Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość mala_spryciulka
ja też..choć może tylko czasem ich NIElubie...nienawidze -za mocne... nie pozwalają mi wychodzic samej, z przyjaciółmi sie spotykać bo 'boją sie o mnie" , czyje sie jak w wiezieniu mam dość jeszcez tylko 2 lata niecałe i studia wtedy juz bede wolna..choc bede znimi mieszkać to juz nie zpytaja moich przyjaciół czy naprawde z nimi jestem ehh;/ a za 7 lat własny kont;) bedzie dobrze pozdro;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do czuję, że .... Coś mi się działo z kalawiaturą i nie mogłam pisać. Podam Ci numer strony, choc to nie są opowiadania, które ja czytałam, ale pisał je ten sam autor: www.zosia.piasta.pl/opowiadania.html Jeśli chcesz zajrzyj tam. Pamiętaj, że wybór czy masz coś ze swoim życiem zrobić należy do Ciebie. Nikt z osób wypowiadajacych się tu nie pomoże Ci tak, jak osoba z która Ty sama bedziesz chciała porozmawiać. Ja długo ze swoimi problemami byłam sama. Nikt nie wiedział ile nocy mam nieprzespanych, ile łez wylanych. Konsekwencją wszystkiego co się działo w moim domu jest nerwica, która czasem daje o sobie znać. Żaden dom nie będąc normalnym wpływa negatywnie na dzieci. Ty już jesteś dorosła, ale jeszcze nie całkiem samodzielna. Pomóż sobie tak, abyś umiała zyć i czerpać z zycia to co dobre i korzystne dkla Ciebie oprócz obowiązków. Odezwij się i napisz co u Ciebie słychać. Jeśli chcesz napisz do mnie na maila. Jeśli nie chcesz podawać swojego aktualnego, napisz inny. Pamiętaj, nie zostań z problemami sama, samotność to zły doradca. Do gęgawy - nie masz co robić, znajdź sobie pożyteczniejsze zajęcie niz zaśmiecanie gęganiem topiku. Pozdrawiam wszystkich znajomych z tego topiku oraz nowo pojawiajace się osoby. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam tylko chwileczkę malutką, więc odpowiadam tylko co do jednej rzeczy - opowiadania bruno ferrero znam od wieeeelu wielu lat, ale to sa TYLKO opowiadania. Mojego swiata one nie zmienia. W kazdym razie dziekuje, boze, ja dziekuje WAM za wszystko!!! Teraz uciekam, bo nie ejstem nawet u siebie!!! jeszcze raz dziekuje!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abys
a ja czuje ze to moja matka jest uzalezniona od toksycznego klimatu ktory pieczolowicie przez lata wytwarzala w naszym domu. nie mieszkam juz z nia od kilku ladnych lat i teraz widze to wyrazniej: ona dowartosciowuje sie nadal poprzez manipulowanie psychiczne. jest osoba o wyjatkowo niskiej samoocenie, chociaz sama pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy. nie mozna jej zwrocic uwagi bo od razu padnie: matki sie nie krytykuje (dodam jeszcze ze odkad pamietam wysluchiwalam jej dlugich monologow na temat tego co jest nie tak: uwaga! uzywala b. madrych wyrazow: "musisz werbalizowac swoje potrzeby...kształtowanie naszych relacji..." itp.- do tej pory mam powazne problemy jak uslysze te slowa, reaguje jak pies Pawlowa), uzywa argumentow nie do zbicia, powolujac sie na swoj wiek i doswiadczenie, tez to, ze jak dorosla to zobaczyla ze jej rodzice czesto mieli racje (czytaj tez powinnas juz teraz zaczac sie przekonywac do tego ze ja ja mam) . musze dodac ze matka nie byla dla mnie nigdy autorytetem- jako dziecko kilkuletnie bylam przez nia budzona w srodku nocy(po tym jak poklocila sie z moim tata) i musialam wysluchiwac jej "zwierzen" na temat tego jaki to straszny jest moj ojciec i jak ja traktuje. widzialam w niej juz wtedy jej slabosc i podswiadomie czulam ze nie powinnam byc mieszana w takie rzeczy.zawsze "przekrecala kota ogonem" i robila z siebie ofiare- na terenie domu co tydzien zmienialy sie metody wychowawcze: (zapomnialam dodac ze najwazniejszy byl porzadek oraz to o co ona aktualnie "prosi") a wiec zasady dot. tego kto zmywa naczynia np. ten kto pierwszy włozy cos do zlewu i nie pozmywa po sobie zmywa wszystko co znajdzie sie w zlewie- oczywiscie dzialalo to do momentu kiedy ona nie popelnila tego foux pas...przyklady mozna by mnozyc. po klotni chowala mi buty zebym nie mogla wyjsc z domu, albo szantaze: ze nie bede miala swojego pokoju, ze drzwi mi "wystawi" od pokoju bo ciagle sie zamykam...problem jednak pojawial sie wowczas jak sie wypowiedzialo (skrytykowalo