Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Loczkins24

Napady lęku panicznego, jak sobie z tym poradzić...

Polecane posty

Gość Loczkins24

Witam wszystkich. Moje myśli nie dają mi spokoju, dlatego pisze na tym forum. Jeśli są osoby, które mają ataki panicznego lęku, to bardzo proszę zeby napisały jak sobie z tym radzą. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mysl o tym , skup sie w danej chwili na czyms innym, typu internet, ksiazka czy film, tylko to Ci moze pomoc za pare lat wypracujesz sobie wlasna bron na to:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Dzięki za odpowiedzi. Wiem, ze należy o tym nie myślec, ze nie nalezy z tym walczyc, bo wtedy im bardziej tego nie chce, tym szybciej tego doświadczam..wiem ze powinnam znalezc w sobie tyle siły ile jest to możliwe. Miałam apogeum ataków w czerwcu. Wcześniej zdiagnozowano mi natręctwa i nerwicę lękową, ale z tym dało się zyc, po cieżkim roku przykrych doswiadczen powoli stawalam na nogi: podjełam prace, dalej studiowalam, zamieszkalam z facetem i wlasnie w tym momencie dostalam ataku, dac spokojnie przez miasto. Nie bede tego opisywac, bo na pewno znacie to ze swych dposwiadczen. Dopiero po tym ataku dowiedzialam sie co to takiego ataki paniki i przestalam wychodzic z domu. Szesliwie udalo mi sie skonczyc studia, czekam jedynie na termin obrony. Przestalam jednak pracowac, wyprowadzilam sie od faceta, bop ten pracowal a ja balam sie sama siedziec w domu. Cale moje zycie legło w gruzach, wszystko co myslalam, caly pozytyw jaki udalo mi sie osiagnac gdzies zniknal, zginał bez sladu. Od czerwca nie wychodze sama do miasta, nie przebywam z obcymi ludzmi. Powoli malymi kroczkami nauczylam sie sama wychodzic z psem, ze smieciami i do sklepu. Teraz pracuje w domu, marne pieniadze, ale przynajmnie czuje sie potrzebna. Dostalam jednak propozycje od szefa, by wrocic do biura, bo sobie beze mnie nie radzi. Bardzo tego chce, ale to wiaze sie z powrotem do innego miasta i zamieszkaniem z powrotem z T., co mnie bardzo cieszy. Cały czas mam w głowie jedna mysl- jak sobie poradze? Co bedzie jesli dostane ataku, c bedzie jesli nerwy nie pozwola mi pracowac, cpo bedzie jesl sie zlamie? boje sie ze po tym juz zupelnie sie zalamie i powrot do normalnego zycia bedzie wtedy o wiele trudniejszy. Jestem zrozpaczona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Przeczytalam kilka postów z tematu "Moja nerwica", jest ich jednak zbyt wiele. Poza tym nie wszystcy z nerwicą majaą ataki paniki...Bardzo zależy mi, jeśli ktos to czyta, na technikach relaksacynych, ksiażkach do medytacji, itp. Nie jem tabletek, poniewaz sie boję. Pozdrawiam i dzieki za poświecony czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinnas sprobowac z ta praca skoro ja lubisz a martwienie sie na zapas jest typowe u nerwicowcow ,nie zamykaj sie w domu to jest najgorsze z mozliwych sposobow-to poddanie sie nerwicy ,nie daj sie jej .Czasem praca jest najlepszym lekarstwem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie musisz czytac wszystkego ,po prostu zacznij pisac tam jest forum tematyczne ,wyrzuc wszystko z siebie ...a ten temat ktory zaczelas zniknie w zalewie tego \"ogółu\" Tam na forum co dzien ktos nowy przybywa i wyobraz sobie ,ze prawie wszyscy mamy napady leku -to typowe dla nerwicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Dzieki rrenka037 wiem, co chciałas mi przekazać, ja tez tak sądze, ale mam tysiace natretnych mysli i ten cholerny lęk przed lękiem! Boje sie ze to troche za wczesnie, z drugiej strony nigdy nie bedzie "ten odpowiedni czas". Nawet nie mam jak wyladowac swoich nerwow, jak sie uspokajac, boje sie pic nawet