Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sylwiara

Wasz pierwszy poród

Polecane posty

Mama juz,zle mnie zrozumialas...Ja po prostu mialam takie nastawienie,ze nie biore,bo po pierwsze nie lubie faszerowac sie chemia,nie wiem jak moj i dziecka organizm na to zareaguje no i wlasnie to,ze moja mama poradzila sobie bez to i ja tak chce.MIewalam w zyciu rozne bole,bo cierpialam na straszne migreny i zadne leki nie pomagaly,jedyne co mi daly to to,ze potem nerki i watroba daly o sobie znac.. Co do skutkow ubocznych zzo to moja szwagierka przez 3 dni nie widziala,bo tak mocno podnioslo jej sie cisnienie,jakies tam naczynka pekly jak doszedl wysilek zwiazany z parciem,kolezanka przez dobe byla pod kroplowka,bo znieczulenie nie chcialo puscic.. Jak szlam do szpitala to myslalam o tym,ze jesli naprawde bedzie bolalo,to wezme znieczulenie,ale jesli da sie wytrzymac to nie. Absolutnie nie potepiam zadnej kobiety,ktora brala zzo.Kazdy ma prawo wyboru,ja wybralam bez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama Błażejka
To był mój pierwszy poród. Dużo się nasłuchałam i naczytałam na ten temat, ale każdy poród jest inny i mój nie przypominał żadnego z opowieści. Właśnie zaczął się 38 tydz. ciąży a mój maluch już dawał znaki że chce wyjść na świat. Najpierw kilka tygodni przed porodem miałam wieczorami takie lekkie pobolewania jak na miesiączkę ale po jakimś czasie ustępowały. W ciągu ostatniego tyg. przed porodem byłam 3 razy na izbie przyjęć, bo oczywiście za każdym razem wydawało mi się że to już, ale odsyłali mnie do domku i zapewniali że jeszcze czas. Nawet w dzień porodu trafiłam na izbę przyjęć z silnymi bólami brzucha, ale ktg nie wykazało żadnej czynności skurczowej, więc pani dr kazała jechać do domu, zjeść obiad, iść na spacer. Wróciłam do domu i wcale nie miałam w głowie spacerowania, chyba że po mieszkaniu, bo jakoś przynosiło mi ulgę chodzenie. Pod wieczór bóle jakby się zmniejszyły, wstałam z łóżka do łazienki, wysiusiałam się i poczułam jak coś cieplutkiego spływa mi po nogach, to były wody. W domu panika bo wody mi odchodzą hehe. Zadzwoniłam po pogotowie, ubrałam się i czekałam w drzwiach zwarta i gotowa. Dostałam opieprz od sanitariusza że przecież jak wody odchodzą to nie wolno się ruszać itp. itd. pojechaliśmy do szpitala, tam już czekał mój chłopak, kazali mi się przebrać w koszulę, podłączyli pod ktg , ja zero bóli, wody mi płyną, a ktg pokazuje silne skurcze. Była godz. 19.30. Położne powiedziały że do 24.00 urodzę. Przewieźli mnie na porodówkę, leżałam, rozmawiałam było ok, dostałam oksytocyne i zaczęły się bóle, z każdym skurczem ból lekko się nasilał, tak leżałam do 23.00 później bóle były już takie że krzyczałam, ale położna powiedziała że krzyki nic nie dadzą, że trzeba przeć i tak sobie to wzięłam do głowy, że parłam czy miałam skurcz czy nie, parte skurcze miałam 10min i po 2 mój dzidziuś był już na świecie. Boleć bolało, ale choć to było tydzień temu to już dawno zapomniałam ten ból. Dziewczyny ja też się nasłuchałam że nacięcie boli że szycie boli i tylko niepotrzebnie się stresowałam bo nic nie czułam zero bólu. A skurcze są bolesne ale do zniesienia. Tak się trzymałam zegarka że urodziłam o 23.35 17 kwietnia w sobotę. Pozdrawiam wszystkie mamusie i te przyszłe i teraźniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlodamama17x3
Mój pierwszy poród był dla mnie wielkim szokiem.. Mój chłopak był przy mnie non stop obecny, bardzo mi pomagał; bez niego nie dałabym rady. Ból jest niedoopisania. Cały czas ryczłam, ojciec dziecka to samo, nikt nie był na to przygotowany. Bóle zaczęły się 8h przed porodem, kolejny koszmar, bo non stop czołgałam się po podłodze.. Po 7h pojechałam do szpitala, ponieważ odeszły mi wody. Poród trawł na szczęście tylko 4godz.. Po pierwszym porodzie już wiem- z chłopakiem zdecydowaliśmy się już nigdy nie mieć dziecka.. Ale miło było patrzeć na mojego Jonaszka :) jest cudowny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doświadczony ojciec
