Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mala_ol

Zdradziłam mojego męża...

Polecane posty

Dziwne... moje zycie wyglada identycznie. Wszystko na mojej głowie. Książe wraca do domu na gotowe, bierze prysznic, je kolację i ma pretensje o to, że pilot od wieży leży na stole, a nie na wieży, tam gdzie powinien... Moze ja szukam dziury w całym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyny
przyszla mi do glowy takia refleksja po przeczytaniu paru innych topicow w rodzaju "Co zrobic, aby facet bardziej sie staral". I dziewczyny widza, ze po kilku miesiacach bycia razem zauwazyly, ze facetowi zauroczenie przeszlo, ze same musza wydzwaniac, prosic o spotkanie, nie dostaja kwiatow jak na poczatku ale "kochaja" mimo wszystko i na pewno jak zamieszkaja z nim alba wezma slub, to wszystko jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki odmieni sie na lepsze... A pozniej glebokie rozczarowanie, ze jest jeszcze gorzej. Facet znalazl sobie przedluzenie mamusi, ktora mu pierze, sprzata i gotuje ale rowniez zaspokaja jeszcze jego potrzeby seksualne. Czyli w sumie ma lepej, bo nawt ojciec czy matka nie hukna, zeby wreszcie smieci wyniosl, zamiast ogladac kreskowki lub gral w gry na komputerze. Ciekawe co bedzie jak w waszym zyciu pojawi sie dziecko. Tez bedzie wasza wina, bo placze, a maz musi sie wyspac. Zdraedy i tak bym nie wybaczyla, ale wspolczuje wam, jako ze nie "przejrzalyscie" swoich facetow wczesniej i tym nadskakiwaniem im teraz jeszcze bardziej utwierdzacie w tym, ze wszystko jest ok. Bo skoro on tylko spi, je i oglada, a wy robicie wszystko, zeby mu bylo milo - to zamkniete kolo sie robi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
mała_ol zdradziłas/ zdradzasz .. co Ci to dało ? widze że męczy dalej bo jestes Tu ... jak to wytrzymujesz psychicznie ? Ja sobie mogę poteoretyzować, ale na serio myślę, że nie dałabym rady ... słaba jestem chyba ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz co? Nawet nie bardzo mnie to męczy. Po prostu zastanawiam sie jak to sie wszystko stało... Ja, która nie dopuszczałam do siebie myśli o zdradzie. I tak, jestem silna... gdybyś znała wiecej faktów, wystawiłabyś mi pomnik... za głupotę, że nadal z nim jestem... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
wiesz co ? pytam, bo mnie to zastanawia - to nie był atak :) daję wiarę, że czujesz się bardziej atrakcyjna, interesująca, kobieca - w takich sytuacjach tego brakuje - wiem to z autopsji ... u mnie tez jest wiele innych spraw - jak np. to że swego czasu miał "pocieszycielkę" w necie ... dłuuugo ... na moje pytania co jest nie tak - zawsze odpowiadał że "DORABIAM IDEOLOGIĘ" potem było różnie - dotarłam do laski . porozmawiałam sobie z nią i z nim ... on sie rzucał, ona twierdziła ze jestem "zła" bo nie rozumiem tego ICH "czystego" uczucia - a przeciez ze względów oczywistych ( ona ma męża i dziecko) razem być nie mogą ... on mam mnie itp wtedy płakałam, prosiłam, krzyczałam ... wtedy było BARDZO źle .. potem czułam że przestał CHYBA ... znów ( choć inaczej) było fajnie... byłam znów SZczĘŚLIWA a teraz ( kilka m-cy) znów jest jakoś tak ... podobnie ps. może i pomnik dla mnie ?? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podobnie jak Ty, przynajmniej mogę powiedzieć, że sie nie poddaję, że walczę i ... kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
