Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość nylka
juz ostatnie i kończe jak tak sobie myle o to przypomniało sie jak roz brat powalił mnie i chciał mi nasikac na twarz a ze był słusznych rozmiaró a ja chudzinka nie miałam sie jak ruszyć, odgonił go młodszy brat a ja czułam sie jak k śmieć... wiecie co wole tego nie pamietać pzd a rodzice robili co mogli żebym miała wiecej odwagi i powiedziała rodzicom pewnie by mnie uchronili ale co z tego skoro za kare z ich strony na brata od by sobie odbił na mnie jak by ich nie było to na tyle bede czytać dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
Jesli chodzi o porownywanie to tez to przerabialam,ale nie do siostry tylko mojej kuzynki.Jaka to ona nie jest wspaniala,jak sie dobrze uczy itd.Wspolczuje jej,bo ma okropna sytuacje w domu rowniez.Nienawidzi ojca za to co cale zycie robil jej,jej siostrze i ciotce.Takiemu nie wybacza sie nigdy,ale nie o jej rodzinie chcialam mowic. Ogolnie dziewczyna jest falszywa,bo niby rozmawia ze mna i jest ok a tak naprawde obgaduje,i to nie tylko ze mna tak jest.To,ze wyjechalam to znaczy,ze na studia nie pojde itd.Tymczasem sama siedzi,z domu nie wychodzi,zamknela sie z chlopakiem w 4 scianach i z tego co mowila za granice tez sie wybieraja.To,ze ona wolala przesiedziec w piekle cale studia i nabawic sie wrzodow zoloadka to nie znaczy,ze ja na to sobie mam pozwalac.I szczerze juz sobie poradzilam z takim obgadywaniem,z takich ludzi chce mi sie poprostu smiac,bo sa ograniczeni. A moja matka jest nia niesamowicie zachwycona,jakby mogla to bychyba sklonowala.Jak gdzies wchodzi na czaty czy cokolwiek zawsze wpisuje jej imie,chore... Jak to ona sie nie uczy itd,a ja z nauka taka najgorsza wcale nie bylam,potem mi runelo przez cale problemy,ale nikt tego nie zauwazyl.Jak to szybko mozna pomylic depresje z lenistwem.Swojego czasu zalezalo mi na wygladzie chorobliwie.To matka wypalila 'ona ma depresje,bo nie ma sie w co ubrac'.Juz jej chcialam krzyknac 'czy ty jestes do cholery az tak slepa???'.Nie dociera nic.Niech siedzi i dalej zachwyca sie wszystkimi innymi zamiast moze zauwazyc w koncu moj sukces,bo w tym wieku zarabiac tyle co ona to jej sie nie snilo.Przepraszam,ze tak o pieniadzach,ale ona tylko to uwazalaby za sukces,o jakichs dobrach naukowych itd. raczej za wiele by nie wiedziala.Zawsze prace sobie sama zalatwilam(widomo sie od kogos uslyszalo,ale ona reki nie przylozyla),wyjazdy za granice wszystko sama,na bilety sama.Ale nieeee mi nic mi sie w zyciu nie udalo.A co jej sie udalo?Prawie w moim wieku dziecko i maz.Nie chce abyscie odebrali to jako wszelkie zlo,ale mysle,ze w tym wieku to stanowczo za wczesnie.Do zalozenia rodziny trzeba dorosnac!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie to jest też nie lada problem... Jak rodzic(e) ślepo wierzą jednemu ze swoich dzieci. Moja ciocia \"ubóstwia\" swoje dziecko do tego stopnia, że cokolwiek by nie powiedział nawet coś co nawet z założenia jest błędne to zawsze mu uwierzy obojętne co inne osoby powiedzą choćby ich było ze 100. Ona zawszr uwierzy swojemu głuiutkiemu jeszcze dziecku. A on to doskonale wykorzystuje i mój kuzyn np. nie ma przez to życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tora tora tora
Nie Martamaua nie dorosnac, dojrzec. Nie wytrzymam, znow obraze czyjes uczucia religijne (albo zrobie napad na czyjas kase... :) ) ale jesli uczymy nasze dzieci przez tyle lat religii, o Bogu ktorego moze wcale nie byc, a o sobie ani w zab, o rozwoju fizycznym naszych dzieci, o psychologii rozwoju, to czemu wydaje nam sie dziwne, ze ludzie wychowuja dzieci jak potrafia? Obarczeni wychowaniem przez tak samo (nie) wychowanych rodzicow? Od kogo i czego sie ucza? Z programow telewizyjnych? Z rozmow internetowych? Czasem z ksiazek? Ilu z tego korzysta i w jakim stopniu? komu tak w zyciu przydalo sie praktycznie twierdzenie Pitagorasa? Nie zebym zaraz uwazala, ze trzeba je skreslac, tak daleko bym sie posunela. Ale istotnosc zagadnienia jest w przypadku nauki o czlowieku moim zdaniem niewspolmiernie wieksza. I tu znow mnie swiezbi... im wiecej wiem, tym mniej jestem podatna na manipulacje. I nie pozwalam byc Owieczka. Bo wiem, ze owce wcale nie sa Naczelne, a ja tak. W przeciwienstwie do Pastuszka. On jest. jak to pisal Orwell? Wszystkie zwierzeta sa rowne, a niektore rowniejsze? Ustalajac hierarchizacje ukladow a priori, bez podstawowej chocby wiedzy o ich strukturach, sami dopuszczamy do skutkow ubocznych w postaci takich dewiacji. Pozostaje nam bic sie w piersi. Albo spojrzec prawdzie w oczy i sie samemu wzbogacac w wiedze. Dojrzewac... Moze Wasze pokolenie wprowadzi Nauke o Czlowieku do programu szkolnictwa sredniopodstawowego. A nie tylko o szkieletach gadow i innych ukladach wydalniczych ptasich. Tak uczona biologia smierdzi trupem. A i tak nas ta wiedza nie uratuje kiedy staniemy pod drzewem pelnym kormoranow... nie radze wtedy patrzec w gore...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tora, tora, tora. Z tym się zgodzę. Nauka o człowieku, albo może raczej o jego psychice i empatii powinna być jak najbardziej w programie szkolnictwa. Unikniętoby wielu błędów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO TORA....Z GODZ. 18.55
