Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kasia100

mąż i jego rodzina

Polecane posty

Gość kasia100
Czyli drążąc temat : zrobiło sie tak bardziej psychologicznie. Jak to widać z boku ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anouk
Kasia, ostrożnie nie cała, co najwyżej pewna część. Fajnie, że zżyty jest z rodziną, ale....trzeba mu wskazać pewne granice. A do wujka przyjdzie bratanek, zakeci wujkiem, kasę dostanie, wyjdzie i powie: ale jeleń........Tak też może się dziać......... Akcentowała bym krzywdę, którą robi tym, którzy są z nim na codzień i znaja go najlepeij, a nie żyją w królestwie pozorów. I tłumaczyć, na kim ma polegać, jak nie na was, żonie , dzieciach. Rodzice umrą, rodzina odejdzie i co?????? Bedzia\e miał bliskich, którzy mają wszystkiego dość??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
tez tak miałam powiedzieć. Dobrze że jest zżyty .... ja pojmuje jednak zżycie jako naprawdę przyjemnośc bez ukrywania i gry pozorów. Dlatego rozczarowana jestem że żadne zjego rodzeństwa nawet nie przebija tego pancerza nieszczerości ,choć można ze mną pogadac .... Jakby sie bali ,że jak odkryję wszystko będą musieli zweryfikować swą wiedzę i przyznać ,że nie można tak robić jak on robi a oni po cihcu pozwalają .Jakby bali sie że ujrzą gruzy pieknego obrazu brata .czy syna ..... Przyjeźdząją tu , są rozmowy o niczym , zabawy , kolacyjki ,które ja robie ....pustosłow Też mu to powtarzam : pomrą rodzice , rodzeństwo daleko - kto jest z tobą zawsze , przy twym boku ,kto cierpi z tobą , podnosi cie jak upadniesz, czeka na twą pomoc ....... kto jest ci tak bliski ,że bliżej nie można . Radości dzieli z nimi ale smutek ze mną .... Po co ? Po co tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość jest jak ryba
do "o kurwa ale jazda" ;-) po prostu ciężko Jej zachować powiedzieć coś komuś prosto w twarz, powiedzieć "wynocha, won", jednym takie rzeczy przychodzą łatwiej, innym trudniej, ale fakt faktem, że 25 lat to mało kto by wytrzymał. Kasiu, jesteś twardsza od Rambo ;-) napisz nam jak sprawa się rozstrzyga/rozstrzygnęła, no i od czego się uzależniłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Uzależnienie jest po stronie mego partnera - alkohol. Od 6 lat nie pije. Ja -jak widzisz byłam współuzalezniona.To też taka jednostka chorobowa. Współuzależnionemu można wiele wmówić.Ta choroba uważam rozwinęła się dzięki klamstwie , wysokim oczekiwaniom ze strony jego rodziny wobec męża ,temu że nie mógl juz sprostac ..... Tak go chroniłam,że pewnie aż pomoglam pic. Teraz jest inaczej ,ale zasady AA są niewzruszone : PRAWDA i tylko prawda.Dlatego w głowie mi sie mieście,że rodzice tego nie widzieli i nie reagowali .... PO PROSTU NIE CHCIELI wiedzieć. teraz jak nie pije ,także nie pytają ....Bo musieli by przyjąć do wiadomości i tamte czasy ..... Zresztą na temat przyczyn wystapienai choroby nie ma co mówić .Po prostu wystepuje i już. Należy tylko unikac sytuacji sprzyjających chorobie - a za takie uważam te oszukańcze pląsy wobec rodzinki .Stawiają mu nowe zadania , nowe wymagania ... On nie jest przy nich zmęczony .....nie chce mu sie spać ani nie ma wstrętu do zmywania naczyń.....Na wysokich obrotach .Po prostu SUPERMAN. Taaak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość jest jak ryba
