Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Być może zszokuję tu niektórych, ale popieram to, co Buka28 napisala. Widzę, że większość z was nie wie ( nawet ona mnie nie zrozumiala), co rozumiem w kwestii opisywania cierpienia tutaj i wybaczenia. Ja nie \"czepialam się\" wypisywania się z bólów, ale postawy ofiary, jaka jest szkodliwa dla ludzi, ktorzy w niej grzęzną. Ale być może forma pisana nie jest najlepszym środkiem do przekazania tego i nie udalo mi się przekazać tego, co chcialam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jesli chodzi o wewnętrzne dziecko to jak najbardziej trzeba je utulić i pokochać i z toksyczną przeszlością trzeba wylać dużo łez, aby się od niej uwolnić pozdrawiam wszystkich i życzę wszystkiego dobrego !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jednak ani nie popieram ani popieram tego, co mowi Buka28, choć ją rozumiem. Sytuacje typu \"no pisz szybko, bo idziemy\" to nie jest dobry doradca. Mam swoje zdanie i przy nim pozostaję. Planuję już nie pisać w tym temacie i chcialabym wszystkim serdecznie podziękować, zarowno autorce topiku i tym, którzy się ze mną nie zgadzali, jak i tym, ktorzy mnie rozumieli. jak ktoś będzie chcial napisać, to proszę na podany e-mail.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tora tora tora
joana311 ilez w tobie czlowieku nienawisci. Czy sama krzywdzisz wlasne dzieci swoimi sprawdzonymi i skutecznymi metodami wychowawczymi? Wiesz kazdy popelnia bledy rodzicem jest sie pierwszy raz w zyciu. Czasem ostatni. Nauczyc mozna sie jedynie z doswiadczen wlasnego dziecinstwa. No i z wymiany doswiadczen i informacji. To sluzy doskonaleniu, progresji. Zauwaz, ze autorka nie wylewa nienawisci na swoich rodzicow, tylko w swiat wirtualny. Ale to doskonala metoda na poczatek. Czego sie boisz? Ze twoje dzieci tez znajda ujscie swoich krzywd? No wiec boj sie. Boj sie, bo dojdzie do tego jesli je krzywdzisz. I nie wylewaj tu swojego jadu, to miejsce jest swiete. To miejsce sluzy oczyszczeniu ducha. Apage Joana311

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Malgos22
to zaczelo sie dawno..jak ich bardzo kochalam.bylam zalezna tak bardzo.jestem jedynaczka.wiec wiele rzeczy zatajałam przed nimi.napierw oceny, potem zabawy, papierosy, alkohol,facetow.brnelam w kłamstwo za kłamstwem.jakis czas temu KOGOS.moze kiedys bedziemy szczesliwi..mam nadzieje.narazie sie docieramy:)gdy go poznali w domu rozpetalo sie pieklo.wyladowalm na pare dni na wydziale nerwic szpitala psychiatr.wolalam to niz uciekac do kolezanek.liczylam na psychologa kotry by pomogl mnie i im zblizc sie do siebie.on poradzil by wyciszyc sytuacje w domu i dobrowolnie zoastac w szpitalu.nic nie bralam zadnych lekow.bylam najnormalniejsza tylko nieszczesliwa.chcialam tam pozbierac mysli i pogadac z madrymi lekarzami ktorzy maja doczynienia z takimi problemami..przez 5dni zylam na odziale z kratami , bez wyjscia.jak ktos przezyl cos podobnego to wie.oprocz tego chorzy ludzie wokol.plujacy, placzacy,oddajacy nieczystosci przy obiedzie.bylo ciezko ale to dla nich!!starzy zgodzili sie na sesje rodzinne..poczatkowo.gdy wyszlam i byla pierwsza sesja z psychologiem nie poszli.bo pwoiedzieli ze nie beda gadc=ac z obcym o naszych spawach rodzinnych.i wciaz tak zyje.oby byla ciesza w domu gdy chce sie uczyc, gdy wracam zmecozna z pracy..znow nic nie mowie.znow nic nie wiedza..nie mam sily sie od nich wyniesc!czuje ze musze byc silna.jeszcze silniejsza niz jestem dzisiaj.zyje a nie zyje.jestem a nie wiem kim.dwa zycia.corka rodzicow.i sama swoja.jak to polaczyc?:(((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samwsieci
Czy widzicie dramat i bezsens sytuacji w jakich się znajdują osoba takie jak "Buka28"(w tym także i ja)? Nie możesz nigdy zwierzyć się z własnych dramatycznych przeżyć bo prawdopodobnie zaczniesz manipulować ludźmi(tak jak było w przypadku mojego ojca który zawsze był biedny ale potrafił również być tyranem)nie możesz również tłamsić w sobie tej nienawiści, żalu bo tak czy inaczej ona znajdzie ujście w twojej rodzinie... Mam podobnie jak "Buka28" wrażenie że nie powinienem nigdy mieć dzieci ani nawet dziewczyny. Wszystkie moje związki zazwyczaj kończą się za przyczyną tych podświadomych przekonań. Nie umiem chyba już z siebie wykrzesać tego uczucia na literę M choć chciałbym aby ktoś mnie nim obdarzył. Ale nawet kiedy tak się dzieje... skąd mam o tym wiedzieć? do tora tora tora nie myślałem dosłownie że to jest miejsce święte ale chyba tak podświadomie cały czas myślałem. Od czasu jak pojawił się ten topik przypomniałem sobie wiele rzeczy. Zawsze mogę tutaj zajrzeć i za każdym razem czuje się lepiej choć rzeczy o których to można sobie przeczytać do miłych na pewno nie należą... tak to na pewno jest miejsce święte...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
