Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dana53

SAMOTNE I SAMOTNI -PO 50-TCE

Polecane posty

Gość enenkowa
O matuchno....normalnie mam słabość do przystojnych Sławusiów:D....Tak Amazonia poznałysmy się na kafeterii:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
No pewnie że wchodzi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
Amazonia jak mi Fati znalazła takie męskie ciacho w czekoladzie to omal nie umarłam...slinotoku normalnie dostałam.....no bo ja czekoladę ogromnie lubię , a jeszcze na takim ciasteczku to dopiero by smakowała :D ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
Któraś chce advocata ? Bierzcie bo daję:D Pijcie będziecie łatwiejsze :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
A idź Ty w pole marchewkę sadzić. Na tego się nie skuszę. To jakbym kota w worku kupowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
Ochhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
Nie idę! M juz śpi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
No właśnie....Trzeba by było ochronę mu wynająć:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enenkowa
Również idę w pióra... Słodkich snów👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Laseczki! Wczorajszy dzien mnie wykonczyl, dzisiaj nie wiem jak bedzie. Nic mi sie nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Wyrwala" w sensie chociazby wyjscia z domu, a jak syn znow bedzie mial dzisiaj jazdy to pojde do d*py a jako atrakcje bedzie stres zeby sie sasiedzi na halasy nie skarzyli. Ja mam wyjscie - tylko akurat w tym tygodniu wszystkie nasze osrodki zamkniete. Jest opieka pozadomowa i j*bal pies, ze to kosztuje. Mnie sie tez nalezy jakis odpoczynek. Dzis znow piekne slonce, moze mi sie uda wyskoczyc gdzies. Chcialabym porobic zdjecia w zamku Kanturk, bylam z przyjaciolmi w zeszlym tygodniu ale nie mialam aparatu ze soba, tylko komorke. A odkad mi sie zaktualizowal symbian robi badziewne zdjecia, bo mam z tej wlasnie komorki calkiem przyzwoite fotki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@fatalka - niestety, polska rzeczywistosc. Dlatego jestem zadowolona po czesci, ze mieszkam w kraju, w ktorym jest jakas konkretna pomoc odpowiednich sluzb. Zawsze cos, choc gdybym miala jeszcze jakas osobe do wsparcia to byloby idealnie (ktos, kto moglby sie czasem synem zajac, posiedziec z nim itp), ale jest to co jest i dobrze. Zreszta ja mam taka nature ze jak sie skoncza trudne dni to szybko zapominam. Szybko sie regeneruje psychicznie, mam to od dziecka. To takie moje narzedzie przetrwania. Coz, takie mamy zycie a nie inne, moze ktos powiedziec ze nasz wybor... Nie bardzo z tym wyborem tak jakby sie wydawalo z zewnatrz. Ktos, kto nie byl w naszej sytuacji nigdy nie zrozumie i bedzie sie wymadrzal, dlatego ja za bardzo nie polemizuje na ten temat. Ciesze sie ze pozbylam sie strupa w postaci meza toksyka - a z reszta jakos sobie dam rade. Daje zreszta od blisko 30 lat. Wiesz, mnie sie marzy (i pewnie w sferze marzen pozostanie) zeby miec kogos (nie mam na mysli mezczyzny tylko czlowieka, ogolnie) na kim moglabym polegac w kazdej sytuacji. Nawet jak to pisze to brzmi jak jakas utopia. Od dziecinstwa bylam sama z problemami a potem wybieralam takich ludzi ktorzy tez mnie sama zostawiali. Tylko raz poznalam co to znaczy miec prawdziwego przyjaciela ktory da wsparcie i ktory po prostu jest, bez wzgledu na wszystko - ale to bylo krotko, jakby los draznil sie ze mna. Cholera, szkoda ze nie moge pojechac do Polski chocby na kilka dni. Odwoze synow do szkoly codziennie a nawet gdybym tego nie robila to przeciez domu na laske losu nie zostawie. Jak mlodszy bedzie mial prawo jazdy i sam bedzie juz jezdzil to bedzie mi latwiej sie wybrac. Coz, mam po prostu gorszy dzien dzisiaj i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@fatalka - bylam adoptowana, dowiedzialam sie o tym jak mialam 40 lat. Przezylam potworny szok. I nagle okazalo sie, ze cale mnostwo osob o tym wiedzialo przez lata - tylko ja jedna nie... A moze nie