Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Laxi

Stany lękowe Nerwiec Zespoły natręctw

Polecane posty

Gość nerwica
No dzień dobry wszystkim! :-) Ma-dzik - jak najbardziej mogą, frustracja, zwłaszcza ta zduszana, w końcu wyjdzie z którejś strony w jakiejś formie. U mnie wyszła po kilku miesiącach, w postaci lęków, bólów i depresji - zdiagnozowanych jako nerwica. Jeśli już teraz dostrzegasz coś takiego - naprawdę, idź do lekarza, nie warto czekać! A jak już pójdziesz, to też nie rezygnuj za szybko - chorobę duszy i umysłu niestety leczy się na ogół dłużej niż ciało... Ja się mogę tylko pochwalić poweekendowo tym, że mimo kłucia w klatce piersiowej i zaciśniętych wszystkich mięśni na samą myśl o wyjściu między ludzi udało mi się przemóc i wyjść na spacer w sobotę. Niestety nie udaje mi się jeszcze cieszyć pięknem kolorowego, jesiennego świata - ale przynajmniej zauważyłam, że w ogóle jakieś inne kolory się pojawiły! :-) Miłego dnia wszystkim!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nerwica....cieszę sie bardzo! jestem z ciebie dumna! 😘 ja uwielbiałam spacerowac, mogłam robić kilometry i odkrywac wciąz nowe miejsce, choćby bary piwne w centrum miasta.... a teraz.....od miesiaca mieszkam na zoliborzu i wiem jak dojsc na przystanek pod blokiem..........taa....w sobote spacerek był swietny, byłam w jedym parczku z uroczym, małym stawikem w bardzo niewnaturalnym, granatowym kolorze :) ale tylko gdy straciłam blok w którym mieszkam z oczu...natychmiast głupi niepokój powrócił. przezyłam to dzielnie i nic nie łykajac ,poszlam nawet troche dalej co by spoczac chwile na ławeczce :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
A ja nie umiem iść na spacer tak bez celu. Owszem, do sklepu przy okazji, do szewca... :-D Poza tym nie umiem chodzić wolno, zawsze zapierniczam jakby mnie kto gonił. Prawdziwy spacer tylko w towarzystwie, ale nie umiem dyskutować idąc. Wolę w jakimś pomieszczeniu przy browarku :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwica
Brawo Ma-dziku! :-) Doskonale znam Twój stan, kiedy nie ma się siły wyjść z domu, a ma się świadomość, że przecież kiedyś było inaczej... Dlatego teraz chwila marketingu lekarskiego - miałaś miły weekendzik, ładny spacer... A o ileż mogłoby być przyjemniej, gdybyś nie musiała wciaż wracać do myśli o tym, żeby jak jak najmniej oddalić się od domu i jak najszybciej do niego wrócić? ;-) Fajnie by było, prawda? Dlatego warto poprosić o pomoc specjalistę, zwłaszcza gdy tak jak nam samemu nie można sobie poradzić ze własnymi "demonami". Mogę Ci tylko powiedzieć z własnego doświadczenia, że jeśli wybierzesz się wcześnie do lekarza, to jeszcze tej jesieni masz szansę na "normalny" spacer. Przekonana? ;-) pozdrowionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwica
Iza33 - tak, chodzenie wolno to jest pewien problem... :-) Można próbować się zmusić - ale wibracje przenoszą się wtedy na inną część ciała - u mnie są to ręce, które się trzęsą (ha, one pewnie nie tylko od tego sie trzęsą! ;-) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja umiem spacerować :) nerwica, normalnie kochana jestes, ale widzisz.....ja sie boje isc do speca od mózgów, bo.......jak bedę musiał posiedziec w poczekalni, to umre...nawet jak nie umrę to jak mysz sie spoce rozpłacze, dosttane chisteri i zamknę sie w kiblu :) same wyjscie z domu....np: ja juz włozyłam buty, klusek który mnie odwozic bedzie jeszcze nie i musze 5 min poczekac........te piec minut spowoduje że ume na zawał płacząc i rwąc włosy z głowy.......czekanie na swiatłach.....broń boże.....przeciez sie w autku udusze.....a trzesace sie łapy ....uuuu.... czy mozna zamówic wizyte domowa :) ? chociaz, jak bede umówiona na 17 np....to 16:55 zalicze zgon......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwica
