Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Wieczorem...... opisałam Wam już dzisiaj historię pewnej przyjaźni, która skończyła się niespodziewanie i zostawiła po sobie wiele miłych pięknych wzruszających wspomnień, ale też wiele nieprzyjemych, zaskakujących i wręcz przygnębiających. Linko kochana 🌻 ja też mam przyjaźnie, które trwają i trwają, mimo upływu lat. Ponieważ mało kto pisze dzisiaj na Werandzie (Aleks🌻, Linka🌻 ) pozwolę sobie wspomnieć jedną z tych przyjaźni, które potrafią przetrwać wiele lat i wciąż są świeże i szczere. W Nowy Jorku , dwadzieścia siedem lat temu poznałam pewną młodą kobietę, Chris. Robiła doktor na Columbia University w Harlemie. Była bardzo biedna, bo naukowe badania pożerały znaczną częśc skromnych zarobków dyrektorki przedszkola na Brooklynie. Bywała u nas często na Manhattanie i wkrótce stała się tak bliska, jak rodzina. Po czterech latach trzeba było wracać do Polski ( w stanie wojennym); pożegnianie było bardzo ciepłe i długie. Obie płakałyśmy jak bobry, bo tak naprawdę nie wiedziałyśmy, czy się jeszcze kiedyś spotkamy. W Polsce zgubiłam gdzieś adres przyjaciółki. Zaraz po powrocie zmieniliśmy mieszkanie. Korespondencja urwała się bardzo szybko. Minęlo dwadzieścia lat. i Kiedyś moja córka zawiadomiła mnie, że otrzymała stypendium w Nowym Yorku. Niestety, obejmowało ono tylko koszta nauki, bez zakwaterowania. Zajęcia zaczynały się od 2 stycznia, więc córcia miała tam polecieć jakby w Święta. Wystraszyłam się. Już ją widziałam samą, w Święta, poszukującą jakiego marnego lokum. Dopadłam Internetu i w yellow pages znalazłam telefon Chris. A raczej jej mamy, bo ona sama wyszła za mąz i zmieniła nazwisko. Dzwoniłam z duszą na ramieniu, bo to ja powinnam była odpisać na list - ten przysłany przez nią dwadzieścia lat temu. Na pewno czekała. Chris powitała mnie jakbyśmy widziały się wczoraj. Obiecała pomóc. I pomogła. Przyjęła moją córkę (którą znała jaką pięcioletnią dziewczynkę) pod swój dach, przygotowując dla niej nie tylko pokój, ale i studio do malowania. Córcia mieszkała u niej pół roku i byłaby mieszkała dłużej, ale przeniosła się do Nowego Yorku ( wcześniej musiała dojeżdżać 100 km). Mnie najbardziej w pamięci utkwił moment przywitania , jakie zgotowała córce moja Chris. Powitała ją na lotnisku JFK ze swoimi dziećmi. Przywiozła córkę do swojej mamy do Sommers, gdzie miała się odbyć rodzinna Wigilia (bo moja studentka przyleciała do USA w Wigilię 1999 roku). Pod choinką czekały prezenty. Dla mojej córki też. I to dużo, niemal od każdego członka rodziny. W 2000 roku, w maju poleciałam odwiedzić córę i spotkać się z Chris oczywiście. Mieszkałam u niej dwa tygodnie. Każdej nocy gadałyśmy do świtu sącząc jej ukochaną (;) ) żubrówkę, którą jej przywiozłam. Wtedy mi powiedziała, żebym nie ważyła się jej dziękować, bo ona tylko spłaca dług, jaki zaciągnęla kiedyś w naszej rodzinie. Dwadzieścia lat temu. Zawsze chciała go spłacić, ale nie wiedziała jak. Czy wiecie o co jej chodziło? Kiedy mieszkaliśmy na Manhattanie, nie pracowałam, chowałam dwoje dzieci i ... codziennie gotowałam. Chris - zmęczona, zabiegana, zapracowana a niekiedy poprostu głodna- zawsze miała \"metę\" u mnie. Wpadała do nas na Manhattan jak do domu rodzinnego. Po relaks i talerz ciepłej polskiej zupy, do której miała szczególny sentyment - jej ojciec był Polakiem. A ja nawet nie zauważyłam, że ten obiad, którym się z nią dzieliliśmy miał takie dla niej znaczenie. :) Teraz moja córka mieszka w USA , 300 km od Chris, ale utrzymują wciąz kontakt. Nie jest on częsty, ale niezmiennie serdeczny. W marcu tego roku lecę odwiedzić córkę i wnusię. Wpadnę i do Sommers. Do mojej przyjaciółki. :) Długa ta opowieść, ale krócej się nie dało.;) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pisałam ten post na raty. Dopiero po wysłaniu go na topik, zorientowałam się, że i Idalia 🌻dorzuciła coś od siebie. Tak mi przykro droga Idalko 🌻, że zmogło cię choróbsko. Trzymam kciuki za siły czyste i przyjazne, aby pomogły Ci dojść do siebie jak najszybciej.:) Dziękuję Idalio 🌻 za czekoladowe rady. Bardzo podoba mi się ten pomysł, tym bardziej, że moja przyjaciółka Paula jest łasuchem jak i ja. Ponieważ jestem wielbicielką sushi (fanatyczną niemal) więc wymyśliłam, że zaproszę ją też do sushi baru, chociaż nie jest to typowo polska specjalność ;) Nie byłam jeszcze w tym roku na Nowym Świecie. Czy zdążę zobaczyć zimową dekorację? Trakt Królewski będzie ciekawym punktem zwiedzania. Dobrze mieć przyjaciółki. Zwracają uwagę na rzeczy oczywiste, których czasami się nie dostrzega. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Linka 🌻 Czy ja dobrze przeczytałam? czy ja dobrze zrozumiałam ? Imitacja będzie mieć kolegę? psiego kolegę? czekam na relację. :) Pozdrawiam 🖐️👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Linko🌻, powodzenia w poznawaniu nowego przyjaciela i cierpliwości w tłumaczeniu zwierzętom, że muszą się zaprzyjaźnić. Moja Milka ma dwa zaprzyjaźnione psy sąsiadów: oba są od niej znacznie mniejsze. Natomiast odgłos schodzącego po schodach korytarza psa znacznie większego od niej (jeden - owczarek alzacki, drugi - duży wielorasowiec) powoduje puszenie ogona i ucieczkę z przedpokoju w głąb mieszkania, mimo, że drzwi na klatkę schodową są zamknięte i nic jej nie grozi. Pozdrawiam i trzymam kciuki. Idalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzie jest Szymonka? Trzeba omówić nowe przedsięwzięcia i inwestycje w stolicy i co? I nic... Trzeba podpowiedzieć Aurinko ciekawe miejsca w Warszawie do pokazania przyjaciółce z Finlandii i co? I nic ... Zawsze wiedziałam co pokazać cudzoziemcom w Warszawie, ale w styczniu? Sama o tej porze roku nic nie oglądam bom stwór b.b.b.b. b.b.b.b. ciepłolubny. A do tego teraz własnie schorowany wielce. Dobrze mi się teraz pisze, bo do obiadu wypiłam lampkę czerwonego wytrawnego wina i jestem w obłokach. (Chociaż tak naprawdę - to jeszcze kiepsko, ale ... już dni choróbska są policzone). Aurinko, 🌻dziekuję za życzenia powrotu do zdrowia. Nie martw się własnie jestem w drodze powrotnej, ale ... Czy zauważyłyście, moje drogie, że jeżeli gdzieś wybieramy się po raz pierwszy - to droga wydaje się nam baaaardzo długa. Ta sama droga powrotna, do domu, jest o wiele krótsza. Otóż: w chorobie jest odwrotnie: wchodzę w nią bardzo szybko i sprawnie, natomiast droga powrotna - do zdrowia - jest duuuuuuuuużo dłuższa. Ale wracam. Jeśli kaszel mnie nie rozerwie - to za jakiś czas \"wrócę do siebie\". To \"coś\" odziedziczyłam po mojej mamie. Najpierw ból gardła, potem okropny katar, zalewający oczy, a po nim kaszel jak kanonada. Kiedy już najgorsze jest za mną - długo jeszce pozostaje upiorny kaszel. Widzę jak patrzą na mnie obcy ludzie (nie mogę przecież miesiąc siedzieć w domu). A to po prostu \"moje przeziębienie\", otrzymane w spadku po przodkach - nic więcej. Ale wracam do pytania: Gdzie jest Szymonka? Pozdrawiam wszystkie Panie, dołączając ulubione powiedzenie mojego wujka, że: \"to niezdrowo chorować, bo najwięcej chorych ludzi umiera\". Idalia Ps. Linko, co w Twoim domu? jak tam pies z kotem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Aurinko🌻,Aleks🌻 i chorutka Idalio🌻 Nie znoszę chorowania,ale kto to lubi? I u mnie chorowanie jest jakby coraz dłuższe,a przecież wcale nie tak dawno z temperaturą trzeba było iść do pracy,to i może przez to szybciej się wtedy zdrowiało! Zdrowiej nam szybciej,Idalio🌻❤️ A teraz: WYPRAWA PO PSA. Już od dość dawna moja córeczka młodsza pragnęła mieć bulteriera,a najlepiej bulinkę:D Szukała,pytała,przygotowywała się do roli mamy takiego wielkiego zwierzątka,aż trafiła na forum bulterierowe. Okazało się,że jest wiele ludzi z całej Polski zainteresowanych tą rasą,którzy ze wszystkich sił pomagają tym psom i jednocześnie sobie w wychowywaniu bulików i bulinek. To,że jakiś pies tej rasy trafia czasem do schroniska zagubiony,albo wręcz odrzucony przez ludzi dowiedziałyśmy się właśnie na tym forum. Należy wtedy bardzo szybko zabrać bula ze schroniska,gdzie przebywa w ciasnej klatce,bez możliwości wybiegu,gdyż psy te mają delikatną psychikę