Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość moniqe24

która sie będzie starała w połowie 2005r ???

Polecane posty

Gość Siiitka
No cześć! Im nas tu więcej tym nam lepiej i weselej. Można zawsze powymieniać wrażenia z przygotowań i starań. Fajnie by bylo gdyby ten topik żył. Wiedziałybyśmy co u której słychać. A ja - no ćóż, brzuszek ćmi, okresu nie mam narazie i pewnie z tego powodu, że chcę tak to widzieć, to i widzę ciemną otoczkę wokół sutków. Pojawiła się chyba dzisiaj, bo wczoraj jej nie widziałam (może to przywidzenia). Myślę, że widzę, to co chcę widzieć i tak bardzo chciałabym żeby teraz to jednak była ciąża :) ale pewnie nie jest :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika_23
Hej dziewczyny! :) Fajnie, ze topik jeszcze sie trzyma:) :) Odczuwam wlasnie jesienny spadek formy, chyba zaczne kuracje cytrynowa, potrzebuje dowitaminizowania:) Moja Julcia fika i bryka jak szalona i w ogole nie ma nade mna litosci...skad to dziecko ma tyle energii??:) :) :) Jak pomysle ze to drugie kiedys bedzie takie samo...to...hmmmm....nie wiem czy ja dam rade:) Siedem i pol miesiaca a juz potrafi pokazac jaki ma charakterek, naughty girl:) Joanka, kiedys pytalas ile kosztuja rozne rzeczy dla dzidzi, niestety nie moge Ci pomoc bo ja mieszkam za granica i ceny tutaj sa nieporownywalne z polskimi..Jedno moge powiedziec - najdrozszy jest sam poczatek kiedy musisz kupic wozek, lozeczko, a jesli chodzi o ciuszki i kosmetyki to nie jest juz tak zle, zreszta po jakims czasie bedziesz robic zakupy dla dzidziusia tylko co jakies dwa miesiace (ciuszki, kosmetyki ). Pozdrawiam Kobietki i zycze milego dnia, papa!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie
będę sie starała ani w tym roku ani przyszłym, bo mieszkamy z teściami i odkładamy na mieszkanie, dopiero jak sie urządzimy to może wtedy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie
będę sie starała ani w tym roku ani przyszłym, bo mieszkamy z teściami i odkładamy na mieszkanie, dopiero jak sie urządzimy to może wtedy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
To współczuję sytuacji. Mieszkałam troche i dziękuję Bogu, że już mamy swoje mieszkanie. Dlatego możemy mysleć o małym brzdącu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do góry UP
No KOBIETKI - dawajcie - co słychać?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika_23
Moja mama mieszkala z nami tylko ok. pol roku, ale niestety nie wplynelo to dobrze na moje malzenstwo...Pomimo ze mama lubi mego meza, to twierdzi ze i tak kiedys sie rozejdziemy bo on nie traktuje mnie tak jak nalezy. Rzeczywiscie mamy za soba zle chwile, ale kto ich nie ma?? A gdy moja mama sie od nas wyprowadzila...no coz, musze przyznac ze sytuacja z mezem znacznie sie poprawila. Wczesniej nie poczuwal sie do zadnych domowych obowiazkow bo przeciez byla mama. Czasem mama mowila o czyms co jej akurat sie nie podoba a ja podswiadomie pozniej wykorzystywalam to w klotni i teraz wiem ze bylo to niepotrzebne. Nikt nie bedzie za nas zyl naszego zycia wiec musimy starac sie aby to nam bylo dobrze. Mama mieszka niedaleko nas, odwiedza nas czasami i jest ok. Malzenstwo nie potrzebuje osob trzecich. Wyobrazam sobie jak jest ciezko zyc z tesciami...im zawsze sie cos nie podoba... Fajnie ze chociaz tutaj czlowiek moze sie wygadac, w realu nie zawsze jest ktos kto moze nas wysluchac... Pozdrawiamy - ja i Julcia:) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika_23