SPECJALNIE PISZĘ DO CIEBIE DUŻYMI LITERAMI. NIE UMIESZ MNIE POMÓC? A DLACZEGO WCIĄŻ NEGUJESZ I DOMYŚLASZ SIĘ JAKI KTOS JEST? DLACZEGO NAPISAŁAŚ - WYTRZEŹWIAŁAŚ? ZNASZ MNIE? DLACZEGO NAPISAŁAŚ O BICIU DZIECI? PRZESADZIŁAŚ, NIE BIJE DZIECI......KTOŚ TU ROBIŁ ŹLE, KTOŚ KIM RZĄDZIŁA WÓDA, JA PO PROSTU DUŻO ZA PÓŹNO ROZWIĄZYWAŁAM MAŁŻEŃSTWO - ALE DOTARŁAM DO KOŃCA. DUŻO MNIE TO KOSZTOWAŁO, MNIE I MOJE DZIECI......WSTYD POZOSTAŁ DO DZIŚ.....WSZĘDZIE.....TERAZ LUDZIE ZACZĘLI MÓWIC, WCZEŚNIEJ NIKT NIE CHCIAŁ MI POMÓC, PÓKI SOBIE SAMA NIE POMOGŁAM "SZUKAJĄC POMOCY". WIELU OSOBOM RADZIŁAM TU, ABY POSZUKALI TEJ POMOCY, PÓKI NIE JEST ZA PÓŹNO. NAPISAŁM, ŻE NIGDY NIE WYPOWIEDZIAŁABYM SIĘ "NIENAWIDZE RODZICÓW", WIEM CO PISZĘ, TO ONI DALI MI ŻYCIE, CZEGOS NAUCZYLI. PRZYZNAM SIE, ZE OWSZEM O WIELE SPRAW MAM DO NICH ŻAL, ALE STARAM SIĘ ICH TAKŻE ZROZUMIEC. gDYBY NIE ONI NIE POSTĘPOWAŁABYM DZIŚ TAK JAK POSTĘPUJĘ. nAUCZYLI MNIE OBOWIAKOWOŚCI, ZA CO JESTEM IM WDZIĘCZNA. MIMO TEGO, ŻE NIE RAZ......SETKI RAZY USŁYSZAŁAM....."ŹLE ROBISZ.....W TYM .....W TAMTYM....." WYSZŁO NA MOJE (ZAWIESIŁAM NA ICH ŻYCZENIE SPRAWĘ ROZWODOWĄ KILKA LAT TEMU, TO WINA MATKI - KTÓRA.....WOLĘ NIE PISAĆ CO BYŁO UDZIAŁEM JEJ I JAKIE SŁOWA SŁYSZAŁAM....... WIEM JEDNO, CZASEM TE OSTRE SŁOWA BIORĄ SIĘ Z BEZSILNOŚCI, UKRYWANIA SWOICH PROBLEMÓW. JA ZACZĘŁAM MÓWIĆ, DLATEGO MOŻE UDAŁO MI SIĘ OSIAGNĄĆ "POZORNY SPOKÓJ W DOMU" - DLACZEGO POZORNY.....TEN ŁOBUZ DALEJ NEKA MNIE I DZIECI. MATKĘ STARAM SIE TŁUMACZYĆ, BYŁAM NAJSTARSZA W DOMU, MOJA SIOSTRA DAŁA I DAJE JEJ TAKIE UROZMAICENIE ŻYCIA, ŻE WIEM.....WYKONCZY JA I OJCA W KOŃCU. NIE CHCE PISAĆ CO ROBI. WIEM JEDNO NIC "NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY" - MATKA JEST CHORA, ALE PROBLEMY CZASEM CZŁOWIEKA PRZEROSNĄ. MAM W SOBIE DUZO ŻALU DO NIEJ, ŻE PRZESZKODZIŁA MI WCZEŚNIEJ, MOJE DZIECI WCZEŚNIEJ OSIAGNĘŁYBY SPOKÓJ.....A TERAZ - SĄ NERWOWE, SZUKAJA SWOICH DRÓG....NIE NARZUCAM IM SWOJEJ WOLI, ALE OD DAWNA STARAM SIE IM WPOIĆ "ZROZUMIENIE DLA KAŻDEGO CZŁOWIEKA". WIEM, ZE SWIATA NIE NAPRAWIĘ, ALE MOIM WYBOREM JEST SZUKAC POMOCY JEŚLI JEST MI ŹLE, TO SAMO RADZĘ INNYM. ZASTANÓWCIE SIĘ, DLACZEGO RODZICE SIĘ TAK ZACHOWUJA, CZY NIE CHCA WAS PRZED CZYMŚ UCHRONIĆ........JEDNAK JEŚLI JEST WAM BARDZO ŹLE SZUKAJCIE POMOCY......U SPECJALISTÓW, WYCISZCIE SIĘ, ALE NIGDY NIE KŁAMCIE, ZASTANÓWCIE SIĘ ZANIM COS POWIECIE, CZY CZASEM JAKIS BŁĄD JEDNAK NIE TKWI W WAS SAMYCH. WIECIE CO ROBIE TERAZ, ABY NIE SŁUCHAC JUŻ TEGO CO WG MNIE NIE POWINNO BYĆ KIEROWANE DO MNIE? NIE CHODZE CZĘSTO TAM, GDZIE MNIE NIE ROZUMIEJĄ ......NIE STARAM SIĘ JUZ ŻALIĆ,,,,ROZMAWIAM Z INNYMI. WIEM, ZE MOI RODZICE SĄ NIESZCZĘŚLIWI, ALE JA JUŻ NIE JESTEM W STANIE IM POMÓC. W DOMU BYŁAM NAJSTARSZA, SZKODA MI ICH BARDZO, ALE NIE MOGE WCIAZ PONOSIĆ KONSEKWENCJI ZA MŁODSZE RODZEŃSTWO. NIE OSZCZĘDZILI NAWET MOICH DZIECI OSTATNIO, WSZYSTKO ZACZĘLI NEGOWAC. CO ROBIĘ.....OGRANICZAM KONTAKTY DO MINIMUM, CHOĆ ŹLE MI Z TYM, WIEM, ZE SIOSTRA ICH DRĘCZY. MAM SWOJE ŻYCIE JEDNAK I MUSZE BYĆ SILNA DLA WŁASNYCH DZIECI, NA PIJAKA, KTÓRY "WCIĄŻ NIE TRZEŹWIEJE" NIE MOGE LICZYĆ. ZASTANÓW SIE CZASEM TORA TORA CO PISZESZ I DO KOGO. JA NIE MAM 20 LAT. ŁADNIE TU NAPISAŁA DZIEWCZYNA, ŻEBY NIE LICZYĆ TYLKO NA CHŁOPAKA......TA OSOBA, KTÓRA SAMA SOBIE NIE POMOZE, BYC MOŻE COŚ W ZYCIU ZAPRZEPAŚCIĆ. PAMIĘTAJCIE SZCZEGÓLNIE DZIEWCZĘTA, OSIAGNIJCIE COS W ŻYCIU - PRZEDE WSZYSTKIM ZAWÓD, KTÓRY DA WAM MOŻLIWOŚĆ LICZENIA NA SAMĄ SIEBIE. JA CIESZE SIĘ, ŻE PRACUJĘ - INACZEJ MOJE DZIECI NIE MIAŁYBY TEGO CO MAJĄ. POZDRAWIAM WSZYSTKICH, NIE BÓJCIE SIĘ MÓWIC O SWOICH PROBLEMACH. :) SZUKAJCIE POMOCY, STUKAJCIE DO WIELU DRZWI, JA TAK RADZE SWOIM DZIECIOM - NIE CHCESZ MI POWIEDZIEĆ CO CIE GNĘBI - ZNAJDŹ OSOBĘ Z KTÓRA CHCESZ ROZMAWIAĆ, KTÓRA CIĘ PRZYNAJMNIEJ WYSŁUCHA, A JEŚLI BEDZIESZ CHCIAŁ (ŁA) ZE MNĄ - POWIEDZ. NIE ZAWSZE TRZEBA Z DZIECKA CIAGNĄC, CZASEM NALEŻY ZACZEKAĆ AŻ SAMO SIĘ OTWORZY. "...Z PEWNOŚCIA TEGO RANKA KTOS SIĘ DO CIEBIE UŚMIECHNĄŁ, NAWET JEŚLI TEGO NIE SPOSTRZEGŁEŚ. NA PEWNO DZISIAJ KTOS CZEKA NA TWÓJ USMIECH..." :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO TORA....Z GODZ. 18.55
JESZCZE RAZ JA - NIE PODPISAŁAM SIĘ TO JA ANNA POPRZEDNIĄ WYPOWIEDŹ PRZERWAŁM, PONIEWAZ PRZYSZEDŁ SYN I MUSIAŁAM Z NIM POROZMAWIAC, DLATEGO POJAWIŁY SIE TAM BŁĘDY. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do dzieci potwory
A tak naprawdę do ANNY. Lepiej póżno niż wcale. Proces uczenia się to m. innymi wyciąganie wniosków z tego co się dzieje wokół i adekwatne reagowanie. Chyba masz z tym poważne problemy. Po pierwsze nie bardzo rozumiem czemu należy byś wdzięczny za czyjąś świadomą czy nie ale suwerenną decyzję o posiadaniu dzieci. Czy Twoi rodzice pytali Cię przed tym faktem, czy była to ich decyzja? Wiec chyba logiczne że powinni liczyć się z konsekwencjami pewnych czynności chyba że wierzyli że o jakieś bociany przynoszą dzieci. Z Twojej wypowiedzi wynika że dzieci to dopust boży, ew. radosne kościółkowe bóg dał dzieci i bóg da na dzieci, tylko nie wiem gdzie ma swoje biuro, napewno nie kościołach :) Anno chyba masz świadomość tego że zabrałaś swoim dzieciom ileś lat, a raczej jedyne i niepowtarzalne dzieciństwo zawieszając sprawę rozwodową, czy za to mają być Ci wdzięczni? Szukasz pomocy, typowy syndrom ofiary, niedojżałość, pomóc możesz sobie tylko TY SAMA, to przecież Twoje życie, nikt nie jest w stanie pomóc Tobie tylko i wyłącznie TY. Życie problemami rodziców to przecież klasyczna ucieczka od siebie i swoich problemów. Temu piekłu które przeszłaś i przechodzisz pośrednio są winni Twoi rodzice, tylko jeden mały problem już podałaś to dalej swoim dzieciom. Anno "umiesz liczyć licz na siebie" to chyba niezła dewiza, im wcześniej się ją zrozumie tym mniej szkód, pół biedy kiedy niszczy się siebie czy swoje życie to Twoje dobre prawo, gorzej jeśli w ten sposób kaleczy się własne dzieci, a przecież chciałaś tylko dobrze , tylko wybaczać, nadstawiać drugi policzek, czy kochać nieprzyjaciół swoich, efekty raczej opłakane, warte tyle ile "nauka kościoła"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sigue