Ma-dzik, ja nie umarłam, to i Tobie to nie grozi. ;-) Chociaż poczekalnie była (i jest zawsze do tej pory) najgorszą rzeczą - na szczęście masz szansę nie uciec...ze strachu, który tak Ci sparaliżuje mięśnie, że nie będziesz się mogła ruszyć. Hektolitry potu, pustka w głowie, zaciśnięte pięści i szczęki do bólu - uwierz mi, nie jest łatwo uciekać w takim stanie, wiem, co mówię. A na poważnie - co Cię najbardziej przeraża w tej wizycie? Że ktoś Ci powie, co Ci jest naprawdę, i spróbuje pomóc?... PS. Mogę Ci zaoferować swoje towarzystwo w drodze do i z oraz w poczekalni. :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
Ma-dzik weż pod uwagę, że po tej wizycie możesz poczuć wielką! ulgę. Czy nie warto spróbować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lax-i
Ma-dzik !!!!!!!!!!!! Dziewczyny mają 100% racji !!!!!!!!!!!! Idź, że wreszcie do tego lekarza, a na bank zimą będziesz już śmigać na saneczkach ;))) Początej jest straszny, znaczy pierwsza wizyta, ale wierz mi, że gdy wyszłam z gabinetu co całą drogę do domu ryczałam - ze szczęścia, że jest wreszcie ktoś, kto może mi pomóc. Lekarz obiecał mi że za trzy miesięce będę znowu śmigać konno i tak było ;))) .Dobrze było przez prawie dwa lata, oczywiście były wzloty i upadki, ale ............. jakoś szło. Terez mi się drastycznie pogorszyło, myślę, że to właśnie przez cholerny stres jaki miałam w pracy, ale wierzę, że za jakieś 3 miechy dojdę do siebie i będę znów mogła sama wyjśc z domu - bo teraz to spory problem. I znam to : ja już ubrana w przedpokoju, a moja siostra a to jeszcze siusiu, a to buty zakłada, a ja już się duszę i skóra zaczyna mnie palić. W samochodzie trzymam kurczowo pasy - tak jakoś samoczynnie i koncentracja na oddechu, ale jakoś to idzie. Nie czekaj, leć do tego doktora, bo cholera to leczy się cholernie długo - latami i wciąż trzeba być pod kontrolą lekarza jeśli chce się odzyskać życie, choć w części. Mi pogorszyło się jsk diabli w lipcu i mam nadz, że na sylwestra już będę mogła wyjść. A ten proch to SEDAM 6, ale jest też słabszy SEDSM 3, jednak najlepiej i najszybciej postawił mnie na nogi Seroxat - tylko, że on jest kure.....wsko drogi 90 zeta. Robi cuda, ale mnie na niego nie stać. Trzymajcie kciuki, żeby ten facet został przy mnie, bo nie wiem co się ze mna stanie jak odejdzie :((( Pozdrawiam Dziewczynki ;))) Ps. sorki za byczki, ale wziełam procha i niepytomna jestem ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lax-i
Ma-dzik !!!!!!!!!!!! Dziewczyny mają 100% racji !!!!!!!!!!!! Idź, że wreszcie do tego lekarza, a na bank zimą będziesz już śmigać na saneczkach ;))) Początej jest straszny, znaczy pierwsza wizyta, ale wierz mi, że gdy wyszłam z gabinetu co całą drogę do domu ryczałam - ze szczęścia, że jest wreszcie ktoś, kto może mi pomóc. Lekarz obiecał mi że za trzy miesięce będę znowu śmigać konno i tak było ;))) .Dobrze było przez prawie dwa lata, oczywiście były wzloty i upadki, ale ............. jakoś szło. Terez mi się drastycznie pogorszyło, myślę, że to właśnie przez cholerny stres jaki miałam w pracy, ale wierzę, że za jakieś 3 miechy dojdę do siebie i będę znów mogła sama wyjśc z domu - bo teraz to spory problem. I znam to : ja już ubrana w przedpokoju, a moja siostra a to jeszcze siusiu, a to buty zakłada, a ja już się duszę i skóra zaczyna mnie palić. W samochodzie trzymam kurczowo pasy - tak jakoś samoczynnie i koncentracja na oddechu, ale jakoś to idzie. Nie czekaj, leć