Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

PROLAKTYNKA25

Bromergon, wysoka prolaktyna a ciąża !?!?!?!?

Polecane posty

Czesc dziewczyny!Długo mnie nie był,lecz czasami zaglądam do Was!U mnie nadal nic 5 miesiąc na bromergonie i zadnych rezultatów!Jakoś kiedyś miałam @32 potem kolejne 2 miesiąc co 28 a dwa dni emu dostałam w 25!Już nic z tego nie rozumię,tak jak Wy już straciłam nadzieję...nie wierzę,że zobacze te dwie kreseczki!Jak do sierpnia nie zajdę to też czeka mnie laparoskopia!Dziewczyny która z Was już to miała,możecie opisać jak to się odbywa,jak się czułyście po!pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc dziewczyny!śledzę Wasze wpisy codziennie nic nie piszę bo u mnie bez zmian,to już 5 miesiąc z bromergonem a tu nic(a takie wiązałam nadzieję co do tego leku)W ogóle zawsze miałam co 32 dni@,ostatnie 2 miesiące co 28,a teraz 2 dni temu po 25 nic z tego nie rozumię!I tak jak Wy myślę ,że nie jest mi dane cieszyć się takim maleństwem!Jeżeli do sierpnia nie zajdę czeka nie również laparoskopia!Dziewczyny które to przeszły napiszcie jak to się odbywa,czy boli i jak jest po?Trzymajcie się cieplutko pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdzia 2
Julka. Przecież normą jest nawet u zdrowej kobiety normą jest jeśli @ przychodzi 3 dni wcześniej lub 3 dni później (regularne są z tolerancją do 3 dni). Ja jade na bromergonie już trzeci raz. Ale teraz nie zrezygnuje, nie przerwę. Brałam 1x1/2 i po 3 miesiącach prl z 43 spadla do 33 teraz mam już pierwszy cykl z 2x1/2 i zobacze czy lepiej spada. A może i mnie się uda w tym cyklu? Mam taką nadzieję, tylko coraz trudniej o tę nadzieję, gdy tyle ciąż wokół a u mnie nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justyssa
Ja juz tez mam dosc!!! Bromka biore od grudnia. Prl ladnie spdla, jest na idealnym poziomie i w koncu przestala mi blokowac owulke. I nadal dupa!!! Nawet ziolka pije na lepsza owulke - tez jakos nie dzialaja! Czy nam kiedys bedzie dane ujrzec dwie krechy na tescie? Naprawde zaczynam w to watpic... A co do dlugosci cykli - ja przed bromkiem mialam 28-29, teraz 26. Wiec tez sie skrocily. Ale to dobrze, bo czesciej jest owulka ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny to i jak powiem ze juz mam dosc!!! nie mam sily. to juz tyle trwa (12 mcy) byl juz norprolac teraz drugi miesiac duphaston i nic cykle jak byly tak sa 37dni itp. ostatnio jak bylam na usg w 17dc to i w jednym jajniku i w drugim bylo po jednym pecherzyku ok 15mm i wiele mniejszych, boje sie tlyko zeby to nie bylo PCO, nawet czytac mi sie o tym nie chce bo zaraz dola jakiegos zalapie:-) a moj gin powiedzial ze on nie jest w stanie powiedziec o co tu chodzi, i dal mi numer do kliniki do bialegostoku. trzeba w koncu zaczac dzialac, jeszcze troche powalcze ale nie wiem na ile starczy mi sil. polinka z ty spokojnie czekaj na ta laparoskopie to jest wlasnie przepychanie jajowodow wiec jest szansa ogromna:-) pozdrawiam was kochane. Julka 26 przykro mi ze dostalas ta wstretna @ a taka mialam nadzieje ze juz ci sie uda, ale masz chociaz krotkie cykle , nie to co ja:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny! Ja tez dlugo nie pisalam, i tez juz mam dosyc :( Dzis mam juz 17-sty dzien okresu :( ktory dostalam po 7 dniach przerwy po poprzednim 9- dniowym. Tez juz nic nie rozumiem myslalam ze Bromek cos pomoze a tu nic, chyba nawet jescze gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bunia 26