to się wyprowadź. 19 lat i mieszkasz z rodzicami , to się nie dziwię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nylka
jak ma 19 lat to gdzie ma sie wyprowadzić?? myślisz ze jest tylu chetnych do zatrudnienia studentów dziennych??? czy ty opłacasz rachunki? sorki ale nie jest wcale tak łatwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Do dzieci potwory...
Mylisz się, że nie widziałam wcześniej błędów, widziałam je. Każdą swoją decyzje analizowałam ze starszym Synem, rozmawiałam. Moje dzieci szybko dorosły w tym dziwnym domu. Wiem, że moje dzieci nie miały łatwego życia, ale wiem też , że do niedawna chciały kontaktu z ojcem mimo tego jaki był i jest. Ten kto sam tego nie przejdzie, nie zrozumie dokładnie mozliwości reakcji dzieci. Moja matka i ojciec chcieli mi ustawiać dzieci, nie pozwoliłam na to i cieszę się z tego. Prawdomównosć zwyciężyła, uważam że dużo środków wyczerpałam w tym celu. Bardzo dużo rozmawiam z dziećmi, ale nie twierdzę, ze wszystko robię dobrze, umiem także przyznać sie do błędów - również przed dziećmi. Obecnie przynajmniej nie pilnuje w nocy eks i to mnie cieszy najbardziej. Znalazłam swój cel w życiu - pomóc dzieciom ze wszystkich swych sił i nie liczyć na nikogo. Mam bardzo dobrych przyjaciół, do wielu moge sie zwrócić w potrzebie. Rodziców jest mi jednak szkoda, jednak nie posłuchali mnie gdy mówiłam, że siostra postępuje źle....to teraz procentuje. Oboje są chorzy, a ona nie daje im spokoju. Od dawna wiem, że to ona zniszczyła im "logiczne myślenie" - tak, że nie popieram ucieczek z domu. Obiecałam sobie jedno, że nigdy nie odtrącę dziecka gdy będzie w potrzebie, choć poinformowałam Ich równiez, ze nie na wszystko na pewno będzie mnie stać. Szkoda mi tych straconych lat, ale przynajmniej wiem, że dzieci wierzą we mnie - nie raz to usłyszałam, a przed swoimi rodzicami zawsze Ich obronię. Nie pozwalam już od dawna Im się wtrącać do mojego zycia. Dlatego byc moze napisałam, że zachowanie rodziców, ma na pewno swoją przyczynę. Jestem Im bardzo wdzięczna za pomoc finansową, choć obecnie staram się sama sobie radzić. Czekam aż zrozumieja gdzie popełnili błąd w wychowaniu siostry i nadal popełniają. Ten kto ma lekkie życie, nie myśli o dniu jutrzejszym - zaczyna sie bawić, ale ja juz nie chcę za to ponosić konsekwencji. Dzieci moje o tym poinformowałam, że wycofuje się choc nie twierdze, że mnie "zachowanie mojej siostry nie boli". Rodzice dali mi dużo, mimo swoich błędów, a przede wszystkim doprowadzili do tego, że od dawna zaczęłam samodzielnie myślec i nie czekać na ich pomoc. "...Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać. Zadzwoń do mnie... Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem Z Tobą... Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić... Nie obiecuję, że Cię zatrzymam, ale mogę pobiec z Tobą... Jeśli któregoś dnia nie bedziesz chciał nikogo słuchać. Zadzwoń do mnie... Obiecuję byc wtedy z Tobą i obiecuję być cicho... Ale jeśli któregos dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze... Przybiegnij do mnie bardzo szybko... Mogę Cię wtedy potrzebować... Twój przyjaciel Mam żal do rodziców, ale szacunek tez mam - taki jest mój charakter, każdy ma prawo do swojego zdania, ja też je mam. Żałuję, że nie potrafię Im już pomóc, a sostra zagnębi Ich, wiem to. Już od dawna żeruje tylko na Ich dobroci, a dlaczego Oni tego nie widzą - nie wiem, moze nie chcą...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta gorsza
Boze..jak ja to doskonale rozumiem:(( Myslalam ze tylko ja mam horror w domu:( Z pozoru normalna rodzina, ojciec wojskowy mama pracowac nie musi..no wlasnie i te ich wojskowe zasdy..do 23 wykapana mas byc bo jak nie nie mas tel ( za ktry sama place) jutro nie wyjdzies jak nie posprzatas w pokoju do 14! codzienie slysze jaka jestem okropna, ze jestem pasozytem, bo w domu nic nie robie ( moja mlodsza o rok sis faworyzowana przez straych jak raz na pol roku umyje naczynia jest dobrze , poc io myc? skoro ja umyje?) codziennie slysze ze jestem zdzira bo mi bylo widac cm brzucha ze sie puszczam bo jak byl u mnie polozylismy sie na kanapie i obejrzelismy film na dvd ( mam chlopaka poltora roku sypiamy owszem ale nie wiedza o tym) Nie moge powiedziec im ze chodze do ginekologa po tabsy ze mam problemy zdorwotne bo sie wyda ze wspolyzje w zeszlym tyg lekazr powiedzial ze mam guzki na jajnikach ( chodze do prywatnego za swoje bo mama zaglada mi w karotteke) ze kazal mi jechac na biopsje Gdyby ne chlopak nei wiem jakbym to przezyla. Codziennie slysz jak mnie wyzywaja..non stop krzycza od rana Szczegolnie mama :( ona kiedys miala nerwice teraz sie nie leczy to horror mimo ze pare miesiecy temu skonczylam 19lat dzis tat znowu mnie pobil niepierwszu i nieosttayni raz Matka ni jest lepsza MI czasem glupio powiedziec chlopakowi ze mnie uderyli bo nie kcialam umyc naczyn bo kcialam by raz sis umyla Marze o tym by sie stad ywrwac ale jak narazie nie ma szans Teraz zaczne studia i moze po... no chyba ze chlopak za 2 lata kosnczy... Czasem jest dobrze ale baldzio rzadko :( zazdroszcze moim kolezankom, ze nie sa tak jak ja ponizane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tora tora tora
