Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Miki00

Upadek

Polecane posty

Straciłem dom, rodzinę, pracę, pieniądze. Od pewnego czasu z tych powodów piję, bo nie daję rady. Dać sobie spokój, czy próbować się podnieść i walczyć? Problem jest w tym, że kocham moje dziecko i nie potrafię go zostawić, a matka robi wszystko, żeby mnie znawidziło. Nie radzę sobie z tym. Miałem dobrą pracę, dobre pieniądze, związek też był. Nieidealny, ale jakoś było. Gdy zaczęły się problemy (zwolnienie z pracy, choroba), żona mnie znienawidziła. Teraz uważa, że nigdy na nic nie dawałem. Mam dowody, ale nie mam siły na sąd, bo mam mnóstwo innych problemów. Mnie uczono, żeby pomagać bliskim, a nie kopać leżącego. Problemy zaczęły się mnożyć niecałe 2 lata temu. Nie wiem, czy mam siłę, żeby walczyć. Na terapię nie mam już kasy. Nawet gdybym chciał walczyć to nie na sensu biorąc pod uwagę moją sytuację, bo i tak leżę. Zresztą wsparcia nie mam żadnego. Nikt nie zna prawdy do końca i mojej sytuacji. Nikogo to nie interesuje. Nawet rodziny. Jeśli powiem całą prawdę, reszta też się odwróci, bo powiedzą, że jestem do niczego. Inaczej mówili, gdy zarabiałem 3 razy tyle co oni. Nie wiedziałem, że tym mierzy się wartość człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Masz 2 wyjścia z tej sytuacji. Albo się zapijesz na śmierć albo wrócisz do tego co robiłeś do tej pory. Czyli znowu szukanie pracy, nawiązywanie znajomości, chodzenie na randki itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Miki00 napisał:

Straciłem dom, rodzinę, pracę, pieniądze. Od pewnego czasu z tych powodów piję, bo nie daję rady. Dać sobie spokój, czy próbować się podnieść i walczyć? Problem jest w tym, że kocham moje dziecko i nie potrafię go zostawić, a matka robi wszystko, żeby mnie znawidziło. Nie radzę sobie z tym. Miałem dobrą pracę, dobre pieniądze, związek też był. Nieidealny, ale jakoś było. Gdy zaczęły się problemy (zwolnienie z pracy, choroba), żona mnie znienawidziła. Teraz uważa, że nigdy na nic nie dawałem. Mam dowody, ale nie mam siły na sąd, bo mam mnóstwo innych problemów. Mnie uczono, żeby pomagać bliskim, a nie kopać leżącego. Problemy zaczęły się mnożyć niecałe 2 lata temu. Nie wiem, czy mam siłę, żeby walczyć. Na terapię nie mam już kasy. Nawet gdybym chciał walczyć to nie na sensu biorąc pod uwagę moją sytuację, bo i tak leżę. Zresztą wsparcia nie mam żadnego. Nikt nie zna prawdy do końca i mojej sytuacji. Nikogo to nie interesuje. Nawet rodziny. Jeśli powiem całą prawdę, reszta też się odwróci, bo powiedzą, że jestem do niczego. Inaczej mówili, gdy zarabiałem 3 razy tyle co oni. Nie wiedziałem, że tym mierzy się wartość człowieka.

Nie jesteś sam też  mam multum długów i jestem z tym sama ,nawet już nikogo nie szukam bo nikt nie będzie z taką nieudacznicą z długami. Też kiedyś miałam  wiecej pieniędzy i zero długów. Walcz chociaż dla dziecka ja nawet dziecka nie mam i już chyba nie zdążę mieć. Jednak nie pije duzo jakoś nie potrafię się upijać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To nie jest kwestia nieudacznictwa. Raz idzie dobrze, a raz źle. Po to są bliscy żeby pomóc z tego wyjść. Ja mam tylko dziecko i trudno od niego wymagać wsparcia, bo to ja mam być wsparciem. Kasa jest problemem i to można odbudować, choć nie uważam, że to jest łatwe. Ale szanse każdy ma. Może nie wyjść, ale zawsze jest szansa, żeby próbować. Mój problem polega na tym, że nie mam siły wstać z łóżka, a rano mam doła, że noc się skończyła. W Polsce walka o dziecko to walka z wiatrakami. Nie mam szans, ani siły. Z drugiej strony wiem, że mnie kocha i jestem dla niego oparciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
57 minut temu, maq84 napisał:

Masz 2 wyjścia z tej sytuacji. Albo się zapijesz na śmierć albo wrócisz do tego co robiłeś do tej pory. Czyli znowu szukanie pracy, nawiązywanie znajomości, chodzenie na randki itd.

