Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Platoniczna

Mężatki zakochane...nie w mężu...

Polecane posty

Gość taka jedna.............
jagna...nie stresuj się rozumiem cie...myślę że i ja mam podobnie jak i ty tyle że ja nie chce stracic męża choc czasem tak mnie dołuje że mam go ochotę kopnąć w dupę;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mówię do Ciebie
Tutaj nikt nie ocenia, chyba z założenia ten topik jest właśnie dla takich kobiet, które chcą powiedziec co czują, jak się czują, dlaczego... Większość jest lub była bardziej zaangażowana niż Ty... Nie jestem od dawania dobrych rad, ale jedno moge Tobie powiedzieć - pozostaw "to" tak jak jest... Uwierz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przecież ja........
tak bardzo chciałam zatrzymać czas, zatopic się w tej chwili, gdy on był obok, patrzył, słychał. pachniał - był blisko... ale czasu nie da się zatrzymać, czas biegnie, miłe chwile mijają, chcsz być z nim coraz częściej, coraz więcej, masz skrzydła.. fruniesz.. nie chcać zniszczyć małżeństwa, zmykasz drzwi zanim coś więcej się wydarzy, a potem uczysz się żyć bez niego, bez jego zapachu, uśmiechu, zachwyconych oczu, ciepłych dłoni, i jest tak strasznie zimno......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczego ja też..............
Czytam was i czytam i czytam jakby o sobie.... Zauroczył mnie inny facet. Kocham mojego męża, z którym jestem od lat 10,a od 4 jestesmy malżeństwem. Mamy synka. I nagle coś się ze mną stało. Moje prawdziwe, poukładane zycie przewrócilo się do góry nogami... Spojrzenie tego drugiego, dotyk, pocałunek.......... Nigdy nie byłam z innym facetem, nigdy nie zdradziłam swojego męża, co ważne jeszcze parę lat temu zarzekałam się, że nigdy tego nie zrobię. A teraz... On działa na mnie i to tak, że zapominam przy nim o wszystkim. On też ma żonę, dwójkę dzieci, poukładane życie.... nie potrafi wytłumaczyć fascynacji mną, choć też mówi, że kocha żonę... to trwa już parę miesięcy..... nie wiem jak zyć.... niemożliwe jest zapomnieć, bo pracujemy razem,czasem mam ochotę na małe szaleństwo w tej szarości dnia codziennego, ale z drugiej strony mam wrażenie, ze im dalej brnę tym gorsze to bagno.... co myślicie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mówię do Ciebie
"dlaczego ja też" i "taka jedna" chyba jesteście w podbnej sytuacji... Głupie to co napisze, ale dziewczyny zastanówcie się... Jeśli jesteś pewna, że po kilku latach z nim nie bedzie tak samo jak z mężem to warto... Nie jestem dzisiaj do konca przytomna, bo tak normalnie to mogłabym o tym pisać i pisać... to przecież ja.... wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przecież ja........
my też pracujemy razem, dlatego też pewnie trudniej z tym sobie poradzić.. gdy zgasiliśmy ogień który nas rozgrzewał... trudno stac obok, trudno dotykć dłoni, trudno rozmawiać uśmiechać się gdy wszystko w tobie krzyczy - dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczego ja też..............
> to przecież ja> czytam jak o sobie.......... doskonale rozumiem.... motam się w tym wszystkim już od paru miesięcy.... widzę, że on też, ale wiem, że wspólna przyszłośc nie jest nam pisana i dlatego zastanawiam się co dalej... jak zyć,...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna.............
najlepsze jest to że jago nie znam osobiście tylko z widzenia...ale wiem że coś między nami iskrzy (tak myślę)...pewniełatwiej mi zamknąć to na tym etapie i zapomnieć...ale jak?? nie mówcie że na to trzeba czasu...bo to zauroczenie trwa już ponad 2 lata i nie zapowoada sie żeby miało zniknąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przecież ja........
dlaczego ja też ja nie umiem Ci doradzić, to co było dawało mi siłę, było czymś najcudowniejszym w moim życiu lecz to była tylko chwila, która niestety nie mogła trwać dłużej, dawała cudną moc ale i wykańczała nas oboje... a teraz, uśmiecham się czasem, ale wciąż jeszcze nie umiem się pozbierać, aniw szystkiego sobie wytłumaczyć... jak to jest możliwe że nagle ktoś tak wiele dla mnie znaczy, a ja mogę tylko stać obok, i życ obok, lecz nie z nim... trudne decyzje, trudne wyboory, piękne chwile ale drogi ich koszt...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mówię do Ciebie
...niby proste, ale... po co te pytania??? Kilka stron wcześniej dziewczyny pisały jak się "leczyć", jak żyć... Warto zerknąć. Mam czasami wrażenie... Chyba nie mam tyle siły w sobie, żeby cokolwiek o tym pisać... Jest jeszcze gorzej niż na początku więc do dyskusji się nie nadaję ... 😭 Kobietki (i nie tylko) trzymajcie się ciepło - kibicuję Wam "anonimowo"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna.............
