Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Darma

Fobie

Polecane posty

A ja tak jak i Telesma bałam sie kidys szkoły .Nie mogłam jeść.Nie potrafiłam odpowiadac na lekcji bo mnie zatykało.Napięcie kończyło się płaczem.Teraz mam 30 lat i o tym juz zapomniałam.Ale mam inne fobie. np arachnofobia.:) lek wysokości.Jak leciałam samolotem to wziełam silne srodki uspokajające.Niestety prawie nie pomagały .Stres odreagowywałam przez kilka dni( mam potem kołatanie serca, duszności,zrywam sie w nocy)Nie moge oglądac programów o duchach bo potem sie boję.Oprócz tego mam klaustrofobięnp. winda.Boję się tłumu.Wiem ze to smieszne:)ale boje się iśc do kościoła tzn musze siedziec blisko wyjscia bo inaczej oblewają mnie poty i duszę sie.To jeszcze nie koniec.Tak jak koleżanka wyżej boje sie o moich bliskich i mam to od dziecka. Jeżeli sie spózniaja chodze od okna do okna.A broń Boże jakiś telefon pózno w nocy...myślę wtedy o czymś najgorszym..Jest tego troche co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam w Centrum Pomocy w ramach ogólnopolskiej akcji przełamywania barier wstydu przed chorobami psychicznymi \"Odnaleźć siebie\" (jakoś nieskładnie to napisałam, ale wiece o co mi chodzi); pogadałam i dostałam skierowanie na terapię. Sprawa wyjaśni się bliżej za 3 tygodnie, kiedy ruszy ośrodek, do którego mam zamiar uczęszczać, ale już czuję niejaką ulgę, bo mam nadzieję, że to moja ostatnia terapia po poprzedniej, która przecież tyle dobrego zdziałała... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Darma co u Ciebie słychać
Odezwij się bo smutno tu bez Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Darma co u Ciebie słychać
Odezwij się bo smutno tu bez Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Darma co u Ciebie słychać
Odezwij się bo smutno tu bez Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Darma co u Ciebie słychać
Odezwij się bo smutno tu bez Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tego co wiem, to Darma jest na terapii, więc nieprędko wróci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czołem Znerwicowanym! ;-) Za mną już 2 miesiace terapii, przede mną - jeszcze miesiąc. Bywa bardzo ciężko, łzy pojawiają się nieproszone i neiwiadomo skąd, ale spotyka mnie też tam wiele miłych niespodzianek - czasem brzuch boli ze śmiechu. Oglądam siebie oczami moich \"współpacjentów\" i bardzo chciałabym widziec siebie taką, jaką oni mnie widzą, czyli taką jaką jestem naprawdę. Nie zdawałam sobie do teraz sprawy jak mało jestem według mnie samej warta. Teraz chcę dotrzeć do tego, gdzie i kiedy to sie zaczęło, kto w poił mi tak niską samoocenę i neiwiarę we własne możliwości (a sa one, jak się okazauje, całkiem spore :) ). Elifia, super sprawa - to o czym piszesz. Ja swojego wstydu jeszcze nei przełamałam. Proszę o więcej info na temat tej akcji, jeśli dysponujesz to pisz (jakiś link, albo co?). Trzymajcie się ciepło. Jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Darma, a pamiętasz jak ja o swojej terapii pisałam??? Toż ja tobie mówiła,że śmieszno i straszno będzie,no ! :D Masz linka: www.odnalezcsiebie.pl Ja wyląduję albo na indywidualnej i taka by mi bardziej pasowała ze wzgl. na uczelnię i dojazdy albo na grupowej- cięęęęężkoooo,sama wiesz- ale to będę się decydować na wakacje, chociaż nigdzie nie wyjadę wtedy... Całuję ciebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy zdazaja wam sie napady paniki? Ale takie na serio...jadzisiaj mialam straszny bol w klatce piersiowej i hiperwentylowalam.Myslalam ze umre...bylo strasznie, i do tej pory jestem w szoku...tak bez powodu...Jeli macie