matke!) wlasne zdanie na temat jej postepowania. zaczynala sie wowczas akcja pt. monolog, ktorego nie mozna bylo nie sluchac. nie mozna bylo tez wyjsc z domu bo szantaz. nie mozna tez bylo za bardzo polemizowac i wypowiadac wlasne zdanie bo to przeciagalo monolog do granic mozliwosci- 2-3 godz. pamietam uczycie "otwierajacych sie nozy" ale nie w przyslowiowej kieszeni, tylko w mozgu, wrazenie ze zaraz eksploduje jak ona sie nie skonczy tych swoich "madrosci"- juz majac 8-10 lat musialam wysluchiwac o werbalizowaniu, ksztaltowaniu relacji, newralgicznych momentach itp. jezeli zaczynalam krzyczec wyzywac ja to oczywiscie przedluzalo jej wywody, generalnie po jakims czasie zrozumialam ze musze jak najmniej sie udzielac w takich sytuacjach. niestety kazda taka "klotnia" musiala byc zakonczona pewnego rodzaju pojednaniem-czyli przyznaniem matce racji i czyms w rodzaju przytulenia, nie bylo poza tym wiele sytuacji z takim kontaktem fizycznym - dlatego do tej pory mam uraz i czuje wstret kiedy ona mnie dotyka, po prostu nie przepadam i wydaje mi sie to nienaturalne.wtedy tez czulam wstret.nie buntowalam sie jakos ostentacyjnie- wiedzialam ze moze mi zgotowac zdecydowanie gorsze pieklo- stosowala zawsze metode "oko za oko".w domu nie rozmawialo sie o niczym za bardzo, tylko jak narastala atmosfera to sie maglowalo temat"nasze relacje". w kwestii tych monologow -narzucala mi jako dziecku widzenie osoby doroslej i podobne nakladala na mnie wymagania - jednoczesnie mimo iz wymagala zebym wszystko rozumiala, nie traktowala mnie powaznie kiedy okreslalam co chce a czego sobie nie zycze. gdy prosilam zeby nie przyjezdzala do mnie na oboz kolonie( juz wtedy mialam jej szczerze dosyc) to mialam jak w banku ze sie zjawi...wielokrotnie byly organizowane "spotkania na szczycie" ja moj mlodszy brat(ktorego w zwiazku z tym troche tych atrakcji ominelo bo roznica to 5 lat)i nasz tata- rodzice sie rozstali gdy mialam 15 lat- spotkania mialy na celu wyjasnienie problemow wychowawczych naszej matki z nami- kiedy ona juz nie mogla sobie z nami poradzic- efekt: wszyscy jej tlumacza ze jej zachowanie to tryrania, jej metody to molestowanie psych.- jej reakcja: ze to jest nagonka na nia ze wszyscy ja krytykuja, placz, obraza majestatu i jeszcze do tego ona nagle wychodzi z domu bedzie sie wloczyc po osiedlu tak dlugo az wszyscy zmadrzeja.albo pamietam kiedys w liceum po jakiejs jej niedorzecznej akcji-pewnie szantaz- bylam u kolezanki i jej sie zwierzylam, wrocial m do domu, matka jak zwykle nie pozostawiala takich spiec miedzy nami bez echa(pewnie wyszlam nie przyznawszy jej racji, nie przeprosiwszy) wiec jej zacytowalam kolezanki zdanie, ze to co m.matka robi nie jest normalne, ze raczej o patologie zachacza- kazala mi isc do kolezanki i wszystko odwolac i powiedziec ze mam wspaniala matke. dlaczego o tym wszystkim pisze? bo mam prawie 30 lat i ta kobieta caly czas zachowuje sie podobnie, mimo ze nie mieszkam z nia od 7 lat. jestem sama i nie potrafie ulozyc sobie zycia- moja prawdziwa obsesja jest to ze jestem do niej(lub robie sie) podobna...nosze w sobie mnostwo negatywnych emocji skierowanych do niej: wstret, obrzydzenie, litosc- juz mniej, dzis i wczoraj nienawisc. i przenosze je na siebie- bo skoro jestem podobna to przeciez rowniez zasluguje na takie odczucia. jak mysle o tym ze ona moglaby poznac jakis moich znajomych, nie daj boze jakiegos mojego chlopaka, kt. aktualnie nie mam, to az mnie ciarki przechodza. ja chce zeby ona byla jak najdalej mojego zycia, wstydze sie jej i wstydze sie tego jak przy niej sie zachowuje, do jakich emocji jestem zdolna przez nia. czasem nei moge na nia patrzec: drazni mnie jej glos, nienawidze jak wyglada jak mowi jakich uzywa wyrazow- wszystko. ona caly czas chce (teraz z wiekszym nasileniem) utrzymywac ze mna kontakt- chyba boi sie ze tak naprawde nie jest mi do niczego potrzebna. wystarczy jedna rozmowa jedno zdanie ktore wypowiem, np. ze , nie mam czasu lub chce z nia jechac na 2 dni nad zalew (ciagle mi proponuje tego typu rozrywki)- obraza sie, a nastepnie dostaje kilka sms-ow pod rzad w kt. moge przeczytac ( juz chyba wszyscy sie domyslaja co) ze relacja matka - corka cos tam, krytyka matki jest