Dlatego tutaj napisałem. Nie wiem co lepsze zachlać się, czy, tak jak piszesz, wrócić do poprzedniego życia. Problem, że nie mam chyba na to siły. Ostatnio lekarz stwierdził, że mam silną depresję. Dostałem konskie dawki leków... I dalej leżę na łóżku i patrzę w sufit. Znajomy mówi, że mam iść na detoks. Super. Tylko co dalej? Nie mam wsparcia i nie mam gdzie pójść. Więc co mi da detoks? Uświadomię sobie jeszcze bardziej gdzie jestem. A to już trudno wytrzymać. Zresztą wiadomo, że bez wsparcia jesteś przegrany. I ja tego nie mam. Zrobię to dla dziecka, które pod wpływem matki mnie znienawidzi. Wiesz dlaczego jeszcze żyję? Tylko dlatego, żeby dziecko nie poznało smaku śmierci samobójczej ojca, który kocha je ponad wszystko. Reszte mam głęboko. A myślę o tym już tak długo, że nawet mnie to nie przeraża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Miki00 napisał:

Dlatego tutaj napisałem. Nie wiem co lepsze zachlać się, czy, tak jak piszesz, wrócić do poprzedniego życia. Problem, że nie mam chyba na to siły. Ostatnio lekarz stwierdził, że mam silną depresję. Dostałem konskie dawki leków... I dalej leżę na łóżku i patrzę w sufit. Znajomy mówi, że mam iść na detoks. Super. Tylko co dalej? Nie mam wsparcia i nie mam gdzie pójść. Więc co mi da detoks? Uświadomię sobie jeszcze bardziej gdzie jestem. A to już trudno wytrzymać. Zresztą wiadomo, że bez wsparcia jesteś przegrany. I ja tego nie mam. Zrobię to dla dziecka, które pod wpływem matki mnie znienawidzi. Wiesz dlaczego jeszcze żyję? Tylko dlatego, żeby dziecko nie poznało smaku śmierci samobójczej ojca, który kocha je ponad wszystko. Reszte mam głęboko. A myślę o tym już tak długo, że nawet mnie to nie przeraża.

Gdybyś poleczył się to łatwiej by Ci było załatwić upadłość konsumencką bo miałbyś papiery bardzo dużo np. Hazardzistów tak załatwia. Ile masz tych długów ? Czy jakis majatek jest ns Ciebie? Jest tskie forum kredytowe. I tak Jest zakładka "dla zadłużonych " i jest multow informacji jak sobie radzić  z długami i porady darmowe od ekspertów.  Może jeszcze nie jest za późno bo ja tam za późno trafiłam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, kardulaki napisał:

Gdybyś poleczył się to łatwiej by Ci było załatwić upadłość konsumencką bo miałbyś papiery bardzo dużo np. Hazardzistów tak załatwia. Ile masz tych długów ? Czy jakis majatek jest ns Ciebie? Jest tskie forum kredytowe. I tak Jest zakładka "dla zadłużonych " i jest multow informacji jak sobie radzić  z długami i porady darmowe od ekspertów.  Może jeszcze nie jest za późno bo ja tam za późno trafiłam..

Ja nie pisałem, że mam długi. Mam, ale nie tak duże. Problem w tym, że straciłem wszysko, a szczególnie to, co najbardziej kocham. Tu nie chodzi o długi, ale o to, że nie zarabiam i wpadam w coraz większe bagno. Uwierzysz, że od kilku miesięcy nie mogę znaleźć pracy. Nawet dużo gorszej niż miałem? Poza tym to jest jeden element. Może jestem słaby, ale jednocześnie tracąc rodzinę i punkt oparcia, nie mam siły się podnieść. Może jestem pipa, a nie facet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Miki00 napisał:

Uwierzysz, że od kilku miesięcy nie mogę znaleźć pracy. Nawet dużo gorszej niż miałem?

