Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość rosa

Moja nerwica...

Polecane posty

Gość R. Firestone
Nie cierpię. Pracuję z neurotykami od 30 lat. Napiszę czasem coś do Państwa - może komuś się przyda. Proszę jednak wybaczyć mi, że nie będę odpowiadł na konkretne problemy i pytania. Nie leczę na odległość, muszę poznać swojego pacjenta. Pewne jednakże rzeczy są bardzo ogólne i mogą do kogoś pasować, więc będę czasem włączał się dyskusje toczone na tym forum, o ile czas i pacjenci mi pozwolą. Pozdrawiam i zaręczam, że z wszelakich nerwic się wychodzi, czasem tylko potrzeba trochę więcej czasu i cierpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Friestone! A który rodzić ma odpowiednie przygotowanie. Zrozumiałą jest rzeczą ,ze przenosimy nasze emocje i zachowania na dzieci , i nie zawsze nam sie to udaje ukryć. Nie zgadzam sie z tym ,że to wina rodziców, nie wolno obwiniać, ponieważ oni nie mają doświadczenia psychologicznego oraz zapewne wiele nawyków przejęli po swoich rodzicach. Zgadzam sie natomiast z tym ,że nerwice spowodowane są nieświadomym działaniem rodziców. I następna bzdura ( oczywiście nie Twoja ale mnie akurat sie teraz przypomniało) to znaczy \"musimy kochać swoich rodziców\"! Naprawdę musimy kochać? Rodzice też muszą zasłużyć na naszą miłość! I właśnie żyjąc w takim przekonaniu popadamy też w nerwice! Jako dorośli ludzie nie potrafimy powiedzieć matce czy ojcu nie, nie mówimy nie ponieważ nie mamy odwagi mimo ,że matka i ojciec nadal nas szantażują uczuciem, zdrowiem ( raczej chorobami) czy jakimiś innym sprawami. Nas nauczono ,że rodziców należy kochać , nie ważne co nam zgotowali ale kochać i już! Akceptując to , że stało się źle kiedyś tam przez rodziców i zrozumienie tego jako dorosłe dziecko może nam bardzo pomóc . W kilku zdaniach nie potrafię objąć tematu ale jeśli ktoś z Was ma problem z rodzicem pewnie mnie trochę zrozumie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R. Firestone
Pani Basiu, także wierzę w to głęboko i wielokrotnie sam byłem świadkiem wychodzenia z bardzo ciężkich nerwic. Symptomy fizyczne to mechanizm obronny. Często nieświadomie zamykamy oczy na nasze prawdziwe uczucia i pragnienia i to wyparcie się siebie jest jądrem procesu samozniszczenia, który uśmierca nas emocjonalnie i odcina od najgłębszych doświadczeń osobistych. Jak na ironię, ów proces samozagłady wywodzi się z mechanizmów obronnych, które swego czasu, w dziciństwie, chroniły nas i pomagały w unikaniu bolesnych uczuć. To, co pierwotnie było sposobem uwolnienia się z sytuacji, której nie można było zmienić, z której nie było ucieczki, stało się czynikiem zniewalającym. Pragnę podkreślić raz jeszcze, że to, iż ktoś ma problemy emocjonalne, nie oznacza, że jest chory. Wasze problemy emocjonalne powstały przede wszystkim dlatego, że w różnych momentach wczesnych etapów życia usiłowaliście desperacko uniknąć bólu psychicznego.: poprzez blokowanie, wyciszanie, wycofywanie się w świat fantazji, uciekając w sen, lub unikając ryzyka.Po pewnym czasie wnieśliście system umocnień obronnych mających chronić przed bólem. I właśnie te umocnienia sa obecnie przyczyną większości Waszych kłopotów. Przypominacie zakutych w zbroję rycerzy, którzy nie mogą swobodnie się poruszać, siedząc w swojej żelaznej pułapce, jak w fortecy. Pora zmienić sięw wojownika, będzie niosło to ze sobą ból niszcząc złudzenia na temat własnego życia czy osoby, ale takie stanięcie twarzą w twarz jest jedyną drogą do pełniejszego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam To temat dla mnie Ja mam sytuacje ze na widok ojca jest mi niedobrze i jestem czala roztrzesiona On szuka u mnie bezpieczenstwa oparcia zeby mial dobrze a nie mysli ze ja tez chce miec wlasne zycie i byc samodzielna Przychodzili do mnie rodzice 15 lat dzien dnia na 19 godz a teraz ojciec jest u mnie na stale Ja nie wiem co to znaczy mieszkac ze swoja rodzina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R. Firestone
