Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sylwiara

Wasz pierwszy poród

Polecane posty

Gość LadyNatashh
Witam Przeczytalam wszystkie posty gdyz ja mam jeszczd 2tyg do wyznaczonego dnia porodu :) teraz wiem jak to wyglada i czego sie moge spodziewac. Opisze na pewno moj porod pozniej :) I mam pytanie: czy w 38tyg dziecko mozre sie jeszcze obracac? Czesto mam wrazenie ze jest poprzecznie a potem znow czuje jak kopie po zebrach :) na ostatnim usg tydzien temu byl glowa w dol

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmm dziecko ma mało miejsca już , ale do porodu najlepiej jak ułożone jest głową w dół, więc może szykuje się do ,,wyjścia,, :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moj porod byl wywolywany prawie 4tyg przed terminem bo mialam skurcze rozwarcie na 3cm. trafilam do szpitala 27.05.2010 o 17 zrobiono mi usg dziecko 'ponoc' wazylo 3200g i mialo 50cm o 18 bylam juz na sali porodowej, rozne kroplowki, czopki, przebijanie wod plodowych, ogromny bol. o godzinie 1 w nocy stwierdzono, ze nie urodze sama gdyz dziecko ulozone jest twarza do 'wyjscia' i tak zabrano mnie na cc. o 1.40 na swiat przyszla moja corcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pani syg -bardzo realistyczny opis ! Oddała pani całą atmosferę . A niektóre królewny tu piszące -wam chyba przyjdzie rodzić przez nos bo sn obleśny a po cesarce blizny .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cóż, dziękuję za miłe słowa. Tak się zastanawiałam, jakie szkody w psychice mogła pozostawić moja położna u kobiet, które rodziły, a nie miały do czynienia z medycyną? Wpędzić w poczucie winy, wstyd, lęk i upokorzenie. Z premedytacją i po chamsku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syg
Wyżej, to ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyNatashh
Witam ponownie Wczoraj czulam jak mi sie cos leje co jakis czas po kropelce, co nigdy wczesniej sie nie zdarzalo. Znajoma polozna doradzila zeby w razie czegos jechac na izbe. O 22 bylam juz tam. Trraz mam rozowe wody plodowe i skurcze :) czekam co dalej!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli ktoś się czaruje, że poród moze byc lekki i przyjemny, to rzeczywiscie mija sie z prawda. Ale kazda chwila bolu i trudu jest warta, gdy w koncu mozesz przytulic swoje dziecko, ktore przez 9 miesiecy zdazylas pokochac. Nie wyobrazam sobie, aby w tym momencie nie bylo przy mnie najbliszej mi osoby, to nasz wspolny cud i takie chwile moga tylko i wylacznie cementowac zwiazek, a nie nadwyrezac go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poprzejściachitakzadowaolona
Witam!! Mój pierwszy poród wspominam tragicznie. Miałam 19 lat. Od 25 tyg byłam na podtrzymaniu(tydz. w szpitalu dwa w domu, mniej więcej) . Rodziłam w Skarżysku-Kam i wszystkim odradzam ten szpital byłam traktowana jak podczłowiek(na początku)np. gdy odeszły mi wody kazano mi przy wszystkich zdjęć majtki żeby zobaczyć kolor wydzieliny:-/ Były ignorowane wszelkie moje spostrzeżenia co do bóli i tego co się ze mną dzieje(miałam wrażenie że jestem tak traktowana z powodu mojego wieku). Nigdy nie zapomnę ochrypłego, jak by przepitego głosu małej,starej położnej, jej ignorancji, tego jak by tam za karę była. Może nie powinnam tego pisać, ale kiedy dostały po 200zł w kieszeń było zupełnie inaczej. Nagle zaczeły mówić że mimo tego że jestem młoda będę dobra mamusią, zaczeły mnie po głowie głaskać , latały koło mnie jak komary heh. Poród trwał równe 4h. Urodziłam zdrowego syna 3700, dziecko mi zabrano, czekałam na urodzenie łożyska... 