Chyba zapanował jakiś jeden wielki dół.... To i ja się przyłączę...Po3 miesiącach brania Bromku badałam prolaktynę i mój wynik to 75 (przed leczeniem mialam też podwyższoną, ale nie aż tak - 29). Miałam dosyć regularne cykle: 28-31 dniowe. Ale teraz jest już 39 dzień i @ nie ma, w 33 dniu robiłam test, ale wyszedł negatywny.....co Wy na to?? Ja już nic z tego nie rozumiem. Dodam, że badanie prolatyny robiłam ok 2 tygodni po wzięciu ostatniej tabletki Bromka (przypadło w drugiej fazie cyklu, czyli mogła być trochę podwyższona). Teraz to już nic nie wiem....odczekam parę dni i jak nie będzie @, to zrobię jeszcze raz test....ale nie nastawiam się wcale. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was wszystkie!! Dawno nie zaglądałam na forum, ale jak znalazłam ten wątek to muszę Was sie poradzic. Staramy się o dzidziusia z mężem. Tyle, że mam PCOS i w tym podwyższoną prolaktyne. Od miesiąca biore bromergon. Czuje sie po nim wspaniale. @ miałam 01.04 i lekarz zalecil wywołanie owulacji. Teraz czekam bo nie weim co sie dzieje. Robie testy i nic, ciązy brak. @ też ie mam. Za to mam bóle podbrzusza tak jakby ktos mnie w pół rozrywał. w nocy wstaje kilka razy siusiu a jak nie pójde to jajniki tak bola ze szok. Czy to możliwe zeby przy PCOS testy nie wychodziły, a może powinnam je robić z samego rana a nie wieczorem jak zazwyczaj. Dziwny jest dla mnie brak @, bo jak pół roku temu brałam bromek to @ miałam normalnie. Więc nie wiem czy mam mieć nadzieje, że jednak jest za wcześnie na test czy juz sobie odpuścić. Wczoraj robiłam test wieczorem i był negatywny. Ale zmierzyłam sobie temp. ciała i było 37 stopni a temp pochwy wyszła 37,5. Prosze powiedcie co mam robić. Czy jednak mieć nadzieje??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej!! Musze się Was poradzić!! Staramy się o dziecko od niedawna. @ miałam 01.04 i lekarz zalecił wywołanie owulacji. Do dziś nie mam @. Test robiłam i wyszedł negatywny. Mam zdiagnozowane PCOS i przy tym podwyższoną prolaktyne. Możliwe, że test nie pokaże mi tej upragnionej drugiej kreseczki przez hormony przy PCOS?? Mam bóle podbrzusza juz ze dwa tygodnie, troche inne niż przed @. Nie śpie w nocy, budze sie co chwila na siuisu. Nie wiem co jest. Robiłam wczoraj test i nic. Zmierzyłam temp ciała i wyszło 37 a pochey 37,5. Tylko, że nie mierze jej regularnie więc nie wiem czy ma sie tym sugerować. Prosze poradźcie cos...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś moj komp oszalał. Wczesniejsz a wypowiedz skasowal wiec napisalam jeszcze raz. Sorki:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MADA049
Witam was dziewczyny. Ja tez długo nie pisałam ale śledzę codziennie wasze wypowiedzi. Wiem, że może to co teraz napisze jest banalne ale cuda naprawdę się zdarzają. Potwierdzeniem jest mój przypadek. Moja droga też była wyboista ale jakoś się udało. Po krótce: moje problemy trwały od zawsze (około 7 lat)- od kiedy tylko pamiętam mia;lam nieregularne cykle. Zrobiłam wiec badania okazało się, że mam hiperprolatynemie wiec zaczęłam brać bromergon. Jakoś nie docierała do mnie wiadomość, że będzie ciężko o dziecko, bo nie starałam się o nie. ale przyszedł ślub, brak zabezpieczeń a dzidzi nie było. Niby wszystkie wyniki wychodziły prawidłowo, prolaktyna się uspokoiła, ale nic nie działało tak jak powinno. Dodam,że przez te 7 lat nigdy nie miałam samoistnie miesiączki tylko musiałam ją wywoływać