Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Etkapetka

Kolejna ciąża po poronieniu

Polecane posty

Nie mam za bardzo czasu zagladac na biezaco, dlatego wszystkim dziewczynom po poronieniu zycze powodzenia, nie poddawajcie sie, a za "ciezarowki" trzymam kciuki. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Edzia - ja wlasnie kupuje rozmiary 56-62 i na długi rękaw, bo od połowy września to już myślę, że na krótko to będzie za późno, zwłaszcza, że takie maleństwo zaraz po urodzeniu to nie może zmarznąć. No i nie żadne sukienki, tylko body, śpioszki, kaftaniki, spodenki... Tylko po ile sztuk tego potrzeba? Jeśli chodzi o urlop to my sie trochę wcześniej wybieramy bo od 19 czerwca na 2 tygodnie wiec myślę, że aż tak mega ciężko mi nie będzie... A jedziemy na 99% do Chorwacji ale autem a nie samolotem, bo męża przestraszył kolega z pracy, że wysokie ciśnienie w samolocie może zaszkodzić dziecku. Myśleliśmy o naszym polskim morzu ale w sumie z Krakowa to praktycznie tyle samo km co do Chorwacji, no i niepewna pogoda więc zdecydowaliśmy się wlaśnie na zagramaniczny wyjazd :-) zwłaszcza, że ta Chorwacja "chodzi" za nami rok w rok i zawsze mówiliśmy, że jeszcze mamy na to czas... No wiec teraz jest najlepsza pora ;-) na Waszym miejscu natomiast, jeśli urlop macie dopiero w sierpniu to faktycznie wybrałabym jakieś pobliskie jeziorko - nad tą Solina jest podobno bardzo fajnie, albo gdzieś w góry - z tym że nie pochodzić po górach ale raczej pospacerować po dolince czy poleżeć i popatrzec na górskie widoczki... :-) Co do ruchów dzidzi, to ja małą czuję ale też jak siedzę czy leżakuje, podczas spacerów ruchów nie ma - mam wrażenie że wtedy śpioszka jak ją kołyszę ;-) tak wiec z Luluszkiem jest napewno tak samo a Ty się niepotrzebnie stresujesz... ;-) Ciekawe ile będą ważyły nasze dzieciaczki w przyszłym tygodniu?? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekam na dziecko
Agniesia Co do duphastonu ja nie miałam żadnych przykrych dolegliwości spanie i przemęczenie dopiero teraz mnie męczy ale to już 33 t c więc ma prawo.Myślę jednak że to dzidzia cie usypia więc dobre objawy:) N

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nika Co do ubranek to ja mam może z 3 pajacyki na 56 reszta to 62 68 wzwyż lepiej kupuj większe zawsze można podwinąć rękawki .Co do urlopu to u mnie nici teraz już bym się bała gdzieś dalej wyjechać ale wy korzystajcie:) Edzia Ja mam od lekarza wskazówkę dwa razy dziennie liczyć ruchy w ciągu 1h 5 ruchów.Wiem że w internecie różnie piszą może po prostu spytaj twojego gin ale chyba do liczenia ruchów jeszcze masz czas?Lulu daje ci znać o sobie to najważniejsze po prostu może będzie spokojnym dzieckiem czego ci życzę mi brzuch non stop faluje jak o urodzeniu będzie mała równie aktywna to ciężkie chwile mnie czekają:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moonziet Bardzo się cieszę że mały spokojny i fajnie sobie radzisz oby tak dalej:)A czas leci rzeczywiście niedługo i j a się rozpakuję aż niesamowite jak o tym pomyślę żeby tylko poród był sprawny i w miarę szybki .Buziaczki dla ciebie i Aleksia niech dalej będzie taki grzeczny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekam na dziecko