destruktywna , ze ksztaltowanie wzajemnych relacji polega na tym ze nie zawsze sie robi to co chce (czyli ze ja powinnam sie zmusis i jechac z nia nad zalew- wtedy by miala frajde).nie moge przestac myslec jak bardzo silna niechec do niej czuje, pewnei wszyscy sobie mysla, co za problem powiedz je niech cie zostawi w spojkoju, ale to nie jest takie proste. kiedy przez jakis czas sie z nia nie kontaktuje ona "chodzi na skarge" do moich dziadkow lub brata(ktory ma troche inne z nia uklady) placze im tam, ze ja ja zle traktuje itp.pozniej wszyscy do mnie: dziadkowie i brat i mam powtorke z rozrywki: musze znowu sie nasluchac jak to rodzina jest wazna matka itd. musialam to napisac bo dzis juz czulam ze jestem zdolna do rekoczynow. chcialam to z siebie wyrzucic. mysle ze mi ulzylo. nie musicie mi odpowiadac.traktuje to jako jednorazowa forme terapii- dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abys
skasowala mi sie koncowka- juz nie bede tego pisac jeszcze raz. na razie daje sobie spokoj troche mi ulzylo. traktuje to jako jednorazowa forme terapii nie musicie mi odpisywac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abys
odnalazlam ta koncowke swoich wynurzen wiec wklejam:...nosze w sobie mnostwo negatywnych emocji skierowanych do niej: wstret, obrzydzenie, litosc- juz mniej, dzis i wczoraj nienawisc. i przenosze je na siebie- bo skoro jestem podobna to przeciez rowniez zasluguje na takie odczucia. jak mysle o tym ze ona moglaby poznac jakis moich znajomych, nie daj boze jakiegos mojego chlopaka, kt. aktualnie nie mam, to az mnie ciarki przechodza. ja chce zeby ona byla jak najdalej mojego zycia, wstydze sie jej i wstydze sie tego jak przy niej sie zachowuje, do jakich emocji jestem zdolna przez nia. czasem nei moge na nia patrzec: drazni mnie jej glos, nienawidze jak wyglada jak mowi jakich uzywa wyrazow- wszystko. ona caly czas chce (teraz z wiekszym nasileniem) utrzymywac ze mna kontakt- chyba boi sie ze tak naprawde nie jest mi do niczego potrzebna. wystarczy jedna rozmowa jedno zdanie ktore wypowiem, np. ze , nie mam czasu lub chce z nia jechac na 2 dni nad zalew (ciagle mi proponuje tego typu rozrywki)- obraza sie, a nastepnie dostaje kilka sms-ow pod rzad w kt. moge przeczytac ( juz chyba wszyscy sie domyslaja co) ze relacja matka - corka cos tam, krytyka matki jest destruktywna , ze ksztaltowanie wzajemnych relacji polega na tym ze nie zawsze sie robi to co chce (czyli ze ja powinnam sie zmusis i jechac z nia nad zalew- wtedy by miala frajde).nie moge przestac myslec jak bardzo silna niechec do niej czuje, pewnei wszyscy sobie mysla, co za problem powiedz je niech cie zostawi w spojkoju, ale to nie jest takie proste. kiedy przez jakis czas sie z nia nie kontaktuje ona "chodzi na skarge" do moich dziadkow lub brata(ktory ma troche inne z nia uklady) placze im tam, ze ja ja zle traktuje itp.pozniej wszyscy do mnie: dziadkowie i brat i mam powtorke z rozrywki: musze znowu sie nasluchac jak to rodzina jest wazna matka itd. musialam to napisac bo dzis juz czulam ze jestem zdolna do rekoczynow. chcialam to z siebie wyrzucic. mysle ze mi ulzylo. nie musicie mi odpowiadac.traktuje to jako jednorazowa forme terapii- dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tego co pisze ABYS u mnie byla jedna rzecz podobna; \"ona \"chodzi na skarge\" do moich dziadkow lub brata(ktory ma troche inne z nia uklady) placze im tam, ze ja ja zle traktuje itp.pozniej wszyscy do mnie: dziadkowie i brat i mam powtorke z rozrywki\"- u mnie ojciec, kiedy wrescie wyrywalem sie na wolnosc i nie pozwalalem mu znecac sie psychicznie nade mna, wyzywal sie na mojej matce i braciach. A oni wzbudzli we mnie poczucie winy- \"to przez ciebie nam sie dostaje\" bo nie bylem pokorna ofiara. Koniec koncow zrozumialem, ze to nie tedy droga. To nie ja powinienem pozwalac mu na znecanie sie nade mna dla dobra rodziny, ale reszta rodziny powinna wziascze mnie przyklad i uwolnic sie od niego. Ja to zrozumialem; oni nie. Dla nich do konca zostalem wyrodnym synem. I dobrze, niech tak bedzie. Widujemy sie tak zadko jak to tylko mozliwe i mam spokoj. A oni niech sie gryza miedzy soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiam sie...