No tak każda się zarzeka nigdy więcej, na porodówce pomstują, przeklinają mężczyzn że" już nigdy nie spojrzą na ...." a jak mnie jakiś czas chwała Bogu powracają by nas uszczęśliwiać!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
był juz 5 dzien po wyznaczonym terminie porodu.ok 18 dostałam lekkich ale regularnych bóli.wziełam ciepła kapiel.po ok 2 godzinach ból stawał sie juz coraz gorszy.okazało sie ze skurcze zaczeły przybierac na sile.odszedł mi czop sluzowy i zaczeły sie parte skurcze.w samochodzie w drodze do szpitala odeszły mi wody.miałam zaplanowany porod w wodzie bez znieczulenia.okazało sie ze mam juz 9 rozwarcie i ze za moment urodze wiec wskoczyłam na łozko i przez półtorej godziny parłam według wskazowek połoznej.mój maz był razem ze mna.było za pózno na jakiekolwiek znieczulenie choc prosiłm o morfine.o 22.25 urodziłam zdrowego synka!czyli wszystko trwało 4 i pół godziny z czego te ostatnie 2 były najbardziej bolesne.szybko zapomina sie o bólu jak sie ma juz swoje malenstwo z drugiej strony brzucha:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdy nie powiedza
wiec nie ludz sie,to bedzie jatka:((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rose23922
ja rodziłam miesiąc temu :) w sumie w bólami męczyłam się 15 godzin po czym zrobili mi cesarke. Miałam rozarcie 5 cm i bóle krzyżowe co było straszne! Krzyczałam niesamowicie.. w sumie bólu nie pamietam i tych 15 godzin męczenia się.. bo gdy zobaczyłam juz swojego synka i mogłam dać bu buziaka ból był już niczym, jestem twardą dziewczyną ale po porodzie zobaczyłam że wcale nie aż tak twardą ;P nie ma się czego bać bo ominąć Cię to nie ominie a aż takie męczarnie to nie są! i nie patrz jak inne kobiety przeżyły poród bo każda przeżywa go inaczej co powie Ci każdy :):):) pozdrawiam i życze zdrowia dla Cebie i dla dziecka :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, rodziłam w lutym. 19 miałam umówioną cesarkę, ale 16 trafiłam z bólami do szpitala. Męczyli mnie od 8-9 rana do 23 i w końcu zrobili cc. Po drodze dostałam tyle znieczulających, że lepiej nie gadać. Mówili, że to skurcze, a jak sie okazało po wyciągnięciu małej (w trakcie cesarki) - jajnik mi się skręcił..więc musieli wyciąć ..ach. Ból był masakryczny. Cesarke zobił mi mój lekarz prowadzący, ale słono go opłaciłam, może dlatego było wszystko super z tą cesarką. Nie wiem. W każdym razie przed cesarką straszne położne, natomiast samo wykonanie cesarki super, opieka po rewelacyjna. Jeśli to pomoże - to 2 dziewczyny z mojego pokoju super zadowolone(jedna z nich miała synka z problemami w oddychaniu, to natychmiast się zajęli i mały po 4 dniach był zdrowiutki), a jedna dziewczyna średnio zadowolona, bo miała problem z karmieniem. Jeśli chodzi o mnie cesarka jak juz pisałam profesjonalnie zrobiona, żadnych powikłań, mała blizna, szybko się zagoiła, na nastepny dzień juz chodziłam bez bólu, a na 3 dzień używałam wkładek, a nie mega dużych podpasek jak laski po naturalnym. Jak czegoś potrzebowałam połozne zawsze przyszły, pomogły, nauczyły karmić piersią, także atmosfera była bardzo przyjazna. Ja jedynie wspominam traumatycznie te 14 godzin męczenia i zmuszania do naturalnego porodu przy rozwariu 0.5 cm!, które po 14 h powiekszyło sie do 1,5cm.. Ogólnie połozna, która zmuszała mniedo naturalnego porodu nie chciała mi dac znieczulających mimo, ze lekarz kazał, to przedłużała. Ciągle mówiła, ze jestem wygodnicka, kiedy to ja z bólu nie mogłam. Byłam sina i miałam drgawki z dreszczami. Wiem to z relacji mojego przerażonego faceta, który był ze mną, bo ja byłam na pół przytomna. Ale gdybym miała wybierać raz jeszcze, to bym i tak Polna wzieła, bo gdyby co, zawsze jak jest problem z dzieckiem czy kobietą odtransportowują na Polną - zawsze. I wcale nie ma masówek jak to mówią. Są po 3-4 osoby w pokoju, to chya wszędzie tak jest.