Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Galarretka

Pragnę spokoju, miało być inaczej

Polecane posty

Gość Capslock
ale macie jeszcze dobre dni? To docieranie, u mnie nieco inaczej przebiegalo, ale też koszmarnie momentami. mialam myśli o ucieczce. ale u nas jeszcze były problemy z firmą- i umialam sobie usprawiedliwić napięcia jakoś. Ale dziś udaję, że niektóre sytuacje po prostu nie miały miejsca. Miłośc bierze górę. Nie umiemy żyć bez siebie. Dajcie sobie czas. Czas to czasami najlepsze lekarstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sam_cham
Walka o prymat. Nie poddawaj sie. Wy kobiety macie nad nami jedna podstawowa przewage - przewyzszacie nas konsekwencja i wyrachowaniem ... A wiec - cierpliwosci ... oswoi sie .. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
cześć ponownie, daj znać czy skorzystałaś z jakiejś rady, czy udało wam się porozmawiać, mam nadzieję, że sytacja się nie pogorszyła, a może leeki niedowład mięśni po udanej nocce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleczka5
Gościówa nie wiem czy warto wychodzic za mąz dookołą mnie znajomi sie rozwodzą a ja nie chce najłatwiej isc prostą droga , nie wiem co bedzie .... mam juz dosyc ... Pozdarwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, czuje się dzis lepiej, dużo lepiej, ale nie jestem w stanie spokojnie z nim rozmawiać. Oboje jesteśmy bardzo zdenerwowani. Coz zbliza się weekend i trzeba będzie patrzyć się na siebie :-(( Sam cham - chyba masz racje z tą walką o prymat, ja bym to nazwała bronieniem swojego terytorium. Co do wyrachowania to niestety nie posiadam tej cechy a żałuję bo to podobno pomaga w życiu. Pociesza mnie że tez przez to przechodziliście, może nam też się uda, na razie przezywamy silny stres. Kurcze nie można łatwiej tego przejsc???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
powiedz mi dlaczego wasze uczucie tak szybko wygasło, musiłay być jakieś powody ku temu, przecież przed ślubem było cudownie a po ślubie tak na prawdę nic nie powinno się zmienić, nie przybyło wam żadnych dodatkowych obowiązków, bo z tego co piszesz chyba nie macie dzieci, a wspólne zamieszkanie- czy to taka tragedia, wówczas łatwiej powinno się znosić problemy życiowe. Drąże ten temat ponieważ sama jeszcze jetem przed slubem, ale na pewno go wezmę, i mam nadzieję, że problemy docierania nas ominą, bo od jakiegoś czasu mieszkamy razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
jaka walka o terytorium? teraz te wasze terytoria musicie dzielić, musicie dojść do kompromisu, a to, że będziecie ze sobą walczyć to tylko działa na waszą niekorzyść i na pewno nie przyniesie idylli małżeństwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pan Proper: dziękuję za te słowa. U nas jest tak, ze wiele rzeczy nie działa, gdy mi cos nie pasuje to wyrażam to i to ostro, jest to moja obrona przez ew. protestem. Wiem ze nie mozna podnosic glosu ani przerywać ale co z tego ze wiem skoro oboje to robimy w chwili nerwowej...... a potem lecimy z pretensjami o wszystko. A tak naprawdę wielkich problemow nie mamy. I jeszcze do kogoś kto pisze ze my kobiety ciagniemy do ołtarza, ja nie ciągnęłam do ołtarza, znaliśmy sie stosownie długo byliśmy w wieku odpowiednim więc w pewnym momencie w naturalny sposób pobralismy się z dobrej i nieprzymuszonej woli. Zresztą nie dziwię się też kobietom, ktore ciągną do tego ołtarza bo każdy chce stabilizacji. Zresztą każdy ma swój rozum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobieto bez paniki. to zupelnie normalne. nie jestem mezatka ale prawie 2 lata mieszkam ze swoim przy czym jestesmy razem od 3 lat. Na dodatek nie w mieszkaniu tylko w jednym pokoju. nie ma mozliwosci ptzasnac drzwiami i wyjsc do drugiego. pamietam jak mieszkalismy w akademiku i sie pozarlismy a ze jestem dosc impulsywny czlowiek to rzucsalam w niego czym popadnie (az sie wspollokatorzy po