Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość GALA-ALA

,,SAMOTNE MĘŻATKIjak ja- witam w klubie!

Polecane posty

Właśnie sie dowiedzialam że wakacje spedze jako samotna mezatka z dziećmi.I jak tu sie nie wkurzac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzisz kkkk jak to sie dziwnie układa...Ja na przykład chciałabym czasem pobyć sama, a tu masz, mąż cały czas przy mnie. Tak źle, tak niedobrze, ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrowienia dla wszystkich nieobecnych Dziewczyny gdzie jesteście? Czy ktoś tu jeszcze zagląda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobita
witam samotne dawno mnie tu nie było, oj dawno. ale to nie znaczy że przestałam należeć do naszego grona kobiet zawiedzionych i zwiedzionych obietnicą szczęścia. Jak wiecie kochane, pracuję od czerwca i powiem wam ze dzięki Bogu, bo chyba bym zwariowała! To już nawet nie czodzi o finanse, poprostu nie mogę już patrzeć na tego... Najgorsze są wekendy... On leży cały dzień na kanapie ja w fotelu i zero jakiejkolwiek rozmowy przez cały dzień. najgorsze,że przestawał dawać na połaty a ja nie zarabiam tyle żeby to wszystko opłacić.To chyba taki niepisany układ o którym nie raczył mnie poinformować: on 20 zł na życie, ja opłaty. Tylko jak mu mówię żeby mi do tych opłat dołożył to on nic, absolutnie nic nie mówi, tak jakbym nie istniała! Wiecie co? Mam ochotę walnąć go w rogi!!! Tak dla własnej satysfakcji i własnej przyjemności!!! nie wiem kiedy się odezwę. Pozdrawiam..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klementynka..
Puk, puk dziewczyny, wasze wpisy czyta się fajowo. Ale współczuję takiegom żywota. ŻYCZĘ wszystkim dużo szczęścia i ...i może jakiegoś gromu z nieba żeby Ci wasi faceci przejrzeli na oczy i zobaczyli jakie fajne kobitki mają w domu. Odezwijcie się jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klementynka.
Co jest z wami, całe wakacje urlopujecie? Przecież nie ma pogody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klementynka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem ostatnio częstym gościem na forum bo nie jestem teraz samotna Mam męża w domu i jest super Życzyłabym wszystkim aby i u nich było dobrze Pozdrawiam wszystkie dziewczyny !!!! Jeśli tu zaglądacie to napiszcie co u was słychać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie umiem żyć
:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek123
dzis tak mi zle wewnetrznie, ze weszlam na net i kliknelam na google haslo odzwierciedlajace moje zycie, tzn zamezna lecz samotna. az dziw bierze , ile jest podbnych kobiet.... Dlaczego tak musi byc i dlaczego tak jest??? Dlaczego te gadziny w meskiej postaci nie potrafia zrozumiec, ze jest nam bardzo przykro, gdy ze wszystkim musimy sobie same radzic. ja musze o wszystko walczyc, glupie odkurzanie, to niekonczaca tortura dla mojego meza. najlepiej , abysmy w ogole nie sprzatali w domu.. bo tylko wg mnie musimy to robic. dla niego moznaby wymazac to slowo ze slownika jez. polskiego. uwazam , ze jest smierdzacym leniem i na dodatek o wszystko sie obraza. nie znosi mojej ironii , a wtedy sa dni przepelnione wielogodzinna cisza. zawsze sama szlam i zaczynalam gadke, ale juz po 10 latach znudzilo mi sie. mam go w dupie. moze sie obrazac. czasami mysle, ze specjalnie sie obraza na mnie, aby moc isc do siebie i zajac sie swoim hobby. powiecie mi , to po co z nim jestes? ale to nie takie latwe, jak sie ma 2 dzieci i dom razem. zycie nas splotlo razem i pozucic to , to nie taka jest latwa sprawa. czasami brak mi ucieczki. brak mi przyjaciolki..czasami porostu mam ochote sie odegrac na nim. ale jak?? i czy to ma sens, jak daleko sie posunac? jestem rozzalona i wsciekla zarazem. pozdrawiam wszystkie nieszczesliwe mezatki......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obserwator10