Dotarlem tylko do 6 strony i chce przeczytac wszystko, ale juz teraz dodam cos od siebie. Totalnie rozumiem NIENAWIDZE... i wszystkich innych ktorzy pisza o swoim trudnym dziecinstwie. Ja tez przeszedlem horror. Zgadzam sie, ze trzeba zwiewac z takiego domu jak najdalej, jesli tylko jest to mozliwe- ja tak zrobilem- i cos robic ze soba pozniej, poniewaz chcemy czy nie przeszlosc zostawia zmiany w psychice. Ja uznalem ze potrzebuje pomocy po 4 latach samodzielnego zycia- zachowywalem sie tak, ze sam siebie mialem juz dosyc, nie mowiac o moich znajomych. Teraz wiem, ze nieswiadomie powielalem wzorce zachowania wyniesione z dziecinstwa, ktore w domu pozwalaly mi prztrwac, lub byly odbiciem zachowania moich rodzicow np: gwaltowne zmiany nastrojow, szukanie na sile uznania i akceptacji, kontrolowanie innych itd. Mi osobiscie bardzo pomogla roczna terapia grupowa, a teraz po terapii grupa wsparcia Doroslych Dzieci Dysfunkcji/ Doroslych Dzieci Alkocholikow. Sa to grupy oparte na 12 krokach, jak Anonimowych Alkocholikow i jak dla mnie sa rewelacja- 100% lepsze od wygadania sie na forum. Mysle, ze takie grupy sa w kazdym wiekszym miescie w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
Przez te porownanie nie chodzi mi o to, ze forum jest zle, albo cos takiego. Uwazam, ze ten topik jest fantastyczny i BARDZO potrzebny, ale kontakt z zywymi ludzmi, prawdziwa grupa wsparcia, mowienie w obecnosci innych ludzi ktorzy czuja to samo, wyzwalanie sie z bolu, wstydu i poczucia krzywdy jest jeszcze lepsze. Radze sprobowac. Ja zaczynalem w Polsce, w Warszawie; a od jakiegos czasu jestem w Anglii i znalazlem tutaj dobra grupe DDD w Londynie, przy parafii na Ealingu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję WAM!pewnie spytacie dlaczego??to odpowiem dzięki wam zaczęłam doceniać moją matkę.... zmieniłam się... ona także ... i już jest lepiej... NIE krzyczy, nie wyzywa, nie czepia się mnie, mojego chłopaka, taty, rodzeństwa itd. jej w życiu się chyba wiele rzeczy nie udało... w wieku 28 lat 5cioro dzieci... straszna teściowa... macocha mojego taty nie posiadająca własnych dzieci... dużo jest takich przyczyn dlaczego ludzie są źli... pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyno z krainy lęku - może napisz do mnie. jesteś dowodem, ze jak czlowiek się zmienia, to otoczenie się też zmienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babcia jozia
kiedys,tez wydawało mi sie , że nienawidze swoich rodzicow ! Byli tacy nadopiekuńczy według mnie. Dzis, kiedy ich nie ma , brakuje mi ich !!! To stary problem , konfliktu pokoleń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laco5
Wydaje mi się że nie jest to konflikt pokoleń. Przez całe moje dzieciństwo starałem się udowodnić mojemu ojcu że , jestem coś wart. Grzeczny , ułożony , świadectwa z czerwonym paskiem , uprawiałem sport z bardzo dobrymi wynikami . Medal na Mistrzostwach Polski , i co ? Mój ojciec nigdy tego nie docenił! Ale nie dałem sobą pomiatać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój skromny self
WoW... Nie przeczytałem wszystkich wpisów, tylko kilka pierwszych i ostatnią stronę, i postanowiłem dorzucić też coś od siebie; może komuś pomoże, może zainteresuje... Prawie do 30 roku życia mieszkałem w domu kobiety, ktora mnie urodziła (słowa na "M" obiecałem sobie, że nie użyję w stsounku do niej JUŻ NIGDY), wychowując się bez ojca, za to z babcią na dokładkę. Nie nazwałbym swojego dzieciństwa piekłem, ale też i za ciekawe nie było; gdy miałem jakieś 4-5 lat, moja prawna opiekunka zwiazała się ślubem z facetem-niezgułą; po krótkim czasie byłem świadkiem awantur i rękoczynów (to ona biła i kopała jego!!!). Związek naturalnie szybko poszedł się paść po kilku miesiącach. Awantury między moją babcią a jej córką - też na porządku dziennym; babcia wyżalała mi się zresztą na uboczu, jaką to "dziwę" sobie wychowała (a nadal, wysłuchując tego, byłem w wieku przedszkolnym!). Początek szkoły - niejednokrotne (niekoniecznie codziennie) wytykanie matołkowatości i nieudacznictwa, choć pierwszą czwórkę, przy "piątkowym" systemie ocen, złapałem bodaj w 3ciej klasie, a pierwszą dwóję w czwartej. Po wywiadówkach - prawie zawsze bicie pasem lub czym popadło (oceny dobre, ale z zachowaniem kłopoty ;-) ). Pierwszy nocleg poza domem - u kolegi, w piątej klasie, kiedy to przypadkiem poplamiłem nowe spodnie, wkładając do nich, zamknięte zresztą, pióro. Awantura, naturalnie poparta argumentem pasa, zakończyła się obietnicą oddania