To ja tam wyżej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aha ja brałam duphaston do około 14 tc. I nie czułam tego co Ty...mi się wydaje kochana,że to przez ciąże lulać ci się non stop chce :) Luteine brałam do około 30 tc. I też nic po niej nie czułam :) Musisz kochana więcej odpoczywać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Edziu jak chodzisz to lulasz Lulu i dlatego nie czujesz ruchów,bo On śpi :) Ja teraz mam 37 tydzień i jak chodzę,to rzadko Fifiego czuję,ale jak się położę,to się rozpycha...chociaż teraz chyba już mało miejsca ma i nie fika tak jak kiedyś...czasem brzuch mam "przekrzywiony" na jedną stronę jak cwaniaczek się tak w boczku ułoży :P Mąż wczoraj widział jak brzuch mam na jedną stronę i był w szoku :P A co do ubranek-mam extra,bo siostra też ma synka,który urodzić sie na początku marca i teraz sukcesywnie mi przynosi ubranka po nim :P Jedyne co to dokupiłam dwa kaftaniki... szosty_sierpnia co u was? Wom@n,dentist podczytujecie czasem?? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sosi9
EDZIA - jak sama zauwazylas, w poprzedniej ciazy spac ci sie chcialo a teraz dla odmiany nie chce Ci sie, i chociaz organizm ten sam to jednak zmiany sa mozliwe;) i tak samo z dziecmi... córa była bardziej a syn mniej *****iwy jest;) a co do liczenia to tak jak chyba CZEKAM NA DZIECKO napisala, ja mam doliczyc 10 ruchow w ciagu 2 godz. ale to dopiero teraz lekarz mi o tym wspomnial, jak byl 29 tydzien. MOONZIET - jak tez przyjemnie czytac taką wypowiedź. Swietnie, ze tak dobrze sobie radzicie. Bardzo się cieszymy!!! a propo tego mleczka wbutli co mu w nocy dajesz to mm - to jest mleko Twoje, ściągnięte? czy sztuczne? a w jakiej butli(jakiej firmy) podajesz, zeby sie od cyca nie odzwyczail? smarujesz sobie kremikiem brodawki? Ponoć są dobre kremy od tego:) NIKA - z kupowaniem rozm 56 wstrzymuje sie bo jesli dziecko bedzie miec jak ja ok 60 cm, gdy sie rodzilam to w 56 nawet małego nei wcisne. Kupilam 2 pary spodenek do tej pory i troche zaluje, bo nie wiem czy w ogole wykorzystam w sierpniu ocieplane dresiki;/ w rozm 60, planuje miec lącznie 7 szt. dlugich rekawow np. 3 kaftaniki, 3 dlugie body i pajac, 5 szt - krotkich bodziakow. i chyba styka. Jak zimno to zrobie kombinacje z 2 dlugich rekawow, a jak cieplej to sam krótki, albo na to kafranik ubiore i tez bedzie si. Albo pajac z dlugim a pod pajacem krotki bodziak. Co sądzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
Witam wasz wszystkie , nie bede się zagłebiać we wszystko co pisałyście bo dużo tego;) Mam 26 lat i w marcu straciłam synka w 5 miesiącu , nie pozbierałam się jeszcze całkiem ale po prostu pragniemy dziecka ,robimy w domu remont i wszystko co robimy to z myślą o dziecku ,nawet drzwi na taras większe żeby wózek spokojnie się zmieścił . Wiem ze kolejna ciąza a w moim przypadku 3 to bedzie duze wyzwanie po 1 bardzo przytyłam przez te ciąząze , po 2 ostatnie poronienie przez niewydolność szyjki , czy jest tu dziewczyna własnie z takim problemem?Jak długo czekałyście na majstrowanie kolejnego potomka?Ja najchętniej już od lipca bym zrezygnowała z zabezpieczenia .Chciałabym poznać opinie innych z podobnymi przejsciami i dowiedzieć się czy czekać pare miesięcy czy zacząć tak jak chcemy w lipcu ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa2014 - ja 29 czerwca 2013r straciłam bliźnięta w 5 miesiącu ciąży :( Okropne przeżycie-TRAGEDIA,której nie da się opisać,synek i córeczka wyglądali już jak niemowlęta... oboje po "porodzie" żyli,synek 2 godziny ,a córeczka prawie 3 :( Do teraz jak o tym myślę,to łzy same płyną mi do oczu :( Wyprawiliśmy im pogrzebik,pochowaliśmy w białej trumience... Tak więc ciąża była