Moja mama mieszkala z nami tylko ok. pol roku, ale niestety nie wplynelo to dobrze na moje malzenstwo...Pomimo ze mama lubi mego meza, to twierdzi ze i tak kiedys sie rozejdziemy bo on nie traktuje mnie tak jak nalezy. Rzeczywiscie mamy za soba zle chwile, ale kto ich nie ma?? A gdy moja mama sie od nas wyprowadzila...no coz, musze przyznac ze sytuacja z mezem znacznie sie poprawila. Wczesniej nie poczuwal sie do zadnych domowych obowiazkow bo przeciez byla mama. Czasem mama mowila o czyms co jej akurat sie nie podoba a ja podswiadomie pozniej wykorzystywalam to w klotni i teraz wiem ze bylo to niepotrzebne. Nikt nie bedzie za nas zyl naszego zycia wiec musimy starac sie aby to nam bylo dobrze. Mama mieszka niedaleko nas, odwiedza nas czasami i jest ok. Malzenstwo nie potrzebuje osob trzecich. Wyobrazam sobie jak jest ciezko zyc z tesciami...im zawsze sie cos nie podoba... Fajnie ze chociaz tutaj czlowiek moze sie wygadac, w realu nie zawsze jest ktos kto moze nas wysluchac... Pozdrawiamy - ja i Julcia:) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kingulec
Cześć dziewczyny Myślałam że już w tym miesiącu ominie mnie @ i będę już z małą fasolką ale chyba jednak nie , coś brzuszek mi boli :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
Ja ciągle mam nadzieję, że @ nie będzie. I najgorsze jest to, że chcę w to wierzyć. Wczoraj jak zwykle przed okresem wydepilowałam się. Jaki to ma związek z ciążą? Nie wiem, po prostu bolało jak cholera, a nigdy w tym czasie mnie nie bolało i mogłam wydepilowac wszystko co chciałam. Zrobiłam się bardziej "tkliwa", albo "nadwrażliwa". A czytałam , że w ciąży kobieta jest bardziej podatna na bodźce z zewnątrz i bardziej odczuwa ból.....eeeeeee, to tylko moja psycha :( ale otoczki nie zniknęły, mało tego, nawet zauważyłam że żyły na piersiach jaieś takie wyraxniejsze sie zrobiły.....znowu widzę to co chcę widzieć. SPOKO MALUTKA!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc Monika_23 dzieki za odpowiedz. Szkoda jednak, ze nie mieszkasz tutaj, moglabys mi wiecej powiedziec. Patrze sobie w necie na cenniki i glowa az boli - tu tysiac tam tysiac - wozek, lozeczko, przewijak, ubranka, kosmetyki, butelki, podgrzewacze, odciagacze... chyba mnie nie stac :-( A jeszcze teraz wyplynela u mnie kwestia mieszkania, ktore prawdopodobnie pochlonie calosc oszczednosci. I do tego wszystkiego mamy kryzys z moim Miskiem :-( - po raz pierwszy, zupelnie trzezwo przyszlo mi na mysl, ze moze popelniamy blad, bedac ze soba. Najgorsze jest to, ze on, wydaje mi sie, zupelnie nie zdaje sobie sprawy z tego, ze ten problem jest powazny i nie mozna go skwitowac starym, dobrym \"jakos to bedzie\". Chyba mam dzis dolka. Lepiej sie wezme za jakas konstruktywna robote. Pozdrawiam i zycze lepszych niz moj humorkow. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