podobne doswiadczenia to podzielcie sie..a moze macie jakies sposoby zapobiegania....zaznaczam-to juz nie pierwszy raz...a wszystko sie zaczelo od smierci bliskiej znajomej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kikker-------> powiem w skrócie,bo o mojej historii za dużo pisac,a zresztą pisałam już gdzieś w początkowych stronach topiku: psycholog albo psychiatra,dalej- terapia i/ albo leki.Tyle, sama chyba sobie nie pomożesz,chociaż można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć wamMoja fobia to pająki.Tydzień temu zmierzyłam się jednak z takim \"osobnikiem\"gdy szedł w stronę mojej 3 letniej córki.było to przeokropne przeżycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej :-) ja panicznie boję się głębokiej wody. Strasznie lubię pływać ale tylko wtedy kiedy wiem że mam grunt pod nogami w innym wypadku zaraz tracę sily i nie wiem co mam robć. straszne, śmierć przez utonięcie tak się czasmi zastanawiam jak ktoś się topi to co robi z taką ilośćią wody połyka ją?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja się panicznie boję psów :( :o i zbieranie się na odwagę nic nie daje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amiga
Darma Elifia trzymam za Was kciuki! Uwierzcie w siebie bo jesteście fajnymi i mądrymi osobami. I chociaż nie mam żadnych fobii i podobnych problemów to jednak zainteresowalo mnie to forum, przeczytałam wiele wypowiedzi i zdążyłam Was polubić. Piszcie dziewczyny co u Was, ja tu będę zaglądać i Wam kibicować. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pajęczyca tekla
Mam pytanie do obecnych tu pań. Może dziwne, ale bardzo pomogą mi wasze prawdziwe odpowiedzi. Czy widząc na chodniku robaka lub pająka na swojej drodze miażdżycie go butem czy "darujecie mu życie" Z góry dzięki za odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amiga-----------> dzięki za ciepłe słowa!!!! :D To bardzo miłe, że osoba \"niefobiczna\" nie krytykuje, nie ośmiesza ani nie wyśmiewa :) Obecnie zastanawiam się nad rozpoczęciem drugiego kierunku studiów, ale nie wiem czy podołam no i znowu te dojazdy :0 Moja matka jest aniołem,aż mi głupio, że tak jeździ,a ja nawet nie mam czym się odwdzięczyć (czy jak to powiedzieć), no i wiem, że nie powinnam jej już tak męczyć, ale co z tego, że wiem..... :0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja boję się pająków, ale tylko ich, żadne inne robactwo mnie nie rusza, wezmę do ręki, przeniose w inne miejsce, ale pjąk mnie paraliżuje:O pajęczyca tekla--->zawsze daruję zycie pajakowi, i nie tylko na ulicy, jak stanie na mojej drodze, ale w domu też. mimo, że za żadne skarby nie zbliżę się do pajaka, to go nie zabiję, zawsze wołam kogoś, żeby go wyniósł, i jescze idę zobaczyć, czy aby na pewno nic się nie stało temu pajakowi :) dziwne to trochę może, ale juz tak mam. i mam jescze jedna fobię, ale to jest totalny koszmar, głupie to może, ale panicznie boje się ( tak, boje się!) glonów, jakiekolwiek wodorosty po prostu mnie paralizują, nie wejdę nidgy do wody, w której nie widzę dna, i w której jest chociaz trochę tych zarośli paskudnych:O keidys o mały włos się nie utopiłam przez to,bo jak byłam dośc dlaeko od brzegu, to jakiś zbłąkany glon( wyrwany z dna) zaplątał mi sie na ręce, jakbym mogła, to bym po wodzie biegła, żeby przed nim uciec, brrrrrrrr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HU
dzisiaj snil mi sie pajak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HU
dzisiaj snil mi sie pajak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stracha