książkowa... nic niby się nie działo... ale pewnego wieczoru podczas wizyty w toalecie poczułam,że coś mi wychodzi z pochwy... -dotknęłam i pył to taki pęcherz z powietrzem-od razu zaczęłam wołać męża...szybko pojechaliśmy do szpitala-okazało się,że to pęcherz płodowy... szyjka się skróciła i rozwarła nie wiem kiedy-nic nie czułam... jedynie ze dwa tyg. wcześniej wyleciało mi z pochwy takie dziwne "coś"-zabarwiona na czerwono galaretka-to podobno był czop z szyjki...gdybym wiedziała,że to czop-od razu poleciałabym do szpitala,ale że to była moja pierwsza ciąża-nie wiedziałam po prostu co to jest-myślałam,że tak musi być... No i na IP zrobili mi USG dopochwowe...-lekarka zawołała drugą i powiedziała jej po cichu,że ciąży się nie da uratować...-jak to usłyszałam,to wpadłam w szał :( Ryczałam jak idiotka... wzięli mnie na oddział-położyli na łóżko,które stało "na kołkach" tzn. nogi miałam wyżej niż tułw... Mogłam chodzić tylko do wc...tak to leżałam cały czas... Robili mi CRP-to badanie pod kątem zakażenia organizmu,z dnia na dzień mi się zwiększało... jak już miałam prawie 200-przyszła do mnie grupa lekarzy... powiedzieli,że nic się nie da zrobić... że albo urodzę teraz,albo mogę umrzeć,bo jest już zagrożenie mojego życia przez duuuże CRP... -nie muszę mówić jak się czułam... W nocy obudziłam się na siusiu i miałam mokrą piżamę..rano to samo... okazało się,że pęcherz pękł i wody mi stopniowo odchodziły... w nocy skurcze co 7 min. rano ucichły... około 11 znowu się zaczęły,ale częstsze i okropnie bolące,gin mnie zbadał i główka była już w kanale... więc zdjęli mi łóżko z kołków ,podali milion zastrzyków i o 19 urodził się synek,15 min. później córeczka :( :( .......reszte sobie daruję... No i gin. mówił,że ciąża była zaawansowana,do tego miałam zabieg łyżeczkowania... kazał odczekać 6 miesięcy... ja uparcie mówiłam,że nie nigdy w życiu tyle nie będę czekała,poszłam do ginki,która też straciła dzidzi...-ona mnie zrozumiała...po miesiącu poszłam do niej na wizytę-powiedziała,że wszytko zagojone... po dwóch miesiącach poszłam do gina i mówił,że śladu już nie ma -wszystko ładnie zagojone... Poszłam na żywioł-29 czerwca straciłam dzieci,a w sierpniu zaczęłam się starać... zostawiłam wszytko w rękach Boga,jak macica jest gotowa na ciążę,to ją przyjmie a jak nie ,to nie zajdę... na początku października okazało się,że jestem w 4/5 tyg ciąży... Ta ciąża jest książkowa,na każdej wizycie mam USG -gdzie mierzą mi szyjkę... Dziś czekam na synka,jestem w 37 tyg. ciąży... więc kochana-rób tak jak serducho ci podpowiada,ja posłuchałam siebie i serca swego... no i za chwilę mój Fifi będzie z Nami :) Powodzenia kochana,jak coś to służę odpowiedziami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa2014 - ja 29 czerwca 2013r straciłam bliźnięta w 5 miesiącu ciąży :( Okropne przeżycie-TRAGEDIA,której nie da się opisać,synek i córeczka wyglądali już jak niemowlęta... oboje po "porodzie" żyli,synek 2 godziny ,a córeczka prawie 3 :( Do teraz jak o tym myślę,to łzy same płyną mi do oczu :( Wyprawiliśmy im pogrzebik,pochowaliśmy w białej trumience... Tak więc ciąża była książkowa... nic niby się nie działo... ale pewnego wieczoru podczas wizyty w toalecie poczułam,że coś mi wychodzi z pochwy... -dotknęłam i pył to taki pęcherz z powietrzem-od razu zaczęłam wołać męża...szybko pojechaliśmy do szpitala-okazało się,że to pęcherz płodowy... szyjka się skróciła i rozwarła nie wiem kiedy-nic nie czułam... jedynie ze dwa tyg. wcześniej wyleciało mi z pochwy takie dziwne "coś"-zabarwiona na czerwono galaretka-to podobno był czop z szyjki...gdybym wiedziała,że to czop-od razu poleciałabym do szpitala,ale że to była moja pierwsza ciąża-nie wiedziałam po prostu co to jest-myślałam,że tak musi być... No i na IP zrobili mi USG dopochwowe...