Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość podobna

Dorosłe Dzieci Alkoholikow

Polecane posty

--> korzenna Dziewczyno, jakbym siebie czytała.. Byłam w związku z DDA. Zresztą kiedyś o tym tutaj pisałam, ale chyba pod innym nickiem. Już nie jestem. I było dokłądnie to samo co u Ciebie. Jesli pojawił się nawet najmniejszy zgrzyt, to od razu popadał w skrajność, nie kochania, nic z tego nie będzie. A kiedy było ok, to uczucie kwitło. Cholerny roller coaster uczuć - a ja w tym czasie wpadałam w coraz ostrzejszą depresję. Kiedy się rozstaliśmy - z jego inicjatywy zresztą, bo akurat przyadł moment \"nie kocham\"; sinusoida akurat była dołująca - cierpiałam. Bo chciałam pomoć, kochałam go! Teraz, po upływie iluś miesięcy czuję, że żyję. Znowu potrafię się śmiać, przyjaciele dbali, żebym przetrwała te najgorsze pierwsze tygodnie po rozstaniu. Kiedyś chciałam, aby wrócił. Dziś? NIGDY!! Nie dość, że fundował mi takie jazdy, szantażował.. to jeszcze zdradzał :O Straciłam przy nim poczucie własnej wartości. Nie czułam się godna czegokolwiek. Pomagali mi inni, on zawsze skupiony na sobie. Nie wiem, może ja na taki trafiłam egzemplarz.. ale ja już nie chcę go znać. Niech odda co moje (długi :O), wyciągnijmy wnioski z tych doświadczeń i nigdy nie widziec się więcej. :O Mam nadzieje, że u Ciebie będzie inaczej. Że uda się wam popracować, że on w trakcie terapii dojdzie do siebie. Trzymam za was kciuki, bo nie chciałabym, żeby ktoś też przechodził przez te małe piekiełko, jakie on mi zgotował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta sinusoida w uczuciach jest straszna... wiem po sobie. Staram sie radzic z tym sobie i tak samo Moj Partner sie stara, ale bywa strasznie.. Nie wiem w sumie od czego to zalezy. Fakt, ze sobie to uswiadamiam i staram sie z tym jakos walczyc troche zmienia- poza tym wytlumaczylam wszystko Mojemu Partnerowi, dalam ksiazke o DDA do poczytania i nie jest zle. Radzimy sobie ale wszystkim w zwiazkach z DDA zycze wytrwalosci, cierpliwosci i wieeeele milosci. Pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korzenna.
Kici-kici --> Masz rację, to jest zwariowana sinusoida. Dobrze, ze uczeszczam regularnie na psychoterapie, bo nawet bym nie wiedziala dlaczego przyciagam takich trudnych partnerow. Sama nie jestem DDA, ani nie doswiadczylam problemu alkoholowego w domu, a jednak są powody :o Po tej miazdzacej rozmowie powiedzial mi dzien pozniej, ze zawsze gdy mowil ze mnie kocha, to naprawde tak czuł. Opowiada tez, ze czasami mysli o mnie bardzo powaznie jako o matce jego przyszlych dzieci. Czy takie rzeczy mowi sie kogos kogo sie nie kocha?! Naprawde mozna zgłupieć słuchając tego co mówi. To jest jakies zaprzeczanie, spychanie uczuc na dalszy plan. Ja widze i czuje milosc emanującą od niego, ale tez czuje jakis wariacki mechanizm, ktory nie pozwala mu za bardzo sie zblizyc, poswiecic sie w calosci zwiazkowi. Niestety gdy bylo zle miedzy nami wspominal, ze nie podniecam go, za to podniecaja go inne kobiety widziane na ulicy (czesto nie wydaje mi sie, aby