do tego doktora, bo cholera to leczy się cholernie długo - latami i wciąż trzeba być pod kontrolą lekarza jeśli chce się odzyskać życie, choć w części. Mi pogorszyło się jsk diabli w lipcu i mam nadz, że na sylwestra już będę mogła wyjść. A ten proch to SEDAM 6, ale jest też słabszy SEDAM 3, jednak najlepiej i najszybciej postawił mnie na nogi Seroxat - tylko, że on jest kure.....wsko drogi 90 zeta. Robi cuda, ale mnie na niego nie stać. Trzymajcie kciuki, żeby ten facet został przy mnie, bo nie wiem co się ze mna stanie jak odejdzie :((( Pozdrawiam Dziewczynki ;))) Ps. sorki za byczki, ale wziełam procha i niepytomna jestem ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lax-i
Ma-dzik !!!!!!!!!!!! Dziewczyny mają 100% racji !!!!!!!!!!!! Idź, że wreszcie do tego lekarza, a na bank zimą będziesz już śmigać na saneczkach ;))) Początej jest straszny, znaczy pierwsza wizyta, ale wierz mi, że gdy wyszłam z gabinetu co całą drogę do domu ryczałam - ze szczęścia, że jest wreszcie ktoś, kto może mi pomóc. Lekarz obiecał mi że za trzy miesięce będę znowu śmigać konno i tak było ;))) .Dobrze było przez prawie dwa lata, oczywiście były wzloty i upadki, ale ............. jakoś szło. Terez mi się drastycznie pogorszyło, myślę, że to właśnie przez cholerny stres jaki miałam w pracy, ale wierzę, że za jakieś 3 miechy dojdę do siebie i będę znów mogła sama wyjśc z domu - bo teraz to spory problem. I znam to : ja już ubrana w przedpokoju, a moja siostra a to jeszcze siusiu, a to buty zakłada, a ja już się duszę i skóra zaczyna mnie palić. W samochodzie trzymam kurczowo pasy - tak jakoś samoczynnie i koncentracja na oddechu, ale jakoś to idzie. Nie czekaj, leć do tego doktora, bo cholera to leczy się cholernie długo - latami i wciąż trzeba być pod kontrolą lekarza jeśli chce się odzyskać życie, choć w części. Mi pogorszyło się jsk diabli w lipcu i mam nadz, że na sylwestra już będę mogła wyjść. A ten proch to SEDAM 6, ale jest też słabszy SEDAM 3, jednak najlepiej i najszybciej postawił mnie na nogi Seroxat - tylko, że on jest kure.....wsko drogi 90 zeta. Robi cuda, ale mnie na niego nie stać. Trzymajcie kciuki, żeby ten facet został przy mnie, bo nie wiem co się ze mna stanie jak odejdzie :((( Pozdrawiam Dziewczynki ;))) Ps. sorki za byczki, ale wziełam procha i niepytomna jestem ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lax-i
A i jeszcze jedno - gdy byłam pierwszy raz u tego - właściwego lekarza, bo pierwszy był dupkiem i opowiedziałam mu o tych atakach i o fakcie, że mam wrażenie, że umieram, albo zaraz umrę - usłyszałam: " to naprwadę, bardzo nieprzyjemne uczucia, u każdego objawiają się troszkę inaczej, ale wszyscy twierdzą, że mają wrażenie, że zaraz umrą, ale tak nie jest - od tego się nie umiera". Kazałam mu z łzami w oczach zapewnić mnie, że od tego nie umrę i on mi to obiecał - od tamtej pory, choćbym nie wiem jak silny miała "atak" wiem, że nie umrę i to wcześniej czy później minie - więc jego słowa - cóż pomogły ;))) Siła persfazji czyni cuda i choćby dla tego warto iść do psychiatry, żeby poczuć, że ktoś Cię rozumie i wie co się z Tobą dzieje. A co do mojego Miśka, to właśnie mnie wystawił i jestem w ciężkiej depresji ;))) chyba za wcześnie go pochwaliłam, bo se pewnie chłop wszystko przemyślał i się cykorzy................... więc dziś mam lusterko i pocieszacza w postaci Martinii, a do tego krem mi się na zmarchy skończył, a to już prawdziwa tragedia :((( No i jeszcze przyjechali moi znajomi z Wawy i chcą iść na balety w piątek i sobotę i ............................. Jezu co ja zrobię, jak z domu nie wyściubię nosa - czyli mam powodów na usprawiedliwienie picia do lusterka aż nadto brrrrrrrrrrrr. Pomocy, bo mi się kurcze ciężki tydzień zapowiada. Jak dobrze, że jesteście :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