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, rodziłam w lutym. 19 miałam umówioną cesarkę, ale 16 trafiłam z bólami do szpitala. Męczyli mnie od 8-9 rana do 23 i w końcu zrobili cc. Po drodze dostałam tyle znieczulających, że lepiej nie gadać. Mówili, że to skurcze, a jak sie okazało po wyciągnięciu małej (w trakcie cesarki) - jajnik mi się skręcił..więc musieli wyciąć ..ach. Ból był masakryczny. Cesarke zobił mi mój lekarz prowadzący, ale słono go opłaciłam, może dlatego było wszystko super z tą cesarką. Nie wiem. W każdym razie przed cesarką straszne położne, natomiast samo wykonanie cesarki super, opieka po rewelacyjna. Jeśli chodzi o mnie cesarka jak juz pisałam profesjonalnie zrobiona, żadnych powikłań, mała blizna, szybko się zagoiła, na nastepny dzień juz chodziłam bez bólu, a na 3 dzień używałam wkładek, a nie mega dużych podpasek jak laski po naturalnym. Jak czegoś potrzebowałam połozne zawsze przyszły, pomogły, nauczyły karmić piersią, także atmosfera była bardzo przyjazna. Ja jedynie wspominam traumatycznie te 14 godzin męczenia i zmuszania do naturalnego porodu przy rozwariu 0.5 cm!, które po 14 h powiekszyło sie do 1,5cm.. Ogólnie połozna, która zmuszała mniedo naturalnego porodu nie chciała mi dac znieczulających mimo, ze lekarz kazał, to przedłużała. Ciągle mówiła, ze jestem wygodnicka, kiedy to ja z bólu nie mogłam. Byłam sina i miałam drgawki z dreszczami. Wiem to z relacji mojego przerażonego faceta, który był ze mną, bo ja byłam na pół przytomna. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylvina83
Rodziłam w 2004 roku, zaczęłam rodzić w środę urodziłam w piątek wieczorem, bóle z krzyża non stop, dziecko duże, brak skurczy i rozwarcia i nie pomogła ani prywatna klinika ani tysiące wydane na szkołę rodzenia i prywatnego lekarza i położną. Ciąża z porodem kosztowała mnie mnóstwo nerwów i wiem, że w życiu już nie urodzę. Ale z moich znajomych i rodziny tylko ja miałam takie przeżycia traumatyczne. Nie mówiąc już o tym, że profesor wycisnął mi dziecko, a później dowiedziałam się, że to jest zakazane. Niestety o tym bólu nie zapomniałam do dzisiaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olga0850
co to znaczy wycisnał ci dziecko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawidzę bahorów
trzasnęłam go, za wszystkie moje krzywdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawidzę bahorów
trzasnęłam go za moje krzywdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawidzę bahorów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o bólu nie zapomina
tylko idiotki tak mówią, ja nigdy nie doszłam do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IvonkaMyszka
Witam, jestem młodą położna. Gdy tak czytam opowiadania niektórych z Pań uważam że niepotrzebnie sie straszycie;( wiadomo ogólnie, że w Polsce bywa różnie. Co szpital to obyczaj... Jednak nawet najlepsze kliniki czy szpitale prywatne czesto nagminnie łamia zasady i rodzi sie w nich mimo wygód gorzej niz w biednych panstwowych. Wiele zalezy od personelu, najbardziej od położnej. lekarz najcześciej przychodzi tylko do samego porodu(czyli od pełnego rozwarcia i główki w kroczu) wczesniej nic go nie interesuje. Położna jest od samego poczatku gdy zjawiacie sie panie w szpitalu. człowiek jest tylko człowiekiem i rózne bywaja tez panie położne ale warto zmusic sie do nawiazania z nami kontaktu by było łatwiej poradzic sobie RAZEM z tym etapem waszego życia. Od samego poczatku ucza nas na studiach zrozumienia cierpliwosci i umiejetnosci nawiazania kontaktu. wiem ze poród jest czyms niewyobrazalnym dla kogos kto nigdy nie rodził. wiem bo sama go przezyłam. ale warto czasem wykrzesac z siebie troche entuzjazmu dla tej kobiety(położnej) która jest po to by nam pomagac by wesprzec, by odpowiedziec na kazde pytanie. Bardzo prosze bez negatywnego podejscia do sprawy. współczuje tym które cierpiały, ale tak to właśnie wyglada.Porod jest bolesny ale nie nalezy