Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość martini z lodem

Obrażanie się na sklep

Polecane posty

dziewczyna sprzedawcy---> TYle tylko, ze Ty tez nie wiesz gdzie ja (czy tez inni) pracowalam i pracuje... Ja mam inne doswiadczenia. Wiec chyba nie na kazdej stacji jest tak samo jednak? Co do listow do prezesa to jednak sie zgadzam. I to tez wiem z doswiadczenia. Jednakze doceniam fakt, ze nie zostalam przez Ciebie nazwana durna idiotka (itp). Twoj chlopak nie mial na tyle kultury. Mam nadzieje, ze do Ciebie zwraca sie w odpowiedni sposob :) A jesli o mnie chodzi... NIgdy nie bylam w stosunku do zadnego sprzedawcy niemila i opryskliwa. Czy to za wiele oczekiwac tego samego w zamian?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna sprzedawcy
Aniele, mój chłopak nie jest z natury malkontentem, ani frustratem, ani zdecydowanie nie jest też chamem. Jednak ten temat jest dla niego drażliwy, więc pisze zapewne pod wpływem niedobrych emocji. Ale nie do mnie należy usprawiedliwianie go, jeśli rzeczywiście źle się do Ciebie odniósł. Pozdrawiam. Syfon - Jesteś mądrym facetem i jako jedyny rozumiesz, o co tu chodzi. Dzięki za Twój głos w dyskusji, stanowi pewną przeciwwagę dla reszty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna sprzedawcy
"A jesli o mnie chodzi... NIgdy nie bylam w stosunku do zadnego sprzedawcy niemila i opryskliwa. Czy to za wiele oczekiwac tego samego w zamian?" Oczywiście, że nie. Tyle, że nie o to tutaj chodzi. Chodzi właśnie o tych, którzy SĄ niemili i opryskliwi, oczekując w zamian postawy służebnej. "I Ci co "popieraja" to nie jedyni, ktorzy rozumieja..." Owszem, tyle ża ja tego zrozumienia nie odczułam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy to wlasnie moje zachowanie podsumowal sprzedawca jako \"durne\". Wiec czy ja moge mowic o jakims zrozumieniu? ;) A tak apropo obrazania sie na sklep. To nie kupuje w jednym sklepie po tym jak mi pani sprzedala zepsuta salatke... NAmawiala mnie na inna, a ja sie uparlam na ta wlasnie... Ale mogla szczerze powiedziec, ze jest zepsuta :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sprzedawca
Miala ci powiedziec ze jest zepsuta ??? I narazic sie na nieprzyjemnosci wynikajace z takiej sytuacji ? Przeciez w sklepach NIE WOLNO sprzedawac nieswiezyhz towarow i ona dobrze to wie, ale starala sie byc uprzejma i nieoficjalnie odwiesc cie od zakupu. Bo oficjalnie NIE MOGLA tego zrobic bo to by bylo oficjalne przyznanie sie do tego, ze sklep sprzedaje nieswiezy towar a tego KIEROWNICTWO by jej juz nie wybaczylo ! Wiem ze sa sklepy gdzie KIEROWNICY falszuja daty waznosci i WYMAGAJA od sprzedawcow by zamkneli jadaczki i sprzedawali to. Powiesz ze nie bedziesz tego robic, wywali cie taki na zbity pysk i szukaj sobie innej pracy, moze rok a moze 2 lata. Albo pojedzie ci po wyplacie. I tak smiesznie niskiej. Rozumiesz ?????????????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz Ci szczerze i otwarcie napisze: NIE ROZUMIEM! A wiesz dlaczego? BO ONa byla wlascicielka tego sklepu. CZasem tak bywa, ze wlasciciel sam sprzedaje :P Ale tego chyba nie zrozumiesz... Bo dla Ciebie to zawsze musi byc jakis prezes, heh... Ale chyba smi przyznasz racje, ze mam prawo juz do tego sklepu sie nie udac? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sprzedawca
To co innego, jesli to byla wlascicielka, to masz racje. To moze wyslawiaj sie do konca i opisuj sytuacje porzadnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ALe to nie ma znaczenia. OPisalam to co bylo wazne. Temat topiku to \"obrazanie sie na sklep\". NApisalam powod dla ktorego sie \"obrazilam\" (w sensie, ze juz tam nie pojde). I \"obrazilabym sie\" niezaleznie od tego czy sprzedawala wlascicielka, czy ktos inny. BO mam prawo nie kupowac juz w sklepie, w ktorym kupilam zepsuta salatke :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sprzedawca