"trudne decyzje, trudne wyboory, piękne chwile ale drogi ich koszt..." dokładnnie to jest głowna bariera....nie jest to tak prosta sytuacja jak wielu sie wydaję: bo są dzieci, bo wspólna przeszlość, przyzwyczajenie, majątek czy ...czasem miłosć choć nie ta porywająca a raczej ta ukrta w glębi serca, zasypana wspólnymi przeżyciami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przecież ja........
wiele już tu czytałam, te strony pozwoliły mi stanąć na ngi mój prces uzdrowienia trwa już naprawdę długo, są wzloty i upadki, plusy i minusy całej tej historii... ale wciąż jeszcze coś we mnie tkwi i czasem zbyt mocno próbuje wydostac się na zewnątrz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczego ja też..............
ja to wszystko wiem, zdaję sobie sprawę, że jeden nieuważny krok i może mi się życie rozsypać,ale za te chwile spędzone razem oddałabym wiele...powiem tak: uważałam go za mało atrakcyjnego faceta dopoki on nie zainteresował się mną: jego sposób bycia, charakter tak mnie ujęły, że straciłam głowę. Czy Ty już jesteś "po" _? na twoim miejscu zrobiłabym wszystko żeby go poznać,aby jak najszybciej rozwiać swoje wątpliwości. Ja miałam wrażenie, że on zwariował podrywając mnie, ale brnęłam w to dalej,aby udowodnić sobie, ze nie mogę do niego nic poczuć, bo kocham męża...i wpadłam jak śliwka .....najpierw dotyk,potem rozmowa, potem były jego urodziny wszyscy w pracy składali życzenia i wyszlo, że gdy ja składałam zostaliśmy sami... pocałował mnie wtedy... umarłam.....i ... eh co tu pisać.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczego ja też..............
pierwsza część mojego postu do >> to przecież ja druga do >> taka jedna pozdrawiam was babki, cieszę się, że wreszcie komuś o tym powiedziałam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przecież ja........
ja "po" przerosło nas to wszystko, brnęliśmy za daleko, a to nie ten moment, nie ten czas... zbyt wiele spraw składała się na to, że zniszczyliśmy coś zanim tak naprawdę rozkwitło, lecz zostało tak wiele...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna.............
"powiem tak: uważałam go za mało atrakcyjnego faceta dopoki on nie zainteresował się mną: jego sposób bycia, charakter tak mnie ujęły, że straciłam głowę." dokładnie tak było u mnie...kiedys przypadkiem usiadłam obok niego i pomyślałam że fajny facet ale nic ponadto... a 1,5 roku później to on zwrócił moją uwagę bardzo gapiąc sie na mnie i to przy moim mężu....potrafił jechac samochodem i przychamować prz nas wpatrując sie we mnie....dopiero wtedy go zauwazyłam.... wcześniej nie bo nie jest w moim typie...chyba nawet mój mąż przystojniejszy a raczej wbardziej w moim typie.... ale On ujął mnie czymś nie wiem: spojrzeniem ale takim mądrym w głąb duszy - raczej nie na moje nogi czy cos takiego... Próbowałam jakoś sie do niego zblizyc ale niestety nie mam jak - nie mamy wspólnych zanjomych i widujemy sie bardzo rzadko czasem raz w m-cu czasem 2 razy w tyg. a czasem 1 na 2 m-ce... wiem że będzie to trudne bo on sie boi - przy żonie udaj e że mnie nie widzi i chyba sie jej boi...ja z reszta tez ale mój mąż nie jest taki zaborczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mówię do Ciebie
"to przecież ja "- czy Ty nie jesteś mną? :) Co za dzień :( Muszę się ogarnąć i doprowadzić do ludzi!!! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dołeczek
Pinezka, ty tu rzadzisz. Dzięki za te słowa że przejdzie przejdzie. dawno nie zaglądałam, bo ten topik kojarzy mi sie z tym co zrobiłam. Ale czasem tak potrzeba sie wygadac. a tu nie ma komu, bo po kiego jeszce innych w to angażować. w sensie ludzi z codziennego dnia. Jeszce sie to wszystko gmatwa. Jakos to szczerze mówiąc idzie, nawet nie tak tragicznie jak myslałm. do mysli o poranku o 2 ju z się przyzwycziłam. Nie kontaktujemy się zbyt często - z oczywistych powodow. ale czasem jak mnie najdzie to nie powiem, ledwie sie powstrzymuję. Głownie po to zeby nie krzywdzić juz nikogo. jak to mówi moja 2 , co ci mam