czy coś nowego w temacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Może i nowego - musiałam powtórzyć dyskusję po męsku - wyłozyć jeszcze raz kawę na ławę , o co mi dokładnie chodzi ,czego oczekuję i że mu daje furtkę by wyjść z twarzą . Efekty jakby były... 1. Czyli że nie uważam siebie za idiotkę ,że nie skaczę koło rodzinki i nie przymilam się. Zdrowe stosunki są najlepsze dla wszystkich 2.chce żeby przemyslał i sam zadecydował co jest dla niego najwazniejsze : spokój rodziców czy spokój zony . Jesli zadecyduje ze rodzice są najważniejsi - niech jeździ do nich nawet co miesiąc i tam siedzi i dotrzymujeim towarzystwa. Moga i oni przyjechać do nas ale nie parę tygodni , maja to uzgadniać z nami ( a nie tylko z nim ) a przede wszystkim ma w czasie ich wizyty nie wariować i zachować sie z godnością faceta 50 letnoego 3. ma ostudzić stosunki z dalszą rodzinką - czyli nie zapraszać ich namolnie do nas mówiąc ze zapłaci za ich cały pobyt u nas itp. 4. utrzymywanie stosunków z rodziną ma sie odbywać dalej ale na zdrowych warunkach - czyli małe prezenciki , telefony ,kartki itp są jak najbardziej pożądane . Większe prezenty - wykluczone , chyba że w wyjątkowych wypadkach .Żadnego wtrącania sie w nasze sprawy! I dodałam ,ze nie ma co się tu zastanawiać nad takim ultimatum ,bo ono jest do przyjęcia przez wszystkich a trochę choć uzdrowi stosunki . PS uświadomiłam mu też ,że to nie jest w porządku ,że rodzicom oszczędza niedobrych wieści , nosi ich na rękach a dla mnie może być opryskliwy,nieprzejednany niewyrozumiały . Chyba coś dotarło . A wiecie co najbardziej go zdziwiło: że jestem tak zdecydowana , zdeterminowana ,że walczę . Także walczę i o nas .Bo inaczej w tym kłamstwie się zagubimy ...... Poza tym żeby zrobić porządek z rodzinką ,musze to zrobić z nim . Mam nadzieje że to się uda . Co tam nadzieję : uda sie i już Dzięki za pościki ,co myślicie o takim rowiązaniu / próbie rozwiązania...... Najgorzej podjąc decyzję ,co? Co wy na to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Do gościa... Chyba masz rację. napisz mi jakie rzeczy widzisz jeszcze do załatwienia - np z pomocą psychologa.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu, przeczytałam wszystkie posty i serdecznie współczuję. Próba rozwiązania problemu jest dobra, jeśli tylko z Twoim mężem można spokojnie porozmawiać. Już coś w nim drgnęło, bo jak napisałaś był zdziwiony Twoją stanowczością. Bardzo podobają mi się rady, których udziela Ci „gość jak ryba”, to męski, stanowczy punkt widzenia. Wiem, ze trudno jest powiedzieć im wprost, żeby się wynieśli. Piszę tak, bo mniej więcej wiem co to znaczy, ale z punktu widzenia dziecka człowieka, któremu przy porodzie nie przecięli pępowiny. Moja mama męczy się od 25 lat. Dziadkowie są antypatyczni, nawet ja się czasem źle z tym czuję, chciałabym ich lubić, ale się po prostu nie da. Tato, po 50 – tce, jest na każde zawołanie swoich rodziców i swojej siostry. Mieszkają 20 km od nas, a ciotka dwie bramy od nich. Zawsze musiał walczyć o miłość rodziców i tak mu zostało. Kupił im samochód na raty, ciotka się nie dokłada chociaż nim jeżdzi, daje im pieniądze, nie mamy nic przeciwko, ale on nic nie mówi, ukrywa to. Nie docierają do niego argumenty, ze dziadek z powodu choroby nie powinien już jeździć, nie zrozumiał tego nawet kiedy przyszła policja, bo uszkodził czyjś samochód na parkingu, a dokumenty są na ojca. Przed każdymi świętami jest awantura. Ostatnio jechał te 20 km, aby kupić dziadkowi część do samochodu, w sklepie, w bloku gdzie mieszkają, paranoja. Wtrącają się w nasze życie, uważają, że wszystko im się należy. Krytykują mnie, że do nich nie dzwonię, a sami zadzwonili do mnie , żeby się dowiedzieć jak wygląda ciotka, która do nas przyjechała. Ciotka, siostra ojca, nie rozmawia z mamą i ze mną od dwóch lat, bo podobno nie zajmowałyśmy się nią na urodzinach u taty, byli inni goście, nie dzwoni na urodziny, mojemu bratu na 18 przekazała kartkę