Ja blisko 11 lat jestem na bezrobociu i mając 36 lat mieszkam kątem u rodziców. Ale mam dobry humor bo staram się do niczego nie przywiązywać. Dziś jest praca, dom, rodzina, znajomi, zdrowie a jutro może tego nie być. Takie coś nie może wpłynąć na moje dobre samopoczucie. Należy być szczęśliwym bez dodatków. Ja sobie gram cały dzień i jestem w miarę zadowolony z życia.

Jestem świadomy że mogę nie mieć prądu któregoś dnia i wtedy będzie problem bo zacznę się nudzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego utożsamiacie problemy tylko z długami? Czy muszę mieć straszne długi żeby być na dnie? Dla mnie ważne są też inne wartości, ale fakt, że zdaję sobie sprawę, że mogę wpaść w duże długi. Na szczęście zdaję sobie z tego sprawę i nie chcę materialnie iść dalej na dno. Co nie oznacza, że mohę temu teraz zapobiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak to robisz? Zazdroszczę Ci luzu. Ja mam rodzinę, gdzie ktoś mnie niszczy na każdym kroku. Mogę mieszkać u rodziny, ale cała ta sytuacja to dla mnie dno. I tak się czuję. Jak śmieć. Co powie moje dziecko przy takim podejściu matki? Mógłbym nawet mieszkać w namiocie, ale czy tak się da w naszym klimacie? Mieszkałem 2 tygodnie w aucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spróbój zrobić to dla swojego dziecka. Nawet jak matka przekabaci go na swoją stronę to jak dorośnie zacznie myśleć i rozumieć co się dzieje. Gdy ty będziesz obok (nie koniecznie przy nim ) to łatwiej będzie nawiązać kontakt a z czasem samo zweryfikuje  prawdę od bajdurzenia  i wierz mi byłem swiadkiem kilku takich sytuacji gdzie córa lub syn pewnego dnia wygarneli matce jakim jest podłym człowiekiem trzaskając drzwiami przy przeprowdzce do ojca. Ty masz być dla niego opoką , weż się w garśc, rozumiem Cię bo sam to przeżywałem przez kilka lat ale z całkiem innego powodu - stracona bezpowrotnie motywacja do życia wskutek nagłego braku osoby dla której się żyło. Wejdz na męskie typowe forum , tam Ci doradzą , dużo porad prawnych jest darmowych .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie nudzę się w pracy i wśród ludzi dlatego łatwo jest mi żyć jak żyje. Tobie bym radził tyle nie pić bo dziecko Cię znienawidzi. 

A jak nie masz celu to zarób na mieszkanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, normalnyjestem napisał:

weż się w garśc, 

On właśnie ma z tym problem. Na początek powinien mniej pić. Jak ktoś często pije, jara, gra to nie ma ochoty na nic innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Miki00 napisał:

Ja nie pisałem, że mam długi. Mam, ale nie tak duże. Problem w tym, że straciłem wszysko, a szczególnie to, co najbardziej kocham. Tu nie chodzi o długi, ale o to, że nie zarabiam i wpadam w coraz większe bagno. Uwierzysz, że od kilku miesięcy nie mogę znaleźć pracy. Nawet dużo gorszej niż miałem? Poza tym to jest jeden element. Może jestem słaby, ale jednocześnie tracąc rodzinę i punkt oparcia, nie mam siły się podnieść. Może jestem pipa, a nie facet.