Caly czas tylko czytam że mężowie Was nie rozumieją a czy Wy żony rozumiecie swoich mężów???!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania2009
ja jestem po slubie 5 tygodni.od tego czasu moj maz zmienil sie diametralnie.ja go wogole nie interesuje.mysli tylko o pieniadzach i kolegach nie licze juz na zmiane.nie wiedzialam ze mozna byc tak obludnym draniem bez uczuc.pozdrawiam was wszystkie goraco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania 2009
adlaczego mymamy starac sie ich zrozumiec.prosilam mojego meza zebysmy pojechali gdzies po slubie nawet na dwa dni ,zebysmy spedzali wiecej czasu razem ale on mowi po co,zebysmy ze soba rozmawiali ale on uwaza ze go zajezdzam wiec co ja mam rozumiec.rozumiem ze ma mnie gleboko w dupe-i to jest cala prawda,INNEJ NIE MA!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy aktualnie jest ktoś kto chciałaby tu pogadać od czasu do czasu, bo ostatni wpis jest dość dawno...zapraszam samotne dziewczyny do pogawędki w wolnym czasie. Krótko o sobie...jestem od 10 lat mężatką , mam dwójkę super dzieciaków i co? czuję się strasznie samotna, mąż ze mną nie gada bo uważa ze to nie jest potrzebne do zgody w małżeństwie, wszystkie kłopoty -jak je mam cisnę w sobie i muszę sama rozwiązywać, najbardziej ubolewa na tym moja psychika. Dlatego zaczęłam szukać na necie zrozumienia bo poniekąd jestem otoczona ludżmi ale są tak jakby daleko odemnie...Pomóżcie...pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
magi1277 To co napisałaś to jakby moje myśli i odczucia.Masz rację.otaczają nas ludzie,nawet bardzo bliscy ale nie umiemy z nimi na takie tematy rozmawiać.Może obawiamy się tego ,że nas nie zrozumieją bo czasem to co widzą , to obraz zupełnie inny niż my go odbieramy. Będę tu zaglądać,też chętnie pogadam z kimś kto wie jak to wygląda. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no witam serdecznie, miałam komp. w naprawie ale już teraz będę tu systematycznie zaglądać ,wychodzę z założenia że zawsze łatwiej jest porozmawiać z kimś anonimowo, nawet w 4 oczy-że tak powiem ale z obcą całkiem sobie osobą niż z kimś bliskim. Niektórzy mogą uważac to za dziwne, chore itp. ale pewnie ci którzy mają w domu wsparcie i zrozumienie.Ja przez dłóższy czas -przez pierwszych kilka lat mojego małżeństwa starałam się dawać mojemu mężowi do zrozumienia że rozmowy w domu są potrzebne, sygnalizowałam to na różne sposoby zostawiałam kartki, liściki próbowałam rozmawiać ale on jakoś nigdy nie czuł się w rozmowie dobrze, po pewnym czasie dałam sobie spokój, skoro nie chcesz gadać to nie...doszło do tego ze teraz najmniejszy problem duszę w sobie, odbija sie to na mojej pracy na życiu codziennym i nawet czasem pyta...co się stało...? ale co ja mu mogę powiedziec...? Nic się nie stało...odpowiadam, bo nie potrafie się już przed nim otworzyć. ...Napisz coś o sobie , bo skoro zainteresował Cię temat tzn. że miałaś jakies doświadczenia z tym związane.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