przez dziadków, a według niej to ja mam obowiązek do niej dzownić. Kłamie, ze mama dzwoniła do niej i ją obrażała. Raz mama zadzwoniła do niej i rozmawiała przez głośnomówiący i kazała ojcu słuchać, ciotka powiedziała, ze nie mają o czym rozmawiać, a do ojca później, że ją mama obrażała, A mój ociec powiedział swojej żonie, ze się nie przysłuchiwał. Niby wszystko jest w porządku, ale na urodziny brata nie przyjechała, bo pies chory, na ostatnie święta nie bo jest zmęczona po tygodniu pracy. Daję tacie marynarki swojego przydupasa, a po miesiącu dzwoni, żeby za nie zapłacił! Nie jesteśmy biedni, żyjemy na wysokim poziomie tak jak Ty, ale on nie potrafi odmówić. Ostatnio przyniósł od niej używane dzinsy. Spytałyśmy się ile ma za nie zapłacić to się obraził. Paranoja jeszcze większa. Pytałyśmy się go kto jest ważniejszy i komu wierzy, ale jakakolwiek wzmianka o jego rodzinie, złe słowo kończy się awanturą. Szkoda mi go, szkoda mi mamy, ja się wyprowadziłam. Wywaliłam tutaj swoje żale, mogłabym tak jeszcze wymieniać, ale chciałam powiedzieć, że jeśli z Twoim mężem da się rozmawiać i nie kończy się to karczemną awanturą to masz szczęście w nieszczęściu. Trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jakis zart
czy powaznie ktos to pisze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faceeettt
Sprawa jest prosta. Facet jest niedojrzaly i zle wychowany (wpojono mu "usluznosc" wobec rodziny).W dodatku pewnie wcale mu tak dobrze nie jest z ta rodzinka, ale bez niej jeszcze gorzej. Taki przyklad maltretowanej zony - z tym ze jego maltretuje rodzina. Jego rodzina EWIDENTNIE cie nie szanuje. W dodatku to przyjemne traktowac jak psa kogos komu sie powiodlo (czyli ciebie), zatem z przyjemnoscia to robia i beda robic. Nie znajdziesz dobrego wyjscia. Maz jak narkoman uzalezniony od opinii rodziny. Odetniesz od narkotyku zle, nie odetniesz jeszcze gorzej. Jak nie odetniesz bedziesz niezadowolona i on pewnie tez. Jak odetniesz to on bedzie niezadowolony. Ja naprawde nie widze z czym ty masz problem. 1) Jesli maz chce dawac prezenty niech daje ze swoich. Konto miej swoje. Powiedz mu wyraznie, ze wazniejsza jest kwestia dobrobytu TWOICH dzieci (z naciskiem na twoci) niz opinii rodziny i ty nie dasz juz ani grosza. 2) Sprawe mozna potem zalatwic ostro lub dyplomatycznie. Ostro - kazac sie wynosic i nie przyjezdzac. Dyplomatycznie fajniej (wg mnie) bo bedziesz mogla sie poznacac nad nimi troszke dla odmiany.Robisz tak: - zaopatrujesz lodowke tak na srednio (zeby nie bylo ze nic nie bylo), - nie oponujesz w przyjezdzie kuzynow, - nie robisz obiadu na zapas nikomu, - 1 dzien - siedzisz w pracy do 23 (mozesz pogadac z nami przez net w tym czasie),telefonow nie odbierasz poza jednym i mowisz ze wracasz kolo 23, potem wracasz, kapiesz sie i idziesz spas. Z NIKIM NIE GADASZ, mowisz ze pogadamy jutro, a jesz w miescie, - 2 dzien - rano wylazisz, Z NIIKIM NIE GADASZ (podstawa to nie gadac) wymawiajac sie praca i spoznieniem. Na pytanie czy uzupelnisz lodowke albo zrobisz obiad mowisz ze "niestety tak mi przykro, ale nie wiesz czy zdazysz wyjsc z pracy na czas" i idziesz - zadnej rozmowy!!! Podstawa to slowka "Zobaczymy" i "Pozniej". Wracasz o 23 i dziesz spac. - 3 dzien - rano do pracy i z nikim nie gadasz... - i tak do skutku... Sile niech daje ci frustracja "gosci" - powinna sie pojawic kolo 3 dnia. Mezowi jak bedzie sie czepial powiedz zeby wzial urlop jak chce gosciom uslugiwac, bo ty nie masz czasu. Teoretycznie to ucieczka - ale zauwaz oni siedza, bo: 1) objadaja cie, 2) lubia sie wyzywac na tobie. Jak tego im zabraknie to co niby wtedy zrobia? Dadza SOBIE