Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Florense

Co o tym wszystkim sądzicie?

Polecane posty

Piszę o tym tutaj, bo po pierwsze chcę się wygadać, po drugie chciałabym wiedzieć, co byście zrobiły/zrobili na moim miejscu/co o tym luźno myślicie.

W piątek rozstałam się ze swoim chłopakiem. Byliśmy ze sobą sześć lat, więc kawał czasu. Poznaliśmy się przez Internet, związek na odległość. Na początku było wszystko cudownie, bajka wręcz. Chłopak mnie wspierał (w liceum I na początku studiów miałam bardzo ciężki okres), pomagał mi (także finansowo), spotykaliśmy się dość często, zazywczaj ja jeździłam do niego, bo po pierwsze kocham Mazury (dzięki niemu), miasteczko w którym mieszka jest spokojne, ciche I wręcz idealne na odpoczynek od wielkiego miasta. Mieliśmy wspólne poglądy na w zasadzie wszystkie sprawy, słuchaliśmy tej samej muzyki, no naprawdę idealnie. Ale to był początek. Później było gorzej, ale nadal znośnie (tak przez 2-2.5 roku). Niestety... Już na początku pojawiła się jakaś dziwna przyjaciółka z Internetu, której wysyłał zdjęcia "swojego brzusia", a ona jemu zdjęcia dekoltów (w ubraniu). Była awantura, otarliśmy się o rozstanie, ale z wyżej wymienionych powodów odpuściłam. Po pierwsze go kochałam, po drugie zapewniał mnie, że nic się między nimi nie wydarzyło, po trzecie potrzebowałam kogoś przy mnie, kogoś więcej niż znajomy. No I pasowaliśmy do siebie. Chłopak skończył tylko gimnazjum, dalej poszedł najpierw do technikum, coś było nie tak, poszedł do zawodówki, zrezygnował, bo to nie było to. Wcale się nie dziwię, bo faktycznie nie dla każdego technikum czy zawodówka jest ok (chłopak mieszka w małej mieścinie I profile tych szkół są TRAGICZNE - dwa na krzyż I takie klasyczne: blacharz, tynkarz, fryzjerka). Chciał iść do liceum, to mamusia mu powiedziała, że nie da rady sobie (z tej jego matki to też su... jakich mało, narobiła dzieciaków, a traktuje ich gorzej niż psa, a mojego byłego wgl traktowała jak jakiegoś podrzutka... on wszystko musiał robić w domu, pozostali bracia nie, warczała na niego, zamiast normalnie powiedzieć, ogólnie też dużo sporów było o to, bo chciałam, żeby się w końcu jej postawił, żeby zawalczył o siebie). Skończył bez wykształcenia tak naprawdę. Prosiłam, żeby zrobił maturę w szkole dla dorosłych. Obiecał, że zrobi. Sześć lat I jak matury nie miał, tak nie ma. Ja mam trochę lepsze wykształcenie, ale to nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, że jednak bez wykształcenia średniego jest ciężko. On twierdzi, że nie I że jest wiele zawodów niewymagających żadnego wykształcenia. Za przykład podaje swój wymarzony zawód, czyli grafik komputerowy. I na początku faktycznie robił coś w tym kierunku. Był samoukiem, ale z tego co mówił, to było dużo materiałów w Internecie bezpłatnych. Miał pracę zdalną w tym zawodzie, ale facet ciął go na kasę I skończyło się na drodze sądowej. Chyba jest mu jeszcze coś winny. Problem w tym, że teraz jego kariera zwolniła. On sam twierdzi, że pracy w zawodzie nie ma, choć jak opowiada mi, że ktoś oferuje mu zlecenia, a jemu coś nie odpowiada (czyt. Nie odpowiada mu wszystko), to zaczynam wątpić, że kiedykolwiek będzie pracował. Proponowałam mu, żeby przeprowadził się do miasta, w którym studiowałam dwa lata - miasto ogromne, pracy ogrom, większe możliwości rozwoju, tylko dobrze to zaplanować I chcieć. Zwłaszcza, że ja mu przetarłam szlaki I miałby zdecydowanie łatwiej ze mną niż ja miałam, gdy przyjechałam tam bez znajomości miasta, bez znajomych jakichkolwiek. Nie to nie, ok. Przynajmniej ma dobrą wymówkę - chce pracować zdalnie, a teraz jeszcze ma remont w domu, więc już w ogóle... Nasze rodziny nie akceptują naszego związku (zwłaszcza jego matka mnie - szczerze mnie nienawidzi I tego nie ukrywa do tego stopnia, że jak zrobili ognisko z bratem byłego I jego dziewczyną, a my byliśmy trochę dalej od ogniska, nawet nas nie zaprosiła... zawsze traktowała mnie I mojego byłego najgorzej z całego "miotu"), dlatego nie widzieliśmy się już rok. I gdybyśmy nie zerwali, pewnie byśmy się nie widzieli jeszcze z dwa lata aż w końcu I tak jedno z nas powiedziałoby "dość"...Mimo tego wszystkiego, tęsknię za nim. Nie wiem, czy jeszcze coś do niego czuję. Chciałabym dla niego jak najlepiej, chciałabym mu pomóc, ale na każdą próbę zwrócenia mu uwagi na powyższe kwestie reaguje agresją. Jeszcze te poglądy polityczne... Pisałam o tym już - facet z moich, dość liberalnych poglądów nagle przestawił się na ultrakonserwatywne, co naprawdę zaczęło przeszkadzać podczas rozmów o czymś więcej niż "co dzisiaj robiłaś". Nie wiem, co robić. Chyba nadal go kocham, a na pewno jestem do niego mocno przywiązana. Chyba zerwalismy na dobre I tym razem nie wrócimy do siebie. Ta myśl mnie przeraża, bo z nim jest źle I mnie denerwuje, a bez niego tragicznie I umieram. Nie sądzę, żebym ułożyła sobie jakąkolwiek głębszą relację z kimś innym, bo kiedyś już mieliśmy przerwę od siebie I próbowałam spotykać się z innymi, ale się nie udawało - ciągle porównywałam ich do byłego, nawet nie potrafiłam ich po przyjacielsku przytulić na pożegnanie, wydawali mi się nudni I "nie tacy jak były". Wizja bycia z kimkolwiek innym niż on po prostu mnie obrzydza I nie sadze, żebym mogła komukolwiek zaufać. Ogólnie nie ufam ludziom, on był wyjątkiem, przelamał wiele barier, które mam wobec innych ludzi. Jeśli do siebie nie wrócimy (a na to szans nie ma, bo ostatnio powiedziałam mu ostro, co o nim myślę), to zostaje mi bycie kompletnie samą całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Qwerty82 napisał:

