Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Aniechto

Ucieczka od matki.

Polecane posty

Witam. Wiem, że długie ale naprawde potrzebuję rady, bo na matkę nie mam co liczyć. Jeżeli coś byłoby niejasne to dajcie znać a rozwinę. Z góry dziękuję.


Chciałabym się upewnić, czy postępuję właściwie. Chciałabym uwolnić się od mojej matki. Matka była trzy razy w szpitalu psychiatrycznym z powodu depresji, a przynajmniej tak wtedy sądziłam. W trakcie moich prób (mniej i bardziej udanych) poskładania jakkolwiek życia. Brat trafił do Domu Dziecka. Ja musiałam wynieść się do przyjaciółki. Dałam się omamić ciepłymi słówkami, że z nią jest już w porządku, że bedziemy rozmawiać aby nie bylo "niedomówień" (tak nazwała wszystko co przez nią przeszłam, ale nie o tym teraz). Wróciłam do domu. A matka znowu po dwóch miesiącach przestała pracować, nie odzywa się do mnie już pół roku (nawet jednym słowem, nawet głową nie kiwnie). Głównie traktuje mnie jak powietrze, chociaż zdarza się, że mnie popchnie jak idzie. To ona musi przejść przez drzwi pierwsza. Kiedyś coś jej się nie spodobało i ciągnąc za włosy chciała rzucić mną na moje łóżko, biła mnie butem jak małą, nieposłuszną dziewczynkę. Fizycznie nie bolało. Opłacam mieszkanie i prąd. Wyjada moje słodycze zostawiając po 1 ciastku. Chciałam iść za pół roku na studia, odłożyłam na nie trochę pieniędzy. Dzisiaj odkryłam, że mnie okradła. Z 900zl zostawila mi laskawie 50. Nie mówiła jej gdzie dałam pieniądze, grzebała w moich rzeczach jak mnie nie było. Na moje pytania nie odpowiada. Oznajmiłam jej, że zamierzam za dwa miesiące się wyprowadzić (zero reakcji). I tu jest mój problem. Nienawidzę jej i martwię się jednocześnie. Martwię się, że jak ją zostawię to skończy na bruku lub umrze z głodu. Jednocześnie jak wracam z pracy nachodzą mnie straszne myśli. Mimowolnie wyobrażam sobie jak atakuje mnie nożem albo bije, rozbija kubki. Chociaż nigdy nie było czegoś tak mocnego. W dzieciństwie nigdy nie podniosła na mnie lub brata ręki. Nie panuję nad tym, boję się, że nigdy się nie uwolnię i do końca jej dni będę z nią związana. W końcu jak jeszcze rozmawiała, to wspominała ile to ona poświęciła dla nas. Dobrze robię wyprowadzając się? Ona prawdopodobnie nie pójdzie do pracy ani po żadną zapomogę do MOPS'u. Zostanie z niczym. Czy może muszę to wytrzymywać i czekać nie wiadomo na co? Pomocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli potrafisz sama się utrzymać to po co tam jeszcze siedzisz? Wiem ,ze jednak Ci jej szkoda bo to wkoncu Twoja Mama. Ale sama widzisz jak w stosunku do Ciebie się zachowuje. A może jednak jak dojedziesz to weźmie się w garść jak nie będzie miała co do gara wsadzić. Teraz to wszystko w dupie ma .. bo może liczyć na Ciebie.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szkoda tylko, że sama odstawia przypisane leki po dwóch tygodniach. A sądy mamy takie, że odrzucają wniosek o leczenie na podstawie (o ironio) ochrony praw zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Poetka napisał:

Wygląda to na nieleczone zaburzenie psychiczne. 

Jak wyżej (uczę się odpowiadać)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Aniechto napisał:

Witam. Wiem, że długie ale naprawde potrzebuję rady, bo na matkę nie mam co liczyć. Jeżeli coś byłoby niejasne to dajcie znać a rozwinę. Z góry dziękuję.