luteina. po 2 latach od ślubu mieliśmy już dość. Łapałam doła za dołem, mąż nie wiedział jak mnie pocieszyć. W tamtym roku mając już dość tego,że nic się nie dzieje, udałam się prywatnie do lekarza. Faszerował mnie clostylbegytem ale oczywiście nic to nie dało. Lekarz stwierdził że mam PCO i trzeba zrobić laparoskopie. No wiec ok trafiłam na stół. Okazało się, że wszystko jest drożne, jedyne co było zrobione to nacięcia na jajnikach po 5-6 na każdym, żeby ich za bardzo nie dziurawić. Niestety pomimo laparoskopii, brania clostylbegytu nic nie działało tak jak powinno, owulacji jak nie było tak nie było. Znowu zaliczyłam doła, stwierdziłam, że prywatny lekarz ciągnął tylko kasę i robił nadzieje, a nic z tego nie wychodziło. Wróciłam wiec do mojego pierwszego lekarza, spokojnie z nim porozmawiałam, ze mam już dość tego wszystkiego, że wyniki prawidłowo wychodzą a tu dalej nic, ze nawet okresu nie dostaje sama od siebie. Lekarz spokojnie wytłumaczył mi, że mam PCO i niestety związaną z tym niedomogę fazy lutealnej i dlatego nie mam okresu, bo poprostu mój organizm nie produkuje progesteronu w wystarczającej ilości. Skontaktował mnie ze swoim kolega, który zajmuje się typowo niepłodnością, mówiąc, że będą potrzebne leki ciężkiego kalibru tzn. gonatropiny, chyba że kolega znajdzie jakiś inny sposób. Poszłam wiec. Usłyszałam, że nie ma narazie co szaleć i się denerwować, że muszę brać leki na cukrzyce chociaż jej nie mam, bo one uwrażliwiają jajniki. Usłyszałam, że powinnam je brać minimum 8 miesięcy i dopiero potem można włączyć clo. Po tych informacjach udałam się do swojego lekarza. On stwierdził, że będę brała leki przez 4-5 miesięcy. Po tym czasie mam przyjść, zrobić wszystkie badania i zaczniemy próbować z clo. Mieliśmy zobaczyć czy wogóle coś zadziała, czy będę musiała zgłosić się po następnych 4 miesiącach. Zrobiłam tak jak mi kazano. Zgłosiłam się po 4 miesiącach zażywania leków na cukrzyce, zrobiłam wszystkie badania jakie tylko można było zrobić. Okazało się, ze sytuacja nie jest beznadziejna, bo pomimo tego , ze nic nie działa, to mam rezerwę w jajnikach, wiec jest szansa, że clo zadziała. Ucieszyłam się wiec, brałam clo, chodziłam na usg i nic. Znowu clo nie zadziałał. Powiedziałam wiec lekarzowi (luty), ze zgłoszę się do niego w takim razie po wakacjach jak uzbieram kasę na gonatropiny. On mnie pochwalił, że się nie poddaje. Ale wiecie jak to jest, przed innymi nie pokazujemy tego co czujemy. Zaliczyłam takiego doła, ze naprawdę ciężko ze mną było. Postanowiłam, że muszę s ie odstresować i nie patrzeć na to co było tylko żyć dalej. chodziłam na imprezy, odpuściłam leki twierdząc, ze po co mam się truć. Po jakimś czasie strasznie zaczął bolec mnie brzuch i piersi- ucieszyłam się wiec, ze może w końcu coś się zasiało. nie wiem nawet dlaczego tak pomyślałam- zrobiłam wiec test ale niestety zobaczyłam 1 kreskę. Z 1 strony zaliczyłam zwałe, ale zaraz sobie to wytłumaczyłam, że przecież bez sensu się nastawiłam bo przecież miałam robione usg i nie możliwe było to żeby test wyszedł pozytywnie. Druga myśl była pozytywna- bo stwierdziłam, ze organizm zaczyna działać i może w końcu dostane okres bez luteiny. No i tak czekałam na ten okres przez tydzień i nic. Poszłam na imprezę służbową, wybawiłam się za wszystkie czasy. Oczywiście według zaleceń męża wzięłam ze sobą zapas tamponów i podpaski. Pewno zaczniecie się śmiać, że wzięłam obie te rzeczy, ale wzięłam