nie zauwazylam zadnych bledow Aniu do wybaczenia trzeba dojrzec, trzeba pragnac tego, zeby ktos nam wybaczyl inaczej sie nie da inaczej to pusta werbalizacja podobnie jets ze wszystkim co robimy. Najpierw musimy sobie uswiadomic to co nas dotyka, co nami kieruje, a dopiero potem mozemy cos zmienic. Musimy tylko chciec cos zmienic. Twoj ex szuka zapomnienia. Twoi rodzice szukaja swiata ktory nie istnieje Ja nie chce byc ani ofiara losu, ani zyc losem ofiary. Dlatego bede sie bronic. Mojego zycia i mojego prawa do szczescia. Bo chce byc szczesliwa. A Ty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodzic
Ja tez nie przepadam za swoim ojcem,matka nie ma nic do powiedzenia.Dlatego opuściłem dom zbyt wcześnie,sam zostałem ojcem i staram się nie powtórzać błędów rodziców.Jak na razie świetnie mi sie to udaje.Kiedy mieszkałem sam z daleka od rodziców sztuczne kontakty układały sie dobrze,teraz musiałem z nimi zamieszkać na trochę i cała prawda wyszła na jaw i wielkie pretensje ze ich nie kocham,ze jestem bezuczuciowym czymś bo nie człowiekiem.Przykre to jest,ale naszczęście teraz to mi to zwisa.Pozdrawiam i życze duzo prawdziwej Miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieci potwory, Myślę, że szacunek do rodziców powinien być zawsze mimo wszystko. Ale szacunek to nie jest posłuszeństwo. Dwie najbardziej niewybaczalne rzeczy to w tym wypadku posłuszeństwo (żeby nie myśleli, że mają kontrolę nad nami), a po drugie to przyznanie się do jakiegokolwiek błędu. Chodzi mi tutaj o błąd w rozumieniu tych \"rodziców\". W życiu nie można dopuścić do siebie myśli, że mogą mieć rację...że tak powinno być albo jest wszędzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do dzieci potwory
Słyszałaś może o "negojowalnej rzeczywistości"? Nici z Nobla :) "Fakty to najbardziej uparta rzecz na świeie" jak powiedział Woland w Mistrzu i Małgorzacie. Jak widać z Twoich wypowiedzi starasz się budować jakiś wyimaginowany świat, robisz wszystko żeby nie spojrzeć prawdzie w oczy, nie nazywać rzeczy ich własnymi imionami. Szacunek do oprawców, "bije bo kocha"? Tym należy się szczycić? Twoje życie, twój problem, i nic mi do tego. Anna już się nauczyła podstawowych zasad arytmetyki "umiesz liczyć licz na siebie". Widać dalej szukasz pomocy u panów w sukienkach, nie chciałbym być w skórze Twojego dziecka. Związek kat - ofiara, jest jednym z mocniejszych związków. Nikt tu nie chce nikogo zjadać :) Zastanów się raczej jak cienka jest granica miedzy byciem katem a ofiarą. Wiec dalej "kochaj nieprzyjaciół swoich" tylko do licha nie obciążaj tym innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tora tora tora
zauwazylam dzis w pociagu jak maly 3letni chlopczyk po uslyszeniu, nie rusz tego, bo ty wszystko psujesz, posmutnial. Deszczowy swiat zszarzal jeszcze bardziej, ale zanim pojawily sie lzy (chlopcy nie placza? Nawet 3letni?) zaczal sie lasic do mamy, i kiedy wziela go na kolana przytulil sie do niej i byl bardzo szczesliwy. Na szczescie nie byli sami w pociagu..... ale mysle, ze mamusia nauczy sie jedynie nie zwracac uwagi dziecku przy ludziach, bedzie robic z niego kaleke zyciowego (ofiare losu) w czterech scianach. Moze nie mialo to nic wspolnego z sadyzmem, moze z brakiem wiedzy, czasu, pieniedzy, cierpliwosci. A moze milosci? A moze z glupota? Szkoda, ze glupota nie boli od razu, szkoda, ze dopiero po latach. Rodzice Anny, pewnie jak wielu innych, wymyslili sobie przyszlosc. Wydadza corke za maz, beda mieli wnuki. Wszystko bedzie piekne w Swieta Bozego Narodzenia. To ich wizja. Poniewaz nie jest rzeczywistoscia, to obwiniaja Ciebie za to, ze sie nie spelnily ich oczekiwania. I sprzedaliby Cie diablu (Biegnaca z wilkami- czytalas? Bajka o mlynarzu) zeby tylko miec spokoj. Kiedy raz jedyny zaraz po slubie powiedzialam mojemu tacie, ze mam problemy z moim mezem powiedzial tylko, ze sama sobie wybralam i sama musze z tym poradzic. Nawet nie spytal co chce mu powiedziec. Wyszedl, bo nie mogl na to patrzec. Tak robil zawsze. A ja go tak bardzo kochalam, tak bardzo mu ufalam. Skrzywdzil mnie tak samo jak moja mama. Wzial udzial przez zaniechanie pomocy. A musial mi pomoc. Byl moim ojcem. Nikt inny nie musial. On tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