dopuszczalam mysli o tym, czekalam na odpowiedni moment gdy bylam juz wystarczajaco silna, by te prawde zniesc? By zrozumiec ze to nie moja wina ale ze tak sie losy potoczyly. Ale jestem pelna niecheci do rodzicow, ktorzy potrafia tak swojemu dziecku powiedziec, jak Twoi. Dziecko sie samo na swiat nie prosilo i nie jest jego wina ze rodzicom pieprzy sie w zwiazku. A dziecko, niestety, bierze wszystko do siebie i dzwiga ten balast poczucia winy bez winy. Moi rodzice chcieli dobrze ale ich intencje byly troszke chybione. Sami pelni leku nie mogli stanowic opoki poczucia bezpieczenstwa. Sama bylam pelna leku - wlasnego i zaindukowanego przez nich. Juz nie mam do nich zalu - a mialam ogromny. Teraz to mnie ich zal - okropne musi byc takie zycie w ciaglym strachu. Obydwoje juz nie zyja i szkoda, ze nie umieli sie wyrwac ze swojej skorupy. Dlatego moge byc nareszcie wolna i szczesliwa bo upiory przeszlosci juz mnie nie dopadaja. Moze czasem, w ekstremalnych sytuacjach ale to bardzo rzadko. Zawsze cos w nas zostaje. Przeszlam rozne terapie a najwiecej pomoglam sama sobie, probujac poznac siebie. Dowiedziec sie, dlaczego wlasnie tak reaguje. I ta ciagla gonitwa za byciem kochana, akceptowana, aprobowana - ktora prowadzila na manowce. Powielanie tych samych bledow jakby nie bylo wystarczajaco jasne, ze skoro jedna i ta sama metoda zawodzi - trzeba znalezc inna a nie w kolko to samo. Stalam sie swoim najlepszym przyjacielem, a wlasciwie jest to proces ciaglego rozwoju owej przyjazni. Pokochalam siebie. Juz nie potrzebuje milosci i aprobaty za wszelka cene. Jesli ktos mnie pokocha - to dla mnie samej i za to, kim jestem. Jesli nie - zadna tragedia. Nie rusza mnie juz tekst: kobieta samotna nie ma zadnej wartosci. Wierzylam w to przez lata i panicznie balam sie zostac sama. Jakbym bez partnera miala przestac istniec. To tez dom rodzinny i wmawianie mi od najmlodszych lat ze sama nie dam sobie rady (mialo to na celu umocnienie wladzy rodzicielskiej i kontroli)... Bylo, minelo. Poradzilam sobie, choc bylo ciezko. Czasami wydawalo mi sie, ze nie dam rady, bylam bliska rezygnacji. Ale z tej drogi wcale nie tak latwo zejsc - i dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@fatalka - ale tylko Ty mozesz to zmienic i przestac sie czuc jak przejechana walcem! Mozesz byc szczesliwa, pogodzona ze soba, nie ogladajaca sie na przeszlosc (bo jej po prostu nie ma). Czy widzisz, jak wielka masz moc sprawcza? To moze juz zaczac od dzis, co? :D ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...ale zanim do tej pracy pojechalam (inna historia, jak ja znalazlam - ale mniejsza z tym) stracilam dorobek calego zycia przez nieodpowiedzialnego wspolnika. Zjechalam zarobiona w 98 i zalozylam wlasny biznes, nic wielkiego - male biuro konsultingowe w centrum Krakowa. Prosperowalo dobrze przez rok, pozniej zaczelo sie sypac... Sprzedalam i zdecydowalam sie na wyjazd na stale. Teraz jestem juz obywatelem, mam wlasny dom - urzadzony z wygodami, zasilek na syna, skromne oszczednosci, dorabiam rekodzielem artystycznym (specjalizuje sie w ozdabianiu decoupage a robie naprawde sliczne rzeczy, cos z niczego - taka np butelka po winie ozdobiona sprzedaje sie jako karafka za 15 - 20 euro albo sloik po swieczce - jako sloik na kawe. Teraz ozdabiam pudelka na swieta. Od malenkich, z aniolkami po wieksze, z motywami Mikolajowymi, szopki i "ogolno-bozonarodzeniowymi". Uwielbiam to robic po prostu. Kochalam tez swoj zawod wyuczony - jestem przewodnikiem, touroperatorem i pilotem. Ale z racji opieki nad niepelnosprawnym nie moge go wykonywac. Dorabialam tez czasem przywozac wycieczki do Krakowa i organizujac im pobyt w zaleznosci od specyfiki grupy. Ale takich grup mialam tylko kilka, glownie lokalnie z mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Bardzo mi tamtego miejsca zal, wlozylam tam mnostwo serca. Poza tym - przepiekna okolica, spokoj, przestrzen. Znalam tam kazda sciezke. Ostatnio bylam tam w zeszlym tygodniu z samochodem u mechanika na zimowy serwis (trzymam