sie nastawiac na ból tylko na fakt ze zostaniecie panie matkami!to jest ważne. Ból pozostanie tylko wspomnieniem którego nie da sie odtworzyc. a jesli chodzi o znieczulenie! My położne jestesmy przeciwne wszelkim środkom ze wzgledu na dziecko oraz utrudniony czesto kontakt z położnica czyli kobieta rodzaca. tak do konca kazda z Was szanowne Panie nie wie jak zareaguje na srodek podany do kregosłupa a bywa róznie! jesli chaiłybyscie sie czegos dowiedziec to zapraszam. mój mejl powinien byc widoczny. pozdrawiam;*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajnie, ze się może wypowiedzieć ktoś, kto widzi sprawę z innej strony.to prawda, ze rodzące często panikują.sama tak miałam.położna już się na mnie wkurzała, bo nie dało się ze mną wspołpracować.dodatkowo mój mąż był wściekły, że nie ma u nas znieczulenia.atmosfera była napięta, a ja już nie dawałam rady.masakra.kiedy doszło do szycia, robił to już lekarz, przypili mi nóżki pasami.dobrze, ze mój tego nie widział, bo chyba by sie wsciekł.nawet mu nie powiedziałam,jak to wyglądało.teraz to macie fajnie, są olejki jakieś do masażu krocza, o ktorych już dzisiaj czytam drugi raz http://przepieknie.pl/threads/230-olejek-do-masa%C5%BCu-krocza-Weleda no i fajne położne.moja była jakaś taka dziwna, bez wyrazu troski czy współczucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do malypaz
jak mają nie panikować, kiedy nie wytrzymujesz, jesteś stuknięta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Chciałabym opowiedzieć o swoich doświadczeniach: Otóż,pomimo tego iż byłam młoda (i niedoświadczona) {i chyba} przez to zostałam potraktowana dość "specyficznie" w szpitalu, podczas porodu na początku piątego miesiąca (zakończonego niestety poronieniem :( nad czym do dziś ubolewam) bo słyszałam już serduszko mojego dziecka i je widziałam na monitorze :( i mam to wszystko cały czas w pamięci,zapewne na zawsze :(... Ale ok,może zacznę od początku,pewnego wieczoru dostałam skurczy i zaczęłam krwawic (w zasadzie bez powodu,to się po prostu stało),oboje z chłopakiem byliśmy tym tak przejęci i zmartwieni,że nie potrafiliśmy racjonalnie myśleć,wszystko działo się tak szybko i przede wszystkim "późno" (ok godz 1-2 w nocy) :( Zadzwoniliśmy najpierw do mojej mamy,ona błyskawicznie kazała wezwać nam pogotowie.Po przyjeździe karetki wraz ze wszystkimi dokumentami,mamą i chłopakiem pojechaliśmy do szpitala. Cały czas zwijałam się z bólu.Po tym jak WESZŁAM do szpitala na własnych nogach,bo nikt mnie nawet nie zapytał czy jest mi źle i czy chcę skorzystać z wózka inwalidzkiego (mimo tego,że nie byłam w stanie iść,nawet do karetki sama nie doszłam...) było już tylko gorzej. Ciągle ciekła ze mnie krew,lekarz dyżurujący biegał w dłoni z jakimś cholernym kółkiem i coś wyliczał {i tak przez około godzinę,bo na drugą "salę" z "dyżurki" trafiłam koło 3 w nocy} (w dokumentach wypisujących znalazła się później wzmianka o rzekomym dokonaniu badania USG (którego oczywiście nie było!)... Otóż tą druga "sala" było nic innego jak totalne niezorientowanie personelu i wożenie mnie w tę i z powrotem po salach i korytarzach (miałam wtedy 8-9 cm rozwarcia co przy tak małym płodzie :( wystarcza),spędziłam jakąś prawie godzinę na korytarzu,bo czekałam aż jakaś kobieta urodzi bliźnięta i zostanie przewieziona z sali porodowej...Podawano mi jakieś bolesne kroplówki,zastrzyki (nie tłumacząc mi co to za substancje itp.,na co są itd.) Tak naprawdę nikogo wtedy przy mnie nie było, przyszła jakaś kobieta która wypytywała mnie o miesiączkę i inne głupstwa (o regularność,długość cykli itd. wszystko podczas mojego pobytu na korytarzu i podczas bolesnych skurczy) a ja kompletnie otumaniona i zmęczona po kilku godzinach nawet nie wiedziałam już chyba co mówię. Mój chłopak nie został w ogóle wpuszczony na salę,na której później przebywałam,pielęgniarka powiedziała że to nie jest wskazane,tak naprawdę chodziło o to,że jakikolwiek poród "rodzinny" był