniu muzyki (po nawet 8 h dziennie), na tworzeniu czegoś od siebie. I to działało ale chyba się już wypaliło. Jednak nie udało mi się zastąpić człowieka innymi sferami w życiu. Prawdopodobnie wynika to z 100 % kontaktu niemal z jedną jedyną osobą, i teraz kiedy jej już nie ma została ogromna pustka. Nie wiem co robić i od czego zacząć. Z jednej strony przy depresji, anhedonii i czegoś na styl "lęku społecznego" żyłem sobie w moim własnym świecie, ale z drugiej strasznie brakuje tej drugiej osoby. Jak wrócić do społeczeństwa i do życia z przed 5 lat kiedy nawet przy probie poznania kogoś wręcz nie ma się nic do powiedzenia ? Kiedyś w mega lekkim procencie przechodziłem przez coś podobnego ale znalazł się człowiek, który nie jako wyciągnął mnie z tego poprzez rozmowy, prowadzenie rozmowy przez drugą osobę na początku było bardzo pomocne bo nie jako "oswajało" i wtedy udało mi się wyjść z tego krótkiego epizodu. To były czasy szkolne, ogromna masa ludzi wokół i tak dalej. Teraz czasy szkolne minęły, po pubach nie latam bo nie pije alkoholu. A co jakimś cudem kogoś poznam to konwersacja trwa max 1 raz. Nie wiem ale chyba zrobiłem się nudny albo jak juz mówiłem odzwyczailem się mówić 😂 

Przechodził ktoś z was przez coś takiego ? Jeśli tak to w jaki sposób pokonaliscie ten problem ? Nie mam pomysłu co robić, od czego zacząć by wreszcie z kimś rozmawiać, gdzieś wyjść, coś razem porobić tak jak kiedyś. Czuje ze ta samotność zaczyna już wysysać ostatki tego co ze mnie zostało.

Jeszcze rok temu wróciłem z pracy do domu i zaraz się gadało i gadalo o tym i tamtym z tą jedną osobą (to była taka więź dla mnie równie ponad cielesna, coś jak bratnia dusza), tak teraz w ciągu miesiąca mówię tyle ile w tamten jeden wieczór. 

Wiek zapewne nie ma większego znaczenia, ale nie jestem jakimś rozwodnikiem po 40stce, a zwykłym gościem po 20pare late.

Czasem już nie wiem co mam robić. Siedzę juz dzień "numer 384" samemu i zaczynam wątpić w sens czegokolwiek, i to nie tak, że mam dość życia, tylko nie nawidze tej dziwnej "blokady" która wytworzyła się na przestrzeni lat. To takie trochę jak życie w klatce gdzie wszystko wokół jest takie piękne a Ty siedzisz w tej klatce z chęcią wyjścia z niej ale bez pomysłu jak z niej wyjść mimo chęci.

Standardowo po każdej takiej wypowiedzi na koniec mam dylemat czy jest sens to wszystko mówić ale niech będzie tym razem nie zamknę karty haha.. 🙂

 

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fdas

Wiesz co jest pewne w życiu? Zmiany. Mało co jest stałego, choć nieraz wydaje się że każdy dzień jest taki sam. Izolacja społeczna to ta choroba pokolenia, technologia dobija relacje, ludzie nie potrafią rozmawiać. Co do stawiania na jedną karte, było i przeszło. Zapisz się na wolantariat w okolicy, czy jakiś klub książki, może sport dla dorosłych, kurs językowy, coś gdzie musisz wyjść do ludzi i z nimi przebywać, rozmawiać, nawet spotkania AA, zmieniaj co i gdzie robisz w wolnym czasie. Unikaj imprez, alkoholu itp., bo to kontakt z patolami. Troche zmień otoczenie, zwiedzaj coś, nawet miasto obok, zawsze jacyś inni ludzie się trafią, a jak się postarasz to trafisz jakąś panne z podobnymi poglądami na życie i wróci ci sens. Sens może być codziennie inny. Co ciekawe to że jak co jakiś czas troche zmieniasz harmonogram i rutyne to nigdy nie wiesz co się może przytrafić czy kogo poznasz, lub kto kogo zna, więc trzeba z ludźmi rozmawiać wszędzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×