i dzieje się z nimi coś niedobrego. I właśnie w Szczecinie przebywała w schronisku nasza Jaga❤️. Natychmiast ta wiadomość poszła po internecie i wyciągnięto ją z tego więzienia,jakiś człowiek dobrej woli przewiózł ją do drugiego człowieka,który dał jej miejsce w swojej obszernej kuchni,wśród innych psów,czyli hotel. Na forum ukazały się zdjęcia Jagi i opis jej losów co oczywiście spowodowało,że moja córka zapragnęła właśnie Jadze dać dom,miłość,ciepło i wyleczyć ją z obustronnego zapalenia uszu,spowodowanego gronkowcem złocistym. Jagusia była leczona przez cały pobyt w hotelu i jest już lepiej,jest zrobiony posiew i antybiogram więc trzeba leczyć i czekać. Kochane!Ja się boję dużych psów,a Jaga może nie tyle jest ogromna,co bardzo silna i doskonale,jak zauważyłam,wie czego chce. A chciała w czasie drogi do Poznania,oj chciała. Przede wszystkim zaraz po pożegnaniu ze swoją zastępczą mamą,wylazła nam z klatki do przewożenia psów i zaczęła mojej córce-kierowcy wchodzić na głowę:D Zatrzymałyśmy się więc i usiłowałyśmy na nowo umieścić Jagę w klatce!Nic z tego.Wobec tego córka przywiązała jej smycz do uchwytu nad oknem,ale okazało się,że smycz była za długa i pies znowu przeciskał się między fotelami.Nieco krótsza smycz spowodowała,że wreszcie bulinka usiadła,bacznie obserwując trasę. A trasa była dziś straszna,padał ulewny deszcz,było mglisto i szaro,na drodze pełno TIRów pędzących zdawałoby się na oślep,koszmar.A moja córka po raz pierwszy prowadziła na tak długiej trasie,więc trochę bałyśmy się obie. Miarowy szum silnika i padającego deszczu w końcu zmorzył Jagunię i zasnęła,czujnie jednak otwierając od czasu do czasu jedno oko. cdn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć 🖐️ Ja też pytam gdzie jest Szymonka. Mogę pisać o moim Makowie, ale Warszawie ciekawsza. Jeśli się nie mylę, to Idalia jest też z Warszawy. Czy tak? Moje sąsiadki wybierają się do Warszawy na zakupy. Podobno jest dużo wyprzedaży i przecen. Zawsze odwiedzają Nowy Świat. Opowiadały mi, że jest każdego roku pięknie udekorowany na Święta. Czy w tym roku też? Jakoś nie udało mi się zobaczyć w telewizji. Wypatrywałam i nic. Nie pokazali. Może Szymonka lub Idalia (proszę pięknie) mi opowiedzą i zdążę wiedzieć przed tym jak sąsiadki mi powiedzą. O Nowym Świecie. Jadą w przyszłym tygodniu. Ja sama na zakupy \"nie chodzę\". Czasami córka zabiera mnie do niektórych sklepów. Moja znajoma ma sklep z ubraniami. Ona mi przynosi całe naręcza. Wtedy wybieram co potrzebuję. To wystarczy. To nawet luksusowo brzmi. Przynoszą mi towar do domu, jak jakieś arystokratce.:) Życzę miłego wieczoru 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam na werandzie w nowym roku! Właśnie obejrzałam powtórkę koncertu sylwestrowego z Krakowa - wspaniałe piosenki Rubika, Maryla Rodowicz, a nawet Zakopałer z przebojem mojej młodości śpiewanym jak w orginale po węgiersku - i pomyślałam : ech, potańczyłoby się! Ale cóż, w tym roku czułam się zbyt zmęczona na szaleństwa sylwestrowe i postanowiłam zaprosić zaprzyjaźnione pary do siebie. Okazało się to dobrym pomysłem, bo większość towarzystwa albo zagrypiona, albo tuż po chorobie. Nawet mąż padł z gorączką w wieczór sylwestrowy. Było więc domowo i całkiem miło. A Nowy Rok i 26 grudnia spędziłam tak, jak najbardziej lubię od dziecka - kanapa, ciepły pled, ksiązka i świąteczne smakołyki w zasięgu ręki. (dzięki dobrej duszy za mieszankę krakowską na werandzie). A gdyby tak jeszcze wokół szumiała puszcza... Muszę przyznać, że najbardziej zazdroszczę tym spośród Was, które mieszkają, lub mają letnie domy za miastem, w pobliżu lasów i jezior, z ogrodem. Tego mi brak i raczej już nie będę miała. Dobre i to, że wielką aglomerację, w której mieszkam, otaczają piękne lasy, gdzie nie brak zwierzyny (nie tak jak na Kurpiach). Sarny bez strachu zaglądają na położony pod lasem cmentarz, a dziki zapuszczają się na śródmiejskie trawniki (co wcale znowu nie jest tak dobre). Tylko zajęcy brak, ale to akurat problem ogólnopolski, podobno dziesiątkuje je jakaś choroba. Pozdrawiam