je na wszelki wypadek bo miałam czasem krwotoczne miesiączki i to tak straszne, ze tampon super plus wystarczał na 20 minut. Wtedy nie pomagało nic nawet cyklonamina na krwotoki. Po imprezie rano powiedziałam mężowi, że okresu dalej nie ma a brzuch i piersi bolą jak cholera. Stwierdził wiec wychodząc do pracy, ze mam przecież 1 test to żebym sobie zrobiła i będę pewna co i jak- jeśli wyjdzie negatywnie to poprostu zacznę brać luteine na wywołanie bo był już 36 dc. Zrobiłam więc test- mówię wam, że nigdy nie byłam tak zaskoczona. Test wyszedł pozytywnie a ja siedziałam nad nim z telefonem i mówiłam do męża, kochanie ja nie wiem czy ten test jest dobry czy ja źle widzę po alkoholu ale widzę 2 kreski i żeby kupił drugi bo z tym to na bank jest coś nie tak. Mąż zrobił tak jak mówiłam a ja zrobiłam 2 test, który tez wyszedł pozytywnie. Zaczęłam wiec brać luteine na podtrzymanie bo ból był nie do zniesienia i bałam się, ze nasza radość będzie chwilowa. Z samego rana w poniedziałek poszłam do swojego lekarza powiedziałam mu o wszystkim. Mówię wam był w takim szoku- takim samym jak ja. Stwierdził, ze cuda w medycynie się zdarzają a ja jestem tego przykładem. Zrobił mi usg od razu zapowiadając, ze jeszcze nic nie będzie widać, ale on musi sprawdzić, czy nie ma zmian z jajnikach- czy nie jest to czasem ciąża pozamaciczna bo wtedy nie mogę brać luteiny a raczej przygotować się na zabieg. Naszczęście wszystko było ok- wszystko było czyste bez zmian. zrobiłam wszystkie badania z krwi- wszystko było ok. Po tygodniu byłam na usg- widziałam już pęcherzyk płodowy, a po następnych 2 tygodniach zobaczyliśmy nasze maleństwo (9,7mm) z bijącym serduszkiem. Teraz jestem już w 13 tygodniu ciąży, wszystko jest ok, dzieciątko rozwija się prawidłowo, a ja jako jedyna z licznych ciężarnych mojego lekarza na nic się nie skarżę- naprawdę nic mi się nie dzieje, nic nie boli, nie mam mdłości- dosłownie nic. Tak więc widzicie było ciężko ale w końcu się udało. Powiem wam teraz szczerze, że napewno każdej z was się w końcu uda trzeba poprostu spokojnie do tego podchodzić. Moja mama mówi, ze jak się bardzo czegoś chce to w końcu się to dostaje, trzeba tylko poczekać. Przepraszam, ze napisałam taki elaborat, ale chciałam was wszystkie pocieszyć i powiedzieć, ze wszystko jest osiągalne. Pozdrawiam was wszystkie i życzę dużo zdrówka bo to w naszym przypadku jest najważniejsze. PS. Dodam, ze zabieg miałam w sierpniu a oo połowy września brałam siofor 500- lek na cukrzyce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MADA049
Witam was dziewczyny. Ja tez długo nie pisałam ale śledzę codziennie wasze wypowiedzi. Wiem, że może to co teraz napisze jest banalne ale cuda naprawdę się zdarzają. Potwierdzeniem jest mój przypadek. Moja droga też była wyboista ale jakoś się udało. Po krótce: moje problemy trwały od zawsze (około 7 lat)- od kiedy tylko pamiętam mia;lam nieregularne cykle. Zrobiłam wiec badania okazało się, że mam hiperprolatynemie wiec zaczęłam brać bromergon. Jakoś nie docierała do mnie wiadomość, że będzie ciężko o dziecko, bo nie starałam się o nie. ale przyszedł ślub, brak zabezpieczeń a dzidzi nie było. Niby wszystkie wyniki wychodziły prawidłowo, prolaktyna się uspokoiła, ale nic nie działało tak jak powinno. Dodam,że przez te 7 lat nigdy nie miałam samoistnie miesiączki tylko musiałam ją wywoływać luteina. po 2 latach od ślubu mieliśmy już dość. Łapałam doła za dołem, mąż nie