Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Accu81

Klinika NOVUM

Polecane posty

Gość monia 1
HEJ DZIEWCZYNY!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie stresujcie sie bo to tylko nam szkodzi. Musimy być silne i wierzyć że nam się uda musi się udać , mam koleżankę która też się leczyła w novum i wiecie co za pierwszym razem inv zaszła, trzy tygodnie temu urodzila córeczkę .Miała to szczęście , niewiem od czego to zależy, że jednym się udaje po pierwszym razie a drógim po trzecim czy tam piątym, jestem wsciekła na tych naszych politykow i cały kościoł ,choc jestem osobą wierząca , czy oni nie rozumieja że my przeżywamy straszne katusze, dlaczego w innych krajach podchodza do tego inaczej, mam taką nadzieję że coś z tym zrobia i doczekamy sie tej refundacji .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia11
Strasznie trudno się nie stresować, szczególnie że przez tyle czasu brak efektów. Ja jednego dnia jestem silna, a drugiego chce mi się beczeć i łapie mnie okropny stres. Cały czas jednak nie chcę się poddawać, ale to bardzo trudne. Chyba mam doła, bo przyjmuję Orgamentil na moją torbiel i tam jest napisane, że mogą wystąpić stany nerwowości i depresja. Wczoraj cały dzień byłam bardzo nieprzyjemna dla mojego męża i głupio mi z tego powodu. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, że tak się dzieje. Dzisiaj nastrój trochę lepszy. Strasznie to wszystko trudne. Mam nadzieję, że torbiel mi się zaleczy i w grudniu będę mogła mieć inseminację.Jeszcze tylko kilka dni przyjmowania Orgametrilu i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Zwykle nie mam takich stanów i nie jestem zadowolona z mojego samopoczucia!!! Niech już będą Święta, to będzie duch radości we mnie i będzie kolorowo. Co do braku tolerancji dla in vitro, to mam wrażenie, że nasz kraj to taki "ciemnogród" - pewnie zbyt ostre słowo, ale jak można nazwać taki brak zrozumienia dla takich jak my!!! Pomimo wszystko będę uparta i się nie poddam!!! Bo z całego serca pragnę dzidziusia:) Pozdrawiam Was mocno i trzymajcie się!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia 1
Misia 11 trzymaj sie jakoś to będzie , ja też brałam orgamentil bo miałam torbiel i szybko się wchłoneła , byłam taka nerwowa że nieraz pokłócilam się z mężem ,i nawet stany depresyjne mnie dopadały . Teraz ostatnio brałam clostilbegyt żeby urosły mi jajeczka ,też dziwnie to znosiłam napady złości skoki ciśnienia pocenia i wogole, jakos przeszlo. Nie denerwuj sie będzie dobrze jeszcze będziemy mamusiami , powodzenia pa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiapiatk
Wiecie bardzo sie cieszę że znalazłam to forum i że moge sie wam wyżalic bo w domu za bardzo nie mam z kim porozmwiac o tym buzia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Accu, limako, ale ten czas leci - mam wrażenie że raptem wczoraj chwiliłyście się radosnymi nowinami:) Monari,Pysza, Nadwiślanka, wade - co u Was? Limako, ja podobnie jak Ty mimo, że szanse są małe na ciążę, nadal mam nadzieję i modlę się o cud. Misia 11 - ja też jestem pacjętką dr Zamory - od 2 lat. też go lubię. u mnie po orgamntrilu torbiele zawsze znikały - na pewno wszystko u ciebie sie ułoży:) Kasiapiatk, bardzo mi przykro, że sie nie udało...z perspektywy czasu (po 2 latach w N, 4 inseminacjach i również kłopotami z torbielami, oraz już po 5 ptransferach chyba szybciej decydowałabym sie na in vitro, choć uważam ze rozsądnie jest dać sobie szanse i zrobic 2-3 inseminacje - osobiście znam dziewczynę która dzięki IUI ma synka. za każdą inseminację płacisz 800 zł:( monia 1, ogromnie mi przykro... ja też jestem po transferze z ICSI na własnym cyklu (w sumie miałam 5 stymulacji - dwie mocne i 3 na własnych cyklach), dziś w 10 dpt czuję sie jak przed okresem - mam nadzieję że to dobry znak - nigdy wcześniej po transferze tak nie miałam, OBAWY @ przychodziły po odsatwieniu luteiny. trzymam mocno kciuki! monnix, uważam ze Twoja znajoma powinna zgłosić się do kliniki typu Novum. wiem też ze dziewczyny z nawracającymi poronieniami często są kierowane na badania immunologiczne - leczenie szczepieniami lub b. drogimi kroplówkami. nie ma pewności czy to własnie im pomaga w końcu donosić ciążę ale są tacy którzy wierzą że to działa. dziewczyny, widzę tu dużo nowym wpisów i mam tylko nadzieję, ze dobrze mnie zrozumiecie, bo ostatnie co chciałabym zrobić to odbierać Wam nadzieję... Leczę sie w N od 2 latach. miałam 4 nieudane inseminacje, mnóstwo pauz z powodu torbieli i orgamentrilu, 2 regularne (z duzą ilością leków) stymulacje do in vitro i z tych 2 stymulacji tylko 4 transfery. chciałabym Was przestrzec przed nastawieniem do in vitro, ze to pewnik. sama po pierwszym transferze byłam głeboko przekonana że się udało i będę w ciąży - nie byłam i bardzo to przeżyłam. potem jeszcze 3 transfery i koniec zarodków a dr L powiedział mi że moje janiki juz nie chcą pracować i doradził mi komórkę dawczyni. rozryczałam się po tej radzie jak już byłam w samochodzie jak dziecko. chcę Wam tylko uświadomić, zeby nie wierzyć ślepo w skuteczność in vitro bo mozecie bardzo cierpieć i z radosnych osób stać sie przygnębionymi i zrezygnowanymi. im większy to sprawy dystans tym większa szansa że bez szwanku z tego wyjdziemy.wiem ze to trudne - mnie się nie udało i dopiero miesiąc temu dotarło do mnie ze 2 lata spędziłam w oczekiwaniu na wynik testu lub na @ i rozpoczęćie z nadzieją nowych starań. osobiście znam dziewczyny, którym udało się za 1 lub 2 razem, ale wiem ze są też takie które miały np 8 transferów i kilka stymulacji zanim się udało.... nie chcę wam powiedzieć zeby nie wierzyć, albo zeby dać sobie spokój - absolutne nie! ale postarajcie sie nie myśleć że in vitr to pewniak - bo tak nie jest. Pamiętam jak w grudniu 2006 roku miałam pierwszą wizytę w N i pewność że za 1-2 mies naturalnie będę w ciąży. potem rozczarowanie i nadzieja i wielka wiara w inseminacje - równeiż baro bolesne rozczarowanie... potem decyzja o in vitro i ABSOLUTNA PEWNOŚĆ ze to już koniec tej mordęgi i że za chwilę sie dowiem że bedę mamą. w październku tego roku minął rok od pierwszego transferu - uwierzci mi że ten rok to droga przez piekło, które sama sobie zafundowałam wierząć w skuteczność in vitro. ten rok bardzo mnie zmienił i zmienił moje małżeństwo bo mąż mówi mi ze serce mu pęka ze jest bezradny kiedy płaczę. moje małżeństwo ma się dobrze, ale to chyba boski cud... Cały czas wierzę i mam mam nadzieję że Bóg podaruje nam dziecko (nasze bilologiczne dziecko). Postanowiliśmy próbować o nie walczyć dopóki będzie nas na to stać i dopóki oboje będziemy miećna to siłę. na razie próbuję na własnych cyklach - to tak jak przygotowanie do inseminacji z małą ilością leków i punkcja a potem transfer. ale mimo że sporo już przeszłam o mały włos a nie załamałabym sie bo 2 próby pod rząd stymulacji na włas. cyklu nie przyniosły komórek - pęcherzyki były puste. teraz jestem po V już stymualcji (3 na własnym cyklu) - pobrano mi jedną komórkę, która zapłodniła się. dziś moja 10 dpt. czekam do 14 i 15 dpt - wtedy dzień po dniu zrobię test z krwi - jeśli beta przyrośnie - udało się, jeśli nie - będziemy z nadzieją starać się dalej. dziś już wiem, że jeśli za jakiś czas nie uda się, zdecyduję się na komórkę dawczyni albo na adopcję. dziś już dojrzałąm żeby się z tym pogodzić, co nie oznacza, ze się poddaję:) napisałam to wszystko zeby was spróbować uchronić przed destrukcyjnym myślenieniem że insemiancja, czy in vitro to gwaracja ciąży. życzę