10min nic-20min nic 30min nic... salowa przechodząca z mopem zaczeła mnie ciągnąć za pępowine, pielęgniarki które przechodziły też to robiły(ogólnie kto przechodził z personelu mógł sobie tak nie pociągnąć). Ja byłam coraz słabsza mdlałam(póżniej się okazało że miałam łożysko do kręgosłupa przyrośnięte). Wtedy szanowna Pani Doktor podieła decyzję o łyżeczkowaniu. Podpisując paiery do zabiegu tarciłam przytomność. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Wieczorem zostałam przewieziona na salę po operacyjną. Tam zostałam zostawiona sama sobie z dzieckiem... Prawie bo były tam dwie fantastyczne dziewczyny(po cc) które mi bardzo pomogły. Ja nie miałam siły wstać dziecko w środku nocy zaczęło bardzo płakać, dziewczyny ponosiły mojego synka pokazały mi jak go uspokoić.Jakoś przeżyłam te noc. Nazajutrz przytaczano mi krew 3 razy. Była tam jedna pielęgniarka która przychodziła co trochę z zapytaniem jak się czuje(karmiła mnie na siłe heh... nie miałam apetytu po tak dużej utracie krwi, mówiła mi że nie będzie lepiej jak nie będę jadła, ja nie miałam siły ręką ruszyć). Nikt w tym szpitalu nie pokazał mi jak karmić dziecko, nikt nie powiedział mi jak przewinąć , mój synek był myty jak kurczak pod kranem...i chodż chciałam sama go umyć nie pozwolono mi....Jakoś to przeżyłam . Trzy lata temu urodziłam 2 synka. Poród bym nie do porównania< nie chodzi o ból bo tak samo bolało tylko o personel(2 poród odbył się w Starachowicach) Niebo a ziemia. położne były super od początku. Miłe, słuchały,pomagały mimo tego że nic ode mnie nie dostały. 2 syna urodziłam w 2h .Bolało cholernie. Lekarze byli w porządku mój poród odbierała jakaś nie znana mi pani doktor(kiedy wszedł lekarz mężczyzna i zapytał co ja tak stękam heh zapytałam ,,panie rodził pan on że nie i nie będzie na to ja że to się pan nie odzywaj heh wszyscy się śmiali nawet ja w tych bólach) Urodziłam 2 chłopca 3720. Po porodzie całkiem inna opieka. Pielęgniarki co chwila do mnie zaglądały, interesowały się mną i moim dzieckiem. Ogólnie drugi poród wspominam bardzo pozytywnie i pozdrawiam cały personel z Starachowic!!! Wiem że mój wpis jest bardzo długi ale warty przeczytania. Mimo wszytko niczego nie żałuje, każdy poród jest inny, wszystko moim zdaniem się zapomina każdy ból, każde cierpienie bo nic nie jest warte więcej niż uśmiech zdrowego dziecka!!!! Ps. przepraszam za tak długi wpis i tak w skrócie napisałam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli chodzi o mój poród to nie wspominam go zbyt dobrze. Urodziłam chłopca w wieku 20 lat. Jestem niska i szczupła a w 8 miesiącu ciązy mój bobas ważył już 4 kilogramy. Zacznę od tego że nie miałam zbyt dobrego lekarza prowadzącego. W 7 miesiącu wysłała mnie do szpitala z podejrzeniem zatrucia ciązowego. Wyszłam po miesiącu i bardzo się bałam bo podczas pobytu w szpitalu nasłuchałam się przerażających historii porodowych. Do szpitala wróciłam gdy miałam termin porodu jednak nic sie nie działo. Leżałam na oddziale i czekałam.. W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień. Na swoje nieszczęście była to sobota. Skurcze miałam od