...the student of life wiesz , zastanawiam sie czy naprawde sie uwolniles czy tylko tak Ci sie wydaje.Bo niestety prawda jest taka ze sama ucieczka nie uwalnia od problemu choc napewno daje jakas ulge,ale jesli nie wybaczymy naszym rodzicom i nie popracujemy nad soba to nawet bedac z dala od nich , nie majac z nimi zadnego kontaktu sami bedziemy sie karac, bedziemy powielac stare rodzinne sytuacje w naszych zwiazkach , tak to niestety jest choc zarzekamy sie ze my to bedziemy zyli innaczej , ze my jestesmy inni itd. Oczywiscie zycze Ci zeby bylo ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do abyś, a także do The student of life Nie weiem czy czytałaś co przechodziły osoby na tym topiku. Twoje słowa dały Ci odpowiedź od The student of life. Szczerze Ci napiszę, że podziwiam skrycie tego młodego człowieka, jest ode mnie duzo młodszy. Poczytaj Jego wypowiedzi. Pisałam do Niego prywatnie i wiem, że wyzwolił się ze swej rodziny. Mogę napisac, że żyć samej nie jest łatwo, ale Jemu udało się. Ja także wiele osiągnęłam, ale na miejscu. On uciekł stąd, zaczął nowe życie i za to Go podziwiam. Umiał sam stanąć na nogi, przedtem jednak pomógł sobie terapią. Ja też to robiłam. Wiem, że piszac o terapi ma rację. Każdy z nas mając problemy powinien z Niej skorzystać. Ja ostatnio miałam za dużo zajęć, dlatego nie chodzę nigdzie. Przyznam jednak, że czasem biorę leki i jestem pod kontrolą internisty. Zdarza się, że problemy przytłaczaja mnie, a ten rok miniony i tego kawałek był dla mnie straszny i nerwy nie wytrzymywały. Brałam leki antydepresyjne przez pewien czas. Nawarstwiło sie wiele problemów, w tym poważne zdrowotne z dziećmi, ze mną i rodzicami. Pozdrawiam czuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam cos jeszcze Chyba pisałam już to. Moja kolezanka kiedyś mi powiedziała....\"tam gdzie jest chora dusza nie będzie zdrowe ciało\". Popieram to zdanie. U mnie problemy i to poważne przez wiele lat doprowadziły do osłabienia organizmu. Radzę kazdemu, ratujcie się wcześnie. Moja córka i mój Syn maja problemy zdrowotne, które powstały na podłożu osłabionego organizmu. Dużo na pewno rozmawiajcie, ale wybierajcie naprawde madre osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
By l taki nick kiedyś tu na kafeterii. Teraz abyss jest aardvark. To tak tytułem przypomnienia. Miałam podobnych rodzicow. Mieli dobre intencje. Nie chcę być tak postrzegana przez moje dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To tak tytułem potwierdzenia. Moi rodzice już nie żyją. Zostawiam ich w spokoju. Rozliczam sie z przeszłościa i sama z sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POMOCNAKSIAZKA
Ostatnie miesiące mocno akcentują tematykę przemocy wobec dzieci, tak fizycznej, psychicznej jak i seksualnej . Popularyzowana przez media akcja "Zły dotyk" , wstrząsające spoty reklamowe , czy wreszcie reportaże prezentujące ogrom zła jaki dorośli mogą wyrządzić dziecku ... wszystko to skłoniło mnie do lektury książki "Toksyczni rodzice" , Chcąc polecić ją wszystkim zainteresowanym przesyłam napisaną przeze mnie recenzję ... Mam nadzieję , że okaże się ona interesująca i , że być może w ten sposób ja dołączę swoją cegiełkę do działań przeciw tej , jakże wyszukanej i okrutnej formie patologii wewnątrz rodziny . Bardzo proszę o komentarze, będę wdzięczna za każdą opinię, być może recenzja ta stanie się pretekstem do poruszenia nowego tematu na PsychoForum... Aleksandra Hytroś RECENZJA KSIĄŻKI - Susan Forward - " Toksyczni rodzice" Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1995 " Uważam, że Susan Forward jest wśród najlepszych terapeutów naszego wieku " . Tak o autorce książki : "Toksyczni rodzice" wypowiada się John Bradshow . Susan Forward to nie tylko terapeutka, to także autorka bestsellerów psychologicznych przetłumaczonych na wiele języków. Zaliczyć do nich można m.in. książki pt. " Szantaż emocjonalny", " Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje", " Gdy Twój partner łże jak pies" , a także " Toksyczni rodzice". Książki pisane przez S. Forward są wynikiem jej wieloletniej pracy terapeutycznej, w której zajmuje się problematyką przemocy wobec dzieci , a także związków między ludźmi. Terapia prowadzona przez S. Forward to spotkania indywidualne, grupowe, a także współpraca z różnego rodzaju mediami . Susan Forward stale współpracuje z amerykańską prasą . Jej artykuły pojawiały się m.in. w "Time Magazine", "Newsweek", "Cosmopolitan", " New York Times". Dzięki swojemu doświadczeniu terapeutycznemu , a także ze względu na otwartość i odwagę w poruszaniu trudnych, często wstydliwych tematów S. Forward często zapraszana jest do różnego typu programów telewizyjnych. Już ponad 500 razy gościła w takich programach jak m.in. "Oprah" , "Today show", "Good morning America", CNN... Od 6 lat