Nie lubimy sie co nie Aniele ? He he .. Ty po prostu mi wygladasz na taka osobe z "gatunku" tych wlasnie co to NIGDY nie uznaja ze nie maja racji, ze moze jakos nie rozumieja okreslonej sytuacji. Jestes oczywiscie o niebo lepsza niz pewna czesc klientow ktorzy po prostu sa chamskimi burakami i przylaza do sklepu wrecz czychajac na potkniecie sprzedawcy by sie na nim wyzyc, ale wydaje mi sie jednak, ze wchodzac do sklepu czujesz pewna wyzszosc wobec sprzedawcy. A to jest nieporozumienie. Bo sprzedawca to taka sama osoba jak np: w szkole, urzedzie itp. To po prostu osoba w pracy, nie znaczy to ze mozna mu mowic per "ty", ze mozna na niego nakrzyczec jak firma w ktorej pracuje cos zawali. A ja ci tego nie wytlumacze. Nie da sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIe... ja Cie nie \"nie lubie\". NIe znam Cie... To, ze jestem uprzedzona do Twoich wypowiedzi to juz druga sprawa. TY tez nie potrafisz pojac, ze ja wlasnie jestem po obydwu stronach barykady, wiec totalnym laikiem nie jestem... NIe wywyzszam sie w stosunku do nikogo! A juz napewno nie do sprzedawcow (i to dlatego, ze sa sprzedawcami! To chore!!) Nigdy do nikogo obcego (Poza kafe :P ) nie mowilam \"per Ty\". JEstem zreszta zwolenniczka uzywania formy \"PAn/PAni\", nigdy nie krzycze (ja wlasciwie to nigdy nie krzycze! TYlko na brata ;) ) i nie czycham na zadno potniecie!! Wrecz przeciwnie!!! MOze wezmy taka sytuacje: Ostatnio w sklepie pani skasowala mi zamiast kapuste kiszona (za 7zl) kielbase biala za 11zl. Mowie do Pani (grzecznie), ze pomylka na paragonie (bylam w plecyok 1zl...), a Ona do mnie maslane oczka, ze kasa, ze nie umie cofac i w ogole... I wiesz co... Powiedzialam Jej \"trudno\" i poszlam sobie. Tego dnia nie kupilam sobie loda, zeby jakos ta zlotowke odzyskac, heh...] CZy to, ze nie pojde juz do sklepu z zepsuta salatka czyni mnie durna? O_O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sprzedawca
Czy zawsze bronie sprzedawcow ... hm .. moze coraz czesciej bo od paru lat pracuje w tym zawodzie i zauwazam znaczne pogorszenie w stosunkach klient-sprzedawca. Jeszcze 3 czy 4 lata temu nie bylo tak zle. Teraz jest naprawde znacznie wiecej sytuacji konfliktowych, jest coraz wiecej ludzi ktorzy naprawde z kompletnie błahych lub calkiem wydumanych powodow skladaja skarge na sprzedawce. To ze on potem np: straci prace co moze spowodowac naprawde tragedie rodzinna - ich nie obchodzi. Ostatnio na mojej stacji kobieta zlozyla skarge na mojego kolege, juz tlumacze dlaczego. Kobietka przyszla do kasy i pyta sie czy moze zatankowac za punkty uzbierane na karcie stalego klienta. Kolega sprawdzil ile tam ma i powiedzial "moze Pani zatankowac za 40 zł" po czym oddal jej karte. Klientka zatankowala, wsiadla i ... pojechala sobie. A powinna przeciez wrocic zeby one jej te punkty sciagnal z karty. Spedzilismy potem dzien na zdobywaniu jej numeru tel. udalo nam sie przez policje. Zaznaczam ze policjantow poinformowalismy ze chcemy TYLKo jej numer telefonui nie mamy zadnych pretensji. I teraz czyja to wina : moim zdaniem obopolna, bo kolega powinien poinformowac ja ze MA WROCIC do kasy a ona ... no matko chyba powinna troche myslec trzezwo bo przeciez to naturalne ze najpierw bierzesz towar a potem za niego placisz, jak w supermarkecie. Zawsze jest tak samo, bierzesz towar, niewazne czy marchewke czy paliwo i potem placisz, nigdy przedtem. On nie dal jej przy kasie zadnego paragonu, nie kazal nic podpisac, tylko poinformowal ile ma punktow i za ile moze sobie (dzis lub kiedys) zatankowac. Ale ona poczula sie oburzona, obrazona i co tam jeszcze i napisala skarge do Orlenu, kolega mial powazne nieprzyjemnosci. Z powodu nieporozumienia ! Chlopak niemal stracil prace, a ma dzieci, zone ktora zasuwa w sklepie za 680 zł. Wlasnie tacy ludzie mnie wkurzaja ! NIC nie pomysla o sytuacji, o tym jak ONI sie zachowali. Najprosciej napisac skarge...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sprzedawca