samego rana. Położna kazała czekać na większe rozwarcie. Po 8 godzinach przyjęli mnie na porodówkę. Nie obyło się bez lewatywy i nieprzyjemnego golenia mimo ze sama wcześniej to robiłam to dzień wczesniej nie byłam w stanie. Nie wspomne o tym że położna mnie tam zacięła.. Kiedy już miałam poważne skurcze i czułam że rodzę to łaskawie pojawiła się druga położna. Miałam wielki problem żeby głowka mojego dziecka wyszła i wtedy jedna z pielęgniarek zerknęła do mojej karty i krzyknęła ze dziecko waży ponad 4 kilo więc przy moim wzrośnie i budowie powinnam mieć cesarskie cięcie jednak było na to za późno. Położna nacięła mi krocze. Skurcze bardzo mnie wymęczyły ale w końcu ujrzałam mojego wspaniałego dużego synka. Poród był okropny jednak kiedy położna położyła mi mojego małego skarba na piersi to już nic innego się dla mnie nie liczyło. Więc życzę powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyNatashh
Witam! Mam 19 lat i 21.07 urodziłam synka w szpitalu w Tarnowie. Więc tak: w przeddzień porodu czułam, że mi "tam" kapie. Było przezroczyste, jak woda więc raczej nie mocz... Powiedziałam rodzicom i zadecydowaliśmy to skontrolować w szpitalu. Spakowałam się i ok. 21:00 pojechaliśmy. Tam zrobili mi usg, na którym stwierdzili, że wody płodowe w porządku, ale dzieciak strasznie aktywny, ruszał się tak, że nic nie dało się mu zmierzyć! :) Kazali mi zostać, żeby zobaczyć co będzie dalej. Zrobili KTG na którym żadnych skurczy jeszcze nie było. Rano powtórka KTG. Myślałam że wrócę do domu z fałszywym alarmem, w końcu to 38 tydz +1. O 9 miałam 2cm rozwarcia. O 11:30 zaczęłam mieć regularne skurcze co 4 min. Po kilku godz wylądowałam na porodówce i o 15:45 urodziłam :) Bóle... no cóż, nie takie straszne! Jak przy miesiączce, tylko silniejsze no i można było odliczać kiedy kolejny :) Nic nie wspominali o lewatywie ani goleniu ale ogolona byłam a mój organizm sam się wypróżnił, gdy zaczęły się skurcze więc nie było z tym problemu :) Na porodówkę chcieli wpuścić moją mamę, ale nie chciałam, pozwoliłam za to wpuścić chłopaka na chwilę. Polożna bardzo mi pomagała. Zrobili mi nacięcie, ktorego w ogóle nie czułam. Za to zszywanie bolało bardzo :/ hmm co jeszcze... Po urodzeniu dali mi synka na brzuch. Ważył 3200, 53cm :) jestem szczupła i niska a poród był zdecydowanie lekki! Teraz jestem szczęśliwą mamą mimo że prawie w ogóle nie sypiam ;) ale na następne dzieci na pewno się zdecyduję!!!! <3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja swój poród wspominam kiepsko. lekarze byli jak zamroczeni. Miała cesarke, znieczulenie jeszcze nie zaczelo działać. Mówiłam, że ciągle czuję nogi, ale lekarz zbagatelizował sprawę. Dlatego zaczeli mnie ciąć na żywca... Zerwałam się ze stołu, dopiero wtedy uwierzył. A jak później mi dołożyli znieczulenia, to spałam przez kilka godzin. Mąż był przerażony, jak wyjechałam nieprzytomna z sali. Na szczęście córeczka urodziła się zdrowa. Ważyła 3250 i miała 54 cm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolbuszowianka
Mój pierwszy poród był okropny. Drugi raz nie urodzę w tym szpitalu, juz lepiej w domu. W nocy odeszły mi wody więc zgłosiłam się do szpitala. Pielęgniarka założyła kartę i kazała spac. Nie mialam bóli ani rozwarcia. Po 12 godzinach czekania dostałam kroplówkę. I nic. Pózniej drugą i pojawilo sie rozwarcie i masakryczne bóle krzyżowe. W trakcie trzeciej drobne bóle parte. Położna na chama rozciagala mi szyjkę, jak wstalam z klęczek to cala podloga byla w zakrzepnietej krwi. Parlam ale to nic nie dawali. Lekarz prawie na mnie lezal i wypychal córeczkę na sile. A później juz nic nie pamietam bo mialam taki krwotok ze musieli przetaczac mi krew.przez kilka dni nie dlam rady wstać nawet do toaletyani tym bardziej zajac sie dzieckiem. Nie mialam sily cieszyc sie z dziecka. Malutka ma półtora roku a ja dalej mecze sie z anemia. A naciecie musieli poprawiać bo przez anemie sie nie goilo i przez dwa miesiące nie moglam usiąść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mój poród trwał 77 godzin. regularne i bolesne skurcze zaczeły sie w piątek o 21, a urodzilam dopiero we wtorek o 2.40 nad ranem. oczywiscie przez skurcze nie spalam 3 dni, bylam wykonczona i zasypialam nawet miedzy skurczami, urodzilam naturalnie ale okazalo sie ze dzidzia jest zle ulozona i byla wyjmowana kleszczami, na koniec dostalam krwotoku wewnętrznego i mialam zakladany jakis balonik tamujący, stracilam bardzo duzo krwi, i nastepnego dnia przetaczany roztwor z żelazem, mimo ciezkiego porodu uważam, ze porod to nie jest nic strasznego owszem boli ale kobieta ma w sobie tyle emocji ze przezyje kazdy bol :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lllena
ojejjj az ciarki przechodza jak sie to czzyta a moj pierwszy porod zaczal sie bolami leciutkimi o 3 w nocy rano byly dosc nieregularne ale bezproblemu wytrzymywalam ,do szpitala pojechalismy po 12 zeby mnie zbadali bo termin mialam na nast.dzien w szpitalu mnie od razu przyjeli jako ze juz w terminie, o 13.30 na ktg o 15.40 zaczal sie porod o 16.30 juz urodzilam,a bole do konca byly w miare ok :) chyba mialam wielkie szczescie bo mnie wcale tak nie bolalo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj poród trwał 9h o 2 w nocy odeszły wody , o 3 bylam w szpitalu , o 5 zaczeły się nieregularne skurcze ,o 8 regularne bolesne jak cholera a o 11.05 córka była na świecie :) co najdziwniejsze nie czułam skurczy w fazie parcia, poprostu parłam kiedy chcialam trwalo to może z 20minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodziłam 2,5 miesiąca temu i niestety nie mam żadnych miłych wspomnień związanych z tym doświadczeniem ;/ ale mam kilka rad ;) po pierwsze: jak najpóźniej pojawić się w szpitalu (ja niestety zrobiłam na opak - skurcze pojawiły mi się o 2 w nocy a o 6 jechałam do szpitala z podejrzeniem odpłynięcia wód płodowych, bo nie było dla mnie to takie oczywiste czy odeszły te wody czy nie.. w szpitalu z racji tego, że byłam w 40 tyg zostawili mnie na patologii ciąży. Prawdziwie silne skurcze pojawiły się o północy i wówczas przeniesiono mnie na porodówkę.. i od tej pory rozpoczęła się prawdziwa akcjaaa... ) Po drugie: o ile nie jest to bezwzględnie konieczne raczej starajcie się unikać takiego wynalazku jakim jest oksytocyna (oczywiście ja dostałam ;) o godzinie 3 w nocy z racji tego, że moje rozwarcie "pędziło" jak szalone i wynosiła prawie całe pół palca jak to określiła położne, zaczęto faczerować mnie tą chemią i rozpoczęła się jazda - bo skurcze miałam tak bolesne, ze przy 4 centymetrach czołgałam się po podłodze zmierzając do prysznica. Ból przy 10 centymetrach był obłędny ale o tym za moment..) po trzecie: musicie zadbać o