Ja o krzywdach bede pamietac zawsze i nie wybacze.Jakis szacunek mam,bo nie mieszam ich z blotem jak to niektorzy potrafia,wyzylam sie dawno temu w pamietniku.Mam do nich mase zalu za 'slepote'.Ale jest mi zal ich niespelnionych marzen,tego jak ktos sie o moim ojcu zle wyraza,jest mi przykro.Kiedys zagral mi na gitarze.Az sie poplakalam,bo nigdy nie widzialam takiego blasku w jego oczach.Gorycz niespelnionych marzen,za wczesnie rodzina,za wczesnie harowa. Mimo wszystko wszystko co zle siedzi w mojej glowie i jak sobie przypominam wtedy ich nienawidze.I nie sa moimi autorytetami,nie chce byc taka jak oni i utrzymywac ten dystans,bo na dluzsza mete mnie poprostu mecza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Martamaua Właśnie o tym mówię. Masz szacunek do nich, mimo że tak było. Smutno ci gdy źle o nich mówią. Ale to jest inna sprawa, bo historii się nie zmieni. A co do niespełnionych marzeń... Myślę, że właśnie to jest głównym powodem tego co robią - oczywiście to ich nie usprawiedliwia. Miałem kiedyś wujka który jest alkoholikem i zafundował piekło mojej cioci, ale mimo to czasami właśnie tak jak mówisz, bał gitarę i grał przy ognisku. Był normalny - był człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg13
Jestem przerażona tym, co tu przeczytałam. Sama jestem rodzicem, a nie tak dawno byłam dzieckiem. Zupełnie nie rozumiem jak można być tak mało wyrozumiałym w stosunku do swoich najbliższych. Nikt nie jest doskonały!!!!!!! Ani dzieci, ani rodzice. Wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy prawo popełniać błędy. Problem polega na tym, żeby rozmaiać ze sobą i dażyć się miłością. Nie oczekujcie od swoich rodziców, że będą czytać \"mądre\" książki i staną się doskonałymi wychowawcami. Gdy mój ojciec żył miałam mu wiele do zarzucenia, teraz już go nie ma i czuję się bardzo osamotniona. Brakuje mi tego poczucia, że w razie kłopotów mogę prosić go o pomoc. "Śpieszcie się kochać ludzi, tak szybko odchodzą\"!!!!!!!! Ja jestem chyba jeszcze gorszym rodzicem, ale zawsze kochałam i będę bardzo kochać swoje dzieci i one to chyba wiedzą, muwię im o tym dość często, szczególnie po tym, gdy niepotrzebnie się na nie wydzieram. Wstydzę się swojego zachowania i mówię, aby pamiętali, że zawsze je kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg13
przepraszam za błędy, oczywiście wiem jak się pisze: "mówię" i "darzyć miłością" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żartujesz
do tora tora tora: a ty mi sie podobasz coraz bardziej, po tym jak juz przecyztalam "nie pobieznie" twoje posty. nie przypisuje ci, ani nie chce udowodnic "zaburzen osobowosci" tylko nie lubię jak ktos celowo zachowuje sie prwokacyjnie., chyba ze..........tlumaczy potem dlaczego sie zachowal tak a nie inaczej. Co do mamusi co to jej synek "wszystko psuje". Wydaje mi sie ze nie mozna wszystkich mniej lub bardziej nieudolnych wypowiedzi rodzicow traktowac jako zła wole. Wlasnie ten przykład co podalas, jest błedem wychowawczym. Bo ta matka, podejrzewam, nawet sie nie zastanowila, jaki skutek moze odniesc taka wypowiedz. kazdy z nas, ktto ma dziecko (szczolnie male), powtarza setki razy "nie rusz tego, bo......" I teraz wlasnie jest ist9otne, co nastepuje po tym "bo". Bo ty wiecznie wszystko psujesz? bo niezdara z ciebie i to zniszczysz???? Zamiast, ".....jesli zniszczysz ten stolik, to inny pasazer nie bedzie mial nba czym butelke postawic, zjesc kanapke lub polozyc ksiązke itp", "nie stawiaj nogi w butach na fotel, dlatego ze sa brudne i ktos moglby sie pobrudzic itp" jest masa innych wariantow by dac dziecku do zrozumienia, ze sie w ten sposob nie robi, przy tym nie obrazając go. I tu sie z tobą zgadzam. Niestety, musze juz leciec. "Czuje ze nienawidze": odezwij sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żartujesz
meg13: za bledy nie przepraszaj, bo kazdy tu pisze z hn9ewiarygodną szybkoscią, a do tego w emocjach. Masz racje w tym co mowisz, ale widzisz wszystko wyglada inaczej z perspektywy czasu i sytuacji. Ty masz rodzinę i jestes w stanie na przeszlosc patrzyc nie tylko jako dziecko, ale i jako rodzic. I to jest ta roznica. Dlatego ja tez nie nienawidze (nigdy nia mialam zreszta takiego uczucia), ja rozumiem postepowanie moich rodziców (raczej mamy) i w tej chwili podchodze do tego juz wylacznie analitycznie. Co nie zmienia faktu, ze traume mam jeszcze niezaleczoną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Żartujesz Masz rację dokłądnie tak samo myślę. Bardzo ważne co następuje po \"bo\". Do Meg13 Rozumiem popełnianie błędów. Ale nie nieustanne ich robienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam na myśli oczywiście błędy rodziców, które opisałaś powyżej. Bo co innego popełnić czasem głupotę, a co innego codzienne traktowanie w zły sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CIPCIUŚ
bardzo Wam wszystkim nienawidzącym,serdecznie współczuję!!!ja miałem tylko mamę (tata zginął jak miałem 4 latka)!!!nie bylo przy mamie "żadnych wujków"!sama mnie wychowała!czy na dobrego człowieka,to juz inni powinni ocenić.Wiem jedno BARDZO MNIE KOCHAŁA, POŚWIĘCIŁA DLA MNIE CAŁE SWOJE ŻYCIE!!! i ja Ją BARDZO KOCHAM!!!jest moją podporą w każdej złej chwili, a mam już 40 wiosen a ona 70. Mimo to jest wspaniałą kobietą,troskliwą i kochającą!!!ja ją UBÓSTWIAM!!! Dla Was nienawidzących nie mam żadnego pocieszenie,bo słowa,które bym napisał,i tak juz nic nie zmienią!już NIENAWIDZICIE SWOICH STARYCH!jedyną radą dla Was jest to co już wielu Wam napisało : WYPROWADZKA Z DOMU RODZINNEGO-ZERWANIE WSZELKICH KONTAKTÓW-ŻYCIE NA WŁASNY RACHUNEK Z DALA OD NICH!!! Przyczyn takiego zachowania się rodziców może być mnóstwo,ale doszukiwanie sie ich jest już "płaczem nad rozlanym mlekiem"!szkoda,że nikt z Waszych rodzin (babcie,dziadkowie,ciotki itp) nie dostrzegł problemu, i nie próbował przeciwdziałać.Gdzie były Wasze rodziny? Nienawidzę ludzi, którzy wyżywają się na malutkich dzieciach!!!takie maluchy powinni otrzymywać od starszych mnóstwo ciepła,uśmiechów,czułości!!!wtedy i one uśmiechają się,są szczęśliwe!!! BARDZO WAM WSPÓŁCZUJĘ, ŻE MIELIŚCIE INNE ŻYCIE, NIŻ ZASŁUŻYLIŚCIE!!! TRZYMAJCIE SIĘ!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość phan 22