katach chowali) albo wyszlam i tyle mnie widzial, potem szukal mnie gdzies po nocy bo nie moglam na niego patrzec i wolalam sie po miescie wluczyc niz byc z nim w jednym pokoju. moim zdaniem rozmowy nic nie dadza bo ta agresja w srodku jest i bedzie i jak jej nie wypuscisz to bedzie sie zbierac. radze tak: porozkladaj na podlodze koce i koldry i jak twoj luby wroci to trzasnij go poduszka. dobrze by bylo zeby oddal. przy okiazji mozecie sobie krzyczec co wam lezy na sercu. u mnie dziala, tylko nigdy mi sie nie chce tych kocow i kolder rozkladac wiec konczy sie siniakami:) ale co tam, fajanie sie przy tym mozna ubawic a agresja wyplywa jak reka odjal i potem mozna spokojnie rozmawiac. powodzenia i bez zalami. czeka cie jeszcze wiele powtorek z tej sytuacji. uszy do gory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
dlaczego od razu myślisz o rozwodzie, nie będziesz walczyć o ten związek? nie przyniesie ci żadnej ujmy jeśli pierwsza wyciągniesz rękę i choć trochę złagodniejesz, każy przechodzi życiowe zakręty, ale sztuką jest wyjść z niego obronną ręką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gosciówa problem w tym że uczucie nie wygasło, moze gdyby wygaslo byłoby łatwiej podejmować decyzje. Są problemy nierowiązywalne np jego matka z którą nie pasujemy do siebie i np. zmuszam się do przykrych kontaktów dla naszego dobra, jestem miła i sympatyczna, ale mnie to mierzi dlaczego mam się zmuszać a on np. nie porozmawia z nią na temat polepszenia atmosfery, jego matka bywa przykra dla mnie a on stara się tego nie zauważać bo myśli że to pomoże. Wiem że zyje z nim a nie z jego matka, ale tych przykładów mogę mnożyć. Wiem ze to nie tragedia bo w innych dziedzinach nam się uklada, ale ja nie jestem typem uległej kobiety a i on ma charakter. Czasem łatwiej być samemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
galaretka pomysl tylko. kazdy facet marzy o siwtym spokoju. ty sie z nim klocisz a jak on jeszce zacznie z mamunia i z nia sie pokloci to bedzie trageia. jak chcesz zeby cie lepiej traktowala to nie patrz na meza tylko sama zarzadaj tego czego chcesz. skoro masz charakter to wyprostuj mamusie. przy okazji troche sie wyzyjesz, mamunia sie zdziwi i moze to da jej do myslenia a maz zobaczy ze umiesz sama o swoje zadbac. takie moje zdanie w tej sprawie powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
canis, ten pomysł z poduszkami kupuje :-)) świetny, ale czy mogę zastpić poduszki np. siekierką albo toporem???????? Gościów - Co do rozwodu, czuję się jeszcze niezależna bo nie mamy dzieci i chyba warto sobie pewne sprawy uregulować zawczasu tzn wzajemne relacje.... Jestem dość impulsywna i ambitna a podobno wygrywają kobiety dyplomatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleczka5
a ja ze swoim jestem juz 7 lat wczesniej mieszkalismy razem i nie wiem co sie stało po slubie ... chyba przestalismy dbac o związek,odpuscilismy sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Moi rodzice sa ze soba ponad 30 lat. Widze, ze czasem nie moga na siebie patrzec i zlosc ich roznosi. Kiedys chyba z pol roku byla w domu wojna o wszystko, ciagle klotnie, walki i tygodnie milczenia, ale zawsze potem bylo duzo lepiej. Takie klotnie, kiedy myslalam, ze sie rozwioda, tylko im pomagaly, a naprawde wygladalo to fatalnie, bo sama juz myslalam, zeby im powiedziec, zeby sie lepiej rozwieli skoro nie umieja ze soba wytrzymac. Ale coz, zawsze potem byli dla siebie bardzoo, bardzooo mili i dobrzy. Tak wiec powodow do rozwodu mieli naprawde miliony, ale nigdy tego nie zrobili. Tak zostali wychowani i wiem, ze tego nie zaluja. Dlatego tez mysle, ze po prostu nie myslalas, ze moze w Twoim zwiazku byc kryzys, tak powazny i tak szybko. Jedyny blad jaki teraz popelniasz w mysleniu teraz, jest taki, iz myslisz, ze to jest juz powod do rozwodu i ze tak bedzie zawsze. Otoz nie, czas leczy rany i chociaz moze mi nie wierzysz, to jesli to przetrzymasz bedzie juz tylko lepiej. Naprawde:) Ja przezylam niejeden koszmar w zyciu i wiem, ze zawsze potem bylo juz lepiej. Badz twarda, takie klotnie i kryzysy tylko wasz zwiazek umocnia. Nie poddawaj sie. Bede trzymala kciuki:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nam też miało być cudownie