-lekarka zawołała drugą i powiedziała jej po cichu,że ciąży się nie da uratować...-jak to usłyszałam,to wpadłam w szał :( Ryczałam jak idiotka... wzięli mnie na oddział-położyli na łóżko,które stało "na kołkach" tzn. nogi miałam wyżej niż tułw... Mogłam chodzić tylko do wc...tak to leżałam cały czas... Robili mi CRP-to badanie pod kątem zakażenia organizmu,z dnia na dzień mi się zwiększało... jak już miałam prawie 200-przyszła do mnie grupa lekarzy... powiedzieli,że nic się nie da zrobić... że albo urodzę teraz,albo mogę umrzeć,bo jest już zagrożenie mojego życia przez duuuże CRP... -nie muszę mówić jak się czułam... W nocy obudziłam się na siusiu i miałam mokrą piżamę..rano to samo... okazało się,że pęcherz pękł i wody mi stopniowo odchodziły... w nocy skurcze co 7 min. rano ucichły... około 11 znowu się zaczęły,ale częstsze i okropnie bolące,gin mnie zbadał i główka była już w kanale... więc zdjęli mi łóżko z kołków ,podali milion zastrzyków i o 19 urodził się synek,15 min. później córeczka :( :( .......reszte sobie daruję... No i gin. mówił,że ciąża była zaawansowana,do tego miałam zabieg łyżeczkowania... kazał odczekać 6 miesięcy... ja uparcie mówiłam,że nie nigdy w życiu tyle nie będę czekała,poszłam do ginki,która też straciła dzidzi...-ona mnie zrozumiała...po miesiącu poszłam do niej na wizytę-powiedziała,że wszytko zagojone... po dwóch miesiącach poszłam do gina i mówił,że śladu już nie ma -wszystko ładnie zagojone... Poszłam na żywioł-29 czerwca straciłam dzieci,a w sierpniu zaczęłam się starać... zostawiłam wszytko w rękach Boga,jak macica jest gotowa na ciążę,to ją przyjmie a jak nie ,to nie zajdę... na początku października okazało się,że jestem w 4/5 tyg ciąży... Ta ciąża jest książkowa,na każdej wizycie mam USG -gdzie mierzą mi szyjkę... Dziś czekam na synka,jestem w 37 tyg. ciąży... więc kochana-rób tak jak serducho ci podpowiada,ja posłuchałam siebie i serca swego... no i za chwilę mój Fifi będzie z Nami :) Powodzenia kochana,jak coś to służę odpowiedziami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa2014 - ja 29 czerwca 2013r straciłam bliźnięta w 5 miesiącu ciąży :( Okropne przeżycie-TRAGEDIA,której nie da się opisać,synek i córeczka wyglądali już jak niemowlęta... oboje po "porodzie" żyli,synek 2 godziny ,a córeczka prawie 3 :( Do teraz jak o tym myślę,to łzy same płyną mi do oczu :( Wyprawiliśmy im pogrzebik,pochowaliśmy w białej trumience... Tak więc ciąża była książkowa... nic niby się nie działo... ale pewnego wieczoru podczas wizyty w toalecie poczułam,że coś mi wychodzi z pochwy... -dotknęłam i pył to taki pęcherz z powietrzem-od razu zaczęłam wołać męża...szybko pojechaliśmy do szpitala-okazało się,że to pęcherz płodowy... szyjka się skróciła i rozwarła nie wiem kiedy-nic nie czułam... jedynie ze dwa tyg. wcześniej wyleciało mi z pochwy takie dziwne "coś"-zabarwiona na czerwono galaretka-to podobno był czop z szyjki...gdybym wiedziała,że to czop-od razu poleciałabym do szpitala,ale że to była moja pierwsza ciąża-nie wiedziałam po prostu co to jest-myślałam,że tak musi być... No i na IP zrobili mi USG dopochwowe...