wszystkie Panie leśne i miastowe, chorującym życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Floska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wreszcie dotarłyśmy do domu!Jagusia dostała pić,jeść nie bardzo chciała,spacer po mokrym świecie i..zaczęła poznawać swój nowy dom. Jaga generalnie będzie mieszkać u córki,ale jutro przyjadą do mnie, wtedy zobaczymy jak będzie wyglądać jej przywitanie z Imitacją:D Jeśli dobrze to na czas pracy córki będzie przebywać u mnie. Jak wygląda Jaga. Jest białoróżowa,ma śliczną,płaską mordkę bulimkowatą i łatkę nad prawym okiem brązową i brązowe jedno ucho.Jest tłusta!Ma kilka wałeczków na karku i spory brzuszek,tak że jak chodzi to zgrabnie kręci pupą.Zauważyłam,że uwielbia się bawić i być bardzo solidnie głaskana po brzuchu i boczkach.Od czasu do czasu potrząsa łbem,aż jej te uszy fruwają,pani wet powiedziała,że to jej sposób na te bolące uszy.U lekarza zachowywała się dobrze,pani czyściła jej uszka dość długo i zakraplała lekarstwo. W tej chwili ja już jestem u siebie w domu,Jaga została z córką sama,bardzo zmęczona i przejęta zaraz zasnęła.Zwinęła się w kłębuszek po tym jak tylko w domu zapanowała cisza i spokój. Idalko🌻zrobiłam z tego małe opowiadanko tak jak Ty to robisz:D 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Linko[kwiat[ Twoja opowieść brzmi frapująco. A to, że jest w odcinkach dodaje jej smaku. Juz kocham twoją Jagę i twoją córcię też - za dobre serce.❤️ Wiem, że i Aleks 🌻 dołączy do chwalących i ucieszonych twoim i twojej córki czynem. Ja ratuję zwierzątka inaczej. Dokarmiam dwa za bramą ( przychodzą regularnie każdego wieczoru już od roku) i jednego za ogrodzeniem. Za ogrodzenim nie moim, ale składu z materiałami budowlanymi oddalonego od mojej chaty o 10 kilimetrów. Pod byle pretekstem jeżdżę do Broku ( na przykład śróbki i gwoździe kupuję na raty...), aby rzucić kawał kiełbasy albo boczku ( musi wystarczyć na kilka dni) maleńkiej suni. Sunia do nikogo nie należy, nikt z pracowników jej nie karmi, chociaż \"mieszka\" już tam dwa lata. Sunia tak boi się ludzi, że nie ma mowy o pogłaskaniu jej. Do mnie przychodzi na bezpieczną odległośc, ale pogłaskać się nie da, chociaż poznaje i mnie i samochód ( czasami mój mąż wozi jej smakołyki - w moim imieniu). Wzięłabym ją do domu, ale chyba jest zbyt wcześnie. Niech się przekona do mnie. Może kiedyś sama wskoczy do samochodu. Chciałabym, aby to była jej decyzja. Dośc już miała stresów w swoim krótkim psim żywocie. Linko🌻 jesteś cudowna.:) A nie mówiłam, że masz serce jak stodoła? ;) Uściski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aurinko🖐️ Ja Wam podam linka do tego bulimkowatego forum,to zobaczycie Jaguśkę w całej okazałości:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Floska 🌻 szczególnie serdecznie pozdrowienia z Puszczy Białej 🖐️. Zapraszam na wakacje do siebie. Mam mały domek dla gości, z kominkiem, łazienką i kuchnią. Moje trzy psy są bardzo przyjazne, wokoło pięknie i swojsko; a złego sąsiada Jóżka nie poznasz; już ja o to zadbam.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość floska
Aurinko! Serdecznie dziękuję za zaproszenie. Kto wie, może kiedyś tak się zdarzy że z przyjemnością skorzystam? Ja też muszę się pochwalić przygarniętym zwierzakiem. To kotka, kiedy przyszła do nas w sierpniu, była tak malutka, że dawaliśmy jej pół roku. U weterynarza okazało się, że ma 2-3 lata. Teraz odkarmiona wygląda dużo lepiej, ale już nie urośnie. Taka miniaturka. Chętnie miałabym też psa, żeby mi towarzyszył w spacerach po lesie (sama boję się złych ludzi) ale zdaję sobie sprawę, że na razie nie miałabym dla niego dość czasu. Kot to co innego, żyje bardziej własnym życiem i wyprowadzać go nie trzeba. Ale może na emeryturze? Kto wie? Floska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Linko🌻🌻🌻🌻🌻 wydaje mi się, że jechałam z Wami samochodem z bulinką. Tym bardziej, że to była moja wymarzona rasa psów. Bardzo lubię wszystkie teriery. Wielokrotnie bawiłam się z obcymi bulinkami, bo nie odczuwam lęku