Przeczytalam wasze posty. Nie pisze komentarzy na forach, ale ten temat jest szczegolny i chcialabym sie podzielic moim doswiadczeniem. Coz, od dawna wiem, ze nie tylko ja mam ciezko w domu. Szczerze mowiac w kregu moich znajomych jest zaledwie pare osob, o ktorych moge powiedziec, ze maja naprawde dobrych, ludzkich rodzicow-rodzicow, ktorzy traktuja swoje dzieci (niezaleznie od ich wieku, bo pieciolatek zasluguje na tyle samo uwagi i_ szacunku_ jak pietnastolatek)jak ludzi, a nie jak swoja wlasnosc albo istny "dopust Bozy"... Ale ci rodzice sa z reguly ludzmi szczesliwymi i w miare spelnionymi w zyciu. Sa tez ludzmi, ktorzy umieja przyznawac sie do bledow i zmienac sie. A tego moi rodzice nie potrafia. Jesli sam nie umiesz dobrze zyc, wolny od lekow, to jak mozesz dobrze i madrze wychowywac wlasne dzieci? Zawsze bylo dla mnie zagadka, na jakiej podstawie moi rodzice sie dobrali, skoro sa tak rozni, maja tak rozne oczekiwania od zycia i tak rozne temperamenty. W domu, od czasu jak tylko pamietam, byly klotnie i awantury.Po prostu nie umieli ze soba zyc. Nie umieli ze soba rozmawiac. Nigdy. I zawsze klocili sie o pieniadze. Moze to po czesci wina czasow, w jakich przyszlo im zyc. Dorastali pod kloszem w komunizmie (prosze, tylko nie wdawajmy sie tu w rozwazania ideologiczne, czy to byl dobry, czy zly system), a potem system upadl i przyszedl do nas kapitalizm-bez okresu przejsciowego, w drapieznej postaci. I ja mysle, ze oni po prostu nigdy nie odnalezli sie w nowej rzeczywistosci. Korzystaja z konsumpcjonizmu, a jednoczesnie mysla jeszcze stereotypami ("nie mam problemow, nasza rodzina nie ma problemow tylko brak nam pieniedzy i nie pojde to terapeuty, bo to wstyd"...). Do tych wszystkich rodzicow, ktorzy tutaj pisza i ludzi, ktorzy rodzicow bronia. Ja umiem spojrzec na moich rodzicow z dystansu, jako na ludzi, a nie moich rodzicow. Wiem, ze jest im ciezko. Wiem, ze powinni rozwiesc sie dawno temu, ale nie moga, bo maja za duzo wspolnych dlugow. Wiem, ze sami sa nieposkladani wewnetrznie, ze sami sa ze soba nieszczesliwi. Ale nie moge ich tym usprawiedliwiac. Bo jesli widzi sie, ze jest jakis problem, to sie go stara rozwiazac, a nie czeka, az on rozwiaze sie sam. Moi rodzice nie umieja sie zmieniac. W moim domu nie brakowalo, pomimo wszystko, ciepla. Ale zawsze brakowalo zrozumienia i szczerosci. Nikt mnie nie bil, ale moja matka do perfekcji doprowadzila szantaz emocjonalny i psychiczny. I zawsze krolowalo drobnomieszczanstwo w styli Dulskiej: "Brudy pierze sie we wlasnym domu". Maksymalna hipokryzja. Kazdy zyje we wlasnym swiecie. Zawsze uczylam sie dobrze. Lubie to. I pod tym wzgledem nie bylo ze mna problemow. Ale kiedy w trzeciej klasie podstawowki (to bylo apogeum klotni w domu)przestalam odbrabiac zadania domowe, nauczycielka (to byla madra kobieta) wziela mnie na strone i spytala, czy rodzice sie kloca. Powiedzialam, ze tak. Nie wiem, co powiedziala matce. Ale po wywiadowce matka zrobila mi karczemna awanture "jak moglam powiedziec komus obcemu, ze rodzice sie kloca i czy naprawde jest mi w tym domu tak zle?!" To sa do dzis standardowe teksty: "Jestes niewdzieczna, w ogole mnie nie szanujesz, nie kochasz". "Ja nigdy bym sie nie odwazyla tak powiedziec wlasnej matce." "Za co ty mnie tak karzesz?" "Tak, coreczko, oczywiscie-wszystko to moja wina"... "Moja wina"... to jest mantra, ktora ma wszystko rogrzeszyc, bo ona ma ciezkie zycie. Matka uwiklana jest w poczucie winy jak w siec i nie umie sie z tego wydostac. Wiec jak zwierze gryzie wszystkich dookola. Ale jest inteligentna kobieta po studiach wyzszych. Jesli inteligentny czlowiek widzi, ze cos jest zle, i nie probuje tego zmienic, to jak mozna taka biernosc usprawiedliwiac? Ojciec natomiast po pracy siada przed telewizorem i ma wszystko w dupie. Chyba, ze wyzywa swoje meskie i ojcowskie frustracje na mojej trzynastoletniej siostrze (bo mnie "matka zle wychowala", wiec moja siostre on wychowa "lepiej"-co w praktyce oznacza, ze o wszystko sie jej czepia i na nia krzyczy). Nigdy nie mieli ze mna problemow tak naprawde. Nie moge powiedziec, ze byli bardzo surowi - wrecz przeciwnie. Jesli chodzi o zycie towarzyskie byli i sa bardzo liberalni. Znali prawie wszystkich moich znajomych. Moglam chodzic na imprezy, nie spoznialam sie. I nigdy nie bylo tak zle, zebym uciekala z domu. Wiec pewnie pytacie, na co narzekam? Narzekam na brak zrozumienia i brak tolerancji, na hipokryzje. Mam do nich zal o porownywanie mnie do innych (wszyscy sa lepsi ode mnie i bardziej kochaja swoich rodzicow). Mam do nich zal o to, ze do dzis traktuja mnie jak dziecko, ktore ma spelniac ich oczekiwania, a nie jako czlowieka, ktory ma wlasne poglady, wlasne spojrzenie na zycie i inne pragnienia niz oni. Czemu moim