Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kobietka30

mężczyzna przy porodzie / tak czy nie?

Polecane posty

Gość kobietka30

wczoraj przysłuchiwałam się dyskusji o obecności męża przy porodzie. dziewczyny twierdziły, że działa to na mężczyzn pozytywnie, w sensie, ze potem są wobec nich bardziej opiekuńczy, stają się lepszymi mężami. mnie się zawsze wydawało, że jak facet zobaczy swoją ukochaną w tak obrzydliwej - wg mnie oczywiście - sytuacji to potem traci seksualne spojrzenie na swą żonę. bo kiedy szparka zamienia się w wiadro to chyba nie jest najlepszy widok... wydawało mi się, że taki obraz im potem zostaje w pamięci. z opinii rozmówczyń wynikało, że na mężczyzn obecność przy porodzie działa pozytywnie. czyli mylę się. a jak to było u Was, kobiet, których mąż uczestniczył przy porodzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż dwa razy uczestniczył w porodach naszych dzieci; za pierwszym razem nie byłam pewna, czy chcę, ale on chciał i...całe szczęście!, bo bardzo mi pomógł:) Po wszystkim zdziwiłam się trochę widząc, że leciały mu łzy, trochę ze wzruszenia, a trochę pewnie z bezsilności, że więcej nie mógł mi pomóc;) Za drugim razem było oczywiste, że będziemy rodzić razem; I też mi bardzo pomógł, bo w decydującym momencie pobiegł po położną, która ledwie zdążyła:D:D Gdyby nie on, nie wiem, jakby się skończyło:D Jestem mu bardzo wdzięczna za to, że był wtedy przy mnie i myślę, że u nas jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie:) Myślę, że w czsie porodu dojrzały facet, który zdecydował się w nim uczestniczyć, nie zawraca sobie głowy względami estetycznymi;) Wszystko zależy od tego, czy on chce w tym brać udział:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poczytałam trochę komentarzy na temat obrzydliwości porodu itp. W pierwszym uczestniczył mój mąż, ogromnie pomógł, nigdy nie zauważyłam,żeby miał do mnie pod jakimkolwiek względem obrzydzenie .Ale zapytałam męża, bo teraz też jestem w ciąży i zaczęłam mieć poważne wątpliwości....Zapytałam, czy poród wzbudził w nim obrzydzenie, zapytałam, czy na pewno chce jeszcze raz, bo jeśli nie, to wolę by został w domu ....poradzę sobie i nie będę mieć żadnych pretensji, jeśli powie,że woli nie być ze mną.... Usłyszałam krótki komentarz....że poród jest piękny i mąż nie wyobraża sobie opcji pozostania w domu czy w pracy....Poród jest piękny....byłam w szoku...bo rozumiem, dla kobiety ....ale mężczyzna...No właśnie a jednak. Widzę także,że tamten wspólny poród bardzo dużo wniósł do naszego związku - oczywiście pozytywnego, ponadto- mąż jest ogromnie związany z córeczką , ona z nim...Wspaniale się wyczuwają. Mąż może nie płakał...ale tyle ile wtedy pomógł i jak bardzo potrzebowałam właśnie takiej pomocy przy porodzie - tego,że był duchowo,że mówił do mnie cały czas,że trzymał za rękę,że dopilnowywał, czy wszystko jest dobrze...nawet to,że był ze mną w łazience, kiedy byłam pod prysznicem i trosczył się,żebym nie upadła... W jego oczach do dziś widzę tamten dzień, nie mówi,że jestem biedna, nie lituje się, bo rozumie,że taka jest kolej rzeczy...wystarczą mi jego słowa,że poród jest piękny . Rozpisałam się, przepraszam....pozdrawiam wszystkie kobiety, te które chcą z mężem, te które nie chcą tego i mają swoje powody , to ich prawo ...i te niezdecydowane też....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietko 30