joanka ---> głowa do góry. Przecież musi być dobrze! Jeśli możesz to powiedz jakiego typu jest ten kryzys. Przeszłam z moim mężem dwa, w tym jeden przed ślubem, drugi już po. Oba trwały po kilka miesięcy. Ale dalej jesteśmy i teraz jest dobrze. Powiadają, że w siódmym roku bycia razem zawsze jest kryzys. U nas leci ósmy. Już jest ok. Będziemy się starali o dzidzię (o ile jużnie zaciążyłam:) ) dopiero w przyszłym roku. Głównie przez zdrowie, no i trochę chcemy mieć mniejszy dług za mieszkanko. Poza tym musimy się wzmocnić i przygotować fizycznie. Jeśli mogę jakoś pocieszyć, to przesyłam wielkie ❤️ i 🌻 i zyczę uśmiechu !!!! :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) to wszystko do ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam dziewczyny nie bylo mnie kilka dni a tu taki ruch sie zrobil napisze do was za kilka dni, jestem za granica i szukanie polskich literek na klawiaturze doprowadza mnie do szalu sciskam was wszystkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam dziewczyny nie bylo mnie kilka dni a tu taki ruch sie zrobil napisze do was za kilka dni, jestem za granica i szukanie polskich literek na klawiaturze doprowadza mnie do szalu sciskam was wszystkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siiitka dzieki :-). My nie jestesmy ze soba tak dlugo, jak Ty i Twoj maz, bo oficjalnie i zupelnie na dobre, to od marca tego roku. A problem powoli spedza mi sen z powiek - chodzi o to, ze moj Misiek zupelnie nie mysli o planowaniu, czy zabezpieczaniu czegokolwiek. Dobrze zyje mu sie tak jak jest - nie bierze pod uwage tego, ze konczymy studia, czas do pracy [ja zawsze dorabialam i dorabiam dalej, ale on jeszcze nic w tym kierunku nie zrobil], czas na jakies decyzje i postanowienia. To jest jedno. A druga rzecz - jak nie chce mu sie myslec o przyszlosci, tak i na codzien wymaga, zeby wszystko wokol niego robili inni. Brzmi to moze drastycznie, ale nie chodzi o to, ze lezy plackiem na kanapie i zada przynoszenia kapci w zebach - nie nie - chodzi o to, ze on, jakby nie zdaje sobie sprawy, ze powinien zadbac o wiele wiele wiecej rzeczy niz faktycznie dba na codzien. Tlumacze sobie, ze u niego w domu rodzinnym \'od zawsze\' duzo rzeczy wykonuje sie za dzieci, nie rozmawia sie z nimi w ogole i nie wymaga pomocy. Tlumacze sobie, ze po prostu musze go sama nauczyc, ze w domu i dookola jest mnostwo pracy. Ale czasem rece mi opadaja i lapie takiego dola, zaczynam sie bac, ze on jest niereformowalny i cale zycie to ja bede musiala dbac i pamietac o wszystkim. Jasne, ze dam rade, jestem bardzo samodzielna osoba, ale przeciez nie o tym marzylam... Przykro mi, ze tak Wam tu smece, pewnie i tak niewiele z tego mozna zrozumiec :-(. Boje sie, ze ten moj Misiek nie zdaje sobie z roznych rzeczy sprawy i tak juz pozostanie na zawsze... Wczoraj zacial mu sie zszywacz - zaglada do niego, oglada ze wszystkich stron. Inteligentny facet, po studiach technicznych, a podchodzi do tego zszywacza jak do jeza - wiec juz sie podirytowalam i mowie: \"wez sie zastanow, jak dziala zszywacz, to bedziesz wiedzial co sie zepsulo\". Dostalam odpowiedz, ze on wie, jak dziala zszywacz, ale nie o to tu chodzi. Mowie wiec \"podaj go mnie, ja zobacz\". Bez protestu podal, wzielam, spojrzalam, srubokretem odgielam co trzeba i podalam naprawiony. Podziekowal i pracowal dalej. Niby nic, ja sie czepiam. Ciagle sie czepiam. Ale czy to kobieta powinna byc w domu od tego typu spraw? Czy nie powinno byc odwrotnie, ze to facet wyciaga z rak kobiety rzecz, z ktora ona nie moze sobie poradzic? Bo jak dla mnie, to tak wlasnie powinno to wygladac. To jest mala rzecz i gdyby to byla jedyna sprawa, to nie robilabym problemu, ale