wiedział jak mnie pocieszyć. W tamtym roku mając już dość tego,że nic się nie dzieje, udałam się prywatnie do lekarza. Faszerował mnie clostylbegytem ale oczywiście nic to nie dało. Lekarz stwierdził że mam PCO i trzeba zrobić laparoskopie. No wiec ok trafiłam na stół. Okazało się, że wszystko jest drożne, jedyne co było zrobione to nacięcia na jajnikach po 5-6 na każdym, żeby ich za bardzo nie dziurawić. Niestety pomimo laparoskopii, brania clostylbegytu nic nie działało tak jak powinno, owulacji jak nie było tak nie było. Znowu zaliczyłam doła, stwierdziłam, że prywatny lekarz ciągnął tylko kasę i robił nadzieje, a nic z tego nie wychodziło. Wróciłam wiec do mojego pierwszego lekarza, spokojnie z nim porozmawiałam, ze mam już dość tego wszystkiego, że wyniki prawidłowo wychodzą a tu dalej nic, ze nawet okresu nie dostaje sama od siebie. Lekarz spokojnie wytłumaczył mi, że mam PCO i niestety związaną z tym niedomogę fazy lutealnej i dlatego nie mam okresu, bo poprostu mój organizm nie produkuje progesteronu w wystarczającej ilości. Skontaktował mnie ze swoim kolega, który zajmuje się typowo niepłodnością, mówiąc, że będą potrzebne leki ciężkiego kalibru tzn. gonatropiny, chyba że kolega znajdzie jakiś inny sposób. Poszłam wiec. Usłyszałam, że nie ma narazie co szaleć i się denerwować, że muszę brać leki na cukrzyce chociaż jej nie mam, bo one uwrażliwiają jajniki. Usłyszałam, że powinnam je brać minimum 8 miesięcy i dopiero potem można włączyć clo. Po tych informacjach udałam się do swojego lekarza. On stwierdził, że będę brała leki przez 4-5 miesięcy. Po tym czasie mam przyjść, zrobić wszystkie badania i zaczniemy próbować z clo. Mieliśmy zobaczyć czy wogóle coś zadziała, czy będę musiała zgłosić się po następnych 4 miesiącach. Zrobiłam tak jak mi kazano. Zgłosiłam się po 4 miesiącach zażywania leków na cukrzyce, zrobiłam wszystkie badania jakie tylko można było zrobić. Okazało się, ze sytuacja nie jest beznadziejna, bo pomimo tego , ze nic nie działa, to mam rezerwę w jajnikach, wiec jest szansa, że clo zadziała. Ucieszyłam się wiec, brałam clo, chodziłam na usg i nic. Znowu clo nie zadziałał. Powiedziałam wiec lekarzowi (luty), ze zgłoszę się do niego w takim razie po wakacjach jak uzbieram kasę na gonatropiny. On mnie pochwalił, że się nie poddaje. Ale wiecie jak to jest, przed innymi nie pokazujemy tego co czujemy. Zaliczyłam takiego doła, ze naprawdę ciężko ze mną było. Postanowiłam, że muszę s ie odstresować i nie patrzeć na to co było tylko żyć dalej. chodziłam na imprezy, odpuściłam leki twierdząc, ze po co mam się truć. Po jakimś czasie strasznie zaczął bolec mnie brzuch i piersi- ucieszyłam się wiec, ze może w końcu coś się zasiało. nie wiem nawet dlaczego tak pomyślałam- zrobiłam wiec test ale niestety zobaczyłam 1 kreskę. Z 1 strony zaliczyłam zwałe, ale zaraz sobie to wytłumaczyłam, że przecież bez sensu się nastawiłam bo przecież miałam robione usg i nie możliwe było to żeby test wyszedł pozytywnie. Druga myśl była pozytywna- bo stwierdziłam, ze organizm zaczyna działać i może w końcu dostane okres bez luteiny. No i tak czekałam na ten okres przez tydzień i nic. Poszłam na imprezę służbową, wybawiłam się za wszystkie czasy. Oczywiście według zaleceń męża wzięłam ze sobą zapas tamponów i podpaski. Pewno zaczniecie się śmiać, że wzięłam obie te rzeczy, ale wzięłam je na wszelki wypadek bo miałam czasem krwotoczne miesiączki i to tak straszne, ze