Tez myślałam,że rozmowy nam pomogą,ale co z tego kiedy to prawie zawsze był mój monolog.A na koniec często słyszałam,,czepiasz się".A potem okazało się że on rozmawia,tylko już nie ze mną.. Jesteśmy małżeństwem prawie 20 lat i w pewnym momencie nasze drogi trochę się rozeszły.Kiedyś bardzo wiele nas łączyło,dzisiaj bardzo wiele dzieli.Okazało się że nawet nasi dawni znajomi to już tylko moi znajomi.Jakieś wyjście z domu czy wyjazd-sama,bo On nie ma o czym z nimi rozmawiać.Jest mi często smutno z tego powodu że inni są ,,parami" a ja zawsze w pojedynkę,ale jeśli mam wybierać między tym a siedzeniem w domu to wolę to pierwsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy to znaczy suzi ze nie jesteście już razem ? Bo napisałaś że wasze drogi się rozeszły, czy to w tym sensie że nie bywacie nigdzie razem? Nie ma nic gorszego chyba jak mieszkanie wspólnie z człowiekiem który jest prawie obcy, ja czasem tak odczuwam jak się pokłocimy i nie odzywamy do siebie tygodniami albo warczymy na siebie zamiast mówic to mam ochotę wtedy wyjsć i nie wrócić tylko mnie dzieci trzymają przed podjeciem tego kroku. Faceci to naprawdę skomplikowane stworzenia, często nie nadąrzam, widze że maż ma dobre intencje ale nie potrafi np. ze mną porozmawiać na temat który aktualnie jest potrzebny do obgadania , więc sama podejmuję decyzje, czasem są one pochopne ,sama borykam sie z kłopotem jak mnie dopadł ,czasem jest tak ze moje decyzje nie są dobre ...ewentualnie jemu po prostu nie odpowiadają co niesie za sobą kłótnie ...bo coś żle zrobiłam, a co miałam zrobić skoro nie miałam z kim przedyskutować jakiejs sprawy.jezeli chodzi o spotkania to masz świętą rację lepiej wyjść gdzieś ze znajomymi niz siedziec w domu i gorzknieć bo atmosfera w domu często powoduje frustracje wiem to po sobie.Ja mam ten problem że mieszkam poza miastem wiec moje jakiekolwiek wyjście niesie ze sobą kłopot...z kim zostawić dzieci, jak i czym dojechać ewentualnie wrócić itp. przewaznie muszę konsultować z nim każde moje wyjście. a moje wyjścia to kawka z koleżanką lub spotkanie w domu na ploteczkach co zdarza sie niezbyt często ,tak naprawdę to nie mam takich serdecznycgh zaufanych osób wokół mnie, z wyjatkiem jednej przyjaciółki która ma w domu jeszcze tródniejszą sytuację i nigdzie nie może wyjsć więc tylko spotkania w domu wchodzą u niej w grę. Tak więc troche mi samotnie i smutno chociaż chwilowo mąz ma dobrą passę i jakos się "dogadujemy" ale wiem ze to jest do momentu jak mu sie nie znudzi byc miłym...że tak powiem.zastanawiam się czy to ja jestem jakaś nie do końca normalna czy co?jakbym ci poopowiadała od samego poczatku jak to wygląda z mojej strony to bys zrozumiała inaczej tródno cokolwiek zrozumiec. Narazie ta pustkę troche wypełniają mi dzieci ale na jak długo...przecież one beda miały swoje zycie kwestia czasu.wie ze taka chora atmosfera w domu wpływa na nie zle ale jak nadchodzą te dobre dni to jakos sie zapomina o tycg złych i nie chce sie ich pamiętac...do momentu gdy znów sie nazbiera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
Jeśli chodz o rozmowy to okazuje się,że On jest bardzo rozmowny.Fajnie się rozmawia np.z koleżankami z pracy,może wisieć na telefonie nawet godzinkę...Ale oczywiście są to sprawy wyłącznie służbowe.Zastanawia mnie tylko dlaczego nie rozmawia w mojej obecności (bo też są to rozmowy po godzinach pracy) tylko np.wychodzi po papierosy... Mieszkamy razem i czasem udaje nam się jakoś dogadać,ale to jest głównie wtedy kiedy ja się nie czepiam(np.o te telefony) i nie wymagam za wiele.Czyli najlepiej na wszystko się zgadzać niczego nie wymagać bo jak nie to się obraża...Czyli coś jak u Ciebie magi.Raz lepiej raz gorzej. No cóż ja też nie jestem doskonała,ale przynajmniej się staram,ale czasami to już mi się naprawdę nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cóż.przyglądam sie mojemu facetowi i naprawdę nie wiem czy to umysł kobiety jest tak skomplikowany czy oni tacy wszyscy są...ale nie chyba są wyjątki.Ostatnio przyjechał znajomy i tak od słowa do słowa śmiechem zartem powiedział że on nie wie co to są ciche dni...jeszcze tak nie było żeby sie do siebie nieodzywali z żoną -dłózej niż kilka godzin.Zastanawiam sie czy to zasługa jego czy jej... Mój mógłby nie gadac ze mna wcale,jedynie...