Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość topik kacpra

PRZEBUDZENIE Anthonego De Mello

Polecane posty

Nie jestem pewna, czy ja się nie wyspalam, czy mowicie tak skomplikowanie, bo ja chyba was nie rozumiem :)) Moim zdaniem to jest tak. Glodujesz, wiesz więc jak to jest być głodnym. Więc rozumiesz głodnego. Pomożesz mu jak bedziesz mial możliwość. Jeśli nie, to wtedy bedziesz musial pogodzić się z tym, ze nie mozesz Jeśli masz coś, co uważasz za ważne i to stracisz, znaczy, ze jest przerabiana kwestia przywiązania do rzeczy materialnych. Jeśli mąż spóźni się na obiad, a nie odbiera komorki, zaczyna się kobieta denerwować, to przywiązanie do ludzi. jeśli gdzieś pojdziesz, chcąc się czegoś nauczyć, możesz się wściekać na siebie i żałować, ale możesz także podziękować za daną lekcję i iśc dalej. jeśli pomożesz komuś, a ktoś ci nie podziękuje, to są przerabiane oczekiwania. jeśli pomagasz komuś kosztem siebie, ale inaczej nie potrafisz to oddanie bogu. jeśli rozwiązujesz problemy jakie daje życie, to mądrości. jeśli nienawidzisz siebie i siebie krzywdzisz mozesz to potraktować jako lekcję, do czego prowadzi brak milosci wlasnej i zaczać kochać siebie. jesli zazdosciles komus, a okazalo sie, ze ktoś ma takie i takie problemy, uczysz sie, ze widzisz niewiele u innych ludzi. ale trzeba wyciągać wnioski, a nie wszyscy to robią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pedros
Widzialna! we wszysykim co piszesz, uważam że masz racje, problem polega na tym aby spokojnie, świadomi bez udziału złych emocji rozwiązać każdy problem, gdyż nerwy niczemu nie służa a tylko pogarszaja sprawę. Np.sprawa głodu ma zawsze swoją przyczynę, czy jest to spowodowane lenistwem, kataklizmem itp.powtarzam w kazdej sytyłacji należy podjąć działanie, z tym że te dziłanie musi być bez udziału nerwów( De Mello podaje przykład jak działa hirurg, spokojnie, zdecydowanie) od tego działania są uzależnione konkretne konsekwencje, brak działania przynosi również konsekwencje, np. jestem głodny to muszę poszukać pożywienia, iść do pracy itd., ludzie w większości wypadków nażekają na swój los nie zdając sobie sprawy, że jakość ich życia leży wyłącznie w ich mocy. Nażekamy, trwamy w toksycznych związkach, chorujemy, nie szukamy pracy a za to wszystko obwiniamy wszystkich nie widząc, że to jest nasz wyłącznie problem, który powiniśmy rozwiązać. Sprawa filozofi wschodu do której bardzo często odnosi się DE Mello powinna w ostateczności mieć wymiar praktyczny, bo jak pisze "jakie korzyści ma człowiek z lotów na księżyc jak nie może rozwiązać własnych problemów tu na ziemi"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pedros napisał o życiu w harmonii. To dobre określenie przesłania de Mello. Nie neguję żadnej wypowiedzi, mam po prostu swoją drogę z resztą chyba jak każdy. Dlatego zawsze będziemy się w jakimś stopniu różnić. Zazdrość, zawiść, oczekiwania, przywiązanie itp. Wszystkie te uczucia powodują w nas frustrację i przygnębienie. A przecież pamiętamy co pisał o tym de Mello. "Pierwszą rzeczą , jaką powinieneś zrobić, to ujawnienie negatywnych uczuć, ktorych istnienia nawet sobie nieuswiadamiasz.(...) jakie to uczucia? Na przykład jesteś posępny i w złym nastroju.(...) Po drugie, musisz zaakceptować fakt,że te uczucia istnieją w tobie, a nie na zewnątrz ciebie, w otaczajacej cię rzeczywistości. Nie trudź się więc, by ją zmieniać. (...)Nie próbuj zmieniać innych (...) współmałżonka,szefa, przyjaciela, wroga. Nie ma sensu tego robić, bo negatywne uczucia są w tobie.