-lekarka zawołała drugą i powiedziała jej po cichu,że ciąży się nie da uratować...-jak to usłyszałam,to wpadłam w szał :( Ryczałam jak idiotka... wzięli mnie na oddział-położyli na łóżko,które stało "na kołkach" tzn. nogi miałam wyżej niż tułw... Mogłam chodzić tylko do wc...tak to leżałam cały czas... Robili mi CRP-to badanie pod kątem zakażenia organizmu,z dnia na dzień mi się zwiększało... jak już miałam prawie 200-przyszła do mnie grupa lekarzy... powiedzieli,że nic się nie da zrobić... że albo urodzę teraz,albo mogę umrzeć,bo jest już zagrożenie mojego życia przez duuuże CRP... -nie muszę mówić jak się czułam... W nocy obudziłam się na siusiu i miałam mokrą piżamę..rano to samo... okazało się,że pęcherz pękł i wody mi stopniowo odchodziły... w nocy skurcze co 7 min. rano ucichły... około 11 znowu się zaczęły,ale częstsze i okropnie bolące,gin mnie zbadał i główka była już w kanale... więc zdjęli mi łóżko z kołków ,podali milion zastrzyków i o 19 urodził się synek,15 min. później córeczka :( :( .......reszte sobie daruję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
xxxpatxxx1- Jakbym czytała moją historię (opisywałam ją tu na forum kilkanascie razy ) Ja na początku ciązy plamiłam (w dniu kiedy powinien byc okres) tak mi lekarz tłumaczył że jest ok ale zebym lezała tak do 12 tyg z nogami wyżej ,i tak też było ale mieliśmy mieć ślub 1 marca i bylam u kilku lekarzy żeby się dowiedzieć czy przekladać datę czy nie , lekarze jednoglosnie stwierdzili że nie widzą potrzeby do zmiany daty,Na weselu zatańczyłam 1 taniec i 3-4 wolne piosenki resztę siedziałam . Czułam się bardzo dobrze, (byłam na usg dzień przed weselem i wszystko ok było )Po weselu też miałam wizytę zeby sprawdzić czy wesele nie zaszkodziło i też było ok. Czułam się dobrze ,nic się nie działo i dokładnie 26 marca miałam wizytę u lekarza prywatnego żeby mąż mógł zobaczyć małego . Tam z lekarzem zarty po weselu hihi haha i kiedy zaczął badanie wyskoczył z tekstem że musze isc do szpitala że nie zrobi usg tylko musze iśc do szpitala(żeby założyli szew) najpierw mowił o małym szpitalu w którym on pracuje ale ,zmienił zdanie i wysłał mnie do uniwersyteckiego szpitala w Krakowie. A tam nie miał mnie kto zobaczyć , lekarz zdziwiony dlaczego o 22 do szpitala przyjechałam .Następnego dnia przyszedł obchód i wzieli mnie na badanie po ktorym powiedzieli że szew zakłoża mi za 2 tyg . Podłozyli mi klocki pod łożko na 1 noc i rano zabrali .W sobotę mówię że wody się sączą ,a oni że to globulka się rozpuszcza. W sob wieczorem znów mówię WODY SIĘ SĄCZĄ ,a oni mówią że to globulka .Mówię że mały jest bardzo nisko i że mam twardy brzuch a oni na to że w ciąży nie wolno dotykac brzucha bo się wywołuje skurcze.Cały dzień czułam takie parcie , mówie ze nie wiem co mi jest mam uczucie jakby mi się kupe chciało a załatwić sie nie mogę ,a oni mi dali Czopek na przeczyszczenie (którego nie wzięłam) I był u mnię mąż poszedł zgłosic że wody mi odchodzą -a pielęgniarka sprawdzila i mowi znów ze to globulka się rozpuszcza,a za chwilę wody chlusnęły ból straszny ,ja w placz na sali 3 dziewczyny z zagrozonymi ciązami , a lekarz przyszedł po godzinie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