SPOKOJ. I tak rob ZAWSZE jak tylko przyjada. Jakby za 2 przyjazdem pytali czy bedziesz miala czas to mow ze tak!!!!!! Ale jak przyjada to rob znowu tak samo, mowiac ze cos extra wypadlo. Beda wtedy wiedziec ze nie sa mile widziani i ze nastepnym razem jak mowisz ze bedziesz miala czas to pewnie znowu ich wystawisz. Oni sa jak psy. Nie dasz im zrec pojda do kogos innego.Zobacz jakie to proste. Oni i tak maja z ciebie niezla polewke, wiec za plecami nadal beda cie obgadywac, ale oficjalnie nie beda mogli sie przyczepic - w koncu praca to powazna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ffffffffffff
Kasiu powiem ci tak: 1 Ty sama boisz się , że stracisz w ich oczach, dlatego próbujesz wymusić na mężu aby to on się postawił - to on wtedy rozczaruje rodzinę a tobie nikt nie powie, że niemiła, nikt nie obgada itd. 2 Poglądy męża sięgają głęboko w podświadomość, dlatego nie zmieni się nawet gdy mu to logicznie wytłumaczysz, bo zwyczajnie odczuwa lęk przed utratą ich aprobaty i przyjaźni. Ten lęk jest silniejszy od niego. Być może w dzieciństwie nie raz przekonał się, że na miłość rodziców trzeba zasłużyć bo inaczej zbyt wiele można stracić. Teraz gdy jest dorosły cały czs kieruje nim ten lęk. W tej sytuacji nie staraj się zmienić męża, bo chyba zauważyłaś przez te lata, że te próby nic nie dają. Prawdopodobnie kiedy nie będzie czuł nacisku z twojej strony sam kiedyś zauważy, że coś tu jest nie tak. Zacznij zmieniać świat od siebie. Zastanów się dlaczego do tej pory nie miałaś odwagi powiedzieć rodzinie męża, że charakter tych wizyt ci nie odpowiada. Czy przypadkiem nie masz podobnych lęków jak twój mąż? W tej chwili czujesz do nich złość bo czujesz się ofiarą tej sytuacji ale uwierz mi, że cała złość ci minie gdy przekonasz samą siebie, że nie musisz spełniać ich oczekiwań. Np. Kochani, miło was czasami zobaczyć ale od tej pory jeśli chcecie jeść to musicie sami zaopatrzeć moją lodówkę, sami sobie gotować, i koniecznie po sobie pozmywać. Wtedy będę was lubiła tak jak wy mnie kiedy ja was obsługuję. Ja zaplanowałam sobie właśnie odpoczynek. Obrażą się na ciebie wszyscy. Gdzieś kiedyś przeczytałam: "Dopóki człowiek nie straci reputacji, nawet nie wie jakim mu ona była ciężarem". A więc: Nie staraj się zmienić postawy męża wobec jego rodziny, sama zmień postawę wobec nich nie przejmując się tym, że nie odpowiada to twojemu mężowi. Problem tkwi głównie w twoim braku asertywności i strachu: co powiedzą inni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
OJ.... Pięknie ,pięknie ... co wypowiedź ,to inna rada.Choć nie - nie inna ,sprowadza się to do ODWAGI i PRAWDY. UFFFFF- zajmujesz się takimi sprawami na codzień ? Nie miałam wiele materiałów porównawczych( nie mam rodzeństwa).Rodzice moi byli za odpępowieniem mnie i zostawili mi wiele wolności ,;hyba też wychowali w wierze ,że potrafię ,poradze sobie. Nie żądali ode mnie wiele uwagi, nie musiałam latac do nich ,nie obrażali sie jak mnie nie było dłużej . Po prostu jakoś tak było . NIGDY SIE NIE WTRĄCALI w NASZE ŻYCIE. O dziwo - byli lojalni wobec zięcia, czasem nawet tonując moje żale. Zaakceptowali że mam WŁĄSNE ŻYCIE. Jego rodzinka - wręcz przeciwnie :PRZYGARNĘŁA mnie ( z łaski ) .Nie uległ wogóle zmianie ich stosunek do syna gdy ten się ożenił .Dalej uważają go za swą własność.A on tego stoiosunku nie chce zmienić . mego męża NAJWAŻNIEJSZYM ARGUMENTEM JEST TU : BĘDZIEMY SAMI JAK PALEC ,jeśli tej rodziny nie będziemy przyjmowali !!!! (Oj cóż za durnota, !! a oni nie boją sie że będą sami jak palec, oj durnoto ty pokrętna!) Miłość robi swoje . Zakochana byłam jak cholera w moim mężu .Podobało