Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

3 minuty temu, evelajna_best napisał:

To teraz nie dość że będzie artystką to jeszcze zacznie leczyć ludzi w internetach. Od razu napisze książkę jak wyleczyć depresję bohomazami.

Niewiadomo czy się śmiać czy płakać. W każdym razie Budzą nie kuma czym jest terapia zajęciowa. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co tam u pani artystki ?
Mam bloka więc nie zobaczę 😀 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, meggy napisał:

Co tam u pani artystki ?
Mam bloka więc nie zobaczę 😀 

Studiuję, maluje, nowa spolecznosc oh i ach, nowy piesek...

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
57 minut temu, ewcias napisał:

Studiuję, maluje, nowa spolecznosc oh i ach, nowy piesek...

Czyli wielka narcystyczna pustka 

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.10.2024 o 07:10, ewcias napisał:

Studiuję, maluje, nowa spolecznosc oh i ach, nowy piesek...

I jeszcze robi nowe plannery, bo kasa się musi zgadzać. 
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.10.2024 o 07:10, ewcias napisał:

Studiuję, maluje, nowa spolecznosc oh i ach, nowy piesek...

Nowy piesek - mnie zdumiało że mówiła o nim że jest jej i że nie wie jak się życie potoczy czy nie będzie musiała się wyprowadzić, wtedy weźmie tego psa. Pewnie pan lord nie życzył sobie mieć psa bez rodowodu, zwykłego kundelka.

  • Haha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś pisała że formalnie tylko pierwszy pies jest jej. Reszta pewnie w aktach jest na lorda. I ostatnio jak dawała zdjęcia z plaży to był szczeniak i jeszcze jeden pies, nie wiem czy właśnie nie ten pierwszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

U budzy na ostro. Ściany w domu, nowy pies. Promocja planerów aż huczy. U niej zawsze najwięcej się dzieje jak trzeba coś sprzedać 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, Mongal napisał:

Nowy newsletter poszedł, ktoś wrzuci?

Zaczyna się narcystycznie i sprzedażowo: 

Wiele rzeczy się podziało od kiedy pisałam do Ciebie ostatni newsletter. Wiele rzeczy też się dzieje w moim sercu i głowie, targają mną różne emocje, od wielkiej radości przez gigantyczny smutek i czasem już chciałabym nie czuć nic, bo mam tego dosyć. Ale od początku. A w zasadzie będę zaczynać od końca, żebyśmy pewne sprawy miały z głowy.

Po pierwsze - dzisiaj zaczyna się przedsprzedaż NOWYCH PLANERÓW. Absolutnie przepięknych i wyjątkowych - najpiękniejszych do tej pory. I tak - wiem, że ja o każdych planerach tak mówię, ale serio - te są genialne. W sensie, że mają genialne okładki (bo w środku planery od lat są takie same przecież).

Może to nieskromnie tak o nich pisać, bo przecież autorką tych okładek jestem ja, ale co tam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, evelajna_best napisał:

Zaczyna się narcystycznie i sprzedażowo: 

Wiele rzeczy się podziało od kiedy pisałam do Ciebie ostatni newsletter. Wiele rzeczy też się dzieje w moim sercu i głowie, targają mną różne emocje, od wielkiej radości przez gigantyczny smutek i czasem już chciałabym nie czuć nic, bo mam tego dosyć. Ale od początku. A w zasadzie będę zaczynać od końca, żebyśmy pewne sprawy miały z głowy.

Po pierwsze - dzisiaj zaczyna się przedsprzedaż NOWYCH PLANERÓW. Absolutnie przepięknych i wyjątkowych - najpiękniejszych do tej pory. I tak - wiem, że ja o każdych planerach tak mówię, ale serio - te są genialne. W sensie, że mają genialne okładki (bo w środku planery od lat są takie same przecież).

Może to nieskromnie tak o nich pisać, bo przecież autorką tych okładek jestem ja, ale co tam!

Była wzmianka o wyprowadzce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ten newsletter jest straaasznie długi więc tu nijak nie przejdzie.