do domu dziecka (sic!), i stwierdzeniem, że mam się wynosić z domu. Miałem 12 lat, ale coż zrobić, wyszedłem, i uprosiłem kolegę z klasy, żeby mnie przenocował w piwnicy... Na następny dzień poszedłem do szkoly (bo i co miałem zrobić?); zobaczyłem tam czekającą utrzymującą mnie kobietę, oczywiście całą w spazmach, "bo ukochany synuś jej zaginął"; opadła mi szczena po prostu, jakże jej wtedy nienawidziłem za tę hipokryzję... Coś się tam przede mną tłumaczyła, ale nie pamiętam ani nastroju, ani słowa - byłem zupełnie"'wygłuszony". Aha, cofając się nieco w czasie - pierwsze DUŻE kłamstwo tej kobiety: Gdy miałem jakieś 5-6 lat, w dniu Wszystkich Świętych zapytałem na cmentarzu z głupia frant: "A gdzie jest pochowany tatuś?..." Nastąpiła ogólna konsternacja i zamieszanie (szczegółów nie pamiętam, bo szok był też niezgorszy). Domyślacie się, w czym rzecz? Tak po prostu byłem karmiony wizją "ojca, który jest w niebie", a tymczasem mój stary żył sobie spokojnie gdzieś tam niedaleczko, i przysyłał alimenty. W tym momencie straciłem dla niej wiele zaufania, a z kolejnymi kłamstwami resztę; jej chyba zresztą nie wyposażono w gen prawdomówności. Siła by jeszcze gadać: o tym, jak zabraniała mi się widywać z moim przyjacielem (i tak się spotykaliśmy zresztą); ze nie pozwoliła mi realizować się muzycznie (grałem w zespole, ale to od niej zależałem finansowo), jak selekcjonowała moje dziewczyny, szykanując te, które jej się nie podobały (potrafiła pójść do rodziców dziewczyny i opowiadać historie, jaki to ze mnie skurwysyn; choć z tym skurwysynem to się akurat nie bardzo mijała z prawdą ;-) ), jak robiła mi awantury, że za mało kasy do domu przynoszę (gdy już zacząłem pracować, ale w wolnym zawodzie, toteż na początku pieniązki były albo i nie), etc., etc. Czarę goryczy przelało wydarzenie sprzed 2 lat; wprowadziła się do nas moja dziewczyna, z którą mamy dziecko. Po pół roku po awanturze "o pietruszkę" zostaliśmy, tak po prostu WYPIERDOLENI. Wyprowadziliśmy się w tydzień, przemieszkując w międzyczasie kątem przez 5 dni u koleżanki. Do szczegółów nie chcę wracać. Od tego czasu - ta szmata dla mnie NIE ISTNIEJE. Dziwne, ale już w wieku jakichś 13-14 lat, gdy snuliśmy z moim przyjacielem pierwsze rozmowy o życiu, i odkrywaliśmy świat - doszedłem do nieco szokującego wniosku, że JA JEJ WCALE NIE KOCHAM. Co bynajmniej się nie zmieniło w okresie późniejszym ;-) Wnuczki, póki ja żyję, nie zobaczy. Nie zobaczy mnie, nie dostanie złamanego kwiatka z byle okazji, opłatka, szklanki wody na łożu śmierci, ani znicza na nagrobek. Być może w kobiecej naturze leży przebaczanie - autorka wykazuje, AFAIK, jakies dobre chęci, bynajmniej nie z tych, co nimi piekło brukują ;-) Mnie na to już nie stać, i nie sądze, by stać mnie było. Moja rada? Kopnąć w dupę, odwrócić się na zawsze, BO TACY LUDZIE NA DZIECI NIE ZASŁUGUJĄ. Zazgrzytają zębami, gdy przyjdzie kres, ale będzie za późno. Niech się sqrvysyny smażą w piekle, i chuj im na grób, za przeproszeniem. Amen. Dziękuję wszystkim, którym chciało się rzucić okiem; pozdrawiam Autorkę, trzymając za nią kciuki i wszystkich qlturalnych dyskutantów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
Dotarlem do strony 10 i ciagle przewija sie temat przebaczenia. OK, zgadzam sie, to jest bardzo wazne, pozwala wrescie uwolnic sie od negatywnych, niszczacych emocji i psychicznie uwolnic sie od rodzicow. Ale jak pisala DOROSLA to jest wieloletnia praca i bardzo trudna. Poza tym przebaczenie jest tylko czescia terapii i zdrowienia. Ja zaczalem przebaczac i uwalniac sie stopniowo od moich pokopanych rodzicow dopiero kilka miesiecy temu, po kilku latach wywalania z siebie na mitingach DDD nienawisci i bolu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dudi
Malo to skromne, wiem, ale czytajac takie historie jak u "mojego skromnego selfa" gratuluje sobie, ze udalo mi sie swoich rodzicow wychowac... Innym tez tego zycze, chciaz, przyznam, moj przypadek nie byl tak beznadziejny jak u wiekszosci. Niemniej, walenie moja glowa o sciane za zrobienie bledu ortograficznego w pracy domowej, bylo. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli chcielibyście przeczytać coś o toksycznych rodzicach - by ich zrozumieć i by nie powielać ich błędow - zapraszam : http://www.tlen.pl/ i tam LOGIN : mojeksiazki , HASŁO : mojeksiazki Zajrzalam na ten topik, bo mam dzieci, które są nastolatkami i ich problemy nie są mi obce. Moja dorastająca corka jest bardzo rozsądną i cudowną dziewczyną. Dużo w swoim życiu przez moje długo trwające malżeństwo z jej ojcem wycierpiała - podobnie jak i mój syn. Ja także nie byłam dla nich pewnie idealną matką, choć robiłam co mogłam, ale popełniałam dużo błędow. Po rozwodzie sytuacja jednak zmieniła się na tyle, że nie żywię już żadnej urazy do b. męża a i on sam zmienił się w stosunku do nas na lepsze. I choć zawsze będę chyba pamiętała (i one narazie także) jak było, to może przyjdzie czas, że przynajmniej one zupelnie zapomną o tej niemiłej przeszłości ... Teraz myślę o wszystkim już zupełnie inaczej. Prócz mnie i swojego ojca przecież praktycznie w kraju nie mają już żadnej najbliższej rodziny. Kto się nimi zaopiekuje i kto będzie dla nich najbliższy jeśli nie tato gdyby mnie zabraklo. Wierzę w to, że by się nimi zaopiekował napewno. Nie potrafil kochać dojrzale, bo nie wyniosl tego ze swojego domu, ale na swoj sposob widzę, że jednak je kocha. Kocha jak umie. Nie wie tylko, nie rozumie, jak mógł bardzo swoim postępowaniem albo przykrymi slowami zadawać komuś (a najmocniej swoim dzieciom) okrutny ból. Trochę to wynikalo z jego choroby a trochę i z życiowych problemow, ktorych los mu w dzieciństwie nie szczędził. Rozumiem go i wciąż za wiele rzeczy jakie dla mnie zrobil będę go bardzo szanowała. Moje dzieci wlaśnie zaczęly wakacje. Są teraz daleko ode mnie. Niekiedy, tak jak zdarza się to i w innych rodzinach, mam z nimi różne słowne utarczki i nieporozumienia. Kilka dni temu, tuż po jednej z nich moja corka powiedziała. \"Kocham Cię mamuś\"... A na moje zdziwione spojrzenie odpowiedziała: \" Musziałam Ci to powiedzieć akurat teraz, bo czuję w tej chwili taką potrzebę\". No i jak tu nie kochać takich dzieci?! ❤️ ❤️ i buziaki dla jednego i dla drugiego :) Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie zamierzam teraz zastanawiać się nad wybaczaniem, porozumieniem... bo to przez jeszcze dlugi czas na pewno nie bedzie mozliwe, a dla mnie teraz najwazniejsze jest to, zeby przetrwać :( jestem chyba cholernie slaba psychicznie, bo po 20 latach takiego traktowania kazde nastepne wyzwisko i ponizanie sprawia, ze łzy same napływaja mi do oczu :( i zosia, dzieci potwory i podobne glosy moga pisac caly czas to samo, ja nie zrezygnuje z tego topiku i nie zamierzam w tej chwili nawet zastanawiac sie nad wybaczeniem i porozumieniem. teraz chce przetrwac, bo sa takie chwile, jak np,. TA, kiedy czuje ze nie mam juz sily :( i dlatego zalozylam ten topik, bo nie potrafie i nie jestem nawet pewna czy chce rozmawiac o tym z moim chlopakiem, wiec to jedyne miejsce, ktore w tej chwili mi moze pomoc. wlasnie na wakacje wrocila moja siostra :( mieszkala w akademiku kilkaset kilometrow od domu. rodzice zawsze traktowali nas obydwie zle, ale ja troche lepiej. mysle, ze to dlatego, ze ja zawsze bylam bardziej wrazliwa niz siostra, i ona jest z charakteru bardzo podobna do mojej matki. niestety. mimo, ze obydwie zawsze traktowane bylysmy zle - ona troche lepiej. Bo ja bylam zawsze bardzo zamknieta w sobie, niesmiala, po awanturach i wyzwiskach zamykalam sie w pokoju i beczalam w poduszke. A ona kipiala złością. I dlatego traktowana byla minimalnie lepiej. Przez rok studiowala zaocznie (za studia placili rodzice), teraz utrzymuja ja na studiach w obcym miescie. Przez ten rok ani przez chwile nie pracowala, chociaz kilkakrotnie mama zalatwila jej prace, ale dla niej praca w sklepie byla uwłaczająca. teraz mogla pojechac jako opiekunka dziecieca do anglii, ale jej sie po prostu nie chce. I rodzice nie mowia i nie powiedzieli jej prawie nigdy NIC. ja 10 dni po zakonczeniu roku szkolnego w 4 klasie liceum pojechalam do pracy jako operka za granice. Wrocilam - minal miesiac - prawie codziennie wyrzuty, ze nie pracuje (a bardzo intensywnie szukam pracy, no ale niestety, mieszkam w bardzo malej miejscowosci i niestety jak dotad nie udalo mi sie znalezc pracy). Odkad wrocila na wakacje do domu - dokuczanie mi i ublizanie sie wzmoglo, bo ...usia wrocila do domu. Przyklad sprzed kilku minut: rodzice sa w pokoju, ogladaja tv przy zgaszonym swietle. W pokoju gdzie jest komp oswiecone jest swiatlo. jestem tu tylko ja. Drzwi sa uchylone. Matka: \"(moje imię), kurwa, zamknelabys te drzwi cholera jasna\". Siostra wchodzi do pokoju, zostawia otwarte drzwi. Matka: \"moglybyscie zamknac drzwi od pokoju?\". W takiej chwili jak ta, jest mi tu naprawde cholernie ciezko. :( I nie tak latwo jest sie tym nie przejmowac :(:(:( I zauwazylam, ze za bardzo potrzebuje mojego chlopaka :( jest dla mnie zbyt wazny, gdybym go stracila, stracilabym wszystko, bo w tej chwili radze sobie jakos tylko i wylacznie dzieki niemu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