problem w tym, ze ja przestaję widzieć sens w tej walce ... nie chce mi się już walczyć ... jestem kobietą ... chcę by ktoś o mnie zabiegał, czasem rozpieszczał ;), przytulił... czasem pogadał o byle czym ... czasem zaskoczył mnie czymkolwiek ... wyszedł do znajomych... kolegów na mecz zaprosił :D ... poszedł po 2 butelkę wina jak wpadną do mnie koleżanki ;) wiesz ... ŻYŁ :D U Was TO się zaczęło od jakiejś, konkretnej sytuacji ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem, że ciężko jest wierzyć, ale ja jeszcze CHCĘ WIERZYĆ... A od czego sie zaczęło, przytoczę Ci treść mojego starszego topiku, już będziesz wiedziała... niedziela, 24 kwietnia 2005 Dlaczego on mnie tak oszukał...? Dlaczego udawał, że mnie kocha...? Dlaczego bawił się moimi uczuciami...? Dlaczego ludzie nam najbliżsi najbardziej nas ranią...? Nie mam już po co żyć... Był dla mnie najważniejszym człowiekiem... najważniejszym mężczyzną... moją największą miłością... Dla niego pracowałam... dla niego żyłam... dla niego poszłam na studia... żeby był ze mnie dumny... dla niego spieszyłam się do domu... kochałam się w niego wtulać... wdychać jego zapach... słuchać oddechu i bicia serca... myślałam, że bjje dla mnie... NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie dla mnie... byłam tylko zabawką, okresem przejściowym, przemijaniem, porą roku... czymś, co się miało szybko skończyć... bezboleśnie... bezkonfliktowo... ale tylko dla niego... byłam tylko pionkiem w grze... środkiem do realizacji jego celów... spłacenia długów... pomocą domową, doradcą, tanią dziwką... nigdy nic dla niego nie znaczyłam... wszyscy wokół to widzieli... ale ja nie chciałam dopuścić tego do świadomości... bo... jak człowiek, dla którego tyle zrobiłam... który przyrzekał, że będzie mnie kochał do śmierci, mógł mnie tylko oszukiwać...? Może jestem zbyt głupia, żeby to zrozumieć... TO BOLI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie potrafię sobie z tym poradzić... boję się, że to się skończy tak, jak trzy lata temu... Boję się śmierci... ale nie chcę już płakać, cierpieć i bać się... Poznaliśmy się 5 lat temu... przez radio... Na pierwsze spotkanie przyszedł pijany, z dwoma kolegami... nie podeszłam do niego, nie widział mnie... dzwonił potem do mnie przez miesiąc i mówił mi, że mnie kocha... nie widział mnie... w końcu uległam... akurat zakończyłam związek z innym facetem i czułam się samotna... więc spotkałam się z nim... na pierwszym spotkaniu wręczył mi kosz róż, całowaliśmy się... zapytał, czy będę się z nim spotykać... zgodziłam się... na trzecim spotkaniu poszliśmy do łóżka. I tak to się ciągnęło przez półtora roku. Rodzice zwracali mi uwagę na to, że kłamie... opowiadał o pracy w Austrii, o misji stabilizacyjnej w Bośni, o tym, że stracił dwa zęby w napadzie na konwój, o tym, że stracił prawo jazdy przez kolegę, który prowadził po pijanemu, o wielkim koncie w banku... A potem okazało się, że w Austrii nigdy nie był, w Bośni również... nie ma nawet paszportu... zęby stracił w bójce po pijanemu, a prawa jazdy nigdy nie miał... Rodzice i nie tylko zwracali mi też uwagę na fakt, że Marek przyjeżdża pijany do mnie... potem zaczęłam to przed nimi ukrywać... było mi wstyd... już wtedy powinnam była to przerwać... ale kochałam... miałam nadzieję, że jeśli mnie kocha, to przestanie dla mnie... głupia byłam... jeszcze przed ślubem... po niecałym roku znajomości po pijanemu zwyzywał mnie od szmat i uderzył w twarz... zerwałam z nim... jechał za mną do pracy i prosił mnie, żebym mu wybaczyła... zrobiłam to... bo kochałam... ale to się nie skończyło... nadal przyjeżdżał do mnie pod wpływem alkoholu... potrafił też przyjechać taki do mnie do pracy... wstyd... Ale wybaczałam... bo kochałam... Zaczęliśmy rozmawiać o ślubie... już praktycznie u mnie mieszkał i korzystał z moich pieniędzy, bo swoja wypłatę miał tylko jeden dzień... zaczęły spływać monity o zapłatę z firm windykacyjnych... płaciłam... brałam kredyty... bo chciałam pomóc... potem zaręczyny... i ślub... kiedy jechał