byly ladniejsze ode mnie czy wyroznialy sie czyms niezwyklym), jednak mnie nie zdradzi, bo jestesmy razem, ale najchetniej by ze mna byl i robil to na co ma ochote :o Przykro sluchac takich wywodów... Ja zmądrzalam chociaz tyle, ze wiem ze nie jestem w staniu sama mu pomoc i nie zamierzam sie bawic w terpaeute. Owszem, martwie sie ta cala sytuacja, ale wiem ze to nie jest moja wina i niewiele moge zmienic. Mam za to zal do jego rodzicow, ktorzy chyba lekcewaza problem, a w koncu to ich wina, ze on jest taki jaki jest. Widzialam jak bardzo przezywal, gdy spotkalismy sie z jego mama, a ona byla pod wplywem. Sama bylam w szoku, bo ona nie pije na codzien, tylko raz na pol roku, rok, ale wtedy tez wpada w ciąg. Poznalam ja jako zupelnie normalna, ułożoną i kulturalną osobe, a gdy opowiadal mi o awanturach jakie mial w domu, to przecieralam oczy ze niedowierzania. W koncu stalo sie najgorsze i mialam okazje sie przekonac jak to wyglada z autopsji. Przepadanie na kilka dni bez wiesci, przepuszczanie duzych sum na alkohol, telepawka itd. To byl bardzo dolujacy okres, ale to bylo ze 2 miesiace temu, mam jednak wrazenie ze od tamtego czasu cos sie pogorszylo z nim, wpadł w jakieś dziwne odrętwienie, deprechę, potrafił spać całe dnie. Ten klimat a w konsekwencji wpłynał na realcje miedzy nami, nie musze dodawac, ze negatywnie. Ja mam żal do jego rodzicow (ojciec nie pije od 10 lat, ale nakreca awantury o jej pijanstwo i strasznie panikuje), ale on twierdzi, ze przesadzam. Gdy mowie mu, ze oni odpowiadaja za to ze tak zle mu jest w doroslym zyciu i zle miedzy nami to mi odpowiada, ze mozna tez winic Boga, ze nas stworzył:o Do mnie ta argumentacja jakos nie przemawia, dla mnie winni sa tu jasno okresleni i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korzenna.
bzium---> Każdy DDA jest ponoć inny, cieszę się ze jakos sobie radzicie, ale wiem ze moj partner zdecydowanie wymaga pomocy specjalisty i to NATYCHMIAST! Przez lata pozawalał już tyle rzeczy tkwiąc w głębokiej depresji, a następny w tej kolejce pewnie jest nasz związek :o W takiej sytuacji książki już tu nic nie pomoga, ale rozmawiam z nim o tym, jednak mam wrazenie ze nie czuje sie zbyt pewnie w tym temacie i czasami nie ma juz sily o tym rozmawiac. Gdy spytalam sie go czy opowiedzial komus wszystko co sie zdarzylo przez te lata picia jego rodzicow, odpoarl ze nie :( To ciagle w nim siedzi i rzuctuje na obecne zycie. Co z tego ze mieszka ze mna, od przeszlosci sie nie ucieknie, mozna ja jednynie oswoic. On nie ma za bardzo kasy na prywatna terapie, wiec czeka już kolejny miesiac na terapie. Dobija mnie, że wszystko idzie jak krew z nosa :( Sorry, ze pisze tak chaotycznie, ale mam potrzebe wyrzucenie tego z siebie :o Pozdrawiam i dziekuje za odzew :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dewde