(...) Po trzecie, nie identyfikuj sie z tym uczuciem. (...) nie mów:" Jestem przygnębiony"(...)raczej: "Jest we mnie przygnębienie" (...).Nie mów:Jestem posępny, raczej: "Jest we mnie posępność". Nie definiuj siebie w kategoriach uczuć; są one akurat w tobie, ale zostaw je w spokoju, na pewno miną. (...) Po czwarte, zmień siebie (...) Widzimy ludzi i rzeczy nie takimi, jakie one są, ale takimi, jacy my jesteśmy. Jeśli cierpisz, tzn., że żyjesz z fałszywm obrazem rzeczywistości. (...) Ilekroć jesteś nieszczęsliwy, tylekroć musiałeś rzeczywistości coś od siebie dodać (jakąś iluzję, jakieś żadanie, jakieś oczekiwanie, jakieś pragnienie). I to ten dodatek cie unieszczęsliwia. Jeśli to sobie uświadomisz, możesz sie go pozbyć." Pedros ja po prostu nie czuję potrzeby by zastanawiać się przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji jakie będzie ona miała skutki w przyszłości. Jeżeli serce będzie wolne, jeżeli uwolnimy nasza wrodzoną miłość i dobroć to i nasze decyzje będą właściwe. A jeżeli popełnimy błąd to zapewne uczynimy to nieświadomie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość D-anka
Kacper! Wszystko na temat ksiazki a takze autora, oraz Anthony'ego de Mello znajdziesz na stronie www.prezbiter.pl Tam, na stronie glownej, pod tekstami jest "Czytaj wiecej..." i tam z kolei "Polecam wam te ksiazke" kliknij, znajdziesz wszystko. Mysle , ze bedziesz usatysfakcjonowany, daj znac czy tak....pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pedros
Kacper, mówisz o kwestii nie zastanawiania się nad działaniem a działaniu płynącego z serca, to wszystko bardzo ładnie brzmi, choć wiem, że takie działanie jest możliweto jest ono w praktyce trudno osiągalne, przynajmiej dla mnie. Przebudzenie było dla mnie inspiracją do dalszej pracy z samym sobą, aby osiagnąć spokój wewnętrzny, inaczej prawdopodobnie bym zwariował, stąd pisze o praktycznej stronie duchowości. Filozofia wschodu własnie prowadzi do rozwoju jednostki aby osiągnęła ona harmonie i samorealizacje podczas bytu na ziemi. Wszystkie watki Przebudzenia wymagają indywidualnego podejścia, wybrania własnej drogi ale cel każdej jednostki ma być taki sam, osiagnąć spokój wewnętrzny i samorealizację. Spotkałem sie niedawno ze stwierdzeniem czytając "Autobiografie Jogina", że najwieksza wojna jaką prowadzi człowiek to ta, która toczy ciągle z własnymi myślami, ciągły niepokój, dylematy, stare nie wyjasnione sprawy itd. pyta autor, jak w takim stanie człowiek może życ w spokoju gdy cały czas jesteśmy zajęci wszystkim i niczym a zarazem, w mózgu panuje burza, toczymy prawdziwa wojnę z własnymi myślami. Sprawa druga ciężko jest opisać to co już ma swój porządek w głowie, jest dla mnie zrozumiałe, funkcjonuje dobrze. Opis wymaga użycia właściwych słów, zwrotów a z tym juz może być gorzej, a do tego dochodzą czasami błędy ortograficzne, wniosek przed wysłaniem powinienem sprawdzić pisownie w słowniku ortograficznym. Pozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pedros, jak chodzi o przelewanie własnych myśli i interpretacje ich przez pozostałe osoby to tu zgodzę się z tobą całkowicie. Nie łatwa to sztuka zwłaszcza że przeszkód jest sporo. Z jednej ograniczone słownictwo a z drugiej uprzedzenia. Co do działania płynącego z własnego wolnego serca piszesz że jest to trudne do osiągnięcia. Nie twierdzę że moje serce jest wolne, powiem więcej, jest dalekie od tego. Mimo iż potrafię wyjaśnić w teorii jaki jest tego powód czuję że gdzieś we mnie jest jeszcze połączenie. Czuję że