solidne przygotowanie się fizyczne do akcji jaką jest II okres porodu (moja położna (tak na marginesie cudowna kobieta) kazała mi ćwiczyć całą noc aby pomóc mojemu synkowi zejść do kanału rodnego (skubany chyba się czegoś trzymał bo stawiał straszny opór przed zejściem do naszego świata. Te ćwiczenia (a nad ranem już tylko improwizacja ćwiczeń) tak mnie wymordowały, że nie miałam siły efektywnie przeć. Podkręcono mi ponownie kroplówkę z oksytocyną co spowodowało nakładanie się na siebie skurczy partych a przy tym powodowało ból taki, że chyba przy śmierci będzie mnie mniej bolało a ja dalej nie mogłam przeć... a propos tej części nasuwa mi się kolejne spostrzeżenie..) po czwarte: na sali obowiązkowo powinien być ojciec waszego dziecka, albo ktoś pewny siebie i odporny psychicznie.. (ze mną był mój mąż (dla mnie najwspanialszy facet na świecie) podczas tej jakże tragicznej i desperackiej fazy parcia bez parcia mój mąż zauważył, że moja położna coraz częściej wychodzi skonsultować się z lekarzem o co kaman w tym całym moim porodzie (wówczas tak sobie już parła 2,5 godziny) okazało się, że lekarz dyżurny jest zwolennikiem porodu naturalnego dla idei.. porodu naturalnego i wg niego ja tak sobie mogę nieefektywnie przeć nawet 19 godzin (tak mi powiedział słowo daję!) ta informacja rozwścieczyła mojego męża, który odmiennie niż ten pajac uważał, że powinnam już jakieś pół godziny temu wypchnąć naszego syna na świat. Rozpętała się awantura mój mąż vs ginekolog idiota. Wygrał mój maż. Ginekolog idiota przeszedł do mnie na sale, męża wyprosił. Przyprowadził jeszcze jedną panią ginekolog (również cudowna kobieta) i... odkręcili kurek z oksytocyną na maxa) mi podskoczyła adrenalina i stwierdziłam, że to jest moja ostatnia szansa... jak nie teraz to cc... po piąte: nie dajcie sobie naciąć krocza między skurczami, najlepiej w ogóle wytrenujcie swoje krocze aby nacięcie nie było konieczne (mnie nacięto między skurczami i.. gdyby nie to, że sam poród mnie już tak wymęczył i za chwilę był kolejny skurcz to żem bym umarła z bólu.. szycie krocza to też była katastrofa nie polecam ojjj nie.. a gojenie się to już inna historia pod tytułem poduszka i tantum rosa ;)) po szóste: po nacięciu musicie zadbać o to aby was porządnie zszyto (mnie na szczęście zszyto idealnie. A zawdzięczam to ów pani ginekolog.. ogólnie chyba lepiej gdy robi to kobieta bo podejdzie do sprawy bardziej emocjonalnie wiedząc co może spowodować niedbałe zszycie (ale to już tylko moje subiektywne odczucie a propos płci osoby wykonującej ten zabieg, aczkolwiek gdyby szył mnie ginekolog idiota pewnie płakałabym do tej pory) a tak z seksem nie mam problemów (ale od kad pamiętam stale trenuje mięśnie kegla (polecam !!!))) po szóste: pod koniec ciąży stale dbajcie o to aby być wyspaną. Podczas porodu dziecko męczy się razem z wami jak i nawet bardziej.. (mój synek był tak umęczony porodem, że po porodzie trafił do inkubatora i dostałam go dopiero po 20 godzinach (na całe szczęście całego i zdrowego z lekkim zaburzeniem termoregulacji po którym po miesiącu już nie było śladu)) ale porządnie schrzaniło mi to laktację.. ale to już osobny temat pod tytułem oddział położniczy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wybaczcie za literówki i długość tekstu ale pomęcze was moim ostatnim spostrzeżeniem z porodu.. a