Laxi kochana powiedz mi jakie dokładnie działanie ma ten lek i co jest napisane na ulotce we wskazaniach. A facet cie nie zostawi, spoko. Tylko dbaj o to by sie leczyć i niedopuszczać do drastycznego pogorszenia :-) Ja wczoraj wkurzona byłam na cały świat. Bo już mnie do pasji doprowadza ta samodzielność i brak kogoś, kto byłby dla mnie oparciem. Jestem tym naprawdę zmęczona, a im dłużej nad tym sie zastanawiam tym bardziej spada moja samoocena. Tłumacze sobie, że to taki przypadek, los, ale cholera trudno uwierzyć w to, że ... Jestem po prostu zmęczona, a ja chce jeszcze coś w zyciu przeżyć, gdzieś pojechać, coś zobaczyć. Najgorsze jest to, że zaczynam myśleć, że nie nadaję sie do życia i jak przyjdzie co do czego nawalę, nie sprawdzę się. Myslę, że inne sa lepsze, mądrzejsze, zaradniejsze. A cholera wiem, że to nieprawda. Mnóstwo mężatek mąż ciagnie za rękę przez życie. On załatwia, on pracuje, on finansuję. Mam mętlik w głowie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwica
Dzień dobry Paniom! :-) Na początek - miłego dnia wszystkim życzę, bo jak widać, każdą dopadły jakieś ponure myśli. to z pewnością skutek słońca za oknem! (tak myślę, bo od kilku dni "w miarę poprawnie" zaczynam funkcjonować po zmierzchu) Lax-i - facet Cię nie wystawi, lecz się nadal grzecznie, a wszystko będzie w porządku, zapewniam! A picie do lusterka? cóż czasami lepiej tak pobyć ze sobą samą, niż raczyć innych naszymi problemami. Ale z drugiej strony - ileż można, prawda, Izo33? Aż za dobrze znam Twój problem, bo go z Tobą dzielę. A jak przypuszczam, wiekowo bliżej mi do Ciebie niż pozostałych koleżanek. I też nie mam już siły wstawać rano, radzić sobie dzielnie ze wszystkim, być tak cholernie samodzielną i zaradną, żeby w tym popieprzonym życiu nie zginąć. Na dodatek wysłuchiwać z uśmiechem opowieści znajomych o tym, jak to im się właśnie poukładało i "cieszyć się ich szczęściem". Na dodatek być coraz bardziej odstawianą na boczny tor przez domniemanych przyjaciół, którzy już się z kimś "sparowali", bo przecież "na pewno bym sie źle czuła, taka sama jedna w szczęśliwej grupce samych par". Aaaaa!!!! Najgorsze w tym wszystkim jest właśnie to osamotnienie, które wytwarza cały świat dookoła... A jak do tego dodasz nerwicę i depresję, to nic dziwnego, że czasami nie ma się po prostu siły, aby żyć... Ale żyć trzeba, niestety. Mimo, że są okresy, w których każdego dnia wyczekuję, że to może właśnie ten dzień będzie ostatnim, bo przecież w ten sposób żyć to nie ma sensu... Na szczęście prochy i terapia pomagają. Bo ja naprawdę chciałabym uwierzyć znowu, że życie jednak ma jakiś sens... Ech... Nasmuciłam, prawda? Ale to niechcący, naprawdę... Przepraszam bardzo! Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześc zlęknione nerwuski :) wiem...pójde...naprawde pójde.... nerwusiu skarbeńku, a ty gdzie chodzisz.....moze zapodasz mi na maila telefon i adresik ? bo ja na razie opózniam wizytę bo mam wymówke, że ciągle szukam odpowiedniego lekarza..... jestem taka beznadziejna..... i mam nowy powód frustracji.....MOJE WŁOSY!!!!!! sa okropne i po co ja je obciełam.....beznadzieja....były juz takie piekne....😭....prawie do łopatek.....buuu!..... i chlip, zachciało mi się je wyrównywac.....chlip! i tak mi je wyrównali, ze były tak do ucha....buuuuu i kolezanka mówi, że teraz jak odrosły odrobinke to wygladam jak KOPERNIK!!!!!!!!! buuuuuuuuu!!!!!! 