i było.............dopóki nie pobraliśmy się i nie zamieszkaliśmy u jego rodziców :p Wszystko się zmieniło -na gorsze oczywiście :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
a może3 ty sama podminowujesz sytuację, skoro jesteś osobą wybuchową to może to ty dolewasz oliwy do ognia i posycasz wrogość między wami, jak masz charakterek to pewnie z innym facetem nie będzie ci łatwiej, a nie weźmiesz też sobie jakiejś uległej dupy, bo dupa to nie facet a co do mamusi to ona nie musi cię lubić, nie przymilaj się szkoda, że od początku nie byłaś z nią szczera i nie pokjazałaś jaka naprawdę jesteś, ona też być może inaczej by się nastawiła i nie wywoływała konfliktów, dobrze, że twój facet się do tego nie miesza, bo najgorsze by było gdyby to on za nią obstał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość __a__może
brakuje wam cierpliwości? Przecież wiele związków przeżywa kryzys prędzej czy później. Zgadzam się z gościówą. Należy czasami samemu wyjść z inicjatywą. Skoro przez tyle lat byliście razem to nie jest raczej mozliwe żeby miłośc wyparowała po 6 m-cach. Wiele was napewno jeszcze łączy A co do teściowej, no cóż... synek zawsze będzie synkiem, a po tylu latach bycia razem wiedziałaś jaką ma matkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
czasmi miłość to za mało aby być razem, jeśli tylko tego będziesz się trzymać to może być krucho

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gosciowa, ja jestem naprawdę dobrym czlowiekiem , ale mam swoje zdanie i jestem kobietą samodzielną. Nie jestem wybuchowa ale raczej impulsywna, jak pisalam nie jestem podlotkiem tylko osoba doswiadczoną ,ktora w niejednej trudnej sytuacji życiowej samotnie sobie radziła, więc trudno mi się w naszym związku podporzaądkować. On też jest niezależny ale oboje znaliśmy się dorze i nie kupowaliśmy kota w worku, a reszta wyszła w praniu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
a czy myślisz, że z innym parterem byłoby ci łatwiej, szczerze? a to, że twój facet jest niezależny to chyba działa na jego korzyść, nie wierzę, że wytrzymałabyś z facetem typu "ciepłe kluchy" który spełniałby wszystki żądania, ale nie przejawiał inicjatywy w żadnej dziedzinie życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ze swoim mieszkam prawie od roku, wczesniej a znamy się ponad 3 lata pomieszlikwaliśmy ze sobą po pare miesięcy ale w domach rodzicowów raz jego, raz moich..... bywalo roznie..... ale tajfun przyszedl gdy zostalismy sami, bez hamowania się -bo dom rodzicow, bo nie wypada.... po paru tygodniach radości, ze razem, ze inaczej...przyszlo ...TORNADO:):):)!!!!!! Same klotnie o wszytsko, od pylku na dywanie, o to ze on nusi sobie pod nosem albo pogwizduje, niesprząta, nie jest dostatecznie mily, czuly, ze nie organizujemy sobie dnia-bo on przekonanie ze skoro mieszmkay ze sobą to juz nic wiecej nie trzeba robić... Przez 4 miesiące fruwalo wszystko, szklanki, talerze, slowa-coz-mogę (on tez) wydac nowy slownik brzydkich wyrazów -:) trzaskanie drzwiamy..... a potem wszytko ucichlo...rodzice jak przychodzili do nas -czasami w trakcie kłotni-my czerwieni ze zlosci, pana na \"pyskach\", szklo poltuczone....a oni się tylko filuternie usmiechali mówiąc do siebie-DOCIERAJĄ SIĘ!!!!!!:):):) I TO PRAWDA Pamietaj też ze kompromisy są wazne, ale nie mozna rezygnowac ze wszystkiego, sta bierze się to malzenskie przeciąganie liny:) POzatym jesli ludzie sie kochają to się klócą jesli przestają -emocje opadają a klotnie zniikają.... jesli chesz jakiejs porady to