prowadzi także audycję radiową w ABS Talkradio. Podczas trwania audycji odpowiada na pytania słuchaczy, a także doradza osobom, które dzwonią do radia, by uzyskać pomoc. " Jeżeli dziecko jest aprobowane, uczy się aprobować sam siebie" Dorothy Law Nolte Toksyczni rodzice- to rodzice, którzy sprawiają, że ich rodziny przestają działać normalnie. To rodzice, którzy w różny sposób wywierają presję na swoich dzieciach uzależniając je od siebie i sprawiając, że nie potrafią one sprawnie funkcjonować jako dorośli, to rodzice, którzy jak pisze S. Forward " zaszczepiają w dziecku wieczną traumę, poczucie znieważenia, poniżenia i nie przestają tego robić, nawet kiedy dzieci są dorosłe". Książka S. Forward jest o takich właśnie rodzicach, rodzicach "zatruwających rodzinną atmosferę". Bohaterami książki są : Gordon, Louise, Les, Sandy, Melanie i wielu innych. Są to osoby z którymi S. Forward zetknęła się w trakcie swojej praktyki terapeutycznej, a które wychowywały się w rodzinach toksycznych . Przytaczając historię każdej z tych osób autorka zwraca uwagę na różnorodne mechanizmy działające w rodzinach toksycznych , jakimi są: - Funkcjonujący "mit doskonałego rodzica" -dzieci wyobrażają sobie, że ich matka, bądź ojciec są nieomylni i zawsze robią to , co najlepsze. Rodzice stawiani są na równi z bogami, podkreślana jest wielokrotnie potęga ich władzy rodzicielskiej, wszystko to prowadzi do stopniowego obniżania poczucia własnej wartości dziecka przy jednoczesnym i trwałym uzależnieniu się od rodziców, którzy funkcjonują w świadomości dziecka jako "bez skazy", idealni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkich, chcę napisać o dwóch rzeczach - o ucieczce i o tym topiku. Ktos stwierdzil wczesniej, ze ten topik miał mi pomoc, a stalo sie wprost przeciwnie. nieprawda. bo wczesniej bylo tak, ze to wszystko mnie tak cholernie bolalo i bylam bezsilna, pozwalalam na takie traktowanie, mimo, ze staralam sie nie sluchac rodzicow, to tego i tak nie dalo sie pzreciez nie slyszec, i zylam w poczuciu winy, ze oni maja racje, ze ja sobie na to wszystko zasluzylam, w koncu moja siostre kochaja i tak wspaniale traktuja, a ja? To ja nie sprzatam, nie rozmawiam z nimi tak czesto i otwacie jak powinnam, jesli w ogole rozmawiam... Boze, jak teraz sobie pomysle co ja wtedy czulam, to mysle, ze zaszla nieporownywalna zmiana, i dziwie sie sobie, jak moglam wtedy wytrzymac. Bo ja przy tym wszystkim szlam do pokoju i beczałam w poduszkę, że dzięki sobie mam takie okropne życie, rodzice mnie nienaiwdzą i ja temu wszystkiemu jestem winna. Bo... generalnie \"wiedzialam\" ze oni maja racje w tym wszystkim co mowia. Chuj z tym, ze posprzatalam kuchnie a ojciec przyszedl mnie obudzic w nocy, zeby mnie opierdzielic, ze nie wyrzucilam smieci (posprzatanej kuchni nie zauwazyl), ze wrocil z pracy i opieprzyl mnie, ze nie odkurzylam, a nawet nie spojrzal na podloge w pokoju.... (przedpokoj sila rzeczy bywa brudny z piasku). Wlasnie byly momenty, kiedy widzialam, ze oni sie tak straszni emyla, sa tak bardzo niesprawiedliwi, ale i tak generalnie - oni mieli racje. Wlasnie mi sie przypomnialo, ze odkad poznalam mojego chlopaka, prawie poltorej roku balam sie, ze on w koncu zobaczy jaka naprawde jestem, i powie to samo, co moi rodzice, ze jestem nikim, ze jestem egoistka, ze ze mna nie da sie zyc... i ze nie bedzie chcial ze mna byc :( I dzieki temu topikowi zmienila sie jedna najwazniejsza rzecz - nie czuje sie winna. Znaczy, na pewno nie tak calkiem, ale nie obwiniam sie o to znęcanie się psychiczne, nie msyle juz, ze na nie zasluzylam, teraz wiem, ze to ONI maja problem ze soba, a to wyzywanie sie na swoich dzieciach jest im potrzebne, zeby moglui czuc sie silni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I teraz np. wiem, ze potrzebuje pomocy. Bo juz po prostu nie mam sily... Jestem strasznie ambitna, i to, ze nie dostalam sie na wymarzone studia do krakowa bardzo mnie załamało, i za tym posypalo sie wszystko - bo zawsze jak mialam takie powazniejsze zalamania, to wyszukiwalam sobie jak najwiecej problemow, na kazdej dziedzinie, zeby nie wiem, zeby stwierdzic, ze gorzej juz byc nie moze, ze moze byc tylko lepiej i moc sie odbic od tego dna? W kazdym razie teraz jestem podłamana tymi studiami, no i do tego dochodzi ta chora sytuacja w domu.... Teraz wiem juz na pewno, ze chce isc do jakiegos psychologa, bo chce ta cala sytuacje bardziej zrozumiec. Ta sytuacja, ktora byla w moim domu przez 20 lat i chce sobie umiec z tym radzic :( A co do ucieczki... Ucieczka nie jest jeszcze ta wolnoscia od tego wszystkiego, zdrową psychiką - ale bez ucieczki moim zdaniem to nie bedzie w ogole mozliwe. Ja mieszkam 20 lat z ludzmi, ktorym nie moge sie przeciwstawic. Nie, ze nie umiem czy nie chce - tylko po prostu nie moge, bo wtedy bedzie jeszcze gorzej. Jak