Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość elene

Śmieszne , wstydliwe , ale nie tragicznne wpadki na porodówce .

Polecane posty

Gość kaskalisa
uppppppppppppssssssssssssss

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to normalne chodzisz do
hehe dobre dobre :) ja za niedlugo rodze to moze tez cos skrobne :P:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wonderful Life000000
mi jeszcze zostały 3 m-ce, ale na pewno coś wywinę i też napiszę... a tymczasem upupupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I siup do góry :)
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juppik
opa opa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I siup do góry :)
hopp!! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsalalala
napiszcie coś dziewczyny na Dzień Mamy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rodzilam z bratowa. Dzwoni do mnie bo akurat miala szkolenie w innym miescie- Rodzisz?? Ja- Nie. Ona- To czekaj o 19 bede. Ok Lezalam sobie na porodowce. Nagle slysze glos pielegnarek na korytarzu- A pani gdzie?? Bratowa- Ja?!! Rodzic przyszlam... Pielegniarki Oczy.-( laska z bratowej) a ona- Z A.P. bede rodzic!!! Pielegniarki- Aha, to ta co sie hihra na cala porodowke, sala nr 3 :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsalalala
:) proszę o więcej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lenaaa7895
Będąc w ciąży zaśmiewałam się czytając ten wątek, więc teraz czas się zrewanżować ;) Historia mojego porodu zaczęła się tydzień wcześniej, kiedy to trafiłam na patologię, bo myślałam że rodzę. Skurcze okazały się przepowiadającymi, ale ze względu na 2 cm rozwarcie i prakycznie skróconą szyjkę, już mnie nie wyouścili i kazali czekać na akcję w szpitalu :( Leżałam sobie na tej patologii przez tydzień, jak to poza domem, co chwię mi czegoś brakowało, a to grzałki, a to ręczników papierowych, a to ubrań (torba przewidziana była przy pakowaniu na 3 dni pobytu ;)). Rodzinka więc dowoziła mi wszystkie rzeczy o które prosiłam, i masę rzeczy o które nie prosiłam, ale według nich się przydadzą - zwłaszcza tony jedzenia. CO jakiś czas był fałszywy alarm, bo niby miałam prowokowany poród, ale nic z tego nie wychodziło (przy jednym z takich alarmów mąż dostał nawet w pracy prezent od współpracowników z okazji narodzin maluszka, ale musiał zdementować ten fałszywy alarm :D:D:D) Tak więc sobie siedziałam na tej patologii, biegałam po schodach, czytałam gazety, oczywiście te z cyklu - poród, macierzyństwo, ciąża. ;) W jednej z gazet wpadł mi w oko artykuł opisujący wygląd sali porodowej, poopisywali szczegóły, co w tej sali jest i jednym z nich był dokładny opis łóżka porodowego, zgodnie z którym przy KAZDYM łóżku są po bokach podpórki do rąk, z które kobieta może chwycić jak ma taką potrzebę, np jak prze. Przesiedziałam 6 dni, już myślałam, że nic z tego (a byłam w 38 tyg, ciąży, więc czas miałam). Piątego dnia poszłam na badanie ginekologiczne, był ordynator. Zbadał, pomacał, pocmokał i stwierdził lakonicznie - ta do rodzenia (no odkrywczy to ty nie jesteś, sobie pomyślałam). Dzień się kończył, wieczorny obchód i sztandarowe pytanie - "stolec był"? Pech chciał, że na wszystkie dni pobytu, akurat ten pierwszy był bez stolca ;), więc odpowiadam, zgodnie z prawdą "nie". Zanotowali, poszli. Dzień szósty, szósta rano, wpada położna do sali, pobudziła wszystkie do mierzenia temperatury, zmierzyła i mówi" Pani X (że niby ja!) i pani Y (koleżanka) - do zabiegaowego na lewatywę proszę. Szok, człowiek się jeszcze dobrze nie rozbudził, a tu mu serwują takie fraszki z rana. Myślę sobie - jasny gwint, raz się człowiek nie wys..