Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
ona-nie ona

Musiałam się wyżalic

Polecane posty

Witajcie. Właściwie nie wiem od czego zacząć...Jestem mężatką od 13 lat. Mamy dwoje dzieci 12 i 10 lat. Odkąd pamiętam to ja dbałam o wszystko. Pracowałam, dorabiałam, ogarniał dom i dzieci. Mąż pracuje, ale nie są to zarobki ogromne. Nieco  ponad 2700  miesięcznie na rękę. Po urodzeniu starszego.dziecka odwarstwila mi się siatkówka. Potem już było coraz gorzej. Obecnie mam ogromny światłowstręt. Jedno oko niewidzace. Drugie niedowidzace. Praktycznie nie wychodzę sama z domu. W czym problem?. Mąż wykańcza mnie psychicznie. Ja mam obecnie rentę z tytułu niezdolności do pracy. Nie jestem w stanie dorabiac. Maz przelewa mi na opłaty, bo wcześniej ja robiłam je z renty a on jak rządził to tak, że pięć dni po wypłacie nie było już pieniędzy. Ogólnie  najchętniej odeszlabym, bo zwyczajnie mam go dość. Zachowuje się jak chlopczyk. Najgorzej jest, jak musi wyjść ze strefy własnego komfortu. Wybucha złością z byle powodu. Jak nie ma go w domu jest spokój. Dlaczego? Bo żona zawsze miała pieniądze i latała co trzeba  Teraz Pan mąż jest zmuszony oddawać pół wypłaty na opłaty, bo żona zazadala. Ja, mimo, że mam problem ze wzrokiem, muszę myśleć o wszystkim. Jeśli już "rozwali" co ma, ja z renty nas utrzymuję. Nie dociera do niego nic. Jak jest to szelest. Jego rodzice już nawet nie chcą z nim rozmawiać, bo się nie da. Ja nie jestem u siebie. Chcąc odejść musiałabym wynająć mieszkanie. Z renty i 500 plus nie dam rady nas utrzymać. Dzieci rosną, potrzebują wszystkiego. Mnie dobija wręcz fakt, że potrzebuję opieki. Na moje schorzenie nie ma obecnie "lekarstwa". W domu jeszcze jako tako funkcjonuje. Dużo pomaga mi syn. Jak męża nie ma - odpoczywam psychicznie, dzieci również. Dla niego dzieci są, bo są. Nie ma pojęcia o ich potrzebach. Jak już chce, żeby gdzieś z nimi wyszedł muszę "gledzic", aż znajdzie czas. Czas ma dla kolegów. Dużo by opowiadać.  
Po prostu najchętniej wyszlabym i nie wracała. Dałabym sobie radę sama, bo zawsze daję. Tylko ten dach nad głową. Na pewno ze wzrokiem będzie coraz gorzej. Chyba, że stanie się cud i medycyna coś wymyśli. 
Na ogół staram się przemilczać pewne kwestie z uwagi na dzieci. Nie chcę, żeby słuchały naszych kłótni,bo bywało, że słyszały. Jednak one widzą wszystko. Najgorsze jest to, że nie potrafię dzieciom zapewnić tego,na co zasługują. W słoneczne dni wyjście ze mną to koszmar. Zalewam się łzami, a na wieczór ból oczu jest okropny. Tęsknię za czasem, kiedy cały stres odreagowywałam aktywnością z dziećmi na świeżym powietrzu. 
Chyba potrzebowałam się wyżalić, bo zwykle jest tak, że Alleluja i do przodu. 
PS. Sorry za błędy...
PS. 2 Czasem radzicie innym kobietom, żeby odeszły. Ja, gdyby nie oczy, już dawno bym to zrobiła. Głównie ze względu na dzieci. Jak jaśnie Pan mąż ma zły dzień, to bez kija nie podchodź. Nie ma w nim za grosz ambicji, ani empatii. Dla niego jestem bezwartościowa. Sama sobie nie poradzę. Mówię mu w oczy co myślę. Mówię prawdę i to go boli.  Nauczyłam się walczyć, ale jestem zmęczona. Tak po prostu zmęczona całokształtem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, ona-nie ona napisał:

Witajcie. Właściwie nie wiem od czego zacząć...Jestem mężatką od 13 lat. Mamy dwoje dzieci 12 i 10 lat. Odkąd pamiętam to ja dbałam o wszystko. Pracowałam, dorabiałam, ogarniał dom i dzieci. Mąż pracuje, ale nie są to zarobki ogromne. Nieco  ponad 2700  miesięcznie na rękę. Po urodzeniu starszego.dziecka odwarstwila mi się siatkówka. Potem już było coraz gorzej. Obecnie mam ogromny światłowstręt. Jedno oko niewidzace. Drugie niedowidzace. Praktycznie nie wychodzę sama z domu. W czym problem?. Mąż wykańcza mnie psychicznie. Ja mam obecnie rentę z tytułu niezdolności do pracy. Nie jestem w stanie dorabiac. Maz przelewa mi na opłaty, bo wcześniej ja robiłam je z renty a on jak rządził to tak, że pięć dni po wypłacie nie było już pieniędzy. Ogólnie  najchętniej odeszlabym, bo zwyczajnie mam go dość. Zachowuje się jak chlopczyk. Najgorzej jest, jak musi wyjść ze strefy własnego komfortu. Wybucha złością z byle powodu. Jak nie ma go w domu jest spokój. Dlaczego? Bo żona zawsze miała pieniądze i latała co trzeba  Teraz Pan mąż jest zmuszony oddawać pół wypłaty na opłaty, bo żona zazadala. Ja, mimo, że mam problem ze wzrokiem, muszę myśleć o wszystkim. Jeśli już "rozwali" co ma, ja z renty nas utrzymuję. Nie dociera do niego nic. Jak jest to szelest. Jego rodzice już nawet nie chcą z nim rozmawiać, bo się nie da. Ja nie jestem u siebie. Chcąc odejść musiałabym wynająć mieszkanie. Z renty i 500 plus nie dam rady nas utrzymać. Dzieci rosną, potrzebują wszystkiego. Mnie dobija wręcz fakt, że potrzebuję opieki. Na moje schorzenie nie ma obecnie "lekarstwa". W domu jeszcze jako tako funkcjonuje. Dużo pomaga mi syn. Jak męża nie ma - odpoczywam psychicznie, dzieci również. Dla niego dzieci są, bo są. Nie ma pojęcia o ich potrzebach. Jak już chce, żeby gdzieś z nimi wyszedł muszę "gledzic", aż znajdzie czas. Czas ma dla kolegów. Dużo by opowiadać.  
Po prostu najchętniej wyszlabym i nie wracała. Dałabym sobie radę sama, bo zawsze daję. Tylko ten dach nad głową. Na pewno ze wzrokiem będzie coraz gorzej. Chyba, że stanie się cud i medycyna coś wymyśli. 
Na ogół staram się przemilczać pewne kwestie z uwagi na dzieci. Nie chcę, żeby słuchały naszych kłótni,bo bywało, że słyszały. Jednak one widzą wszystko. Najgorsze jest to, że nie potrafię dzieciom zapewnić tego,na co zasługują. W słoneczne dni wyjście ze mną to koszmar. Zalewam się łzami, a na wieczór ból oczu jest okropny. Tęsknię za czasem, kiedy cały stres odreagowywałam aktywnością z dziećmi na świeżym powietrzu. 
Chyba potrzebowałam się wyżalić, bo zwykle jest tak, że Alleluja i do przodu. 
PS. Sorry za błędy...
PS. 2 Czasem radzicie innym kobietom, żeby odeszły. Ja, gdyby nie oczy, już dawno bym to zrobiła. Głównie ze względu na dzieci. Jak jaśnie Pan mąż ma zły dzień, to bez kija nie podchodź. Nie ma w nim za grosz ambicji, ani empatii. Dla niego jestem bezwartościowa. Sama sobie nie poradzę. Mówię mu w oczy co myślę. Mówię prawdę i to go boli.  Nauczyłam się walczyć, ale jestem zmęczona. Tak po prostu zmęczona całokształtem. 

Z tego co wiem okulistyka jest na całkiem wysokim poziomie. Może warto udać się do specjalisty który ma odpowiednią aparaturę. Przynajmniej będziesz miała czarno na białym, czy nic się nie da zrobić czy tak jak to w nfz- bez kasy cię nie widzą. 

Maz który zarabia 2700 do niczego się nie nadaje. Nie obraz się, ale mężczyzna choćby z racji na siłę fizyczna może łatwo i bez żadnych umiejętności zarobić o wiele więcej. Tiry, budowlanka, wykończenia wnętrz-to nie fizyka kwantowa a pieniądze o wiele lepsze. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Leczę się głównie prywatnie. Jestem pod opieką na prawdę super specjalistów. Na dzień dzisiejszy nie ma rozwiązania. Odnośnie męża: PS.2... To już nawet brak określenia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×