Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość parasol

Córka wychodzi za mąż

Polecane posty

Gość parasol
Do :MOŻE I JA COŚ POWIEM Nie wiem skąd takie wasze ostre slowa .....kto tu kogoś ocenia , uważa za gorsze dziecko lub lepsze? Dlaczego czujecie sie takie dotknięte wyrażeniem obaw że dziecko wychowywane bez wzorca ojcowskiego może mieć kłopoty z własną tożsamością ? z budowaniem wlasnej rodziny? Nie uważam tego chłopaka za gorszego , uważam że po prostu akurat w tej relacji JEMU będzie bardzo trudno sprostać wymaganiom mojej córki . Uważam że jej pozycja jest o wiele lepsza ,a on właśnie będzie chciał się dopasować , spełnić jej życzenia czy oczekiwania.... Myślicie że t o łatwe ? Że nie będzie tym zestresowany ? Zagubiony , w końcu zniechęcony ? Rozejrzyjcie sie dokoła - czyż mało takich par ? Z biegiem lat nauczyłam sie dyskutować z mężem ,dziećmi , rodziną . Nie zamiatać problemów pod dywan .Nie milczeć ,jak jest temat do omówienia. Albo można to omówić i na tym poprzestać albo zadecydować żeby coś zmienić albo naprawić.bez wypominania winy , krzyków ,wylewania żalów . Moje dzieci potrafia tak robic . U narzeczonego mej córki tak nie było , o problemach się milczało .N On nie wie nawet jak ma na imię jego dziadek ,bo rodzina nie utrzymywała kontaktów z nim .....nie pamięta daty urodzenia ojca ... Nie uważa żeby to było coś dziwnego lub niezwykłego lub nagannego .... No cóz - akurat nasza rodzina bardzo kultywuje wspólne święta rodzinne , pamięta sie o członkach rodziny , odwiedzamy sie , spisujemy wspomnienia o prababciach itp .... To tylko taki kawałeczek inności mego przyszłego zięcia.... Powiecie - no i co z tego ??? Ty masz swoje ona ma swoje..... Naprawdę nic to nie znaczy ? Kontynuowac spolecznikowskie tradycje dziadka ? Mieć na imię jak prababcia ? Czy my żyjemy tylko dla siebie ??? Bardzo mi przykro jak słyszę że jest tyle matek które same trudzą sie wychowaniem dzieci......Ja sama czasem myślalam o tym ,bo były momenty wielkiego kryzysu w mojej rodzinie.Pomógł chyba wzór rodzinny : można razem przezwyciężać kłopoty.... Jestem bardzo zadowolona że wtedy nie straciłam orientacji ..... Skąś ją trzeba mieć . Tak tu bronię tych wartości bycia razem , tego że kogoś ktoś obchodzi : w rodzinie , w szkole, na osiedlu ... Nie przekreślam przecież tego związku i chłopaka ! Myślę że to co ja uznaję za ważne dla niego ( a może i dla was ) ważne nie jest ....... Tu jest mój kłopot ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem samotną
parasol ---> ty sama dokonałaś wartościowania w pierwszym poście zestawiając zalety twojej córki z wadami zięcia. Ja nie twierdze, że on jest idealny, ale ty przyczyne takiego stanu rzeczy upatrujesz w jego niepełnej rodzinie. To nie jest tak, że w niepełnych rodzinach nie daje sie dzieciom wykształcenia, nie spędza wspólnie świąt, nie jest społecznikiem. Ty dokonałaś takiego rozróżnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
Do samotnej Szkoda że tak to odebrałaś , nie podzieliłam na gorsze i lepsze cechy ..przedstawiłam obiektywnie sytuację .CO DLA MNIE jest ważne wymieniłam. Sądzę że on sam i moja córka wymieniliby wiele innych cech dla nich ważnych ! Ale ten post nie jest o tym Patrzę na to z mego punktu widzenia. Prosiłam was o wasz punkt widzenia . Nie chcę nikogo tu dyskredytować ani chwalić ..... Prosze o wasze różne zdania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
do samotnej dlaczego odbieracie me wypowiedzi przez włąsny już zainstalowany filtr : czy ja gdzieś powiedziałam że niepełne rodziny nie obchodza wspólnie świąt rodzinnych?nie kultywuje sie w nich tradycji społecznikowskich ??????? ODNIOSŁAM sie do konkretnej rodziny , rodziny mego przyszłego męża . Gdzie tego nie ma ,tego sie nie ceni , o tym mówi się z przekąsem lub obojętnie .. O więzach rodzinnych mówi sie czasem lekceważąco lub w najlepszym przypadku z obojętnością ( np zdziwienie wywowłuje fakt że wypada zadzwonić w czyjeś urodziny i pogratulowac mu z tej okazji ...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