moja siostra jechala na wakacje nad morze (ufundowane przez rodzicow), matka powiedziala mi, ze mi po wyplacie da 200 zl na wakacje. Wlasnie byla wyplata i wczoraj wieczorem powiedziala mi, ze mi nie da. Bo nie chce, po prostu. Oczywiscie ja to po prostu WIEDZIALAM. Tylko mimo tego, ze o tym wiedzialam, to mialam nadzieje, ze moze jednak da mi te pieniadze i bede mogla pojechac na weekend do zakopanego z chlopakiem i bede mogla normalnie za siebie zaplacic. I moze ze nawet da mi pieniadze na stroj kapielowy, w koncu mojej siostrze kupila \"drogi\", no ale jak zwykle sie przeliczylam... Nie wytrzymuję tu juz, po prostu mam tego wszystkiego tak cholernie dosc... jedyne co daja mi rodzice, to jedzenie (znaczy jem w domu sniadania, wlasciwie obiady przewaznie jem u chlopaka), i to, ze moge tu mieszkac. no, plyus wyzwiska oczywiscie.... na poczatek wypozycze sobie ksiazke z biblioteki \"toksyczni rodzice\", a pozniej zadzwonie na niebieska linie (niebieska? :) ) dl aofiar przemocy psychicznej i zapytam gdzie moge z tym pojsc. I jeszcze wielka prosba do Was - nie odchodzcie z tego topiku, prosze :( Tak bardzo Was potrzebuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Różne są przyczyny stosowania przemocy wobec dziecka w rodzinie. Generalnie wyróżnia się trzy grupy przyczyn występowania tego zjawiska. Mogą one tkwić w samych dzieciach, na przykład dzieci niechciane, upośledzone, trudne, przewlekle chore czy kalekie. Bardziej powszechne są jednak przyczyny tkwiące w rodzicach. Do takich w pierwszej kolejności należy zaliczyć ich niedojrzałość i młody wiek, brak wiedzy i umiejętności wychowawczych, doznanie maltretowania we własnym dzieciństwie, niski poziom wykształcenia, bezrobocie, wszelkiego rodzaju uzależnienia oraz socjopatia i choroba umysłowa. W drugiej grupie natomiast należy wymienić izolację społeczną rodziny, kłopoty małżeńskie, zbyt duże wymagania stawiane dziecku, a także maltretowanie żony przez męża, gdyż zazwyczaj wiąże się to także ze znęcaniem się nad dzieckiem. Trzeba tu podkreślić również wpływ braku stabilności mogący wynikać z częstej zmiany miejsca zamieszkania oraz z życia w rodzinie, w której tylko jedno z rodziców jest rodzicem naturalnym. Współwystępowanie wymienionych czynników i okoliczności zwiększa prawdopodobieństwo ryzyka występowania przestępczych zachowań rodziców wobec dzieci. Przemoc psychiczna jest to rozmyślne niszczenie lub znaczące obniżanie możliwości prawidłowego rozwoju dziecka, od wyzwisk poczynając przez emocjonalne odrzucenie po nadmierne wymagania i nieliczenie się z możliwościami rozwojowymi dziecka1.Inaczej mówiąc, jest to wszelkie dokuczanie dziecku bez użycia narzędzi, które jest przyczyną występowania u niego negatywnych przeżyć, \"moralnej udręki\". Mimo że nie zostawia śladów na ciele ofiary, wyrządza ogromne spustoszenie w sferze emocjonalnej, poznawczej i behawioralnej dziecka. Konsekwencje tego typu działań są bardzo zbliżone do psychicznych następstw bicia dzieci. Dokuczanie dziecku bez użycia narzędzi wywołuje u niego wiele negatywnych przeżyć: lek, poczucie niesprawiedliwości i bezsensu, świadomość braku miłości rodzicielskiej i wiele innych konsekwencji, takich jak zaburzenia snu, przygnębienie, nerwice, zachowania agresywne, a nawet myśli i próby samobójcze. Ponadto krzyczenie na dzieci i poniżanie powoduje poważne konsekwencje w ich dorosłym życiu. Osoby takie nawet wiele lat później mają poczucie winy, niską samoocenę, a także zaburzone poczucie własnej tożsamości, silną potrzebę kontrolowania innych oraz są psychicznie uzależnione od swoich rodziców. Ofiary przemocy psychicznej cierpią na depresje, nerwice, izolują się od otoczenia bądź odstraszają je swoim perfekcjonizmem lub negatywnymi oczekiwaniami w stosunku do innych. Częstymi następstwami doznanej w dzieciństwie \"moralnej udręki\" są zachowania przestępcze jej ofiar, a także stosowania przez nie przemocy emocjonalnej w życiu dorosłym.\" http://www.vulcan.edu.pl/eid/archiwum/1999/08/przemoc.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chcę jeszcze tylko powiedziec, ze do tej pory powtarzam sobie w myslach wydarzenia ostatnich dwoch miesiecy i chyba jeszcze do konca nie moge uwierzyc w moje \"szczescie\" - czuje sie, jakbym miala szanse zaczac nowe zycie - bez poczucia winy i bez bycia zaleznym, upokarzanym... czuje sie jakbym dostala nowe zycie :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do czuję, że.... Cieszę się, że wypowiedzi osób obcych na tym topiku pomogły Ci. Bardzo mi się podobają Twoje ostatnie wypowiedzi. Ze wszystkich piszących tu osób Ty jako chyba najmłodsza odzywasz się wciąż i dużo chyba przemyślałaś. Mnie za kilka dni nie będzie przez jakiś czas, ale na pewno po powrocie odezwię się. Popieram Twój wybór i powtarzam za osobą, która się tu wypowiadała, że