takich malych spraw sa dziennie tysiace i stad moje myslenie na tematy zasadnicze - byc czy nie byc? Gnebi mnie, ze caly czas cos mi tam nie pasuje. Nawet jak probuje sobie wytlumaczyc, ze to ja jestem makabrycznie czepialska i ze w zasadzie jest wyjasnienie na kazda taka rzecz, to wtedy gnebi mnie cos niejasnego - cos jest nie tak jak mialo byc. Sama juz nie wiem... Wysmecilam sie, nasmecilam Wam. Niech mnie ktos ochrzani, ze jestem przewrazliwiona maruda, albo... albo juz nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
Pisze drugi raz ale to szczegół, coś mi nie wysyła znowu joanka --- > mój mąż tez w pewnym czasie nie myślał o przyszłości, żył dniem dzisiejszym i dobrze mu było w takim stanie jaki trwał. A to wyniósł z domu, gdzie nie miałe wielu obowiązków, a generalnie wszystko robili za niego inni. Jak to się mówi "u mamusi najlepiej". Musiałam nim przed śłubem porzadnie wstrzasnąć by dorósł i zaczął myśleć perspektywnicznie. Po prostu wiedział o tym , że jest coś źle i że może się wszystko rozlecieć jesli sie nie zmieni. Nie powiem, starał się do ślubu. Po nim zamieszkaliśmy z jego rodzicami, bo on tak chciał i już. Nie powiem - była o to wojna, ale stwierdziłam, że mądrzejszy musi ustąpić. I tak mieliśmy w perspektywie kupno mieszkania w szybkim czasie. Niestety poczatek mieszkania i małżeństwa w tym pechowym siódmym roku to same kłótnie, łzy i o mało co - moje wyprowadzka z jego domu. Wszystkiemu winna była jego rodzicielka. Ale nie o to chodzi. Był po jej wpływem i wielu rzeczy sie nauczył nie tak i interpretował pewne sprawy zupełnie odwrotnie niż powinien. Z walką dałam spokójk do wyprowadzki. Ale gdy już zamieszkaliśmy na swoim - zaczęłam walczyć i "wychowywać" go. W końcu pokochałam faceta, który wydawał się nie byc maminsynkiem i wyznającym SWOJE zasady. Ta pomyłka kosztowała mnie wiele czasu, pracy, łez, cichych chwil, ale warto było. Joanka --- nie wyręczaj go choćby w najprostszych sprawach. Przydziel mu pewne obowiązki, jakby smieci, czy pomoc przy obiedzie (obrać kartofelki podczas gdy ty robisz surówkę), męskie sprawy zostaw jemu. Niech robi to pół nocy, ale niech zrobi sam. Jak go zaczniesz wyręczać - - prtzyzwyczaisz go i to oznacza dla ciebie wieczne obowiązki, a dla niego wieczne wakacje. I jeszcze jedno - nie jestes czepialska. Ja tez widziałam takie problemy. Głowa do góry. To dopiero początki, więc wszystko się ułozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
Pisze drugi raz ale to szczegół, coś mi nie wysyła znowu joanka --- > mój mąż tez w pewnym czasie nie myślał o przyszłości, żył dniem dzisiejszym i dobrze mu było w takim stanie jaki trwał. A to wyniósł z domu, gdzie nie miałe wielu obowiązków, a generalnie wszystko robili za niego inni. Jak to się mówi "u mamusi najlepiej". Musiałam nim przed śłubem porzadnie wstrzasnąć by dorósł i zaczął myśleć perspektywnicznie. Po prostu wiedział o tym , że jest coś źle i że może się wszystko rozlecieć jesli sie nie zmieni. Nie powiem, starał się do ślubu. Po nim zamieszkaliśmy z jego rodzicami, bo on tak chciał i już. Nie powiem - była o to wojna, ale stwierdziłam, że mądrzejszy musi ustąpić. I tak mieliśmy w perspektywie kupno mieszkania w szybkim czasie. Niestety poczatek mieszkania i małżeństwa w tym pechowym siódmym roku to same kłótnie, łzy i o mało co - moje wyprowadzka