Pisałam Ci ostatnio, że zdecydowałam się rozwieść z mężem i w tej sprawie nic się nie zmienia, może tylko poza intensywnością przeżywanych emocji. Decyzja jest podjęta przeze mnie i fajnie byłoby, gdyby od decyzji do rozwodu, podziału majątku, ustalenia co z dziećmi i rozejścia się fizycznie mijały tygodnie, ale niestety tak nie jest. Tak jak pisałam ostatnio - nie będę poruszać szczegółów tej sprawy - ani dlaczego tak zdecydowałam, ani jak wyglądają kwestie naszych ustaleń rozwodowych, więc proszę - nie pytajcie. Nie piszcie też proszę, żebym przemyślała sprawę, poszła z mężem na terapię, czy cokolwiek tam jeszcze, bo na terapii byliśmy dwa lata, a ja naprawdę takich decyzji nie podejmuję z poniedziałku na wtorek.

Jest to decyzja, do której dojrzewałam latami i z jej podjęcia dalej jestem zadowolona. Co nie zmienia faktu, że jest mi smutno, co zresztą pokazuje jak dziwnym emocjonalnie tworem jest człowiek, skoro jednocześnie może czuć ulgę i smutek.

W każdym razie - dlaczego "wyprowadzka", która jest w tytule? Bo wciąż mieszkamy razem i sytuacja niestety staje się nie do zniesienia, zarówno pod kątem różnych ustaleń, jak i atmosfery, która panuje w domu. I nie ukrywam, że myślę tu zarówno o sobie, jak i o dzieciach, bo jestem pewna, że życie w takiej atmosferze nikomu nie służy.

Czy chcę się wyprowadzać z domu, który znalazłam i kupiłam i z okna którego zimą będzie widać zamarznięty staw, a wiosną wszędzie rozkwitną tulipany? Oczywiście, że nie, ale jakie mam wyjście?

Oczywiście kupić nic nie mogę, bo nie mam za co, mogłabym szukać czegoś do wynajęcia, ale po pierwsze - bardzo niewiele osób zgadza się na wynajem z psem (a przecież mam Bułkę), a po drugie na myśl o tym, że miałabym zamieszkać w mieście ściska mi się serce. Kocham tę przyrodę tutaj, kocham zimę, która tu przyjdzie i kocham wiosnę, kiedy kwitną pierwsze tulipany, zieleni się trawa, a ja wieczorami w piwnicy robię pierwsze rozsady do ogrodu.

Ale czy jest sens przywiązywać się do tego, skoro nawet nie wiadomo czy na pewno zostanę w tym domu? Przecież jeśli w nim zostanę to muszę mieć z czego spłacić jego połowę. No więc może nie warto sobie robić nadziei?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I jak to wszystko widzę to myślę, że będzie mi smutno, jeśli będę nagle sama z Bułką. I jemu też będzie smutno, gdy nagle zostanie sam, tylko ze mną. Ale pomyślałam sobie, że jeśli warunki będą sprzyjające (czytaj - będę mieszkać w jakimś domu, na odludziu, z ziemią do dyspozycji) to zawsze mogę ... stać się domem zastępczym dla psów ze schroniska!

I żeby było jasne - to jest tylko pomysł, więc nie rozliczaj mnie za rok, jeśli się to nie wydarzy. Jest to pomysł, który się pojawił w dużych emocjach i nie mam pojęcia czy przetrwa próbę czasu. Zobaczymy. Zresztą nie tylko czas jest tu potrzebny, bo tak jak mówię - sporo warunków musi być spełnionych, żeby się to udało.

Zresztą ja zawsze chciałam wziąć psa ze schroniska, ale jakoś nigdy nie było "okazji" - najpierw za małe mieszkanie w Krakowie, a teraz psy, które by takiego dorosłego psa pewnie nie zaakceptowały (skoro Lucek nawet małego szczeniaka nie akceptuje).

A tak w ogóle będąc wciąż w temacie psów i miejsca do życia to powiem Ci, że żyją we mnie dwa wilki - jeden to ten, który chce totalnie osiąść i być mega domatorem - mieć dom z ziemią, krowę, kury i kaczki i wielką zamrażarkę do robienia zapasów z ogrodu.

A drugi to ten, który chce być wolny, nie mieć żadnych zobowiązań i który mógłby w każdej chwili wyjechać w ...u nie oglądając się za siebie.

Ciężkie do połączenia co?

Choć ostatnio pomyślałam sobie, że może i ciężkie, ale chyba nie niemożliwe.

Bo przyszło mi do głowy, że gdybym faktycznie miała takie gospodarstwo, a jednocześnie chciała pojechać sobie na wakacje (choćby z dziećmi) to mogłabym kogoś zaprosić do domu na wakacje tutaj. Ktoś miałby pobyt na pięknych Kaszubach za darmo, a konkretnie za barter, czyli opiekę nad zwierzętami i domem (czyli ogrodem zapewne w okresie letnim). Myślę, że coś takiego mogłoby być do zrealizowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, evelajna_best napisał:

Ten newsletter jest straaasznie długi więc tu nijak nie przejdzie.

