Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
rozpaczzz22298&5shhdrggr

Wczoraj zmarł mój tata

Polecane posty

Zacznę od początku. Mam 19 lat . Mój tata odkąd tylko pamiętam był alkocholikiem i prawie bezrobotnym. Zwykle pił 2 piwa dziennie i czasami wódkę. Zdarzało się wiele razy, że leżał całymi dniami w łóżku i trzeźwiał. Ja, mama i moje siostry znieczuliłyśmy się już na ten widok. Jako trzeźwy bywał bardzo fajnym ojcem. Choć ostatnie 2 lata były już ciężkie. Gdy był w transie picia zwykle wyzywał nas od skur******nów i itp. Mówił, że zrujnowałyśmy mu życie i że w piz*u się wyprowadza stąd, życzył śmierci mamie i bratu mojej mamy. Często rzucał w nas czymś i ogólnie się darł. W końcu zaczęłam się do niego nie odzywać. Chyba, że coś się mnie pytał, wtedy odpowiadałam półgłosem. Jakieś 3 miesiące temu dostał jakieś pieniądze za robotę. Na okrągło miał maratony z wódką, piwem i tanim winem. Tydzień temu miał kolejny maraton. Od trzech dni leżał już w łóżku i ciężko oddychał. Nie zwróciłam na to uwagi bo to było czymś normalnym. Wczoraj cały dzień byłam z siostrami na dworze. Mama próbowała go namówić na szpital od samego rana, ale on nie chciał. Około 18 było już naprawdę źle. Dopiero wtedy zgodził się jechać. Ledwo dał radę się ubrać i iść do auta. Nie wiedziałyśmy co robić , czy dzwonić na karetkę czy jechać z nim autem do szpitala. Myślałam, że pójdzie w końcu na odwyk i wróci i będzie dobrze. Ale zauważyłam, że robi się siny. nie mógł już złapać thu. Nagle stracił przytomność. Zaczęliśmy reanimację. Karetka przyjechała dopiero 5 lub nawet 10 minut później. Reanimacja trwała jeszcze ok godzinę. Cały czas wierzyłam że zaraz się obudzi. Nadal nie wierzę w to co się stało. Ta cisza jest nie do wytrzymania. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam wyrzuty sumienia że się do niego nie odzywałam i byłam dla niego nie miła, nawet jak był trzeźwy. i żałuję że nie podjęłyśmy decyzji za niego o hospitalizacji dużo wcześniej, albo chociaż rano. nie mogę się pogodzić z faktem że go juz nie ma. Może nie był idealnym ojcem, ale był. Nie wiem jak żyć z poczuciem winy. Proszę pomóżcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, rozpaczzz22298&5shhdrggr napisał:

Nie wiem jak żyć z poczuciem winy

Nie wlewałas mu na siłę do gardła, na siłę do szpitala nie weźmiesz. Jakie poczucie winy? 

Moje kondolencje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, rozpaczzz22298&5shhdrggr napisał:

Zacznę od początku. Mam 19 lat . Mój tata odkąd tylko pamiętam był alkocholikiem i prawie bezrobotnym. Zwykle pił 2 piwa dziennie i czasami wódkę. Zdarzało się wiele razy, że leżał całymi dniami w łóżku i trzeźwiał. Ja, mama i moje siostry znieczuliłyśmy się już na ten widok. Jako trzeźwy bywał bardzo fajnym ojcem. Choć ostatnie 2 lata były już ciężkie. Gdy był w transie picia zwykle wyzywał nas od skur******nów i itp. Mówił, że zrujnowałyśmy mu życie i że w piz*u się wyprowadza stąd, życzył śmierci mamie i bratu mojej mamy. Często rzucał w nas czymś i ogólnie się darł. W końcu zaczęłam się do niego nie odzywać. Chyba, że coś się mnie pytał, wtedy odpowiadałam półgłosem. Jakieś 3 miesiące temu dostał jakieś pieniądze za robotę. Na okrągło miał maratony z wódką, piwem i tanim winem. Tydzień temu miał kolejny maraton. Od trzech dni leżał już w łóżku i ciężko oddychał. Nie zwróciłam na to uwagi bo to było czymś normalnym. Wczoraj cały dzień byłam z siostrami na dworze. Mama próbowała go namówić na szpital od samego rana, ale on nie chciał. Około 18 było już naprawdę źle. Dopiero wtedy zgodził się jechać. Ledwo dał radę się ubrać i iść do auta. Nie wiedziałyśmy co robić , czy dzwonić na karetkę czy jechać z nim autem do szpitala. Myślałam, że pójdzie w końcu na odwyk i wróci i będzie dobrze. Ale zauważyłam, że robi się siny. nie mógł już złapać thu. Nagle stracił przytomność. Zaczęliśmy reanimację. Karetka przyjechała dopiero 5 lub nawet 10 minut później. Reanimacja trwała jeszcze ok godzinę. Cały czas wierzyłam że zaraz się obudzi. Nadal nie wierzę w to co się stało. Ta cisza jest nie do wytrzymania. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam wyrzuty sumienia że się do niego nie odzywałam i byłam dla niego nie miła, nawet jak był trzeźwy. i żałuję że nie podjęłyśmy decyzji za niego o hospitalizacji dużo wcześniej, albo chociaż rano. nie mogę się pogodzić z faktem że go juz nie ma. Może nie był idealnym ojcem, ale był. Nie wiem jak żyć z poczuciem winy. Proszę pomóżcie