ł i już lewatywa!!, postanowiłam się już tam do niczego nie przyznawać!! No nic, jak mus, to mus - poszłam, zrobili wlew, ja zrobiłam wylew ;) i po sprawie. Wracam do sali, a tam położna czeka z furą papierów i pyta, czy już się spakowałam. Ja pytam a dokąd??? Na co ona - no na porodówkę dziś pani idzie, wywołujemy. Szok, ogarnęłam wzrokiem te wszystkie rzeczy, które uzbierałam i za telefon do męża. Dzwonię do niego i mówię - ty przyjeźdzaj, bo oni mi każą dziś rodzić, a ja nawet nie dam rady tego majdanu na porodówkę przetransportować. Jak to popakowałam, to wyszła jedna moja podstawowa torba, z którą przyjechałam i ona się nie dopinała, i jakieś 3 wypchane reklamówki klamotów. Salowa już zmieniała pościel na moim łóżku - że niby nie wrócę. Zabrałam więc tylko tą torbę, siaty zostawiłam dziewczynom z sali, żeby przekazły mężowi. Poszłam na porodówkę. Trakt porodowy składał się z 3 sal obok siebie, przechodnich, oddzielonych dużymi drzwiami. Trafiła mi się środkowa sala. Załadowali mnie na łóżko, przyszła położna, przedstawił się, chwilę zagadała ( ja zero skurczów, zastanawiam się co ja tu w ogóle robię). Podłączyła mi kroplówkę z oxy. Leżę sobie na tej sali, kroplówka się sączy, a obok dziewczyna już w ostatniej fazie porodu, drze się jak opętana. Myślę sobie - pierdziele - wypisuję się z tego interesu!!!! Położna kończyła jej poród i zaczynała mój jednocześnie, więc co chwilę wpadała do mnie z rozwianym włosem i wołała - "niech pani nie słucha, niech pani tego nie słucha", - jaaasne, weź tu człowieku nie słuchaj. Oczywiście zaczęłam ryczeć, bo zdałam sobie sprawę, że mnie to nie minie. W końcu tamta urodziła i przynieśli jej dziecko do mojej sali, bo tam było łóżeczko do badania, więc zaczęłam ryczeć bardziej, bo rozczulił mmnie widok dziecka. Przyjechał mąż, a ja pomimo połowy kroplówy skurcze minimalne, nieregularne. Minęły jakieś dwie godziny, przyszła położna i mówi, "oj chyba kochana ty dziś nie urodzisz - nic się nie dzieje, a masz taką super sytuację, szyjka zgładzona, 4 cm rozwarcia". Pyta, czy w razie czego chcę zzo. Mówię - nie, bo jeszcze się wszystko zatrzyma i będą ciąć - to nie bardzo boli, idę na żywca ;) Posadziła mnie na piłce gumowej i kazała kręcić biodrami, żeby rozkręcać akcję. Kręcę, kręcę, mąż siedzi ze stoperem i mierzy co ile skurcz. W pewnym momencie przestałam, bo mocniej zabolało, a ten gadzina do mnie " no kręć,kręć, bo już chyba czas najwyższy, żebyś urodziła" !! Mówię do niego, a sam se kręć, odwal się. Nie minęło 15 min, siedzę na tej piłce, na podkładzie - takim jednorazowym, jak do przewijania niemowląt - i nagle czuję, że leci ze mnie. Myślę sobie - nooo cóż, poród, człowiek nad fizjologią nie panuje, cieszyłam się, że w podkład poszło i mąż nie widził jak się zesikałam :P. No ale za chiwlę mnie oświeciło - WODY!! Mówię do męża - leć po położną, bo wody chyba odeszły. Poleciał i wrócił z nią, zbadała mnie, potwierdziła, że worek pękł i mówi " no to już bez dziecka na rękach stąd nie wyjdziesz dzisiaj", na co mąż " Ito były te wody???, a ja myślałem, że tu będę po kostki stał zalany " (normalnie facet się poczuł rozczarowany!!!). No nic, pytam się położnej która godzina, a ta mówi - 13.05, ja jej na to - do 16 mnie tu nie będzię, obiecuję. SPojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, ale się nie odezwała. Chwilę po odejściu wód - jakieś 5 minut zaczęły się takie skurcze, że lądowałam z bólu na orbicie okołoziemskiej, oczywiście pierwsze co, to mówię do mężą " leć ku..a po anestezjologa i migiem mi tu zzo dawać". POleciał do położnej, ta przybiegła, zbadała i mówi - "ojj kochana, za późno, masz 9 cm, nie zdążą nawet dojść na piętro ze znieczuleniem" Mówię - dobra, jak już 9 cm, to damy radę. Na to wszystko wpada mi do sali 3 lekarzy plus ordynator. Akurat szczyt skurczu a szanowny pan ordynator do mnie tekst : " witam, widzę, że pani rodzi, to są lekarze którzy będą odbierać pani poród - pan X, pan Y, pan Z - i przedstawia mi, na szczycie skurczu, tą całą watachę z imienia i nazwiska. Ja nie wiem co on sobie myślał, że ja tam się w konwenanse pojechałam bawić, może i rączkę do ucałowania miałam dać :P No nic, przetrwałam przedstawianie, potem jeszcze dogłębnie mnie uświadamiano, że na zzo jednak za późno (już wcześniej o tym się dowiedziałam), no wersal normalnie!!! A później się zaczęło. Jeden z watachy - głównodowodzący trzymał mnie za rękę (resztką świadomości kojarzyłam, że chyba mu miażdżę dłoń, na skurczu, a facet ma zachwiany instynkt samozachowawczy, więc litościwie puściłam mu dłoń i chwyciłam do zaciskania jedynie jego kciuk. W pewnej chwili, w szoku, nagle przypomniał mi się artykuł o sali porodowej i wzmianka, że łóżko ma mieć podpórki do rąk. Niewiedzieć po co, nagle doszłam do wniosku, że mnie nic nie intersuje, ja muszę koniecznie chwycić się takiej podpórki i koniec. Skurcze co minutę, parte, dziecko nie chciało schodzić w kanale rodnym, a ja tylko mam w myślach te podpórki - muszę się ich chwycić i koniec. Zaczęłam ich szukać, nigdzie nie znalazłam - ekipa patrzy co ja wyprawiam. W pewnym momencie postanowiłam szukać podpórek pod łóżkiem, bo po bokach nie było i dałam w bok nura pod łóżko i zaczęłam je macać od dołu, szukając podpórek. Pech chciał, że akurat upatrzyłam sobie stronę przeciwną, niż stał stojak z kroplówką, więc pociągnęłam to wszystko za sobą. W ostatniech chwili mnie lekarz złapał, i wsadził z powrotem na łóżko. Od tej chwili każdy z ekipy miał swoje zadanie - mąż trzymał mnie za rękę z kroplówką i pilnował, żebym nie wyrwała, drugi lekarz stał z przeciwległej strony i pilnował żebym nie właziła pod łóżko :), inny lekarz trzymał mi nogę, bo przy szukaniu podpórki strasznie nią machałam, a położna odbierała poród. No obrazek musiał być cudowny. W końcu się uspokoiłam, jak młody zaczął wychodzić - urodził się po 14 i zgodnie ze zobowiązaniem o 16 już po mnie śladu nie było na porodówce ;) A to łóżko to był model bez podpórek ;P, i wierz tu gazetom człowieku!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ha ha ha haha lena- o malo dziecka nie obudzilam tak rechotalam swietna story- az mi lzy polecialy Szkoda ze ja tu nie mam nic do napisania (ale poprawie sie przy 2 dziecku;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lena- o raju, nie mogę wytrzymać :D Ja miałam model z podpórkami, usłyszałam że mam złapać, złapałam... I przy ostatnim skurczu, jak już młody wychodzi- srudentka woła: "ale ona nie ciągnie tych podpórek tylko pcha" :) No nikt nie powiedział żeby ciagnąć :D A wody mi odeszły w domu, mąż mnie przebrał.. a zalane portki z majtkami znalazłam zwinięte w kłębek w szafie 2 tyg. później bo w zdenerwowaniu tam chował...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lena udana babka z Ciebie :D Historynka to miałaś niespodziankę ;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
i w góree

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gftdersweQ
t676

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
w góreee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasia22.....