do mnie i sąsiedzi zrobili mu „bramę”, powiedział, że nie jestem warta tej wódki, którą musiał im dać... awantura przed samym kościołem, awantura na weselu, kiedy trzeba było pokroić tort... cały czas jakoś to sobie tłumaczyłam, że jakoś się ułoży... Kiedyś, to był październik, umówiliśmy się na Nowym Kleparzu w Krakowie... czekałam na niego i spotkałam jego sąsiadkę... powiedziała mi, że widziała właśnie Marka w knajpie z jakąś laską... poczekałam... oczywiście się spóźnił... zapytałam go o nią... wyparł się... więc spytałam go, jaki cel miała kobieta, która mi to powiedziała... zwyzywał mnie na środku ulicy i zerwał mi plecaczek z ramienia... rozpłakałam się i pojechałam do domu... on pojechał do siebie. Gdy dotarłam do domu zadzwoniła jego matka i zapytała mnie, co ja Markowi zrobiłam, bo najadł się jakichś tabletek... rzuciłam słuchawką i niewiele myśląc pojechałam tam... rzeczywiście najadł się czegoś, popił piwem... ciśnienie 80/50... pojechaliśmy do szpitala i tam go zostawili... kiedy jechałam do tego szpitala, trzymałam mu głowę na kolanach i mówiłam do niego, żeby nie usnął... nie mógł usnąć... wiedziałam czym to grozi... potem gdy go tam zostawiłam, jeździłam bez celu po Krakowie całą noc... płakałam... to cud, że nic się nie stało... wyszedł z tego... potem... miesiąc później zaczął bardzo boleć mnie brzuch... do tego stopnia, że budził mnie w nocy... brałam tabletki przeciwbólowe i jakoś egzystowałam... w sobotę znowu się upił... awantura... potem poszedł spać, a ja wypiłam dwa piwa, żeby nie myśleć... zapomnieć... w nocy obudziłam się i zaczęłam wyć z bólu... starałam się być cicho, żeby go nie obudzić... ale przestałam nad sobą panować... ból mnie rozdzierał... wyłam jak pies... obudził się... wezwał karetkę... lekarz dał mi środek przeciwbólowy i skierowanie do szpitala... pojechałam we wtorek... byłam w ciąży... Szósty tydzień... USG... nie słychać bicia serca... „proszę brać żelazo i środek na podtrzymanie ciąży, za tydzień kontrola...”. Tego samego dnia pojechałam do niego do pracy, bo nie poszedł ze mną do tego lekarza... powiedziałam mu, że jestem w ciąży... „Pieprzysz...” – jego reakcja... podobno się cieszył... miałam złe przeczucia... pojechałam na tę kontrolę po tygodniu... „płód jest martwy... łyżeczkowanie”... WYROK... Poczułam się jak zero... jak rzecz, a nie kobieta, która powinna urodzić mężczyźnie dziecko... Był w szpitalu tylko raz... pół godziny... W styczniu znowu awantura... powiedział, że jestem bublem, a nie kobietą, bo nawet dziecka nie potrafię urodzić... pocięłam się... głębokie rany na nadgarstkach... krew... płacz mojej mamy i jego cyniczne spojrzenie... wezwano do mnie pogotowie... przyjechali po mnie i wzięli mnie... prosiłam go, żeby po mnie przyjechał... przyrzekł mi, że będzie... gdy mnie szyli cały czas myślałam, że stoi za drzwiami i czeka na mnie... wyszłam stamtąd... nie było go... Usiadłam w hollu i czekałam... za chwilę zobaczyłam kolegę mojego brata... Podszedł do mnie i zapytałam go, co tu robi i czy coś się stało... „Przyjechałem po Ciebie... chodź...”. Wyszliśmy na zewnątrz, w samochodzie czekał mój brat... Zapytałam go, gdzie jest Marek... nie wiedział... Przyjechałam do domu... też go nie było... nie czekał na mnie... brat przyszedł do mnie i dał mi piwo... chciał, żebym przestała płakać... jak on mógł mnie zostawić w takim momencie...? Tak bardzo go potrzebowałam... zadzwonił na drugi dzień z pretensjami, że nie przyjechałam z pogotowia od razu za nim do jego mamy... To już był sygnał... Potem jedno pobicie po alkoholu... cynizm... któregoś dnia zadzwonił do mnie do pracy kolega Marka z pracy i powiedział, żebym przyjechała po Marka, bo chyba się źle