przed nieznajomymi psami. Jaga na pewno będzie wspaniałym przyjacielem Twojej córki, a przy tym będzie też wzbudzać lęk wśród obcych, przez co córka nie będzie narażona na głupie zaczepki na ulicy. Ludzie boją się psów tej rasy. I bardzo dobrze. Jakie szczęście miała Jaga. Los nie tylko się do niej uśmiechnął - los się roześmiał bardzo serdecznie. I niech tak zostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stello🌻 niewiele widziałam w tym roku dekoracji świątecznych w Warszawie. Miałam dużo zajęć, które spadały na mnie z zaskoczenia przed świętami. Chciałam wybrać się wieczorem w czasie świąt, ale to też się nie udało. Opiszę swoje wrażenia bardziej teoretycznie niż z autopsji. Jak w europejskich stolicach i dużych miastach, dekoracje świąteczne pojawiają się w Warszawie długo przed świętami. Markety i duże sklepy starają się świątecznym wyglądem przyciągnąć klientów. Z dobrym - jak sądzę - skutkiem. Pojawiają się więc girlandy kolorowych światełek, choinki, gwiazdy, dzwonki i dzwoneczki, wizerunki Świętego Mikołaja. Po nich następną grypę stanowią hotele, te eleganckie w centrum miasta. Co roku nad Marriottem, przy Alejach Jerozolimskich, pojawia się neon z poruszającym się dzwoneczkiem, wśród girland lampek. Na największym i najbardziej nieuporządkowanym - Placem Defilad - pojawiają się choinki. W ubiegłym roku były dwie: jedna naturalna i druga futurystyczna, wykonana z instalacji świetlnej. Budziła ona mieszane uczucia wśród mieszkańców, bo jak świat światem - tradycja toczy walkę z nowym. Nie wiem jak było w tym roku. Ale największe emocje budzi zawsze Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Stare Miasto wygląda zawsze pięknie. Latarnie i podświetlone budynki i kościoły nadają temu zakątkowi szczególny klimat, do tego dorożki na rynku i katarynka, zawsze są jakieś atrakcje: złoty młodzieniec, czarny mnich, srebrna postać, człowiek na szczudłach itp. Nowy Świat zawsze świątecznie oświetlony jest rzęsiście lampkami ułożonymi w przeróżne wzory. Wygląda to malowniczo szczególnie, jeśli patrzy się na nie wzdłuż ulicy. Neony eleganckich sklepów dopełniają całości. Co roku opisywany i pokazywany w telewizji – stał się wizytówką Warszawy. Przyznam, że w tym roku też nie widziałam w telewizji jak wyglądało udekorowane świątecznie miasto. Opisałam ogólnie zasady dekoracji świątecznych w Warszawie, pewnie w tym roku już ich nie zobaczę. Nie wiem, kiedy likwiduje się świąteczne dekoracje. W Niemczech zdejmuje się je natychmiast po świętach. Moje potrzeby dekorowania Warszawy są znacznie większe niż to, co zazwyczaj oglądam. Tak się jakoś dzieje, że łatwiej udaje się uporządkować jakiś niecentralny rejon miasta, natomiast jakąś barierą nie do przebycia są ciągnące się w ślimaczym tempie prace porządkowe w centrum. Nowy Świat ciągle jeszcze nie jest do końca uporządkowany a wyśrubowane niebotycznie czynsze za wynajem lokali tak wysokie, że sklepy opuszczają tę ulicę i przenoszą się w inne miejsca. Ciągle są jakieś kłopoty: jak jest palma, ustawiona na rondzie – to nie ma liści, jak są liście to nie takie ja powinny być. Krakowskie Przedmieście nie może się doczekać remontu, chociaż pracuje nad projektem plejada architektów. Wypada pozazdrościć Lince mieszkania w Poznaniu, w którym, jak widać, łatwiej rządzić, zarządzać, egzekwować, a przede wszystkim tworzyć. Warszawa nie miała szczęścia do prezydentów i chyba nadal nie ma. Może tym razem uda się wyremontować krakowskie Przedmieście, bo to jest bardzo ładna ulica. Odbudowana po wojnie według zdjęć i obrazów jest o wiele ciekawsza niż była kiedykolwiek. Bardzo lubię Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat i nie tracę nadziei, że w końcu staną się one prawdziwie reprezentacyjnymi ulicami Warszawy. Mam nadzieję, że czytający wypełnią treścią mój schematyczny opis. Z przyjemnością opiszę Warszawę wiosenną i letnią, bo wtedy ją często oglądam. Prasa zachęca do odwiedzania sklepów, w których właśnie zaczęły się wyprzedaże. To jest już styczniowy rytuał. Wiadomo, że styczeń dla