Jak przed ślubem już coś nie gra to po ślubie będzie jeszcze gorzej.

Intuicja jest naszym najlepszym doradcą.

Czas leczy rany. Teraz wydaje Ci się, że będziesz sama do końca życia, a za kilka miesięcy może Ci się odmieni. A może Twój chłopak się zmieni dla Ciebie. Na starych warunkach nie wracałabym do tego bo nie ma do czego

Marne szanse, że się zmieni. Miał specjalnie dla mnie zrobić maturę. Przez sześć lat nie zdołał... Miał ogarnąć pracę, nic z tego. Obyś miała rację z tym czasem, ale nie sądzę, żeby tak było w moim przypadku. To mój pierwszy chłopak, najważniejszy. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek się wyleczyla z niego... Nie wyobrażam sobie związku z jakimkolwiek innym chłopakiem, odrzuca mnie to, obrzydza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
3 minuty temu, Florense napisał:

Marne szanse, że się zmieni. Miał specjalnie dla mnie zrobić maturę. Przez sześć lat nie zdołał... Miał ogarnąć pracę, nic z tego. Obyś miała rację z tym czasem, ale nie sądzę, żeby tak było w moim przypadku. To mój pierwszy chłopak, najważniejszy. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek się wyleczyla z niego... Nie wyobrażam sobie związku z jakimkolwiek innym chłopakiem, odrzuca mnie to, obrzydza.

To go przygarnij do siebie. Zmiana miejsca zamieszkania powinna być na plus. To już jest dorosły mężczyzna i nie potrzebuje mamusi. Może sytuacja w rodzinnym domu hamuje go w rozwinięciu skrzydeł. Przy twoim wsparciu ( w każdej formie) na początku, powinien wyjść na prostą, przy warunku, że jest pracowity.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, pari napisał:

To go przygarnij do siebie. Zmiana miejsca zamieszkania powinna być na plus. To już jest dorosły mężczyzna i nie potrzebuje mamusi. Może sytuacja w rodzinnym domu hamuje go w rozwinięciu skrzydeł. Przy twoim wsparciu ( w każdej formie) na początku, powinien wyjść na prostą, przy warunku, że jest pracowity.

Chyba przeoczyłaś fragment tekstu I nie dziwię się, bo okropny esej mi wyszedł. Proponowałam mu, żeby przyjechał do miasta, w którym studiuję, ale on nie. To ogromne miasto I tutaj naprawdę miałby perspektywy na rozwój, przyszłość, pracę. W przeciwieństwie do jego pięknej, mazurskiej mieściny, którą kocham, ale nie ma tam jakichkolwiek szans dla kogokolwiek. Zachęcałam go do postawienia się matce, nic... tylko agresja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
12 minut temu, Florense napisał:

Chyba przeoczyłaś fragment tekstu I nie dziwię się, bo okropny esej mi wyszedł. Proponowałam mu, żeby przyjechał do miasta, w którym studiuję, ale on nie. To ogromne miasto I tutaj naprawdę miałby perspektywy na rozwój, przyszłość, pracę. W przeciwieństwie do jego pięknej, mazurskiej mieściny, którą kocham, ale nie ma tam jakichkolwiek szans dla kogokolwiek. Zachęcałam go do postawienia się matce, nic... tylko agresja.