EL DOOPA: wlasnie dotarlem do twojej wypowiedzi i calkowicie sie zgadzam. Moi robili wszystko, zeby zatrzymac mnie w domu, kiedy chcialem wyjechac na studia, poczawszy od wpajania mi:"jestes nikim, sam nie dasz sobie rady w zyciu, bez nas zginiesz" a konczac na awanturach (bic mnie juz sie bali). Fakt, ze mama (teraz po terapi moge na nia powiedziec mama, przedtem to slowo nie przechodzilo mi przez gardlo) dawala forse na studia, ale to byl kolejny sposob zeby zatrzymac mnie przy sobie i zebym czasami przyjechal do domu. Nie wyobrazacie sobie jak probowala na poczatku na sile wciskac mi pieniadze, kiedy sie usamodzielnilem i mowilem, ze nie potrzebuje pieniedzy; chociaz do tej pory zawsze ich brakowalo. Na terapii powiedzieli mi ze tak "pracuje" choroba alkoholowa- alkoholik probuje przywiazywac, uzalezniac od siebie innych, wciagac w krag swojego uzaleznienia. Wyzwiska, ponizanie i niszczenie psychiki swoich dzieci tez sa tego czescia. Poza tym alkoholik ma tak niskie poczucie swojej wartosci, ze ukrywa to agresja i ponizajac innych sam czuje sie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
I jeszcze cos do tych, ktorzy krytykuja forumowiczow za narzekanie na rodzicow i mieszkanie z nimi; ruszyl mnie szczegolnie GKo: czy Ty wiesz co to jest uzaleznienie psychiczne? Chcesz najbardziej w swoim zyciu uciec od swojego kata, a jednoczesnie nie potrafisz. Boisz sie (o siebie, o nich i ich), czujesz sie winny za takie mysli i mimo wszystko kochasz ich. Piekielna mieszanka milosci i nienawisci. Sam juz nie wiesz co jest dobre a co zle, co biale a co czarne- tak przynajmniej bylo u mnie. Moja mama lub mlodszy brat do tej pory potrafia jednym telefonem wbic mnie w poczucie winy, ze mnieszkam kilka tys. km. od nich i urlop wole spedzac z przyjaciolmi niz wracac do "domu". Mimo ze bylem katowany fizycznie (przez ojca) i psychicznie (oboje rodzicow) i pomimo lat pracy nad swoim poczuciem wartosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bratek
-Do mój skromny self Ja na twoim miejscu bym nie wybaczyła. Mam ojca alkoholika i wiele sie przez niego w życiu wycierpiałam.Nie wybacze mu tego co mi zrobił.Wiem ze gdyby nie on bylabym innym czlowiekiem a tak słysząc przez całe życie ze jest sie nikim,zerem itd.to niestety po jakimś czasie zaczyna sie w to wierzyć. Ale ojciec to ojciec,a matka to matka. Mame mam kochaną.Jest ona prawdziwą gospodynią domową,ciepłą kobietą,która martwi sie o swoje dzieci,teskni za niemi interesuje sie. Dużo sie od niej nauczyłam, bo to od matki uczy sie wszystkiego. Nie wyobrażam sobie mieć matki takiej jak ty,oczywiście jesli można nazwać ją matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoneczkooo
joanna311 Rodzice znienawidzeni przez dzieci z cala pewnoscia nie wiedza kogo sie dochowali, bo niespecjalnie dbaja i wiedza co czuje ich dziecko, tak samo jak nie maja pojecia o wychowaniu..i nie zdaja sobie sprawy z tego co robia. Dziecko kocha rodzica bezwarunkowo z gotowoscia na taka milosc przychodzi na swiat. Nie kazdy nadaje sie na rodzica, szkoda tylko ze ci ktorzy weny nie czuja decyduja sie na zakladanie rodziny.Jest tylu ludzi ktorzy pragna dziecka ponad wszystko i gotowi sa nawet obcemu dac ogrom milosci, cierpliwosci i wsparcia polaczonego z proporcjonalnym do niego wymaganiem. To ze nie wiesz jak moga wygladac patologiczne zachowania NIEKTORYCH ludzi posiadajacych dzieci nie znaczy ze takowe nie istnieja i swiadczy to nie tylko o Twojej ignorancji, ale i braku wyobrazni. Posluchaj i poogladaj chocby program na polsacie o krzywdzonych dzieciach przez wlasnych tak zwanych "kochajacych rodzicow"..Ty nadstawiasz drugi policzek kiedy dzieje Ci sie krzywda? Nienawisc jest naturalna reakcja na dlugotrwale gnębienie, tak samo adekwatna do okreslonego kontekstu jak zlosc kiedy cos nas zdenerwuje, smutek kiedy cos nas zasmuci.. radosc- kiedy dzieje sie cos bardzo milego, milosc - kiedy czujemy z kims bliskosc i czulosc, i inne ktorymi wyrazamy to co dzieje sie w nas pod wplywem tego co dookola. .Czy Ty joanno311 odczuwasz radosc kiedy ktos wciaz podcina Ci skrzydla..ubliza tlamsi i krzywdzi ? A moze czujesz wtedy milosc? W jakich sytuacjach odczuwasz zlosc, smutek? Ja sama nie czulam nigdy nienawisci /a jedynie zlosc..gniew..nawet wscieklosc.. / poniewaz mialam to szczescie ze nikt dlugotrwale nie pastwil sie nade mna, zaszczepiono mi milosc nie nienawisc i strach..wiare w siebie, a nie poczucie nizszosci..jednak nie zyje na ksiezycu..widze, slucham i szanuje czyjas krzywde, ktora musi byc wyartykuowana.. Sam topic..ktory nie mial na celu nikogo obrazac i personalnie nikogo nie wytyka palcami /choc niektorym rodzicom by sie to przydalo..Lista patologicznych opiekunow / a mial jedynie na celu pewne katharsis /z czego zreszta wspaniale sie wywiazal/ i samo to wzbudzilo w Tobie