Przyszedł z pretensjami że ja lementuje a jest niedziela i jest tylko 4 lekarzy na 400 pacjentek . Przewiózł mnie na usg, tam zobaczyli że mały już jest bardzo nisko (pęcherz plodowy się zerwał) Przewiezli mnie na porodówke i zostawili z męzem , kazali wolać jak bedzie się coś działo . Dostałam kroplówke z paracetamolem (chyba) żeby nie bolało, chcieli żebym urodziła ale skurcze znikły ,sprawdzali co godzinę czy serce bije i złoscili się że bije !! Poźniej zmienili zdanie nie kazali mi rodzić na chwilę ,tylko podnieśli nogi wyżej skurczy nie było i tak do 4 nad ranem ,pozniej znowu skurcze znowu akcja że rodze i znow jednak nie i po dobie okazalo sie że CRP wysokie ,dostałam 2 kroplówki z oxy coś tam i nic z tego porodu nie było ! Dopiero we wtorek urodziłam ,tzn mąz był ze mną wpadli na obchód jedna babka nacisnęła mi brzuch od góry i wyrwali małego tak z nienacka ;( Póżniej łyzeczkowanie (po łyzeczkowaniu sala z kobietami po cc i przyniesli mi mała dziewczynkę z gratulacjami że mam piękną dużą córę) Myślałam że umre ;( Pozniej polozyli mnie na sali z babkami które były 2-3 dni po porodzie i miały przynoszone dzieci do karmienia jeszcze tego samego dnia tzn nocy wypisałam się ze szpitala a po 4 dniach pochowaliśmy naszego Jasia ;( Urodził się dokładnie 1 kwietnia nie pod koniec marca- z końcem Marca wylądowałam w szpitalu)W 1 wpisie źle to ujęlam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
xxxpatxxx1- ciesze się twoją ciążą ,a nie miałas problemu z szyjką? Jakiś pessar lub szew? Ciąza leżaca czy normalnie funkcjonujesz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniołkowa - bardzo mi przykro z powodu Twojej straty :-( wiem, że jest Ci strasznie ciężko teraz, ja też po poronieniu strasznie sie czułam przez długi czas ale mimo tego nie poddawałam się jeśli chodzi o starania o dzieciątko... Pytasz jak długo czekaliśmy? ja po pierwszej miesiączce dostałam zgodę na ponowne starania - ginka powiedziała, że endometrium wygojone i wszystko w środku jest ok a że tylko na taką informację czekałam, zaczęliśmy starania od razu. Tak więc jeśli Ty psychicznie jesteś gotowa i lekarz stwierdzi, że wszystko się odbudowało to działaj kochana... Natomiast sytuacja ze szpitala, którą opisujesz jest karygodna - ja bym im nie popuściła za takie traktowanie i niejedna skarga by poszła... Jak można tak ignorować kobietę w ciąży... Masakra!! To ten nowy szpital na Lubiczu prawda??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa2014 ja do szpitala trafiłam z 25 na 26 czerwca... urodziłam 29 czerwca,po przyjęciu mnie na oddział chciałam siku-wredna pielegniara przyniosła mi tzw. podsuwacz do sikania... ja mówię,że nie wiem jak się zabrać,bo ruszać się nie mogę,w sali 3 laski leżą i się gapią... masakra.dziewczyny zostawiły mnie samą-jakoś się wysikałam,mocząc piżamę... zawołałam pielęgniare i mnie zje***,że dziewczyny wyszły ze sali...ze się pomoczyłam... masakra...żal pisać... Potem te wody sączące się-mówiłam też kilka razy,że się sączą,ale twierdziły,że to infekcja tam w środku a nie wody... robili mi usg i też źli byli,że serdunia biją :( Sami mówili,no niestety dzieci jeszcze żyją... serce mi pękało... Leżałam na sali z laskami,które miały ktg. serca ich dzieci do teraz czesem słyszę...ktg głośno ustawione,że bębenki pękały ;/ -laski zaraz miały rodzić zdrowe dzieci a ja ...Okropne przeżycie... :( A tuż przed porodem zostawili mnie samą z mężem na sali-kazali wołac jak się coś będzie działo... od 11 do 19 walczyłam... około 17 przyniosły mi podsuwacz-taki do robienia kupi i kazały mi na niego siąść i przeć by tam urodzić do niego... bo mówiły,że jak pójdę siku to dzieci mi do wc wpadną :( Dla mnie to piguły bez serca :( Ale szkoda nerwów i łez już na to co mnie tam spotkało :( Dzień po porodzie przyszła do mnie jakaś kobieta-przyniosła gazetki "pierwszy rok życia dziecka"-i pogratulowała dzieci... :(-czułam się jakbym w pysk dostała na maxa :( Jak jej powiedziałam,gdzie są moje dzieci to przeprosiła i wyszła... A ślub mieliśmy mieć 6 lipca ,a dzieci pochowaliśmy 4 lipca :( Ślub odwołany oczywiście został... pobraliśmy się we wrześniu i kilka dni po ślubie dowiedziałam się,że jestem w ciąży...