mi sie ,ze jest taki rodzinn y( czyli dla własnej rodziny też będzie taki -własnej czyli on ja i dzieciaki). Do tego wyniesliśmy się daleko od nich . (Czyli rokowania były niezle) Ale te niekończące się wizytacje rodzinki ,wtrącania sie ( głównie pod płaszczykiem MY WAM POMOŻEMY !! damy kase na jakieś okna lub choćby manualnie coś tam naprawimy albo coś ..) no i tak to jest o ,że memu męzowi nie wystarczy MOJA OPINIA na jego temat. JAK POWIETRZA POTRZEBUJE ICH -BY POWIEDZIELI MU : oj tak ,dobrze robisz, itp (Tu : odpowiedź do FACETA: JAK NARKOMAN!) Setki innych oczu patrzą i widzą ,chwalą i doceniają - wogóle nie działa ( nie ten NARKOTYK) Piszesz,że to mi zależy na ich opinii,żeby się dobrze czuć , żeby mnie chwalono ( jaką to ma dobrą zonę !?) . No pewnie ,że na początku każda synowa tak chce . Ja tez tak chciałam ,ale ....człowiek dorasta , dojrzewa , znajduje w sobie siłę, widzi szacunek także innych za rzeczy ,kóre rodzince wogóle sie nie podobają , nie zauważają ich itp . Przede wszystkim jednak musiałam znaleźc dużo siły w sobie ,żeby pokonać chorobę męża i moją . Uwierzyłam ,że mi sie uda i jak widac ...na dziś są wyniki . Ta wiara w siebie każe mi też asertywnie powiedzieć DOŚĆ. Masz rację - powinnam sama to załatwić ,grzecznie lub nie powiedzieć im DOŚC. Może ta druga metoda: Nic nie robić , wychodzić do pracy , olewać , żadnych prezentów itp rozrywek , od czasu do czasu napomknąć ,że chora jestem itp dogryzania....też jednak da efekty . I ma racje : POZNĘCANIE się nad nimi da mi jakąś satysfakcję . Nie jestem święta i czasem takie ODWETY dobrze człowiekowi robią. Ale ,ale czy widzicie jakieś punkty o które mogłabym zapytać psychologa ??? Jak ten problem gryzę ,to wydaje mi sie to takie proste do załatwienia ...Gdyby mój mąż tylko stanął murem ,dyplomatycznie ,razme ze mna byśmy to załatwili .A tak ,to co ,walka samotnika , a jak to sie przekształci w jego mur milczenai i niezadowloenia narastającego , jeśli on będzie z ukrycia dalej sie tam mizdrzył???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
do FFFF No przeczytałam jeszcze raz co piszesz. Prawda to co piszesz : miej odwagę znieść to,że się obrażą na ciebie Czy lubimy jak sie na nas obrażają ?NIE .Zwłaszcza wtedy gdy nie zasługujemy na takei obrażanie . Nic dziwnego że staram się trochę zneutralizować ten ból. I że niby wciągam w to męża . A kogo mam wciągać ? To przecież mi najbliższa osoba. Nie mam prawa wymagać by mi pomógl? Że niby jego rękami wyciągam te gorące kasztany z ognia .... CHYBA nie ,.... Zrobiłabym to sama dawno ( tzn powiedziala DOSĆ) , nie boję się ich ,nie boję się że coś stracę w ich oczach .Boję się ,że to tak przekręcą tak sie zaplaczą ,tak się nad sobą użalą ,a mój mąż będzie chciał usłyszeć co usłyszy i nie będzie w stanie mi wybaczyć - że urwą sie pasma wiecznych ochów i achów na jego i nasz temat ........ (Ach jak wy macie ładnie , och jak dużo w lodówce , ach jaki wygodny samochód , och jaki piękny pokój dla nas , ach jaka piękna wycieczka ,którą nam zorganizowaliście, och jaki piękny prezent ,ach jak się tu dobrze spi ...) Więc jak to im sie wyrwie , jak będą płakac ,że mają na wegiel ani na kartofle , !!Tak synu ,przez ciebie nie mogę wykupić leków ! I na pewno bym tak nie chorowała gdybym pojechała do sanatorium jak przedtem ...... Nie ugnie się ? Tak jak ZUS napisała: tata nie widzi ,nie słyszy ,jak się obraża żonę .........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Do FFF Piszesz mi : 1.mąż boi się utracić aprobatę i sympatię rodziców ( na którą musial zawsze zasłużyć) Kieruje nim lęk 2. ja staram sie zachować tą aprobatę w stosunku do siebie , boję się tego utracić . 