tampon super plus wystarczał na 20 minut. Wtedy nie pomagało nic nawet cyklonamina na krwotoki. Po imprezie rano powiedziałam mężowi, że okresu dalej nie ma a brzuch i piersi bolą jak cholera. Stwierdził wiec wychodząc do pracy, ze mam przecież 1 test to żebym sobie zrobiła i będę pewna co i jak- jeśli wyjdzie negatywnie to poprostu zacznę brać luteine na wywołanie bo był już 36 dc. Zrobiłam więc test- mówię wam, że nigdy nie byłam tak zaskoczona. Test wyszedł pozytywnie a ja siedziałam nad nim z telefonem i mówiłam do męża, kochanie ja nie wiem czy ten test jest dobry czy ja źle widzę po alkoholu ale widzę 2 kreski i żeby kupił drugi bo z tym to na bank jest coś nie tak. Mąż zrobił tak jak mówiłam a ja zrobiłam 2 test, który tez wyszedł pozytywnie. Zaczęłam wiec brać luteine na podtrzymanie bo ból był nie do zniesienia i bałam się, ze nasza radość będzie chwilowa. Z samego rana w poniedziałek poszłam do swojego lekarza powiedziałam mu o wszystkim. Mówię wam był w takim szoku- takim samym jak ja. Stwierdził, ze cuda w medycynie się zdarzają a ja jestem tego przykładem. Zrobił mi usg od razu zapowiadając, ze jeszcze nic nie będzie widać, ale on musi sprawdzić, czy nie ma zmian z jajnikach- czy nie jest to czasem ciąża pozamaciczna bo wtedy nie mogę brać luteiny a raczej przygotować się na zabieg. Naszczęście wszystko było ok- wszystko było czyste bez zmian. zrobiłam wszystkie badania z krwi- wszystko było ok. Po tygodniu byłam na usg- widziałam już pęcherzyk płodowy, a po następnych 2 tygodniach zobaczyliśmy nasze maleństwo (9,7mm) z bijącym serduszkiem. Teraz jestem już w 13 tygodniu ciąży, wszystko jest ok, dzieciątko rozwija się prawidłowo, a ja jako jedyna z licznych ciężarnych mojego lekarza na nic się nie skarżę- naprawdę nic mi się nie dzieje, nic nie boli, nie mam mdłości- dosłownie nic. Tak więc widzicie było ciężko ale w końcu się udało. Powiem wam teraz szczerze, że napewno każdej z was się w końcu uda trzeba poprostu spokojnie do tego podchodzić. Moja mama mówi, ze jak się bardzo czegoś chce to w końcu się to dostaje, trzeba tylko poczekać. Przepraszam, ze napisałam taki elaborat, ale chciałam was wszystkie pocieszyć i powiedzieć, ze wszystko jest osiągalne. Pozdrawiam was wszystkie i życzę dużo zdrówka bo to w naszym przypadku jest najważniejsze. PS. Dodam, ze zabieg miałam w sierpniu a oo połowy września brałam siofor 500- lek na cukrzyce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MADA049 ja też mam PCO i lekarz też faszerował mnie clo. Zrobiliśmy na początku taki test cvzy wogóle wywoła sie owulacja. No i na usg pokazał sie piękny pęcherzyk. W tym miesiącu też brałam clo ale nie wiem czy owulacja wystąpiła bo nie robiłam usg. Teraz boli mnie brzuch, testy są negatywne. @ brak i nie wiem czy mam miec nadzieje czy raczej sobie odpuścić. Możliwe żeby test nie pokazał, że jestem w ciązy?? Oczywiście serdecznie gratuluje dzidziusia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MADA049
OOponka na pękniecie pęcherzyków można zastosować zastrzyk- z tego co pamiętam to pregnyl- oczywiście w odpowiednim momencie, lekarz stwierdza podczas usg. Co do testu to może wyjść negatywnie pod warunkiem, że owulacja wystąpiła później a co za tym idzie test zrobiłaś za wcześnie. Nie wiem nie chce cie nastawiać, żebyś potem się nie rozczarowała. Lepiej być mile zaskoczonym niż rozczarowanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie mój mąż powtarza mi ciągle żebym się tak nie nastawiała, bo lepiej się mile rozczarować. Poczekam jeszcze z tydzień dwa i wtedy zrobie test albo wybiore sie do lekarza. Dziękuje za rade.. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bunia 26