wszystkim żeby udało sie najlpeiej naturalnie i żebyście nie traciły wiary ale podejdźcie do sparwy z dystansem, bo łątwo się w tym potem pogubić i na długo zasmucić. PS od jakiegoś czasu modlę się do św. dominika - patrona m.in. bezpłodnych (noszę pas św. dominika) i św. Rity - patronki od spraw dtrudnych i beznadziejnych. nie wiem jak skończ sie ta próba, ale w tym cyklu działy się dziwne rzeczy a ja mimo to modliłam się o łąskę i o cud - najpierw \\9jak poprzednio) pęcherzyki nie rosły, jak jeden urósł to tak szybko że wszystko wskazywało że to torbiel i dr wspomniała że może lepiej zrezygnowac z punkcji, potem pęcherzyk (który nadal nie wiadomo czy miał w środku komórkę) był tak duży że było 99% pewności że pęknie przed punkcją - nie pękł:) w dniu punkcji okazało się że pęcherzyk gigant nadal jest ale że pojawił sie nagle jakiś nowy też na tyle duży że można było go nakłuć w punkcji. efekt : po 2 próbach be komórek, 3 podejście teoretycznie be szans przyniosło jednak jedną komórkę która potem się zapłodniła. cały czas modliłam się (a już kiedyś \"pogniewałam sie\" na Boga) zeby ocalił pęcherzyk i żeby była w nim komórka a teraz modlę się codziennie o dziecko z podanego mi 11 dni temu zarodka. Nie wiem czy uda mi sie tym razem zostać mamą, ale wierzę że kiedyś to nastąpi:) mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią co innego... przyznam się Wam, że odkąd znowu się modlę jest we mnie też spokój, którego już dawno nie było. Trzymam za nas wszystskie mocno kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Accu, limako, ale ten czas leci - mam wrażenie że raptem wczoraj chwiliłyście się radosnymi nowinami:) Monari,Pysza, Nadwiślanka, wade - co u Was? Limako, ja podobnie jak Ty mimo, że szanse są małe na ciążę, nadal mam nadzieję i modlę się o cud. Misia 11 - ja też jestem pacjętką dr Zamory - od 2 lat. też go lubię. u mnie po orgamntrilu torbiele zawsze znikały - na pewno wszystko u ciebie sie ułoży:) Kasiapiatk, bardzo mi przykro, że sie nie udało...z perspektywy czasu (po 2 latach w N, 4 inseminacjach i również kłopotami z torbielami, oraz już po 5 ptransferach chyba szybciej decydowałabym sie na in vitro, choć uważam ze rozsądnie jest dać sobie szanse i zrobic 2-3 inseminacje - osobiście znam dziewczynę która dzięki IUI ma synka. za każdą inseminację płacisz 800 zł:( monia 1, ogromnie mi przykro... ja też jestem po transferze z ICSI na własnym cyklu (w sumie miałam 5 stymulacji - dwie mocne i 3 na własnych cyklach), dziś w 10 dpt czuję sie jak przed okresem - mam nadzieję że to dobry znak - nigdy wcześniej po transferze tak nie miałam, OBAWY @ przychodziły po odsatwieniu luteiny. trzymam mocno kciuki! monnix, uważam ze Twoja znajoma powinna zgłosić się do kliniki typu Novum. wiem też ze dziewczyny z nawracającymi poronieniami często są kierowane na badania immunologiczne - leczenie szczepieniami lub b. drogimi kroplówkami. nie ma pewności czy to własnie im pomaga w końcu donosić ciążę ale są tacy którzy wierzą że to działa. dziewczyny, widzę tu dużo nowym wpisów i mam tylko nadzieję, ze dobrze mnie zrozumiecie, bo ostatnie co chciałabym zrobić to odbierać Wam nadzieję... Leczę sie w N od 2 latach. miałam 4 nieudane inseminacje, mnóstwo pauz z powodu torbieli i orgamentrilu, 2 regularne (z duzą ilością leków) stymulacje do in vitro i z tych 2 stymulacji tylko 4 transfery. chciałabym Was przestrzec przed nastawieniem do in vitro, ze to pewnik. sama po pierwszym transferze byłam głeboko przekonana że się udało i będę w ciąży - nie byłam i bardzo to przeżyłam. potem jeszcze 3 transfery i koniec zarodków a dr L powiedział mi że moje janiki juz nie chcą pracować i doradził mi komórkę dawczyni. rozryczałam się po tej radzie jak już byłam w samochodzie jak dziecko. chcę Wam tylko uświadomić, zeby nie wierzyć ślepo w skuteczność in vitro bo mozecie bardzo cierpieć i z radosnych osób stać sie przygnębionymi i zrezygnowanymi. im większy to sprawy dystans tym większa szansa że bez szwanku z tego wyjdziemy.wiem ze to trudne - mnie się nie udało i dopiero miesiąc temu dotarło do mnie ze 2 lata spędziłam w oczekiwaniu na wynik testu lub na @ i rozpoczęćie z nadzieją nowych starań. osobiście znam dziewczyny, którym udało się za 1 lub 2 razem, ale wiem ze są też takie które miały np 8 transferów i kilka stymulacji zanim się udało.... nie chcę wam powiedzieć zeby nie wierzyć, albo zeby dać sobie spokój - absolutne nie! ale postarajcie sie nie myśleć że in vitr to pewniak - bo tak nie jest. Pamiętam jak w grudniu 2006 roku miałam pierwszą wizytę w N i pewność że za 1-2 mies naturalnie będę w ciąży. potem rozczarowanie i nadzieja i wielka wiara w inseminacje - równeiż baro bolesne rozczarowanie... potem decyzja o in vitro i ABSOLUTNA PEWNOŚĆ ze to już koniec tej mordęgi i że za chwilę sie dowiem że bedę mamą. w październku tego roku minął rok od pierwszego transferu - uwierzci mi że ten rok to droga przez piekło, które sama sobie zafundowałam wierząć w skuteczność in vitro. ten rok bardzo mnie zmienił i zmienił moje małżeństwo bo mąż mówi mi ze serce mu pęka ze jest bezradny kiedy płaczę. moje małżeństwo ma się dobrze, ale to chyba boski cud... Cały czas wierzę i mam mam nadzieję że Bóg podaruje nam dziecko (nasze bilologiczne dziecko). Postanowiliśmy próbować o nie walczyć dopóki będzie nas na to stać i dopóki oboje będziemy miećna to siłę. na razie próbuję na własnych cyklach - to tak jak przygotowanie do inseminacji z małą ilością leków i punkcja a potem transfer. ale mimo że sporo już przeszłam o mały włos a nie załamałabym sie bo 2 próby pod rząd stymulacji na włas. cyklu nie przyniosły komórek - pęcherzyki były puste. teraz jestem po V już stymualcji (3 na własnym cyklu) - pobrano mi jedną komórkę, która zapłodniła się. dziś moja 10 dpt. czekam do 14 i 15 dpt - wtedy dzień po dniu zrobię test z krwi - jeśli beta przyrośnie - udało się, jeśli nie - będziemy z nadzieją starać się dalej. dziś już wiem, że jeśli za jakiś czas nie uda się, zdecyduję się na komórkę dawczyni albo na adopcję. dziś już dojrzałąm żeby się z tym pogodzić, co nie oznacza, ze się poddaję:) napisałam to wszystko zeby was spróbować uchronić przed destrukcyjnym myślenieniem że insemiancja, czy in vitro to gwaracja ciąży. życzę wszystkim żeby udało sie najlpeiej naturalnie i żebyście nie traciły wiary ale podejdźcie do sparwy z dystansem, bo łątwo się w tym potem pogubić i na długo zasmucić. PS od jakiegoś czasu modlę się do św. dominika - patrona m.in. bezpłodnych (noszę pas św. dominika) i św. Rity - patronki od spraw dtrudnych i beznadziejnych. nie wiem jak skończ sie ta próba, ale w tym cyklu działy się dziwne rzeczy a ja mimo to modliłam się o łąskę i o cud - najpierw \9jak poprzednio) pęcherzyki nie rosły, jak jeden urósł to tak szybko że wszystko wskazywało że to torbiel i dr wspomniała że może lepiej zrezygnowac z punkcji, potem pęcherzyk (który nadal nie wiadomo czy miał w środku komórkę) był tak duży że było 99% pewności że pęknie przed punkcją - nie pękł:) w dniu punkcji okazało się że pęcherzyk gigant nadal jest ale że pojawił sie nagle jakiś nowy też na tyle duży że można było go nakłuć w punkcji. efekt : po 2 próbach be komórek, 3 podejście teoretycznie be szans przyniosło jednak jedną komórkę która potem się zapłodniła. cały czas modliłam się (a już kiedyś "pogniewałam sie" na Boga) zeby ocalił pęcherzyk i żeby była w nim komórka a teraz modlę się codziennie o dziecko z podanego mi 11 dni temu zarodka. Nie wiem czy uda mi sie