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
Dokładnie Mikołaja Kopernika ! Zastanawialiśmy się z mężem nad zgloszeniem mojej sprawy ale ja powiedzialam ze chce zajsc szybko w ciąże i nie chcę toczyć wojny z nimi i zyc w stresie ! Wybiorę się teraz po @ do lekarza , niech zobaczy co o tym wszystkim myśli i może się uda , nie wytrzymam z dluższym czekaniem , wiecie jak się okropnie czuje mam w rodzinie 5 ciężarnych -termin lipiec + koleżanki (11)w ciązy w tym 9 termin na lipiec .2 teraz urodziły w 32 tygodniu w tym moja sąsiadka nie wiem jak ja przeżyje widok jej dziecka , nawet wózka .Nie przeżywałam tak widoku dzieci starszych od mojego synka ale te dzieci co teraz się urodziły lub urodzą to dla mnie trauma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa2014 Z bliźniętami za późno na szew było...teraz w tej ciąży lekarz na badaniach prenatalnych mi zaproponował założenie pessara... W tej ciąży do 30 tc. chodziłam regularnie do 2 ginekologów-co dwa tyg. jeden na nfz,drugi prywatny... A w miedzy czasie jeszcze czasem chodziłam do dwóch innych... czyli średnio co dwa tyg, a czasem co tydzień byłam u gina... jakiś śluz... dziwne kłucie-od razu leciałam do gina... A co do pessara-wszyscy ginekolodzy mi odradzili bo póki co nic się nie działo z szyjką... około 14 tyg. gin z nfz stwierdził,że szyjka się skraca bo ma 3,5 cm. kazał leżeć...leżałam dwa tyg. i poszłam prywatnie-prywatny zmierzył i powiedział,że nic się nie skraca bo szyjka ma 4 cm. No i mówił,że leżeć nie muszę,ale mam się oszczędzać... Pessara nie założyłam,szwu nie proponowali... a pessar podobno niesie za sobą dużo infekcji i sam może sprowokowac szyjkę do skracania się,więc zaufałam tym kilku ginekologom i zrezygnowałam z pessara... Generalnie ciąża z leżeniem przez dwa tyg. ogólnie oszczędzam się -ale nie bez przesady :) Sprzątam w domu,chodzę na zakupy,itp.-funkcjonuję normalnie... No i w tej ciąży gdzieś tak od około 14 tc. nie uprawiamy sexu... by nie prowokować szyjki,itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa wiem jak się czujesz..ja na widok wózka,dziecka,ciężarnej-od razu odwracałam wzrok i płakałam... mąż bał się ze mną z domu wychodzić,bo non stop płakałam... A co do Ciebie-kochana musisz być silna,idź do gina jak już wsio masz tam ok,to daj naturze szanse i działaj,.. jak jest gotowa maciczka to zajdziesz od razu :) -tego Tobie życzę-zdrowej ciąży i dzidzi jak najszybciej ,bo kolejna ciąża jest najlepszym lekarstwem po stracie... ja dopiero jak zaszłam w kolejną ciążę,to można powiedzieć,że wróciłam do żywych... Zobaczysz,że Ci się uda... ale najważniejsze-nie możesz obsesyjnie myśleć,że chcesz zajść... ja zaszłam dopiero jak byłam zajęta urlopem i ślubem...nie miałam czasu myśleć o ciąży i od tak zaszłam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxpatxxx1