Nie chodzi tu o winę rodziców. Chodzi o to, że neurotycy często cieprią z tego powodu, iż zrozumieli, że to nieprawda, że rodzice zawsze ich kochali. Kiedy uświadomią sobie, że rodzice nie są doskonali, staną w prawdzie i będą mogli maszerować dalej przez życie. Chodzi o objektywne spojrzenie na rodziców. Dziecko ma skłonność do widzenia rodziców w najlepszym swietle, siebie zaś jako istoty złej i niegodnej miłości. Wierzy, że jest złe, bo nie może znieść prawdy o niedoskonałości rodziców. Taka prawda postawiłaby je w beznadziejnej sytuacji, więc wybiera założenie, że to ono jest złe, a gdy się poprawi, zdobędzie miłość mamy i taty. Wy jesteście już dorośli, powinniście więc uświadomić sobie, że rodzice też mają prawo być złymi rodzicami, dla waszego dobra. Idealizując rodziców podtrzymuje się negatywny wizerunek siebie. Równie szkodliwe jest nadmierne krytykowanie rodziców, żywienie do nich pretensji i chęci odwetu za to "co zrobili". Rodzice przypadkowo skrzywdzili swoje dziceko - ciebie, dlatego najlepszym uczuciem będzie zrozumienie i współczucie. I oczywiście nie musimy kochać swoich rodziców. Też jesteśmy ludźmi i nie zawsze możemy darzyć ich swoją miłością. Czy dziecko gwałcone przez ojca, może kochać swojego rodzica? (przepraszam za drastyczny przykłąd) To byłoby wynaturzenie. to wspaniale, że dziecko czuje wtedy nienawiść. W przeciwnym wypadku byłoby na najlepszej drodze do schizofrenii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naukowo się zrobiło! Marzenko, wiem, że trudno Ci z ojcem na głowie, ale on jest też Twoją rodziną. Poczytaj pana doktora moze coś Ci pomoże. Byłaś już w szpitalu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem chyba dziś bardzo przekorna . Zgadzam sie z całym postem ale ostatnie zdanie mi nie pasuje do całości. Nigdy nie starałam sie walczyć z nerwicą w sensie \"bycia wojownikiem\". Zmieniałam jedynie swoje nastawienie , a walka nie kojarzy mi sie zbyt dobrze. Nauczyłam sie mówić \"nie\" ale też nie mogę powiedzieć , by terapia we mnie wywoływała ból!!!!!!!!! Nie zgadzam sie z tym stwierdzeniem , ponieważ każda łza, czy zruszenie podczas terapii nie było cierpieniem a wręcz zrozumieniem i wyzwoleniem się z kolejnego nawyku. Ja nie polecam walki, ponieważ nerwicowiec to delikatna istota . Może słowo walka zamienić na łagodne wychodzenie z koła nerwicowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem teraz w fazie, że nie kocham swoich rodziców. Na razie jeszcze im nie współczuję i nie rozumiem, ale może kiedyś dojdę do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulala, ale sie posypało ja się zgadzam,że rodzice nieświadomie robią krzywdę swojemu dziecku ( bo kto chce świadomie skrzywdzić swoje dziecko) poprzez pewne swoje zachowania czy stwarzanie pewnych sytuacji. ja pochodzę z rozbitej rodziny-rodzice rozwiedli się gdy miałam 17 lat, ale mama chcąc odbarczyć trochę siebie od problemów z tatą dzieliła się nimi ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam sie sie z Panem Ale kiedy ojciec kradnie pieniadze lub nie wykupi leku na nadcisnienie bo kosztuje25 