Ty jeszcze studiujesz czy już pracujesz, bo mi umknęło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 minut temu, pari napisał:

Ty jeszcze studiujesz czy już pracujesz, bo mi umknęło?

Nie napisałam chyba tego. Właśnie skończyłam licencjat, idę od października na magisterkę, ale też pracuję w zawodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pewnie też dostrzegał to, że sam się zmienia i niekoniecznie bylo Wam nadal po drodze tak jak sama zauważyłaś zbyt wiele tematów mało drażliwych już nie mieliście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Florense napisał:

dlatego nie widzieliśmy się już rok. I gdybyśmy nie zerwali, pewnie byśmy się nie widzieli jeszcze z dwa lata aż w końcu I tak jedno z nas powiedziałoby "dość"...Mimo tego wszystkiego, tęsknię za nim. Nie wiem, czy jeszcze coś do niego czuję. 

Więc po co ten wątek i te durne rozkminki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Looper napisał:

ja tylko odniosłem się do mieszkania na mazurach, o którym wypowiedziała się autorka w zacytowanym przeze mnie fragmencie. Całej reszty nawet nie rozkminiam, bo autorka napisała, że nie widzieli się rok. Jak dla mnie tego związku już od dawna nie ma, więc nie ma co komentować. 

W piątek zerwała z chłopakiem a z jego rodziną nie widziała się od roku... : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Qwerty82 napisał:

Też tak to zrozumiałam, że to świeża sprawa. Każdy czyta pobieżnie albo tylko komentarze i potem zupełnie inna historia wychodzi 🙂 Ogólnie, pierwszy  post trochę za długi i się gubi sedno

To fakt jak tekst jest bardzo długi to się człowiek gubi i pod koniec zastanawia o co w ogóle chodzi .)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co się dzieje z polskimi dziewczynami?

Aż taka desperacja na związek?

Facet bez wykształcenia, bez pracy, bez ambicji, zaburzony przez matkę, z popieprzonego domu i rodziny, leń, krętacz, szukający przygód z innymi - z takim chcecie spędzić życie?

Takiego wybieracie na ojca swoich dzieci???

Co się z wami dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To wygląda na toksyczny związek. Jak ktoś tu wyżej napisał daj sobie czas skoro inne znajomości Cię nie kręcą. Twoja troska o byłego działa na Twoją niekorzyść. Odetnij się od niego. Jemu też potrzebny czas. A może ma już na oku jakąś córkę rybaka i stąd ta agresja? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Bimba napisał:

Więc po co ten wątek i te durne rozkminki?

Bo nadal coś do niego czuję. Nie sądzę, żeby to była miłość, ale mocne przywiązanie. Poza tym boję się o niego, bo facet wgl nie myśli o przyszłości. A tam ich jest pięciu. Obserwując postępowanie "matki" śmiem twierdzić, że nie dostanie nawet budy po psie. Nie ma wykształcenia I nie chce go zdobyć. Nie chce pracować... Jaką będzie miał przyszłość? Jaką przyszłość NAM chciał zapewnić? MI? Poza tym... Brakuje mi go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie widziałaś się z chłopakiem rok, czy z jego matką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
54 minuty temu, Florense napisał:

Bo nadal coś do niego czuję. Nie sądzę, żeby to była miłość, ale mocne przywiązanie. Poza tym boję się o niego, bo facet wgl nie myśli o przyszłości. A tam ich jest pięciu. Obserwując postępowanie "matki" śmiem twierdzić, że nie dostanie nawet budy po psie. Nie ma wykształcenia I nie chce go zdobyć. Nie chce pracować... Jaką będzie miał przyszłość? Jaką przyszłość NAM chciał zapewnić? MI? Poza tym... Brakuje mi go.

Przyjelas role Matki Teresy ale on nie jest malym dzieckiem, ze go trzeba prowadzic za reke. To raz. Drugie, to jemu chyba jest bardziej swiadome, niz tobie, ze wy w ogole do siebie nie pasujecie. Ty masz inna wizje swiata, dalszego zycia niz on, bo on nie ma zadnej. Z tej maki chleba nie bedzie. Jestes jeszcze mloda. Daj sobie czas na dojscie do siebie. Niech sie wszystko ulezy i dopiero wtedy bedziesz miala wolna glowe na nowe zwiazki. To normalne ze sie do niego przyzwyczailas, tym bardziej ze to twoj pierwszy chlopak. Ale ludzie rozstaja sie po 20, 30 latach i wchodza w nowe zwiazki wiec sobie nie wmawiaj, ze juz nikogo wiecej nie chcesz. W tej chwili nie ale przyjdzie czas ze bedziesz chciala. Nie przedluzaj tego na sile bo to nie ma sensu. Szkoda twojego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, smart napisał:

Nie widziałaś się z chłopakiem rok, czy z jego matką?

I z nim, I z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czyli nie było potrzeby zrywać, kończyć czegoś,  co nie istniało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×