spinka masz racje !!! co to ja z nim będę ?? Ogłaszam rozejm ... a niech to wszyscy .....( jak to powiedział Dulski..) Co to ja z nim będę !!???? Miłego wam życzę popołudnia.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
Do spinki : A ty w takim razie nie odpisuj na posty .... jak ci temat nie pasuje . Wolny kraj i mogę mówić i pisac do kogo chcę i o czym chcę ..... A ty pasujesz do wszystkich ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, tylko po co nas oszukujesz, ze chodzi o ziecia? ludzie angazuja sie w twoj problem, doradzaja, a potem okazuje sie, ze to sciema. Przez takie zachowania ludzie traca dobra wole i chcec pomagania radzenia. Jesli kiedys bedziesz miala prawdziwy temat, moze sie okazac, ze nikt ci juz tutaj nie doradzi, bo wszyscy beda zrazeni i nikt nie uwierzy w prawdziwosc twojego problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
Do spinka: czy ja gdzieś napisałam że chodzi o zięcia?? Czy ja sie niejasno wyraziłam ,że problem dotyczy mojej córki ? Czy ja sie tego chłopaka czepiam dlatego że on jest taki a nie inny ? Nie ,nie mam nic do niego , uważam ,że pasuje pewnie idealnie do innej osoby .... Martwię sie o moją córkę . Czy wasza troska o własne dzieci kończy się z chwilą gdy dostaną dowód osobisty? Pisząc do was liczyłam na wasze własne doświadczenia. Co mi po radach osób które myślą że ich rada jest dobra, szukam doświadczonych matek , ojców , tesciowych ,córek czy zięciów .... Ich spostrzeżenia są ważne . Poradniki typu SPINKA mogę znaleźć na każdej półce w ksiegarni sama mogę udzielać takich złotych rad ... ... A chyba nie o to chodzi .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
parasol, chyba mowimy innymi jezykami. W pierwszych postach piszesz, ze chodzi o przyszlego meza twojej corki (czyli twojego przyszlego ziecia, dlatego pozwolilam sobie tak go nazwac na wyrost). W poscie z 22.11 z godz 14:25 piszesz : \"ODNIOSŁAM sie do konkretnej rodziny , rodziny mego przyszłego męża . \" Dlatego pytam, czy chodzi o twojego przyszlego meza czy ziecia? A jesli nie mozesz wyciagnac nic wartosciowego z ponad 30 postow rad, w ktorych rozne osoby przedstawiaja rozny punkt widzenia i wtrazaja opinie, to znaczy, ze problem przyszlego ziecia tkwi w twojej glowie i to ty powinnas sie z nim uporac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z drugiej strony
do parasol Napisz cos więcej o przyszłym zięciu,bo z tego co widzę uczepiłas sie jego korzeni.Pochodzenie i rodzina na pewno są wazne w zwiazku,ale nie można generalizować. Martwienie się o dziecko nie polega na roztrząsaniu problemów,tylko na rozwiązywaniu.Czy nie warto pozrozmawiać z nią i zachęcić do wciągania we wszytkie sprawy przyszłego meża? Poza tym,czy twoja córka jest aż tak nieskazitelna?i taka samodzielna?Sama piszesz,ze meczy brata i kolege.Jeżeli jest takim ideałem to powinna sama dogadać sie z narzeczonym.Ale niestety ideałów nie ma i moze warto spojrzec na sprawę bardziej obiektywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
Nie uważam wcale mej córki za ideal . WCALE! wiele razy (chyba z wyczuciem) zwracałam jej uwagę na jej czasem egoistyczne podejście do życia . Uczepiłam sie korzeni tego chłopaka ....rzeczywiście tak jest.BO mam za sobą doświadczenie ( wlasne ,członkow rodziny ) jakie to ważne. Ten młody człowiek ulega mej córce. Akceptuje to co ona proponuje : np jak maja spędzać wolny czas ( a niby skąd ona wie jak to robić ? - widzę że czasem są pomysłu z domu - kurs tańca, ciekawe koncerty , prenumerata prasy , dobre kino ,wyjazdy niedzielne do parków itp ) On spędzał wolny czas przy TV, jadąc na działkę lub z kolegami w pubie... Jemu podoba sie ta inna forma bycia ze sobą .... ale to wydaje mi sie ciągle takie świętowanie bycia ze sobą ....to nie jest codzienność !. Nie mają wielkiego problemu z mieszkaniem , meblami ..... po cichu liczą że w razie czego .........my pomożemy .... Nie wiem jak reagować na to żeby nie było wrażenia ,że się odwracam od nich albo nie chce pomóc ...... A wiem ,że MUSZĄ sobie razem we dwójkę radzić ! No cóż - moja córka chyba chce mieć ciastko i zjeść ciastko - żadnych trosk i kłopotów które by narażały na szwank ich związek , ale kłopotów raczej uniknąć chce z nasza pomocą ..... tu widzę problem . A WY ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