3.radzisz mi asertywność i powiedzenie - nie musicie mnie kochać za to i za to ...po prostu kochajcie . 4. jeśli jednak mnie nie kochają tak po prostu za nic .... trudno.Przezyję rozgoryczenie , zawód ...przezyję . 5.jesli jednak odrzucą mnie , odrzucą także i syna . 6. Czyli jeśli i on nie zmieni się ,to bedzie robił wszystko żeby ich symaptię utrzymać - czyli starał się w dwójnasób, ale także obwiniał mnie ze musi to robić za nas dwoje. 7.Czy mąż nie zrezygnuje raczej ze mnie niż z tej sympatii rodziców.Zwłaszcza,że że o moją miłość wlaczyć nie musi - bo go kocham takim jaki jest a na miłość rodziców musi zawsze zasłłuzyć??? 8.Co mi w końcu tej walki przyjdzie : oblizać sie po przegranej małzeńskiej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Do FACEETA Nie wiem czy jesteś naprawdę męźczyzną ale widać jaja ... Czytałam dwa razy twą wywpwiedź. Zmyślna . Kurczę jak mi sie to podoba. Z tym ,że z lodówki wywalam co lepsze kąski !!zostawiam badziewie !!! Wychodze mówiąc że do pracy - a naprawde jadę na basen!! Nie gadam z nimi . Co za cudny pomysł .!!! Piszcie!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
co na to GOŚC JAK RYBA : też cudne spicze!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość jest jak ryba
szczerze mówiąc nie czytałem tych długich wypowiedzi ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jak tam
dajesz rade ich wykonczyc? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Dobre pytanie :czy daję radę ( bo jeszcze nie można powiedzieć że dałam radę!). wg mnie i tak dużo w tym kierunku robię - więc pewnie mnie to już za daleko zaprowadziło,żeby zrezygnować .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale co im robisz
konkretnie? juz przyjechali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na mój gust
już przyjechali bo kasia rzadziej dokonuje wpisow trzymaj sie kochana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale mialas nie siedziec z nimi
tylko z nami!! wracaj do nas!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panna znowu
dala ciala jak widac i poszla robic za sluzaca do chaty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Nie dala ciała, nie dała , jeszcze nie przyjechali ,będą w sobote ...... mam dużo roboty i dlatego nie grzebię tu na stronce. Ale zwoje pracują ,żarzy się ,żarzy .... Co robię ? po pierwsze porządek we własnej głowie , ustalam sobie takie awaryjne wyjścia z sytuacji ( np mam w samochdozie przygotowane akcesoria kąpielowe - na basen - jak mnie wk---ą to jadę i już - nie gadając gdzie i po co !!! Po dwa , nie odzywam sie z premedytacja do rodzinki , nie odpowiadam na maile , oni jakby też przyczaili się i nie wydzwaniają . Nie dzwonię do nikogo, nie opowiadam o niczym . Zaczynam już trochę marudzić ,że jakbym była chora... więc nie bedę żadnych takich tam garów stawiac itp. Mąz sam zrobił zakupy ( takie trochę na zapas .....). Z własnej kasy ... Nie pytam go o nic ....jak chce - proszę bardzo ,niech robi zakupy, gotuje im ,dotrzymuje towarzystwa .... Poza tym po rzeczowej dyskusji z mężem nie ma żadnego fochowania ani marudzenia w stosunkach między nami .Moje stanowisko jest jasne . To ,że on to widzi inaczej - jego sprawa. Czyli grunt jest przygotowywany !! I nie ma żadnego pospolitego ruszenia ,że ONI ZARAZ PRZYJADĄ I MA BYĆ WSZYSTKO CACY . Żyję dalej własnym życiem .Swoim rytmem . No to na razie tyle , ale wiecie ...jeszcze ich nie ma ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Do tego jeszcze jest taki sam schemat postepowania w relacji : mój mąż a jego dzieci (wlasne) . Też je uważa za swą