powiedzieć, wiesz jak jest. I kiedy to mówi wiem ze chce przez to powiedzic ,że mnie kocha, że wie że ja jego, ale takie życie. Jesteśmy tym co w życiu powtrzamy, ofiarami swoich własnych wyborów. Wiem że wybrałam dobrze, ale ta pewność, która niby przychodzi raz w życiu... cały czas jej nie czuje i wz nadzieją czekam, że nadejdzie... Zyczę wam wszystkim tego, żeby nadeszła.Trzymajcie się kochane, nie dajcie się zwariować i nie dajcie sie życiu. Pewnego dnia spojrzycie na siebie i stwierdzicie, że to wszystko nie było takie złe.Może ja tez kiedys tak na to spojrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie też to spotkało
cześć kobitki - widzę, że jest nas więcej niż sądziłam. Nie pisałam kilka dni bo nie było o czym - mój wpatrzony we mnie facet zniknął z mojego życia tak po prostu z dnia na dzień już go nie było. Jeszcze tydzień temu jechaliśmy razem, rozmawialiśmy, było miło i od tamtej pory, już go nie widziałam, nie wiem czemu już nie jeździ. Nie mam ani jego telefonu ani innego namiaru na niego i pogodziłam się już z myślą, że go więcej nie zobaczę. Nawet muszę przyznać że poczułam ulgę, że nie muszę z sobą walczyć, bo nic się nie stanie, bo go nie ma. Ale w głębi duszy jakaś tęsknota... wiem, że to głupie, wiem, że z tego nie mogłoby nic być ale jednak czegoś mi brak. Jeśli chodzi o mojego męża to trochę sytuacja się zmieniła bo jeszcze kilka dni temu zarzekałam się, że kocham go ponad życie a dziś już nie jestem tego taka pewna. Nie wiem co się dzieje, ale denerwuje mnie strasznie dosłownie wszystkim, zauważyłam, że cieszę się jak go w domu nie ma i wcale nie tęsknię, zauważyłam też że coraz ciężej mi jest powiedzieć - kocham. Na razie zwalam te moje emocje na karb napięcia przedmiesiączkowego i mam nadzieję, że mi przejdzie, bo nie widzę się w związku bez miłości a nie chcę przewracać mojego życia do góry nogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przecież ja....
dobrze że życie to nie tylko miłość, bo w tej kwesti totalna klapa... czasem szczęścia trzeba szukać w innym miejscu... choć w jego ramionach łatwiej było dostrzec wszystkie blaski, bez nich trzeba sie bardziej postarać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale ale...
...życie bez milości też jest niewiele warte :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
życie bez zdrowej miłości jest niewiele warte... ;) tą, która przynosi ból trzeba zamrozić i zapomnieć... po co się szarpać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"życie bez zdrowej miłości jest niewiele warte... \" nie ma zdrowej czy niezdrowej miłości a namiętność którą człowiek może )(ale często \"nie ma siły\") ujarzmić.... ...zauroczenie, fascynacja? - to wszytko niezwykle pociąga, kiedy poznajemy kogoś nowego, \"świeżego\" boweim szukamy bezgranicznego szczęścia, miłości idealnej niczym nieuwarunkowanej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xyxed
:) A przeczytałem coś takiego :"Jak ostrzega gazeta, zdrada jest silnie związana ze stresem i poczuciem winy. Z tego powodu w pierwszej kolejności u osób zradzających swoich partnerów mogą wystąpić migrenowe bóle głowy. Następny w kolejności jest... obrzęku tętnic mózgowych i powstanie tętniaka w mózgu, spowodowane nagłym wzrostem ciśnienia krwi. Takie konsekwencje "skoku w bok" przedstawił we wnioskach ze swych najnowszych badań neurolog Lorenzo Pinessi, prezes włoskiego Towarzystwa Migrenowego. Jak podaje "Dziennik", badacze pod przewodnictwem profesora Pinessiego przebadali setki pacjentów skarżących się na migrenę. W grupie badawczej znajdowali także mężczyźni, którzy zdradzali swoije partnerki. To właśnie oni mieli najsilniejsze bóle. Zdiagnozowano u nich przede wszystkim wysoki poziom znerwicowania i wysokie ciśnienie. "Wygląda na to, że mężczyźni mają silniejsze poczucie winy, kiedy zdradzają, co prowadzi do większego stresu i związanych z nim schorzeń" - tłumaczy prof. Pinessi "Dziennikowi". (dziennik.pl) ciekawe :) wychodzi na to ,że to faceci mają lepsze serduszka od pań :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie zgadzam sie fiono uwazam, ze posiadanie dwojki tworzy chore zauroczenie, chora fascynacje badz w niektorych przypadkach chora milosc... wiem, bo przez to przeszlam i nie zachowywalam sie jak czlowiek zdrowy na umysle oczywiscie kazdy moze miec swoje zdanie, ale jesli cos pisze to znaczy ze tak mysle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Enia...2