sie tego samego bo jest solidny i tani) i sciskalo mi sie serce. Gdyby ten moj toksyczny malzonek byl inny, zaczal nad soba pracowac... Byly pieniadze, zrobiloby sie remont domu, dobudowke. Ogarneloby sie wszystko pieknie, zaczelo budowac dom dla mlodszego syna... A tak - zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Teraz mieszkam w miasteczku, na osiedlu, w blizniaku. W drugiej polowce wynajmuja Lotysze, bardzo spokojni ludzie. Dom jest pietrowy, z ogrodkiem na tylach jakies 10 m kw albo niewiele wiecej i wejsciem od tylu - bramka metalowa. sypialnie, dwie lazienki i sraczyk na parterze (sluzy mi takze jako magazyn podreczny srodkow czystosci, mopow, miotel, zmywakow itp). W pelni umeblowany, lazienki wylozone plytkami. Kupilam go za cene grubi zanizona bo jest zastoj w nieruchomosciach a poprzedni wlasciciele chcieli sie pozbyc, kupili i urzadzili dom dla dzieci ktore wyemigrowaly wiec dla nich to byl dodatkowy balast na kieszeni. Rachunki place niewielkie bo oszczedzam zarowno swiatlo jak i gaz (mam ogrzewanie gazowe i kominek), w kominku mam podkowe wiec gdyby bieda przycisnela to zawsze moge wymienic na opal staly (wegiel, brykiety, drewno) i ogrzewac kaloryfery. Drewno mam za darmo od eksia i od przyjaciol. Ale dopoki nie musze to nie bede sie w to bawic bo to brud, ciagle sprzatanie itp. Mam czysto bo dbam, nie musze czesto sprzatac. Raz w tygodniu odkurze, podloge myje w razie potrzeby - zreszta teraz sa takie sciereczki jednorazowe do mopa. Dochody mam niewielkie ale dla nas wystarcza bo nie mamy jakichs kosmicznych potrzeb. Najwieksze wydatki to samochod i paliwo. Ciuchy kupujemy w sieciowkach albo szmatexach, zreszta ja mam tyle szmat ze szafa mi sie nie domyka. Pieniadze mam wlasne, z wlasnej inicjatywy. Rodzicom odebrano dom w Krakowie w 1977 roku na inwestycje owczesne. Dostali jakies marne pieniadze i przydzialy na mieszkania. A to tez osobna historia. W 1991 zawnioskowalam o rewindykacje. Czekalam 10 lat, w miedzyczasie sady itp atrakcje, Troche wydalam na prawnikow. Po odzyskaniu zastanawialam sie, czy nie remontowac ale doszlam do wniosku ze bez sensu. Nie dosc, ze nie mialabym na to gotowki i trzeba by bylo wziac kredyt (hipoteczny) to jeszcze calosc spadlaby na moje barki - tzn nadzor itp. Musiaalbym tedy przyjechac do Polski na dobrych kilka miesiecy - mniejsza o szczegoly. Ten pomysl wiec upadl. Zostala opcja sprzedazy. Po smierci matki w 2003 roku postepowanie spadkowe, podatek, ksiegi wieczyste - cale te korowody. Juz wiedzialam ze sprzedam. Musialam ogrodzic, uporzadkowac, zabic okna i drzwi zrujnowanego domu. Koszty. Wyciac drzewa i krzaki. Koszty. Dalam nieruchomosc do agenta. Ale chetny sam sie zjawil - developer. Budowali w okolicy i zainteresowali sie dzialka, po negocjacjach doszlismy do porozumienia i podpisalismy umowe kupna-sprzedazy. I tak wlasnie sobie planowalam - ze z tych pieniedzy kupie dom i wyksztalce mlodszego syna. Cork wyksztalcilam, teraz pracuje na PK i pisze doktorat. Jest na swoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość projekt nr 3
czy wszystkie samotne(samotni)śpią już? Nocnym Markiem jestem niestety i zazwyczaj nie mam z kim porozmawiać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kolejne typy do rykow z bryki - jak jade sama to sobie robie karaoke ;) http://www.youtube.com/watch?v=Adgx9wt63NY&feature=related the roof, the roof, the roof is on fire we don't need the water let the motherfucker burn albo http://www.youtube.com/watch?v=JZpxaiNV_sM&feature=relmfu foxtrot uniform charlie kilo ;) zaj*biscie sie to spiewa za kolkiem http://www.youtube.com/watch?v=_FpoKPcDLww

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość projekt nr 3
Ja jestem projektem. W internecie nigdy o sobie nie opowiadam. Nie mam stałego nicka. Jestem postacią wymyśloną:) Jeszcze przed 50tką kobieta dwoje dzieci studentka i licealista. Praca szalenie absorbująca. Rozwiedziona. I pechowa: wielkie branie, ale tylko u żonatych:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×