grzechem musi byc to, ze nie staje sie "lepszym" odbiciem mojej matki i nie spelniam tego, czego ona w zyciu nie zrobila? I czemu musze czuc sie winna tego, ze ona ma ciezkie zycie? Pozwolilam soba kierowac w najwazniejszych momentach mojego dotychczasowego zycia. Przy wyborze liceum-nie moglam zdawac do plastycznego, bo to kiepska szkola. Bylo w opcji jeszcze liceum humanistyczne, ale matka orzekla, ze na "pewno sie nie dostane". Wiec znalezli mi prywatne liceum katolickie (tia, ta szkola przyjamniej dala mi posmak tego, co to totalitaryzm...). A ja sie dalam pokierowac jak mul. Bo przeciez jestem glupia nie? I nie dostane sie do dobrego liceum. Ale moglam przyjamniej sprobowac. I to by byla moja decyzja, nie ich. To samo powtorzylo sie przy wyborze studiow. Poszlam na archeologie, bo tak chciala rodzina (matka nie skonczyla kiedys archeologii). "Tam masz wujka, bedzie ci latwiej". I koniec. I znow dalam sie poprowadzic ja mul, zeby tylko nie zrobiono mi piekla w domu, ze sie postawilam, ze jestem glupia i niewdzieczna. A zawsze chcialam rysowac. Ale "jestem zbyt kiepska, nie dostane sie, a poza tym po ASP nie ma przyszlosci". Wiec rysowac przestalam, stracilam te umiejetnosc i nienawidze siebie za swoja slabosc. Kiedys puscilam farbe. Bo nadzieja, ze jesli tym razem sie otworzysz, to moze zrozumieja, zawsze tli sie gdzies w sercu. Poplakalam sie i powiedzialam, ze nie chce studiowac archeologii, to nie dla mnie. To uslyszalam od matki: "No czy ty glupia jestes? To moze kucharka chcesz zostac? Przeciez to wstyd rzucac studia w polowie roku. Co powiedza ludzie?!". A od ojca... Zbolalym glosem, nie przerywajac pisania na komputerze, powiedzial: "Moja wina. Przeprawszam, ze jestes nieszczesliwa". I od tego czasu wiecej nie probuje szczerze z nimi porozmawiac. Bo "dopoki mieszkam w tym domu mam sie stosowac do ich regul". Wiecie, nie jestem niewdzieczna i potrafie docenic to, co mam. Rodzice mnie nie bili, nikt w domu nie pil, moze tylko z pieniedzmi czasem bywa krucho. Ale to nie o to chodzi. Uwazam, ze mamy prawo do szacunku. Bo jestesmy osobnymi jednostkami. A szantaz emocjonalny i igly jadu pozostawiaja rownie trwale slady jak fizyczne maltretowanie. Wiec kocham ich. Ale nie podziekuje im za ten bagaz doswiadczen, jaki wyniose z tego domu- za te lzy wylane w poduszke, za to poczucie bycia nic nie warta, za poczucie osamotnienia, za brak wsparcia w moich problemach, za hipokryzje i ignorancje, za nieumiejetnosc poprawiania sie i przyznawania do bledow. I modle sie, zebym byla inna matka dla moich dzieci niz moja byla dla mnie. Wiem, ze wszystko jest trudne i skomplikowane a i czasy, w ktorych zyjemy, nie sa latwe. Strach przed rodzicami zakorzeniony jest bardzo gleboko i jesli sie zostalo w konretny sposob "wytresowanym", to ciezko jest sie uwolnic od swego tresera. Choc jest ci ciezko, to nie wyprowadzisz sie z domu, bo przeciez gdzie? I jest w tobie ten strach, bo nie znasz innego zycia. Czasy sa ciezkie, studentom trudno znalesc prace. Ale z doswiadczenia wiem, ze nie mozna sie poddawac. Bo wlasnie szanse na szczescie sa duze a roznych okazji w zyciu sa tysiace-trzeba sie tylko umiec rozgladac, a nie uzalac nad soba. Ja od roku siedze w Niemczech, wyjechalam na stypendium Sokratesa. To byla moja wlasna decyzja. Balam sie. Ale teraz wiem, ze sie oplacilo. To cudowne uczucie moc samemu ksztaltowac wlasna wolnosc, wlasny czas i wlasne zycie. I dzieki wszystkim bogom, nie biore zadnych pieniedzy od rodzicow. Radze sobie sama. Radze sobie sama i zaczynam godzic sie ze sama soba. Tylko boli, ze rodzice nagle stracili mna zainteresowanie i zadko sie do mnie odzywaja. Nawet zapomnieli o moich urodzinach. A przeciez jestesmy taka "kochajaca sie rodzina"... Tylko, ze w domu nic sie nie zmienia. Matka popelnia te same bledy wychowacze przy mojej siostrze. Mala jest znerwicowana, nie uczy sie a przeciez wchodzi wlasnie w okres dojrzewania, gdzie potrzeba jej zrozumienia. Ale kiedy mowie matce, zeby zaprowadzila ja do psychologa, kiedy sama nie umie jej pomoc (tak w ogole to matka pracuje w szpitalu z dziecmi i uwaza sie za psychologa), to slysze, ze "terapia to szalratanstwo, zrobi mojej siostrze tylko wode z mozgu, a malej potrzeba milosci, tylko tej milosci nie ma w domu". No i czy wy potraficie mi wytlumaczyc ten sposob myslenia? Bo ja go do dzis nie jestem w stanie ogarnac. Uff... rozpisalam sie. Ciekawe, czy ktos to w ogole przeczyta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość phan 22
dostane sie do dobrego liceum. Ale moglam przyjamniej sprobowac. I to by byla moja decyzja, nie ich. To samo powtorzylo sie przy wyborze studiow. Poszlam na archeologie, bo tak chciala rodzina (matka nie skonczyla kiedys archeologii). "Tam masz wujka, bedzie ci latwiej". I koniec. I znow dalam sie poprowadzic ja mul, zeby tylko nie zrobiono mi piekla w domu, ze sie postawilam, ze jestem glupia i niewdzieczna. A zawsze chcialam rysowac. Ale "jestem zbyt kiepska, nie dostane sie, a poza tym po ASP nie ma przyszlosci". Wiec rysowac przestalam, stracilam te umiejetnosc i nienawidze siebie za swoja slabosc. Kiedys puscilam farbe. Bo nadzieja, ze jesli tym razem sie otworzysz, to moze zrozumieja, zawsze tli sie gdzies w sercu. Poplakalam sie i powiedzialam, ze nie chce studiowac