tym razem zostać mamą, ale wierzę że kiedyś to nastąpi:) mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią co innego... przyznam się Wam, że odkąd znowu się modlę jest we mnie też spokój, którego już dawno nie było. Trzymam za nas wszystskie mocno kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Accu, limako, ale ten czas leci - mam wrażenie że raptem wczoraj chwiliłyście się radosnymi nowinami:) Monari,Pysza, Nadwiślanka, wade - co u Was? Limako, ja podobnie jak Ty mimo, że szanse są małe na ciążę, nadal mam nadzieję i modlę się o cud. Misia 11 - ja też jestem pacjętką dr Zamory - od 2 lat. też go lubię. u mnie po orgamntrilu torbiele zawsze znikały - na pewno wszystko u ciebie sie ułoży:) Kasiapiatk, bardzo mi przykro, że sie nie udało...z perspektywy czasu (po 2 latach w N, 4 inseminacjach i również kłopotami z torbielami, oraz już po 5 ptransferach chyba szybciej decydowałabym sie na in vitro, choć uważam ze rozsądnie jest dać sobie szanse i zrobic 2-3 inseminacje - osobiście znam dziewczynę która dzięki IUI ma synka. za każdą inseminację płacisz 800 zł:( monia 1, ogromnie mi przykro... ja też jestem po transferze z ICSI na własnym cyklu (w sumie miałam 5 stymulacji - dwie mocne i 3 na własnych cyklach), dziś w 10 dpt czuję sie jak przed okresem - mam nadzieję że to dobry znak - nigdy wcześniej po transferze tak nie miałam, OBAWY @ przychodziły po odsatwieniu luteiny. trzymam mocno kciuki! monnix, uważam ze Twoja znajoma powinna zgłosić się do kliniki typu Novum. wiem też ze dziewczyny z nawracającymi poronieniami często są kierowane na badania immunologiczne - leczenie szczepieniami lub b. drogimi kroplówkami. nie ma pewności czy to własnie im pomaga w końcu donosić ciążę ale są tacy którzy wierzą że to działa. dziewczyny, widzę tu dużo nowym wpisów i mam tylko nadzieję, ze dobrze mnie zrozumiecie, bo ostatnie co chciałabym zrobić to odbierać Wam nadzieję... Leczę sie w N od 2 latach. miałam 4 nieudane inseminacje, mnóstwo pauz z powodu torbieli i orgamentrilu, 2 regularne (z duzą ilością leków) stymulacje do in vitro i z tych 2 stymulacji tylko 4 transfery. chciałabym Was przestrzec przed nastawieniem do in vitro, ze to pewnik. sama po pierwszym transferze byłam głeboko przekonana że się udało i będę w ciąży - nie byłam i bardzo to przeżyłam. potem jeszcze 3 transfery i koniec zarodków a dr L powiedział mi że moje janiki juz nie chcą pracować i doradził mi komórkę dawczyni. rozryczałam się po tej radzie jak już byłam w samochodzie jak dziecko. chcę Wam tylko uświadomić, zeby nie wierzyć ślepo w skuteczność in vitro bo mozecie bardzo cierpieć i z radosnych osób stać sie przygnębionymi i zrezygnowanymi. im większy to sprawy dystans tym większa szansa że bez szwanku z tego wyjdziemy.wiem ze to trudne - mnie się nie udało i dopiero miesiąc temu dotarło do mnie ze 2 lata spędziłam w oczekiwaniu na wynik testu lub na @ i rozpoczęćie z nadzieją nowych starań. osobiście znam dziewczyny, którym udało się za 1 lub 2 razem, ale wiem ze są też takie które miały np 8 transferów i kilka stymulacji zanim się udało.... nie chcę wam powiedzieć zeby nie wierzyć, albo zeby dać sobie spokój - absolutne nie! ale postarajcie sie nie myśleć że in vitr to pewniak - bo tak nie jest. Pamiętam jak w grudniu 2006 roku miałam pierwszą wizytę w N i pewność że za 1-2 mies naturalnie będę w ciąży. potem rozczarowanie i nadzieja i wielka wiara w inseminacje - równeiż baro bolesne rozczarowanie... potem decyzja o in vitro i ABSOLUTNA PEWNOŚĆ ze to już koniec tej mordęgi i że za chwilę sie dowiem że bedę mamą. w październku tego roku minął rok od pierwszego transferu - uwierzci mi że ten rok to droga przez piekło, które sama sobie zafundowałam wierząć w skuteczność in vitro. ten rok bardzo mnie zmienił i zmienił moje małżeństwo bo mąż mówi mi ze serce mu pęka ze jest bezradny kiedy płaczę. moje małżeństwo ma się dobrze, ale to chyba boski cud... Cały czas wierzę i mam mam nadzieję że Bóg podaruje nam dziecko (nasze bilologiczne dziecko). Postanowiliśmy próbować o nie walczyć dopóki będzie nas na to stać i dopóki oboje będziemy miećna to siłę. na razie próbuję na własnych cyklach - to tak jak przygotowanie do inseminacji z małą ilością leków i punkcja a potem transfer. ale mimo że sporo już przeszłam o mały włos a nie załamałabym sie bo 2 próby pod rząd stymulacji na włas. cyklu nie przyniosły komórek - pęcherzyki były puste. teraz jestem po V już stymualcji (3 na własnym cyklu) - pobrano mi jedną komórkę, która zapłodniła się. dziś moja 10 dpt. czekam do 14 i 15 dpt - wtedy dzień po dniu zrobię test z krwi - jeśli beta przyrośnie - udało się, jeśli nie - będziemy z nadzieją starać się dalej. dziś już wiem, że jeśli za jakiś czas nie uda się, zdecyduję się na komórkę dawczyni albo na adopcję. dziś już dojrzałąm żeby się z tym pogodzić, co nie oznacza, ze się poddaję:) napisałam to wszystko zeby was spróbować uchronić przed destrukcyjnym myślenieniem że insemiancja, czy in vitro to gwaracja ciąży. życzę wszystkim żeby udało sie najlpeiej naturalnie i żebyście nie traciły wiary ale podejdźcie do sparwy z dystansem, bo łątwo się w tym potem pogubić i na długo zasmucić. PS od jakiegoś czasu modlę się do św. dominika - patrona m.in. bezpłodnych (noszę pas św. dominika) i św. Rity - patronki od spraw dtrudnych i beznadziejnych. nie wiem jak skończ sie ta próba, ale w tym cyklu działy się dziwne rzeczy a ja mimo to modliłam się o łąskę i o cud - najpierw \9jak poprzednio) pęcherzyki nie rosły, jak jeden urósł to tak szybko że wszystko wskazywało że to torbiel i dr wspomniała że może lepiej zrezygnowac z punkcji, potem pęcherzyk (który nadal nie wiadomo czy miał w środku komórkę) był tak duży że było 99% pewności że pęknie przed punkcją - nie pękł:) w dniu punkcji okazało się że pęcherzyk gigant nadal jest ale że pojawił sie nagle jakiś nowy też na tyle duży że można było go nakłuć w punkcji. efekt : po 2 próbach be komórek, 3 podejście teoretycznie be szans przyniosło jednak jedną komórkę która potem się zapłodniła. cały czas modliłam się (a już kiedyś "pogniewałam sie" na Boga) zeby ocalił pęcherzyk i żeby była w nim komórka a teraz modlę się codziennie o dziecko z podanego mi 11 dni temu zarodka. Nie wiem czy uda mi sie tym razem zostać mamą, ale wierzę że kiedyś to nastąpi:) mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią co innego... przyznam się Wam, że odkąd znowu się modlę jest we mnie też spokój, którego już dawno nie było. Trzymam za nas wszystskie mocno kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia11