zl to jest dobry ojciec Ja mam dzieci i nie wtracam sie w ich zycie bo to oni decyduja o sobie Nie przychodze i nie rzadze ze np ma za dlugie czy krotkie firanki Ja pochwal od rodzicow nie mialam i nie mam tylko ciagle zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właściwie to w tym momencie coś sobie uświadomiłam. Zawsze było mi ciężko wysłuchiwać narzekań mamy pod adresem taty, bo czułam jakby to do mnie miała pretensje, nie do niego. Czy kochając kogoś można czuć się odpowiedzialnym za jego grzeszki, postępowanie???? Do dziś doprowadza mnie do płaczu kiedy ktoś mówi źle o ukochanej dla mnie osobie, czuję się tak, jakby oczerniał mnie. To chyba nie jest normalne, co? Mama zrozumiała co mi robiła, niestety dopiero teraz-a to trochę za późno. Odkąd choruję mama oszczędza mi wszelkich złych informacjii. Zrozumiała??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bylam u lekarza cisnienie dobre lekow nie zminiamy bo moze musialabym sie przyzwyczaic do nowych i kolejne stresy. Biore biosotal i na nadcisnienie Xanax 0,5 na noc i juz Nie bylam na stronie bo nie mialam czasu Basiu Ja nie moge powiedziec nie!!!! to w moim przypadku jest niemozliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R. Firestone
Rycerz i wojownik to takie moje osobiste określenia. Oczywiście każdy ma prawo odrzucić je i zastąpić własnymi. Obrazy te nie określają sposobu wychodzenia z nerwicy, lecz sposób życia. Wojownik to ten, kto nauczył sie korzystać z pozytywnej mocy, a więc nie potrzebuje uciekać się do manipulacji, tyranii, ale działa przy pomocy perswazji, nie posługuje się wrogością, działa tak, by móc się rozwijać i dążyć do szczęścia. Wojownik zrywa okowy, ale nie więxi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sloneczko moja mama przed smiercia powiedziala mi ze byla zla dla mnie i przed nia byla dobra i spokojna a tak to ja sie jej balam Ona nawet 39 stopni temp wysylala mnie do szkoly To nauczyciele sie dziwli A teraz zostal ojciec ktory jest skapiec i by zmarl z wycienczenia i skapstwa jak by byl sam To mruk i trudny charakter a mama byla awanturniczka i dyktatorka. a mi zostala nerwica!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Basiu, a mi się spodobał obraz wojownika. pamiętam, ze na jakieś terapii powiedziałm, że czuję się jak wojownik. Tyle tylko, że drzewa wokół mnie zdają się zbyt wysokie. Mi wojownik kojarzy się z kimś, kto ma pełną wartość siebie, kto dba o t, w jaki sposób żyje, kto panuje nad swoim życiem i jest blisko natury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się z takim wytłumaczeniem, i je przyjmuję. Ja też mam swoje osobiste określenia a oryginalne od razu chwytam i zapamiętuję:-) Marzenko! Czego nie możesz? Nie brać leków? Kochana! Przecież rozmawiałyśmy i doskonale obie wiemy dlaczego powinnaś sięgnąć po leki. Przynajmniej teraz. Konsultowałaś sie z lekarzem i jeśli trzeba brać to sie bierze i kropka:-))))) Nie bierz całkowicie tamtych postów do siebie . Nie piszesz czy zerknęłaś na linki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam meza awanturnika i wszystkie niepowodzenia zostawia na mnie Jest mi ciezko Syn narkoman i bardzo agresywny boi sie ojca tylko Tylko corka to charakter dobra i ukojenia aleznerwicowana przez to wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R. Firestone