handlowców jest miesiącem martwym. Ludzie robią gigantyczne zakupy przed świętami, a w styczniu nie mają pieniędzy. Atrakcyjne wyprzedaże są okazją kupna po niższej cenie atrakcyjnych towarów. Moja znajoma chce mnie wyciągnąć na przegląd pobliskiej galerii i moja choroba pomieszała szyki także w tym przypadku. Myślę, że w przyszłym tygodniu wyruszymy. Pozdrawiam. Idalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłe moje.. Jestem dumna,Linko 🌻.Sfora werandowa nam się powiększa. Niżej wkleję link do stronki,która zrobila na mnie wrażenie kolosalne. Akcja ratunkowa młodych ludzi,zakończona powodzeniem. www.ddb.fora.pl/viewtopic.php?t=1350 Moje kochane.Jedna z moich akcji ratujących zwierzaki,jest do tej pory cytowana przez moja rodzinę,jako dowód iż blondynka mysli \'\'inaczej\'\'.. Otóż chyba z 10 lat temu ratowałam psa,który siedzial na pasie zieleni na DK1.Nie sama,bo z pomocą uprzejmego kierowcy samochodu marki Skoda. Psisko było kundlowate,białe w łaty żółte.Jedna łata pokrywała mu oko.Nieduży,o nieproporcjonalnym łbie i smiesznych krótkich nogach. Musiałam go złapac,zatrzymując ruch jak rasowy policjant. Ów uprzejmy kierowca zatarasował samochodem dwa pasy i biegał ze mną za psem. W końcu wspólnymi siłami i przy aplauzie kierowców TIR -ów,udało mi się go ucapić za skórę na karku.Psisko się buntowało,a jakże - pokazywało uzębienie w pełnej krasie. Ale ja jestem stary wróbel.I nie dla mnie strach przed byle kundlem. Wtaszczyliśmy z panem kierowcą dziada na tylne siedzenie mojego Japończyka.Nie powiem,usiadł z miną \'\' ja wam jeszcze pokażę \'\'. Ponieważ był wypasiony i musiał mieć właściciela ,postanowiłam zawieźć go do schroniska - gdzie byłam znana z pomocy dla podopiecznych. Ruszyliśmy - ja i on.Łeb zawiesił nad moją glową,wywalil język i dyszał.Cały czas przemawiałam do niego czule,jak do starszego pana - w pierwszym roku po ślubie.Podziałało.Dyszec przestał. Zajechałam przed schronisko.Człowiek do zadań specjalnych - widząc mój samochód wyskoczył przed bramę ,zajrzał do wozu i.....zamarł...Nie wiedziałam co się dzieje ! Nadeszły posiłki,ze sprzętem na terrorystów .Okazało się,że psiaczek ,miły psiaczek - podkreślam ,należał do rasy psów zabójców.Był biedak pitbullem. Ale skąd ja miałam o tym wiedzieć,skoro nie znam się na rasach ? A poza tym,czy nie są to wieści przesadzone,skoro nie odgryzł mi głowy ? A mógł ! Wszystko dobrze się skończyło.Znalazła się na drugi dzień włascicielka,która potwierdziła wyjątkową łagodność ulubieńca i podziękowała mi za uratowanie jej psiny. Swoją drogą,jak to zła sława ciągnie się albo za człowiekiem,albo za psem.A ów pies - rzekomy morderca- wcale nie wyglądał na takiego macho...I chyba nim nie był .. Pozdrawiam - Aleks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej tam, hej na Werandzie.🖐️ Rok temu, właśnie o tej porze miałam okropną depresję. Wymyśliłam wtedy, że kupię sobie pieska, co tam pieska - dwa pieski. :) Malutkie, maluteńkie. Najchętniej Yorki. Siedziałam tydzień w internecie i szukałam. Naczytałam się tam tyle o zwierzakach, o ludziach ze zwierzakami związanych, jak nigdy. Trafiłam na strony schronisk dla zwierząt, na strony wszekiej maści organizacji, trafiałam na apele ludzi dobrej woli, itp. Czasami byłam wręcz chora ze smutku, przerażenia, bezsilności, czasami śmiałam się i cieszyłam jak dzieciak. Nie wspomnę już o przekazach pocztowych rozsyłanych w różne strony Polski. Teraz nie mam depresji ( bronię się przed nią jak przysłowiowa lwica) i celowo nie zaglądam na tamte strony ( kilka przekazów systematycznie wciąż realizuję). Nie mam sił przez to wszystko jeszcze raz przechodzić. Pomagam zwierzętam na swój własny, bardzo skromny sposób. I zazdroszczę ludziom, którzy mają siły i dają sobie radę z tymi wszystkimi uczuciami, o których wcześniej pisałam. Kiedy piszecie o swoich akcjach \"na ratunek zwierzętom\" pozwalacie mi uwierzyć, że nie jest tak źle na świecie i że są jeszcze ludzie normalni, a nie tylko odszczepieńcy od natury i uczuć ( jak mój sąsiad Józiek chociażby). Dziękuję :), dziękuję za to, że pozwalacie mi poczuć się lepiej. Aleks🌻 Twoja akcja godna jest sfilmowania.:) Idalio 🌻 Twoja Milka to szczęściara, że trafiła na taką wspaniałą opiekunkę :) Linko 🌻 zapewne Jaga i Imitacja zaprzyjaźnią się; przecież ich opiekunkami są panie o wielkich sercach (już nie wspomnę jak wielkich ;)) W pewnym miasteczku w północnej Finlandii żyje 500 ludzi, a psów jest tam 800. I dobrze im ze sobą. Widziałam to na filmie. Trzymajcie się cieplutko wszystkie opiekunki naszych mniejszych braci 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane🌻 Z tą Jagą to tylko tak wyszło:D To my się najbardziej cieszymy,że ją mamy,a ona,czy nas tak w pełni zaakceptuje to się jeszcze zobaczy. Boję się spotkania psa z kotem,brrrrr..... W każdym razie dużo pracy przed nami,trzeba przecież toto trochę wychować,a podobno buliki mają tylko jedną komórkę mózgową:D,a i tej jednej nie używają zbyt często:D. To taki żarcik krążący wśród hodowców:D 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milka i Harry Od pewnego czasu sąsiadka pytała mnie z błyskiem w oku, czy widziałam może małego burego kotka, który kręci się na naszym podwórku. Jakoś nie miałam szczęścia zobaczyć go koło domu. Po raz pierwszy Harry pokazał mi się wyciągnięty na całą długość, śpiący na stylowej kanapie w domu sąsiadki. Pomyślałam, że kotek jest typowym prążkowanym dachowcem, o ciemnym beżowo-brązowo- czarnym ubarwieniu i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Myliłam się jednak. Kot ma piękne bursztynowe oczy i wyjątkowy, przyciągający magiczny „ciepły” wzrok. Po jakimś czasie okazało się, że kot zamieszkał u sąsiadów na stałe; zamieszkał, bo taka była jego wola. Teraz są tam 3 koty: rudy Willber, przywieziony przeze mnie ze wsi, biało-czarno-ruda Łatka, która po kilku latach bezdomnych postanowiła zmienić swój status, no i Harry. Znalazła się, co prawda, osoba chętna do wzięcia Harrego, ale sąsiedzi orzekli, że skoro mieszka u nich już 3 tygodnie to nie mogą go oddać. Harry szybko zauważył, że na mój balkon można wejść po pnączach jak po drabinie i zjawił się z wizytą. Milka powitała go agresywnie. Rzuciła się na niego, rycząc jak lew. Była godzina 1 w nocy. Przerażona zaczęłam rozdzielać koty. Nie wiem, co słyszeli sąsiedzi, wiem, że było głośno i wojowniczo. Nie zniechęciło to jednak gościa. Harry jest uparty, cierpliwością i konsekwencją osiąga swoje cele. Codziennie rano, czsem też wieczorem zjawia się na balkonie i jeśli okno jest otwarte – wchodzi do domu. Biedna Milka musiała się z tym pogodzić. Nie jest już tak bardzo agresywna, ale musi pilnować swojego terytorium. Harry rozkłada się na podłodze lub na stole i śpi, a biedna Milka nie jest w stanie zmrużyć oczu, siedzi i obserwuje. Każdy ruch gościa jest kontrolowany. Jeśli Harry idzie do drugiego pokoju lub kuchni Milka idzie za nim. Czasem wyciąga łapkę i usiłuje pacnąć Harrego po ogonie. Wieczorem po takiej ciężkiej pracy Milka jest bardzo zmęczona. Nie biega po mieszkaniu, nie ma ochoty za zabawę w chowanego; rzuca się na poduszkę i spokojnie przesypia całą noc bez buszowania po mieszkaniu. Rano musi przecież wskoczyć na parapet i zlustrować balkon; może siedzi tam już Harry i czeka na otwarcie okna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was moje miłe... Na Werandzie jeden z najmilszych mojemu sercu -tematów.Odkąd sięgam pamiecią,zawsze po domu pałętał się jakiś odratowany z straszliwych tarapatów - nieszczęśnik. A teraz ? Jest ich całe stado.Wszystkie wyłącznie znalezione lub po akcji ratowania z rąk,które miały nieść dobro - a przyniosły strach,ból i głód. Ale nie chcę o tym pisać,bo byłaby to historia oblana łzami rzewnymi.Starczy już moich,a w to miejsce chcę Wam przynieść tylko radość.Wspomnę mojego Tatusia i jego ulubionego psa - owczarka alzackiego,który nosił imię ,jak wiele psów w naszej rodzinie - Nero.Był to Nero ,o numerze 1... Ten pies miał usposobienie bardzo kapryśne,jak cezar o tym imieniu. I tak jak mąż Poppei / tej ,co się kąpała w oślim mleku / kochał śpiew i muzykę.Oczywiście