właściwie z ostatnich minut.. Kochane kobietki w trakcie parcia trzeba zamknąć oczy! (ja oczywiście parłam z otwartymi i tak popękały mi żyłki w oczach, że wyglądałam jak jakaś ofiara przemocy domowej ;))) w ogóle jak już mój organizm na nowo zaskoczył i był wstanie przeć to ciśnienie tak mi podskoczyło, że kroplówka zabarwiła się moją krwią.. Ogólnie poród trwał 15 godzin, drugi okres porodu prawie 3 godziny.. nabawiłam się hemoroidów o wielkości prawie 2 centymetrów ale czopki i dieta bogata w błonnik w zupełności wystarczyły żeby po 5 tygodniach pozbyć się tego tyłkowego jakże uciążliwego przybysza .. cóż reasumując: łatwo nie było, z resztą nikt nie obiecywał, że tak będzie.. na końcu okazało się, że mały ustawił się nie tak główką jak powinien i rozsądniej byłoby przeprowadzić cc ale cóż dałam radę.. od tygodnia z powrotem współżyje z mężem, synek nie ma już kolek i ogólnie w końcu zaczęło być cudownie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przeczytalam kilka postow i powiem Wam kobietki, ze kazdy porod boli, bo bez tego nie ma (sama rodzilam synka 25h). To jak porod zapamietacie zalezy tylko od otoczenia. Im bardziej zyczliwi ludzie sa przy nas w tej wyjatkowej chwili, tym milej wspominamy porod mimo bolu. Jak wyzej napisalam rodzilam 25h ale przez ten porod trwajacy ponad dobe przewinely sie dwie polozne i dwoch lekarzy. co do lekarzy nie mam zastrzezen ale pierwsza polozna okazala sie porazka, sama sie pozniej zastanawialam co ta kobieta robi na tym oddziale, gdzie kobiety potrzebuja wsparcia a nie pogardy. kiedy po piewszej kroplowce nie urodzilam i kazali mi przejsc na oddzial ginekologiczny poszlam jeszcze na porodowce to wc bo bylo mi strasznie niedobrze i musialam zwymiotowac. poszlam do klopa, a za chwile wparowala polozna z pyskiem do mnie, ze co ja tu jeszcze robie, juz cala w nerwach do tej okropnej baby mowie "chyba widac ze rzygam, co mam puscic pawia na korytarzu?" obuszyla sie i warknela "jak skonczysz przejdz na oddzial ginelologii". Taka wredota w czystej postaci i akurat ciesze sie, ze nie urodzilam na jej dyzurze, bo chyba tez bym miala traume. Druga polozna to aniol nie kobieta, mila, zyczliwa, odpowiadala na moje pytania. Dzieki niej nie nacieli mi krocza!! peklam tylko w srodku bo synek wychodzil z raczka przy glowce i ta raczka mnie zahaczyl, mialam zalozone 2 szwy. Dzieki tej wspanialej kobiecie porod mimo bolu wspominam z usmiechem na ustach, bardzo pomogla mnie i mojemu synkowi w przyjsciu na swiat, Doceniam rowniez obecnosc meza przy porodzie, trzymal mnie caly czas za reke i wspieral dobrym slowem, bardzo mi pomogl swoja obecnoscia. O opiece po porodzie jaka mielismy, to kazda kobieta moze pomarzyc, czulam sie jak w prywatnej klinice. pielegniarki nawet w nocy przychodzily pytac, czy wszystko ok, gdy tylko na sali zapalilo sie swiatlo. Chcialy tez zabierac malego na noc zebym mogla sie wyspac. A przede wszystkim NIKT mnie nie zmuszal do karmienia piersia, gdy po porodzie nie mialam pokarmu i maly byl glodny. NIKT mnie nie zmuszal zebym dziecko ciagle przystawiala do piersi, a nawet pielegniarki przyniosly mi na sale podgrzewacz do butelek, zebym mogla bez poblemu synka karmic i sie o butle nie prosic. Jezeli ktoras chcialaby mi zarzucic ze poszlam z kamieniem na latwizne i szpital mi w tym pomogl, to oswiadczam, ze mimo poczatkowego braku laktacji pokarm sie pojawil i piersia karmilam synka pozniej przez 11miesiecy. teraz maly ma 3 lata i mimo wszystko porod i opieke po porodzie wspominam super