archeologii, to nie dla mnie. To uslyszalam od matki: "No czy ty glupia jestes? To moze kucharka chcesz zostac? Przeciez to wstyd rzucac studia w polowie roku. Co powiedza ludzie?!". A od ojca... Zbolalym glosem, nie przerywajac pisania na komputerze, powiedzial: "Moja wina. Przeprawszam, ze jestes nieszczesliwa". I od tego czasu wiecej nie probuje szczerze z nimi porozmawiac. Bo "dopoki mieszkam w tym domu mam sie stosowac do ich regul". Wiecie, nie jestem niewdzieczna i potrafie docenic to, co mam. Rodzice mnie nie bili, nikt w domu nie pil, moze tylko z pieniedzmi czasem bywa krucho. Ale to nie o to chodzi. Uwazam, ze mamy prawo do szacunku. Bo jestesmy osobnymi jednostkami. A szantaz emocjonalny i igly jadu pozostawiaja rownie trwale slady jak fizyczne maltretowanie. Wiec kocham ich. Ale nie podziekuje im za ten bagaz doswiadczen, jaki wyniose z tego domu- za te lzy wylane w poduszke, za to poczucie bycia nic nie warta, za poczucie osamotnienia, za brak wsparcia w moich problemach, za hipokryzje i ignorancje, za nieumiejetnosc poprawiania sie i przyznawania do bledow. I modle sie, zebym byla inna matka dla moich dzieci niz moja byla dla mnie. Wiem, ze wszystko jest trudne i skomplikowane a i czasy, w ktorych zyjemy, nie sa latwe. Strach przed rodzicami zakorzeniony jest bardzo gleboko i jesli sie zostalo w konretny sposob "wytresowanym", to ciezko jest sie uwolnic od swego tresera. Choc jest ci ciezko, to nie wyprowadzisz sie z domu, bo przeciez gdzie? I jest w tobie ten strach, bo nie znasz innego zycia. Czasy sa ciezkie, studentom trudno znalesc prace. Ale z doswiadczenia wiem, ze nie mozna sie poddawac. Bo wlasnie szanse na szczescie sa duze a roznych okazji w zyciu sa tysiace-trzeba sie tylko umiec rozgladac, a nie uzalac nad soba. Ja od roku siedze w Niemczech, wyjechalam na stypendium Sokratesa. To byla moja wlasna decyzja. Balam sie. Ale teraz wiem, ze sie oplacilo. To cudowne uczucie moc samemu ksztaltowac wlasna wolnosc, wlasny czas i wlasne zycie. I dzieki wszystkim bogom, nie biore zadnych pieniedzy od rodzicow. Radze sobie sama. Radze sobie sama i zaczynam godzic sie ze sama soba. Tylko boli, ze rodzice nagle stracili mna zainteresowanie i zadko sie do mnie odzywaja. Nawet zapomnieli o moich urodzinach. A przeciez jestesmy taka "kochajaca sie rodzina"... Tylko, ze w domu nic sie nie zmienia. Matka popelnia te same bledy wychowacze przy mojej siostrze. Mala jest znerwicowana, nie uczy sie a przeciez wchodzi wlasnie w okres dojrzewania, gdzie potrzeba jej zrozumienia. Ale kiedy mowie matce, zeby zaprowadzila ja do psychologa, kiedy sama nie umie jej pomoc (tak w ogole to matka pracuje w szpitalu z dziecmi i uwaza sie za psychologa), to slysze, ze "terapia to szalratanstwo, zrobi mojej siostrze tylko wode z mozgu, a malej potrzeba milosci, tylko tej milosci nie ma w domu". No i czy wy potraficie mi wytlumaczyc ten sposob myslenia? Bo ja go do dzis nie jestem w stanie ogarnac. Uff... rozpisalam sie. Ciekawe, czy ktos to w ogole przeczyta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do dzieci potwory
Więc może jednak dobrzę jest nazywać emocje ich właściwymi imionami, czy chcemy tego czy nie one istnieją i nie wmówisz mi że czyjesz wdzięxczność za to że ktoś Cię poniewiera, że czujesz do niego szcunek. Nazwij towłaściwie, pozwalasz obciążać się czyimiś kompleksami, poczuciem winy,. Kiedyś widziałem pewne zdażenie , po fakcie różne osoby opowiadały o zupełnie różnych zdażeniach. Mechanizm projekcji był widoczny jak na dłoni szkolny przykład. Jeśli pozwolimy sobie wmówić że jesteśmy gorsi, jeśli pozwolimy porównywać się z innymi, to już jesteśmy "ugotowani i wcale nie trzeba zjadać nikogo żywcem. Co ciekawsze oprawca zawsze wierzy że ma rację ze począł czy urodził jakiegoś potwora. Tak dokładnie, a to tylko zwykła projekcja, rzutuje się cechy których nie lubimy u siebie na innych, proste. Jest jeszcze jeden szkopół "zwierciadło", zwróc uwagę jakich cech nie lubisz u innych? Takich które masz ale udajesz że jesteś od nich wolna. Udajesz nawet przed sobą. A przecież człowiek to wszystkie cechy, wszystkie emocje, inaczej jest kaleką emocjonalnym. No i ok. dopóki dotyczy to tylko niego, problem się zaczyna kiedy z definicji jako rodzic ma być autorytetem dla swojego potomka. Nie wiem czy wiecie ale to co dzieje się do ok 12 roku życiea uważamy później za normalność, nie zauważmy patologii, tak jakby był założony filtr. Wiec może bardzo ostrożnie z tym ndstawianiem drugiego policzka , czy ordynarnie tyłka. Krzywdzimy potem własne dzieci. Niełatwo wyzwolić się od hipokryzji, potrosze jest nim każdy z nas. Najprościej nie wartościować, nie ma lepszych i gorszych są poprostu inni, ale to nie znaczy że mamy pozwalać się krzywdzić, a potem krzywdzić innych. Prawdą jest że najczęściej ofiary są póżniej oprawcami. Tak z dobrego serca bo przecież chcemy tylko dobrze, nie zauważamy że przy okazji krzywdzimy słabszych, potrzebujących naszej pomocy dziecie, promujemy, potwory, takie jak małżonek alkoholik, czy rodzic sadysta. Tylko nie umiemy się określić, a udajemy że to my wybieramy. Przecież to wszystko a przynajmniej w wiekszości to nic innego jak skutki "nauk kościoła matki naszej" jak mawiali "ojcwie inkwizytorzy"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×