czuje... roztrzęsłam się cała i pobiegłam do szefa się zwolnić... dał mi samochód służbowy i pojechałam... przed budynkiem zobaczyłam grupkę pijaków i szarpiących się wśród nich dwóch facetów... jednym z nich był Marek... wzięłam go do samochodu i kierowca zawiózł nas do domu... Marek był kompletnie pijany... było mi wstyd... weszliśmy do domu, ja wchodziłam zanim na górę po schodach, a on się odwrócił i popchnął mnie... spadłam... zwichnęłam nogę w kostce... a potem zaczął mnie bić... kiedy to robił miał w oczach dziką radość... rzucił mną o ścianę... miałam rozbitą wargę i wybitą szczękę... nie usłyszałam „przepraszam”... za każdym razem przyrzekał, że przestanie pić, że mnie bardzo kocha... kończyło się na słowach... Cały czas coś przede mną ukrywał, plątał się we własnych kłamstwach... nie miał dla mnie czasu... wymawiał się pracą... obowiązkami... powiedział mi, że go nie pociągam... ale cały czas twierdzi, że mnie kocha... Żadnej troski... pomocy... miłości... zero seksu... zero porozumienia... żadnych konkretnych rozmów... takie wiszenie w próżni... myślałam o wszystkim... o rachunkach... o jedzeniu... o praniu, o jego kosmetykach i maszynkach do golenia, o tym kiedy ma iść do pracy i o czystych skarpetkach... o jedzeniu dla psa i sprzątaniu trawnika... o dokupieniu węgla na zimę i malowaniu drzwi do pokoju, o rąbaniu drzewa na podpałkę i pakowaniu śmieci dla MPO. Nie robił nic... kiedy mówiłam mu, żeby mi pomógł bo jestem przemęczona, to chciał dzwonić do mojego szefa z wymówkami, że nie daje mi urlopu... Wstawałam o 5-tej i robiłam kanapki, czekałam na niego z kolacją do 23.30. Dzwoniłam do pracy, żeby zapytać co słychać i jak się czuje, żeby usłyszeć jego głos... tęskniłam za nim, bo ciągle się mijaliśmy... zbywał mnie, a ja i tak go kochałam... nie usłyszałam od niego nigdy nic miłego... słowa „kocham Cię” uważał za dziecinadę... seks za dziecinadę... czułość... musiałam prosić go o to, by mnie przytulił w łóżku... Kiedyś poszliśmy na zakupy... mieliśmy kupić buty... Chciałam pójść najpierw po buty dla mnie, bo ten sklep zamykano wcześniej... na środku ulicy szarpał mną... wyzywał od suk... podszedł facet... obcy... wziął mnie za rękę i spytał, czy w czymś pomóc... czy wezwać policję... Spłaciłam jego długi... jakieś 15 tysięcy... dałam pieniądze na wprawienie sztucznych zębów, na jego prawo jazdy... na grzywnę za niestawienie się na ćwiczeniach wojskowych... na raty u komornika... tylko po to byłam potrzebna. Uważał, że zarobki rzędu 500 złotych, podczas gdy ja zarabiałam 3 razy więcej, to wystarczający wysiłek z jego strony... jego wydatki wynosiły dwa razy tyle... Ostatni tydzień to koszmar... zaczęło się w czwartek... wróciłam do domu... pijany... awantura... potem rozmawialiśmy... powiedziałam mu, że jestem pewna, że gdy wrócę nazajutrz do domu, to jego nie będzie... Przyrzekł mi, że będzie... nie było... płacz... pojechałam za nim do jego matki.. przyjechał tam... pijany... „Co tu robisz, kurwo...?” W czwartek nie pojechałam do pracy... tłumaczyłam... prosiłam... obiecał, że nie będzie pił... przyjechaliśmy do domu... w sobotę miałam urodziny... pojechał do pracy... czekałam wieczorem z kolacją przy świecach... nie wrócił do domu... w niedzielę pojechałam za nim do jego matki... wrócił... dzisiaj jest to samo... niedziela... nie ma go, a jego matka mnie wyzywa przez telefon od bubli... „bo on odchodzi, bo nie dałaś mu dziecka...” Jadę ulicami Krakowa... widzę spacerujące, obejmujące się pary... chłopak przepuszcza dziewczynę w drzwiach... Dlaczego to nie ja...??????????!!!!!!! Godz. 20.35 Zadzwonił... powiedział, że mnie nie kocha... wzięłam z nim ślub... przed Bogiem... kłamał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd i środek na podtrzymanie ciąży, za tydzień kontrola...”