mimo wszystko jestem zależny od społeczeństwa. Mam tu na myśli tzw złą zależność (de Mello nazywał to bycie kukiełką albo bycie osłem). W pewnym sensie mogę powiedzieć że teraz jestem świadomym osłem. Kiedy wpadnę w jakieś sidła podrzucam rozwiązanie mojemu umysłowi. Umysł jest częścią mnie. Niech i on pomoże mi w dokonaniu przemiany. Zmiana powinna dokonać się sama, powinna być oczywista a nie spowodowana samą chęcią zmiany kiedy narzucamy sobie określony sposó postępowania czy myslenia. Gdy spojrzę za siebie widzę jak inne jest teraz moje podejście do wielu rzeczy,szczęścia, miłości, zazdrości, własnej wartości, żywienia urazy, zawiści, egoizmu itp. już tak bardzo na mnie nie oddziałują albo oddziałują w inny sposób. Jednak mimo wszystko daleko mi do tej prawdziwej wolności ducha jak również wolności serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moja deska ratunku
Była bardzo gwałtowna burza, pioruny biły, a wiatr tak napierał na budynek, w którym mieszkam, że zaczęłam odczuwać jego chwianie, okna pod naporem wiatru trzeszczały. Ogarnęła mnie taka panika, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić, padłam na kolana i zaczęłam się modlić. Tylko to przyszło mi do głowy w tym momencie, w modlitwie widziałam ratunek. W książce jest napisane, żeby nie bać się tego, na co nie mamy wpływu, no ale jak tu się nie bać w takiej sytuacji. Nie potrafię pozbyć się lęków, to jest silniejsze ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pedros
Moja deska ratunku! wszyscy sie modlą w chwili strachu nawet ateiści, jest to tak naturalne jak oddech, nie wszyscy sie do tego jednak przyznają. Kacper, przypuszczam, że mam podobny sposób rozumowania choć droga, którą kroczę jest inna. Uzależnienie od społeczeństwa, rodzinny jest w wielu przypadkach oczywiste, tylko kto zdaje sobie z tego sprawę i uczciwie przed samym sobą potrafi sie do tego przyznać. Jestem słaby w wielu przypadkach, jednak ta słabość pozwala jednocześnie być silnym, ponieważ zdaję sobie z tego sprawę, nie boję sie zmierzyć z przeciwnościami i mam nadzieję, że tak będzie nadal. Umysł jest częścią mnie, piszesz, a kto sprawuje władzę nad umysłem. Umysł może być największym przyjacielem człowieka, ale może być również największym jego wrogiem, wówczs dopiero zaczyna sie poważny problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pedros, kto sprawuje władzę nad umysłem. Ja nie postrzegam tego w kategoriach władzy. Umysł jest częścią mnie, na równi z całą resztą. On w pewnym sensie okresla kim jestem. (albo kim się czuję) Bazuje na różnego rodzaju wypracowanych wzorcach i schematach. Staram się na niego wpływać poprzez świadomość. Wiem kim chciałbym być, teraz muszę sprawić by mój umysł kreował mnie właśnie takim. Nie można tego zrobić poprze tzw „gwałt” na własnej osobie.... Ehh mam wrażenie że gadam w kółko o tym samym. Moja deska ratunku, staram się postawić w twojej sytuacji, skąd wziąłby się u mnie lęk. W pewnych okolicznościach burza może napędzić stracha. Jedyne czego mógłbym się bać to śmierci. Ludzie co chwila giną w jakiś kataklizmach, taka jest kolej natury nie mamy na to wpływu. A przecież każdy chce żyć, chce się w życiu spełnić. Czytałem ostatnio że ludzie którzy boją się śmierci zamiast żyć w pełni przepełnieni są obawą że umrą. A przecież w końcu i tak to kiedyś nastąpi więc może poddać się temu, co ma się stać stanie się we właściwym dla mnie czasie i nie będziemy mieli na to zbyt wielkiego wpływu. To takie moje subiektywne zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ostatnia deska nie chodzi przeciez o pozbycie się lękow, raczej o zaakceptowanie, ze one są i tak jakby.. bycie szczęśliwym mimo ich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moja deska ratunku