😭.... yyyh! tak sie skład, że mam w domku seroxat :) i kobylasty xsanax :) ale na razie nie wiem za bardzo jak się tym, leczyc, dlatego nie biore :) tylko od przypadku mały xsanaxik 0,25 :) tak doraźnie...jak mnie weźmie :) iza- zazdroszcze samodzielnosci.. ja zawsze była piczka-zdrapka.......wstydliwa, niesmiała i w ogóle....z pod skrzydełek rodzinki (fakt, że niezbyt troskliwej, delikatnie mówiąc prawie patologicznej [ pozdrawiam tatusia :)] ) szybciutko przeniosłam sie do mojego kluska, który tez mnie ciagnie za łapki, a ja sobie pracuje, chyba studiuje, zarabiam grosiwo, i zyje w cięzkiej nieswiadomosci jezeli chodzi o okrutne zycie i osiąganie celu po trupach :) zawsze był ktos kto sie mna zajął :) jestem małym, głupiutkmi tchórzem ...yyyyyyh kiedyś mi się wydawało, że lekkoduchem....teraz po prostu tchórzykiem :) choć rozumiem, że przydałałaby się jakas podpora...do pocieszenia, popgłaskania i zapewnienia, że wszystko bedzie dobrze....a najlepiej żeby mówiła : nie martw się! ja sie tym zajmę! izunia...złap troche dystansu! kofana, może wizyta u wróżki :) ? wiem, zę to bzdurki...ale nie do końca.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
nerwica :-) Świetnie mnie rozumiesz. Ja tez czuję sie odstawiona na drugi tor....a może sama dobrowolnie unikam spotkań ze znajomymi, którzy maja poukładane życie. Bo o czym ja moge z nimi rozmawiać. Zazwyczaj wszystko kreci sie wokół dzieci i męża. Ja nie mogę na ten temat nic powiedzieć. W dodatku moje koleżanki nie pracują więc temat pracy nie jest dla nich z kolei interesujący. Przełamywałam sie nie raz, chodziłam sama na sylwestra, imieniny, imprezy. Już nie chcę, zamiast lepiej ja czuję się z tym coraz gorzej. Tak jakbym miała nóż na gardle. Coraz starsza, coraz mniej czasu, coraz mniej możliwości na poznanie kogoś, ułożenie sobie życia, urodzenie dzieci. Wszystko pod górkę. I co z tego, że samodzielna, że sama zarobiłam na mieszkanie, że radzę sobie skoro w oczach koleżanek widzę wyższość. Bo ja jestem sama, nieszczęśliwa, bez celu. Ostatnio to odczułam i albo to błędne wnioski, moje przewrażliwienie albo tak jest. Intuicja mnie raczej nie myli. Czuję się tą gorszą, tą której się nie udało. Chyba sie dziś wygadam wreszcie....:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
Ma-dzik Byłam u wróżki. Za specjalnie to nie wygląda. Pierwsza wróżba mnie podniosła na duchu. Druga (ta sama wróżka) podcięła skrzydła. Może za trzecim razem się określi ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwica
Ma-dziku! Oczywiście, że się mogę z Tobą podzielić niezwykle cenną wiedzą na temat bardzo dobrej Pani doktor - zaraz wyślę Ci maila (hotmaila) i napiszę, co i jak. Naprawdę, polecam z całym spokojem mojej schorowanej duszy jako kogoś w 1000% kompetentnego! :-) pozdrowionka! PS. A wróżki nie działają! ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wrózki sa ekhem...specyficzne :) moja kolezanka była 6 lata temu i powiedziała jej taka jedna nawiedzona, że spotka faceta w beżowej marynarze..i to bedzie ten :)....miesiąc temu spotkała...tak jak miało być w miejscu gdzie ludzie gadaja róznymi językami - na lotnisku :)....i na razie wszystko jest oki :) a biedulka zdazyła juz wszystkie szkoły jezykowe w wawie . ja nie byłam u wróżącej.....bo sie hahaha boje :) jeszcze jej uwierzę ;) i poddam się bez walki,..... wyjade za ocean i poznam jakiegos faceta, bede miał plantacje kokainy i wygram w lotka i urodze 8 dzieci a potem umrę walnieta przez meteor.....taa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zorza7