z jego domu. Wszystkiemu winna była jego rodzicielka. Ale nie o to chodzi. Był po jej wpływem i wielu rzeczy sie nauczył nie tak i interpretował pewne sprawy zupełnie odwrotnie niż powinien. Z walką dałam spokójk do wyprowadzki. Ale gdy już zamieszkaliśmy na swoim - zaczęłam walczyć i "wychowywać" go. W końcu pokochałam faceta, który wydawał się nie byc maminsynkiem i wyznającym SWOJE zasady. Ta pomyłka kosztowała mnie wiele czasu, pracy, łez, cichych chwil, ale warto było. Joanka --- nie wyręczaj go choćby w najprostszych sprawach. Przydziel mu pewne obowiązki, jakby smieci, czy pomoc przy obiedzie (obrać kartofelki podczas gdy ty robisz surówkę), męskie sprawy zostaw jemu. Niech robi to pół nocy, ale niech zrobi sam. Jak go zaczniesz wyręczać - - prtzyzwyczaisz go i to oznacza dla ciebie wieczne obowiązki, a dla niego wieczne wakacje. I jeszcze jedno - nie jestes czepialska. Ja tez widziałam takie problemy. Głowa do góry. To dopiero początki, więc wszystko się ułozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
Pisze drugi raz ale to szczegół, coś mi nie wysyła znowu joanka --- > mój mąż tez w pewnym czasie nie myślał o przyszłości, żył dniem dzisiejszym i dobrze mu było w takim stanie jaki trwał. A to wyniósł z domu, gdzie nie miałe wielu obowiązków, a generalnie wszystko robili za niego inni. Jak to się mówi "u mamusi najlepiej". Musiałam nim przed śłubem porzadnie wstrzasnąć by dorósł i zaczął myśleć perspektywnicznie. Po prostu wiedział o tym , że jest coś źle i że może się wszystko rozlecieć jesli sie nie zmieni. Nie powiem, starał się do ślubu. Po nim zamieszkaliśmy z jego rodzicami, bo on tak chciał i już. Nie powiem - była o to wojna, ale stwierdziłam, że mądrzejszy musi ustąpić. I tak mieliśmy w perspektywie kupno mieszkania w szybkim czasie. Niestety poczatek mieszkania i małżeństwa w tym pechowym siódmym roku to same kłótnie, łzy i o mało co - moje wyprowadzka z jego domu. Wszystkiemu winna była jego rodzicielka. Ale nie o to chodzi. Był po jej wpływem i wielu rzeczy sie nauczył nie tak i interpretował pewne sprawy zupełnie odwrotnie niż powinien. Z walką dałam spokójk do wyprowadzki. Ale gdy już zamieszkaliśmy na swoim - zaczęłam walczyć i "wychowywać" go. W końcu pokochałam faceta, który wydawał się nie byc maminsynkiem i wyznającym SWOJE zasady. Ta pomyłka kosztowała mnie wiele czasu, pracy, łez, cichych chwil, ale warto było. Joanka --- nie wyręczaj go choćby w najprostszych sprawach. Przydziel mu pewne obowiązki, jakby smieci, czy pomoc przy obiedzie (obrać kartofelki podczas gdy ty robisz surówkę), męskie sprawy zostaw jemu. Niech robi to pół nocy, ale niech zrobi sam. Jak go zaczniesz wyręczać - - prtzyzwyczaisz go i to oznacza dla ciebie wieczne obowiązki, a dla niego wieczne wakacje. I jeszcze jedno - nie jestes czepialska. Ja tez widziałam takie problemy. Głowa do góry. To dopiero początki, więc wszystko się ułozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