I tylko z tego powodu tak źle z żoną się układa? Przecież normalny partner czy partnerka są ze sobą na dobre i złe  chyba coś jeszcze musiało być nie tak...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Piszesz ,że straciłeś wszystko i przez to żona Cię olała?? Z jakiego powodu to straciłeś ? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krótka sprawa. Straciłem pracę. Przestałem płacić rachunki. Chcę przestać chlać i chcę stanąć na nogi, ale bez wsparcia najbliższych przy waleniu po łbie trudno się podnieść. Z czasem brak pracy przełożył się na coraz większe ataki, a moją depresję. Z żoną jeszcze doszły inne problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dodam że u żony stwierdzono osobowość dysocjacyjną. Co tak naprawdę nic nie zmienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mój syn ma 11 lat i jest zagubiony. Nie wiem co zrobić. Może zacząć od psychiatryka i oczyszczenia? Tylko co dalej? Wyjde i zamieszkam w namiocie? Jak długo? Żona będzie robiła ze mnie potwora na każdym kroku. I to jej uwierzą... Tak u nas jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Miki00 napisał:

Krótka sprawa. Straciłem pracę. Przestałem płacić rachunki. Chcę przestać chlać i chcę stanąć na nogi, ale bez wsparcia najbliższych przy waleniu po łbie trudno się podnieść. Z czasem brak pracy przełożył się na coraz większe ataki, a moją depresję. Z żoną jeszcze doszły inne problemy.

Czyli tylko Ty pracowałeś? Syn ma już 11 lat chyba żona może pójść do pracy skoro macie ciężką sytuacje? A skoro nie chce Ci pomóc to może nie nadaje się do związku?. W dobie pandemii multum ludzi zbankrutowało. Przestań pić i bierz jakąkolwiek robotę bo jak się zaczną długi to dopiero będzie problem. No choroby żony i wszystkiego na siebie nie weźmiesz to zapomnij , że nagle wszystko się ułoży. Najważniejsza praca, da kasę, a to już jakieś światełko w tunelu ,sama ostatnio bez pracy siedziałam i też byłam zdołowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Miki00 napisał:

Mój syn ma 11 lat i jest zagubiony. Nie wiem co zrobić. Może zacząć od psychiatryka i oczyszczenia? Tylko co dalej? Wyjde i zamieszkam w namiocie? Jak długo? Żona będzie robiła ze mnie potwora na każdym kroku. I to jej uwierzą... Tak u nas jest.

Jeszcze nie jesteś na nic poważnie chory więc sytuacja nie jest tragiczna. Czasami trzeba zacisnąć zęby, schować dumę do kieszeni i poprosić rodzinę o krótkoterminową pomoc czy chociażby zamieszkać u znajomych czy nawet u rodziców dopóki nie znajdziesz pracy jak innego wyjścia nie ma. Spanie pod namiotem czy w samochodzie to ostateczność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Żona akurat pracuje, ale nie mogę liczyć na jej pomoc. Nie ma takiej opcji. Choć jak było odwrotnie, to jej pomagałem. Nie mam już kasy a ona ciągle woła na rachunki i jeszcze opowiada, że ja nie płacę na mieszkanie i dziecko. Ale nie pamięta, jak fundowałem wakacje. Co do wyjazdu. Myślałem o tym. Problem w tym, że syn się załamie. Jestem jego ojcem ale też przyjacielem. U rodziny mogę się zatrzymać, tylko to inne miasto. Czyli szukanie pracy w nowym miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, Miki00 napisał:

Mój syn ma 11 lat i jest zagubiony. Nie wiem co zrobić. Może zacząć od psychiatryka i oczyszczenia? Tylko co dalej? Wyjde i zamieszkam w namiocie? Jak długo? Żona będzie robiła ze mnie potwora na każdym kroku. I to jej uwierzą... Tak u nas jest.

 

30 minut temu, Miki00 napisał:

Żona akurat pracuje, ale nie mogę liczyć na jej pomoc. Nie ma takiej opcji. Choć jak było odwrotnie, to jej pomagałem. Nie mam już kasy a ona ciągle woła na rachunki i jeszcze opowiada, że ja nie płacę na mieszkanie i dziecko. Ale nie pamięta, jak fundowałem wakacje. Co do wyjazdu. Myślałem o tym. Problem w tym, że syn się załamie. Jestem jego ojcem ale też przyjacielem. U rodziny mogę się zatrzymać, tylko to inne miasto. Czyli szukanie pracy w nowym miejscu.