Pomocy.Skonczyłam studia, wg znajmocy i przyjacioł jestem zdolna osoba, mam wiele zainteresowan i umiejetnosci.Jednak mysle, o sobie "ze sie do niczego nie nadaje", zrezygnowałam z kilku ofert pracy, bo sie wystraszyłam ,ze sie nie nadaje.. a ojciec byl pijakiem i jak pił, wyzywał sie na mnie, wmawiał mi, ze jestem tępa, ze nie nadaje sie do niczego, ze jestem glupia To przeszkadza mi w zyciu, bo zamiast działac, sie rozwijac, dołuje sie.. i słysze te słowa ojca..jak mam cos zrobic a ojciec, jak mnie widzi, to mysli sobie.."miałem racje"!! Jak wyrwac sie od tych mysli ojca, mam wrazenie, ze ojciec jest we mnie w mojej głowie siedzi!Jak go wyrzucic!! pomocy, chce rozwinac skrzydła, a on mi je podcina..jego słowa jUz z nim nie mieszkam, mam meza..ale to mnie pograża..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
--> korzenna 🖐️ Cieszę się, że jesteś wo tyle dobrej sytuacji, że zdajesz sobie sprawę, że Twoje chęci pomocy to akurat są na drugim mijescu, jeśli on nie zacznie, to nic one nie dadzą. Ja niestety do końca wierzyłam, że uda mi się pomóc, że wystarczą jego słowa, że chce zmienić swoje życie, a reszta jakoś pójdzie sama. Nie pójdzie, niestety. :O Wiesz, zostaje mi tylko ciepła myśl, że może jednak w jakimś aspekcie pomogłam? Zachęcałam dopowrotu na studia, i owszem, to się udało. Teraz tylko od niego zależy, czyje skończy. Ale na pocieszenie moge pomyśleć, że mój udział w tym jesy duży. I cieszy mnie, że tam jest. Może dzięki temu wyprostuje swoje życie. Napisałaś coś bardzo ważnego: \"Po tej miazdzacej rozmowie powiedzial mi dzien pozniej, ze zawsze gdy mowil ze mnie kocha, to naprawde tak czuł. Opowiada tez, ze czasami mysli o mnie bardzo powaznie jako o matce jego przyszlych dzieci.\" Kochana, słyszałam dokładnie to samo! Te deklaracje, że jestem jedyną, że jestem TĄ! Tyle, że w naszym wypadku okazało się, że to niezbyt wiążące było. Bardzo pomógł mi mój przyjaciel, który uświadomił mi, że on nie kłamał - kiedy mówi, że kocha, tak jest. Inna sprawa, że później sinusoida leci w dół i tej miłości już nie czuje. DDA często odpychają uczucia, nie radzą sobie z nimi. A czasem mają mylny ich obraz. Ale ja wierzę, że jeśli się obie strony postarają, to wszystko sie ułoży. To kwestia dobrych chęci, czasu i pracy. Tak jak w przypadku bzium, gdzie temat jej bycia DDA nie jest tabu, i oboje starają się zrozumieć i oswoić sytuację. Będzie dobrze! Miłego dnia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niemamsilyy
zwyczajnie nie umiem siebie nie krzywdzić. Nie mam przyjaciół. Mam wrażenie, ze moja przyjaciółka jest sadystką , ze skrzywdzono ją w domu bardziej niz mnie - ona wprost mi powiedziala, ze mnie nie chce wysluchac, bo nie umie mi pomóc. Co do pierwszego zdania - zadurzylam sie w kims io to w chwili gdy mialam powazny krysyz w zyciu, ale taki, ze po 2latach dopiero dochodze do siebie. Sytuacja wdomu nie bardzo mi w tym pomaga. Facet, w ktorym sie zadurzylam probowal to wykorzystać-koszmar, wolałabym chyba nie wiedziec o nim tego co wiem. Odtrącił mnie zrywając kontakt, nie moglam się pozbierac, tym bardziej, ze w tym czasie stracilam pracę i wszystko na raz runęło. W rodzinie nie mam oparcia w nikim i przekonywalam się o tym powoli, kazdego kolejnego dnia czekajac na jakikowiek odzew-rodzenstwo nei