Monia 1 Dzięki za te słowa:) Dziś już lepiej się czuję:) Mam nadzieję, że ten stan co ostatnio mnie dopadł szybko nie wróci. Faktycznie też mam problemy z uderzeniami gorąca - zupełnie jak przy menopauzie, no i ta potliwość - szczególnie kończyn - to chyba jakieś nerwowe? Najważniejsze jednak, że dzisiaj było lepiej i wczoraj :) Szkoda tylko, że na tych moich złych stanach cierpi mój mąż, który i tak nieźle znosi całą sytuację. Wiosna6 Dzięki za to co napisałaś!!! Bardzo mnie Twoja historia wzruszyła i jestem pełna podziwu dla Ciebie!!!!!! Choć to pewnie wcale Ci nie pomoże. Muszę przyznać, że pewnie jak wiele z nas "nowych" nie miałam zielonego pojęcia, że in vitro może się nie udać. Nawet ostatnio namawiałam męża, że może lepiej byłoby od razu przejść do in vitro, bo daje większą pewność powodzenia. Na szczęście mój mąż - bardziej rozsądna w tej sytuacji istota ode mnie - powiedział, żeby stosować się do zaleceń dr Zamory i wykonać te trzy próby inseminacji. Zawsze jednak mi przypomina, żebym się zdystansowała i była przygotowana na to, że może się nie udać. Nawet on - co mnie zaskoczyło, powiedział, że in vitro też przecież może się nie udać. Ja jednak w to nie chciałam wierzyć i bez potwierdzenia medycznego - jakie Ty mi dzisiaj dałaś - żyłam w błędzie!!! A ja myślałam, że mój mąż jest po prostu okropnie sceptyczny w tej sytuacji i, że stracił nadzieję!!! Jestem z natury osobą bardzo niecierpliwą i zawsze czekam od razu na efekt, jednak muszę zmienić swoje nastawienie do tej sytuacji i uzbroić się w cierpliwość. Tylko nie wiem jak radzić sobie ze stresem, z uczuciem poddenerwowania i ciągłymi myślami - uda się czy się nie uda? Mam wrażenie, że może to przeszkadza w zajściu w ciążę? Może gdy się o tym tak "obsesyjnie" jak ja nie myśli, to może w końcu się udaje. Słyszałam o przypadkach, że dziewczyny nie zachodziły w ciążę do momentu gdy nie osągnęły spokoju psychicznego - np. niektóre miały już zaplanowane in vitro (czyli w sumie myślały, że to gwarancja ciąży?), a inne zaadoptowały dzidziusia i po pewnym czasie same były w ciąży. Jak to wyjaśnić? Co robić, jak sobie radzić z tymi myślami? Jak nie myśleć? Chciałabym po prostu poddać się temu wszystkiemu, żeby mój mózg nie wymyślał nowych rzeczy. Może udać się do psychologa? Co o tym myślisz/myślicie? Jakie ma działanie ten pas św. Dominika i jak go zdobyć? Mocne buziaki i naprawdę gorące dzięki za wsparcie:):):) Jak to dobrze, że jesteście!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mad74
wiosna6 witam, jestem w podobnej sytuacji jak Ty... teraz się szczępię immunlogicznie jeszcze 2 szczepienia..-inseminacje, 4x teransfer nieudany...klęska.( jakie sa te modlitwy co nadmieniałaś? pozdrawiam Cie serdecznie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia 1
mad74 Witam ja tez zamówiłam modlitwy i pas św dominika będe się codziennie modlić choć wcześniej też zwątpilam rozmawiałam z siostrą z klasztoru dominikanek pocieszala mnie bardzo żeby byc dobrej wiary i nosic pas jak tylko sie da i zmawiać trzy modlitwy a mąz żeby nosił medalik który przyslą . Zamówić możesz telefonicznie 012 422 79 25 lub e-mailem grodek@dominikanie.pl A adres : Klasztor Sióstr Dominikanek ul Mikołajska 21, 31-027 Kraków. Duża buźka bądź dobrej myśli wszystko będzie ok. wiosna6 Cześć Kobietko Jesteś bardzo dzielna naewt nie wiesz jak wzruszyła mnie twoja opowieść czytałam i płakałam ile ty już przeszłaś ,ja też bardzo to wszystko przeżywam, właśnie zrozumiałam że niema co się nastawiać pozytywnie, boję się tylko że zabraknie mi czasu i pieniędzy na to żeby mieć to maleństwo w brzuszku ,mam już 37 lat i czas mnie goni, ale będę próbować na ile to będzie mozliwe .Życzę ci z całego serca żebyś wkońcu zobaczyła te dwie kreski na teście i byla najszczęśliwszą mamą na świecie. Życzę wam wszystkim dziewczyny żebyście już nigdy tak nie cierpiały...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiapiatk
Podzielam wasze zdania Wiosna6: Ja też cały czas byłam nastawiona na bedzie dobrze i sie zawiodłam,i teraz już tak nie myślę wiem że może sie nie udać:-( Mam pytanie czy która z was miała kiedyś torbiel w piesi np.przez branie Luteiny,jesli ta to czy to jais duży problem????buuuzzzkkkaaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiapiatk
Podzielam wasze zdania Wiosna6: Ja też cały czas byłam nastawiona na bedzie dobrze i sie zawiodłam,i teraz już tak nie myślę wiem że może sie nie udać:-( Mam pytanie czy która z was miała kiedyś torbiel w piesi np.przez branie Luteiny,jesli ta to czy to jakiś duży problem?czy to znika,bardzo proszę o odpowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosno6, bardzo Ci dziekuje za to, ze jestes na tym forum, ale zycze Ci bys juz niebawem przeszla od statusu \\\"starajacej sie\\\" do statusu \\\"z brzuszkiem\\\" - ktora juz tylko bedzie doradzala tu innym - jak sie nie poddac i wygrac. Czytam te wszystkie watki i wasze historie od pol roku - i dzieki temu, a zwlaszcza dzieki wypowiedziom Wiosny i kilku innym forumowiczkom o dluzszym stazu - nie trace nadziei, a wrecz przeciwnie jestem bardzo optymistycznie nastawiona teraz przy kolejnego podejscia do invitro. A w skrocie moja historia - mam 34 lata, wiec juz nie jestem najmlodsza wsrod starajacych. Wg badan - sama jestem zdrowa i w zasadzie moglabym zostac mama, ale maz ma azospermie (czyli zupelny brak plemnikow w spermie). Balismy sie, ze nie produkuje on ich wogole - na szczescie po wykonanej biopsji okazalo sie, ze ma ich wystraczajaco duzo w jadrach. Widocznie plemniki nie przedostaja sie do spermy z jakichs tam mechanicznych przeszkod. I dlatego w naszym przypadku wchodzilo w gre tylko IVF-ICSI. Wychodowalam 10 komorek, w tym 7. ktore ladnie sie zaplodnily i podzieloly. Wszystkie klasy A. Niestety 3 transfery nie daly efektu. Ostatni criotransfer 2 zarodkow - poprzedzilam i zakonczylam akupunktura, poprosilam tez tym razem po raz pierwszy o naciecie otoczki u obu zarodkow. Niestety bez skutku. Samo Novum oceniam bardzo dobrze, zwlaszcza moja lekarz prowadzaca dr Obuchowska - bardzo konkretnego lekarza, dzieki ktorej ladnie przeszlam az do samej stymulacji. W najblizszych dniach kolejna wizyta od ktorej zapewne zaczynam caly protokol od poczatku. Z tego, co pamietam, najpierw wyciszenie na tabletkach antykoncepcyjnych. Czekajac na cud chodzilam po forach i szukalam informacji, czy moze robilam cos nie tak bezposrednio po transferach. Zla dieta, za duzo wysilku fizycznego, nerwow w pracy, sama nie wiem, co moglo miec wplyw na negatywny wynik. Mam tez pytania do Was, ktore mialy wykonana laparoskopie oraz badania immunologiczne. Czy obie rzeczy w moim przypadku maja sens? Dlaczego mialyscie je zlecone? Goraco pozdrawiam wszystkie uczestniczki tego forum, wierze ze dzieki takim mozliwosociom jakie mamy dzieki Novum czy innym klinikom - kazda z nas bedzie mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosno6, bardzo Ci dziekuje za to, ze jestes na tym forum, ale zycze Ci bys juz niebawem przeszla od statusu \\\"starajacej sie\\\" do statusu \\\"z brzuszkiem\\\" - ktora juz tylko bedzie doradzala tu innym - jak sie nie poddac i wygrac. Czytam te wszystkie watki i wasze historie od pol roku - i dzieki temu, a zwlaszcza dzieki wypowiedziom Wiosny i kilku innym forumowiczkom o dluzszym stazu - nie trace nadziei, a wrecz przeciwnie jestem bardzo optymistycznie nastawiona teraz przy kolejnego podejscia do invitro. A w skrocie moja historia - mam 34 lata, wiec juz nie jestem najmlodsza wsrod starajacych. Wg badan - sama jestem zdrowa i w zasadzie moglabym zostac mama, ale maz ma azospermie (czyli zupelny brak plemnikow w spermie). Balismy sie, ze nie produkuje on ich wogole - na szczescie po wykonanej biopsji okazalo sie, ze ma ich wystraczajaco duzo w jadrach. Widocznie plemniki nie przedostaja sie do spermy z jakichs tam mechanicznych przeszkod. I dlatego w naszym przypadku wchodzilo w gre tylko IVF-ICSI. Wychodowalam 10 komorek, w tym 7. ktore ladnie sie zaplodnily i podzieloly. Wszystkie klasy A. Niestety 3 transfery nie daly efektu. Ostatni criotransfer 2 zarodkow - poprzedzilam i zakonczylam akupunktura, poprosilam tez tym razem po raz pierwszy o naciecie otoczki u obu zarodkow. Niestety bez skutku. Samo Novum oceniam bardzo dobrze, zwlaszcza moja lekarz prowadzaca dr Obuchowska - bardzo konkretnego lekarza, dzieki ktorej ladnie przeszlam az do samej stymulacji. W najblizszych dniach