Pisałam Ci ostatnio, że zdecydowałam się rozwieść z mężem i w tej sprawie nic się nie zmienia, może tylko poza intensywnością przeżywanych emocji. Decyzja jest podjęta przeze mnie i fajnie byłoby, gdyby od decyzji do rozwodu, podziału majątku, ustalenia co z dziećmi i rozejścia się fizycznie mijały tygodnie, ale niestety tak nie jest. Tak jak pisałam ostatnio - nie będę poruszać szczegółów tej sprawy - ani dlaczego tak zdecydowałam, ani jak wyglądają kwestie naszych ustaleń rozwodowych, więc proszę - nie pytajcie. Nie piszcie też proszę, żebym przemyślała sprawę, poszła z mężem na terapię, czy cokolwiek tam jeszcze, bo na terapii byliśmy dwa lata, a ja naprawdę takich decyzji nie podejmuję z poniedziałku na wtorek.

Jest to decyzja, do której dojrzewałam latami i z jej podjęcia dalej jestem zadowolona. Co nie zmienia faktu, że jest mi smutno, co zresztą pokazuje jak dziwnym emocjonalnie tworem jest człowiek, skoro jednocześnie może czuć ulgę i smutek.

W każdym razie - dlaczego "wyprowadzka", która jest w tytule? Bo wciąż mieszkamy razem i sytuacja niestety staje się nie do zniesienia, zarówno pod kątem różnych ustaleń, jak i atmosfery, która panuje w domu. I nie ukrywam, że myślę tu zarówno o sobie, jak i o dzieciach, bo jestem pewna, że życie w takiej atmosferze nikomu nie służy.

Czy chcę się wyprowadzać z domu, który znalazłam i kupiłam i z okna którego zimą będzie widać zamarznięty staw, a wiosną wszędzie rozkwitną tulipany? Oczywiście, że nie, ale jakie mam wyjście?

Oczywiście kupić nic nie mogę, bo nie mam za co, mogłabym szukać czegoś do wynajęcia, ale po pierwsze - bardzo niewiele osób zgadza się na wynajem z psem (a przecież mam Bułkę), a po drugie na myśl o tym, że miałabym zamieszkać w mieście ściska mi się serce. Kocham tę przyrodę tutaj, kocham zimę, która tu przyjdzie i kocham wiosnę, kiedy kwitną pierwsze tulipany, zieleni się trawa, a ja wieczorami w piwnicy robię pierwsze rozsady do ogrodu.

Ale czy jest sens przywiązywać się do tego, skoro nawet nie wiadomo czy na pewno zostanę w tym domu? Przecież jeśli w nim zostanę to muszę mieć z czego spłacić jego połowę. No więc może nie warto sobie robić nadziei?

Dzięki 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ciężko to komentować… ona jest narcystyczna, niedojrzała i miałka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

czy ja dobrze wyczuwam, że planuje mieszkać bez dzieci,?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bromba napisał:

czy ja dobrze wyczuwam, że planuje mieszkać bez dzieci,?

Jedna z opcji może być taka, że dzieci mają dość mieszkania na zadupiu i z ojcem wrócą do Kr. Ileż można żyć w izolacji społecznej, mimo wszystko. Tam mają rodzinę, jakichś znajomych.Ten eksperyment o kryptonimie farma zwyczajnie nie wypalił i albo oni będą żyć osobno, ale stabilnie albo się tam kiedyś pozabijają. To jeden z hipotetycznych scenariuszy. Te dzieci zostały przecież wyrwane ze swojego i miejskiego środowiska nie na własne życzenie. Zrobiono im rewolucję życiową. Osobiście wiem co znaczy taka niechciana rewolucja, to nic przyjemnego, ogromny stres.

Może wyobrażenia i snute wizje o sielskim życiu na wsi były inne, a życie to zwyczajnie zweryfikowało. Jedno jest pewne - za zarządzanie czymkolwiek niech się już ta kobieta nie zabiera, bo ewidentnie jej to nie wychodzi, na każdym polu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To, że nic nie napisała o dzieciach nie znaczy, że nie będą z nią...skąd tak daleko idące wnioski. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×