nie wiem skąd wziełaś ten kwiatek "zmienia się w wiadro" bo to bzdura totalna:|A co do porodu z mężem czy bez to moim zdaniem facet sam wie lepeij czy czuje sie na siłach i nie widzę sensu w namawianiu nikogo na siłę żeby był przy tak mało atrakcyjnym widowisku jak poród.Mój mąż chciał być ale wyszło ianczej.I ja nie żałuję że rodziłam bez niego.Bo moim zdaniem nie podobałoby mu się to jak się odbywa rodzenie dziecka.Tyle o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam mój mąż mial być przy porodzie, no ale wyszła cesarka i czekał na korytarzu. za to widział od razu nasza córeczke, pojechał z nią na oddział noworodków, był przy tych wszystkich pomiarach i badaniach. moge powiedzieć , ze było to dla nego coś cudownego, opowiadał o tym i opowiadał. a tak poza tym, dobrze jest zapłacic za poród rodzinny, maż zawsze moze wyśc z pokoju na \"chwile\" samego porodu (wyjście dziecka), ale miło mi było ze siedział obok mnie, gdy miałam skurcze, gdy lezałam pod KTG, gdy traciłam przytomność z bólu, bo srodki przeciwbólowe nie pomagały (do czasu aż dostałam ZZO). Obecnośc bliskiej osoby pomaga, takie jest moje zdanie. ale broń Boże nie zmuszaj go do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka30
dzięki za ciekawe opinie, a 'kobietko 30' -> mały otworek zmienia się w momencie przechodzenia przez niego głowy dziecka w dziure o dużej średnicy, np. wiadra na lody, stąd skojarzenie. może Cie obraziło, gdyby to miało obrażać, obraziłabym sama siebie. Poza tym ja nie mówię o namawianiu męża bo: 1/ nie jestem w ciąży 2/ nie mam męża więc nie do mnie te uwagi. Nie wiem skąd się to wzieło, ze niby chcę kogoś do czegoś namawiać? do Marysieńki 1 - jeszcze nie stoję przed takim dylematem, nie mam dziecka nawet w planach, ale ten temat mnie interesuje bo może zmieni się moja opinia jeśli poznam inne poglądy. bo takie mam odczucia jak opisałam, ale wcale nie uważam, że są on dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko zależy, jaki facet. Są faceci, którzy żonę i związek rozpatrują wyłącznie w kategoriach estetyczno - uzytkowych i wtedy obecność jego przy porodzie moze się skonczyć rozwianiem jego złudzeń na temat tego, ze jego zona jest sliczną plastikową laleczką z seks shopu. Obrazi się i tyle :D Natomiast normalny, dojrzały facet reaguje podczas porodu tak, jak tu opisały dziewczyny. Tak samo jak ty nie nabrałabyś obrzydzenia do męża, gdybyś musiała go pielęgnowac, podmywać itp w ciężkiej chorobie, podczas której wygląda nieestetycznie, tak samo normalny facet nie nabiera obrzydzenia do rodzącej żony tylko rozumie co się dzieje i pomaga jak umie. Z mojego doświadczenia tekże wynika, ze jegho obecność przydaje się nie tylko psychicznie ale także czysto praktycznie, a jest nieoceniona w przypadku, kiedy coś idzie źle - lekarze inaczej się zachowują, kiedy na sali jest przytomny świadek ich poczynań... Oprócz tego rzeczywiście obecność przy porodzie bardzo mocno wpływa na więź między ojcem a dzieckiem i uruchamia w facetach pokłady instynktu opiekuńczego. Po trzecie, facet znacznie lepiej rozumie, jak duzym wysiłkiem był dla ciebie poród i zupełnie inaczej traktuje cię podczas połogu - pomaga jak tylko może, nie ma pretensji po przyjściu z pracy, ze obiadu nie ma a ty chodzisz w piżamie - po prostu rozumie, ze to nie taki pikuś i ze musisz mieć czas, zeby dojśc do siebie. Nie obraża się też za brak seksu dopóki nie poczujesz się gotowa (a podczas pierwszego razu \"po\" boi się tak samo jak ty, zeby cię nie bolało, nie przyjdzie mu do głowy robić ci scen z tego powodu. Jednym słowem same zalety. Zresztą, jeakbyś posłuchała wypowiedzi samych facetów, powiedzą ci to samo - ci, którzy brali w tym udział, nie zrezygnowaliby z tego za skarby świata. A co do obrzydliwości scen - to wg mnie przereklamowana sprawa. Po pierwsze facet nie patrzy ci w krocze jak rodzisz, bo nikt go tam nie wpuszcza - tam siedzi położna i/lub lekarz. Po drugie, oboje jesteście na takiej adrenalinie, ze ani ty ani facet nie zastanawia się nawet przez sekundę nad tym, jak się wygląda, tylko jest się przejętym w 100% samą akcją. Mój fecet nie umiał nawet powiedzieć jak wyglądałam w czasie porodu (bo pytałam), bo nie zainteresował się tym, hihi, miał ważniejsze sprawy do kontrolowania. A że poród jest przeżyciem dość intymnym mimo wszystko, potem w seksie tez to bardzo zbliża - jak się przeszło razem taką przygodę, to już bliżej być nie można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Ciekaw jestem tej dyskusji :) Nie będe jednak oceniał nic tutaj, gdyż jako facet, mógłbym być nieobiektywny. Pragnę jednak napisać iż niezupełną prawdą jest zdanie, które wyraziła Dzoana: \"Po pierwsze facet nie patrzy ci w krocze jak rodzisz, bo nikt go tam nie wpuszcza - tam siedzi położna i/lub lekarz.