kolejna wizyta od ktorej zapewne zaczynam caly protokol od poczatku. Z tego, co pamietam, najpierw wyciszenie na tabletkach antykoncepcyjnych. Czekajac na cud chodzilam po forach i szukalam informacji, czy moze robilam cos nie tak bezposrednio po transferach. Zla dieta, za duzo wysilku fizycznego, nerwow w pracy, sama nie wiem, co moglo miec wplyw na negatywny wynik. Mam tez pytania do Was, ktore mialy wykonana laparoskopie oraz badania immunologiczne. Czy obie rzeczy w moim przypadku maja sens? Dlaczego mialyscie je zlecone? Goraco pozdrawiam wszystkie uczestniczki tego forum, wierze ze dzieki takim mozliwosociom jakie mamy dzieki Novum czy innym klinikom - kazda z nas bedzie mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiapiatk, ja miałam torbiel w piersi. Znaleziono mi ją w czasie badań do invitro. Oczywiście zanim dotarłam do mojej lekarki z wynikami, wpadłam w panikę. Na szczęście okazuje się, że torbiele w piersiach robia się m.in. przy problemach z poziomem prolaktyny i nie są groźne. Ja mam hiperprolaktynemię. Moja torbiel miała 0,5 cm i lekarka orzekła, że napewno wchłonie się, ale oczywiście trzeba ją obserwować. Także głowa do góry:) Porozmawiaj o tej torbieli z lekarzem, napewno Cię uspokoi. Wiosno, ciekawa byłam co u Ciebie. Dobrze, że jestes w lepszej formie bo pamietam jaka byłaś załamana. Trzymam kciuki... Zaglądam na forum regularnie i mam takie same odczucia odnośnie nadziei związanych z podejściem do invitro jak Ty. A też mam sporo ciężkich doświadczeń. Ostatni rok to ciągłe badania, zastrzyki, hormony, punkcje, 4 transfery i nic... Kiedyś pisałyśmy o tym jak ratujemy naszą formę psychiczną i powiem Ci, że ja też teraz czuję się zupełnie inaczej. Zrobiłam sobie przerwę, super wakacje, zapisałam się do dobrego masażysty, schudłam parę kilo i czuję się kwitnąco:) Naprawdę jak by mi kilka lat ubyło:) W tej chwili jestem w 3 dpt i oprócz 2 pięknych zarodeczków mam w sobie niesłychane pokłady nadziei:) Może tym razem... Pozdrawiam Was wszystkie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia11
Karolinak2008 Ja miałam laparoskopię diagnostyczną zleconą przez dr Zamorę po kilku naturalnych próbach zajścia w ciążę (w celu sprawdzenia drożności jajowodów). Dr Zamora stwierdził, że lepiej przeprowadzić laparoskopię diagnostyczną, bo do tego zabiegu podobnie jak do HSG używa się znieczulenia ogólnego - czyli całkowite uśpienie. Przy okazji jakby okazało się, że jednak coś dzieje się w środku to można przeprowadzić od razu operację, a HSG to tylko zwykły kontrast i jak coś wykaże to laparoskopię i tak trzeba wykonać, więc lepiej zrobić to od razu. Ze skierowaniem udałam się do szpitla św. Zofii najpierw do przychodni, a potem tamtejszy lekarz dał mi docelowe skierowanie na operację. To świetny szpital, przeprowadzono u mnie wszystkie badania do operacji włącznie z konsultacją u anestezjologa. Na sam zabieg czekałam ok. 2 miesiące, a w szpitalu byłam tylko 3 dni. Świetna opieka od początku, czyli od przyjęcia do przychodni po sam szpital. Po operacji dostałam protokół jej przeprowadzenia i okazało się, że pod względem anatomicznym jest u mnie ok. Tak więc wróciłam do Novum z tymi wynikami i dr. Zamora mówi, że to dobrze, bo różne rzeczy mogą wyjść. Teraz czekam aż torbiel mi zaniknie i nie mogę doczekać się inseminacji, bo tak naprawdę to ja dopiero zaczynam (bo do tej pory to były tylko próby naturalnego poczęcia). Kochane dziewczynki dobrze, że jesteście!!! Nie poddawajcie się!!! Ja też będę walczyć i mam nadzieję, że się uda:):):) Mocne buziaczki!!! :):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia11
Karolinak2008 Ja miałam laparoskopię diagnostyczną zleconą przez dr Zamorę po kilku naturalnych próbach zajścia w ciążę (w celu sprawdzenia drożności jajowodów). Dr Zamora stwierdził, że lepiej przeprowadzić laparoskopię diagnostyczną, bo do tego zabiegu podobnie jak do HSG używa się znieczulenia ogólnego - czyli całkowite uśpienie. Przy okazji jakby okazało się, że jednak coś dzieje się w środku to można przeprowadzić od razu operację, a HSG to tylko zwykły kontrast i jak coś wykaże to laparoskopię i tak trzeba wykonać, więc lepiej zrobić to od razu. Ze skierowaniem udałam się do szpitla św. Zofii najpierw do przychodni, a potem tamtejszy lekarz dał mi docelowe skierowanie na operację. To świetny szpital, przeprowadzono u mnie wszystkie badania do operacji włącznie z konsultacją u anestezjologa. Na sam zabieg czekałam ok. 2 miesiące, a w szpitalu byłam tylko 3 dni. Świetna opieka od początku, czyli od przyjęcia do przychodni po sam szpital. Po operacji dostałam protokół jej przeprowadzenia i okazało się, że pod względem anatomicznym jest u mnie ok. Tak więc wróciłam do Novum z tymi wynikami i dr. Zamora mówi, że to dobrze, bo różne rzeczy mogą wyjść. Teraz czekam aż torbiel mi zaniknie i nie mogę doczekać się inseminacji, bo tak naprawdę to ja dopiero zaczynam (bo do tej pory to były tylko próby naturalnego poczęcia). Kochane dziewczynki dobrze, że jesteście!!! Nie poddawajcie się!!! Ja też będę walczyć i mam nadzieję, że się uda:):):) Mocne buziaczki!!! :):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia11
Karolinak2008 Ja miałam laparoskopię diagnostyczną zleconą przez dr Zamorę po kilku naturalnych próbach zajścia w ciążę (w celu sprawdzenia drożności jajowodów). Dr Zamora stwierdził, że lepiej przeprowadzić laparoskopię diagnostyczną, bo do tego zabiegu podobnie jak do HSG używa się znieczulenia ogólnego - czyli całkowite uśpienie. Przy okazji jakby okazało się, że jednak coś dzieje się w środku to można przeprowadzić od razu operację, a HSG to tylko zwykły kontrast i jak coś wykaże to laparoskopię i tak trzeba wykonać, więc lepiej zrobić to od razu. Ze skierowaniem udałam się do szpitla św. Zofii najpierw do przychodni, a potem tamtejszy lekarz dał mi docelowe skierowanie na operację. To świetny szpital, przeprowadzono u mnie wszystkie badania do operacji włącznie z konsultacją u anestezjologa. Na sam zabieg czekałam ok. 2 miesiące, a w szpitalu byłam tylko 3 dni. Świetna opieka od początku, czyli od przyjęcia do przychodni po sam szpital. Po operacji dostałam protokół jej przeprowadzenia i okazało się, że pod względem anatomicznym jest u mnie ok. Tak więc wróciłam do Novum z tymi wynikami i dr. Zamora mówi, że to dobrze, bo różne rzeczy mogą wyjść. Teraz czekam aż torbiel mi zaniknie i nie mogę doczekać się inseminacji, bo tak naprawdę to ja dopiero zaczynam (bo do tej pory to były tylko próby naturalnego poczęcia). Kochane dziewczynki dobrze, że jesteście!!! Nie poddawajcie się!!! Ja też będę walczyć i mam nadzieję, że się uda:):):) Mocne buziaczki!!! :):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki27