nie grywał na harfie,ani - otoczony pretorianami Tygellina - nie wyprawiał się na rzymskie place,aby śpiewać ku uciesze gawiedzi. Nie .. Nasz Nero kochał fortepian.A konkretnie bardzo nastrojowo nastawiało go \'\' Marzenie \'\' Schumana... Zamykam oczy i widzę nasz salon..Przy drzwiach wychodzących na taras stoi ogromny fikus.Zwyczajny fikus,nie żaden beniamin czy inne dziwo.W rogu piec kaflowy z kutymi drzwiczkami.Jest ciepło i bezpiecznie.A ja mam długie warkocze ,zakończone granatowymi kokardami..Nasz Nero oczywiście z nami,błogo wyciągnięty na dywanie.. Fortepian otwarty - w półmroku - bieli się zębami klawiatury. Tatuś siada na obrotowym krześle i spod palców płyną dźwięki \'\'Marzenia \'\'...Jest cudownie... Nagle do spokojnych dźwięków przedostaje się ponure wycie w tonacji D -mol.Początkowo.Bo za chwilę do uszu słuchaczy dobiega psie łkanie,które kaskadowo przechodzi w skowyt... To nasz Nero,pies wrażliwy na muzykę włączył się do koncertu.. Tatuś gra z uczuciem.A obok fortepianu,z łbem zadartym do żyrandola ,z błogością malującą się na kufie - artysta wywodzi swą arię o miłości - do pana,muzyki i tej rodziny.. A my ? Turlamy się ze śmiechu ... Ach,jakie miłe jest dzieciństwo.I jakie beztroskie.Ale czy wspomnienia byłyby tak piękne bez niezliczonych rzesz Neronów,Brutusów,Tarzanów,Pusiów,Miśków ..itd...oraz Mruczków,Felków,Busiów,Kaś , Kitków ..itd..itd.. Ja myślę,że nie do końca.. Pozdrawiam - Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buuuuuuuuu,jak pies z kotem! Jaga ze świtą:D( moja córka z chłopakiem) wkroczyła do nas wtedy,kiedy wypuszczona na dwór kotka umieściła się na parapecie.Już chce wrócić,ale jeszcze trochę lubi sobie popatrzeć z góry na wszystko i popilnować ogrodu. Od razu zjeżył jej się włos rudy,gdy patrzyła przez okno na przybyłą Jagę.Potem Jaga wyszła na dwór a Imitacja wróciła do domu i zaczęły się syki,wściekłe miauczenie,a Jaga też nie pozostała obojętna i zaczęła szczekać,wyrywać się,aby zjeść Imitację:D. Na czas pobytu psa kot został więc zamknięty w piwnicy,choć żal. Nie wiem co teraz będzie,martwię się o Jagę i o córkę,która to wszystko bardzo mocno przeżywa. Już jadąc z Jagusią samochodem zauważyłyśmy,że lubi ona spokojną,niezbyt głośną muzykę.Dzięki temu chyba w ogóle dojechała do domu.Zasłuchała się i zasnęła:D 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Linko, nie martw się na zapas sprawą \"jak pies z kotem\". Dla obu zwierząt takie spotkanie było wielkim zaskoczeniem i stresem. Trudno zapewnić, że będzie dobrze, ale nie wszystko jeszcze stracone. U moich rodziców był \"pies na koty\" bardzo ostry foksterier. Kilka razy ratowałam obcego kota, osaczonego przez mojego psa. Jednak domowy kot był przyjacielem. Czasem na podwórku pies z daleka zobaczył kota i pędził, żeby się na niego rzucić. Kot nie uciekał: cierpliwie czekał. Kiedy pies dobiegał - poznawał kota merdał ogonem i lizał kocią głowę. A biedny kot cierpliwie czekał, aż zostanie dokładnie wylizany, otrzepywał się i dumnie kroczył obok psa. Linko, cierpliwości, myślę, że wszystko się ułoży. Zwierzęta muszą się do siebie przyzwyczaić. Bądź dobrej myśli. Pies musi dobrze poznać Twój dom. Idalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Lineczko 🌻, Idalia 🌻 ma rację. Powiedzenie \"jak kot z psem, jak pies z kotem\" nie zawsze się sprawdza. Moja znajoma zawsze miała psy, ale dwa lata temu znalazła na śmietniku kota i nie było mowy, aby go tam zostawić. Wirus - bo tak się nazywa jej ogromny owczarek niemiecki - nienawidził kotów aż do bólu. Przez trzy dni i noce kot biedny siedział na szafie, a pies pod nią. Nie wspominam już o odgłosach. Aż do czasu, kiedy kolejnego dnia kot spokojnie szedł był z szafy, a pies spokojnie i obojętnie to przyjął. Od tej pory śpią razem, wyjadają sobie wzajemnie smakołyki i bawią się \"wspólnymi\" zabawkami - pluszowymi maskotkami, które przynoszą do domu ciekawscy znajomi. Aleks 🌻, Floska 🌻, Stella🌻 - w imieniu zwierzaków kłaniam się Wam nisko 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×