Dziękuję wszystkim za odpowiedź. Ja o tym wszystkim co pisaliście wiem, wiem, że śmierć jest nieuchronna i spotka każdego, wystraszyłam się tylko cierpienia, które mogłoby tę śmierć poprzedzić. Dotychczsowa moja wizja śmierci to - łóżko - utrata przytomności - i koniec, ale przecież może być zupełnie inaczej i napewno będzie inaczej. Muszę się do tej innej wizji śmierci przyzwyczaić. Przeczytałam tę książkę kilka razy, ale do przebudzenia, chociaż częściowego jeszcze mi bardzo, bardzo daleko. Za dużo jest we mnie zakorzenionych przez lata starych nawyków myślowych, których trudno się pozbyć. Ale pewien sukses osiągnęłam, a mianowicie przestało mnie zupełnie obchodzić co ktoś o mnie mówi lub jak mnie osądza. Nic mnie to nie obchodzi. Nie wdaję się w żadne spory ani konflikty, a jeżeli już by to nastąpiło, zawsze się wycofuje. Nie czuję do nikogo złości, ani urazy, na nikogo się nie gniewam, z wszystkimi rozmawiam, do wszystkich się uśmiecham. Naprawdę. A jeżeli chodzi o komplementy lub pochwały - nic sobie z nich nie robię, nie wprowadzają mnie one w lepszy nastrój. Przecież wiem, że gdy ktoś mnie chwali lub komplementuje, to znaczy, że chce mi się w jakiś sposób przypodobać, lub czegoś odemnie potrzebuje. Mały to sukces, ale zawsze coś, prawda ? Żebym jeszcze mogła przestać palić papierosy - to byłby dopiero sukces. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie zgadzam się z tym, ze jak ktos komuś prawi komplemet chce sie tej osobie przypodobać. możliwe, ze tak jest, ale niezawsze. tak czy siak, zawsze jest to opinia tej drugiej osoby i nie należy się od niej uzależniać budzenie się jest procesem, lub chwilą. jest to zobaczenie iluzoryczności wszystkich rzeczy, zobaczenie, ze to im nadajemy znaczenie, ze to im \"oddajemy\" nasze szczęście, ale że szczęscie jest stanem wewnętrznym, ktorego nic nie zdola zniszczyć. wtedy jest tylko doświadczanie. nie ma \"zla\" ani \"dobra\" ostatnia deska ratunku uważaj, abyś swoich pragnien i lękow, oczekiwań, nie spychala do podświadomości. trudne sytacje życiowe ( zwane moim zdaniem niewlaściwie cierpieniem) są okazją do wzrostu. mozesz cierpieć takze przed śmiercią. może wykorzystaj swoj lęk przed cierpieniem przed śmiercią do cieszeniem się życiem tu i teraz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brei
szczerze mowiac to jest tak wydaje Ci sie ze jestes w stanie zmienic swoje zycie ale tylko czytajac te ksiazke po paru dniach zapominasz ze mialas zmieniac swoje zycie,ksiazka odchodzi w niepamiec,wszystko wraca to dosc nienaturalne przepisy na szczescie-egoistami jestesmy z natury i wyplenic to to zostac bogiem ale Tony moze tak umie zeby cos zmienic musialabys codzien cwiczyc te zmiany..i to moze wiele lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trzeba pamiętać ze Anthony byl tylko czlowiekiem on tez moze się mylić albo to co mowi nie musi odnosić się do nas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiadomo że tyle interpretacji „Przebudzenia” ile ludzi na świecie. Ja odkąd pamiętam czułem swego rodzaju niedopasowanie. Zastanawiałem się jak zaistnieć w tym świecie pozostając sobą. I de Mello mi podpowiedział. To ile z jego przekazu pozostanie we mnie zależy od mojej determinacji do tego by stać się wolnym. Pedros pisał swego czasu o podatnym gruncie, ja