Witam Was wszystkich! Czytam ten topik juz od ok miesiąca-od wyjścia ze szpitala po usunięciu lewego jajowodu wraz z ciążą znajdującą sie w nim i powiem jedno-tyle wiary, nadzieji, tyle sił co jest w Was i w tym topiku nie ma w żadnym innym-a mnie akurat tego brakuje najbardziej i już nie wiem jak sobie radzić z tym wszystkim? Moja sytuacja wygląda nastepująco: 2lata już w naturalny sposób staraliśmy się o dzidziusia, ale nic z tego nie wychodziło, a że i mieszkalismy za granicą w tym czasie to życie ciągle w biegu i inne problemy utrudniały nam te nasze starania i dostęp do lekarzy. Wreście podjęliśmy decyzję o powrocie do kraju i od razu odwiedziłam mojego gina by znalezc przyczynę naszych niepowodzeń-moje badania-ok, męża nasienie-nie rewelacyjne ale ok, więc lekarz po monitoringu mojego cyklu stwierdził: starajcie się jutro-potem dzień przerwy, znów, potem dzień przerwy i powinno być super-jakie było moje zdziwienie gdy na teście zobaczyłam upragnione 2kreseczki ;-)) a po tyg. plamienia, po 2tyg. wylądowałam w szpitalu-gin wpisał w moją kartę coś po łacinie-co potem dowiedziałam się że znaczyło ciąża obumarła-poronienie naturalne-dla nas to był szok-bo już tego samego dnia co zostałam przyjęta na oddział ból z którym przyjechałam do szpitala minął i czułam się lepiej-lekarze nawet nie zalecili badania HCG tylko czekali na krwawienie-którego nie było, co dzień na wizytach mówili co innego-że aż w końcu to nie wiedziałam czy była ta ciąża czy nie? Po tygodniu sama domagałam sie zbadania poziomu wzrostu-wynik sie podwoił a lekarz powiedział że to nic nie znaczy bo jest już po ciąży-wypisałam się z tego szpitala jak dowiedziałam się że nie wszyscy lekarze są zgodni co do łyżeczkowania więc trzeba dalej czekać co zrobi mój organizm-bo oznak poronienia dalej nie było. Z racji że wypis był na moje życzenie z zaznaczeniem że wbrew zaleceniom lekarzy-pani ordynator powiedziała że jak chcę mieć jeszcze dzieci to lepiej żebym szła do mojego najbliższego szpitala na to wyłyżeczkowanie bo sprawa będzie zakończona dopiero po wyłyżeczkowaniu-było ciężko ale pogodziliśmy się z tym że dziecko stracililiśmy. Natomiast u mojego gin okazało się że HCG rośnie i ciąża też ale w lewym jajowodzie a nie w macicy-kolejny nasz szok, już szybko szpital,operacja-i kolejny raz musieliśmy się żegnać z tym dzieciątkiem, oj jakie ja miałam wtedy ( w sumie dalej je mam) wątpliwości co do podpisania tej zgody na operację- tydzień po operacji gin mnie poinformował że po mojej operacji wyrostka-co miałam w wieku 2,5roku zrobiły się takie liczne zrosty i prawa cała strona mojego brzucha jest nimi pokryta, prawy jajowód na pewno nie jest drożny od tego czasu,jest przyrośnięty do brzucha bardzo blisko naczyń krwionośnych a i lewy też był nieprwidłowej budowy, musieli z ciążą usunąć lewy jajowód-który w sumie się już rozpadał-więc jedyna szansa in vitro-z przyczyn mechanicznych-bo komórka musi być pobrana, zapłodniona i wprowadzona do macicy. Gin dodał jeszcze by nie zgadzać się na stymulacje i pobieranie komórki z prawego jajnika właśnie z powodu możliwości uszkodzenia naczyń krwionośnych i krwotoku który może wystąpić-natomiast w każdej z klinik jest stosowana stymulacja przy IVF-co w takim przypadku?? Sorrki że tak się rozpisałam ale czy któraś z Was wie może o czymś takim by mogło być IVF bez stymulacji? i jaki czas należy odczekać od laparoskopi i laparotromi bo już najchętniej zaczelibyśmy robić odpowiedznie badania i umówilibyśmy się do N-choć gin stwierdził że może warto by sprobować w jakiejś mniejszej klinice na naszym terenie, a potem do Novum lub Invimed-u się udać gdyby się nie udało. Co myślicie o tym? Pozdrowionka dla wszystkich!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Wiosno :) Fajnie ze sie odezwalas. ja raczej nie udzielam sie na forach od jakiegos czasu, bo zabraklo \"starych\" znajomych...Poza tym jakos odeszla mi ochota dzielenie sie kazda owu i kazdym wydarzeniem w temacie rodzicielstwo na forach. Ale nadal czytam moje 3 fora, bo lubie poprawic sobie humor dobrymi informacjami, ze komus sie udalo. U mnie po staremu, ale to nie znaczy ze jest zle. Z adopcja na razie pod gorke (odmowa osroda na adopcje, staramy sie w innym osrodku), ale im trudnije tym wiecej we mnie wiary. O dziwo, optymizmu mi nie brakuje. Nawet jesli nie zostane Matka, co i to pod uwage biore.Poki co aby nie tracic zcasu chodze do mojego lokalnego domu dziecka. W ramach wolontariatu. Nietety, myslalam ze bede miala wiecej zcasu na maluchy i jakas pomoc. Ale wracam dos pozno z pracy i dodatkowe zajecia 2xtydzien po pracy niewiele zostawiaja zcasu na DD. Ale staram sie! Maluchy sa super! Kochane dzieciaki, ale zcasem potrafia dac w kosc :) Koncowka tego roku byla dla mnie b. zmenna. duzo sie wydarzylo . W ogole ten rok byl dosc pelen roznych wydarzen. Takze b. smutnych zwiaznych ze smiercia najblizszych... Pozdrawiam was dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
misia, odpisałam ci jeszcze tego samego dnia i znowu miałam komunikat ze jest błąd ale sądziłam ze jak poprzednio - wpis przejdzie ...ale nie stało sie tak, wiec jeszcze raz Ci zaraz odpiszę. przepraszam ze 3 razy wysłałam tę sama wypowiedź ale miałam komunikat że wystąpił błąd i nie widziałam żeby wypowiedz się zapisała...sorry. poza tym robię mnóstwo literówek - piszę jakbym uczyła się polskiego, też przepraszam:) misia, ja tak jak Ty jestem bardzo niecierpliwa i mnie też dr zamora stopował i łumaczył, że skoro wyniki męża nie są złe trzeba najpierw spróbować innych opcji (naturalnie i inseminacja). to bardzo rozsądny lekarz i jestem zdania że to lekarz powinien decydować o sposobie leczenia. dr zamora ma w sobie dużo optymizmu i on czasem wierzy bardziej niż jegopacjentki:) odkąd dr L pwoiedział mi że powinnam rozważyć komókę dawczyni lub adopcję (ewentualnie in vitro na własnych cyklach,ale jest ryzyko że kłopot jest po stronie moich komórek że przestają sie dzielić...a mam dopiero 33 lata więc to jeszcze nie menopzuaza) to dr zamora gdy z nim rozmawialiśmy po 4 nieudanym transferze i braku perspektyw powiedział że on zanim wogóle pomyśli o kom. dawczyni to mija trochę czasu bo on sam ma pacjentki, które gdyby się nie uparły to nie bylyby w ciaży a poza tym on uważa ze na kom dawczyni zawsz\\e jest czas i że jeśli pacjetka chce próbować to on jest za. misia, wiem z własnego doświadczenia jak niepostrzeżenie może minąć rok na próbowaniu bez skutku, rok płaczu, nerwów i przepełnionych smutkiem dni. sama wpadłam w tę pułapkę i zmarnowałam rok życia - nie chodzi o to że rok nieudanych prób uważam za zmarnowany - nie, bo nie uda się jeśli nie będę próbować, ale można się starać i normalnie żyć. ja od 2 lat nie byłam na nartach (które uwielbiam) bo ....przecież nie będę planować wyjazdu bo mogę być w ciaży. w tym roku zaplanujemy wyjazd może nawet do włoch:) najwyżej miesiac wcześniej przewiemy na miesiąc próby bo gdy pomyslę że moje życie przez kolejne 7 lat (do 40 - tki) miałoby wyglądać jak miniony rok to ogarnia mnie przerażenie i rozpacz. Misia, z perspektywy tego piekielnego roku - dziś poszłabym do psychologa na Twoim /Waszym miejscu żeby pomógł mi jak najspokojniej podejść do prób zachodzenia w ciążę. ważne jest chyba też to żeby starając sie nie rezygnować z dotychczasowego życia - nadal chodzić na siłownię (dr Z mówił mi że po owulacji nie wolno, ale do owu - nie m przeciwskazań), wyjeżdżać na wakacje, uczyć się języków itd - najważniejsze to nie doprowadzić do tego żeby jedynym sensem życia i jedyną aktywnością myslową było staranie się o dziecko. uwierz mi, jestem fajną i rozsądną dziewczyną i nie mam bladego pojęcia kiedy i jak przestałam chodzć na basen, wyjeżdzać na narty, uczyć się języków, czytać książki a wszystkie moje myśli skupione były wokół novum i dziecka. masz rację, że w naszej głowie jest problem - mam znajomą (też pacjentka dr Z:) której udało się po wielu latach zajść w ciążę i to był jej 1 raz in vitro. 1,5 roku później zaszła w nieplanowaną ciążę zpoełnie naturalnie a ponoć nie było szans i nie zabezpieczali sie:) dziś ma dwie córeczki. inna para starała się...7 lat i w końcu adoptowali dziewczynkę. 