pinezka - zgadzam się z tobą. Wpadłąm tu na chwilką i widzę że topik trwa choć ludzie się zmienili.. Jakie to smutne że ludzie szukają miłości na zewnątrz, a tak naprawde powinni poszukać jej wewnątrz siebie. Bez tego tak naprawdę nie będą wiedzieli jak wygląda prawdziwa miłość. Mój mąż też nie wiedział. To ja Enia2 tylko niestety zapomniałam hasła do swojego nicku :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa 0440
czytam i nie wierzę. przecież ja tez tak mam. zakochalam się w koledze z pracy. coś mnie do niego pchalo. on czuł to samo. pracujemy na um.-zlec. więc widywaliśmy się rzadko ale kochaliśmy się namietnie. w przeszłości miał przykre doświadczenia z kobietą i postanowił nie angażować się uczuciowo. spotkamy się dopiero w grudniu a ja nie mogę o nim przestać myśleć. jest samotny. mówił że kobiety same mu się oświadczają. dlatego powiedziałam mu ze mam męza i go nie zostawie. ale co to za przyszłość dla niego i dla mnie. boję się spotkania. nie chcę mu ulec /chociaż są do tego warunki/ aby nie brnąć w nicość. ja mam słabą wolę a on jest silny a mimo to oboje zapominamy sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa 0440
ktoś może pomyśleć że facet woli kochać się z mężatką bo to do niczego go nie zobowiązuje. też tak myślałam. ale to ja jestem tą stroną aktywną a on daje sie sprowokować po wielu moich staraniach. wygląda to śmiesznie. on silny daje się uwieść słabej i nieśmiałej. ale jest mi za to wdzięczny. najlepiej gdybyśmy sie już nie spotkali. z czasem przestałabym o nim marzyć ale w myślach pozostanie na zawsze. i w marzeniach tez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zlamana magnolia
Cześć dziewczyny, mnie tez to spotkało, wydaje mi się że chyba zwariowałam albo zaraz zwariuje. Poznałam go zupełnie przypadkowo w sklepie będąc na stażu w Stanach. Po prostu on usłyszał moją rozmowę z sprzedawczynią, a że miałam obcy akcent domyślił się, że jestem Polką bo jego korzenie są polskie ale sam nie mówi po Polsku. Byłam tam trzy miesiące,tam spotykaliśmy się tylko i wyłącznie na kawie, wiele mi o sobie opowiadał, nawet przedstawił swojej rodzinie. Myślałam że się chce mną zabawić, sama sobie pomyślałam że flirt to nic złego, na końcu mu powiedziałam że to co wydarzyło się w stanach było dla mnie tylko zabawą choć to nie prawda, zakochałam się. On powiedział że nie pozwoli mi odejść, że mnie kocha i że zrobi wszystko byśmy byli razem nawiasem mówiąc też wyznałam mu miłość. Moje małżeństwo co prawda nie było idealne, nawet kiedyś myślałam nad rozstaniem ale zawsze brakowało mi odwagi na rozwód i wszystkie związane z tym perypetie. Od powrotu do kraju minęło 4 miesiące on chce przyjechać tutaj, zorganizować sobie tutaj życie i być ze mną, pisze mi to dość wyraźnie w emailach nie pytając jednak czy ja mam na tyle w sobie siły żeby nieść na sobie ciężar rozbitej rodziny. Wiem może było by pięknie ale co będzie jak on nie da sobie rady w Polsce albo jak się nam nie ułoży przecież ja go wcale nie znam. On chce od mnie choćby deklaracji takich że będę wstanie na początku poświęcić mu choćby kilka dni(bo na początek chce się tylko rozejrzeć), ja jestem tylko w stanie zaoferować mu kilka godzin ukradkowych spotkań. Poza tym mam wiele wątpliwości to chyba zbyt ryzykowne żeby w to wszystko brnąć mam mam ochotę nie otwierać emaili od niego zapomnieć, tylko ciągle się dręczę tym a jak to miłość mojego życia? No i co z mężem może go nie kocham, ale wyjdę na potwora a skoro jestem potworem to czy potem z kolejnym związkiem nie będzie tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×