Ale i tak dzięki tej wymianie zdań coś zyskuję : klaruje mi sie powoli ,bo powoli ale jednak obraz tego co jest , może jeszcze nie cały ale... Może mój kłopot polega na tym że jestem zbyt emocjonalnie powiązana z dziećmi ? Że je wciąż chcę chronić? Wiele razy widzialam sytuacje ,gdy rodzice przyglądali się mniejszym lub większym wpadkom swych dzieci .ze spokojem ....... jak ja ich podziwiałam za spokój i za to poczucie ,że mają własną wartość a dzieci to osobna sprawa. Nie pomagać zbyt mocno . TO SOBIE POWINNAM NA CZOLE WYPALIĆ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
parasol -----> przeczytałam uważnie cały topic i powiem tak. Jestem córką, żoną, a za niedługo zostanę matką. Kiedy po miesiącu mojej bliższej znajomości z obecnym mężem oznajmiłam rodzicom, że planujemy ślub nie byli zdziwieni. Nie negowali mojej decyzji, nie próbowali mnie od niej odwodzić. Inaczej rzecz się miała w rodzinie mojego męża. Kiedy on powiedział o tym swoim rodzicom usłyszał, że jest za młody (miał 21 lat) i że za krótko się znamy. Dla nas czas znajomości nie był ważny. Od pierwszej chwili wiedzieliśmy, że chcemy spędzić ze sobą całe życie. I choćby nie wiem co nam mówiono i jak nas przekonywano nikt by nic nie wskórał. Moi rodzice jak wiekszość także mieli obawy. Bo kto ich nie ma. Szczególnie, że byłam ukochaną i jedyną córeczką tatusia. Wykształconą, inteligentną, pracującą na siebie od 18-go roku życia i na dodatek o dwa lata starszą od męża. Mój mąż wówczas jeszcze student także pracował, ale kokosów nie zarabiał. Nikt - ani moi, ani jego rodzice - nie zastanawiali się skąd weźmiemy pieniądze na swoje utrzymanie. Dla nich było jasne, że jeżeli będzie trzeba, to nam pomogą, ale też nigdy nie narzucali się z tą pomocą. W każdej chwili możemy do nich przyjść porozmawiać i poradzić się, ale nasze problemy rozwiązujemy sami (rodzice dali nam delikatnie do zrozumienia, że teraz tworzymy rodzinę i nie możemy z byle powodu uciekać do nich po pomoc, ani tym bardziej obarczać naszymi problemami kolegów lub przyjaciół). Nie zawsze jest łatwo. Nikt nie mówił i nie obiecywał, że zycie w małżeństwie będzie kolorowe. Bo małżeństwo to przede wszystkim kompromis, czasami bardzo trudny. Mój mąż też mnie denerwuje tym, ze najprostsza decyzja urasta do rangi problemu, który trzeba roztrząsać kilka dni zanim podejmie się decyzję (a przecież czasami nie ma na to czasu), tym, że nie pamięta o ważnych wydarzeniach rodzinnych, tym, że niektóre zwyczaje czy tradycje są dla niego dziwne lub śmieszne. Ale to jeszcze nie powód, żeby małżeństwo było nieudane (ja przecież też mam wady). Ważne natomiast jest to, aby nauczyć się o tych wszystkich sprawach rozmawiać - najlepiej we dwoje, bez świadków i to nie podniesionym głosem. Jestem wdzięczna moim rodzicom, że mimo tak wielu obaw pozwolili mi na takie ryzyko. Bo małżeństwo jest też ryzykiem bez względu na wiek, wykształcenie itp. Czasami nawet najlepiej zapowiadające się związki kończą się rozwodami. Myślę, że ważne jest, żebyś porozmawiała z córką o tym, co czujesz. Życzę powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasol
Do KOMIWOJAŻERKI Dzięki że chciało ci sie tak obszernie mi odpisać. W moim małżeństwie było podobnie jak w twoim ...Do tej pory nie przepadam za teściami... A człowieka wybrałam jak najlepiej.... No cóż - może rzeczywiście na zapas sie martwię ... To ich nowe życie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×