wsparlo mnie nawet slowem, nie odpowiadaja na telefon, mail, sms (no chyba ze raz na kilka mies). W zasadzie do dziś, bo jakiekolwiek slowo pocieszenia obwarowane bylo takim niezrozumieniemi wypominaniem jakby ich kosztowalo majatek. Wiem, ze gdybym miala przyjaciol kiedykolwiek w dziecinstwie teraz wiedzialabym, ze tak naprawde czlowiek zawsze jest sam a tak ludzilam się, bo nie sprawdzilam tego wczesniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niemamsilyy rozumiem Cię pisz tutaj,my wysłuchamy,jutro tu zajrzę na dłużej :) Niestety znów mam problemy ze spaniem ,ale już nie kontaktuje zbyt dobrze ,do jutra (dziś) pa 3msię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niemams
taka sama jak wy----->dzięki za wsparcie. Gdybym trafila na takie dziewczyny jak Wy na tym topiku nie utopilabym kilku lat zycia. Teraz nic nie oczekuję od rodziny, jakby jej nie bylo i lzej mi z takim podejsciem. Zostalam wycisnieta i kopnieta w kąt przez faceta, bo szukalam u niego zwyklej normalnosci, za bardzo się odkryłam, bo nie mialam doswiadczenia. Wiedzial o mnie duzo i śpieszyl się, zeby mnie wyceckać z uczuć zanim dojdę do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niemamsilyy-no ponoć my DDA mamy,talent do szukania partnerów pijących,bądź z problemami. Kiedy ja zgłosiłam się po pomoc drugie pytanie brzmiało :czy mój mąż pije? na szczęscie bardzo rzadko zdarza mu się napić i w nie wielkich ilościach. Wiesz ,ja też nie mam przyjaciół z którymi mogłabym szczerze porozmawiać,mąż stara się zrozumieć i pomóc,ale nie zawsze mu wychodzi.A wsparcia rodzinki nie mam,moi rodzice piją dalej,a reszta udaje,że nic się nie dzieje. Pisz tutaj co Cię gnebi i boli,a może terapia by Ci pomogła.Jeś;i chcesz podaj numer gg to porozmawiamy.Pozdrawiam :) dewde -dziewczyno uwierz choć troszkę w siebie skończyłaś studia,nie jesteś tępa ani głupia ,rozwiń skrzydła zrób to dla siebie,nie dla ojca :) Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój wróg DDA
Wczoraj zawaliłam kolejny ze swoich związków, 8-miesięczny. Przez długi czas myślałam, że to on robi to czy tamto źle. Dziś uświadamiam sobie, że moje DDA cały czas dawało o sobie znać. Jestem załamana; nie umiem być ze sobą, chciałabym by On wrócił, ale jednocześnie nie chcę. Dlaczego tak jest? Facet jest żonaty, ma 4-letnie dziecko. Nie kontaktuje się z żoną w ogóle, ona żyje z kimś innym. Nigdy nie chciałam pakować się w takie związki, to był wyjątek, zaryzykowałam. Gdy sama w niego wstępowałam czekałam na rozwód. Ja się rozwiodłam, mój partner do tej pory nie złożył pozwu. Nie ma na to pieniędzy, a ja już nie wytrzymuję tej sytuacji. Wszechogarniający strach; że wróci do żony, że w pewnym momencie stwierdzi "wiesz, to moja żona, łączy nas dziecko... itd.". Nie potrafię z tym normalnie żyć. Nie potrafię żyć z tym, że on ma dziecko z inną kobietą. Czuję się nr 2, 3, 4 w jego życiu. Boję się, cały czas. Że w jego sercu nie ma już miejsca dla mnie, że jest tylko miłość do córki i tęsknota za nią, o której cały czas mówi. Rozumiem go, a jednocześnie