. Tego samego dnia pojechałam do niego do pracy, bo nie poszedł ze mną do tego lekarza... powiedziałam mu, że jestem w ciąży... „Pieprzysz...” – jego reakcja... podobno się cieszył... miałam złe przeczucia... pojechałam na tę kontrolę po tygodniu... „płód jest martwy... łyżeczkowanie”... WYROK... Poczułam się jak zero... jak rzecz, a nie kobieta, która powinna urodzić mężczyźnie dziecko... Był w szpitalu tylko raz... pół godziny... W styczniu znowu awantura... powiedział, że jestem bublem, a nie kobietą, bo nawet dziecka nie potrafię urodzić... pocięłam się... głębokie rany na nadgarstkach... krew... płacz mojej mamy i jego cyniczne spojrzenie... wezwano do mnie pogotowie... przyjechali po mnie i wzięli mnie... prosiłam go, żeby po mnie przyjechał... przyrzekł mi, że będzie... gdy mnie szyli cały czas myślałam, że stoi za drzwiami i czeka na mnie... wyszłam stamtąd... nie było go... Usiadłam w hollu i czekałam... za chwilę zobaczyłam kolegę mojego brata... Podszedł do mnie i zapytałam go, co tu robi i czy coś się stało... „Przyjechałem po Ciebie... chodź...”. Wyszliśmy na zewnątrz, w samochodzie czekał mój brat... Zapytałam go, gdzie jest Marek... nie wiedział... Przyjechałam do domu... też go nie było... nie czekał na mnie... brat przyszedł do mnie i dał mi piwo... chciał, żebym przestała płakać... jak on mógł mnie zostawić w takim momencie...? Tak bardzo go potrzebowałam... zadzwonił na drugi dzień z pretensjami, że nie przyjechałam z pogotowia od razu za nim do jego mamy... To już był sygnał... Potem jedno pobicie po alkoholu... cynizm... któregoś dnia zadzwonił do mnie do pracy kolega Marka z pracy i powiedział, żebym przyjechała po Marka, bo chyba się źle czuje... roztrzęsłam się cała i pobiegłam do szefa się zwolnić... dał mi samochód służbowy i pojechałam... przed budynkiem zobaczyłam grupkę pijaków i szarpiących się wśród nich dwóch facetów... jednym z nich był Marek... wzięłam go do samochodu i kierowca zawiózł nas do domu... Marek był kompletnie pijany... było mi wstyd... weszliśmy do domu, ja wchodziłam zanim na górę po schodach, a on się odwrócił i popchnął mnie... spadłam... zwichnęłam nogę w kostce... a potem zaczął mnie bić... kiedy to robił miał w oczach dziką radość... rzucił mną o ścianę... miałam rozbitą wargę i wybitą szczękę... nie usłyszałam „przepraszam”... za każdym razem przyrzekał, że przestanie pić, że mnie bardzo kocha... kończyło się na słowach... Cały czas coś przede mną ukrywał, plątał się we własnych kłamstwach... nie miał dla mnie czasu... wymawiał się pracą... obowiązkami... powiedział mi, że go nie pociągam... ale cały czas twierdzi, że mnie kocha... Żadnej troski... pomocy... miłości... zero seksu... zero porozumienia... żadnych konkretnych rozmów... takie wiszenie w próżni... myślałam o wszystkim... o rachunkach... o jedzeniu... o praniu, o jego kosmetykach i maszynkach do golenia, o tym kiedy ma iść do pracy i o czystych skarpetkach... o jedzeniu dla psa i sprzątaniu trawnika... o dokupieniu węgla na zimę i malowaniu drzwi do pokoju, o rąbaniu drzewa na podpałkę i pakowaniu śmieci dla MPO. Nie robił nic... kiedy mówiłam mu, żeby mi pomógł bo jestem przemęczona, to chciał dzwonić do mojego szefa z wymówkami, że nie daje mi urlopu... Wstawałam o 5-tej i robiłam kanapki, czekałam na niego z kolacją do 23.30. Dzwoniłam do pracy, żeby zapytać co słychać i jak się czuje, żeby usłyszeć jego głos... tęskniłam za nim, bo ciągle się mijaliśmy... zbywał mnie, a ja i tak go kochałam... nie usłyszałam od niego nigdy nic miłego... słowa „kocham Cię” uważał za dziecinadę... seks za