nie musisz nas informować czy z jakiejś formy pomocy skorzystałaś. To jest wyłącznie TYwoja sprawa. Wiem jednak, że jeśli to zrobisz na pewno spojrzysz na wiele spraw inaczej. Ja radziłam Synowi, aby poszedł gdzieś (przy mojej sytuacji rodzinnej), jeśli rozmowy ze mną mu nie wystarczają. Zawsze mu tłumaczyłam, że nie mam monopolu na mądrość, mam tylko więcej lat i trochę życiowego doświadczenia. Nie wstydziłam się jednak powiedzieć mu gdzie chodziłam. Jedno mogę jeszcze napisać, że chciał pomóc koledze przyprowadzając Go do mnie. Chłopak mimo, że Syna nie było lubił ze mną rozmawiać. Ma problemy w domu, ale matka Jego nie chce ich rozwiązać. On sam szukał dla Niej pomocy, ale zmienić wszystkiego nie umie niestety. Matka wcześniej szukała pomocy, jednak wycofuje się z tego w chwili obecnej. Jedno co jestem w stanie mu poradzić, to to aby mimo przeciwności losu wyrwał się z domu i uczył dalej. Mam duży szacunek dla tego młodego chłopaka i wiem, że poradzi sobie z wieloma sprawami, chociaż wiele Go to kosztuje (sam uzbierał na pierwsza wpłatę na studia zaoczne i nadal dorabia). Co do mojego Syna, miał On kontakt z psychologiem - taki prywatny i uważam, że wiele mu to dało. Nie były to porady za pieniądzę, po prostu znał dorosłą osobę, która prowadzi taki gabinet. Ja takie kontakty mam na bieżąco w miejscu pracy i tu jest chyba mój plus. Pewne rzeczy nie pozostawiam beż echa. Sama proszę o wyjaśnienia, a osoba z którą rozmawiam jest dużo ode mnie młodsza. Nie obawiaj się rozmowy, wiem na pewno, że na wiele spraw spojrzysz wtedy inaczej. U mnie tak było. Pozdrawiam Cię i inne osoby, które tu zaglądają. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Muszę jeszcze coś dopisać. Koledze Syna nie mówiłam, aby z domu uciekał, tylko aby nie rezygnował z pójscia na studia. Ma problemy finansowe owszem, ale wiele rzeczy mogę mu podpowiedzieć. Sa pewne furtki, kiedy można być zwolnionym z opłaty za studia którejś raty, a czasem mozna pisać o przedłużenie terminu płatności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I przeczytalam wszystkiego ale napewno poczatek i chcialam tylko jesno powiedzie ze niestety ale rodzicow nie zmienisz jest to smutne ale niestety prawdziwe. Jestem mama dwojki dzieci corka ma 24 lat a syn 19 lat. Zawsze staralismy sie z mezem o wszystkim otwarcie rozmawiac nawet temat seksu byl i jest u nas poruszan no wiadomo nie do przesady. Oczywiscie byly starcia i sa jeszcze od czasu do czasu wiadomo walka pokolen ale tak juz jest zawsze. Ja corka zaczela sie spotykac ze swoim chlopakiem nie widzialam w tym nic zlego, jak po 3 latach znajomosci powiedziala ze chciala by u niego zostac na noc to cos mnie pod sercem zabolalo ale zapytalam jak sie zabezpieczaja wiec corka powiedziala mi no i bylam spokojna i pozwolilam, chociaz chlopak od corki dopiero rok pozniej mogl u nas nocowac, dlaczego sama nie wiem taka mialam zasade. Teraz spedzaja soboty z niedziela raz u nas raz u niego i nie mam z tym zadnego problemu bo sa juz razem 7 lat. No a chyba zeby sie normalnie spotykali i robili to na co maja normalni ludzie ochote w normalnych warunkach a nie gdzies pokryjomu przeciez mamy juz 21 wiek, to dlaczego mamy sie dalej zachowywac jak za krola Cwieka no nie. Ze synem jak w zeszlym roku pojechal sam na urlop do Blugari to tez zapytalam go czy sam sobie kupi kondomy czy tez mam mu je kupic stwierdzil ze sam no i bylo zalatwione. Jak rowniez bylam inaczej wychowana wiec postaralam sie ze bede moje dzieci inaczej wychowywac. Staramy sie naprawde o wszystkich ich jak i naszych problemach razem rozmawiac otwarcie i rowniez razem staramy sie zawsze znalezc jakies rozsadne rozwiazanie. Mamy naprawe kumpelskie kontakty ale rowniez oboje maja respekt i powazaja nas. Mam starsza siostre ktora ma rowniez 2 dzieci sa mlodsze niz moje ale juz teraz widac ze beda mialy podobne problemu ja zalozycielka nie pozostaje mi nic innego niestety jak tylko trzymac za ciebie kciuki ze wreszcze uda ci sie jednak znalezc prace a przedewszystkim miejsce w akademiku. Moze uda ci sie jakos naklonic rodzicow zeby placili za akademik dajac argument lepszych wynikow na studiach gdyz dojazdy beda rowniez kosztowne no i beda zabieraly ci duzo czasu gdzie normalnie moglabys tez czas juz na nauke poswiecic. No i moze zapewnienie ze wobec tego postarasz sie znalzc jakas prace by ksiazki i takie tam jeszcze inne rzeczy bedziesz starala sie pokrywac z wlasnych zarobionych pieniedzy. Moze sie uda, zawsze warto probowac, najwyzej powiedzo ze nie no i niestety ale bedziesz stala na tym samym co stoisz. Trzymaj sie i glowa do gory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do ZASTANAWIAM SIE i MUSIA23 mam taka mala rade- jezeli \"zainwestujecie\" troche czasu na przeczytanie wiecej niz 2-3 pierwszych stron, to wypowiadajac sie unikniecie powtorzen i mowienia tego, co juz bylo powiedziane kika razy. Oraz ZASTANAWIAM SIE poznasz lepiej ludzi ktorym dajesz rady. Mimo to dzieki za zainteresowanie i zyczliwosc. CZUJE- dziekuje Ci bardzo za twoje slowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Reality