czy zdarza sie wam dretwienie skory na głowie ? Ja mam to czesto To ponoc nerwowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powalona
mam fobie na punkcie czystosci!!!sprzatam zawsze i wszedzie.nie znosze brudu.nawet krzywo wiszacy obraz doprowadza mnie do szalu!ciagle cos poprawiam.i nie daj Bog znajde ziarnko piasku na panelach to nawet chora i w goraczce wstane i posprzatam!masakra! mam tez faze na punkcie wlosow.ciagle je myje.non stop.nawet 2 razy dziennie.nie sa przetluszczone a mimo to ciagle mi sie wydaje, ze smierdza i musze je umyc.:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do powalonej
to nie fobia tylko nerwica natręctw:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwyczajny
No coż ja też mam podobny problem. Podobny jeśli chodzi o fobie bo jeśli chodzi o konkretne obawy to już zupelnie inaczej. Powód mojego strachu jest integralną częścią mnie i strasznie ciężko z nim walczyć. Każy dzień to kolejna walka. I z każdym dniem mam coraz mniej sił. Boję się swojego penisa. Jest duży i długi i nie wiem dlaczego panicznie boję się tego, że kiedyś mnie udusi. Często mam wrażenie, że jest obdarzony własną, zimną iteligencją, własnym życiem. Codzienne oddawanie moczu to udręka-wydaje mi się, że on tylko udaje zwykły organ i czeka tylko aż a gdy spuszczę go z oczu by rzucić mi się do gardła...Czasem śni mi się, że atakuje mnie podczas śniadania czy czytania gazety i niczym wielki boa miażdży mnie w swych splotach. Czasem wydaje mi się, że łypie na mnie tym swoim jedny okiem złowieszczo, wiedząc, że nie mogę być czujny cały czas...Zycie stało się udręką-sąsiedzi biorą mnie za zboczenca, znajomi się odwrócili...A ja po prostu muszę trzymać go cały czas jedną ręką z całych sił, bo inaczej...nawet nie chcę myśleć o tym. Czasem wydaje mi się, że to już koniec, że wszystko minęło. Zaczynam mieć nadzieję i wtedy znów czuję ruch w spodniach, znów budzi się do życia ten potwór! Wiem, że kiedyś zasnę nie oklejając go taśmą... że się zapomnę. Wiem, że wtedy on mnie ZAMORDUJE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkich!! Przeczytalam kilkadziesiąt Waszych wypowiedzi i widze ze jest na swiecie wiele osob ktore maja jakas fobie.Wiem ze cizko jest z tym zyc bo sama mam jedna... chyba jeszcze nikt o tym nie pisal.Ja sie boje wymiotowac, panicznie!!!!!!Jem tylko wybrane rzeczy tylko gotowane nic smazonego bron Boze!!Lekarze mowia ze zoladek mam calkowicie zdrowy, byc moze, bo nie wymiotowalam od chyba ponad 10 lat, a i tak sie tego boje.Trwa to 3 dlugie i ciezkie lata.To mi zatruwa zycie, bo gdzies w towazystwie na imprezie praktycznie nic nie jem ewnetualnie paluszki;p alkoholu tez nie wypije wiadomo czemu.Lecze sie psychiatrycznie, chodze do psychologa, faszeruja mnie psychotropami, fak faktem ze po nich bylo zazanczam bylo mi lepiej bo teraz znow jest tak samo.Postanowilam ze trzeba probowac gdzie indziej, moj nastepny krok to hipnoza.Lekarz do ktorego sie udalam zakazal brania psychotropow - przerwalam.Bylam na 2och spotkaniach w czwarek nastepne.Teraz czekam na efekty i mam nadzieje ze to cos da. Bo to chyba moja ostatnia deska ratunku.Zycie z tym lekiem jest fatalne, i najgorsze wlasnie jest to ze niktcie nie rozumie, bo to sie w glowie nie miesci!! bac sie wymiotowac hahaha:D:D tylko sie z tego smiac ale mi wcale do smiechu nie jest:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZeść, Amiga, dzięki serdeczne, pozdrawiam gorąco Elifka, kibicuję Ci, jak zawsze Anixos, powodzenia i wytrwałości w terapii!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
ja też mam problem , ale nie wiem od czego zacząć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drugie malzenstwo to fobia
