Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Marzena...........

Jak ludzie zachowują się po rozstaniu - proszę o opinie.

Polecane posty

Gość Marzena...........

Byłam w 5 związkach, z czego dwukrotnie byłam porzucona, trzykrotnie ja porzuciłam. Te 2 razy gdy byłam zostawiona - po rozstaniu walczyłam. PYTANIE DO TYCH KTÓRZY ZOSTALI PORZUCENI: Czy po tym gdy ktoś odszedł, walczyliście, czy może od razu się poddawaliście po słowach "to koniec"? Jeśli walczyliście - jak długo? Tylko raz czy może więcej? Z jakim skutkiem? Dało to coś? PYTANIE DO TYCH KTÓRZY PORZUCILI: Czy wasi (ex) partnerzy walczyli o was? A jak wy się czuliście? Czy zostawienie kogoś też was bolało? Czy walka tej osoby o odzyskanie waszego uczucia bardziej was drażniła czy też bardziej was "zmiękczała" i w końcu ulegaliście? Czy zawsze mówiąc "to koniec" byliście 100% pewni że podejmujecie słuszną decyzję? Chodzi mi głównie o kwestię - czy ludzie porzuceni walczą o miłość? Czy wciąż dzwonią, proszą, przepraszają, obiecują? A może poddają się bez walki bo są zbyt dumni? Te dwa razy o których wyżej mówiłam gdy zostalam porzucona - walczyłam, ale tylko raz. Np. po Jego odejściu, 2 dni później (bo układałam sobie przemowę), szłam do niego lub dzwoniłam i przeprowadzałam długą rozmowę. Ale tylko raz. On odmawiał. Ja więcej nie próbowałam. Uważałam że gdyby mu zależało, to teraz on by wyciągnął rękę. Ale zauważyłam w innym swoim związku, gdy ja porzuciłam, a facet przyszedł prosić o ostatnią szansę, mówiłam "nie", ale wiem, że gdyby prosił więcej razy, zgodziłabym się wrócić. Pytanie - czy jeśli naprawdę zależy, człowiek walczy, czy poddaje się po jednorazowej próbie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość różnie to bywa
ja z moim byłym rzucaliśmy się i wracaliśmy do siebie kilkanaście albo i kilka dziesiąt razy, trochę ja jego, trochę on mnie. Walczył, kiedy go rzucałam, ja wtedy, kiedy on chciał się rozstrać. zabawa trwała parę lat, teraz nie kontaktuję się z nim, ale słabość do niego mi została, choć nie jesteśmy razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawy temat
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no wiec......
zalezy w jakich okolicznosciach sie rozchodza ale jezeli nie za zgoda obu stron to ta kochajaca czesto jest zenujaca, dzwoni prosi o rozmowy, spotkania, placze w sluchawke itd. inni ludzie cierpia w milczeniu i totalnym odizolowaniu od osoby, ktora zostawila, poprostu wierza ze "czas leczy rany"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja walczylam dlugo i nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nawet jeśli takie \"skolmenie\" zmiękczy osobę pprzucającą i ta osoba wróci, pytanie, na jak długo. Bo mnie się wydaje, że to jest tylko przedłużanie agonii. Jeśli ktoś nie chce z kimś być dłużej, to był jakiś powód i raczej trudno jest to zmienić. Wydaje mi się, że całe to walczenie ma więcej wspólnego z niedojrzałością emocjonalną i nieumiejętnością poradzenia sobie z sytuacją, niż z realnymi szansami na uratowanie związku. Oczywiście to zależy od przypadku. Ale dla mnie \"nie\" znaczy \"nie\" i raczej nie pragnę, żeby ktoś przedłużał tę szarpaninię i narzucał mi się dalej. Poza tym moja teoria jest taka, że jeżeli jest szansa, to polega ona tylko na mężnym odsunięciu się od tej osoby, co jej może uzmysłowić, że podjęła błędną decyzję i tak naprawdę żałuje teraz i czegoś jej brak. Można wtedy po jakimś czasie kontrolnie zadzwnonić, żeby wyczuć, jaka jest sytuacja. Ale trzeba zagryźć zęby i swoje odczekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×