potwornie mnie ta sytuacja dołuje. Próbowałam odejść wiele razy, sama nie dawałam rady bez niego, a on także nie ułatwiał mi rozstania. Wystawał pod oknami dniem i nocą, dzwonił, pisał rozpaczliwe smsy itd. W ciągu 8-miesięcy rozstawaliśmy się z paręnaście razy. Zawsze tak samo. Moje zarzuty o wszystko; o to, że w niczym nie wykazuje inicjatywy, że nie okazuje uczuć (nie mówi nic miłego, nie przytula itp.), że wszystko muszę robić sama, o wszystko i wszystkich zadbać, o wszystkim pomyśleć, że może żyć bez seksu, a jak już uda mi się go namówić to zachowuje się schematycznie i biernie. Do tego jego kłamstwa. Dlaczego nie umiem przebaczyć, gdy zostaję okłamana, dlaczego NIE UMIEM już zaufać, robię się potwornie podejrzliwa? Teraz, gdy patrzę na to wszystko, gdy tyle razy kazałam mu spakować się i odejść, zastanawiam się, czy to nie moja wina. Czy tym czepianiem się nie chcę sprowokować odrzucenia, by "schemat" się powtarzał, a mnie utwierdzał w przekonaniu, że jestem najgorsza, że nikt nie zasługuje na moje zaufanie, że ja nie zasługuję na miłość, że nikt mnie nie kochał, nie kocha i nigdy nie pokocha? On cały czas mówił i mówi, że tak bardzo mnie kocha, że chce być tylko ze mną, a mnie codziennie nie opuszcza wrażenie, że on mnie nie kocha. Że jest, bo jest mu ze mną wygodnie (nie jest dzięki temu sam, ktoś, czyli ja, go utrzymuje, zadba o niego, więc sam ma już to z głowy)? Gdzie w tym wszystkim granica między logicznym wnioskowaniem, a moją paranoją dda? Proszę, pomóżcie. Tym razem to znowu ja odeszłam, nie widziałam już sensu na przyszłość, wszystko widziałam w czarnych barwach, bez perspektyw, bez szansy na zmianę, na poprawę, na lepsze. Nie wiem, co robić. Brakuje mi go, lecz nie wiem dlaczego, przecież wszystko było nie tak. Boję się powiedzieć mu o DDA. Powiedziałam o tym mojemu byłemu mężowi i przeżyłam piekło, wyzywanie od psychicznych, zrzucanie winy za wszystko na mnie. Od chwili, gdy mój były mąż poznał mój problem przestał się starać, mnie każąc się leczyć. Od tamtej chwili nie widział już żadnego problemu w sobie, wszystkie we mnie. Teraz się boję. Czego? Odrzucenia obecnego partnera? Takiej samej reakcji jego, jak reakcja mojego byłego męża? Co mam zrobić? Że spotykać się ze specjalistą - wiem. Tylko nie wiem, co zrobić z tym związkiem teraz. Odejść na dobre, próbować dalej? A jeśli on mnie odrzuci? W kwietniu chcieliśmy zacząć myśleć o dziecku, to ja tego ogromnie potrzebuję. On tego bardzo chce. Nie wiem, czy powinnam, gdy tak nie radzę sobie z sytuacją jego dziecka i gdy jego małżeństwo nadal trwa, a pozew będzie złożony dopiero w marcu, kwietniu. Jak w tym, ewentualnie, wytrwać i nie rujnować tego człowieka i naszego związku dalej? Czy to naprawdę tylko moja wina? Czy on robi wszystko ok? Czy naprawdę we wszystkim bezpodstawnie się czepiam? Czy straciłam rozum i przesiąkłam we wszystkim DDA? Bardzo Was proszę o pomoc, naprawdę jest mi ciężko, nie radzę sobie teraz, potrzebuję wsparcia właśnie teraz szczególnie... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korzenna.