dosyć kosztownym posunięciem w owym szpitalu... ;/. Hmmm później większość personelu po prostu "zniknęła" po to,żeby być przy tej kobiecie z bliźniętami... Przy mnie nie było nikogo,na przeciwko mnie było duże okno w którym widziałam się jak w lustrze,(później w tym miejscu jak rodziłam (bo mimo tego,że płód był maleńki musiałam urodzić siłami natury tak jak zdrowe dzieciątko) stało pełno "gapiów" bo nie sądzę żeby przy porodzie musiało być koło 15 pielęgniarek...) dwie kobiety po prostu nic mi nie tłumacząc,zaczęły narzekać że nie mam skurczy,a rozwarcie jest już duże... Głowiły się jak to możliwe,że nie mam skurczy - próbowałam wytłumaczyć,że miałam skurcze ale nikt na mnie wtedy nie zwracał uwagi,jak prosiłam o chwilę zainteresowania... Dostałam jakieś leki przyspieszające poród,mimo tego że wszystko szło dobrze,jedna z pielęgniarek stojąca obok całej sytuacji (przyglądająca się z boku wszystkiemu) postanowiła pomóc koleżankom i ni stąd ni zowąd znalazła się przy mnie i powiedziała,że: "to coś cholera za długo trwa" (trwało max 15 minut od podania zastrzyku i zakończyło się po 30 minutach)... zaczęła naciskać i opierać się z całej siły na moim brzuchu,druga powiedzmy zaczęła "wyrywać" na siłę płód który był we mnie i przecież jeszcze niedawno żył! :(... a później pamiętam już tylko jak pokazały mi jeszcze dziecko,co dla mnie było straszne bo mam ten obraz przed oczami do dziś :( było takie maleńkie i zapytały mnie o imię,powiedziałam ostatkiem sił "Michaś" :( i to wszystko co pamiętam... :( Najgorszy był chyba jednak poranek,obudziłam się na patologii ciąży,sądziłam że to nie wydarzyło się naprawdę że to tylko jakiś zły sen :( że to dziecko nadal jest we mnie i że wszystko jest z nim w porządku,rzeczywistość jednak była bardziej okrutna :( Po tym jak się obudziłam sama w dużej,pustej sali bo dwie kobiety które w niej wcześniej były właśnie rodziły,do mojego pokoju weszła siostra (bez pukania rzecz jasna),która zapytała kiedy będzie moja mama bo bez niej nie mogą podjąć żadnej decyzji,odpowiedziałam że nie wiem. Wyszła wkurzona i powiedziała "no najlepiej!" Po jakimś czasie znów weszła i powiedziała cytuję "Możesz się w końcu dowiedzieć kiedy będzie Twoja matka bo nie wiemy co mamy zrobić z ciałem,spalić czy zabieracie!" Po tych słowach nie mogłam się uspokoić :( nadal nie mogę,piszą to nawet teraz jest mi tak ciężko zrozumieć ludzką podłość,brak empatii :( ... Radzę wszystkim kobietom,aby dobrze sprawdziły szpital i przede wszystkim go rozsądnie wybrały. :( Planuje teraz ciążę,bo jesteśmy po ślubie i chcemy mieć dziecko :( boję się jednak bo nie chcę znów przeżyć takiego koszmaru... Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Chciałabym opowiedzieć o swoich doświadczeniach: Otóż,pomimo tego iż byłam młoda (i niedoświadczona) {i chyba} przez to zostałam potraktowana dość "specyficznie" w szpitalu, podczas porodu na początku piątego miesiąca (zakończonego niestety poronieniem :( nad czym do dziś ubolewam) bo słyszałam już serduszko mojego dziecka i je widziałam na monitorze :( i mam to wszystko cały czas w pamięci,zapewne na zawsze :(... Ale ok,może zacznę od początku,pewnego wieczoru dostałam skurczy i zaczęłam krwawic (w zasadzie bez powodu,to się po prostu stało),oboje z chłopakiem byliśmy tym tak przejęci i zmartwieni,że nie potrafiliśmy racjonalnie myśleć,wszystko działo się tak szybko i przede wszystkim "późno" (ok godz 1-2 w nocy) :( Zadzwoniliśmy najpierw do mojej mamy,ona błyskawicznie kazała wezwać nam pogotowie.Po przyjeździe karetki wraz ze wszystkimi dokumentami,mamą i chłopakiem pojechaliśmy do szpitala. Cały czas zwijałam się z bólu.Po tym jak WESZŁAM do szpitala na własnych nogach,bo nikt mnie nawet nie zapytał czy jest mi źle i czy chcę skorzystać z wózka inwalidzkiego (mimo tego,że nie byłam w stanie iść,nawet do karetki sama nie doszłam...) było już tylko gorzej. Ciągle ciekła ze mnie krew,lekarz dyżurujący biegał w dłoni z jakimś cholernym kółkiem i coś wyliczał {i tak przez około godzinę,bo na drugą "salę" z "dyżurki" trafiłam koło 3 w nocy} (w dokumentach wypisujących znalazła się później wzmianka o rzekomym dokonaniu badania USG (którego oczywiście nie było!)