8 miesięcy od pojawienia się małej w domu, znajoma zaszła w ciążę a ponoć nie było szans. dwa lata później (miesiąc temu) okazało się że znowu jest w ciaży:) uważam ze warto właśnie dlatego pójść do psychologa. CO DO PASKA ŚW. DOMINIKA - można wysłać do sióstr Dominikanek z Krakowa mailem prośbę (na adres: grodek@dominikanie.pl ) o przesłanie paska (tasiemka z napisem po łacinie: o nadziejo przedziwna... którą należy sie przewiązać w pasie). siostry za darmo przsyłają modlitwę do św. Dominika (patrona bezpłodnych i brzemiennych), pasek oraz medalik. nawet na tym forum są dziewczyny, które pisały że za pośrednictwem św. |Dominika wymodliły cud:) uważam, ze jeśli ktoś wierzy w Boga i że wszystko co mamy, mamy dzięki niemu to warto się modlić. moja koleżanka długo sę starała o dziecko i modliła się do św. Rity od spraw trudnych i beznadziejnych - dała mi modlitwę. jeśli chcesz to Ci ją prześlę, ale nie wiem czy umieszczać ją na forum - mogę przesłać ci ją mailem lub umieścić na forum jeśli uważasz że to nie przesada. misia,mimo 2 lat porażek i wg lekarzy raczej małych szans na własne dziecko - ja nadal wierzę że może zdarzyć się cud. dopóki próbujemy - jest nadzieja. trzeba jednak uzmysłowić sobie że nie każdej z nas od razu się udaje - czasem trzeba kliku lat starań. wiem że to dla kogoś tuż przed pierwszym in vitro brzmi abstrakcyjnie (\"mi sie na pewno uda!\") i ja też tak myślałam. niektórym udaje się za pierwsz\\ym czy drugim razem czego każdemu życzę ale zdrowiej jest się na to nie nastawiwać. ja 2 lata temu byłam przekonana że 2-3 mies.i będę w ciąży....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Worek
Cześć dziewczyny, Mimo to, że już pozbyliśmy się problemów z poczęciem potomka czytam sobie wasze posty i duchem jestem z Wami chociaż ciałem już pare kroków w przodzie. Szczerze wierze, że wszystkie jak tu jesteście będziecie miały to szczęście i w końcu doczekacie się ciąży. Nasz Michałek wszedł już w trzeci trymestr i zaczeliśmy chodzić na zajęcia do szkoły rodzenia. Troche mi się słabo zrobiło jak zobaczyłem sale do rodzenia ale myśle, że dam rade i będę z żona do końca przy porodzie. Trzymam za Was wszystkie kciuki abyście też miały takiego "wierzgającego Michałka".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Misia, nie wiem czemu moje wpsiy nie przechodzą:( jeszcze raz odpisuję... PS pomyślałam ze wklepię tu na forum modlitwę do Św. Rity - mam nadzieję ze nikogo nie urażę tym że wkleję tu modlitwę... nie jestem nawiedzona (wrecz przeciwnie - często błądzę) ale naparwdę uwierzyłam w moc modlitwy - mam nadzieję ze nam wszystkim to pomoże. przepraszam ze 3 razy wysłałam tę sama wypowiedź ale miałam komunikat że wystąpił błąd i nie widziałam żeby wypowiedz się zapisała...sorry. poza tym robię mnóstwo literówek - piszę jakbym uczyła się polskiego, też przepraszam:) misia, ja tak jak Ty jestem bardzo niecierpliwa i mnie też dr zamora stopował i łumaczył, że skoro wyniki męża nie są złe trzeba najpierw spróbować innych opcji (naturalnie i inseminacja). to bardzo rozsądny lekarz i jestem zdania że to lekarz powinien decydować o sposobie leczenia. dr zamora ma w sobie dużo optymizmu i on czasem wierzy bardziej niż jegopacjentki:) odkąd dr L pwoiedział mi że powinnam rozważyć komókę dawczyni lub adopcję (ewentualnie in vitro na własnych cyklach,ale jest ryzyko że kłopot jest po stronie moich komórek że przestają sie dzielić...a mam dopiero 33 lata więc to jeszcze nie menopzuaza) to dr zamora gdy z nim rozmawialiśmy po 4 nieudanym transferze i braku perspektyw powiedział że on zanim wogóle pomyśli o kom. dawczyni to mija trochę czasu bo on sam ma pacjentki, które gdyby się nie uparły to nie bylyby w ciaży a poza tym on uważa ze na kom dawczyni zawsz\\e jest czas i że jeśli pacjetka chce próbować to on jest za. misia, wiem z własnego doświadczenia jak niepostrzeżenie może minąć rok na próbowaniu bez skutku, rok płaczu, nerwów i przepełnionych smutkiem dni. sama wpadłam w tę pułapkę i zmarnowałam rok życia - nie chodzi o to że rok nieudanych prób uważam za zmarnowany - nie, bo nie uda się jeśli nie będę próbować, ale można się starać i normalnie żyć. ja od 2 lat nie byłam na nartach (które uwielbiam) bo ....przecież nie będę planować wyjazdu bo mogę być w ciaży. w tym roku zaplanujemy wyjazd może nawet do włoch:) najwyżej miesiac wcześniej przewiemy na miesiąc próby bo gdy pomyslę że moje życie przez kolejne 7 lat (do 40 - tki) miałoby wyglądać jak miniony rok to ogarnia mnie przerażenie i rozpacz. Misia, z perspektywy tego piekielnego roku - dziś poszłabym do psychologa na Twoim /Waszym miejscu żeby pomógł mi jak najspokojniej podejść do prób zachodzenia w ciążę. ważne jest chyba też to żeby starając sie nie rezygnować z dotychczasowego życia - nadal chodzić na siłownię (dr Z mówił mi że po owulacji nie wolno, ale do owu - nie m przeciwskazań), wyjeżdżać na wakacje, uczyć się języków itd - najważniejsze to nie doprowadzić do tego żeby jedynym sensem życia i jedyną aktywnością myslową było staranie się o dziecko. uwierz mi, jestem fajną i rozsądną dziewczyną i nie mam bladego pojęcia kiedy i jak przestałam chodzć na basen, wyjeżdzać na narty, uczyć się języków, czytać książki a wszystkie moje myśli skupione były wokół novum i dziecka. masz rację, że w naszej głowie jest problem - mam znajomą (też pacjentka dr Z:) której udało się po wielu latach zajść w ciążę i to był jej 1 raz in vitro. 1,5 roku później zaszła w nieplanowaną ciążę zpoełnie naturalnie a ponoć nie było szans i nie zabezpieczali sie:) dziś ma dwie córeczki. inna para starała się...7 lat i w końcu adoptowali dziewczynkę. 8 miesięcy od pojawienia się małej w domu, znajoma zaszła w ciążę a ponoć nie było szans. dwa lata później (miesiąc temu) okazało się że znowu jest w ciaży:) uważam ze warto właśnie dlatego pójść do psychologa. CO DO PASKA ŚW. DOMINIKA - można wysłać do sióstr Dominikanek z Krakowa mailem prośbę (na adres: grodek@dominikanie.pl ) o przesłanie paska (tasiemka z napisem po łacinie: o nadziejo przedziwna... którą należy sie przewiązać w pasie). siostry za darmo przsyłają modlitwę do św. Dominika (patrona bezpłodnych i brzemiennych), pasek oraz medalik. nawet na tym forum są dziewczyny, które pisały że za pośrednictwem św. |Dominika wymodliły cud:) uważam, ze jeśli ktoś wierzy w Boga i że wszystko co mamy, mamy dzięki niemu to warto się modlić. moja koleżanka długo sę starała o dziecko i modliła się do św. Rity od spraw trudnych i beznadziejnych - dała mi modlitwę. jeśli chcesz to Ci ją prześlę, ale nie wiem czy umieszczać ją na forum - mogę przesłać ci ją mailem lub umieścić na forum jeśli uważasz że to nie przesada. misia,mimo 2 lat porażek i wg lekarzy raczej małych szans na własne dziecko - ja nadal wierzę że może zdarzyć się cud. dopóki próbujemy - jest nadzieja. trzeba jednak uzmysłowić sobie że nie każdej z nas od razu się udaje - czasem trzeba kliku lat starań. wiem że to dla kogoś tuż przed pierwszym in vitro brzmi abstrakcyjnie (\"mi sie na pewno uda!