melisse, wszystko przez te durne mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zacznij pracowac i wychodzic, to jedyne rozwiazanie jesli nie chce sie skupiac na tych lekach. Praca wlasnie powiina ci pomoc jak i mi pomogla, skupiasz sie wtedy na obowiazkach i tym ze musisz czuc sie dobrze, a nie myslisz ciagle kiedy cie ten lek najdzie z powrotem. Dopiero po 3 latach potrafilam sobie powiedziec ze to mnie nie pokona i walczyc trzeba walczyc , wmawiac sobie ze to minie i tak naprawde nic sie nie dzieje, nie wiem moze zapisz sie na joge? :) Z tym mozna zyc i tym bardziej trzeba wychodzic do ludzi bo im wiecej masz glowe czyms zajeta tym mniejsze prawdopodobienstwo ze twoje myslizawedruja w kierunku tego strachu. A potem to tylko juz nastepuje nakrecanie sie i oczekiwanie kiedy kolejny raz ten strach poczujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
oj przepraszam nie zdazylam przeczytac ostatniego postu. ok tak wlasnie zrobie. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Dziękuje Wam za słowa. Ja "choruje" dopiEro dwa lata. Od stycznia 2005 roku. A czuje sie jakbym przezyla juz wszystko, jakbym juz miała swoj czas na odejscie. Wiem ze sa ludzie którzy męczą sie z tym po 10, 20 lat, niektórzy całe życie, jakos sobie tego nie wyobrazam. Czasami chcialabym nie byc, nie istniec, zniknac. Na joge.. chcialabym ale boje sie sama wyruszać"w swiat", w autobus nie wsiade, a bycie dalej niz 200 metrów od domu w samotnosci przeraza mnie. Najbardziej w tym wszystkim dołujace jest ze dorosła osoba sama skazuje sie na ubezwalsnowolnienie. W moim przypadku jest mieszkanie z rodzicami i nie wychodzenie bez bliskiej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Tak nie mozna, musisz pokonac lek i sama wychodzic. Zacznij od krotkich spacerow, potem coraz dluzszych i dluzszych. Niech na poczatku towarzyszy Ci bliska osoba, po jakims czasie oddalaj sie od niej ale tak abys wiedziala,ze jest na tyle blisko,ze nic Ci sie nie stanie. Powolutku i pokonasz strach. Dobrze by bylo gdybys poszla do lekarza , lel przeciwlekowy moze zdzialac cuda- tak bylo w moim przypadku. Potem kilka wizyt u psychologa i udalo sie. Walcz z tym i sie nie poddawaj, szkoda zycia na leki . Uwierz mi ,z tego mozna wyjsc...........Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
to jaaa- dzieki, jesli chodzi o wychodzenie to ja sie "narażam" juz od jakiegos czasu, tzn wychodze sama, probuje isc dalej niz poprzedniego dnia, a jak wychodze z kims to staram sie oddalac jak najdalej potrafie. i to jest ok, to mi ppmaga, ale moj umysl jest tak sprytny ze nie da sie w ten sposob oszukac, dokladnie wiem kiedy mnie to moze złapac i unikam takich sytuacji. to okropne wiem. wiem równiez ze musze sobie sama z tym poradzic. a leczenie?owszem podjełam, bylam juz u kilku specjalistów. w rezultacie nauczyłam sie to jako tako tolerowac w sobie i juz nie uwazam ze zwariowalam , jak to bylo na poczatku. tyle mi pomoglo. teraz zaczynam nowa terapie z bardzo mila babka, czuje ze to w koncu wlasnie to. tym bardziejn ze jako jedyna z nielicznych postawila ultimatum - rok leczenia, a to dla mnie duzo znaczy, jakis okreslony czas podczas ktorego bede sie sprawdzac.wczesniej zaczynałam i nie konczylam bo nie rozumialam ,ze nawet jak poczuje sie lepiej to nie nalezy przerywac terapii. wiecej tego bledu nie popelnie. a tabletki - ni dziekuje, mam niemile doswiadczenia i panicznie sie ich boje. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Ja bralam tylko przez miesiac lek przeciwlekowy,to nie zaden psychotrop,pomogl mi bardzo..... Nabralam pewnosci i nie chcialam wiecej nic brac,tez sie boje lekow. Fakt-faktem moje leczenie bylo blyskawiczne, pojawil sie lek i natychmiast neurolog i leczenie. Musisz zaufac tej kobiecie, jezeli bedziesz z nia wspolpracowala to bedzie dobrze. Trzymaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
