Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość rosa

Moja nerwica...

Polecane posty

Gość molli
Patlysia co się mi przyśni , co obejrze ,co przeczytam to potem lęk, nie mogę przestać o tym myśleć a wyobrażnia podsuwa mi różne rzeczy ...lęk narasta ...tłumacze sobie, że to tylko moja wyobrażnia ale jak obuchem o ściane musi mnie tak ten lek przetrzymać . Bałam sie snów już jak dziecko , przerażało mnie ich tłumaczenie , potem brrr horrory nie oglądam ich ani nic nie czytam o żadnych tragediach ,unikam uciekam bo sie tego boję, a najbardziej choroby psychicznejJak mi wlezie do tego głupiego łba to potem mam doła, stan depresyjny. Ze snem problem bo cierpię na bezsenność od dziecka (sytuacja w domu ,alkoholizm ojca, rodzina totalnie zrujnowana psychicznie).Ty masz dobrze że chociaż masz się do kogo przytulić , mam męża i chociaż śpimy w jednym łóżku to plecami do siebie.Znowu zaczłam łykać seroxat, na sen hypnogen . Ijest mi cholernie ciężko,nawet nie wiem czy mam marzenia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patlysia
kurczę właśnie nie mam się do kogo przytulić...osoba która u mnie dziś nocowała wyjechała dziś do Norwegii a na co dzień też mieszkamy od siebie 250km, więc śpię sama chociaż trudno to nazwać snem-zapalona lampka nocna, włączone radio, przewracanie się z boku na bok przez kilka godzin, budzenie się co godzinę...do tej pory przez pół roku spałam z mamą bo się bałam sama w swoim pokoju, dopiero trzy dni staram się spać u siebie (staram bo trudno to nazwać snem...)również brak w mojej rodzinie więzi emocjonalnych, tu każdy żyje sobie, do tego dochodzi przemoc fizyczna i psychiczna w wieku dziecięcym i dorastania, od zawsze było coś nie tak, od zawsze czułam się inna, od zawsze działo się coś w mojej głowie, coś jakby drugi własny świat, od zawsze myślałam katastroficznie, od zawsze byłam pozostawiona sama sobie, rodzice bagatelizowali to co się ze mną dzieje czy to zwykły"dołek" czy zwykła "angina" zawsze słyszałam "przejdzie" może gdyby rodzice nie olali tego gdy jako 16latka wręcz błagałam ich o psychologa, to dziś żyłabym w miarę normalnie, bo niestety stan w jakim się znajduję trudno nazwać życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i same sobie powoli tłumaczymy skąd nasze obecne nerwice! Tak sądzę, że właśnie dzieciństwo ma kolosalną wagę. Jak dorastamy, jak potrafimy sobie radzić z najwcześniejszymi lekami, czy był wtedy ktoś kto potrafił nam tłumaczyć, że życie to też i smutek, łzy, że to naturalne tak jak jest naturalne odczuwanie radości i szczęścia. Czy trafiłysmy na dojrzałych i mądrych rodziców? U mnie nawet i tak było, ale co z tego jak od dziecka byłam chora/wada wrodzona ortopedyczna/ i musiałam jako 9 miesieczne niemowle przejść 1 operację, jako 6 latka 2 op. i jako 14 latka 3. Te operacje odbywały sie z dala od mego miejsca zamieszkania i od rodziców. Byłam sama przez wiele miesięcy. Wtedy rodzice nie mogli towarzyszyć dzieciom w szpitalach. Moje koszmary zaczęły się pewnie tam właśnie. W dodatku mama od kiedy pamietam była zawsze chora i bardzo sie o nią bałam. Nie trzeba więcej dla małego dziecka. Nigdy nie byłam u psychiatry, ale podejrzewam, że na 1 wizycie sam by się załamał i od razu postawił diagnozę. Ile w końcu można być ,,dzielną dziewczynką\"?Teraz sama wychowuje syna i staram się okazywać mu czułość. Ma do mnie zaufanie, a dla mnie jest największym szczęściem jaki dał mi los. Zyczę Wam jeśli jeszcze nie macie dzieci abyście mogły przeżyć to fantastyczne uczucie macierzyństwa.Zapewne po własnych doświadczeniach bedziecie wspaniałymi matkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość molli