nazwałbym to bycie otwartym na wszystko to co nowe, zawsze nawet u kresu życia. Dla mnie po przeczytaniu „Przebudzenia” już nic nie było takie jak przedtem. Pewien proces się rozpoczął. A przecież jest to dopiero początek. Co będzie dalej, jutro ... nowy dzień i postaram się go przeżyć wszystkimi zmysłami, tak żeby nic mi nie uciekło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobrze, do ciebie przemowil, do mnie nie. on tam pisal, by sie do niczego nie przywiązywać. i ja się staralam na silę nie przywiązywać. i zaczęlam uciekać od przywiązań i wmawiać sobie, ze ja nie mogę się przywiązywać, że jak się przywiązuję, to jest żle itd. wmawialam sobie, ze się nie przywiązuję. W koncu uświadomilam sobie, ze ja akurat muszę pewne rzeczy przeboleć. Ze jak przywiązę się 50 razy to za kazdym razem mniej, automatycznie. Ze ja nie mam nad tym pełnej kontroli, moge tylko być, doświadczać i wyciągać wnioski - a reszta należy do Boga. Wtedy przestalam się wysilać na nieprzywiązywanie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak samo bylo z lękiem. po przeczytaniu tej ksiązki doszlam do wniosku, ze strach jest zly i ze mozna na nim zapanować. co więcej, ze ja mam to zrobić. i zaczelam wypierać swoj strach. jak się balam, to robilam sobie wyrzuty, ze się boję itd. wreszcie stwierdzilam, ze nie o to chodzi. zaczęlam ten strach akceptować a jednocześnie patrzeć na sytacje ktore przychodzili racjonalnie. jak strach znikal, to fajnie, a jak nie, to też fajnie. zaczęlam doświadczać siebie z uczuciem strachu. przestalam zaś być swoim strachem. tzn nie zawsze mi się to udaje oczywiście :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moja deska ratunku
Kacper - jak zwykle mówisz z sensem, a to dlatego, że nie wymądrzasz się i nie narzucasz innym na siłę swoich racji i przyznajesz się też czasami do niewiedzy (zrobisz z tym moim komplementem co uważasz). Już tak jest, że jednych lubimy bardziej, tak bezinteresownie, a innych unikamy. Widzialna - tak myślę, że jeżeli na siłę nie chcesz się do czegoś przywiązywać, to już jesteś przywiązana i to bardzo, bo dałaś temu czemuś siłę i to Cię z tym związało. Jeżeli tego Ci zabraknie będziesz cierpiała, bo chcesz czerpac korzyści z tego przywiązania. Bo chyba nikt nie będzie przywiązywać się do czegoś, co sprawia mu ból lub cierpienie. Trzeba przerwać walkę i poddać się temu. Życie i Twoje myślenie samo zweryfikuje czy warto było się przywiązywać i następnym razem podejmiesz już właściwą decyzję. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marei
Malutka, jak (jeśli?) będziesz, to proszę - prześlij mi 'Przebudzenie' na mail zmierzchnica@gmail.com , oczywiście jeśli nie robi Ci to kłopotu.. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje za linka choc nie wiem komu...jest u mnie srodek nocy...musze isc spac...jutro poczytam co napisaliscie. Bardzo sie ciesze...:) Link sie nie otwieral, ale :):) \"wycisnelam\" maximum ze swojej minimalnej wiedzy techicznej i sie..udalo.:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam Ciepło Wszystkich dyskutantów... 🌻 Ja najpierw przezyłam przebudzenie a potem wpadł mi w ręce de Mello... Widac można i od końca ;) Chociaż gdzie jest koniec a gdzie poczatek... to i tak tylko jakies z góry ustanowione zasady... Ze swej strony polecam jeszcze Fromma \"Ucieczka od wolności\" Mozna powiedzieć, że to ta sama treść co w \"Przebudzeniu\" tylko napisana w oparciu o codzienność, mniej uduchowiona... ale poruszająca te same aspekty :) Nigdy nie wiadomo, która droga będzie łatwiejsza... Która treść wydobędzie kwintesencję ludzkiej mądrości w sposób najłagodniejszy... Dziekuję za możliwość poczytania Was... 