Chciałabym się upewnić, czy postępuję właściwie. Chciałabym uwolnić się od mojej matki. Matka była trzy razy w szpitalu psychiatrycznym z powodu depresji, a przynajmniej tak wtedy sądziłam. W trakcie moich prób (mniej i bardziej udanych) poskładania jakkolwiek życia. Brat trafił do Domu Dziecka. Ja musiałam wynieść się do przyjaciółki. Dałam się omamić ciepłymi słówkami, że z nią jest już w porządku, że bedziemy rozmawiać aby nie bylo "niedomówień" (tak nazwała wszystko co przez nią przeszłam, ale nie o tym teraz). Wróciłam do domu. A matka znowu po dwóch miesiącach przestała pracować, nie odzywa się do mnie już pół roku (nawet jednym słowem, nawet głową nie kiwnie). Głównie traktuje mnie jak powietrze, chociaż zdarza się, że mnie popchnie jak idzie. To ona musi przejść przez drzwi pierwsza. Kiedyś coś jej się nie spodobało i ciągnąc za włosy chciała rzucić mną na moje łóżko, biła mnie butem jak małą, nieposłuszną dziewczynkę. Fizycznie nie bolało. Opłacam mieszkanie i prąd. Wyjada moje słodycze zostawiając po 1 ciastku. Chciałam iść za pół roku na studia, odłożyłam na nie trochę pieniędzy. Dzisiaj odkryłam, że mnie okradła. Z 900zl zostawila mi laskawie 50. Nie mówiła jej gdzie dałam pieniądze, grzebała w moich rzeczach jak mnie nie było. Na moje pytania nie odpowiada. Oznajmiłam jej, że zamierzam za dwa miesiące się wyprowadzić (zero reakcji). I tu jest mój problem. Nienawidzę jej i martwię się jednocześnie. Martwię się, że jak ją zostawię to skończy na bruku lub umrze z głodu. Jednocześnie jak wracam z pracy nachodzą mnie straszne myśli. Mimowolnie wyobrażam sobie jak atakuje mnie nożem albo bije, rozbija kubki. Chociaż nigdy nie było czegoś tak mocnego. W dzieciństwie nigdy nie podniosła na mnie lub brata ręki. Nie panuję nad tym, boję się, że nigdy się nie uwolnię i do końca jej dni będę z nią związana. W końcu jak jeszcze rozmawiała, to wspominała ile to ona poświęciła dla nas. Dobrze robię wyprowadzając się? Ona prawdopodobnie nie pójdzie do pracy ani po żadną zapomogę do MOPS'u. Zostanie z niczym. Czy może muszę to wytrzymywać i czekać nie wiadomo na co? Pomocy...

Za ten incydent z ciastkiem, wytoczyłabym pozew Twojej matce

  • Haha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Aniechto napisał:

Chciałabym się upewnić, czy postępuję właściwie.

Musisz się wprowadzić. Inaczej zawsze będzie na Tobie żerować. Nic nie jesteś jej winna. Nie prosiłaś się na świat.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Aniechto napisał:

Witam. Wiem, że długie ale naprawde potrzebuję rady, bo na matkę nie mam co liczyć. Jeżeli coś byłoby niejasne to dajcie znać a rozwinę. Z góry dziękuję.


Chciałabym się upewnić, czy postępuję właściwie. Chciałabym uwolnić się od mojej matki. Matka była trzy razy w szpitalu psychiatrycznym z powodu depresji, a przynajmniej tak wtedy sądziłam. W trakcie moich prób (mniej i bardziej udanych) poskładania jakkolwiek życia. Brat trafił do Domu Dziecka. Ja musiałam wynieść się do przyjaciółki. Dałam się omamić ciepłymi słówkami, że z nią jest już w porządku, że bedziemy rozmawiać aby nie bylo "niedomówień" (tak nazwała wszystko co przez nią przeszłam, ale nie o tym teraz). Wróciłam do domu. A matka znowu po dwóch miesiącach przestała pracować, nie odzywa się do mnie już pół roku (nawet jednym słowem, nawet głową nie kiwnie). Głównie traktuje mnie jak powietrze, chociaż zdarza się, że mnie popchnie jak idzie. To ona musi przejść przez drzwi pierwsza. Kiedyś coś jej się nie spodobało i ciągnąc za włosy chciała rzucić mną na moje łóżko, biła mnie butem jak małą, nieposłuszną dziewczynkę. Fizycznie nie bolało. Opłacam mieszkanie i prąd. Wyjada moje słodycze zostawiając po 1 ciastku. Chciałam iść za pół roku na studia, odłożyłam na nie trochę pieniędzy. Dzisiaj odkryłam, że mnie okradła. Z 900zl zostawila mi laskawie 50. Nie mówiła jej gdzie dałam pieniądze, grzebała w moich rzeczach jak mnie nie było. Na moje pytania nie odpowiada. Oznajmiłam jej, że zamierzam za dwa miesiące się wyprowadzić (zero reakcji). I tu jest mój problem. Nienawidzę jej i martwię się jednocześnie. Martwię się, że jak ją zostawię to skończy na bruku lub umrze z głodu. Jednocześnie jak wracam z pracy nachodzą mnie straszne myśli. Mimowolnie wyobrażam sobie jak atakuje mnie nożem albo bije, rozbija kubki. Chociaż nigdy nie było czegoś tak mocnego. W dzieciństwie nigdy nie podniosła na mnie lub brata ręki. Nie panuję nad tym, boję się, że nigdy się nie uwolnię i do końca jej dni będę z nią związana. W końcu jak jeszcze rozmawiała, to wspominała ile to ona poświęciła dla nas. Dobrze robię wyprowadzając się? Ona prawdopodobnie nie pójdzie do pracy ani po żadną zapomogę do MOPS'u. Zostanie z niczym. Czy może muszę to wytrzymywać i czekać nie wiadomo na co? Pomocy...