dziecinadę... czułość... musiałam prosić go o to, by mnie przytulił w łóżku... Kiedyś poszliśmy na zakupy... mieliśmy kupić buty... Chciałam pójść najpierw po buty dla mnie, bo ten sklep zamykano wcześniej... na środku ulicy szarpał mną... wyzywał od suk... podszedł facet... obcy... wziął mnie za rękę i spytał, czy w czymś pomóc... czy wezwać policję... Spłaciłam jego długi... jakieś 15 tysięcy... dałam pieniądze na wprawienie sztucznych zębów, na jego prawo jazdy... na grzywnę za niestawienie się na ćwiczeniach wojskowych... na raty u komornika... tylko po to byłam potrzebna. Uważał, że zarobki rzędu 500 złotych, podczas gdy ja zarabiałam 3 razy więcej, to wystarczający wysiłek z jego strony... jego wydatki wynosiły dwa razy tyle... Ostatni tydzień to koszmar... zaczęło się w czwartek... wróciłam do domu... pijany... awantura... potem rozmawialiśmy... powiedziałam mu, że jestem pewna, że gdy wrócę nazajutrz do domu, to jego nie będzie... Przyrzekł mi, że będzie... nie było... płacz... pojechałam za nim do jego matki.. przyjechał tam... pijany... „Co tu robisz, kurwo...?” W czwartek nie pojechałam do pracy... tłumaczyłam... prosiłam... obiecał, że nie będzie pił... przyjechaliśmy do domu... w sobotę miałam urodziny... pojechał do pracy... czekałam wieczorem z kolacją przy świecach... nie wrócił do domu... w niedzielę pojechałam za nim do jego matki... wrócił... dzisiaj jest to samo... niedziela... nie ma go, a jego matka mnie wyzywa przez telefon od bubli... „bo on odchodzi, bo nie dałaś mu dziecka...” Jadę ulicami Krakowa... widzę spacerujące, obejmujące się pary... chłopak przepuszcza dziewczynę w drzwiach... Dlaczego to nie ja...??????????!!!!!!! Godz. 20.35 Zadzwonił... powiedział, że mnie nie kocha... wzięłam z nim ślub... przed Bogiem... kłamał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd się pary... chłopak przepuszcza dziewczynę w drzwiach... Dlaczego to nie ja...??????????!!!!!!! Godz. 20.35 Zadzwonił... powiedział, że mnie nie kocha... wzięłam z nim ślub... przed Bogiem... kłamał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieznajomska
czytam i czytam i chyba nie odkryje Ameryki, jesli powiem, ze wszyscy faceci sa baaardzo podobni do siebie w tym, co ofiarowuja kobietom, a potem mówią, ze kobiety potrzebuja np. tylko ich kasy. Bo do cholery o nic innego doprosic sie nie można:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
mała_ol to co piszesz ... brak mi słów ... mój pierwszy mąż mnie ( delikatnie mówiąc ) terroryzował ... wytrzymałam kilka lat i uciekłam. ale to co robi Twój to jest koszmar UCIEKAJ DZIEWCZYNO !!!!!!!!! Masz 1 ŻYCIE ... z którego ktos korzysta, lecz tym kimś NIE JESTEŚ TY :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
musisz sobie powiedzieć ... że : życie jest piękne, że zasługujesz na cos więcej, że musisz sobie dać szansę , bo czas ucieka nam wszystkim tak szybko ... jednorazowy wyskok, czy długtrwały romans wg mnie nic nie zmieni w Twojej sytuacji ... oderwiesz się na moment od rzeczywistości ... odpłyniesz na chwilę, by na znacznie dłużej wpaść do piekła ... to straszne - wiem, że jeśli się kocha nie jest łatwo odejść ... ale ja bym długo nie myślała i powiem Ci, że swego czasu też się bałam : że nie poradzę sobie sama, że nie będę miała gdzie się podziać, że nie odnajdę się w nowej rzeczywistości ... miałam jednak na tyle dość poniżeń, rozkazów, nakazów, bicia, gwałcenia czasem ... że ZROBIŁAM TO - odnalazłam się, wynajęłam mieszkanie, odetchnęłam, cieszyłam się chwilą ... MUSISZ UWIERZYĆ W SIEBIE to co mam dziś to inna historia ... z innym człowiekiem ... może nie mam szczęścia do "normalnych" facetów ? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sym.