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc kochani.:) Ja Przebudzenie mam stale kolo nocnej lamki - od roku. U mnie jak u Ewy nastapilo zwrot w zyciu w momencie nieslychanie drametycznych przejsc, gdy czulam, ze za nic nie moge sie zlapac, bo niczego stalego kolo mnie nie ma.... I w tym moemcie bylam gotowa poprosic cos co jest Wyzsze ode mnie o pomoc. Przyszla. Nastapila transformacja przerazenia i nieslychanej bezradnosci w Nadzieje i Wiare. Potem zaczelam czytac moich pozniejszych ukochanych autorow takich jak Eckhart Tolle - ksiazka \"The Power od Now\", M.Scott Peck \"The Road Less Traveled\". Dobra ksiazka byla tez dla mnie Lee Jampolskiego \"Leczenie uzaleznionego umyslu\" - te ksiazke czytalam w jez. polskim. Pozostalych ksiazek tytulow polskich nie znam. Choc latwo przetlumaczyc. Czasem jednak tytuly tlumaczone sa roznie. Oraz \"Rozmowy z Bogiem\" D. Walscha. Przebudzenie jest dla mnie \"wzmacniaczem\" codziennym. Nie przeczytalam jeszcze calosci topiku z powodu chronicznego braku czasu lub zlej jego organizacji :). Nadrobie wkrotce. Tylko ze czytanie takiego topiku to powolna sprawa...Z czego sie ciesze. Takich topkow tu malo. W Przebudzeniu i w Rozmowach z Bogiem znalazlam potwierdzenie swoich cichych watpliwosci co do relacji duchowosci i religii. Bo ja zauwazalam, ze religia moze ograniczac duchowosc. Duchwowosc jest wg mmnie absolutnie wolnym i wlasnym dochodzeniem do Boga, religie te wolnosc w jakims sensie ograniczaja - czesto uniemozliwiajac tym znalezienie wlasnej swiadomosci Boga. Pedros pisze: \"Przebudzenie było dla mnie inspiracją do dalszej pracy z samym sobą, aby osiagnąć spokój wewnętrzny, inaczej prawdopodobnie bym zwariował, stąd pisze o praktycznej stronie duchowości. Zgadzam sie z Toba...tak samo bylo u mnie. Kacper pisze: Kiedy wpadnę w jakieś sidła podrzucam rozwiązanie mojemu umysłowi. Umysł jest częścią mnie. Niech i on pomoże mi w dokonaniu przemiany. Zmiana powinna dokonać się sama, powinna być oczywista a nie spowodowana samą chęcią zmiany kiedy narzucamy sobie określony sposó postępowania czy myslenia. Pozwol dalacze swoje przemyslenia. Zmiana dokonuje sie sama...ale raczej wtedy gdy jest pelna gotowosc do zmiany...ale nie dokonuje sie poprzez intelekt - lecz dusze....czyli cos co jest poza rozumem. Jest to wiara w przewodnictwo czegos \'nieznanego\'. I to \"nieznane\" istnieje - uwierz mi. Wtedy dokonuje sie bez walki. Inaczej jest walka. Ego bowiem nie popusci. POZWOLE SOBIE POPISAC...Z WAMI - MOZE W PRZYSZLYM TYGODNIU. Pozdrawiam serdecznie wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzialna :):):) - skarbie - ja tez nie walcze juz o nieprzywiazywanie sie.....i wtedy samo sie jakos zmienia pomalu. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Present, ja sie przygotowuje do tej ksiazki, mysle, ze juz niedlugo po nia siegne, ze przychodzi czas, bo wczesniej to nie byl jeszcze czas na tego typu lektury ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radosnka... 🌻 U mnie było tak samo miałam link do tej książki, zapisany w ulubionych.... tkwił sobie tam parę m-cy... nie czytałam tej książki... ale Ona była... była i czekała na czas gdy będę gotowa...