Pisze drugi raz ale to szczegół, coś mi nie wysyła znowu joanka --- > mój mąż tez w pewnym czasie nie myślał o przyszłości, żył dniem dzisiejszym i dobrze mu było w takim stanie jaki trwał. A to wyniósł z domu, gdzie nie miałe wielu obowiązków, a generalnie wszystko robili za niego inni. Jak to się mówi "u mamusi najlepiej". Musiałam nim przed śłubem porzadnie wstrzasnąć by dorósł i zaczął myśleć perspektywnicznie. Po prostu wiedział o tym , że jest coś źle i że może się wszystko rozlecieć jesli sie nie zmieni. Nie powiem, starał się do ślubu. Po nim zamieszkaliśmy z jego rodzicami, bo on tak chciał i już. Nie powiem - była o to wojna, ale stwierdziłam, że mądrzejszy musi ustąpić. I tak mieliśmy w perspektywie kupno mieszkania w szybkim czasie. Niestety poczatek mieszkania i małżeństwa w tym pechowym siódmym roku to same kłótnie, łzy i o mało co - moje wyprowadzka z jego domu. Wszystkiemu winna była jego rodzicielka. Ale nie o to chodzi. Był po jej wpływem i wielu rzeczy sie nauczył nie tak i interpretował pewne sprawy zupełnie odwrotnie niż powinien. Z walką dałam spokójk do wyprowadzki. Ale gdy już zamieszkaliśmy na swoim - zaczęłam walczyć i "wychowywać" go. W końcu pokochałam faceta, który wydawał się nie byc maminsynkiem i wyznającym SWOJE zasady. Ta pomyłka kosztowała mnie wiele czasu, pracy, łez, cichych chwil, ale warto było. Joanka --- nie wyręczaj go choćby w najprostszych sprawach. Przydziel mu pewne obowiązki, jakby smieci, czy pomoc przy obiedzie (obrać kartofelki podczas gdy ty robisz surówkę), męskie sprawy zostaw jemu. Niech robi to pół nocy, ale niech zrobi sam. Jak go zaczniesz wyręczać - - prtzyzwyczaisz go i to oznacza dla ciebie wieczne obowiązki, a dla niego wieczne wakacje. I jeszcze jedno - nie jestes czepialska. Ja tez widziałam takie problemy. Głowa do góry. To dopiero początki, więc wszystko się ułozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
Pisze drugi raz ale to szczegół, coś mi nie wysyła znowu joanka --- > mój mąż tez w pewnym czasie nie myślał o przyszłości, żył dniem dzisiejszym i dobrze mu było w takim stanie jaki trwał. A to wyniósł z domu, gdzie nie miałe wielu obowiązków, a generalnie wszystko robili za niego inni. Jak to się mówi "u mamusi najlepiej". Musiałam nim przed śłubem porzadnie wstrzasnąć by dorósł i zaczął myśleć perspektywnicznie. Po prostu wiedział o tym , że jest coś źle i że może się wszystko rozlecieć jesli sie nie zmieni. Nie powiem, starał się do ślubu. Po nim zamieszkaliśmy z jego rodzicami, bo on tak chciał i już. Nie powiem - była o to wojna, ale stwierdziłam, że mądrzejszy musi ustąpić. I tak mieliśmy w perspektywie kupno mieszkania w szybkim czasie. Niestety poczatek mieszkania i małżeństwa w tym pechowym siódmym roku to same kłótnie, łzy i o mało co - moje wyprowadzka z jego domu. Wszystkiemu winna była jego rodzicielka. Ale nie o to chodzi. Był po jej wpływem i wielu rzeczy sie nauczył nie tak i interpretował pewne sprawy zupełnie odwrotnie niż powinien. Z walką dałam spokójk do wyprowadzki. Ale gdy już zamieszkaliśmy na swoim - zaczęłam walczyć i "wychowywać" go. W końcu pokochałam faceta, który wydawał się nie byc maminsynkiem i wyznającym SWOJE zasady. Ta pomyłka kosztowała mnie wiele czasu, pracy, łez, cichych chwil, ale warto było. Joanka --- nie wyręczaj go choćby w najprostszych sprawach. Przydziel mu pewne obowiązki, jakby smieci, czy pomoc przy obiedzie (obrać kartofelki podczas gdy ty robisz surówkę), męskie sprawy zostaw jemu. Niech robi to pół nocy, ale niech zrobi sam. Jak go zaczniesz wyręczać - - prtzyzwyczaisz go i to oznacza dla ciebie wieczne obowiązki, a dla niego wieczne wakacje. I jeszcze jedno - nie jestes czepialska. Ja tez widziałam takie problemy. Głowa do góry. To dopiero początki, więc wszystko się ułozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siiitka