Od nerwowych i depresyjnych ludzie niestety tzw. normalni uciekają. Ci subtelniejsi robią to powoli. Wytrwałe mam dwie przyjaciólki i jednego zdołowańca, którego mnie samej trudno znieść dłużej niż dwie godziny. Więc krąg naszych znajomych będzie niewielki. Iza, myślę ,że część Twoich znajomych, niepracujących zwyczajnie Ci zazdrości. To już tak jest, gdy kobieta ma dziecko i nie pracuje to z zazdrością spogląda na tą w samochodzie zadbaną, aktywną kobietę. I jest odwrotnie. Ta aktywna zawodowo z zazdrością spogląda na tą pchającą wózek. Ale nie martw się, jak w Tobie zrodziła się potrzeba założenia rodziny, to się to zdarzy. Trzeba poczekać, droga od myśli i pragnienia do realizacji jest dłuższa. W niebie muszą nad tym popracować, daj im czas. Poza tym nie jesteś głupiutką kobietką, a mądrych, wolnych mężczyzn trudno znaleźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zorza7
Wróżki należy traktować jako zabawę. Raz namówiła mnie koleżanka, której to podobno wszystko przepowiedziała. Upłynął rok od wizyty. Totalne bzdury. Wróżki to częśto sposób na zarobienie pieniędzy czasem hobby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwica
Oj, Izo33... Jak tak sobie czytam, to nasuwa mi się jeden wniosek - jakbyśmy razem usiadły z kilkoma flaszkami pod ręką, to mogłoby się to skończyć dramatycznie... ;-) A na poważnie - niestety, znam Twoje odczucia, tak jak Ty niestety znasz moje... Najgorsze jest to poczucie bycia gorszą, odrzuconą, niepotrzebną... Jest taka piosenka Myslovitz z ich - moim skromnym zdaniem najlepszej (i najsmutniejszej) - płyty "Korova Milky Bar", której słowa idealnie oddają ten stan:"...czuję się jak śmieć, jak nic, jak nikt, bez szans, jestem jakoś tam, jak coś na prąd..." Przerażające, ale prawdziwe. To znaczy, nie tak - bo to nie jest prawda! Ale nasze umysły tak akurat czują w danej chwili. Hmm, Ty to masz jeszcze jakieś koleżanki... A ja sobie w Waszym mieście pracuję i mieszkam od kilku lat, z uwagi na zawód mając głównie kolegów. Myślałam, że chociaż oni wytrzymają próbę czasu, a i może dzięki nim zyskam jakieś koleżanki w postaci ich żon - ale niestety. Koleżanek nadal brak, a i koledzy się odsunęli... Rodzinę mam jakieś 250 km stąd, bliskich znajomych też jakoś w tej odległości, tylko w jeszcze innym kierunku. I też próbuję jeszcze walczyć resztkami sił, żeby nie słyszeć wciąż wyrzutów, że się pewnie izoluję, skoro nie mogę nikogo znaleźć - a przecież to nie tak! Ja nie mam problemu z tym, że nie mam z kim iść na Sylwestra, na imprezę, do kina. (wyjechanie na samotne wakacje całkiem mnie przerasta, ale mam przecież wymówkę w postaci choroby ;-) ) Tylko...już mi się nie chce... już nie mam siły. I nie mam siły słuchać pocieszeń innych w stylu "nie martw się, też sobie jeszcze jakoś życie ułożysz". Ja bym po prostu chciała zacząć umieć żyć, cieszyć się w miarę tym życiem i wierzyć w to, że ma ono jakiś sens. Niezależnie od tego, czy w danym momencie ktoś obok jest, czy go nie ma... A może zwłaszcza, kiedy nie ma... (bo jak jest, to chyba jest łatwiej, prawda?...) Dobrze, że moja "apteka" się sprawdza... Ma-dzik - nie bierz na własną rękę żadnych prochów! Do lekarza marsz! ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