Ważną kwestią jest to, czy rozmawiałeś z synem i przedstawiłeś mu swój punkt widzenia, to dlaczego sytuacja wygląda tak a nie inaczej-że straciłeś pracę i nie możesz jej znaleźć. Wiesz...jesli nie, to on może postrzegać Cię jako pijącego nieroba, leżącego w łóżku, na którego musi pracować jego matka. 11latek to nie jest małe dziecko, on wszystko zrozumie, tylko trzeba z nim szczerze porozmawiać. Nie jak z maluszkiem, a jak z wczesnym nastolatkiem. Jeśli tego nie zrobisz, pozostanie mu taki obraz jak wyżej i zwyczajnie Cię znienawidzi. 

A pozostanie w tym małżeństwie "dla dobra dziecka" to najgorsza z opcji, zwłaszcza, że dziecko w takim domu nie jest szczęśliwe, widzi co się dzieje. Zresztą...co to za partner, na którego nie można liczyć? Życie różnie się układa, takie sytuacje pokazują z kim tak naprawdę żyjemy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tak. Rozmawiałem. Mała poprawka. Żona mnie nie utrzymuje. Nie zrobiłaby tego. Jeszcze utrzymuje się sam, ale to już końcówka. Co do partnera. Nigdy nie odmówiłem pomocy. Przez wiele lat. Dla mnie to normalne. Żona nigdy mi nie pomogła. Teraz wprost mnie atakuje i manipuluje dzieckiem. Dotychczas jak było ok, nie było problemu. Jechaliśmy na wakacje i było super. Teraz zamiast wsparcia (chociaż mentalnego, żebym miał motywację), dostaję ...ki, pretensje i teksty do dziecka, że z mojego powodu czegoś nie dostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ależ o partnerze w związku, na którego nie można liczyć, mówię właśnie o Twojej żonie. O to mi chodziło. 

Nie pisałam też, że żona Cię utrzymuje, tylko, że bez rozmowy z synem, mógłby tak to postrzegać. Ale jeśli rozmawiałeś, to najważniejsze. 

Takie życie, to nie życie. A to są tylko kwestie finansowe-co byłoby w przypadku innych, bardziej traumatycznych przeżyć? Nie dość że zostajesz sam, to jeszcze z kimś, kto ściąga Cię w dół. Skoro tak źle jej z Tobą, to niech zostanie bez Ciebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Słusznie mówisz. Ale co z dzieckiem? Boję się, ża albo nastawi je przeciwko mnie, albo będzie wredną matką (taka niestety zawsze była). Ja chroniłem dziecko i dawałem mu wsparcie, obronę i poczucie bezpieczeństwa. Tego sie boję. Że psychicznie skrzywdzi dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I tak nastawia chłopca przeciwko Tobie i tak, to się raczej nie zmieni. Tyle, że on już raczej nie jest w fazie bezwarunkowej ślepej, miłości, w jakiej długo trwają dzieci (kiedy choćby rodzic bił, znęcał się, nienawidził i tak jest najważniejszy), a zaczyna myśleć samodzielnie i wyciąga wnioski. Dostrzega, kiedy słowa rodziców są zgodne z tym, jak się zachowują, czy jednak są rozbierzne. 

Z problemami łatwiej radzić sobie samemu, niż z kimś, kto dręczy, dołuje i kpi. I można być świetnym ojcem, nie będąc z matką dziecka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzięki. To ważne. I tak jestem pozamiatany, ale mam chociaż nadzieję, że dziecko mnie zapamięta, jako troskliwego i dobrego tatę. Tylko tego teraz pragnę. O reszcie nie chce rozmawiać, bo to inny temat. Poza tym tam już nie ma o czym. Dziękuję jeszcze raz.

1 godzinę temu, Cztery odsłony ironii napisał:

I tak nastawia chłopca przeciwko Tobie i tak, to się raczej nie zmieni. Tyle, że on już raczej nie jest w fazie bezwarunkowej ślepej, miłości, w jakiej długo trwają dzieci (kiedy choćby rodzic bił, znęcał się, nienawidził i tak jest najważniejszy), a zaczyna myśleć samodzielnie i wyciąga wnioski. Dostrzega, kiedy słowa rodziców

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×