... Otóż tą druga "sala" było nic innego jak totalne niezorientowanie personelu i wożenie mnie w tę i z powrotem po salach i korytarzach (miałam wtedy 8-9 cm rozwarcia co przy tak małym płodzie :( wystarcza),spędziłam jakąś prawie godzinę na korytarzu,bo czekałam aż jakaś kobieta urodzi bliźnięta i zostanie przewieziona z sali porodowej...Podawano mi jakieś bolesne kroplówki,zastrzyki (nie tłumacząc mi co to za substancje itp.,na co są itd.) Tak naprawdę nikogo wtedy przy mnie nie było, przyszła jakaś kobieta która wypytywała mnie o miesiączkę i inne głupstwa (o regularność,długość cykli itd. wszystko podczas mojego pobytu na korytarzu i podczas bolesnych skurczy) a ja kompletnie otumaniona i zmęczona po kilku godzinach nawet nie wiedziałam już chyba co mówię. Mój chłopak nie został w ogóle wpuszczony na salę,na której później przebywałam,pielęgniarka powiedziała że to nie jest wskazane,tak naprawdę chodziło o to,że jakikolwiek poród "rodzinny" był dosyć kosztownym posunięciem w owym szpitalu... ;/. Hmmm później większość personelu po prostu "zniknęła" po to,żeby być przy tej kobiecie z bliźniętami... Przy mnie nie było nikogo,na przeciwko mnie było duże okno w którym widziałam się jak w lustrze,(później w tym miejscu jak rodziłam (bo mimo tego,że płód był maleńki musiałam urodzić siłami natury tak jak zdrowe dzieciątko) stało pełno "gapiów" bo nie sądzę żeby przy porodzie musiało być koło 15 pielęgniarek...) dwie kobiety po prostu nic mi nie tłumacząc,zaczęły narzekać że nie mam skurczy,a rozwarcie jest już duże... Głowiły się jak to możliwe,że nie mam skurczy - próbowałam wytłumaczyć,że miałam skurcze ale nikt na mnie wtedy nie zwracał uwagi,jak prosiłam o chwilę zainteresowania... Dostałam jakieś leki przyspieszające poród,mimo tego że wszystko szło dobrze,jedna z pielęgniarek stojąca obok całej sytuacji (przyglądająca się z boku wszystkiemu) postanowiła pomóc koleżankom i ni stąd ni zowąd znalazła się przy mnie i powiedziała,że: "to coś cholera za długo trwa" (trwało max 15 minut od podania zastrzyku i zakończyło się po 30 minutach)... zaczęła naciskać i opierać się z całej siły na moim brzuchu,druga powiedzmy zaczęła "wyrywać" na siłę płód który był we mnie i przecież jeszcze niedawno żył! :(... a później pamiętam już tylko jak pokazały mi jeszcze dziecko,co dla mnie było straszne bo mam ten obraz przed oczami do dziś :( było takie maleńkie i zapytały mnie o imię,powiedziałam ostatkiem sił "Michaś" :( i to wszystko co pamiętam... :( Najgorszy był chyba jednak poranek,obudziłam się na patologii ciąży,sądziłam że to nie wydarzyło się naprawdę że to tylko jakiś zły sen :( że to dziecko nadal jest we mnie i że wszystko jest z nim w porządku,rzeczywistość jednak była bardziej okrutna :( Po tym jak się obudziłam sama w dużej,pustej sali bo dwie kobiety które w niej wcześniej były właśnie rodziły,do mojego pokoju weszła siostra (bez pukania rzecz jasna),która zapytała kiedy będzie moja mama bo bez niej nie mogą podjąć żadnej decyzji,odpowiedziałam że nie wiem. Wyszła wkurzona i powiedziała "no najlepiej!" Po jakimś czasie znów weszła i powiedziała cytuję "Możesz się w końcu dowiedzieć kiedy będzie Twoja matka bo nie wiemy co mamy zrobić z ciałem,spalić czy zabieracie!" Po tych słowach nie mogłam się uspokoić :( nadal nie mogę,piszą to nawet teraz jest mi tak ciężko zrozumieć ludzką podłość,brak empatii :( ... Radzę wszystkim kobietom,aby dobrze sprawdziły szpital i przede wszystkim go rozsądnie wybrały. :( Planuje teraz ciążę,bo jesteśmy po ślubie i chcemy mieć dziecko :( boję się jednak bo nie chcę znów przeżyć takiego koszmaru... Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po co czytac?