Nasza kultura oferuje idylliczny obraz małżeństwa. Ma być jak w bajce: I odtąd żyli długo, długo i szczęśliwie. Byciu w związku przypisujemy magiczną moc. Wydaje się, że gwarantuje szczęście i uczuciowe spełnienie. Realia tego mitu są jednak dość brutalne. Jedno na dwa małżeństwa zawarte w USA, prędzej czy później kończą się rozwodem. Doświadczeniem, które niezależnie od wzajemnej kultury małżonków, zawsze pozostanie bolesną raną dla wszystkich członków rodziny. Mimo tego urazu, 75 proc. osób, prędzej czy później decyduje się na legalizację powtórnego związku. Także większość z tych małżeństw nie wytrzymuje próby czasu. Rozwodem kończy się aż 60 proc. takich związków. Paradoksalnie, do rozpadu powtórnych małżeństw dochodzi jeszcze szybciej niż za pierwszym razem. W ciągu pierwszych 10 lat związku, na rozstanie decyduje się 30 proc. małżonków zawierających związek po raz pierwszy i, dla porównania, 37 proc. osób pobierających się powtórnie. Te dane całkowicie przeczą powszechnym przekonaniom. Dlaczego nie uczymy się poprzez samo doświadczenie? Większość ludzi nie umie wyciągać konstruktywnych wniosków z własnych błędów. Partnerzy wnoszą do swojego drugiego małżeństwa nie tylko niedojrzałość towarzyszącą ich pierwszemu związkowi, lecz dodatkowo bagaż obciążających doświadczeń z przeszłości. Żona, która rozeszła się z niewiernym mężem, będzie podejrzliwa wobec każdego spóźnienia nowego partnera. Mąż nadmiernie pijącej żony może mieć trudności w zaakceptowaniu picia towarzyskiego nowej wybranki. Jeśli nie uświadomimy sobie dziedzictwa jakie pozostało w nas po poprzednim związku, może ono zasnuć czarną chmurą naszą teraźniejszość. Często cechuje nas skłonność do jednostronnego obarczania winą za rozpad związku naszego partnera. To “on” lub “ona” zawinili swoją kłótliwością, brakiem troski o rodzinę, egocentryzmem, despotycznością, niewiernością... Lista zarzutów jest zwykle długa. Rozwód spostrzegamy jako wynik niewłaściwie dobranego współmałżonka. Nasza uwaga skoncentrowana jest na charakterystyce byłego męża lub żony, a nie na dynamice nieudanego związku, w który zaangażowanych było przecież nas dwoje. Zapominamy o tym, że kłótnie dotyczyły przecież różnicy stanowisk dwóch stron. Ulegamy mitowi, że istnieją związki, w których partnerzy są idealnie dopasowani do siebie pod względem temperamentów, zainteresowań czy przekonań. Romantyczne nastolatki żyją często iluzją “Jeżeli tylko znajdę właściwą osobę, która mnie pokocha, wszelkie problemy odejdą w cień”. Nam, doświadczonym i racjonalnym dorosłym wbrew pozorom wydaje się podobnie. Mówimy znajomym : “ Nie zrobię tego głupstwa drugi raz”, ale niestety nieświadomie często je popełniamy. Są kobiety wychodzące kolejny raz za mąż za alkoholika czy mężczyźni dobierający sobie wciąż dziecięco niedojrzałe kobiety. Czemu to robimy? Co nas tak pociąga w danym typie partnera czy partnerki? Jeżeli nie spojrzymy sobie w twarz, po to by odkryć własne, często głęboko ukryte potrzeby i lęki, naszymi kolejnymi wyborami będzie wciąż kierowała najmniej świadoma część nas. A to bywa bolesne... Powtarzającym się wciąż na nowo, starym trudnościom winna jest też po części kultura w jakiej żyjemy. Nie daje nam ona bowiem żadnych pozytywnych wskazówek radzenia sobie z kryzysami pojawiającymi się w relacjach. Konflikty są przecież nieodłącznymi elementami każdego związku. Nie jesteśmy jednak nauczeni myślenia o nich jako potencjalnie konstruktywnym punkcie zwrotnym w małżeństwie, czy motorze zmiany na lepsze. Różnice poglądów traktujemy jako sygnał czegoś niedobrego. Mamy skłonność do skrajnych