to jaaa- jaki to był lek?i sie wydaje ze wszystkie przeciwlekowe to psychotropy, ze zmieniaja swiadomosc i takie tam, bo tego sie bardzo boje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość julia24
nnxnxn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do to jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
jaki to lek??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga panikara
oj wiem coś o tym. naprawdę myślałam, że tego nie da się przeżyć. po każdym ataku wpadałam w depresję i trwało to długo, bardzo długo. piszesz, że nie bierzesz leków a ja tak i tylko dzięki nim funkcjonuję i czuje się świetnie. naprawdę. czasem tylko jak patrzę na tych wszystkich wesołych ludzi to też marzę o tym, żeby taka być bez żadnych wspomagaczy. ale jeśli nie dam rady sama sobie z tym poradzić to wolę tabletki niż takie stany jak miałam. dziewczyno, moje lęki kończyły się takim stanem, że kombinowałam, że gdybym umarła to w końcu bym się od tego uwolniła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do aga panikara
mam podobnie:(jakie leki bierzesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga panikara
seroxat i w pewnym momencie przestałam. ale lęki powróciły po jakimś czasie. ale to już i tak był sukces. kilka miesięcy bez tabletek!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do aga panikara
a jakie miałaś skutki uboczne?? nie tyłaś po seroxacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Do autorki topiku Bralam przez miesiac Tranxene w najmniejszej dawce, 1 tabl na wieczor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do to jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
tranxene to psychotrop:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Dziewczyny odpisze jutro, bo padam na pysk...ale aga panikara a propos kombinowania...ja tak samo myslalam. dzieki ze jestescie. czuje sie lepiej z ta swiadomoscia, głupie to co prawda cieszyc sie ze ktos cierp jak ja, ale zawsze to popkrewienstwo dusz. pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga panikara
przez pierwsze dwa tygodnie wymiotowałam, nie mogłam jeść i trzęsły mi się ręce. w ogóle byłam taka bleee. ale raczej nie tyłam, jestem dosyć szczupłą osobą i nie zauważyłam większych zmian po tym leku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Aga panikara- wiem o czym piszesz, ja rþwniez mialam stany depresyjne, tak jak ty myslalam ze jesli umre to bede miala z głowy to wszystko, ten strach, codzienny niepokoj. trzymaja mnie jeszcze troche ale powoli staje na nogi. najgosze jhest to ze to powracanie do zywych trwa tak długo...ktos napisał na forum"moja nerwica"ze gdyby dalo sie zapomniec o pierwszym ataku to wszystko byloby latwiejsze. popieram, ale oczywiste jest ze gdyby sie dalo o tym zapomniec, to problem nerwicy nie istnial by dla nas. zaczelam sie zastanawiac, czy w ogole warto o tym rozmawiac. na poczatku czulam duza potrzebe zrozumienia, bylam wrecz zla na swoich bliskich ze nie interesuja sie moimi dolegliwosciami (w sensie, na czym to dokladnie polega), ze licza ze po jednej wizycie wszystko przejdzie jak reka odjal...cholernie mie to dziwilo. teraz wiem ze nie moge zrzucac na nich odpowiedzialnosci, poza tym nie warto nawet probowac tłumaczyc, bo i tak nie zrozumieja. znajomi tez nie. podziwiam osoby które to ukrywaja przed najblizsszymi, ja tego nie potrafilam, bylam zbyt wielkim tchorzem. myslalam ze on powinni mi pomoc, ze sama nie dam rady. teraz ucze sie tego, ze