Inna sytuacja, rok temu na mnie napisano skarge. Dzien normalny, spory ruch, ludzie sobie tankuja, ja za lada z kolezanka, kasuje itp. Wchodzi klienta, czerwona ze zlosci i sie wydziera "co to za stacja !!! Co wy tu robicie !!!" Ja sie grzecznie pytam o co Pani chodzi, na co ona ze oblala sobie reke paliwem i czy moge wyjsc jej pomoc. Odpowiadam "oczywiscie" i wychodze nalac jej paliwa, podczas nalewania ona nagle podniesionym glosem do mnie "powinien mnie Pan przeprosic ! Macie zepsuty dystrybutor !" JA jej na to grzecznie (!) myli sie Pani, jest sprawny ludzie tankuja non stop i nikt nie zglaszal problemow, zrezsta widzi Pani ze wlasnie leje Pani paliwo z tego samego weza i wszsytko jest w porzadku". Ona poczerwieniala i dalej swoje "dystrybotor jest zepsuty a Pan jest nieuprzejmy". Mowie jej ze nie widze powodu dlaczego mialbym ja przepraszac, nie ja ja oblałem ta benzyna. I co ? I wystarczylo, nawalila skarge na cala a4, zadajac przeprosin i zwrotu kosztow mycia ubrania, mycia samochodu. Nic mi sie nie stalo bo dystrybutor NIE BYL zepsuty tylko ona miala dwie lewe rece i nie umiala sobie nalac paliwa, mogla przyjsc od razu i bym jej nalal. Pisze ze nic mi nie zrobiono ale szef miesiac na mnie krzywo patrzyl i szukal dziury w calym. I wez sie tu nie wkurzaj ... PS: ta kobieta zaslynela potem na drugiej stacji znowu robiac awanture, chodzilo o jakies karty ktorych nie mogla kupic. Teraz juz na te kobiete uwazamy. Jeszcze krzywo na nia spojrze i napisze kolejna skarge....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Standard: biorę z półki słoik miodu za 22 zł. Przy kasie okazuje się, że dziwnym trafem słoik kosztuje 27 zł. Oczywiscie, obowiązuje cena z półki, ale nie zamierzam się z kasjerką o to kłócić, więc mówię, że nie chcę tego miodu. Ona do mnie: \"Z kasy nie można wycofać\". Ja do niej, że owszem, można, bo nie można zmusić mnie do zakupu czegokolwiek. Panienka po chyba 10 minutach godzi się ze mną, że jednak można wycofać (moja cierpliwośc nie ma granic dlatego, że to supermarket i mam pełny koszyk, inaczej już dawno by mnie tam nie było). Ale - no cóż. Panienka zgadza się ze mną, ale nie podejmuje żadnych działań. Pytam, czy zamierza wycofać to z kasy. i co słyszę \"Ja bym musiała kogoś zawołać...\" Efekt był taki, że to ja zawołałam, kierownika kas. Straciłam 20 minut i sporo nerwów. Więcej tam nie pójdę. A co do odwiecznego \"W czym mogę pomóc?\" mnie ono przeszkadza tylko w jednym, stale się zresztą niestety powtarzającym przypadku - kiedy sprzedawca wygłasza je z głupawym uśmiechem, a potem okazuje się, że absolutnie pomóc mi w niczym nie moze, bo kompletnie nie orientuje się w towarze, w jego rozmieszczeniu w sklepie, w dostawach. Dramat po prostu, z jaką niekompetencją w markowych często sklepach można się spotkać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sprzedawca---> BO widzisz... JA staram sie byc obiektywna. I w tym przypadku jak najbardziej zgadzam sie z Toba! POwiem wiecej. Nie obopolna wina, tylko wina tej Pani, bo skoro wie ze za punkty sie bierze benzyne, to chyba tez wie, ze najpierw sie tankuje, a pozniej reguluje oplaty... Wspolczuje mlodym (w sensie stazu) sprzedawco/sprzedawczyniom, ktore dopiero wczuwaja sie w prace, a warunkow sobie nie wybieraja i stoi kolejka, a ta bidula miesza sie na kasie. A tu typ spod ciemnej gwiazdy stoi nad Nia i nic tylko narzeka... :O JA w takim przypadku zawsze mowie, ze mi sie nie spieszy. Przeciez to nie pomoze, ze bedzie ja ktos poganial i opier... Wiem to z doswiadczenia :P A jak sie "obrazam" to na sklep najczesciej, nie na sprzedawce... CHyba, ze jest w stosunku do mnie ewidentnie niemily. I wtedy zly dzien go nie usprawiedliwia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prett
