Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

KarolinaCz

Czy jest jakieś wyjście, czy to już sytuacja bez wyjścia??

Polecane posty

Pochodzę z domu, w którym matka odkąd urodziliśmy się z moim bratem nie pracowała.Wiecznie brakowało na wszystko. Ojciec pracował, ale miał pracę fizyczną. Mieszkałam wraz z nimi w małym mieście, gdzie nawet w lumpeksie można było dostać pracę tylko po znajomości.Ojciec od dzieciństwa uważał mnie za gorszą, dołował, poniżał, wyśmiewał, przez co nie wierzę w siebie i jestem nieśmiała.

Pierwszym błędem z serii, który popełniłam, było złe wybranie profilu klasy w liceum. W związku z tym, że to był 2004 rok, ja pojęcia o świecie nie miałam niestety, więc idąc za tym co wybrał brat i o czym trąbiła matka poszłam do biologiczno-medycznej klasy, uważając, że powinnam iść na medycynę. Brałam też pod uwagę prawo, ale stwierdziłam, że chce tak jak mój brat, o rok starszy ode mnie. Nie mieliśmy jeszcze wtedy komputera i nawet do głowy mi nie przyszło, że istnieje na uczelniach tak wiele fajnych kierunków, do których mogłoby mnie przygotować odpowiednie wybranie profilu klasy w liceum. Brat był w szoku, że poszłam do biologiczno-medycznej, bo byłam w gimnazjum najlepsza z angielskiego i polskiego.

W trzeciej klasie doszło do nieprzyjemnej sytuacji, która odbiła piętno na mojej psychice. Zmieniłam przedmioty zdawane na maturze- z biologii, chemii i fizyki, na historię i WOS. Głupota moja totalna.W związku z tym, że byłam jedyna, która to zdaje w klasie , to pani od polskiego zaczęła mnie co lekcję przepytywać i szydzić, jak nie wiedziałam czegoś. Na jednej lekcji tak agresywna była, że ja aż się popłakałam. Klasa była w szoku, że aż tak się mnie czepiła i pocieszali mnie. W końcu, w listopadzie chyba ,przepisałam się do innej klasy. W trzeciej klasie! Szok.Stres, zmiany i matura przede mną była.

Maturę zdałam dobrze, jeden tylko przedmiot- historia mogł mi pojść lepiej. Dostałam się na studia do Katowic, ale nie poszłam, bo brat w Warszawie, więc ja też chciałam do Warszawy.

Rok przerwy miałam i szukałam pracy, której niestety nie znalazłam, więc postanowiłam poprawić historię na maturze i nabić dzięki temu sobie więcej punktów.

Mając już większe pojęcie o kierunkach studiów wybrałam fajny język obcy na UW. Było tylko 15 miejsc na całą Polskę na studia dzienne. Wszyscy mówili, że szkoda pieniędzy na opłatę rekrutacyjną, że się nie dostanę. A ja się dostałam. Byłam szczęśliwa, a mój ojciec nie mógł tego znieść i się obraził.Do Warszawy wyjechałam praktycznie bez kasy.

Z uwagi na to, że były to studia dzienne i zajęcia miałam od rana do wieczora ciężko mi było znaleźć pracę. Gdzie nie próbowałam , tam mówili, że wolą tych z zaocznych. A na moim kierunku nie było opcji studiów zaocznych.W koncu znalazłam coś na weekendy, ale okazało się, że licząc dojazdy itd. wyjdę na zero, bo zarabiając w tej pracy stracę stypendium mieszkaniowe, którym opłacałam akademik. 

O głodzie i w mękach jakoś przebrnęłam 3 lata, zdając z roku na rok bez problemów. Gdy nadszedł trzeci rok dowiedziałam się, że mam guz , który trzeba wyciąć. Załamałam się. Wtedy wszystko zaczęło się walić i wali do dziś. Nie obroniłam się  na studiach, popadłam w depresję.  Jak już wycięli mi guz i dosżłam do siebie, to rozpoczęłam nowe studia, też niestety dzienne, z których zrezygnowałam, bo marzyłam o obronie na tych pierwszych, a w związku z tym, ze minęły 2  lata, to trzeba je było wznowić od 3 roku, żeby się obronić i zapłacić za to. Nie miałam pieniędzy, więc jeszcze rok poczekałam idąc na inne studia, nie wiem w sumie po co one mi były, bo i tak z nich zrezygnowałam.W końcu jak wznowiłam studia, to i tak się nie obroniłam.

Skończyło się tak, że w wieku 28 lat posżłam do pracy, a w wieku 29 miałam jeden  wypadek potem kolejny, przez który straciłam prace, który spowodował, że 2 lata kulawa byłam na nogę i musiałam przejść operację.Teraz mam 31 lat, dalej się nie obroniłam, o wypadku nie przedłużyli mi umowy, więc bez pracy jestem. A podczas rekonwalescencji po operacji mieszkałam z ojcem, który gnebił mnie, przeklinał, robił awantury, blokował podstawowe czynności.Pół roku chodziłam o kulach i teraz lewdo chodze bez.

Nie wiem co zrobić. Denerwuje mnie, że o ile epidemia się skończy i zacznę szukać pracy, to będę musiała legitymowac się świadectwem z liceum, bo już nawet nie chcą świadectwa maturalnego, bo mówią, ze to nie ono świadczy o wykształceniu średnim.

Nie wiem czy powinnam, ale mam żal do ojca o to gnębienie mnie, o to, że gdy prosiłam o jakąkolwiek pomoc podczas studiów, to mi jej nie udzielił, tylko rzucał klody pod nogi no i to, że zniszczył mnie podczas tego jak ledwo żyłam po operacji i powinnam miec spokój. Od dzieciństwa upatrzył sobie mnie jako ofiarę.

Nie wiem co mogę zrobić w wieku 31 lat, bez studiów, będąc samotna??? 3 lata męki i nawet dyplomu nie mam, a wznawiac już nie będę, bo raz wznowiłam i zakończyło się to porażką, bo pisałąm, pisałąm i napisać nie mogłam. Targała mną depresja, problemy finansowe i brak wiary w siebie. Siedzę jescze u ojca w domu, bo i tak na l4. Z l4 i tak nic nie mam bo nie mam pracy a  zus nic mi nie dał.

Czy ktos ma jakiś pomysł?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak sama siebie teraz przeczytałam, to mam wrażenie, że powtórzyłam ten model, z którym miałam styczność od dzieciństwa. Brak kasy, nieudane życie, frustracja. A te błędy popełniałam, bo podświadomie szukałam akceptacji ojca. Straszne to jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×