(choć wcale tak o tym nie myślałam) W tamtym okresie dramatycznie staczałam się w dół po swoich emocjach... łapiąc się po drodzę wystjących korzeni... nie ufając do końca nikomu... nawet sobie... czekałam na \"coś\"... Czekałam na potwierdzenie myśli, które zawsze były we mnie... ale tak bardzo kłóciły się z tym co oferowało mi otoczenie... Już od dziecka religia sama w sobie wywoływała we mnie bunt... Nie było w tym spójności... tylko dogmaty oparte na ludzkim strachu... tak to odbierałam... I przyszedł moment gdy się poddałam.... najbardziej temu co we mnie... od tej pory mogłam potwierdzać to co czuję...ale już bez obaw... i podczytywać de Mello... czasami rozdziałami, czasami małymi fragmentami... i każde zdanie miałao sens... do dziś nie przeczytałam książki w całości... :) ... ale mam pewność, że gdy otworzę i przeczytam nowe zdanie... to Ono bedzie prawdziwe... bo ja już przebudzenie mam w sobie... Duchowość jest jak uniwersalny język... Łączy... ludzi o odmiennych kulturach, o domiennym wykształceniu, o odmiennym wychowaniu... Pozdrawiam ciepło Wszystkich ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Present, piszesz że zmiana dokonuje się gdy jest pełna gotowość, dlatego pisałem aby mój umysł mi pomógł. Może to także czasem znaczyć aby mi nie przeszkadzał. Przeczytałem ostatnio o biologicznym pojęciu oświecenia, o tym że... „Charakterystyczną cechą tego stanu jest poczucie separacji, w którym świadomość zostaje przesunięta poza granicę doświadczenia osobistego, aż do punktu, gdzie zaciera się różnica pomiędzy osobowością a wszystkim tym, co istnieje poza jej obrębem i gdzie świat staje się jednością.” Wiem że mój umysł czy też mój rozum opiera się na tym co racjonalne na tym co można zobaczyć dotknąć poczuć. Ma w sobie sieć schematów i sztywnych zachowań. Dlatego czasem tak trudno wyjść aż tak daleko poza by uwierzyć w to „nieznane przewodnictwo” o którym pisze Present. Myślę że duchowość jest właśnie dochodzeniem do tego. Zawierzyć można bardzo szybko ale przecież nie o to chodzi. Wydaje mi się że osiągnąłem już wiele jak chodzi o moją przemianę a przecież gdy popatrzę wstecz widzę że to wszystko było na wyciągnięcie ręki. Zapewne i tak jest z tym co jest przede mną. Jak widać każdy budzi się na swój sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podam link na stronę książki Froma \"Ucieczka od wolności\" http://www.freewebs.com/ucieczka/ może ktoś znajdzie w niej coś dla siebie... :) Albo potwierdzi swoje myśli... albo może ubierze swoje myśli w słowa... może znajdzie odniesienie do tego co obserwuje wokół... A może tylko odetchnie z ulgą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pedros
Przebudzenie jest we mnie, jest częścią mnie, zewnętrznie jestem tym samym człowiekiem, wewnętrznie jestem całkowicie inna osobą. Obecnie mogę śmiało powiedzieć, że wszystko co sie dzieje w świecie nie ma na mnie takiego wpływu jak wcześniej, to mnie nie dotyczy, nie utożsamiam sie z wieloma rzeczami, które miały na mnie wpływ wcześniej, pojawił sie we mnie spokój, opanowanie, dystans do wielu spraw, jednocześnie jestem aktywnym członkiem naszego społeczeństwa, np.pracuję nie bojąc się już o utratę pracy, co wcześniej było stanem naturalnym. Minął strach przed wieloma rzeczami, pojawiło się zrozumienie co daje spokój a nie ma nic lepszego od spokojnego umysłu. Jak pisze De Mello, mam nadzieję, że nie zaszkodzę nikomu moimi rozważeniami....., wszystko co jest nam potrzebne do szczęścia jest wewnatrz nas, tylko że większość z nas o tym nie wie goniąc za dobrami doczesnymi, zatracając się dla świata materialnego, który i tak będzie trzeba wcześniej czy później zostawić. Pozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×