Zorza tez tak myślałam i czasem myślę, albo raczej pocieszam się, że w niebie maja jakis plan. Że musiałam przez to wszystko przejść żeby gdy już kogoś spotkam być właśnie osoba po takich a nie innych doświadczeniach. Myślałam, że gdybym kiedyś była z kimś na stalę nie wiedzac tego co wiem teraz zginęłabym, nie umiałabym być osobowością, żyłabym tylko Jego zdaniem. Taka byłam, naprawdę, więc może... Z drigiej strony jednak znam osobiście kobiety, które życia sobie nie ułożyły, a maja po pięćdziesiątparę lat. Skąd mam wziąć te pewność, żę nie będę jedną z nich. Miałam wynieść z dotychczasowego życia jakieś doświadczenia i wyniosłam, ale jednocześnie nabawqiłam sie jakiś fobii. Boję sie zwiazać, unikam obcych facetów jak ognia, bo najzwyczajniej sie ich wstydzę i nie wierzę żeby których miał wobec mnie poważne zamiary. W dodatku moją nieśmiałość ludzie odbierają jako zarozumiałość. Z mojej postawy, figury można coś takiego odczytać. Zawsze wyprostowana, spieszaca się, nie patrząca na przechodniów, olewająca, wywyższająca się. A to nie jest prawda. Ja po prostu boję sie ludzi choć z tym walcze i sama sobie tłumacze co mogę. Zawsze wiazałam sie z facetami, którzy wczesniej byli moimi kolegami. Musiałam po prostu mieć pewność, że mnie lubią akceptują, że im się podobam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Korova Milky Bar
Dobrze że przywołano tę piosenkę. Kiedyś jak jej słuchałem to prawie płakałem - bo taka rozdzierająca i taka "o mnie". Doszło do tego że bałem się włączać tę - skądinąd świetną - płytę, bo się tak dołowałem że aż się normalnie obawiałem że coś sobie zrobię. Potem nastąpiła kuracja. Lekarz specjalista. Kompetentny. Efekt? Lubię tę płytę, czasem ją włączam bo podoba mi się jako produkt muzyczny. Kiedy leci piosenka o której jedna z Was napisała wyżej - uśmiecham się i kręcę głową bo wydaje mi się aż nieprawdopodobne że kiedyś wywoływała we mnie takie uczucia... Ale pamiętam że tak było i wiem jaki to horror.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nerwiczko! - przeciez nie biore! żony kolegów to nie fajny pomysł na koleznki....sorki, ale ja nie trawie kolezanki z pracy kluska. wywłoka i tyle!!! chociaz rozsadek podpowiada mi że to normalna kobietka, troche zagubiona i swiat jej się za szybko kręci :) a że jest ode mnie madrzejsza i wydaje mi sie, że atrakcyjniejsza {no ...inna) pałam do niej niczym nie uzasadniona niechęcia! yyyh nerwiatko, moje drogie, zapisz sie na jakis kurs :) na areobik, albo kurs językowy, albo lepienie garnków z gliny, albo kurs spadochronowy :) albo do jakijs szkoły! a co! jest mnóstwo sposobów na poznawanie ludzi, kitus! i nie licz na zonatych kolegów! ich zony sa wredne (ja!) i w zyciu cie nie wpuszcza do domu z serdecznym uśmiechem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
Cholera, mam dzis okazje walnąć jakąś setę, bo kumpel ma imieniny i wcale mi się nie chce iść. Kiedyś poleciałabym na skrzydłach, ale ostatnio tak wszystko sie przejadło, spowszedniało... Teraz będe niegrzeczna...UWAGA! Żeby człowiek chociaż umiał sobie zafundować dobre bzykanko! Ale nieeeee, księzniczka się musi zakochać najpierw!!! Przeprzaszam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aerobik oczywiscie :) a wiesz, że znajomi kluska na poczatku {niektórzy do dzisiaj] twierdza, że traktuje ich z góry, że ich olewam, i sprawiam wrażenie, że nie chce mi się z nimi gadac.... a ja po prostu jestem niesmiała! tematami ich rozmowy sa najczesciej praca, finanse, bilanse, raporty, sprawozdania,kto jest głównym księgowym tam, a kto dyr finansowym siam......no fascynujace......rzeczywiscie mam szanse błysnać :D wiec nawet nie próbuje :) a i trzea sie usmiechac! jak sie usmiechasz, to tak jakbys sie zasłaniała i wtedy łatwiej ludziom w oczta zagladac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KorMilBar
Idż Iza na te imieniny. Jak będzie drętwo to wyjdziesz wcześniej i tyle :-) Na browarek możemy kiedyś razem wyskoczyć, tylko bez zakochiwania. Jest wczesna jesień, jeden z najpiękniejszych momentów w roku. Co do bzykanka - możemy negocjować ale nieobowiązkowo, dobrze? ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×