Najgłębsze wyrazy współczucia ja w wieku 20 lat staraciłam mamę, chorowała. Domyślam się przez co przechodzisz. Ale uwierz, to nie jest absolutnie Twoja wina !. To że nie odzywałaś się do taty to nie przez to, że Ty jesteś jakaś zła. Nie, poprostu miałaś w pewnym sensie do niego żal, o to wszywtko, o picie itd. O nic się nie obwiniaj pamiętaj !. Nic złego nie zrobiłaś. Dużo zdrówka i wytrwałości dla was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi przykro. Alkoholicy to często wrażliwi ludzie, nie radzący sobie z rzeczywistością. Jednak jedno musisz wiedzieć: nikt nie jest w stanie uratować alkoholika, jeśli on tego nie chce. Twój Tato wybrał. 
Głęboko wierzę w to, że większość naszych rodziców nas kocha, nawet jeśli nie umie dobrze tego okazać. Myślę, że Tato nie chciałby, abyś się obwiniała, za to na pewno chciałby, abyś zapamiętała dobre chwile z nim.

Wspierajcie się z Mamą i pomyślcie obydwie o terapii, Ty DDa, a Mama dla współuzależnionych. 

  • Thanks 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Serdecznie Ci wspolczuje. Wiem jak to jest stracic bliska osobe, wyrzuty sumienia pojawiaja sie zawsze, to naturalne w takiej sytuacji.

To jest rola rodzicow opiekowac sie dziecmi a nie na odwrot. To byl obowiazek Twojego Taty dbac o swoje zdrowie i o Was. Nie ma tu zadnej Twojej winy. Twoj Tata byl chory, a Ty jestes tylko jego dzieckiem, a nie lekarzem.

Przytulam cieplo ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie masz powodu by czuć się winna. Twój ojciec był dorosłym mężczyzną i był odpowiedzialny za swoje wybory. Powinien ograniać takie rzeczy, że jak chla i się awanturuję to w domu się na niego obrażą. Niestety ty- jak wiele dzieci- miałaś pecha mieć ojca dla którego ważniejszy był alkohol niż jego rodzina.

Polecam: spotkanie z terapeutą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, rozpaczzz22298&5shhdrggr napisał:

Nie wiem jak żyć z poczuciem winy.

Nie da się, trzeba się go wyzbyć. To zawsze ciężkie przeżycie, kiedy umiera tak bliska nam osoba,  zrozumiałe, że rozmyślasz i gnębisz się, czy byłaś w stanie zrobić coś, by zmienić bieg wydarzeń. Jednakże, tym, co tak naprawdę powinnaś, to przestać się zdaręczać. Warto, byś zadbała przede wszystkim o siebie i zasięgnęła wsparcia terapeuty. Zaznajomienie się z zagadnieniem choroby alkoholowej, genezą zachowania alkoholika oraz jego wpływem na najbliższych na pewno będzie Tobie pomocne, by  zminimalizować poczucie winy oraz w pewnym stopniu zrozumieć swojego tatę. Alkoholicy żyją w swoim świecie kłamstw i zaprzeczeń, mających chronić ich samych przed cierpieniem. Zaburzona percepcja uniemożliwia im dostrzeżenie realiów, w których funkcjonują, oraz obranie prawidłowych priorytetów. Przykre słowa, które kierował Twój tata do Ciebie i rodziny nie miały z Wami tak naprawdę nic wspólnego, to był objaw jego porzucia winy, wstydu i bezradności, które wobec Was odczuwał. Czasem nie radzimy sobie z emocjami i uciekamy się do łatwych sposobów przynoszących szybką ulgę, ale które tworzą kolejną siatkę problemów i konsekwencji. Z czasem światełko w tunelu gaśnie. Nie miej żalu do taty, nie wybrał sobie tego uzależnienia, niektóre predyspozycje są od nas niezależne, to loteria.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Viburnum
Dnia 21.06.2021 o 15:26, rozpaczzz22298&5shhdrggr napisał:

Zacznę od początku. Mam 19 lat . Mój tata odkąd tylko pamiętam był alkocholikiem i prawie bezrobotnym. Zwykle pił 2 piwa dziennie i czasami wódkę. Zdarzało się wiele razy, że leżał całymi dniami w łóżku i trzeźwiał. Ja, mama i moje siostry znieczuliłyśmy się już na ten widok. Jako trzeźwy bywał bardzo fajnym ojcem. Choć ostatnie 2 lata były już ciężkie. Gdy był w transie picia zwykle wyzywał nas od skur******nów i itp. Mówił, że zrujnowałyśmy mu życie i że w piz*u się wyprowadza stąd, życzył śmierci mamie i bratu mojej mamy. Często rzucał w nas czymś i ogólnie się darł. W końcu zaczęłam się do niego nie odzywać. Chyba, że coś się mnie pytał, wtedy odpowiadałam półgłosem. Jakieś 3 miesiące temu dostał jakieś pieniądze za robotę. Na okrągło miał maratony z wódką, piwem i tanim winem. Tydzień temu miał kolejny maraton. Od trzech dni leżał już w łóżku i ciężko oddychał. Nie zwróciłam na to uwagi bo to było czymś normalnym. Wczoraj cały dzień byłam z siostrami na dworze. Mama próbowała go namówić na szpital od samego rana, ale on nie chciał. Około 18 było już naprawdę źle. Dopiero wtedy zgodził się jechać. Ledwo dał radę się ubrać i iść do auta. Nie wiedziałyśmy co robić , czy dzwonić na karetkę czy jechać z nim autem do szpitala. Myślałam, że pójdzie w końcu na odwyk i wróci i będzie dobrze. Ale zauważyłam, że robi się siny. nie mógł już złapać thu. Nagle stracił przytomność. Zaczęliśmy reanimację. Karetka przyjechała dopiero 5 lub nawet 10 minut później. Reanimacja trwała jeszcze ok godzinę. Cały czas wierzyłam że zaraz się obudzi. Nadal nie wierzę w to co się stało. Ta cisza jest nie do wytrzymania. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam wyrzuty sumienia że się do niego nie odzywałam i byłam dla niego nie miła, nawet jak był trzeźwy. i żałuję że nie podjęłyśmy decyzji za niego o hospitalizacji dużo wcześniej, albo chociaż rano. nie mogę się pogodzić z faktem że go juz nie ma. Może nie był idealnym ojcem, ale był. Nie wiem jak żyć z poczuciem winy. Proszę pomóżcie

Tak miało być. Wpływu na nic nie miałaś. Nie ma tu żadnej Twojej winy. Poczucie winy minie a życie znów zacznie toczyć się normalnie. Na wszystko jest potrzebny czas. Nastaną lepsze dni. Zadbaj teraz o siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To co czujesz to typowy smutek po utracie bliskiej osoby. Ja czasem siedzę u dziadków i świadomie myślę i wyobrażam sobie tę pustkę jaka będzie w ich domu bez nich. To tak jakby zabrakło w nim nieodłącznego elementu. Powinnaś nauczyć się rozumieć śmierć, to Ci wiele pomoże,  bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma jak to powiedział Epikur. Musisz oswoić się z tym, twój tata po prostu zakończył swoją drogę. Twoja dopiero się zaczyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Nenesh napisał:

Nie da się, trzeba się go wyzbyć.

Zgadzam się z tym zdaniem w 100% Nigdy nie jest mi smutno na pogrzebach, nawet gdy chowaliśmy kolegę, bo śmierć jest częścią nas. Faktycznie szkoda, że już nigdy nie zobaczymy ich uśmiechu, nie porozmawiamy, ale nie wszystko jesteśmy w stanie zrobić. To trzeba po prostu zrozumieć i nauczyć się to przyjmować, nawet przy utracie najbliższych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×