Kici kici---> Dziekuje za wsparcie. Teraz jest w sumie dobrze, zobaczymy co czas pokaze. Poki ja nie mam juz stresow zwiazanych z sesja i sie nie zloszcze bez powodu to on tez ma zupelnie inny nastroj. Poki nie dzieje sie nic gwaltownego to jest ok i zauwazylam gdy nie odwiedzam jego domu tez czuje sie dobrze. Gdy mam kontakt z jego mama wychodze z takich spotkan jak przekuty balon, zero energii, chociaz niby nic takiego sie nie dzieje. Jest miło, ale co z tego skoro ja sie zle czuje w jego rodzinnym domu. Doszlam do wniosku skoro tak jest, to powinnam go obchodzic szerokim łukiem, ale jak wiadomo czasem sie tak nie da :o A i jeszcze jedno, sama lubie sobie poimmprezowac, zastanawiam sie jakbym byla na miejscu DDA czy chciclabym byc w zwiazku z kims, kto nie stroni od alkoholu? Przeciez to musi sie fatalnie kojarzyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
korzenna zaden z moich facetow od alkoholu nie stronil pierwszy byl ogolnie sklonny do nduzywania wszystkiego- pil, palil, cpal- masakra.. a taka bylam zakochana pozostali zawsze tak w miare rozsadnie pili, ostatni ex jak dla mnie to troche przesadzal i nie podobalo mi sie to moj Obecny pije czasem jakies piwo, ale poza tym nigdy sie nie upija i potrafi sie bawic w ogole bez alkoholu- to mi odpowiada. z Nim nawet wino wypilam do kolacji i bylo ok :) Mysle, ze tu WSZYSTKO zalezy od osoby, z ktora sie jest.. A ze my sie w ogole fantastcznie rozumiemy to nie ma problemu, bo o wszystkim mozemy porozmawiac- o piciu alko tez rozmawialismy i wszystko gra. korzenna, jezeli masz jakies watpliwosci to porozmawiaj z nim po prostu :) pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korzenna.
Moj facet ma niesety sklonnosci do uzaleznien. Dla niego wyjscie na piwo to ucieczka od problemow, jak nie ma pienierdzy na zabawe to wymysla sobie cos innego np gry komputerowe. Wszystko byle nie myslec, toche poprzebywac w jakims iluzorycznym swiecie z dala od problemow. Ale nie o tym chcialam pisac. Wczoraj powiedzial mi chyba ze 3 razy, ze mnie kocha i wydawalo mi sie jak najbardziej szczere. Obawiam sie, ze on sam chyba nie wie do konca co czuje :o Najbardziej jednak martwi mnie jego sklonnosc do zawalania wszystkiego, nie wywiazuje sie ze swoich podstawowych obowiazkow, a potem spokojnie obserwuje jak wszystko sie wali. Mimo, ze staram sie nie wtracac za bardzo w jego sprawy, to czasami doprowadza mnie to do szalu jak ktos komplikuje sobie zycie na wlasne zyczenie. On sam nie wie dlaczego tak sie postepuje, ale pamietam jak kiedys wspominal mi, ze w sumie on lubi byc zdolowany, miec problemy i czesto sam sobie je celowo stwarza. Bardzo mnie to martwi, bo taki tok myslenia nie prowadzi do nieczego dobrego :( Dobrze mi robi wyrzucanie tutaj swoich probelmow, bo na codzien nie mam nawet z kim wymieniac doswiadczen w tej kwestii. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
Witajcie ponownie, Czy naprawdę nikt nie chce lub nie może mi pomóc, nakreślić choć jednego słowa do mnie? Proszę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
ja mogę napisać - skoro on ma 4letnie dziecko i nadaal jest z tą kobietą formalnie w związku to niech on najpierw rozwiąże tamten związek a nie zawraca Ci glowę. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