Joanno 311 juz tyle agresji? Dlaczego nie zyczysz im odczuwania milosci jesli nienawisc tak bardzo Toba wstrzasnela? Dzieci patologicznych rodzicow czesto sa izolowane od ich otoczenia nie pozwala im sie na kontakty z rowiesnikami z obawy przed konfrontacja i nie tylko, wiec trudno im sie dziwic ze nie maja spsobnosci wygadania sie. Czesto tez dzieci wycofuja sie same..zeby nikt nie widzial siniakow, smutnych oczu itd. Zosiu..To prawda, ze wybaczenie jest wybawieniem, ale najpierw musi nastapic izolacja od zrodla bolu, musi przyjsc wsparcie..i psycholog powinien popracowac zarowno z dzieckiem jak i z rodzicem ..najpierw z kazdym z osobna potem razem kiedy oboje sa na to gotowi..Nie jest mozliwe przebaczenie w piekle ktore trwa..Tak jak trudno opatrzyc rane komus kto nadal jest bity i kopany..Trzeba go osunac od oprawcy.. Na zachodzie za zle traktowanie dzieci odbierane sa prawa rodzicielskie. Tam dziecko zostawione na pare godzin samo byc nie moze, bo rodzic za nie odpowiada. tam Panstwo czuje sie odpowiedzialne za dzieci..A u nas? Pozwala sie wychowywac dzieci przez agresywnych alkoholikow, ktorzy w razie interwencji policji moga wybelkotac ze juz jest wszytko ok i beda grzeczni, nawet jesli to jest kolejne wezwanie a patologie widac golym okiem.. /protest zony-matki na zabranie meza bandyty z domu nie powinien byc brany pod uwage jesli dotad byla za slaba by bronic rodziny sama/. Nie moge pojac jak mozna tak utrudniac adopcje jednoczesnie tak miec gdzies ze potalogia wychowuje dzieci. Wiem ze w naszym kraju zyje sie bardzo trudno w dobie bezrobocia i cieniutkich pensji. Najnowsze badania ukazuja jak bardzo wysoko w wystepowaniu depresji stoimy w europejskim rankingu. Wierze ze bywa bardzo ciezko rodzicom pracowac, utrzymywac rodzine. Spodziewaja sie po przyjsciu do domu super wdziecznosci za to co tak naprawde dziecku sie bez łachy nalezy, oczekujac cudow. Dziecko jest biorca z natury do czasu samodzielnosci uczone przez rodzicow proporcjonalnie do wieku i mozliwosci indywidualnych -zaradnosci..i z czasem tez pomagania rodzicom.. Wdziecznosci jak i milosci nie da sie nikomu narzucic..Otrzymuje sie je okazujac wdziecznosc i milosc..nie inaczej. To rodzic uczy dziecko rozumiec, funkcjonowac, kochac..lub nienawidzic..nie odwrotnie. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
Do NIENAWIDZE oraz BRATEK : rozumiem Cie doskonale, ja wcale nie nawoluje do ogolnego przebaczenia, to nie tak. Chodzi mi o to, ze po LATACH pracy nad soba zauwazylem, ze ZACZYNAM STOPNIOWO mniej ich nienawidzic. To przychodzi "samo". Przebaczenie jest jednym z efektow mojej terapii, to jak pozytywny efekt uboczny, a nie cel terapii: za wszelka cene przebaczyc. Dlatego tez mysle, ze nawolywania o przebaczenie Zosi i Wyrode Dzieci sa bezsensowne i po krotkim czasie przesalem je czytac. Chociaz niektore z odpowiedzi do nich kierowane sa calkiem interesujace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój skromny self
Do Bratek: Dzięki za reakcję :-) MSZ, cała dyskusja sprowadza sie do tego, czy wybaczać, czy nie, i na szali ważą się zarówno stopień - excuse le mot - sqrvysyństwa rodziców, jak i chęć, siła, motywacja/niepotrzebne skreślić ze strony dzieci, by się jednak z problemem wziąć za bary, i powalczyć ze sobą o to przebaczenie. Ja prezentuję "model odrzucający", zarówno ze wzgledu na osobowość tej kobiety (a jak powiedziałem, rzeczą tak NAPRAWDĘ NIEWYBACZALNĄ była próba uczynienia krzywdy mojemu Dziecku - resztę bym olał, jak olewałem przez lata), jak i moja niechęć, lenistwo, cynizm, you name it, by taki gest wykonać. Wyszedłem z założenia, że zadawanie sobie trudu w imię DALECE niepewnego efektu (tzn. zmiany tej kobiety, i uświadomienia jej jak bardzo mnie przez lata krzywdziła) jest grą niewartą świeczki. I mogą mi niektórzy zarzucać tu defetyzm, egoizm i Bóg wie co - i nieelegancko mówiąc, lata mi to. Rodziców się NIE WYBIERA - und hier liegt der Hund begraben. Mam takie prywatne rozróżnienie między tzw. środowiskiem wybieranym, a narzuconym; środowisko wybierane to krąg bliskich, zaś narzucone to szkoła, praca oraz, niestety, RODZINA. I kolejne wypływające z tego założenie, które wykuło się w raczej bolesnej dla mnie praktyce: RODZICE NA MIŁOŚC DZIECI MUSZĄ ZAPRACOWAĆ. Dziecko kocha się instynktownie i bezinteresownie (no chyba, że jest się degeneratem, o których sporo się dziś na tym forum naczytałem); ja, poza postanowieniem, ze nie powtórzę błędów mojej prawnej opiekunki, staram się realizować kilka zasad w stosunku do mojej Córeczki, właśnie (między innymi) po to, by ZA CHINY LUDOWE nie dopuścić do tego, by o mnie kiedys tak myslała. Nie zawsze wychodzi, zgoda - ale zawsze przyznam się do błedu i Ją przeproszę - na pewnych płaszczyznach ma takie same prawa jak ja, choc ma dopiero 6 lat. A zasadnicza różnica między podejściem do dziecka i rodzica jest taka, że skoro tzw. (tfu!) rodzic przez ileś lat gnoi swoją latorośl, to szkoda czasu i atłasu - ów pseudo-rodzic miał(a) 20-30 lat, żeby nie zachowywać się jak ostatni qtas; a bedąc samemu rodzicem, naturalną koleją rzeczy wybiera się pracę nad i ze swoim potomstwem, poswięcając mu gros czasu, bo na resztę (w tym na czynności beznadziejne) nie warto go marnować. W ten sposób spłacam mój, wątpliwy zresztą, "dług". A co do nazwania tej kobiety matką wypowiedziałem się powyżej :-) Ukłony - m.s.s

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój skromny self
Do wędrowiecbezcelu: A propos "czas leczy rany": ja już (prawie) doskonale zobojętniałem na istnienie kobiety, do której kiedyś zwracałem się słowem na "M". Tu dygresja: niejeden psycholog pewnie wytknie mi tę obsesję unikania tego słowa, ale JASNE, ŻE JA TĘSKNIĘ ZA RODZICAMI!!! Tylko narzucono mi nie takich, co trzeba... :( Wracając: jestem PEWIEN, że olałbym moczem złocistym wiadomość o jej odejściu do gorszego świata; jest to ciekawe uczucie, połączenie obojętności z nienawiścią/obrzydzeniem, jakie mamy przy zabijaniu np. pająka: dobrze mu tak, a poza tym co mnie to obchodzi?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tora tora tora
Do samwsieci wiesz Twoj nick nie pasuje do tego co zwerbalizowales... zyjesz pewnie bardzo samotnie wsrod ludzi. Potrzeba zemsty... wiesz, wg.psychologii Bog jest potrzebny naszej psychice jako sedzia ostateczny i sprawiedliwy, bo za wiele krzywd nie mozna sie zemscic. "On" robi to zamiast nas w naszej podswiadomoci. A jesli wybacza wszystko to jak moze byc sprawiedliwym sedzia? 10 zdrowasiek i po bolu a Ty bedziesz juz tak cale zycie samwsieci? Masz racje. I masz prawo do zemsty w taki wlasnie sposob. I masz prawo do spokoju. Nie robisz nikomu nic zlego, nie krzywdzisz nikogo. To Ciebie skrzywdzono. Wiesz opisalam to co czulam jako dziecko i dalam to w formie listu, bo zadne rozmowy na ten temat nie mialy sensu, w prezencie. Wiedzialam ze to przeczyta, ciekawosc informacji jest slaba strona sadysty. Wpadla w te pulapke. Przeczytala. To byla moja zemsta. I wesz, ze od tego czasu czuje spokoj. Niczego nie mozna naprawic, ale juz nie robi mi sie tak okrutnie samotnie. I jestem tygrysem (tora). Jestes bardzo silnym czlowiekiem. Pokonasz wiele trudnosci. Mozesz osiagac w zyciu o wiele wiecej niz inni, bo jestes wytrwalszy i wrazliwszy niz inni. Wiem, ze oddalabym te cechy za normalne dziecinstwo. Ale nawet teraz potrafie byc szczesliwa. Potrafilam odnalezc milosc i jej zaufac. Czyli wszystko jest w zyciu mozliwe. Zastanawiam sie, czy jesli kobiety odnajduja swoje wewnetrzne dziecko jako mala dziewczynke, to mezczyzni pewnie odnajduja malego chlopca? Instynktownie jest im pewnie trudniej nawiazac z nim kontakt, choc moze nie, bo przeciez istnieje prawdziwa meska przyjazn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej stosuje autoagresje jak juz nie moge. Mój chłopak próbuje mnie tego oduczyc, przytula mnie wtedy mocno, tak ze nie moge sie ruszyć. Ale nie płacze, bo płacz to słabość. W mojej rodzinie nie było przemocy, było poniżanie, jestem bardzo wrażliwa aż za bardzo i wcale nie spływa nic po mnie jak po kaczce. Nie potrafie powiedzieć ze kocham. Robie sobie krzywde bo mnie to uspokaja. Kiedyś w lo próbowałam porozmawiać o tym z panią psycholog ale zaszłam tam 2 razy i inna baba powiedziała mi ze musze przyjsc w innym terminie...nigdy pani psycholożki nie było. pewnie miała coś ważniejszego do roboty. Moi rodzice teraz są kochani...jakieś 20 lat za póżno ale zawsze. Jestem im za to wdzięczna. Ale psyche mam zjechaną...nie wiem jak sobie poradze w życiu.. mam nadzieje ze chłopak mi pokaże jak sie nie wydzierać o każde gówno na niego. Dzieci bardzo chce mieć i mojej córeczce albo synkowi piersze co powiem to witaj kochana córeczko/synku na tym świecie. mam blizny na nogach ale to nic..nie zalezy mi na wyglądzie .chciałabym byc szcześliwa czego Wam Kochani i sobie życze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samwsieci