\" Ja widziałem włoski na główce naszej ukochanej, było to piękne uczucie, moja ukochana wiedziała, że jej nie okłamuję mówiąc to i że juz niedługo będzie miała naszą córeczkę na piersiach :) Jak dla mnie nic obrzydliwego na sali porodowej nie było, a moja ukochana jest dla mnie najcudowniejszą na świecie (a nie jestem rzeźnikiem heh).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kto to taki to 2 raki
up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój facet podjął decyzje że bedzie przy mnie przy porodzie jak byłam na poczatku 8 miesiaca, wczesniej twierdził że zawsze przy porodach były kobiety i tak naprawde to sie boi. Nie namawiałam go, w żaden sposób nie chciałam wpływac na jego decyzję. W końcu doszedł do wniosku że może mi sie przydać. Teraz zadne z nas nie wyobraża sobie żeby mogło go tam nie być. On chwile gdy Mała przychodziła na swiat wspomina do dzisiaj z niesamowitym wzruszeniem. Mówi że stracilby cos ogromnie ważnego gdyby nie zdecydował sie z nami być. A co do widoku - on był caly czas przy mojej głowie, nie chcialabym żeby było inaczej. Widział \"z góry\" jak wychodziła główka małej i całe szczeście bo gdy połozne kazały mi przeć jeszcze raz w czasie skurczu a ja juz nie miałam siły, powiedział - ale jest juz główka - więc sie zmobilizowałam. Bardzo pomagał, dawał mi wodę, liczył z zegarkiem czas trwania skurczy i czas między skurczami - wiec wiedziałam że to wszystko postepuje i niedługo sie skończy. Gdy mnie szyli on cały czas trzymał malutka - mówił do niej, byl blisko. A co do estetyki - tylko osoby które tego nie przezyly mogą sądzic że jest obrzydliwy. Jest piekny bo rodzi sie nowy człowiek - w ogromnym bólu i krwi - ale to nie ma wtedy znaczenia. To jest cud, że rodza sie dzieci. Dodam że jego sposób patrzenia na mnie jako kobiete zupełnie sie nie zmienił, twierdzi też ze nie wyczuwa żadnej różnicy w czasie sexu, oczywiscie trzeba poczekac parę miesięcy aż wszystko wróci do normy, ale te pierwsze miesiące z maluchem sa tak wyczerpujace że z tym czekaniem nie ma problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdecydowanie tak! Bez meza bym chyba nie urodzila. Bardzo mi pomogl i jestem nu za to bardzo wdzieczna. Jak znajde chwilke czasu to wpadne i rozwine wypowiedz bo teraz obowiazki wzywaja:) Pozdrowienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż także był przy porodzie za co jestem mu bardzo wdzięczna. Mieliśmy pokój do porodów rodzinnych i o ile przy samej akcji porodowej nie był, więc tego \"wiadra\" nie widział, to spędził ze mną te długie godziny poprzedzające samo przyjście dziecka na świat. Towarzyszył mi mimo iż nie byłam wtedy zbyt rozmowna... Cieszę się że był ze mną bo bardzo mi pomógł, nawet sobie z tego nie zdawał sprawy, bo przecież tylko był. Wspólny poród zbliżył nas do siebie. A nie znaczy że chciał byc przy porodzie od samego początku naszej ciąży. Nawet do szkoły rodzenia nie chciał chodzić więc nie chodziliśmy. Ja do niczego nie zmuszałam, sam chciał. Powiedziałam mu że nie musi być ze mną w każdym momencie - jeśli stwierdzi że to nie na jego siły, może po prostu poczekac na korytarzu. I poczekał, nie przecinał pępowiny i nie mam o to żadnego żalu. Ale był z naszą córką podczas wszystkich badań, to on tak naprawdę