up :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja1983
Oskara dla tego kto dał pomysł na ten topik :) Mój poród może nie był zbytnio śmieszny, a wtedy w ogóle nie było mi do śmiechu ale jak sobie przypomnę to wszystko teraz to chce mi się śmiać z własnej głupoty :) Wszystkie moje koleżanki miały łatwe porody, wg nich miało to wyglądać tak- skurcze najpierw trochę bolą potem są częstsze i bardziej bolesne a na koniec są skurcze parte, które bolą mniej. Przy nich poprę ze 3 razy i dziecko będzie na świecie. Kiedy odeszły mi wody o 3.30 w nocy nie stresowałam się zbytnio. Umyłam i wymodelowałam włosy, zrobiłam makijaż,dobrałam odpowiednią garderobę ( jakby mi to było do czegokolwiek potrzebne), zrobiłam mężowi kawę i śniadanie. Jadąc do kliniki w której miałam rodzić wyobrażałam sobie tę piękną chwilę narodzin naszego syna. Kiedy poród trwał już 10 godzin a bóle były nie do wytrzymania cały czas miałam w głowie myśl, że jaszcze tylko chwila i będę parła ( wg moich koleżanek to prawie nic nie boli). Jakaż była moja radość jak położna oznajmiła, że jest pełne rozwarcie i mogę przeć. A jakież było moje zwątpienie kiedy zaczęłam przeć a to boli jak cholera :D Jak położna powiedziała-" przyj" to ja do niej z wielkimi pretensjami - " ale mnie to boli !! " Kiedy ona - " już widać główkę" , to ja dalej z pretensją w głosie- " ale kiedy wreszcie wyjdzie !! " He, he ale gdybym nie była taka głupia i nie wierzyła koleżankom to chyba bym przez to nie przeszła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja1983
będzie troszkę nie na temat i przepraszam wszystkich za to do strzyga Krzyś jest cudowny. Czytałam Twojego bloga. Jesteś na pewno cudowną matką dla niego i Kasi. Trzymam za Was kciuki i czekam na kolejne wpisy. Polecam wszystkim lekturę, która pokazuje bezwarunkową miłość i uczy pokory. http://krzysrabsztyn.blogspot.com/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż miał być przy porodzie. Gdy zaczęły się skurcze parte położna poprosiła żeby poszedł dwie sale obok po lekarza, nie zajęło im to więcej niż 5 minut. Jak wrócil z lekarzem okazało się że już po wszystkim :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123456zaqwsx
U mnie było tak. O 3 w nocy obudziłałam się bo jakoś dziwnie sie poczułam. Pobiegłam do łazienki bo rozwolnienie mnie złapało i okazało sie ze mam skurcze. I tak do 5 rano biegałam do kibelka wienc oczyszczona byłam do porodu na fest. Pare min.po 5:00 skurcze co 5 min. wienc dzwonie po karetke była po 10 min. Panowie bardzo mil zawiozli mnie do szpitala szybciutko pytając się po drodze jak się czuje. Ja twardo bohatersko-że bardzo dobrze że jeszcze czas i nie muszą tak szybko jechać. Jak mnie oddawali na izbie to życzyli szczęśliwego rozwiązania.Położna mnie podłączyła i pyta jak skurcze .Ja na to co 5 mni. a ona patrzy na ktg i że nie możliwe bo tu nic prawie nie wykazuje.Poszła po lekarza . Z 30 mni. czekałam aż mnie zbadał i mówi że 4 cm. i że to jeszcze potrwa min.3-4 godz. No to położna prowadzi mnie do windy a ja co chwila staje z bólu ,ledwo siatke z rzeczam trzymałam. A ona na mnie z taką zdziwioną miną--A jednak często te skurcze!--- Wsiadamy do windy a ona----Jak częstotliwość skurczy sie utrzyma to mi Pani jeszcze w windzie urodzi---Taki żarcik. I wiecie że winda staneła na te słowa my na siebie patrzymy ja już cała w panice ona blada sie zrobiła. Po 3min.-najdłurzszych chyba w moim życiu jednak ruszyła. Jestem na porodówce kłde sie na łżko i nie moge wytrzymać z bólu dre sie jak opentana. Położna do mnie----Niech Pani tak nie krzyczy bo traci siły a to jeszcze potrwa,Oddychać----No to prubuje oddychać ale mi nie idzie . Po jakiś 15 min. Wrzeszcze że dzieciak wychodzi niech dzwoni po lekarza. A ona----Nie krzyczeć oddychać nie wychodzi jeszcze za wcześnie i nie wilno przeć.-----Ja nato że nie pre samo idzie dziecko wychodzi. Spojżała Gały zrobiła jak 5 zł.i za tel. -----Doktorze prosze przyjść zaczeło sie.------O.6:15 synek był na świecie,jak mnie zszywał lekarz to tak sie trzensłam z emocji że musiał zaczekać chwile bo nie był w stanie szyć. Mamusie Lekarze nie wiedzą wszystkiego trzeba słuchać swojego ciala. Ps.Dodam tylko że to był mój 2 poród.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wow, ale szybciutko ci poszło :) ja jak szczęśliwie doczekam i urodzę tą pyzę co mi tak w brzuchu skacze to też się pochwalę :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trdruruu
upup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajajajajajaja:)))))
upupupupupu.... dziewczyny jestescie boskie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abaczek20
upup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi kiedy się uda....
upupup podnoszę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abaczek20
podnosimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezłe :D
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abaczek35
piszcie coś ludziska...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lena -- jest taka pozna godzina a ja wyje ze smiechu !! dobra z ciebie aparatka - ja podporki mialam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×