Do tora tora tora Teraz się czuje jak Adaś Miałczyński z "Dnia Świra" cyt. "a zawsze wykłócała się o wszystko, o każdy drobiazg, do upadłego ząb za ząb. Całe życie mi zabrała. A teraz nawet już nie można mieć do niej pretensji. Sądź teraz Honekera albo Pinocheta". Nie mogę się zemścić bo już z późno... ojciec wzbudza u mnie co najwyżej politowanie. A matka...? Powyższy cytat chyba najlepiej obrazuje jak się zachowuje. Myślę że oni wiedzą że spiepszyli wszystko ale brak im odwagi żeby się przyznać przed samymi sobą a co dopiero mówić o mnie. Wyjeżdżam z kraju... nic lepszego nie mogę wymyślić na razie niby na wakacje ale jeśli znajdę jakąś pracę to już raczej nie wrócę...chyba że w celach turystycznych :). Nic lepszego nie zdołałem wymyślić. Co do Boga to pomijając jego psychologiczną rolę to MY już ze sobą nie rozmawiamy...za to moja matka modli się doń bardzo żarliwie. Nie chcę zemsty chce tylko żyć w spokoju bez nich na horyzoncie. Jestem wdzięczny za Twoją uwagę i dobre słowa. Miło jest wiedzieć że są jeszcze jacyś ludzie którzy są gotowi wesprzeć i pomóc nie oczekując nic w zamian... :) Dziękuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bratek
Chroń swoją córeczkę przed tą kobietą.Zeby kiedys i jej nie skrzywdziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
do MOJ SELF: absolutnie nie twierdze, ze czas leczy rany. Napisalem ze dlugoletnia praca nad soba i terapia lecza rany. I wcale nie dla dobra moich rodzicow, moje uczucia do nich zblizone sa do Twoich: "ja już (prawie) doskonale zobojętniałem na istnienie kobiety, do której kiedyś zwracałem się słowem na "M"", ale dla siebie. Zmieniam sie ja, moj sposob widzenia swiata, moje kompleksy juz tak mna nie rzadza, panuje nad swoimi depresjami i wybuchami zlosci, rozwijam sie, mam lepsze kontakty z ludzmi i prawdziwa przyjazn. Do stosuneku do rodzicow nie przykladalem wagi, po prostu zauwazylem niedawno ze negatywne uczucia w stosunku do nich przygasaja i naprawde staja mi sie obojetni, a nie tylko tak mowie, a w sercu zycze im najgorzej. Nie mam juz takich oporow zeby z matka porozmawiac (ojciec nie zyje), nie boje sie powiedziec jej NIE i nie miec potem tygodniami poczucia winy i nienawisci. ZACZYNAM widziec moich rodzicow jako chorych ludzi, ktorzy nie panowali nad soba, a czesto nie rozumieli ze robia cos zle. Nie zapominam niczego z tego co mi uczynili, a nawet po terapii pamietam jeszcze lepiej, ale poznalem mechanizmy tej CHOROBY, pozwalam sobie na przezycie wszystkich traum w bezpiecznym miejscu (DDD) jeszcze raz i raz i raz..., az wypala sie emocje a poszczegolne wydarzenia przestana miec nade mna wladze. Dzieki temu nie mialem oporow zeby pojechac na pogrzeb ojca, a wyzwiska i szantarze emocjonalne mojej matki, chociaz wciaz cos we mnie dotykaja, nie maja juz nade mna wladzy. Rozumiesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedrowiecbezcelu
Chcialem jeszcze podzielic sie z wami czyms, co dowiedzialem sie na spotkaniach DDD, co bylo dla mnie prawdziwym objawieniem i co pomaga mi sie prostowac, kiedy cos idzie nie tak. Sa to Prawa DDA/DDD Mam prawo do wszystkich dobrych chwil, za którymi tęskniłem przez te wszystkie lata, a których nie dostałem. Mam prawo do radości w tym życiu, teraz - i nie tylko do chwilowego euforycznego uniesienia, ale do czegoś bardziej trwałego. Mam prawo odprężać się i bawić bez alkoholu. Mam prawo aktywnie dążyć do ludzi, miejsc i sytuacji, które pomagają mi osiągnąć dobre życie. Mam prawo powiedzieć o tym, gdy czuję, że coś nie jest bezpieczne, lub gdy nie jestem do czegoś gotowy. Mam prawo nie brać udziału ani w aktywnym, ani w biernym zachowaniu rodziców, rodzeństwa lub innych "robiących z ludzi wariata". Mam prawo do podejmowania ryzyka w granicach rozsądku i do eksperymentowania z nowymi sposobami zachowania. Mam prawo zmieniać moje nastawienie, moja strategię i mój sposób myślenia. Mam prawo do popełniania omyłek, do nie spełniania swoich oczekiwań. Mam prawo opuścić towarzystwo osób, które świadomie lub przez nieuwagą tłamszą mnie, wpędzają w poczucie winy lub upokarzają. Dotyczy to również mojego rodzica - alkoholika, rodzica - niealkoholika i każdego innego członka rodziny. Mam prawo położyć kres obcowaniu z ludźmi, którzy powodują, że czuję się poniżony lub upokorzony. Mam prawo do swoich uczuć - mam prawo czuc to co czuje. Mam prawo ufać swoim uczuciom, sądom, wrażeniom, intuicji. Mam prawo rozwijać się emocjonalnie, duchowo, umysłowo, psychicznie. Mam prawo wyrażać wszystkie moje uczucia w sposób niedestrukcyjny, w bezpiecznym czasie i miejscu. Mam prawo do takiej ilości czasu, jakiej potrzebuję, żeby eksperymentować z tymi nowymi ideami, wprowadzać zmiany w swoim życiu. Mam prawo do rozdzielenia rzeczy które otrzymałem od rodziców, przyjęcia nadających się do tego i odrzucenia tych, które nie dają się zaakceptować. Mam prawo do zdrowego psychicznie sposobu życia, mimo że będzie on częściowo lub w całości odbiegać od filozofii życia przekazanej mi przez rodziców. Mam prawo do znalezienia swego miejsca w świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×