widział ją pierwszy a potem przyszedł do mnie i opowiadał ile waży jaka jest i jak wygląda... Myślę że warto było i jestem mu za to wdzięczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ze mną była mama i dzieki Bogu. Nie poradziłabym sobie sama a i facet by mi nie pomógł - taki poprostu jest. Mój poród trwał 27 godzin i tylko swiadomość, że mama jest ze mną mi pomogła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Poród mojej Żony trwał 14 godzin ja uczestniczyłem w nim od pierwszej minuty i nigdy bym tych chwil nie zamienił na nic na świecie. Wydaje mi sie ze kiedy maż/partner uczestniczy w porodzie, kursach przygotowawczych do porodu bardziej sie identyfikuje z dzieckiem, moze bardziej \"docenić\" ile wysiłku kosztuje kobiete poród. A już na pewno ta chwila bedzie dla niego jedna z najmilszych wspomnień (cały czas mam przed oczami jak przecinałem małej pepowine) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobietka30 - mam dokładnie identyczny pogląd, co Ty w swoim pierwszym poście. Też bym czuła się zażenowana, że on to wszystko widzi, krepowaloby mnie to. wiem, że pewnie w takiej chwili się o zażenowaniu :) nie myśli, ale... jednak nie chciałabym :( Z drugiej zaś strony - fajnie by było wiedzieć że obok jest czlowiek, który jest mi bliski, trzyma mnie za rękę, a nie tylko sami obcy lekarze. Mimo to - pierwszy powód wydaje mi się poważniejszy i - na dzień dzisiejszy - nie chciałabym, by mój uczestniczył w porodzie. A jeśli jest opiekuńczym czlowiekiem i pragnął bedzie swojego dziecka - to nie zmieni się to bez względu na to, czy będzie \"świadkował\" mi, czy nie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jak ja sie
zesrałam na porodówie to dostałam od męza w ryj... Było mi cholernie wstyd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj tez był ze mna,od pierwszego skurczu po ostatni szew!!!I Nie chce nawet myslec jakby to wszystko wygladało bez jego obecnosci-chyba nigdy bym nie urodziła.Pytałam po wszystkim czy po tym co widział poszedłby rodzic ze mna jeszcze raz,bez wachania odpowiedział:oczywiscie,ze tak!Twierdzi,ze nic go nie brzydziło,a był nawet podczas łyzeczkowania.Przecinał pepowine i jest z tego wyraznie dumny. Polecam wszystkim przyszłym mamusiom zabranie meza na porodowke,moze teraz ciezko sobie wyobrazic ze moze w czym kolwiek tam pomoc,w rzeczywistosci jest zupełnie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do tych czasach zwanych \"kiedyś\", kiedy to kobiety rodziły w towarzystwie innych kobiet a facetow przy tym nie było... Kiedyś to kobiety rodziły w domu albo w namiocie, w otoczeniu bliskich im kobiet ze swojej rodziny lub plemienia. Jeżeli ktoś nie widzi róznicy pomiędzy takim porodem, a porodem samej w szpitalu, w obcym, dołującym otoczeniu, wśród obcych, kiedy sama atmosfera szpitala powoduje, ze czujesz się jakbyś była cięzko chora a do odbycia własnego porodu \"nie miała odpowiednich kwalifikacji\" (Monthy Python wczoraj leciał :D), - to, powtarzam, jeżeli ktoś nie widzi różnicy między tymi dwoma sytuacjami, to moze sobie mówić o tym, ze kiedyś to kobiety rodziły same... Teraz obecność bliskiej osoby jest potrzebna kobiecie tak samo jak kiedyś, kiedyś zawsze taka osoba była, chyba ze kobieta rodziła sama w lesie, teraz rodzi się w sterylnych szpitalnych warunkach, bezosobowo, samotnie przez długie godziny. Rola mężczyzny w rodzinie tez się nieco zmieniła od tamtych czasów i nie jest już on tylko dostarczycielem kasy, którego dzieci interesują o tyle, o ile są synami - spadkobiercami majątku. Dlatego naturalne jest, ze wraz z tymi zmianami mężczyźni, tak jak zaczęli brać udział w życiu rodzinnym i wychowywaniu dzieci, tak pojawili się na salach porodowych, zastępując stare kobiety ze starszyzny plemienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×