VETO. nie wszyscy... ale wielu .. fakt. nie chcę się tu "białkować"... nie o to tu chodzi, ale ... ehh Mala_ol... trudno polemizować ... wogóle cokolwiek mówić po tym co napisałaś... ale nie moge brać odpowiedzialności za wszystkich facetów na świecie. nie rozumiem tylko jak mogłaś .. złączyć się z gościem który na spotkanie przychodzi pijany(?)... i to nieraz !... taaak.. miłość ... :( wiem... ( kto ją wymyślił.... ale bez Niej cóż warte byłoby nasze życie ?) ........ nie..... TAK NIE MOŻNA !!!!! :( PO RAZ PIERWSZY BRAK MI TU SŁÓW. czuję się wrednie.... czytałem kilka razy Twoją opowieść... i ... wybacz... nie ważne że go kochasz... gdybym go dopadł ... zabiłbym. ... sam nie wiem co mówię... nie teraz ... nie teraz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwczyny
szkoda ze dopiero teraz wiesz... ale pewnie znow wybaczysz, skoro po tym wszystkim wyszlas za niego. I mimo wszystko cud sie nie zdarzyl...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nie boję się, że nie dam sobie rady, bo jestem energiczną kobietą, która doskonale daje sobie radę. Ale nie potrafię uwolnić sie od uczucia, czasami proszę Boga żeby pomógł mi przestać go kochać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
teraz ja pasuję ... bo tego zrozumieć nie mogę nie wyobrażasz sobie życia bez niego bo go KOCHASZ ... ( wybacz proszę ) ślepą miłością ... ALE ( być może po to by z Nim wytrzymać ) jednocześnie, by nie zwariować możesz GO ZDRADZAĆ ? nie rozumiem tego ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, mala_ol, kiedy czytam o Twoich przeżyciach to płakać mi się chce :( Pamiętam ten temat i Twoją opowieść i kolejny raz mną trzęsie :( Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co czujesz... nie chcę sobie tego wyobrażać :( Zastanawia mnie tylko, DLACZEGO... Dlaczego wciąż z nim jesteś... Za mało Cię jeszcze upokorzył? Za mało skrzywdził? Wiem, łatwo przychodzi wypowiadanie takich opinii komuś, kto sam czegoś takiego nie przeżył :( Ale wiem jedno: NIKT nie zasługuje na takie życie, na życie w strachu i zaszczuciu, na życie w ciągłym upokorzeniu i (co chyba najbardziej Cię boli) bez miłości :( Tak, bez miłości, bo jego słowa są g... warte. Ja bym po prostu usiadła i spróbowała sobie przypomnieć wspólne szczęśliwe chwile. A potem te złe. W Twoich wspomnieniach o szczęściu było zaledwie parę słów... :( Zastanów się, jak Twoje (nie wasze) życie będzie wyglądało za kilka lat, za rok albo nawet za miesiąc :( Dziewczyno, młoda jesteś, wszystko przed Tobą, czy warto? Podziwiam Cię za to, że po tym wszystkim masz jeszcze nadzieję... Ja już dawno bym ją straciła :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyprowadziliśmy sie od rodziców, przez miesiąc było cudownie, mówiłam wszystkim że jestem szczęśliwa (pierwszy raz) i tak sie czułam. Ale potem prysło. Wizyta u mamusi - tłukł mnie 2 dni... mówiłam o pomniku za głupotę - należy mi się ale nie potrafię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
mała_ol co Ci zatem daje/ rekompensuje ten drugi ? fajny seks ... co jeszcze ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czułość (choćby udawana), pocałunki, o których już zapomniałam, widok pożądania na jego twarzy, telefony z zapytaniem jak sie czuję i kiedy sie spotkamy, komplementy... wystarczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co na to wszystko Twój brat, rodzice, znajomi? Wiem, że jeżeli Ty nie będziesz chciała zmienić swojego życia to nikt nie będzie w stanie Ci pomóc, ale ja na miejscu brata postarałabym się, żeby skurwiel (przepraszam za słowo) poczuł się choć w niewielkim stopniu tak upokorzony, jak Ty :( Gdyby ktokolwiek krzywdził moje rodzeństwo, nie mogłabym spać spokojnie :( Dziewczyno, opamiętaj się! Pomyśl też, że tkwiąc w tym związku krzywdzisz nie tylko siebie, ale też swoich bliskich. Pomyśl, co czuje Twoja matka widząc, jak i z kim żyjesz! Zrób z tym coś, jeżeli nie dla siebie, to chociaż dla nich!