Mada - gratuluję z całego serca....zazdroszczę w pozytywnym tegosłowa znaczeniu :) Dziewczyny, czy możliwe, żeby test nie wykrył ciąży 2 dni po spodziewanym terminie miesiączki? Okresu jak nie mam tak nie mam. Dzisiaj jest 39 dzień, test robiłam w 33 dniu.... Proszę o odpowiedź. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz Bunia26 generalnie wszystko jest mozliwe:-) ale biorąc pod uwage nasze (moje tez) doświadczenia z tym mozliwe to raczej moze okazac sie niemozliwe, przepraszam nie powinnam tak mowic, oczywiscie z calego serca zycze zeby jednka bylo mozliwe i domyslam sie ze zyjesz nadzieją i to jest piękne, a masz jakies inne objawy? zrob za pare dni jesli masz jakies objawy to moze sie udalo. ja tez tak pare razy myslalam ze moze test sie myli i zylam zludna nadzieje bo gdzies w glebi serca czulam ze to jeszcze nie to, choc bardzo chcialam zeby tak bylo. a co ci podpowiada intuicja bo ja mysle ze jak kobieta, która czeka na upragnioną ciążę nie jest w stanie przegapić nawet najmnijeszego sygnału ktory wysyla jej organizm. pozdrawiam i zycze zebys ujrzala te dwie kreseczki i daj znac oczywiscie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bunia 26
Dziękuję Atina za wsparcie:) Co do objawów, to mam bóle przypominające kłucie w dole brzucha, ale to może być również objaw zbliżającej się miesiączki. Za parę dni zrobię test i się okaże....ale nie nastawiam sie za bardzo..bo też dużo miałam takich rozczarowań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juka26
mAGDA049 Dziękuje za miłe słowa,a jednak cuda się zdarzają!Wyobrażam sobie jaka była radość kiedy zobaczyłaś dwie kreseczki!Cieszę się,że czasami do nas zaglądasz i podtrzymujesz nas na duchu!Trzymaj się dbaj o kruszynkę no i czasami zaglądaj do nas:)pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej czytam cały czas wasze wypowiedzi i postanowiłam sie przyłączyć. od trzech miesięcy zażywam bromergon , ten trzeci miesiąc już w końskiej dawce bo moja prolaktyna jest strasznie uparta, ale mój organizm juz sie przyzwyczaił i znosze go dobrze ale niestety moje jajeczko nie pęka przez co nie mam owolacji. do tego jak by mi było mało mój mąż ma słame nasienie :( i jak tu sie nie załamać . mam pytanie do was czy podwyższona prolaktyna ma wpływ na to że jajeczko nie pęka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justyssa
Najprawdopodobniej ma. Ja mialam wlasnie taka sama sytuacje, ze pecherzyk rosl ale nie pekal. I pomimo tego, ze prl ladnie spadla musialam czekac jakis 3 miesiace, az byla ladna owulka. Teraz czekam na efekty ;) Co do wynikow Twojego Malza - poki jest ostatni plywak jest szanas. Wiec glowa do gory!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
justyssa dzieki za odpowiedz w poniedziałek ide zbadac prl czy mi spadła jak tak to zaczynam brac clo i tez czekam na efekty :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bunia 26