reakcji – minimalizowania i niedostrzegania trudności lub też burzliwego eskalowania konfliktów. W efekcie, utrudnia to wzajemną komunikację i uniemożliwia wyciągnięcie jakiejkolwiek nauki z trudnego doświadczenia. Doradcy do spraw małżeństw twierdzą, że problemy wyglądają podobnie, niezależnie od tego czy dotyczą pierwszego, drugiego, trzeciego czy czwartego związku. Jednym z powtarzających się nieustannie błędów są nierealistyczne oczekiwania wobec partnera. W pewnej mierze nie da się ich wyeliminować. Zakochanie przysłania ostrość widzenia. Wydaje nam się, że problemy mogą dotyczyć tylko zwykłych ludzi, a nasza znajomość jest przecież czymś niezwykłym i nie podlegającym żadnym regułom. Tym, z czym trzeba się liczyć (a robi to niewiele osób), jest pewnik, że przyjdzie moment rozczarowania. Sytuacja, w której druga osoba zachowa się inaczej niż byśmy chcieli, czy powie coś, co naszym zdaniem nie jest w jej stylu . Przetrzemy oczy i zamiast urokliwej duszy towarzystwa zobaczymy u swojego boku leniwego opoja, w miejsce zjawiskowej kobiety pojawi się dominująca hetera itp. Sama zmiana słów, jakimi opisujemy drugą osobę, oddaje nasze głębokie rozczarowanie. Moment, w którym zaczynamy widzieć naszego partnera w bardziej realistyczny sposób, jest paradoksalnie szansą na stworzenie naprawdę głębokiego, wartościowego i prawdziwego związku dwojga ludzi. Jest to czas, kiedy opuszczają nas złudzenia i godzimy się z myślą, że nie mamy żadnych szans na to, aby zmienić naszą żonę czy męża w ten wyśniony, okupiony tysiącem łez ideał. Jest to też czas świadomego wyboru – wiem z kim dzielę moje życie i akceptuję to, lub wiem jaki jest mój partner i jest mi z tym na tyle źle, że oczekuję zmiany w naszym związku. Zmiana ta musi jednak dotyczyć zachowań obydwu stron. Jeśli chcę aby on stał się bardziej samodzielny, ja także muszę zmienić się i przestać chronić go przed konsekwencjami braku decyzji Jeśli domagam się, aby ona przestała pić, ja także muszą pozbyć się własnych nawyków kontrolowania jej, tłumaczenia przed dziećmi i sąsiadami, manipulowania jej poczuciem winy w celu wymuszenia abstynencji. Dlaczego drugie małżeństwo może być trudniejsze niż pierwsze? W skrócie można by powiedzieć – dlatego, że poprzedza je rozwód. Ludzie, którzy go doświadczyli noszą w sobie silne uczucie zranienia. Wiedzą, co to znaczy otrzymywać miłość od drugiej osoby i mają świadomość, jak wiele znaczy wsparcie ze strony stałego partnera. Ponieważ je stracili, są zwykle wygłodniali i szukają nowego związku, który zaspokoi ich potrzebę intymności, bliskości i zaufania do drugiej osoby. Pośpiech jest jednak złym doradcą. Kiedy wybieramy sobie powtórnie partnera, zwykle mamy skłonność do szukania osoby będącej przeciwieństwem naszego czy naszej “ex”. Kobieta, która odeszła od nudnego, ograniczającego ją męża, będzie rozglądała się za kimś, u czyjego boku będzie swobodna i przeżyje wymarzone uniesienia. Mężczyzna zmęczony związkiem z kobietą preferującą niezależność i karierę, być może będzie szukał niedominującej, spokojnej domatorki. Głęboka potrzeba zmiany jakiej doświadcza się po rozwodzie, jest zjawiskiem korzystnym i motywującym do poszukiwań. Niestety mamy zazwyczaj niską świadomość tego, co powinno ulec transformacji. Zmieniamy zewnętrzną otoczkę – nazwisko, adres, cechy osoby z jaką się związujemy. Pozostawiamy losowi to, co stanowi meritum sprawy - własną nieumiejętność radzenia sobie z konfliktami w związku. A jest ich w drugim małżeństwie potencjalnie więcej niż w pierwszym. Dochodzą bowiem także inne – konflikty z ex mężem czy ex żoną, dziećmi z poprzednich związków