Drogi sprzedawco wraz z dziewczyną:) Widze dla odmiany, ze ty też nie masz pojęcia o pracy w przychodni, gdzie, jak moge przypuszczać, przychodzą ci sami klienci co na twoją stację. Zawsze znajdzie się jakiś odsetek chamstwa. Chociaż przyznam, że i tak jest lepiej niż w szpitalu, gdzie odklepywałam praktyki. Od 7.00 rana chmara staruszek okupowała oddział, walac się wzajemnie siatami po moherowych beretach, gdy któras ośmieliła się wyjść bez kolejki:)pamietam jak przyszła na zabiegi wielka szycha pani radna, kręcąc nosem i określając biegających jak w ukropie praktykantó: " bo ja to tyle tutaj czekam bo wy się obijacie i nic nie robicie". Więc nie mów mi, że praca masażystki jest lepsza. Nie wspomnę już o tym, ze to praca fizyczna i przypuszczam , że ty po swojej dniówce czujesz się równie wspaniale jak ja po mojej;) Inna sprawa! Pracowałam takze w eksluzywnym gabinecie odnowy, gdzie cena zabiegu nie schodziła ponizej 200 zł, a klientkami bywały z reguły panie bardzo zamożne i z pretensjami. Pracowałam tez w Żabce więc korporacje też nie są mi obce. Mimo wszystko jakoś nie narzekam na ludzi, więc albo na twojej stacji faktycznie diabeł w ludzi wstępuje, albo mój wrodzony optymizm i pogoda ducha nie pozwala mi uważać wszytskich wokół za debili:) Wiem, że pracujesz tam dlatego że nie masz nic innego w perspektywie, więc radziłabym ci spojrzeć na ludzkie dziwactwa nieco z przymrużeniem oka. Sama do tego doszłam niegdyś, cudem unikając walnięcia siatą:) a być moze jak popracujesz w innych zawodach i innych miejscach to sam stwierdzisz ze ludzie wszędzie są tacy sami:) pozdrowienia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uouy
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykład dosłownie z ostatniej chwili. Wchodzę do sklepu, na wystawie komplet - sukienka i żakiet. Pytam o nr 36. Pani uprzejmie wyjaśnia, że jest tylko na wystawie i milknie. Pytam, czy może mi zdjąć. Pani z afektowanym zdumieniem - \"Pani chce 36...?\" Potwierdzam, a potem gram jej na nosie udowadniając, że sukienka 36 jest na mnie trochę przyduża, a żakiet pasuje mi 34. Nie wiem, czy była ślepa, niewykwalifikowana (butik w centrum miasta, mam oczekiwac kwalifikacji? :-D ), czy tylko znudzona. Wiem, że takie pytanie, zadane takim tonem, jest niewiarygodnie chamskie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dawno temu szukałam prostej, krótkiej, klasycznej spódniczki. W jednym, jedynym sklepie były takie. Idę do sprzedawczyni i pytam się o rozmiar 89-90cm w biodrach. Kobitka na mnie popatrzyła i poleciała po centymetr. Dopiero jak obmierzyła to uznała, ze mogę taki rozmiar dostać:) szczerze mówiąc najpierw mnie zatkało, a potem się uśmiałam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o rany ----> O branży odzieżowej to akurat mogę opowiadać godzinami, bo sam w niej pracuję ;) Wiesz skąd się biorą takie perełki, jak w twoim przypadku z żakietem nr 36 ? Otóż w większości sieciowych sklepów odzieżowych panuje - niestety - dyktat tzw. visual merchandisingu tzn. ekspozycja w sklepie jest zorganizowana z punktu widzenia estetyki ( okien kolorystycznych ). Sklepy dostają ścisłe instrukcje z \"centrali\", co, gdzie i obok czego ma leżeć. Jak wiadomo \"centrale\" charakteryzują się tym, że mają luźny kontakt z rzeczywistością - większość \"zasad\" jest tworzona mniej więcej rok przed tym, zanim zostaną wprowadzone w życie i już wtedy są o kant d... potłuc a co dopiero rok później. A już zupełną świętością są witryny i manekiny. W takim a takim czasie, to i to ma być na manekinach i koniec. Jeśli ktoś się do tego nie zastosuje, to z nieba zstąpi anioł zemsty i wybije cały personel w pień. Walczę z tym podejściem od ponad roku i ze smutkiem stwierdzam, że moje załogi sa bardzo oporne na pro - klientowske zmiany. Dlatego zawsze jest wdzięczny klientom, którzy próbują ściągać coś z manekinów, albo mieszać style i kolory. Branża odzieżowa jest taka sama jak każda inna branża i celem tego biznesu jest satysfakcja klienta a nie \"edukowanie\" go lub