Poczytajcie sobie: Don Juan w Journey to Ixtlan Carlosa Castanedy (1972) - tam jest przedstawiony piekny obraz wojownika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Basiu Bire leki ktore przepisal mi lekarz na serce i cisnieni i biore Kalms na nerwy. Nie moge postawic swojego nie Bo jest to nie mozliwe Ja nie pracuje i nie mam nic do gadania Byla w Lodzi w niedziele mialam zadzwonic i poprosic o spotkanie ale Basiu dostalam telefon i musialam wrocic szybko do domu Zaraz wejde na link

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane Nerwuski i Nerwusy!:D Witam Pana Doktora R.Firestone!:D U mnie z samopoczuciem duzo lepiej.Jeszcze choroba mnie trzyma.Padlo troche na uszy,bo gdy je dotykam to bola.Kaszel sie zmienil na bardziej mokry i juz nie jest tak dokuczliwy.Wczoraj sie tu wygadalam i bylo mi lzej.Przespalam cala noc. Zgadzam sie z Panem Doktorem i ciesze sie ,ze bedzie Pan do nas zagladal. Nerwica jest bardzo dokuczliwa,gdy dopadnie atak to czlowiek nie zawsze jest w stanie racjonalnie myslec. Ale tak naprawde,to popatrzec na choroby innych ludzi ....to my jestesmy okazy zdrowia.Po nas nie widac choroby. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R. Firestone
Wojownik jest łowcą. Kalkuluje wszystko. To oznacza władzę. Lecz gdy już skończy rozważania, zaczyna działać. Nie tłumi tego w sobie. To jest wolność od trosk i zahamowań. Wojownik nie jest liściem na łasce wiatru. Nikt go nie będzie popychał; nikt nie zdoła skłonić go do działania wbrew sobie czy własnym (podkreślam własnym) poglądom. Wojownik jest zaprogramowany na życie i przeżywa je w sposób najlepszy z mozliwych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Basiu ja nic nie mam na poczcie Witaj Pipek Ciesze sie ze jest lepiej Tak nerwica to koszmar A jak masz przyczyne w domu to jest jeszcze wiekszy Dom to miejsce wyciszenia i zrozumienia powinien byc a nie tak jak u mnie nerw i jeden przeciwko drugiemu ale co mam zrobic Wiem ze sie nie wylecze!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ależ ja już zaakceptowałam takiego wojownika! Bardzo mi się podoba. Pisałam o walce ale w końcu wyszedł wojownik!:-) Marzenko! A kiedy dostanę zdjęcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Pipku, cieszę się, że Ci lepiej - mi też. Odkrztuszam wszystko i katar trochę ulzył. Och, od razu życie wydaje mi się piękniejsze. Doktorze, dziękujemy za te poetyckie i prawdziwe wyznania. Fajnie, że Pan tu zajrzał. Oczywiście, rozumiem, że nie będzie Pan odpowiadał na posty - etyka zawodowa, ale taki przypiski na różne tematy też będą ciekawe i może rzeczywiście pomocna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bOZE JAK JA BYM CHCIALA BYC WOJOWNIKIEM I POWIEDZIEC SWOJE ZDANIE CHOC W JEDEN DZIEN cHCE BYC SOBA ale to niemozliwe to jest koszmar zyc w niewoli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzenko ! Podaj mi dokładny adres , postaram się odnaleźć tego emaila z linkami! A tak z ciekawości? Skąd wiesz ,że nie wyjdziesz z tego doła ?:-))))))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzenko.a mialas isc na badania do szpitala?czy zrezygnowalas?Pewnie nie masz jak w domu zorganizowac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R. Firestone
Pani Basiu, to moje szczere gratulacje, ale z tego co się zorientowałem, Panie jest już poza przeżyciami nerwicowymi. Szanowne Panie, oto pośród siebie macie koleżankę, która wyszła z nerwicy, skąd więc takie smutne myśli, że się z tego nie wychodzi? Wychodzi się, zaręczam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też myślałam, Marzenko, że masz iść do szpitala. Coś tam mieli Ci na serce robić, Dopplera, czy jakoś taK? Nie będziesz robić tych badań?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×