Maaja tak to ważne poczucie bezpieczeństwa i milości , jeśli tego nie mamy zaspokojonego w dzieciństwie całe życie będziemy tego szukać ale mimo wszystko trudno nam bedzie znależć bo znany nam jest lęk który był jako pierwszy w dziecinstwie niż poczucie bezpieczeństwa i miłości...odkad pamietam czuwałam nad matką próbowałam ją bronić i chronić ale z takim skutkiem że dla mnie jako dla dziecka postawienie sie w sytacji dorosłego przerastało moja odporność , nigdy nie byłam przytulana bo nie było na to czasu ponieważ mama była cały czas zajeta ojcem żeby nie pił i żeby go wyciągnąc z nałogu ,teraz ja nie potrafie pierwsza okazywać uczuć , czekam że to ktos do mnie przyjdzie i sie domyśli,że tego potrzebuje , dla dziecka jestem nadopiekuńczą matką i wszystko chce mu serwować w nadmiarze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Hejka.Patlysia, jak spałaś bo ja wczoraj się chwaliłam że super, to dziś w nocy już było koszmarnie.Nie wiem co robić,też od rana chodze szurnięta bo juz sie boję zasypiania.Podobnie do Ciebie sypiam z mamą(o zgrozo,w tym wieku!).Kiedys uwielbiłam swój pokój,lubiłam siadać przy lampce z gazeta i czytac,słuchac radia,zasypiać w ciszy i ciemności.Teraz nienawidzę tego miejsca ,uciekam i nie moge być sama.Nie znoszę gdy w domu jest cicho i ciemno a ja nie mogę spać.I jeszcze za ścianą słysze chrapanie rodziców.To juz koszmar! I zgadzam się z opinią że kto wiele przeszedł złego w dzieciństwie ,wychodzi na starość z podwójna siła.Nie doznałam przemocy fizycznej ani psychicznej ale moi rodzice to od lat jedna wielka toksyna. Nienawidzą się nawzajem i ja od ok 20lat to obserwuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczyny czy WY
macie dodatkowe skurcze serca i szybkie tetno? robiłyscie holetera i bierzecie jakies leki?? mnie cos ostatnio tak szarpiew sercu , miałam tylko ekg i echo aleoprócz platka nic nie wyszło - takze czeka mnie holter. czy to grozna dolegliwosc? bojesie ze jak mnie scisnie to od razu umre:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Miałam echo,ekg i holtera i nic nie wyszło,to się nazywa serce hiperkinetyczne coś z tym płatkiem właśnie.Ja jem METOCARD i sama od siebie magnez i ataki są żadsze.Ale się zdażają i lekarz kardiolog poweiedział że tak juz będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no własnie wyszło
"krazenie hiperkinetyczne" ale boje sie tych skurczu i szybkiego tetna raz to mi waliło i ze 130 masakra biore doraznie metoprolol no i magnez obowiazkowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
A czy masz cos takiego ,że nagle zaczyna Ci serce zasuwać ze 120,nie zmęczyłaś się,nie zdenerwowałas,porostu nagle zaczyna bic i nie możesz go uspokoić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no własnie wyszło
własnie to mam w tej chwili ;-( siedze jest ok , wstaje i nagle mi zasuwa bez przyczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no własnie wyszło
zawsze tak mam po silnym stresie ze nie moge utrzymac serca "w ryzach"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
I tego nie jest w stanie lekarz wyleczyć,bo sam mi powiedział że trudno mu sobie taką reakcje wyobrazić i nie bardzo wie czym to leczyć.Ale ja te ataki zmniejszyłam właśnie jak zaczęłam jeść magnez.Kiedyś miałam to średnio raz dziennie,teraz od 3 tygodni nic mi się nie dzieje .Oby nie zapeszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, co do tej sytuacji rodzinnej tzw toksycznej to ja moge dolaczyc.U mnie kazdy zyje sobie moja mama jest bardzo nerwowa ojciec naduzywa alkholu i , mama wyzywa sie na wszystkich, a szczegolnie na mnie jak z nimnie jest w dobrych kontaktach.Ale bywa i tak kiedy sie pogodza to wszystko razem robia a wtedy glownie ja jestem ta najgorsza , co bym nie zrobila zawsze jest