\") i ja też tak myślałam. niektórym udaje się za pierwsz\\ym czy drugim razem czego każdemu życzę ale zdrowiej jest się na to nie nastawiwać. ja 2 lata temu byłam przekonana że 2-3 mies.i będę w ciąży.... Mad, pamiętam Cię. wiem jak możesz się czuć... u jakiego immunologa byłaś? ja w końcu zdecydowałam się na dr dubrawskeigo bo jest w W-wie. z wyników wyszło że jeśli już to wlewy - jeden miałam dzien przed tym ostatnim transferem. wiesz, ja juz sama nie dokońca wierzę w skuteczność leczenia immunolog. ale chciałam zrobić wszystko co w mojej mocy - tak naparwdę teraz myslę, ze to wszystko zalezy od Boga. Życzę ci z całęgo serca, zeby w końcu sie udało! monia, dziękuję Ci!:) ja mam 33 lata. nie przejmuj sie - możemy starać sie do 40 - jest jescze dla nas czas i szansa. nie wiem, czemu nie przechodzą moje wpisy - odpisałam misi o pasku sw. dominika i św. ricie i nic:( dzięki że napisałaś o siostrach dominikanach:) trzymam za ciebie mocno kciuki!!!:) Karolinak, strasznie miło jest o sobie samej czytać takie miłe rzeczy - dziękuję:) ale Ty przeszłaś przez to samo i też nadal wlaczysz:) ja trochę nabrałam dystansu do siebie i tych zasem po 2 latach. wiem ze nie można porównywać sytuacji jejdnej z nas do drugiej, ale mimo wszystko takie porównanie pozwala spojrzeć z perspektywy na to wszystko. do immunologa wysłał mnie opornie mój dr z N. powiedział ze może warto jednak sprawdzić czy nie tu tkwi przyczyna niepowodzeń. ale z drugiej strony jest scpetyczny do tych badań - nie ma dowodów na to że szczepeinia i wlewy decydują o ciaży - choć procentowo wśród pacjentek które poddały się leczeniu więcej jest tych ktore potem zaszly w ciaże niż nie zaszły. ja miałam robioną laparoskpię z powodu torbieli. na pewno warto zrobić histeroskopię - czasem w macicy tkwi przyczyna. ale jeśli się zdecydujesz - spróbuj dostac sie do prof śpiewankiewicz ze spitala brudnowskiego w w-wie - robi to najlpiej. Powodzenia !!! Stokrotka, przede wszystkim bardzo mocno trzymam kciuki za powodzenie tej próby! podziwiam i zazdroszę, że umiałaś zrobić przerwę - szczerze zazdroszę!:) jak długo odpoczywaliście? miałaś teraz regularną stymulację, czy na własnym cyklu? stokrotko - dopóki próbujemy - uważam że jest nadzieja na spełnienie naszych marzeń! viki, nie wyobrażam sobie co przeżywają dziewczyny w takiej sytuacji, w jakiej bylas ty. starsznie mi przykro. jeśli in viro nie budzi Twoich oporów to na \\twoim miejscu zdecydowalabm się na wizytę w pewnej klinice z dużym doświadczeniem - typu Novum, Gameta itd. jeśli chodzi o stymulacje i potwiedzi sie dagnoza ze pod żadnym pozorem nie wolno nakłuwać w punkcji jedengo z janików to pamiętaj że możesz podejść do in vitro na cyklach własnych i wtedy na ogół produkuje sie ok 2 komórek. szczęściary mają ich więcej - ja się cieszę jak jest jedna. ale uważam, ze bezwzględnie powinnaś udać sie do lekarza np w N i to on rzetelnie powie Wam jakie są możliwości. ja wierzę, ze nadal masz szansę, ale przy takich komplikacjach idź do dobrej kliniki/ lekarza. Pozdrawiam Cię serdecznie:) Nadwiślanka, ogromnie mi przykro, ze ośrodek adopcyjny odmówił Wam adopcji! dlaczego??? czy dlatego ze teoretycznie możecie mieć dzieci i nie ma przeciwskazań medycznych? starsznie mi przykro - byłam pewna że lada chwila bedziecie miec w domu dzieciaczka. bardzo ci współczuję. cieszę się, ze poszliście do innego ośrodka - będę trzymać kciuki, zeby tu sie udało!!! całusy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny nie wiecie moze czy w Novum prowadzony jest \" partnerski program dawstwa komórek jajowych na zasadach dwustronnej pomocy udzielanej sobie nawzajem przez pacjentów\" ? Wiem, że w klinice KRIOBANK Białymstoku tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny nie wiecie moze czy w Novum prowadzony jest \" partnerski program dawstwa komórek jajowych na zasadach dwustronnej pomocy udzielanej sobie nawzajem przez pacjentów\" ? Wiem, że w klinice KRIOBANK Białymstoku tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny nie wiecie moze czy w Novum prowadzony jest \" partnerski program dawstwa komórek jajowych na zasadach dwustronnej pomocy udzielanej sobie nawzajem przez pacjentów\" ? Wiem, że w klinice KRIOBANK Białymstoku tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
asia, nie wiem czy dobrze Cię rozumiem, ale kiedyś po kolejnej porazce dr wypisująca mnie po jałowej punkcji doradziła mi skorzystanie z komórki dawczyni. dodała że najlepiej byłoby mieć własną dawczynie (ktoś z rodziny, ktoś bliski) - wtedy wszystkie lub np połowa komórek jest dla ciebie - dużo większe szanse bo iklość zarodków większa niż przy jednej komórce dawczyni na która też trzeba jakiś czas czekać. w Novum można to zrobić - przujść z własną dawczynią komorek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny i Worek:) przesyłam Wam modlitwę do św. Rity. mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony tym, ze wklejam na forum modlitwę,ale mi ona daje sporo spokoju - mam nadzieję że i Wam pomoże. Modlitwa do Św. Rity Patronki spraw trudnych i Orędowniczki w sytuacjach beznadziejnych Bardzo skuteczna modlitwa w sprawach trudnych i beznadziejnych O potężna i sławna Święta Rito, oto u Twoich stóp nędzna dusza, potrzebująca pomocy, zwraca się do Ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana. Ponieważ jestem niegodna z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc Ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ Ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych. O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą gorąco proszę (tu wyrazić łaskę, o którą się prosi). Nie pozwól mi odejść od Ciebie nie będąc wysłuchaną. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ja swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z Twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez Ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby On odrzucić Twoją prośbę i nie wysłuchać jej? Cała moja nadzieja jest więc w Tobie i za Twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć Twego serca i wielką potęgę Twego wstawiennictwa. O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita. O Tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możności wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna. A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska, o którą proszę Boga została mi udzielona. Amen Zaświadczam własnym przykładem, że w bardzo trudnej sytuacji życiowej Święta Rita nam pomoże, jeśli będziemy odmawiać tę modlitwę. Czcicielka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Misia, Wiosna dziekuje za info o tych zabiegach. Co do immunologii na razie sie pewnie wstrzymam (tzn. przed tym drugim ICSI). Ale histeroskopie zrobilabym, aby wyeliminowac ewentualny problemy we mnie. Wlasnie pomylilam histeroskopie z laparoskopia. Przy okazji znalazlam link z rankingiem szpitali Newseeka, gdzie oba te zabiegi sa wykonywane w Polsce, moze ktorejs z Was przydadza sie namiary sie: http://www.newsweek.pl/pdf/ranking_szpitali_2006.pdf (sama punktacja mogla sie zmienic przez te 2 lata). Czy wiecei ile kosztuje ten zabieg w Warszawie - rozumiem ze nie jest refundowany? Ile na niego czekalyscie? Ile czasu po nim trzeba odczekac, aby przystapic pozniej do stymulacji? Dzis dowiedzialam sie, ze N. podczas Świat bedzie mialo wieksza przerwe w zabiegach, wiec i moja stymulacja moze przesunac sie na styczen. Idac za rada Wiosny - aby nie zamartwiac sie na zapas, tylko korzystac w pelni z zycia, (mimo naszego wielkiego celu i troche kretej drogi, ktora don prowadzi) wybierzemy sie mezem na grudniowy wypad w cieple miejsce, aby zlapac troche slonaca i energii przed zimowym staraniem. Tak jeszcze mysle, ze to cudownie, iz wogole mamy taka szanse jak in vitro, czy inne sposoby na leczenie. Kilkanascie lat temu wiekszosc z nas tu w Polsce nie mialaby szans zostac matka. Byc moze za 1-3 lata - wogole nie bedzie takich problemow, bo nauka bedzie jeszcze skuteczniejsza, tak by niesc pomoc wszytskim, ktorzy chca zostac rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×