oraz dalszą rodziną -byłymi teściami, kuzynami itp. Sytuacje, które w pierwszym małżeństwie są źródłem umiarkowanego stresu typu : organizacja Wigilii, wyjazdy wakacyjne czy finanse rodzinne, w drugim związku ulegają znacznemu nasileniu. W końcu zobowiązań jest drugie tyle, co w pierwszym małżeństwie. Jak unikać pułapek drugiego małżeństwa ? To emocje przywiązują nas do przeszłości i nie pozwalają oderwać od nieudanego związku. Najsilniejszymi z nich są żal i gniew w stosunku do ex-partnera. Tak długo jak nosimy je w sobie, trudno będzie znaleźć miejsce na nowe, pozytywne uczucia. Rozstanie z żalem i gniewem jest procesem wymagającym poradzenia sobie z licznymi stratami, jakich doznajemy przez rozwód. Należą do nich utrata osoby o którą przez lata troszczyliśmy się (nawet jeśli czuliśmy się przez nią krzywdzeni), utrata marzenia o idealnej rodzinie (rozwód to także rozstanie z tą tęsknotą ), poczucie porażki, wstydu i zażenowania z powodu niepowodzenia jakim jest rozpad związku. Tak długo jak nosimy w sobie te uczucia, nie da się zaangażować w pełni w nowy związek. Leczenie emocjonalnych ran wymaga czasu. Nie od rzeczy jest więc danie sobie roku czy dwóch lat na podjęcie decyzji o kolejnym małżeństwie. Powodzenie powtórnego małżeństwa zależy od stopnia, w jakim partnerzy zdobędą świadomość dotyczącą tego, co działo się w poprzednim związku – w jakich okolicznościach zdecydowali się na pierwsze małżeństwo, jakie były ich nadzieje i oczekiwania, co było źródłem trudności. Istotne jest zrozumienie swojej własnej roli w tym małżeńskim dramacie. O ile to możliwe lepiej jest dokonywać konfrontacji z przeszłością razem z nowym partnerem. Pomaga to uwalniać się od poprzedniego związku i stworzyć fundamenty pod budowę nowych zobowiązań. W życiu jest zwykle odwrotnie niż zalecają terapeuci. Partnerzy boją się wracania do swojej przeszłości, ponieważ wydaje im się że może ona stanowić zagrożenie i zaciążyć na nowym związku. W efekcie decydują się na kolejne małżeństwo jeszcze bardziej nieświadomi własnych zachowań, prawdy o sobie oraz o nowym współmałżonku. Powiedzenie mówi: Nawyki są drugą naturą człowieka. Każdy z nas wychowany jest w pewnej tradycji i rodzinnej kulturze. Konieczność rezygnacji z pewnych przyzwyczajeń budzi w nas poczucie osamotnienia i braku bezpieczeństwa. Przed tym mogą nas chronić wzajemne ustalenia dokonane przed zawarciem związku. Diabeł tkwi w szczegółach. We wspólnym życiu liczą się najdrobniejsze sprawy – kto wybiera nowe meble, jak dzielimy domowy budżet, gdzie spędzamy Boże Narodzenie, dokąd jedziemy na wakacje? To naturalne, że partnerzy będą mieli różne oczekiwania i może dojść do konfliktów. Konflikty są jednak niedocenionym źródłem energii w związku – zmuszają nas do przedstawienia sobie odmiennych punktów widzenia, a tym samym pozwalają poznać się w głębszy i prawdziwszy sposób. W drugi związek wchodzimy nie tylko z bagażem doświadczeń, ale grupą znajomych (u których bywaliśmy z pierwszą żoną lub mężem), określoną pracą (czasami wypełniała nam większą część życia), zamiłowaniem do jakiegoś hobby (które mogło być czasochłonne). Było to ważne i dawało wiele przyjemności. Trudno jest oczekiwać całkowitej rezygnacji z dawnego życia na rzecz nowego współmałżonka. Partnerzy na wypracowanie sobie kompromisowych rozwiązań tych problemów będą potrzebować w nowym związku czasu i delikatności. Największa ilość rozwodów w powtórnych małżeństwach następuje w pierwszych dwóch latach po ślubie. Jedna z kluczowych trudności polega na tym, że uwaga rodziców wchodzących w nowy związek bardziej niż zwykle koncentruje się na dzieciach. Pozostawia to partnerom niewiele przestrzeni na budowanie relacji mąż-żona. Pomoc w przetrwaniu kryzysu nowego związku może przynieść wydłużenie okresu “narzeczeństwa” poprzedzającego zawarcie powtórnego związku. Pozwoli to umocnić relację, zanim zwalą się na nią prawdziwe gromy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drugie malzenstwo to fobia