Może niekoniecznie trafiłam z rodzajem pomocy, jakiej Ty potrzebujesz. Cieszę się, że wyciągnęłaś wnioski, że sobie radzisz coraz lepiej, że zareagowałaś właśnie tak. Twoja kultura, która jest głęboko w Tobie , na pewno pomoże Ci w życiu. O co mama może mieć do Ciebie pretensję - bo jej zachowanie wskazywałoby, że ma? Albo lepiej już się nad tym nie zastanawiaj, trzymaj się swojej koncepcji i w ogóle trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fala
No dobrze, ale to są dwie sprawy: utrzymywanie dorosłych dzieci jest chyba dobrowolne, a jeszcze kiedy one reprezentują inny system wartości niż rodzice - rodzice katolicki, a dziewczyna żyje w wolnym związku z chłopakiem. Rodzice tego nie akceptują, powinni jej powiedzieć wprost, żeby się wyprowadziła. Druga sprawa, to ich brutalność i brak kultury. Z tego braku kultury wynika też ich niemoc - nie potrafią sformułować swoich żądań, tylko dokuczają dziewczynie, dając jej poznać, że jej nie akceptują. Ciekawe, co powie "błękitna linia"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ohhhhh, dopiero teraz zauwazylem, ze ostatnio kliknalem i wpisalem nie moj adres e-mail. Sorry; to wszystko przez to ze uzyczam swoj komp. przyjaciolom. Moj adres na potrzeby tego forum dla wszystkich zainteresowanych to oczywiscie wedrowiecbezcelu@o2.pl pozdrowienia dla CZUJE, ANNY, REALITY i innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję za pozdrowienia studencie. Osatnio mniej zaglądam, mam sporo zajęć do wykonania. Czytam jednak wszystko i na razie milczę. Czuję, ze ....co u Ciebie słychac. Zajrze tu później. Pozdrawiam wszystkich. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Reality
Dzięki, Student, pozdrawiam również. Zbieram się, żeby do Ciebie napisać w związku z DD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie co? Za trzy dni wybieram sie do Polski na 2 miesiace. I przez ten czas mam zamiar nie widziec sie z moja rodzina; no moze tylko zajrzec na kilka godzin. Moze mi ktos powiedziec ze jestem wyrodny, wstretny bahor itp., ale ja wiem ze kazdy pobyt w moim domu rodzinnym \"odchorowuje psychicznie\" przez kilka tygodni. Bycie w towarzystwie mojej znerwicowanej mamusi, ktora mi- 30 letniemu facetowi- probuje kontrolowac kazdy szczegol zycia, absolutnie mi nie sluzy. Mimo ze ja kocham [tak mysle] i chce dla niej jak najlepiej. Czasami nawet tesknie i chcialbym ja zobaczyc, ale juz po kilku godzinach pobytu w domu mam dosyc i chce uciec. Bylem w domciu przez kilka dni na poczatku maja- w rocznice smierci mojego ojca- i mysle, ze swoj haracz powinnosci synowskiej zaplacilem. I przez miesiac wychodzilem z wyrzutow sumienia, bo np. powiedzialem NIE kiedy mama wpychala mi na sile stary garnitur ojca \"bo jeszcze calkiem dobry; a ja jestem smierdzacy gowniarz bo jej nie slucham\". No i \"porzadni ludzie urlopy spedzaja w domu [z mamusia], a nie wlucza sie po swiecie [w Gdansku np.]\" Jesli mam jej pozwalac wiercic sobie dziure w brzuchu, to wole wcale jej nie widziec. Kiedy zajezdam do jej domu czuje sie jak w wiezieniu. Tym bardziej kiedy mam tam spedzic kilka nocy. Dobra, koncze juz. Wiem ze sie z nia zobacze, nawet chce ja zobaczyc; ale nie dam sie przymusic do zostania w jej domu nawet na jedna noc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jej wieczny placz, kiedy juz krzyki i grozby nie skutkuja i nie robie dokladnie tak jak ona chce. Moja mama jest doskonala w szantarzu emocjonalnym. Wciaz trzyma na nim moich 3 braci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ucichło tu jakoś. Co słychać u Ciebie czuję..... Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomocy prosze
Nie wiem czy dobrze trafiłam, ale chyb amoge Was poprosić o rade. Jestem matką 16 latka. Ostatnio zaczynam wpadaćw paranoje że moje dziecko mnie zaczyna nienawidzić. Boje się że bierze narkotyki lub insze cholerstwo. Boje się sama swoich myśli. Wkurzam się sama na siebie bo zaczynam go obserwować, kontrolować, gadać o narkotykach, alkoholu i inne warjacje. Wydaje mi się że jak tak dalej pójdzie yto albo on faktycznie zacznie coś brać, albo znienawidzi mnie. Poradźcie mi jak porozmawiać z dzieckiem żeby go nie urazić. Jak zapytać co czuje. Niestety nie umiemy sie porozumieć. On nie chce rozmawiać (bo nie umie chyba). To moja wina w pewnym sensie bo ja też mam żal do swoich rodziców. Ale to insza inszość. Jak kontrolować dziecko jednocześnie nie ingerować w jego prywatność ??????? i nie stracić jego zaufania????? TO TAKIE TRUDNE :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×