Dziś jest 41 dzień, @ nie mam, co jakis czas kłuje mnie w brzuchu, mam bóle głowy....niestety zrobiłam dzisiaj test i nic- jedna kreska :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bunia 26 to nic nie znaczy mojej znajomej kazdy test był negatywny a okresu jak nie było tak nie było poszła na beta i wyszło że jest w ciąży więc różnie to bywa z tymi testami trzymam kciuki żeby u ciebie też tak było:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bunia26 oby to była ciąża, a moze jest za wczesnie na jej wykrycie a kiedy mialas owulkę? wiecie co ja raz tak jakby czulam ze w moim organizmie cos sie dzieje nie bylo zawsze jak przed okresem bo nigdy piersi mnie tak nie bolaly a wtedy straasznie, i byly takie wielkie i wtedy pomyslalam ze moze cos sie zaczyna tak jakby czulam to ale niestety dostalam @ (to bylo jakies 3 mce temu) teraz przed kazdym okresem nic nie czuję piersi nie bola w ogole moze troszkę. bunia 26 moze u ciebie tez sie cos dzieje oby, zycze ci tego ogromnie poczekaj jeszcze tydzien wtedy test musi wyjsc jesli jestes w ciazy jesli nie chcesz czekac to pojdz na bete . pozdrawiam i trzymaj sie:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdzia2
Nie wiem co się dzieje. Od grudnia jestem na bromergonie (pisałam o sobie wcześniej). Miałam po 1x1/2. cykle ok.27 dni (luteina w drugiej połowie), czasem plamienia drobne były od 20 dnia. teraz miałam 1 cykl z 2x1/2 bromka i trwał 30 dni (nawet robiłam test bo nie było plamień). Nowy cykl nowa nadzieja pomyślałam a tu nic. Robiłam testy owulacyjne i nie wyszły, mało tego dziś jest 19dc i mam krwawienie. Czyli mój ostatni cykl trwał tylko 18 dni. Jest to już 5 miesiąc brania bromergonu i luteiny. Nie ma rezultatów w postaci 2 kresek ani na teście owu ani na ciążowym. Pójdę zrobi badanie prolaktyny. Ciekawe czy wzrosła czy stoi. Ostatnio była 33 i cykl był w miarę normalny (27 dni i 3 dni bólu owulacyjnego szkoda, że wtedy nie zrobiłam testu na owulację, miałabym pewnośc, że była). Może mój wpis jest mało optymistyczny, ale latka lecą wszyscy na około są w ciąży a u mnie ciągle nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prez dwa miesiące brania bromergonu cykle miałam regularne . a teraz tez nie wiem co sie dzieje poprzedni cykl 34 a teraz od tygodnia boli mnie juz bardzo brzuch jak na okres a jeszcze jest za wczesnie nawet piersi mnie nie bola . tak bym chciała żeby juz wreście nie przyszła znowu załapie strasznego doła i będe ryczeć dwa dni tak będzie już chyba zawsze:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miśka123
Ola ja tez jestem na bromku juz 4 m-c. I na owulkę tak mnie bolą piersi i brzuch, więc bez stresu. Bierz mężulka i do roboty. :) I tak do @ mnie boli. Tak, że trudno wyczuć, czy to na okres, czy przez owulkę. Naprawdę od połowy cyklu zaczynam tak mieć. Żadnego doła!!!!!!! Do roboty!!!!!! :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miśka123
oj 5 m-c. Już sama się gubię. Nie ma co się dołować. Wtedy jest jeszcze gorzej. Wiem to bardzo dobrze. Staramy się już ...... ohoho ponad 1,5 roku. Nie ma doła. Wskakuj w koronki i bierz się za męża. Przy bronku owulka jest raz za wcześnie, raz za późno. więc jak zaczynają boleć piersi i brzuszek to nie zawsze na @. No ..... rogal:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bunia 26
Dziękuję za pocieszenie....ale 2 testy negatywne?? jeden robiłam w dniu spodziewanej miesiączki a drugi tydzień później. Owulke to nie wiem kiedy mialam i czy w ogóle miałam. Testy owulacyjne nic nie wykazywały, po 3 miesiącach brania Bromka prolaktyna wzrosła mi do 75.... ja już nic nie kumam. Jak okres nie przyjdzie w tym tygodniu, to pójdę na betę. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×