Zmiana ta musi jednak dotyczyć zachowań obydwu stron. Jeśli chcę aby on stał się bardziej samodzielny, ja także muszę zmienić się i przestać chronić go przed konsekwencjami braku decyzji Jeśli domagam się, aby ona przestała pić, ja także muszą pozbyć się własnych nawyków kontrolowania jej, tłumaczenia przed dziećmi i sąsiadami, manipulowania jej poczuciem winy w celu wymuszenia abstynencji. Dlaczego drugie małżeństwo może być trudniejsze niż pierwsze? W skrócie można by powiedzieć – dlatego, że poprzedza je rozwód. Ludzie, którzy go doświadczyli noszą w sobie silne uczucie zranienia. Wiedzą, co to znaczy otrzymywać miłość od drugiej osoby i mają świadomość, jak wiele znaczy wsparcie ze strony stałego partnera. Ponieważ je stracili, są zwykle wygłodniali i szukają nowego związku, który zaspokoi ich potrzebę intymności, bliskości i zaufania do drugiej osoby. Pośpiech jest jednak złym doradcą. Kiedy wybieramy sobie powtórnie partnera, zwykle mamy skłonność do szukania osoby będącej przeciwieństwem naszego czy naszej “ex”. Kobieta, która odeszła od nudnego, ograniczającego ją męża, będzie rozglądała się za kimś, u czyjego boku będzie swobodna i przeżyje wymarzone uniesienia. Mężczyzna zmęczony związkiem z kobietą preferującą niezależność i karierę, być może będzie szukał niedominującej, spokojnej domatorki. Głęboka potrzeba zmiany jakiej doświadcza się po rozwodzie, jest zjawiskiem korzystnym i motywującym do poszukiwań. Niestety mamy zazwyczaj niską świadomość tego, co powinno ulec transformacji. Zmieniamy zewnętrzną otoczkę – nazwisko, adres, cechy osoby z jaką się związujemy. Pozostawiamy losowi to, co stanowi meritum sprawy - własną nieumiejętność radzenia sobie z konfliktami w związku. A jest ich w drugim małżeństwie potencjalnie więcej niż w pierwszym. Dochodzą bowiem także inne – konflikty z ex mężem czy ex żoną, dziećmi z poprzednich związków oraz dalszą rodziną -byłymi teściami, kuzynami itp. Sytuacje, które w pierwszym małżeństwie są źródłem umiarkowanego stresu typu : organizacja Wigilii, wyjazdy wakacyjne czy finanse rodzinne, w drugim związku ulegają znacznemu nasileniu. W końcu zobowiązań jest drugie tyle, co w pierwszym małżeństwie. Jak unikać pułapek drugiego małżeństwa ? To emocje przywiązują nas do przeszłości i nie pozwalają oderwać od nieudanego związku. Najsilniejszymi z nich są żal i gniew w stosunku do ex-partnera. Tak długo jak nosimy je w sobie, trudno będzie znaleźć miejsce na nowe, pozytywne uczucia. Rozstanie z żalem i gniewem jest procesem wymagającym poradzenia sobie z licznymi stratami, jakich doznajemy przez rozwód. Należą do nich utrata osoby o którą przez lata troszczyliśmy się (nawet jeśli czuliśmy się przez nią krzywdzeni), utrata marzenia o idealnej rodzinie (rozwód to także rozstanie z tą tęsknotą ), poczucie porażki, wstydu i zażenowania z powodu niepowodzenia jakim jest rozpad związku. Tak długo jak nosimy w sobie te uczucia, nie da się zaangażować w pełni w nowy związek. Leczenie emocjonalnych ran wymaga czasu. Nie od rzeczy jest więc danie sobie roku czy dwóch lat na podjęcie decyzji o kolejnym małżeństwie. Powodzenie powtórnego małżeństwa zależy od stopnia, w jakim partnerzy zdobędą świadomość dotyczącą tego, co działo się w