sorki za klona :p ale miałam kłopoty z wysyłką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki Siiitka - fajnie, ze tu jestes :-) Masz racje, ze te \"meskie\" rzeczy powinnam zostawic jemu, ale problem w tym, ze ja je sama umiem zrobic i do tego szybciej, podchodze do nich chyba bardziej \"rozumowo\" i jak patrze, jak on sie za to zabiera, to mnie po prostu szlag trafia. Jest inteligentny, po studiach na polibudzie, powinien do takich spraw podchodzic technicznie - wiesz - jak to meski \"logiczny\" umysl, do ktorego nam kobietom podobno baaardzo daleko. A tu wychodzi, ze ja mam wieksze jaja niz on. To mnie irytuje. A co do reszty, to on bardzo chetnie pomaga w domu i robi duzo rzeczy, ale najpierw trzeba mu je pokazac reka. \"Tesciowa\" wszystko podstawia pod nos domownikom. Wiec domownicy w ogole nie zdaja sobie sprawy, ze w domu nalezy zrobic sporo rzeczy. ...fajnie... tylko czy ja jestem od pokazywania? problem ze mna taki, ze ja tego nie lubie, jak mam kogos o cos prosic, to juz wole to zrobic sama. A jak mam robic sama, to po co mi taki facet? Czekaja nas chyba dluuuugie powazne rozmowy. Wczoraj mielismy jedna taka dotyczaca pracy zawodowej. Koniec koncow - przyznal mi racje, ale jak to bedzie wygladac w dluzszej perspektywie, to nie wiem. Z \"tesciowa\" tez sie niezbyt dobrze rozumiem i jak padla ostatnio propozycja podjecia przez Miska pracy w jego rodzinnym miescie, to mu powiedzialam, ze moze sobie sam jechac, bo ja na pewno mieszkac tam nie bede. Chociaz \"tesciowa\" byla tutaj watkiem pobocznym - glownie chodzilo mi o mozliwosci finansowe, ktore sa tam glodowe. Ale wiadomo - jak pomyslalam sobie, ze bedziemy sie z tesciowka widywac niemal codziennie, przy czym Misiek rzekl, ze on sie przy nas czuje jak miedzy mlotem a kowadlem, wiec sie nie odzywa w ogole, to az mi sie slabo zrobilo. Od tego to sie bede bronic rekami i nogami - rzecz jest pewna. Siiitka, Neoprene, Monika, Ania, Kinga - pozdrawiam. Wracam do pisania dyplomu :-| :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika_23
Witam was moje drogie:) Czytam, czytam i tak mysle sobie jakie to zycie jest dziwne...nie ma idealnych par, ale jakies podstawowe normy musza byc spelnione...a podstawa to tolerancja i szacunek do siebie nawzajem. Bez tego ani rusz. Ponad rok walczylam ze swoim mezem ( starszym ode mnie o prawie 10 lat ) o sprawy, ktore dla mnie wydawaly sie naturalne, a dla niego niekoniecznie...musze dodac ze u nas doklada sie jeszcze roznica kulturowa i jezykowa. Nie bylo latwo, ale to tylko od nas zalezy czy chcemy nad zwiazkiem pracowac czy, jesli jeszcze jest na to czas, po prostu dac sobie spokoj. Widze ze mezowi ciezko jest zmienic niektore rzeczy, ma swoje lata i przyzwyczajenia... Joanko, ciezko radzic kiedy nie wiemy jak dokladnie wyglada sytuacja, ale jedyne co moge ci powiedziec to - nie zgadzaj sie na polsrodki, jesli w twoim partnerze sa cechy ktore cie draznia to one pozniej nie znikna ot tak sobie. Rozmowa z nim i proba zmiany juz teraz - to sie liczy, pozniej nie licz na cud. Czasem wystarczy szczera rozmowa, czasem trzeba nad czyms popracowac dluzej...tylko ty mozesz ocenic czy sie oplaci i czy warto poswiecac na to czas i energie...powodzenia:) :) :) Jula znowu zasnela mi na kolanach...od kilku dni w koncu zaczela mowic "mama", do tej pory tylko "tata" i "baba". No ale doczekalam sie w koncu "mamy":) :) :) Pozdrawiam wszystkie Kobietki i zycze duzo usmiechu na co dzien!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małgo