własność. Rozkazuje ,nakazuje , obraża sie jak nie maja czasu dla niego , sznatażuje,że nie da im kasy .... Aż mi sie śmiać chce - to podręcznikowe !!! Zupełnie niepotrzebnie .......one też są zestresowane , obawiaja się jego gniewu , niemiłej reakcji , wkurzone są ,że nie szanuje tego ,że maja własne sprawy , poglądy ,sposoby na zycie ... Stara się im wcisnąć z wlaśną pomocą ,którą one nawet odrzucają ,żeby potem nie być sznatażowane .... No po prostu podręcznik by się napisało !!!! Nie myślcie,że to piszę by się WYBIELIĆ! przedstawić na tym tle jako ANIOŁ ZBAWCA albo OFIARA !! PAtrzę już na to bez taaaaakich emocji jak wcześniej , bo ŻYCIE nauczyło mnie : choćbyś nie wiem jak się starał i czynił cokolwiek , są rzeczy na które nie masz wpływu a od Boga zalezy czy da ci rozum być zrozumiał ktore rzeczy są do zmainy a które nie. ALE DANY CI ROZUM do czegoś zoboiązuje - wykorzystaj tą siłę i weź się za siebie. No to jak widzicie ...biorę się . Czy wy też macie takei uwikłańce ,czy tylko mi sie to przytrafia???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko tobie
pilnuj zatem dzieci - one beda chcialy na swoje, a on bedzie im zatruwal potem soba ich zycie (pewnie mysli ze skoro on sie poswieca dla rodzicow to one powinny dla niego potem), zapominajac ze ma zonke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia100
Pilnuję dzieciaków ..... ale nie mam ich na smyczy( na szczęście).Raczej przekounję je że są wartościowe i zaslugują po prostu na miłość -bez konieczności zrobienia tego czy tamtego. A naprawdę nie jest łatwo , bo w takiej sytuacji nie jest to prawidłowe kształtowanie ich osobowości i po drodze nazbierało się sporo kłopotów. Tego można się było spodziewac. Dużo rozmawiamy , lubie się z nimi spierac , okazywać emocje. Ale też i umiem przyznawać sie do własnego leku o nich i do moich błedów. We mnie też tkwi moje wychowanie ,aż nie do wiary - jednak to rzutuje na człowieka. No i te geny ..... Jakoś się trzymamy.Raz jest lepiej,raz gorzej ...Pilnuję się żeby nie wtrącać się ,choć czasem potrzebna jest i interwencja . Ale to naprawdę skrajne sytuacje. Czy wierzycie w siłę wychowania ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ffffffffffff
Może ja to trochę niejasno napisałam więc wyjaśnię. Nie miałam na myśli, że wyrządzasz jakąś krzywdę mężowi, że wciągasz go w coś. Ja tę sytuację widzę tak: otrzymaliście inne wychowanie, on zarzuca ci, że jesteś za mało rodzinna i powinnaś to zmienić; ty zarzucasz mu, że jest zbyt rodzinny i powinien to zmienić. Wg mnie to ty masz rację, ale wiem z własnego doświadczenia i z obserwacji, że próba zmiany męża absolutnie nic nie daje. Im bardziej będziesz chciała pokazać mu, że jego rodzina niewłaściwie się zachowuje tym bardziej on ci będzie udowadniał, że się mylisz. Nawet jeśli miałby jakieś wątpliwości to przekonując ciebie, sam pozbędzie się wszelkich wątpliwości. Cokolwiek powiesz to będzie woda na ich młyn. I dlatego właśnie napisałam, że lepiej nie próbować go zmienić a zająć się zmianą własnej postawy, bo to akurat leży w twojej mocy. Zresztą sama tak napisałaś. Poza tym jeśli te spotkania sprawiają mu radość, jeśli lubi robić im prezenty to niech tak postępuje, tylko niech zadba aby nie działo się to twoim kosztem. Chyba, że sam się męczy i robi to z obowiązku. To wtedy daj mu się zmęczyć ;) może kiedyś poczuje się wykorzystywany i sam przyzna ci rację. Tym bardziej, że przecież nie chcesz go złamać (wtedy będziesz się czuła winna). Zależy ci chyba na tym żeby on sam to rozumiał, a zaprzestając nacisków umożliwisz mu dojście do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×