zle.U nas kiedys czesto dochodzilo do przemocy ojciec potrafil uderzyc matke a mnie kkiedys stlukl na kwasne jablko...i to nieraz nawet pzry moim chlopaku,dostalam kablem po nogach bo sie spoznilam 2 minuty dokladnie,strasznie mnie ojciec terroryzowal,jak matka stawala za mna tez jej sie oberwalo.Dletego nauczyla sie wogole nie wtracac.Ciezko jest ich rozgrysc zeby bylo ok.Od dawnych czasow pamietam jak lezalam w szpitalu tomatka u mnie nie byla, zawsze wysylala babcie,bo nie lezalam w mijescu zamieszkania i babcia miala tzw darmowy bilet, wiec po co mamie naciagac sie na koszty...., a ja wtedy tak strasznie potrzebowalam jej byl;ampo wycieciu migdalkow nie moglam 3 dni nic mowic i wylam z bolu.Co z tego jak do mnie zadzwonila jak tylko charczalam to tego tel, i nawet nie widziala, ze placze.Nigdy mi w nic nie wierzaa, zawsze klamie i wymyslam, glownie co do choroby, chociaz nie tylko.Choroby , ktore mialam pamieta tylko chwilke , pozniej mowi a nic Ci w sumie nie bylo zyjesz!!!Ale gdy mialam pierwszy atak tej niby nerwicy mialam cisneinie 190/120 i zabrali mnie od kolezanki do szpitala to przyszli do mnie nawet o 3 w nocy i plakali co mi jest.Ale teraz z biegiem czasu ,mowia nic takiego sie nie stalo nie bylo, poprostu nie pamietaja.Nie bede wiecej pisala bo zajeloby mi to kilkanascie stron.Ale wlasna reka moge sie podpisac pod wypoiwiedzia PATLYSI,MAAAJI, MOLLI I KULKIIIII.U mnie jest ndzwyczaj strasznie,do tegommam brata mlodszego o 5 lat,i on mnie wyzywa od roznych -o matko nigdy tak jeszcze nie bylamwyzwana.Ma mnie za nic tak jak rodzice, oni mu na to pozwalaja a jak ja go wyzwe jestemznow najgorsza.Tlumacza nie zwracaj uwagi, ale wszscy jego koledzy ciesza sie tylko glupio jak mnie widza.Ma on 16 lat a musi miec zawsze cos slodkiego w domu, bo jak nie ma torozbija wszystko, jest poprostu wojna.Nienawiedze tego domu!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Wiadomo,z niczego nie ma nic.Wychodzą koszmary dzieciństwa.U mnie na dokładkę ,matka pije i to coraz częściej,i to ona zaczyna awantury.Mówie Wam gorsze chyba od pijącego ojca,nie wiem bo mój nie pije.Czasmi aż policje wzywam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie tez policja bylai to kilka razy .Dzisiaj juz ojciec ma kuratora.Ale nic i tak sie nie zmienia .....wszystko jest zawsze zle,wkurza mnie to koltuniarstwo... wspolczuje kulkaaaaaa :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Można się przyzwyczaic.Najgorsze że mam starsza siostrę która wogóle sie nie przejmuje tym co sie w domu dzieje.Mam do niej o to żal,gdy do niej dzwonie mówi: niech się pozabijają.Może ma racje,nie przejmuje się i napewno jest spokojniejsza,ale ona nie mieszka w domu i tego nie widzi,dlatego łatwo jej mówic.I mnie do psychologa posyła.Po co? Przecież nic nie zmieni sytuacji w domu.Parszywe życie.Dobrze że jest praca i mozna sie gdzieś schować na 8 godz.Bo ukochany juz też nie daje ze mna rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam rano! Wstałam, jak zwykle wyszłam z psem i po sniadaniu siadam do czytania. Na szczęście mam taka pracę, gdzie nie muszę być codziennie. Dziś mam luzy. W nocy znowu troche szarpało mnie serce, ale jakoś to starałam sie zbagatelizować. Nad ranem zawsze jest mi gorąco-budzę się spocona. Dopiero po godzinie czuję się lepiej. Strasznie zrobiło mi sie przykro po przeczytaniu Waszych ostatnich postów.Rozumiem że zycie Was nie rozpieszcza i dopóki zostaniecie w tych domach nic sie nie zmieni. Swoich rodziców chyba już Wam się nie uda zmienić, skoro sami do tej pory tego nie zrobili. No cóż, może pora na samodzielność? Nie wiem w jakim wieku jesteście, ale chyba najlepiej byłoby szybko oderwać się od chorego gniazda i zyć na