Czesc wszystki,🌻 Tak sie sklada ze ja tez planuje dzidzie w polowie przyszlego roku a konkretnie jakos w wakacje.Wszystko zalezy od tego czy przedluza mi umowe o prace. Pare slow o mnie: mam 27 lat, meza 26lat .jestem spod znaku byka, lubie ludzi i dobra kawe rano. Pozdrawiam wszystkie obecne i przszle mamy.🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny :-) Monika >> dzieki, sama juz nie wiem, czy to jakas moja jesienna chandra wplywa na kolory w jakich widze swiat, czy to moze jednak podswiadomosc zaczyna wysylac sygnaly, ze cos jest nie tak. Nic to - potrzebuje kilku dni wyciszenia, kilku rozmow - zobaczymy. Powiem Wam pozniej, jak sie uklada. hej Malgo :-) >> czy Twoj nick, to moze skrot od Malgosi? :-) witaj na topiku! co do przygotowan i postanowien zaciazenia w przyszlym roku, to Siiitka - nie znalazlam tego artykulu. Wyprobowalam kilka wariantow adresu, ktory podalas, ale to chyba nie to. Moze ktoras z dziewczyn ma cos w tym temacie? - przygotowania na rok przed. Ja bym chetnie przeczytala, z czystej ciekawosci, co takiego doradzaja. Dziewczyny, a skad jestescie wszystkie? Ja pochodze z Bydgoszczy, ale studiuje w Gdansku i w zasadzie mam zamiar tu zostac. Wiec mozna powiedziec, ze jestem z 3miasta. pozdrowka :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam dziewczyny nareszcie mozna odpisac po ludzku bez szukania potrzebnych liter na klawiaturze widze, ze chandra jesienna wdarla sie do naszego topiku watpliwosci, wahanie moje drogie, mezczyzn trzeba sobie wychowac, jak dzieci, inaczej nic z tego nie bedzie. musza wiedziec, ze mamy rownouprawnienie, nie ma obowiazkow \"damskich\" i \"meskich\". skoro jestesmy razem, to albo dzielmy obowiazki po polowie moj drogi, albo tam sa drzwi patrze czasami na moja mame, wszystko robi sama. pranie, sprzatanie, zmywamie - to normalne, ale remont??? malowanie scian, tapetowanie, skrobanie starej farby z sufitu, tynkowanie??? do czego to podobne??? ja tak nie chce, wiec od razu wytlumaczylam mojemu facetowi jaka jest moja wizja naszego malzenstwa. nie ma uciekania do firmy w weekend pod pozorem zalatwiania bardzo waznych spraw, nie ma siedzenia przed laptopem w celu sporzadzania raportow czy czegos tam innego. zawsze znajdzie sie cos, co jest wazniejsze od obowiazkow domowych. myjemy samochod? ok, myjemy go razem. ale jak ja wyciagam deske do prasowania on tez moze mi pomoc, prawda? wiem, ze wszystkim facetom najlepiej jest u mamusi i kazdy synek jest rozpuszczony. ale malzenstwo to nie niedzielny wypad do rodzicow tylko ciezka praca. nasi panowie powinni to pojac. glowa do gory, skoro moj zrozumial to bez wiekszych problemow to i wasi tez ulegna. najwazniejsze jest ustalic obowiazki, kto za co jest odpowiedzialny i wyciagac konsekwencje. spozniles sie 2 godziny na obiad? ok, a teraz idz do kuchni i zrob sobie kanapki, 2 razy obiadu nie bede ci robic. trzymajcie sie przyszle mamy i nie denerwujcie z bardzo zlosc pieknosci szkodzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×