----- linkaaaa, bardzo dziękuję. On twierdzi, że nie ma pieniędzy na pozew, nie utrzymuje z nimi kontaktu (tamta kobieta ma innego partnera, z którym i z córką żyje). Widzę, że on rzeczywiście nie ma pieniędzy, ale wydaje mi się, że przez 8 miesięcy można było te 600 zł uzbierać. Jakoś nie czuję się pewnie w tej sytuacji, jestem podejrzliwa. O rozwiązaniu, które przytoczyłaś ---- linkaaaa też myślałam, ale z drugiej strony boję się, że po tak długim czasie nie będzie do czego wracać: że ja się oddalę, on się oddali - oni mają dziecko, sądy przedłużają takie sprawy, podobno nawet do 2 lat. A z drugiej strony: nie sposób tak dłużej żyć, nie wytrzymuję tego lęku, niepewności. Znosiłam to wiele miesięcy udając, że tego nie ma, już nie umiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
jesli jestes tak silna psychicznie zeby ryzykowac pakowanie się w takie coś to w tym siedz. Ja na szczęście odpuscilam (chyba, bo myslę o nim nadal) i zmarnowalam czas w samotności.Poza tym ten pan moze miec jeszcze inna albo kilka innych na boku, więc uwazaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
----- linkaaaa, co masz na myśli "zmarnowałam czas w samotności"? Widzę, że masz podobne doświadczenia do moich. Nie czuję się silna psychicznie. Pewnie, gdybym taką była (jak kiedyś), trwałabym w tym dalej i nie miała tego problemu. Odeszłam, bo nie umiałam być w tej sytuacji szczęśliwa, strasznie się męczyłam. I jego, swoimi zarzutami. Gdy patrzę na to obiektywnie, wydaje mi się, że mam rację. Z drugiej strony wiele osób krytykuje mnie za "brak cierpliwości", że się czepiam, że powinnam zrozumieć itd. To sprawia, że czuję się winna, że to moja wina. Że jestem jakaś zaborcza, bezlitosna. O innych paniach raczej nie może być mowy. Nie, nie jestem naiwna, bo wiele razy zostałam w życiu "wyrolowana", oszukana, zdradzona w ten sposób. W tym, jednak, przypadku "miałam pod kontrolą" jego poczynania; prosto z pracy do domu, w którym mieszkaliśmy do niedawna razem, cały czas był albo ze mną, albo ze mną w kontakcie. Wiesz, może gdyby mnie zdradził, byłoby lżej. Mogłabym go chociaż nienawidzieć. A tak... proza życia i mur osobowości drugiego człowieka. Zastanawiam się przede wszystkim ile w tej sytuacji jest mojej winy, na ile to ja sprowokowałam te wszystkie rozstania, by potwierdzić schemat odrzucenia? Czy tak w ogóle jest? Wydaje mi się to prawdopodobne; on twierdzi, że mnie tak bardzo kocha, a ja zupełnie tego nie czuję (tak jak pisałam, odczuwam to bardziej jako opłacalność życia ze mną - za wszystko płaciłam, utrzymywałam go, bo sam nie miał z czego, dbałam o niego, opierałam, żywiłam). Głupia jestem, wiem. Teraz pluję sobie w brodę, że na koniec bilans tego związku uważam za ujemny. Ja byłam czuła, kochająca, troszcząca się na każdym kroku o jego zdrowie, samopoczucie - od niego tzw. "zero" i twierdzenie, że "nie potrafi okazywać uczuć", że troszczy się myśląc. Tylko, że skoro tego nie okazuje to skąd mam to wiedzieć, zauważyć, doświadczyć...? Sama nie wiem... Jak Ty sobie z tym poradziłaś, myślałaś o swoim partnerze pomimo wszystko. Na pewno cierpiałaś. Ja nie wiem, jak rozpocząć dzień, jak go kontynuować. Wydaje mi się, że już nic przede mną nie ma. Mam 30 lat, dopiero co miałam szansę na dziecko z nim, teraz, gdy odeszłam, wydaje mi się, że już nigdy dziecka mieć nie będę, że już nigdy nie będę miała przy sobie nikogo bliskiego (tzn. partnera). Że się nie nadaję, że to we mnie tkwi problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
Ten czlowiek o ktorym mowa kogos kochal. Dlatego odpuscilam.Zreszta byl dla mnie od poczatku taki, ze nie dalam rady tego znosić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
czekalam dlugo, dlugo mnie zwodzil - a moze to mi sie wydaje, ze zwodzil, w kazdymr azie nie porozmawialismy a potem zrozumialam, ze dla niego bylo oczywiste, że nie mowiac tego wprost proponuje mi rolę "wyjścia awaryjnego."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