jogurt - bardzo Ci wspolczuje przezyc i mam nadzieje, ze juz nigdy nie bedziesz musiala przezyc czegos takiego!!!! Do wszystkich kobietek w ciazy!!! Po co Wam czytac opisy porodow roznych ludzi. Tak naprawde kazdy porod jest inny i nie da sie wyobrazic sobie jak to bedzie wygladalo. Mozecie isc baaardzo optymistycznie nastawione, a zderzenie z rzeczywistoscia okaze sie brutalne (tak bylo w moim przypadku), a mozecie isc trzesac sie ze strachu, a okaze sie, ze akurat Wy jestescie stworzone do rodzenia dzieci!!! Nie ma sensu czytac przezyc innych, poniewaz kazdy czlowiek inaczej reaguje na wiele czynnikow. KAzdy ma przy sobie inna polozna, czy innego lekarza - a od nich tez bardzo wiele zalezy!!! Zamiast czytac o innych - moze czas zastanowic sie nad tym - jak chcecie by wygladal Wasz porod? Czy partner ma byc obok Was? Porozmawiac z nim, czego od niego oczekujecie w tych chwilach? Zastanowic sie - jak przezyc ten straszny bol, zeby mimo wszystko wiedziec, ze to najpiekniejsza chwila w Waszym zyciu - poniewaz witacie na swiecie swoje dzieciatko!!! Co do wypowiedzi, ze kobiety zaklinaja sie, ze nigdy wiecej - fakt, wiele kobiet krzyczy na porodowce, czasem niezrozumiale emocje, ale zadem mezczyzna nie potrafi sobie wyobrazic, jak kobieta sie czuje w tych chwilach. Ja na porodowce mimo wielkiego bolu - ani razu nie pisknelam, nie jeknelam - dusilam w sobie wszelkie emocje! A po co ? Moze jakbym pokrzyczala byloby mi lepiej? To moj m okazywal wiecej emocji patrzac na mnie. A do tego, ze nigdy wiecej? To ja chce teraz drugie dziecko, a moj m mowi, ze nigdy wiecej nie pozwoli mi tego przezywac!!! Wszystko zalezy od ludzi i ich emocji!!! Co do porodow w innych krajach? Tak naprawde nie ma co tutaj porownywac!!! Polska zawsze bedzie w tyle!!! A wybierajac szpital - zastanowcie sie nad tym - jakie Wy mozecie miec profity z wybrania odpowiedniego szpitala. Jaka jest mozliwosc porodu w taki czy inny sposob. Czy w wypadku potrzeby (to stwierdza lekarz a nie rodzaca) mozecie liczyc na zzo czy inne znieczulenie. I jakie sa opinie osob rodzacych w danym szpitalu!!! Piekne sciany na porodowce to nie wszystko!!! Dobry oddzial neonatologii? Oczywiscie jest potrzebny - tylko dlaczego zaraz przewidywac, ze z dzieckiem bedzie cos nie tak? Skoro dziecko ma sie w brzuszku dobrze - to pewnie i poza brzuszkiem bedzie mialo sie dobrze :) Pozdrawiam wszystkie i zycze udanego porodu!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o boże jogurciku jak mi ciebie zal ja jetem w 6 miesiącu i chyba bym dostała na głowę po takich przeżyciach jak ty. Jestem strasznie słaba psychicznie już nawet walczę z nerwicą lękową która nie mogę leczyć żadnymi środkami przez mój stan błogosławiony . może byś tych frajerzynów zaskarżyła o nieludzie traktowanie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12miesiecznamama
Ja rodziłam w kwietniu ubiegłego roku, od samego początku ciąży strasznie przeżywałam poród i się bałam niesamowicie. No ale jak sie okazało nie diabeł taki straszny. Przede wszytskim kobiety w ciąży nie powinny brac pod uwagę, że jakas tam koleżanka miała straszny porod to ja napewno tez będe taki miała. Jestem zdania, że każdy poród jest inny, jedna kobieta ma bóle z kręgoosłupa a jedna z brzucha, ja na szczęście miałam z brzucha i ból jest troche mniejszy. Ale powiem Wam też, że strasznie wspierał mnie mój mąż, bez którego chyba bym nie dała rady! Wspieral mnie, masował i przede wszytskim był przy mnie! naprawde dziewczyny