udowadnianie, że nie ma pojęcia o modzie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o rany ---> A dziewczę, które ociągało się ze ściągnięciem żakietu z manekina, widziało pewnie oczami duszy drogę krzyżową, która ją potem czeka. Musiałaby prawdopodobnie ubrać manekina w inny styl, co nie byłoby zgodne ze \"standardami\", z czego musiałaby się tłumaczyć kierownikowi, kierownik z kolei kierownikowi regionalnemu, ten dyrektorowi itd, itp. Więc lepiej oszczędzić sobie kłopotów i do kupna żakietu klientkę zniechęcić :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Syfon - to może wiesz, czemu często babki w bieliźniarskich na pytanie o rozmiar 70 albo 75 D bywają takie wielce zdziwione (nie istnieje, do diabła, czy co?) i najpierw obcinają mnie nad wyraz dokładnie wzrokiem w rejonie popiersia?... Nie wiadomo czy się zgarbić czy może wypiąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zaraz - to znaczy, że w tym przypadku lepiej żeby ten żakiet został na stanie, niż żeby zlazł po normalnej cenie? Dziwne. Absurdem wonieje, ale wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ananke----> No oczywiście, że z punktu widzenia zysku lepiej ten żakiet sprzedać w pełnej cenie ( i tego próbuję tych matołków nauczyć :D ), ale z punktu widzenia WYGODY personelu, lepiej żeby pozostał na manekinie do momentu zmiany wystawy ( 2-3 tygodnie ). Wymiana jednego elementu wystawy pociąga za sobą - efekt domina - zmianę całości. A to wymaga akceptacji \"góry\", która marudzi, bo ktoś dostarcza im dodatkowej pracy z powodu \"głupiego\" żakietu. Ja akurat wywodzę się z innej branży, więc nie dostaję padaczki, jak widzę obok siebie kolory, które \"masakrycznie do siebie nie pasują\" ( cytat :D ). Jednak siła przyzwyczajenia tych ludzi jest straszna - \"no ale jak to będzie wyglądać ?\" - pytają. Na to ja odpowiadam - \"ty się lepiej martw, jak będzie wyglądał twój utarg na koniec dnia\". Na bieliźnie się nie znam ( hmm...no powiedzmy), spytam się żony, może ona coś podpowie. pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do bielizny ja tez kiedys poszlam dosklepu i jak spytalam o rozmiar 75D to babka zjechala mnie wzrokiem mowiac ze niemozliwe i \"kazala\" mi przymierzyc stanik o jakies 2 rozmiary mniejszy :/ Dlatego tez od dawna kupuje tylko w internecie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sarida.M
Moja kumpela starała sie o pracę w Morganie w galerii centrum, normlanie szok w trampkach. Miala przyjsc na 15 minut, niby na taka probe i od samych drzwi miala atakowac klienta slowami cyt: Dzien dobry . Czy szuka Pani czegoś szczególnego. No sorry , ale kiedy wchodze do sklepu to najpierw sie rozglądam a kiedy stwierdzam,że potrzebuję pomocy to o nią proszę, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, jak mawiał mój historyk;). Denerwują mnie tego typu sprzedawczynie , które od samych drzwi nachalnie napadaja na Ciebie . Kiedyś pracowałam w handlu i stwierdzam iz praca sprzedawcy to ciężki kawałek chleba, dlatego napewno nie będę pracowała w tym zawodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jak wy, ale ja do sklepu wchodzę dlatego, że a) znam ten sklep/markę i wiem, że tam fajne rzeczy bywają, b) nie znam, ale kto wie, zajrzeć nie zaszkodzi, c) spodobały mi się ciuchy na wystawie, albo jeden ciuch. Estetyka wystawy to byłby ostatni powód. Czy są te ciuchy zgrane kolorystycznie to mi lata, jak mi się powiedzmy coś czerwonego będzie podobało, to wszystko mi jedno, czy wisi to obok bieli czy obok sraczki w pistacjowy wzorek... A propos, mieszkam tuż obok sklepu z dobrą (czyt. drogą) odzieżą ciążową i tu wystawy zmieniają się piorunem, czasem co tydzień, czasem co 3 dni. Swoją drogą, nie zazdrościć w takiej sytuacji sprzedawcy. Sprzedasz - góra marudzi. Nie chcesz sprzedać, to klient może aferę rozpętać, jak się na pieniacza trafi. Brrr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×