Teraz już rozumiem.... Też kiedyś przeszłam coś takiego... Na początku chciałam być blisko i czekać aż mu przejdzie (ta osoba nie żyła...), po 2 latach czekania odpadłam. Po wszyskim okazało się, że to był tylko wykręt, bo w tym czasie, gdy ja czekałam blisko niego, on czekał na narodziny swego syna z koleżanką z pracy.... Myślałam, że nigdy nie przestanę o nim myśleć, przestałam na tyle, by mnie do niego nie ciągnęło. Teraz jest tylko wspomnieniem, które wzbudza bardziej moją żałość nad tym człowiekiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem juz dorosla
ale z dzieciństwa ojca pamiętam jak śpi pijany albo się awanturuje.Teraz ma 60 lat i zdrowie nie pozwala mu pic.Jest po zawale wlaśnie lezy w szpitalu.W młodości nie oszczędzal sie a ile litrow wodki wypil nikt by nie obliczyl.Mimo wszystko to mój ojciec. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
Mój wróg DDA --> czy Ty masz alkoholika w rodzinie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
nie rozumiem, napisz proszę jaśniej - kto nie żył?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
Wiesz, linkaaaa, pomyślałam teraz, może to nie ja prowokowałam, tylko mnie prowokowano do "wyjścia awaryjnego"? Tylko..., po co to wystawanie pod oknami, po co płacz, po co ciągłe (także jego) dążenie do powrotu, jeśli chciałby się mnie zwyczajnie pozbyć? Może ten człowiek ma problem podobny do mojego: nie radzi sobie z czymś i prowokuje takie sytuacje, które dają mu utrzymywać mniemanie o sobie "jestem do niczego". A gdy już wszystko się wali (dosłowne rozstanie), pojawia się rozpacz, że nie chce "być do niczego" (sam przed sobą) i dlatego wraca, by być lepszym i uzyskać pozytywną informację zwrotną dla siebie (moje pochwały itd.). Tylko, niestety, te jego zmiany starczają na krótko, później znowu zaczyna być tak, jak przedtem (i znowu moje żale). I kolejne rozstanie, "bo on sobie nie radzi, bo się nie nadaje do życia z kimś", że "powinien być sam, by nie ranić drugiej osoby" itd. I tak się kręci ten mechanizm. Tylko, że to chyba nie dotyczy tylko jego, chyba tak samo dzieje się ze mną. Może obydwoje mamy te same problemy z naszą psyche? Może obydwoje jesteśmy DDA lub DDD (obydwoje w końcu mamy podobną przeszłość w tym temacie - on wychowywał się bez rodziców, matka porzuciła rodzinę, gdy miał 7 lat)? Nie wiem, myślę, że psychoterapia DDA nikomu tu nie zaszkodzi, choćby dla rozwiania swoich wątpliwości. Bo już nie wiem, co jest normalne, a co chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
------ linkaaaa - opisywałam Ci inną historię; faceta, który zwodził mnie, że nie może być ze mną, bo wciąż kocha kobietę, z którą był, która go zdradziła, a tuż po ich rozstaniu zginęła w wypadku samochodowym. No i mamił mnie, że nie może związać się uczuciowo z nikim innym, bo wciąż kocha tamtą (tę zmarłą dziewczynę). Później okazało się, że to był wykręt. Co do mnie: moja mama była alkoholiczką (piła odkąd skończyłam 2 lata, zmarła gdy miałam 15), razem z nią pił mój ojciec, którego nad życie kochałam. Nie sądzę, by w jego przypadku był to alkoholizm. Chyba pił, bo po prostu lubił, a w sytuacji, gdy piła mama, on mi tłumaczył, że jeśli będzie pił z nią to ona wypije mniej.... Skończył z piciem jakieś 2 lata po śmierci mojej mamy. Zmarł w zeszłym roku, z czego do tej pory nie mogę się podnieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
nic dziwnego, ze się w to wpakowałaś a on to wykorzystuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój wróg DDA
Jak to rozumiesz? Proszę, wytłumacz mi, co myślisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość linkaaaa
wiesz co? ja nie wiem - moze to tak ma byc, ze w milosci wszystkie chwyty są dozwolone?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×