jezeli macie sie decydowac na porod to bierzcie facetów ze sobą! oczywiście nic na siłę, ale naprawde bardzo to pomaga duchowo. Ale lekarze jak i połozne również inaczej Cię traktują jeżeli jestes z kimś. Ból bólem ale wkońcu przychodzi najpiekniejsza chwila kiedy rodzi się bąbelek i kladą dzidziusia wyczekanego na brzuch :) a radosny tatuś odcina pepowinkę :) nie da sie opisać tego pięknego uczucia. Ja byłam już pozniej tak zafascynowana córeczka, że nawet nic nie czulam przy sszywaniu, tylko dziękowałam Bogu ze mam zdową córeczke :). Acha i jeszcze jedna kwestia jakiej sie obawiałam to studenci :P no to niestety bylo nieuniknione w szpitalu państwowym, ale i to sie okazał sie problemem, jak juz zaczelam rodzić to przyszło sześcioro studentów staneli przede mną i sie patrzyli ale powiem wam ze nawet sie tym nie przejmowałam, tylko jak najszybciej chciala urodzić. A jak też sie okazalo studenci okazali sie pozniej bardzo mili i pomocni. TAKZE GLOWA DO GORY DZIECWZYNY NIE DIABEL TAKI STRASZNY!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12MIESIECZNAMAMA
Ja rodziłam w kwietniu ubiegłego roku, od samego początku ciąży strasznie przeżywałam poród i się bałam niesamowicie. No ale jak sie okazało nie diabeł taki straszny. Przede wszytskim kobiety w ciąży nie powinny brac pod uwagę, że jakas tam koleżanka miała straszny porod to ja napewno tez będe taki miała. Jestem zdania, że każdy poród jest inny, jedna kobieta ma bóle z kręgoosłupa a jedna z brzucha, ja na szczęście miałam z brzucha i ból jest troche mniejszy. Ale powiem Wam też, że strasznie wspierał mnie mój mąż, bez którego chyba bym nie dała rady! Wspieral mnie, masował i przede wszytskim był przy mnie! naprawde dziewczyny jezeli macie sie decydowac na porod to bierzcie facetów ze sobą! oczywiście nic na siłę, ale naprawde bardzo to pomaga duchowo. Ale lekarze jak i połozne również inaczej Cię traktują jeżeli jestes z kimś. Ból bólem ale wkońcu przychodzi najpiekniejsza chwila kiedy rodzi się bąbelek i kladą dzidziusia wyczekanego na brzuch :) a radosny tatuś odcina pepowinkę :) nie da sie opisać tego pięknego uczucia. Ja byłam już pozniej tak zafascynowana córeczka, że nawet nic nie czulam przy sszywaniu, tylko dziękowałam Bogu ze mam zdową córeczke :). Acha i jeszcze jedna kwestia jakiej sie obawiałam to studenci :P no to niestety bylo nieuniknione w szpitalu państwowym, ale i to sie okazał sie problemem, jak juz zaczelam rodzić to przyszło sześcioro studentów staneli przede mną i sie patrzyli ale powiem wam ze nawet sie tym nie przejmowałam, tylko jak najszybciej chciala urodzić. A jak też sie okazalo studenci okazali sie pozniej bardzo mili i pomocni. TAKZE GLOWA DO GORY DZIECWZYNY NIE DIABEL TAKI STRASZNY!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12MIESIECZNAMAMA
jogurt bardzo ale to bardzo ci wspolczuje czytajac to aż sie poplakalam, naprawde musisz byc bardzo silna psychicznie ze przeżyłas takie coś. Niestety zamiast jeszcze cie wesprzeć to najlepiej dobić! Z całego serca zycze Wam zdowego dzidziusia, napewno wszytsko teraz bedzie ok :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do tych po
dlaczego bedac w 40 tyg sikam rzadziej od 2 dni?powinnam czescie chyba-oszalec idzie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jogurt9
Dziękuję za życzonka,miejmy nadzieję że tym razem wszystko się ułoży i pozostaną "lepsze" wspomnienia o wydaniu dziecka na świat! :) Pozrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×