poprzednim związku – w jakich okolicznościach zdecydowali się na pierwsze małżeństwo, jakie były ich nadzieje i oczekiwania, co było źródłem trudności. Istotne jest zrozumienie swojej własnej roli w tym małżeńskim dramacie. O ile to możliwe lepiej jest dokonywać konfrontacji z przeszłością razem z nowym partnerem. Pomaga to uwalniać się od poprzedniego związku i stworzyć fundamenty pod budowę nowych zobowiązań. W życiu jest zwykle odwrotnie niż zalecają terapeuci. Partnerzy boją się wracania do swojej przeszłości, ponieważ wydaje im się że może ona stanowić zagrożenie i zaciążyć na nowym związku. W efekcie decydują się na kolejne małżeństwo jeszcze bardziej nieświadomi własnych zachowań, prawdy o sobie oraz o nowym współmałżonku. Powiedzenie mówi: Nawyki są drugą naturą człowieka. Każdy z nas wychowany jest w pewnej tradycji i rodzinnej kulturze. Konieczność rezygnacji z pewnych przyzwyczajeń budzi w nas poczucie osamotnienia i braku bezpieczeństwa. Przed tym mogą nas chronić wzajemne ustalenia dokonane przed zawarciem związku. Diabeł tkwi w szczegółach. We wspólnym życiu liczą się najdrobniejsze sprawy – kto wybiera nowe meble, jak dzielimy domowy budżet, gdzie spędzamy Boże Narodzenie, dokąd jedziemy na wakacje? To naturalne, że partnerzy będą mieli różne oczekiwania i może dojść do konfliktów. Konflikty są jednak niedocenionym źródłem energii w związku – zmuszają nas do przedstawienia sobie odmiennych punktów widzenia, a tym samym pozwalają poznać się w głębszy i prawdziwszy sposób. W drugi związek wchodzimy nie tylko z bagażem doświadczeń, ale grupą znajomych (u których bywaliśmy z pierwszą żoną lub mężem), określoną pracą (czasami wypełniała nam większą część życia), zamiłowaniem do jakiegoś hobby (które mogło być czasochłonne). Było to ważne i dawało wiele przyjemności. Trudno jest oczekiwać całkowitej rezygnacji z dawnego życia na rzecz nowego współmałżonka. Partnerzy na wypracowanie sobie kompromisowych rozwiązań tych problemów będą potrzebować w nowym związku czasu i delikatności. Największa ilość rozwodów w powtórnych małżeństwach następuje w pierwszych dwóch latach po ślubie. Jedna z kluczowych trudności polega na tym, że uwaga rodziców wchodzących w nowy związek bardziej niż zwykle koncentruje się na dzieciach. Pozostawia to partnerom niewiele przestrzeni na budowanie relacji mąż-żona. Pomoc w przetrwaniu kryzysu nowego związku może przynieść wydłużenie okresu “narzeczeństwa” poprzedzającego zawarcie powtórnego związku. Pozwoli to umocnić relację, zanim zwalą się na nią prawdziwe gromy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
moim problemem jest to że z domu wogóle nie wychodzę,nie funkcjonuję normalnie,nie pracuję, nie uczę się, nie mam przyjaciół , niespotykam się z nikim,to już trwa od mniej więcej 6 lat.A mam 27prawie.Jedyny kontakt z ludzmi to teraz tylko przez net.Najgorsze jest to że wcale sie nie leczę...a wiem już ,podejrzewam że mam nerwicę natręctw...tzn niemogę się normalnie umyć, tylko szoruję się nawet kilka godzin...a i tak mam wątpliwosci czy zrobiłam to dokładnie, to się wiąże z ogromnym stresem...muszę się myć według jakiegoś schematu i kolejności bo inaczej odczuwam lęk , mam wrażenie że jestem brudna,to się tyczy innych prostych czynności takich jak pranie, sprzątanie, nic nie mogę zrobić normalnie...a to jeszcze nie wszystko bo do tego podejrzewam że mam fobię społeczną i dlatego nie wychodzę z domu...nie mogę się zmobilizować zeby pójść do psychiatry,żeby coś robić,,,,bo wiem że to mi samo nie przejdzie, ani też sama sobie z tym nie poradzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×