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Renata1989
Szczerze to czuję się troszkę spokojniejsza jak tak wszystko czytam... lada dzień mam urodzić i bardzo się tym denerwuje to mój pierwszy poród. A jeszcze sporo czytałam na temat objawów po porodzie http://babyonline.pl/objawy-porodu-pierwsze-objawy-porodu,objawy-porodu-artykul,4967,r1p1.html i to mnie jakoś uspokaja bo wiem mniej więcej czego się spodziewać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmamuśśka
hej dziewczyny! zapewne denerwujecie się przed czekającym Was porodem, prawda? też to przeżywałam rok temu, ale dzisiaj jestem mamą już prawie rocznego mojego szczęścia największego na świecie :) jeśli chciałybyście przeczytać jak to było podczas mojego porodu i jak go przeżyła, zapraszam tutaj: http://dumnamama.pl/porod-opisuje-z-usmiechem-na-twarzy/ spisałam moje wspomnienia, aby pozytywne podejście do porodu siać na cały świat! :) pozdrawiam i życzę szczęśliwego rozwiązania! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Raju ten temat ma juz 10 lat. Wow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwszy poród miałam wspaniały bo wspierał mnie mąż i mogłam chodzic do samego porodu, gdy inne same rodzace godzinami leżały jak kłody!!!!Zawsze podczas badań nawet na fotelu u ginekologa powinnien być partner.Bo czesto dochodzi do zakazeń pochwy bo rękawiczki chronią Tylko lekarza nie pacjenta bo czesto dotyka coś w gabinecie potem pcha łapy do pochwy leżac nie widzimy i same będac się obronimy się.A do tego waze jest by ojciec dziecka nas wspierał podczas porodu anwet cesarki bo mamy Prawo przy blokadzie gdy nie ma znieczulenia ogólnego.Ust 2008 r art 21 Prawo Pacjenta pozwala na obecnosc osoby bliskiej nawet w Szpitalu podczas badań i zabiegów.Licza sie b ardziejz nami gdy mamy Świadka!!!A gdy wyproszą to nagrywamy i możemy otrzymac wysokie odszkodowanie bo decyduje Pacjent o obecnosci i do tego ubezwłasnowolniono nas decydując za nas!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po przeczytaniu wypowiedzi w tym temacie stwierdzam, że nie urodzę dziecka bo nie dam rady :-( To jest piekło nad piekłami :-( Dlaczego musimy tak cierpieć? Że natura nie mogła wymyślić tego inaczej uh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak smo myślalam.Tylko męża mialam przy porodzch i masował plecy i chodzilam do samego porodu.Czas sie nie dłużył jak tym co same rodzily i liczyli się z nami bardziej gdybym byla sama sobie nie wyobrażam porodu!Do tego mąż jest przy badaniach pochwy przygotowuje to do porodu nie ma niespodzianek.W cyeilizowancy państwach jak UK to rodza razem z meżam nawet polki,lecz w polsce polki nie rodza z mężem bo zostały te zacofane ,które Krepuja sie meża pry badaniu i porodzie ciemnogród! a obcego faceta ginekologa sie nie wstydzą!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niektóre nie chcą męża przy porodzie bo to jednak straszny widok i później faceci mają inne podejście do kobiety. Kupa krwi, płynów i krocze w opłakanym stanie jest na pewno sporym szokiem. Sama bałabym się rodzić, więc zabrałabym ze sobą siostrę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×