że tak powiem w sprawach "urzędowych", typu gdzie cos leży?....Po pijaku jest mocno wylewny ale poza tym to widzę ze jesteś chyba w gorszej sytuacji nż ja,może teraz tak mi się wydaje bo sobie odpuściłam wrzuciłam na luz i dla niego jest ok dla mnie niekoniecznie ale przynajmniej nie ma awantur.Suzi czy macie dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
Ja znam takie małżeństwa które się świetnie dogadują,nie znaczy to że nie ma tam nieporozumień,ale wszystko jakoś tak szybko mija.Moja bliska koleżanka tak ma i jak człowiek napatrzy się na to jak może być fajnie, to niestety trochę mu żal... Mamy osiemnastoletnią córkę, która niestety widzi i rozumie to że jakoś tak u nas nie jest za fajnie.Nigdy nie nastawiam jej do Niego żle tylko że On nie ma za wiele czasu i niestety chęci żeby z nią spędzać czas.Zwłaszcza że jeśli jest jakiś wyjazd czy nawet wyjście na basen to jedziemy same. Wiesz takie wrzucenie na luz dobrze robi na jakiś czas.Też tak mam ale potem nadchodzi moment,że cholera mnie bierze na to wszystko i znowu zaczynam się "czepiać"Teraz akurat jestem na luzie więć nasze rozmowy ograniczają się do spraw jak to powiedziałaś "urzędowych" Pozdrawiam magi i trzymaj się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wywołałam chyba wilka z lasu, jak ja wyluzowałam to on się czepił, zrobił dziką awanturę bo mu wiele spraw nie pasuje, tylko ja je widze całkiem inaczej, nie porozmawia wcześniej , przecież można by na jakis kompromis pójść a tak to ja nie mam pojęcia czego on ode mnie oczekuje.muszę się wszystkiego domyslać a jak nie zrobię po jego myśli to już ma powód do kłótni.Dzieci były śwadkami tej awantury, ich się nie czepia ale mnie upokorzył ze chciałam wyjść i nie wiem czy wrócić czy nie wrócić...nie myślałam o tym wtedy ...byle dalej od niego.Tylko mnie dzieci powstrzymały ! Nie wiem co dalej.Od 2 dni jest cisza totalna z mojej strony.On próbuje mnie zaczepiać ale nawet słowo mi przez gardło nie przechodzi w jego stronę.Mam doła totalnego.Powiedziałam mu w nerwach że załuje ze tyle czasu byłam mu wierna że załuję że nie dowaliłam mu rogów -przynajmniej miałby powód zeby mnie wyzywać jakbym to zrobiła...Wiem ze go to ubodło i jakbym mogła to wsadziłabym mu tyle szpilek żeby w piętach poczuł. Czuję ze ten człowiek pozbawia mnie wszelkich pozytywnych uczuć! nie wiem jak można w ciagu 10 lat małzeństwa tak kogoś znienawidzieć.Zaczynam siebie nie lubiec, krzyczę na dzieci, na zwierzaki w domu...masakra jakaś, zwyłam sie jak głupia i byle pretekst wywołuje we mnie łzy.Nie wiem jak tu się trzymać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
Witaj magi Chwilę tu nie zaglądałam,ale jakoś tak nie miałam kiedy.Jestem teraz sama,mój mąż wyjechał do pracy za granicę,narazie na trzy miesiące.W domu więc spokój bo z córką to raczej się nie kłócimy,czasem tylko jakieś nieporozumienia ale to szybko mija. Wyciszyłam się i jestem spokojniejsza.Zostałam ze wszystkim sama i muszę sobie jakoś radzić. A jak tam u Ciebie? Po ostatnim Twoim wpisie nie za bardzo to wyglądało...Mam nadzieję,że jakoś sobie radzisz. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie jak na morzu...wszystko falami! raz dobrze raz żle, obecnie...może być. Całe moje życie to jakaś wielka niepewność,mam dosyć takiej huśtawki, w sumie to sama jestem rozchwiana, denerwuje mnie byle szczegół, cholera nie potrafię określić co się ze mną dzieje.Chciałabym pogadać z kimś obiektywnym kto nie zna ani mnie ani mojego męza, zastanawiam się ile jest winy mojej że nie możemy się porozumieć i co mogę zrobić by to zmienić i czy w ogóle mogę. Jakiś czas temu poznałam kogoś...fajnego sympatycznego gościa z którym od początku łączyły mnie tylko i wyłącznie przyjazne rozmowy, dużo opowiadałam mu o swoim małzeństwie , wspierał mnie dobrym słowem gdy tego potrzebowałam...do momentu gdy nasze rozmowy zaczęły wymykać sie spod kontroli...ale podkreślam że były to tylko rozmowy, więc od jakiegoś czasu mimo że kazał mi wręcz ratować swoje małżeństwo słysze od niego ze to chyba nie ma już sensu.Mam wrazenie że już nie patrzy na to obiektywnie...Droga Suzi żeby ktoś mógł mi powiedzieć co ja robię żle, musiałabym zacząć od samego poczatku mojego małżeństwa a może jeszcze wcześniej...ale nie wiem nawet czy ty chciałabyś mnie wysłuchać...i myślę że to nie tu, nie na forum gdzie każdy może to przeczytać.jakby co to napiszę ci swoje gg.Jeżeli chodzi o twoją obecną sytuację to chiyba Ci zazdroszczę! wiem że istnieje jakaś nić przywiązania między mną a moim mężem, nistety mój 1,5 miś. wyjazd nic nie dał więc chodzi mi po głowie że jaky on wyjechał to byłoby dobrze, tęsknilibyśmy za sobą, nie mielibyśmy okazji sie kłócić, a w domu byłby spokój...tyle że mój mąż nigdzie się nie wybiera! Może żyjemy w tzw. toksycznym związku że ze sobą nie potrafimy żyć a bez siebie też jest żle...? pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
Dawno tu nie zaglądałam,jakoś tak ciągle brak mi czasu. Magi ,nie wiem czy mogę być dobrym doradcą w sprawach małżeńskici bo sama też nie bardzo sobie z tym radzę,ale chętnie pogadam.Może to dobry pomysł żeby ktoś bezstronny popatrzył na nas.Moż zauważy coś czego my nie widzimy. Podaj mi numer GG,odezwe się. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość suziQ
Pusto tu ostatnio,magi mam nadzieję że wszystko u Ciebie w porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee taaam
ten problem też mnie dotyczy - 4 lata po ślubie, jedno dziecko, pustka emoclnoalna w naszym związku, wszystko jest już tylko rutyną... ja się nie cieszę, ja wegetuję w tym małżeństwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa,a stara zarazem...
Dziewczyny! Błagam pomożcie! Niecałe dwa lata po ślubie(w sumie 6 lat razem) a już(!!!) Żar minoł!! Czy to normalne? Mąż był zawsze chętny, a ostatnie czasy Mu juz NIE zalerzy tak jak zawsza!!!! Nie ma mozliwosci zeby mnie zdradzał. Pomocy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mężatka 30
Hej, cały czas jest odnawiany temat. Piszę bo czuję, widzę że moje małżeństwo to już przeszłość. Jesteśmy z sobą ponad 10 lat. Najgorszy kryzys przyszedł po urodzeniu dziecka, i to z mojej winy do póki byliśmy tylko my to ja zawsze ustępowałam, szłam na kompromisy. Ale odkąd urodziło się dziecko nie potrafię ignorować pewnych zachowań i tak się zaczęło kłótnie, wypominanie, same żale i ciche dni. Oczywiście wcześniej też były ale po urodzeniu to było apogeum. Coraz częściej zadaje sobie pytanie czy ja jeszcze kocham męża. A z drugiej strony zastanawiam się gdzie skończyła się ta wielka nasza miłość bo niewątpliwie taką byłą. Jedynym pomysłem jaki mi przychodzi do głowy to dać sobie czas na odpoczynek od siebie, nabranie dystansu, ochłonięcie na zatęsknienie. Wydaje mi się to jedynym ratunkiem, wiem że codzienność razem nas doprowadza do ruiny emocjonalnej. Proszę dajcie znać czy komuś w małżeństwie pomogła metoda chwilowego rozstania ????????? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×