swoim, jesli to mozliwe.Moi rodzice tez się często kłócili i choć nie dochodzilo do przemocy, ani nikt nie pił i tak bałam się o nich.W sumie bardzo mnie kochali i poświęcali sie, ale nie potrafili zostawiać swoich ,,problemów\" poza moim wzrokiem. Najgorsze i tak było dopiero potem gdy sie starzeli i powaznie chorowali. Ojciec miał 3 zawały, a mama od kiedy pamietam chorowała na padaczkę. Widok takiego ataku dla dziecka jest czymś koszmarnym, choć sam chory w tym czasie nic nie czuje.Bardzo się o nią martwiłam, bo ona starała się normalnie żyć, wychodziła na miasto, gotowała itp. Miała setkę rozmaitych wypadków, często nawet gdy byłam w drugim pokoju. Ojciec wiedząc, że bardzo sie tym martwię wysłał mnie zaraz po maturze do innego miasta na studia. Tam rzeczywiście żyłam jak nigdy dotąd spokojna. Choć martwiłam się co z mamą w domu, to z czasem nauczyłam się żyć własnym życiem. Teraz już nie mam rodziców i jestem szczęsliwa z tego co osiągnęłam, jednak cień dzieciństwa mnie przesladuje. tak sobie tłumaczę nerwicę.dzis mam wizyte kardiologa, ciekawa jestem co ten kolejny medyk mi podpowie. Wieczorkiem Wam napiszę. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
W pażdzierniku się wyprowadzam do przyszłego meża,ale nie wyobrażam sobie żeby nie chodzic do domu i sprawdzać co się dzieje.Przecież mimo wszystko to są mio rodzice i nie moge ich zostawić.Mój ojciec jest sparalizowany i sam nie da rady nic zrobic.Dlatego ciężko mi ich zostawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Wychodze na fajeczkę,dotlenic się hi,hi,hi...🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kulka To oczywiste, że trzeba nadal odwiedzać rodziców i im pomagać. Tylko jakieś zwyroidniałe osoby odsuwają się od swoich najblizszych, zwłaszcza w takiej sytuacji jak Twoja.Jenak jak bedziesz na,,swoim\" złapiesz nowy oddech do tej pomocy, bedziesz miała chwile wytchnienia, a to jest wręcz zbawienne.Ja też po studiach wróciłam do swego miasta i opiekowałam sie rodzicami. Wtedy własnie czuli sie coraz gorzej i zawsze do mnie kierowali wszystkie swoje prośby. Strasznie to przeżywałam, ale oni obdarzyli mnie wielkim zaufaniem, że jako już dorosła pewnie im pomogę najlepiej. Do końca byłam z nimi. Mój brat za to /starszy/ jest też cięzko chory. Mieszka w innym mieście i musi żyć pod stałą lekarską opieką. Wspieram go codziennie meilami, też jest bez czucia /to straszna choroba SM/ Jesli moge tylko Ci podpowiem, uważaj na relacje ze swym mężem, by nie czuł się na 2 miejscu wciąż za Twoimi rodzicami. Potem na tym punkcie mogą byc konflikty.Mój mąż kiedyś mi powiedział, że wciąz czuje w naszym łózku obecność osób trzecich. Ja po prostu nie potrafiłam przestać się zamartwiać rodziną. To bardzo trudne, gdy kogoś się za bardzo kocha. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Ale ciężko mi będzie ich zostawić,nie dlatego że nie mogę się oderwac od gniazda,poprostu teraz całe moje życie jest poporzadkowane im tzn. robienia zakupów,chodzenie do lekarza ojcu,bo sam nie da rady.Ojciec nie chce dawać pieniędzy mamie bo twierdzi że je przepije.I co jak się wyprowadzę,bedę mieć dwa domy na głowie,nie dam rady.Nikt mi nie pomoże,facet grozi że po ślubie mam zapomniec o usługiwaniu tylko sie wziąść za siebie,niech sami sobie radzą a ja wiem że to jest niemożliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś z tym facetem dziwnie. Jesli Cię kocha mimo wszystko powinien moim zdaniem cię wspomagać. Widzi pewnie ile dla Ciebie znaczy opieka nad ojcem, troche mógłby choć jeszcze przed ślubem bardziej sie starac i okazywać ci pomoc. Nie chcę nic mówić, bo to Twoja decyzja, ale teraz gdy jeszcze nie jesteście na bank razem pogadaj z nim o tym wszystkim. Postaraj sie byc trochę asertywna i wyznacz swoje granice. To bardzo ważne, bys potem nie czuła się psychicznie wykończona, bo zdaje sie już teraz masz problemy ze zdrowiem. Nie wpadaj z deszczu pod rynnę! Z trgo co napisałaś, on ma ochotę Ci mówić ,,jak to bedziecie żyć razem\", a gdzie miejsce na Twoje uczucia i Twoje zdanie? Powiedz mu, że gdy bedziesz niespokojna o rodziców to i pożycie Wasze będzie szwankować. Niech Ci pomoże w tych przyziemnych sprawach, takich jak zakupy itp.Jesli tego nie widać, to ????? Bardzo go kochasz? Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam, chcę Ci życzyć jak najlepiej, a faceci ...no cóż bez nich smutno i źle, ale dobrze od poczatku stawiać swoje warunki w układaniu życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość molli
Kulkaaaa A ja ciebie rozumiem i facet też ma rację, nawet jak założylam rodzinę cały czas myślami byłam w domu ,martwiłam sie czy wszystko w porządku, dzwoniłam nawet o 23 jak miałam złe przeczucia , gdy wyczuwałam w głosie mamy, że coś jest nie tak biegłam do nich , to straszne uzależnienie , niby jest sie osoba dorosłą a żyje cały czas problemami innych. Mój mąż mnie rozumial bo miał podobną sytuacje w swoim domu ,gdzie musiał interweniować ale są różne wytrzymałości na takie życie , jeden jest odporny i po nim spływa , drugi nie moze sie otrząsnąć z przeżyc ... tak było u mnie.Trzeba rozsądnie przerwać tę pępowine i zacząć żyć własnym życiem-teoretyzuje oczywiście, bo sama tak nie potrafie, ale wiem że tak powinno być , pomoc ale nie cały czas wyręczanie. Oczywiście musi wiedzieć to jedna i druga strona , oczywiście rozumiec to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patlysia
kurde siedze w szkole zaraz mam zajecia do 19ej!!! nie wiem jak usiedze bo oczy same mi sie zamykaja a mozg juz ledwo pracuje, jedyne czego pragne w tej chwili to walnac sie spac na 10godzin, zawzielam sie i mimo koszmaru spalam sama u siebie w pokoju, no i to takie spanie trzy godziny przewracania dwie godz snu znowu dwie przewracania dwie snu i wstawac trzeba....i tak od pol roku, ledwo funkcjonuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochane, Ja mam to samo już 9 lat> Jestem od 5 lat na Xanaxie (afobam to polski odpowiednik). Scenariusz identyczny jak u was. Mogę was tylko tak pocieszyć że po takim czasie człowiek coraz mniej przejmuje się atrakami i są ona przez to coraz słabsze. Jesli chodzi o lek to ja brałam dawkę 3x dz. po o.5 mg a przez ostatnie 3 lata zredukowałam do 1x 0,5 mg tylko rano. I wystarcza. Psychaiatra powiedziała mi żeby nie odstawiać leku, bo wszystko wróci. Grunt to nie zwiększać dawki!!!!! Ale naprawde nie trzeba tego robić.Pi wsze 5 lat choroby dostawałam schizy na samą myśl, że to znów nadejdzie atak, teraz zjawia się srednio raz na 2 miesiące, ale już się nie przejmuję bo wiem że nic mi nie będzie, poduszę się, potrzęsę, poboję i przejdzie..Może to okrutne ale tak właśnie jest..Życzę wam żeby wasze organizmy i psychiki jaknajszybciej się o tym przekanały. Mnie to zajęło 5 lat. Pozdrawiam gorąco i trzymam za was kciuki!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kulkaaaaaa
Maaaja=> mogę Cie zrozumieć,masz prawo tak myśleć,tylko że ja juz z nim jestem od 8 lat,dzięki niemu troche się zmieniło moje życie ,w pewnym sensie bo on mnie rozweselał,zabierał na zwariowane wycieczki nawet interweniował kilka razy.nie jest tak do końca że mnie ogranicza ale nie dziwie sie mu ,on pochodzi z tzw.dobrej rodziny,on tego nie zna,on w ogóle gów..o wie o życiu.Ale nie moge bez niego być.Popisałabym więcej ale właśnie konczę prace i jadę do domu.Chcę mieć internet w domu buu,buu,buu....🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem właśnie po wizycie kardiologa. Usmiał się na widok moich badań-tj. ilości. Wszystko przygotowane jak do jakiejś operacji. No ale własnie je zrobiłam, by jemu było łatwiej postawić diagnozę. Powiedział, że moje dodatkowe skurcze serca są od tej wady zastawki. Miałam ją od dziecka niestety, a dopiero teraz się odzywa i pewnie na skutek nerwicy.Mierzył mi puls i cisnienie i stwierdził, że czuje jak sie ,,nakrecam\" rozmową z nim. Skacze mi od razu puls. Ten propramolol widać nie przynosił oczekiwanych efektów, no i teraz mam brać Biostal. Czy któraś z Was to bierze? Boję się zmieniac leku. Nie wiem jak zareaguje organizm, a oczywiście w ulotce doczytałam się strasznych rzeczy.No ale trzeba komuś ufac, ten kardiolog jest kardiochirurgiem, a poleciła mi go koleżanka bo jest jej sąsiadem. mam nadzieję że przezyję noc! Kulkoo ja Ci życze jak najlepiej. Póki możesz wywalcz jakoś drobnymi kroczkami więcej zrozumienia u chłopaka. pewnie z rodzicami i tak nie zerwiesz kontaktu, ja miałam podobnie i nie dało się. Często dzwonili, prosili o pomoc, albo co gorsza nic nie mówili tylko jak nie wpadłam 2 razy w tygodniu to już czułam, że są urażeni. To rzeczywiście taka presja na naszych czułych sercach.pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZEŚĆ KOCHANE NERWUSKI! Troszeczkę się opuściłam w pisaniu, ale miałam młymn w pracy i tak wyszło. strasznie jest smutne to co piszecie o swoim dzieciństwie, o toksycznych warunkach teraz, aż mi wstyd, że nic takiego nie przeżyłam, a mam tą cholerną nerwicę. Wychowałam się w kochającej rodzinie, beznałogowej, bardzo, bardzo kocham moich rodziców i młodszą siostrę. Cały czas boję się \\, że na coś zachorują, kiedy siostra idzie do knajpy, trzęsę się, że coś jej się stanie, choć nie mieszkamy od czterech lat ze sobą, to cały czas żyję ich życiem, mąż akceptuje to, i smieje się, że jesteśmy jak afrykańska rodzina. Pisałyście o alkoholu, wstydziłam się przyznać, ale ostatni miesiąc nie zasypiałam nie wypiwszy wcześniej minimum dwóch browarów. wtedy śpię błogim snem, a jak przesadzę to na następny dzień mam straszne kołatania, lęki, jest okropnie. od tygodnia zasypiam na trzeźwo, raz jest dobrze, raz źle. dzisiaj natomiast złapało mnie w pracy, i to przez moja głupotę, wypiłam małe espresso, od miesiąca nie piję w ogóle kawy, bo czułam, że mam przez to silniejsze kołatania, po dzisiejszej miałam atak, schowałam sie w ubikacji i tam walczyłam ze strachem przed śmiercią, ściskało mnie w gardle, myślałam, że zaraz będę miała zawał....męczyłam się tak z godzinę, w końcu zadzwoniłam po męża i przyszedł po mnie do pracy. w domu jeszcze parę razy napadł mnie lęk, potem zaczęłam się pocić. teraz już jest lepiej, wiem jedno, nie wypiję więcej kawy, choć to mój rytuał, kiedyś tak to uwielbiałam...mam pytanie, czy wam też pogarsza się po kawie? biorę też magnez, a nie wiem czy nie za mało, rano dwie tabletki, po naparze z melisy..może powinnam łykac więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joannna ja mialam tak samo po kawie, w sumie pierwszy raz napilam sie kawy mocniejszej jak zwykle i to byl 1 dzien mojego ataku.Nie wiem dlaczego ale mialam wrazenie , ze to wlasnie od niej i za 1.5 godz cisnienie mialam 190/120 i zawiezli mnie do szpitala.Od wtedy okazalo sie ze to nerwica i zaczel sie ten koszmar , ktory trwa od listopada 2005.A kawy to nawet lyka nie wzielam od tamtej pory.I wiem , ze sie jej wiecej nie napije, a kolatania po trym jak wczesniej pilam kawe mialam bardzzzzzzoooo nasilone, chociaz wtedy jeszcze nie zdawalam sobie za bardzo z tego sprawy. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja biore betaloc
na nerwice serca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×