wlasnie tylko sama moge z tego wyjsc, bo to jest w mojej głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja teraz po latach \"praktyki\" nie czuje potrzeby mowic bliskim o swoich bolaczkach....zreszta ich obecnosc dziala jak balsam ,dzieki temu ze nie chcialam ich wykorzystywac nauczylam sie zyc z nerwica i poruszac sie saodzielnie na tyle ile to mozliwe,napewno jest to latwiejsze ze nie pracuje ale moze gdybym pracowala to....mam kolezanke ktora nie chciala wracac do pracy p miesiacach zwolnienia lekarskeigo,bardzo ja wspieralam w tym powrocie i bylo to dla niej bardzo dobre wyjscie -podzialalo dodatkio,ma mila prace gdzie bedac n miedzy ludzmi ,bedac zajeta praca poradzila sobie super i czuje sie dobrze. Wiesz z tym zapomnieniem pierwszego ataku to tak nie do konca....ja pamietak ze szczegolami mimo ze bylo to lata temu ale dzieki temu jak mam nawroty to latwiej sie je znosic i sa lagodniejsze niz ten pierewszy :nowy ,niezrozumialy ,histeryczny.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
rrenka037 , wiesz ja czuje ze musze wrocic do pracy. po pierwsze dlatego ze nie chce byc dłuzej na utrymaniu rodzicow, ale wiem ze nawet jesli moglabym pozwolic sobie na to, to nie znioslabym siedzenia w samotni jaka jest dom. Boje sie miec dzieci, wiec to na razie odpoada. Tak szybko domu nie zapelnie;_) ))Ale tak serio ja wierze ze ez naucze sie zyc z nerwica. Musze to najpierw zaakceptowac. Wazne sa dla mnie Twoje slowa a propos pierwszego ataku -ja na razie taki silny i taki straszny mialam jeden, po nim lwasnie sie tak zalamalam. Caly czas jednak zakladalam, ze kazdy nastepny mnie zabije, tzn wewnetrznie. Widze jednak ze mozesz miec racje - co mnie nie zabije to mnie wzocni. Wole jednak o tym nie myslec. Dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz ,ja mam nerwice 9-10 lat ,pare tygodni temu mialam trzeci nawrot i wydawalo mi sie ze ze zdwojona sila powrocil ale teraz jak analizuje to byl jednak slabszy tylko sie nakrecalam na nowo ,po malu zaxczynam wychodzic na prosta wlasnie dlatego ze przypominam sobie trudne chwile wrecz ciezkie i porownuje ztym co bylo zle ,jak kiedys sobie radzilam i wyszlam na prosta ,to teraz tez sie uda ale pewnie troche to potrwa....najwazniejsze zeby sie nie zamykac w domu...isc jak to ja mowie ciagle- nawet z kolezanka N na plecach -raz ja zrzuce ,raz dzwigam caly dzien....ale ide co dzien....zaluje tylko ze nie bylam tak \"madra i swiadoma \" co to nerwica kiedys i nie podjelam sie pracy mimo wszystko-zawsze moznaby z niej zrezygnowac jakby bylo za ciezko,dlatego namawiam CIe na prace za wszelka cene ,opracowac tylko techniki radzenia sobie ze strachem....kazdemu sie to udaje tylko potrzeba czasu,mozna sobie wymyslec jakies schorzenie na potrzebe wspolpracownikow-np.migrene -lepiej brzmi niz nerwica a daje podobne objawy-zawsze latwiej zwalic na silny bol glowy,ja czasem sie poslugiwalam tym wybiegiem w trudnych sytuacjach ,czesto ratowalo mnie na przyjeciu ,podczas wizyty u kogos...to tez sposob.Wlasnie ...musze go wprowadzic ewent. w zycie.Pozdrowka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loczkins24
Kurcze ten patent z migrena jest niuezly . Rzeczywiscie latwiej powiedziec to niz "nerwica". Tzn latwiej innym to pojac, bo mi to raczej roznicy nie robi. Ale jesli chodzi o to pozytywne wykorzystwanie przykrych doswiadczen to ok, ale niestety u mnie to dziala troche inaczej, tzn mam tendencje do"sciagania" sie w dol. Czuje sie niedowartosciowana i przez to nie potrafie spojrzec na to co bylo z dystansem. cos porecilam chyba. napisze jutro bo znowu padam. pozdrowionka. dzieki za posty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×