pisz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie nie siekierka wykluczona w kazdym razie na tym etapie. jak to nie pomoze (poduszki, garnki)to ewentualnie moze byc mlotek(moj zawsze powtarzal ze nic na sile wszystko mlotkiem, wiec korzystam z rady). moj pare razy dostal garnkiem zanim nie wyuczyl sie unikow z taki rezultatem ze kiedy szarzowalam w jego kierunku schylil sie chowajac glowe a ja przelecialam przez niego i zatrzymalam sie na scianie. mialam niezly balkon na glowie a moj chcial na pogotowie dzwonic ale wszystko sie dobrze skonczylo. koniec koncow kupa smiechu byla i tyle. ale juz mu np powiedzialam ze jak mnie tak calkiem na amen wkurzy to nasle na niego bande gejow murzynow w celach wiadomych:) to go zawsze rozwala i chyba przeraza, bo wie ze jestem do tego zdolna i jest spokoj.. na chwile:) aleczka5 ja mysle ze wlasnie moglo wam brakowac tego wyladowania. jak jest agresja i zal to rozmowy jeszcze to nasila. nawet w gabinetach psychologicznych jest terapia ze malzonkowie leja sie poduszkami i krzycza do siebie ze to czy tamto. jak jest agresja i jej nie wypusciz to ona wejdzie w druga strone czyli bardziej do srodka. my np co jakis czas wymyslamy sobie powody zeby sie troche poznecac nad soba w sesie fizycznym (lejemy sie, laskoczemy - odkrylismy ze ze smiechu mozna sie naprawde posikac:P, no istny restling). potem mamy najwieksza ochote na amory, a ze praca raczej siedzaca to i organizm na wysilku skorzysta. a potem siadamy (nie przy winie bo w malych ilosciach rozkleja i baby zwykle placza a to dziala na facetow jak plachta na byka) przy jakiejs dobrej kolacji i gadamy. o wszystkim i o powaznych rzeczach i o pierdolach. i jest git:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dodam ze tez mam charakterek, jak patrze na siebie z boku to porównalabym sie do takiej \"wloskiej zony\" , czyli gadam, krzycze, walę scierą po lbie...nawet mowię wtedy inaczej....jak karabin maszynowy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
galaretka mowisz że jesteś osobą już doświadczoną, powinnaś więc wiedzieć, że czasami nie można być za bardzo zawziętym. Popieram to że jesteś niezależna, ale może czasami warto pójśc na kompromis. Może w tym leży problem? Skoro on widzi że ty nie chcesz ustapić to i on nie chce być tylko pantoflarzem i mężem niezależnej kobitki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
galaretka mowisz że jesteś osobą już doświadczoną, powinnaś więc wiedzieć, że czasami nie można być za bardzo zawziętym. Popieram to że jesteś niezależna, ale może czasami warto pójśc na kompromis. Może w tym leży problem? Skoro on widzi że ty nie chcesz ustapić to i on nie chce być tylko pantoflarzem i mężem niezależnej kobitki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
raz go nawet oplulłam.... fajny topic piszcie dziewczyny jak sobieradzilyscie....bo mimo kompromisow kobiety muszą \"miec sposoby\" na facetów.... ja nienawidze jak moj wrzuca patyczki do uszu do kibla... powiedzialm mu ze jak zrobi to jeszcze raz to związe mu łapy, wloze leb do kibla i niech je lowi jęzorem :) a tak bardziej powaznie to tak jak piszą dziewczyny -najwazneijsza jest rozmowa-bo bez tego to mozna tylko brnąc w slepy zaulek.... Widzialyście film Wojna panstwa Smith??????????koncowa scena ona na zyrandolu:)):)...to komedia ale swietnie opisująca zachowania ludzi...ktorzy nie chcą/nie mogą się ze sobą dogadac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem ze sie powtarzam ale... rozmowa daje rezultaty tylko wtedy jak nie ma agresji, najpierw trzeba sie pozbyc agresji i powinna ona byc skierowana na osoba wobec ktorej ja czujemy a potem dopiero rozmowa. nie mozna oszukac siebie nasz umysl i organizm sa madrzejsze niz nam sie zdaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
calineczka ja z pluciem nie ryzykuje... on jest w tym ode mnie lepszy:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×