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie nauczono mnie myśleć o sobie, całe życie musiałam spełniać czyjeś oczekiwania... A rodzina... nie mówię im o tym... jest mi wstyd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mówisz... Wiesz, czasami nie trzeba nic mówić, a wszyscy wokól i tak wiedzą, że jesteś nieszczęśliwa... Nie wiem, czy moje słowa są w stanie cokolwiek zmienić... Jestem w związku szczęśliwa i nie przeżyłam nawet odrobiny tego, co Ty... Mogę tylko starać się zrozumieć, chociaż rozum podpowiada mi, że takich rzeczy NIE MOŻNA rozumieć, że to jest chore i tak nie powinno się dziać, chociaż tak często dzieje się za ścianą :( Skoro nie widzisz dla siebie innego życia, to mogę tylko mieć nadzieję, że kiedyś podejmiesz decyzję o odejściu. Życie jest za krótkie i zbyt kruche, żeby tak je marnować. Brzydka myśl przyszłam mi do głowy... Że uwolnić od niego i tego uczucia może Cię tylko jego śmierć... Ale to zwykle ofiary odchodzą pierwsze :( Chyba takie historie budzą we mnie to, co najgorsze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
mała_ol tak - to jest TO ... oczarowanie, magia, gesty, słowa ... tylko ( pytam jako laik w temacie ;)) : kim jesteś dla tego drugiego ? on jest wolny, czy też w związku ? jeśli jest zajęty nie masz wrażenia, że kradniesz chwile innej kobiecie ? on Ci coś obiecuje ? potrafisz "wyłączyć" uczucia ? t o nie uszczypliowść - na serio pytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kim on jest dla mnie? Od razu zaznaczyłam, że nie ma mowy o żadnych uczuciach, ja jak narazie chronie sie przed tym... po prostu spotykamy sie kiedy jest nam źle i różnie sie to konczy. Jest żonaty, w podobnym związku jak ja... Przestajję sie przejmować tym co czują inni, choć wiem, że to świństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość post powyżej
dzięki za szczerą odpowiedź :) wiesz tylko o czym myślę ... zastanawiam się czy w pełni uzupełniasz "braki" swojego związku ? czy są same plusy tej sytuacji ? z drugiej strony zastanawiam się jak to by wpłynęło na mój związek ... wydaje mi się że nie umiałabym "wyłączyć" uczuć ... nie mogłabym być z kimś z kim łączyłaby mnie więź czysto fizyczna ... a On ? podobno wiekszość żonatych facetów wplątując się w romanse/ flirty zawsze mówi, że : ma problemy, żona jest bee, jest taaki nieszczęśliwy ... a kobiety - uwielbiają bajki ... i przytulają ich ( biedaczków ) do piersi ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, nie uzupełniam braków, bo nie da sie ich uzupełnić bez uczuć... ja na razie zwiazku nie szukam... a czy on opowiada mi bajki... nieważne, mozliwe, ale nie na szczerosci mi tutaj zależy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sem.
ten inny.... to właśnie bajka... a bajki są ( między innymi) po to by... oderwać się od świata prawdziwego. ten inny tworzy choć przez chwilę ten "inny świat" w którym jesteśmy szczęśliwi, inni, lepsi, pełniejsi, ... czasem poprostu nawet spełnieni... choć na kilka chwil... tak widzę to dlaczego Mala_ol "weszła na tę drógą drogę"... i niczemu się nie dziwię... teraz muszę zniknąć ... ale będę Was czytał... post powyżej... wiesz... nie wszyscy faceci tak mówią swoim kochankom... tego jestem pewien. ale nie chodzi o niego... tylko o Mala_ol.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×