Zastanawiam się, kiedy w naszym społeczeństwie przestaniemy gloryfikować dysfunkcyjnych i toksycznych rodziców? Dlaczego ciągle wbijają nam do głowy "czcij ojca swego i matkę swoją"? Wszystko tłumaczymy tym, że "przecież to matka..." i dalej kochamy, wybaczymy i niszczymy samych siebie. Nie będę się rozpisywać, wynoś się z tego domu jak najszybciej i absolutnie nie czuj się winna.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

kurde rodzina to ciężki orzech do zgryzienia .nasi rodzice często sa to osoby najbardziej toksyczne i te które manipulują nami bez żadnych wyrzutów .

Wyprowadź się .Twoja matka jest nieobliczna a wypominalstwem chce wzbudzić u Ciebie poczucie winy , najłatwiejsza zagrywka manipulatorów .Stoisz przed trudnym wyborem . Pomysl o tym czy ty chcesz zyc dla Siebie czy dla swojej toksycznej matki .jak bedzie kiedy z nia zostaniesz?? Twoja matka ma juz wypracowane schematy dzialnia i nie jest chętna do zmian . Pewnie myślisz ,ze bedzie cie gnębiło poczucie winy ,ze ja zostawiłaś itd .Zadzwon do opieki gdy sie wyprowadzisz . poszukaj w internecie vo można z taka Mama zrobić . postaraj sie zrobić cos abys nie obarczala sie później wina.wrazie co przynos jej jedznie tylko nie dawaj soba pomiatać .A wyprwadzka bedzie na plus dla ciebie tylko sie nie zadreczaj .w życiu sie zdarzaja takie sprawy pierwsza i ostatnia nie jesteś .

ja tez w domu mialam koszmar .I tylko jak sobie przypomnę to wszystko to zaraz przywołuje sie do porządku .Bo jak będziemy kluchami to nas zajada na śmierć !!!

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Poetka napisał:

To nawet nie zdazyly zadzialac leki. Nie jestes odpowiedzialna za jej stan w tym momencie, ratuj siebie. 

Znaczy odstawiała leki po wyjściu ze szpitala, a tam przyjmowała dwa miesiące. Więc moim zdaniem zaczynały lub działały leki ale ona prawdopodobnie stwierdzała, że sobie bez nich poradzi i odstawiała albo były dla niej za drogie (chociaż to mogła wciskać przy poprzednich razach, teraz dokładam się ze swojej wypłaty). Rzeczywiście wyprowadzka mi została 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
32 minuty temu, Poetka napisał:

Ja ci coś powiem - jak ktoś jest zaburzony to choćbyś salta w powietrzu robiła dopuści cię tylko na tyle na ile będzie to niezbędne, a reszte zabl)okuje i rozpie)rdoli jak samego siebie. Ona cierpi strasznie, ale jej nie uratujesz. Jak z tym butem, o którym pisałaś, ją ktoś docisnął tym butem kiedyś bardzo bardzo mocno i go tak zostawił, ale ty jej nie możesz pomóc na to. Nią kieruje pęd do samozniszczenia, a twoim zadaniem jest nie dać się w to bardziej wciągnąć. Możesz jej powiedzieć, że jeżeli poczuje, że już nie daje rady to ty będziesz i że nie jest sama.

Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.01.2021 o 20:50, Lena991 napisał:

Jeżeli potrafisz sama się utrzymać to po co tam jeszcze siedzisz? Wiem ,ze jednak Ci jej szkoda bo to wkoncu Twoja Mama. Ale sama widzisz jak w stosunku do Ciebie się zachowuje. A może jednak jak dojedziesz to weźmie się w garść jak nie będzie miała co do gara wsadzić. Teraz to wszystko w dupie ma .. bo może liczyć na Ciebie.

dokładnie, w pełni się zgadzam 

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×