No i znowu 2 tysiące netto...

Nie mam szczęścia w pracy. Same zlecenia. Potem raz się udało dorwać umowę o pracę, to mi nie przedłużyli, bo poprzednia pracownica wróciła. Od roku na zleceniu, pierwszy raz pensja trochę powyżej 3000 netto, wreszcie... no i koniec, status studenta się kończy i dostanę do ręki 2 tysiące. Jak za to przeżyć w Warszawie? Wiadomo, da się, ale co to za życie. Czy ktoś z Was też za takie marne grosze żyje? 

W każdej pracy zawsze zachrzaniałam jak mróweczka, zawsze szef każdego działu chciał mnie mieć u siebie, ja zawsze gotowa wszystko zrobić. I co mi z tego? A z drugiej strony widzę osoby, co się obijają, ale mają siłę przebicia i dostają awanse, premię...

Ja pracuję jako prawnik w Warszawie i mam 2800 netto, czego byś chciała?

 

Ja pracuję jako prawnik w Warszawie i mam 2800 netto, czego byś chciała?

Coś nie chce mi się wierzyć. Ja pracuje w dużo mniejszym mieście jako recepcjonistka i zarabiam tyle samo na rękę. Co prawda, to żależy też od tego ile godzin wyrobię, ale mimo wszystko nie chce mi się wierzyć, że prawnik w Wawce zarabia tylko tyle. 

 

Coś nie chce mi się wierzyć. Ja pracuje w dużo mniejszym mieście jako recepcjonistka i zarabiam tyle samo na rękę. Co prawda, to żależy też od tego ile godzin wyrobię, ale mimo wszystko nie chce mi się wierzyć, że prawnik w Wawce zarabia tylko tyle. 

Uwierz, niektórzy i za darmo jak chcesz się gdzieś dostać i zrobić aplikację to i charytatywnie robisz. Niestety jak nie masz pleców to jest ciężko w tym zawodzie. Ja na szczęście poszłam w innym kierunku na szczęście ale kuzynka jest prawnikiem więc wiem co nie co.