Aniołkowa wiem jak się czujesz..ja na widok wózka,dziecka,ciężarnej-od razu odwracałam wzrok i płakałam... mąż bał się ze mną z domu wychodzić,bo non stop płakałam... A co do Ciebie-kochana musisz być silna,idź do gina jak już wsio masz tam ok,to daj naturze szanse i działaj,.. jak jest gotowa maciczka to zajdziesz od razu :) -tego Tobie życzę-zdrowej ciąży i dzidzi jak najszybciej ,bo kolejna ciąża jest najlepszym lekarstwem po stracie... ja dopiero jak zaszłam w kolejną ciążę,to można powiedzieć,że wróciłam do żywych... Zobaczysz,że Ci się uda... ale najważniejsze-nie możesz obsesyjnie myśleć,że chcesz zajść... ja zaszłam dopiero jak byłam zajęta urlopem i ślubem...nie miałam czasu myśleć o ciąży i od tak zaszłam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
W lipcu planujemy urlop mamy zacząc od Zakopaneg, później nad Solinę , później mazury a na koniec może morze ;) I wyjechac mamy zaraz po @ , i liczę na to ze tam się uda ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
xxxpatxxx1 - Ty też widzę miałaś podobne przeżycia w zupełnie innym szpitalu... Kuźwa - ciężkie pieniądze płacimy na tą pieprzona służbę zdrowia a w zamian takie traktowanie!!! To się nie mieści w głowie... Ciebie kochana jednak szczególnie pamiętam z kafe, bo ja poroniłam zaraz po Tobie :-( i to były moje początki podczytywania kafe... Ale najważniejsze jest to, że nam się udało :-) Ty niebawem bedziesz tulić Fifiego a ja za 3,5 m-ca moją Leneczke :-) także Aniołkowa bądź dobrej myśli i walcz o swoje małe szczęście, bo jak widać po burzy zawsze wschodzi słońce - my wszystkie tu na forum jesteśmy tego najlepszym dowodem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołkowa2014
Tylko że ja już byłam 2 razy w ciązy a nie mam dziecka i to boli ;/ Ale się nie poddam ,uciekam od was mąz wrócił z pracy i jedziemy na zakupy .Będę tu u was jutro .Pozdrawiam i gratuluję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Akinom3
Dziewczyny.Straszne.Człowiek kocha te Maleństwa od pierwszego grama i spotyka się z tak wielką znieczulicą.Wziełabym kałacha i roztrzelała te wredne baby.Jeśli kobieta kobiety nie jest wstanie zrozumieć i jej współczuć w tragedii jaką jest utrata dziecka/dzieci to kto ją zrozumie pytam się? Spłakałam się czytając wasze historie.To forum jest pełne wstrząsających historii ale pozytywnych też.Na szczęście coraz więcej z nas udaje się i tego trzeba się trzymać i wierzyć. Aniołkowa tak jak pisze Pat jak lekarz stwierdzi,że wszystko jest pogojone,ty i mąż czujecie się na siłach to działaj:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniołkowa - ja też straciłam 2 ciąże :-( teraz jestem w 3-ciej szczęśliwej i to będzie moje pierwsze upragnione dzieciątko :-) do jutra...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny dzięki za podpowiedzi w sprawie ciuszków :-) Sosi też tak wlaśnie myślałam zeby po 3-4 szt kupić, bo nie wiadomo jakie duże dzidzi sie urodzi i jak szybko będzie rosnąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniesia19831
No niestety plamienia wróciły, ale może to ten torbiel. Nie pozostaje nic innego tylko czekać. Bóli za bardzo nie mam, nic się poza tym nie dzieje, może za dużo dzisiaj chodziłam i tyle. Postaram się bardziej oszczędzać. Dzięki wszystkim dziewczynom za wsparcie. Aniołkowa za ciebie również trzymam kciuki, oby się udało i wszystko było dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekam na dziecko
Aniołkowa Ogromnie ci współczuję twojej i męża straty.Najważniejsze że się ni poddajesz i walczysz a jest o co powodzonka do jutra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×