Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

jestem deską przegrałam życie

Ha! Teraz to chyba wygrałam życie.

Polecane posty

Gość Happy hands
tak naprawde to sie nie rozstali:) jakies fochy były, pokazówki itp i cpo co to:P zamiast u boku z ukochaną to z inna by cos tam focha jej pokazac:P metoda na wszytsko jets rozmowa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale piszecie bezsensu, zeby byc niemilym, nieutrzymywac kontaktu, itp. Czy mozna patrzec ta kjednostronnie? Zauwazylem ze autorka sama powiedziala, ze Oni sa tacy sami. Czyli troche infantylni, dziecinni. Chyba nikt nie zabrania wam takimi byc. Teraz nieco inaczej na to patrze. Lubicie sie, szkoda tracic taka przyjazn ale do wspolnego zycia potrzeba moze troche wiecej dojrzalosci, przynajmniej w tym zeby sie nie przejmowac soba. Mozna wiec pzoanc kogos silniejszego albo samemu dojrzec. Po co sie zmuszac teraz do czegos. Lepiej skonczyc studia, zobaczyc potem jak bedzie. Nie zamykac drogi peiknej przyjazni ale okreslic jej ramy zeby kazde z was mialo mozliwosc swobodnego wyboru i prowadzenia wlasnego zycia. Kto wie, moze skonczy sie to tak, ze poznacie wspanialych parnerow, zostaniecie przyjaciolmi, a moze nawet kiedys... Ale teraz sie soba nie bawcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie no, stwierdził, że myślał, że wszystko jest łatwe, a nie jest i że lepiej będzie jak na jakiś cas damy sobie spokój:o Wcześniej, w wakacje, to ja z nim zerwałam. Ale po jakichs 3 miesiącach chciał do mnie wrócić. Ale potem stwierdził, że się kłócimy i ż eto nie mam sensu... W skrócie- nie odbierał moich telefonów jak szedł na piwo. Któregoś dnia powiedziałam mu, zeby dbał o siebie, bo sie o niego martwię. Kiedyś jak wracał do domu (mieszka daleko) trzech gości tak go pobiło, z ewylądował w szpitalu:( W sumie to go skopali... A on an to: dobrze, oczyiscie. A następnego dnia wracał do domu o 2 nad ranem , autostopem, bo musiał się zasiedzieć z kolegami na piwie. A o 15 mówił, z eidzie do domu ucyc się do egzaminu. Chciałam o coś zapytać i zadzwoniłam. Ale dzwoniłam tak do 1 w nocy, napisałam mu ze 4 smsy, ż eisę martwię, nie mogę spac i zeby się chociaz odezwał. No i się odezwał w końcu. Oczywiście się trochę zirytowałam i mu powiedziałam, że jest nieodpowiedzialny itd. Ale on nie lubi, jak go ktoś poucza i kontroluje:O Myśle, ze się wtedy obraził po prostu. Takie sytuacje w ogóle już kilka razy miały miejsce. Np. jak wyjechał do swojego kolegi na tydzień i praktycznie się do mnie nie odzywał i nie dawał znaków życia. A juz jak było między nami kiepsko, to on poszedło sobie z koleżanką do kina a potem u niej spał, bo się spóźniła na autobus ponoć. Więc było mi smutno. A on dobrze o tym wiedział. Postanowiłam sie nie dozwyać, dopóki mnie nie przeprosi, nie powie czegoś miłęgo itd. Ale on się też nie odezwał;) No takie dziwne to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bądź sobą
postępuja jakby ty byś postąpiło takie gierki i zabawy są dobre na początku nie słuchaj dei zawiele bo zatracisz całą siebie, swoją naturalność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
no, takie troszkę toksyczne nie znam Cię za dobrze, ani tej sytuacji, ale to bardziej chyba Cię dołuje wszystko pewnie mu zależy, tylko oboje macie inny obraz tego związku(przyjaźni?) i rozmijacie się w swoich pragnieniach tam wyżej pisze dziewczyna, żeby pielegnować tą przyjaźń. nie zgadzam się z tym. bo to nie jest przyjaźń. to stan pomiędzy byciem razem jako para a zerwaniem kontaktu. póki co na przyjaźń nie macie szans bo obojgu Wam zależy ale i z drugiej strony w równym stopniu ranicie siebie musicie sobie albo wszystko na spokojn ie wytłumaczyć, wszystko z siebie wyrzucić, albo na jakiś czas odpocząć od siebie (tylko czy wytrzymacie?) obyś była szczęsliwa, obojętnie jak się ułoży ;) pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
i oczywiście nie słuchaj mnie ! zresztą zrobisz jak zechcesz, każdy tak robi tylko swoje zdanie (mało istotne) napisałam powodzenia i pozdr :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mówię, ze nikt nie jeszt lepszy. Obiektywnie rzecz biorąc znam dużo osób, które bym mi bardziej odpowiadały. Ale właśnie w tym tkwi problem0- że jego kocham, a inni mnie nie obchodzą. Napisałam, ze on jest najlepszy dla mnie, a nie tak w ogóle... WIesz, dea, ja wiem, ze jemu też zależy. Twierdzi, ze mnie kocha i że nie chce nikogo innego i w ogóle sobie tego nie wyobraża, że nikt mi nie dorówna... Myślę, ze jakby mu nie zależało, tak by się nie zachowywał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuuuuuuuuuuuuKA
a pytanie mam takie: czemu jestes dziewica? tzn mialas fajnego faceta to dlaczego nie spaliscie razem? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakoś nie mieliśmy okazji... Poza tym mi spacjalnie na tym nie zależy, a on nie jest namolny. Mamy takie samo podejście do seksu- muszą tego chceieć dwie osoby i tylko z miłości. Poza tym kiedy juz byłam na 100% pwna, ze to włąsnie on itd., rozstaliśmy się... WIem, ze na pewno chciałabym to z nim zrobić, ale teraz to już w ogóle będzie trudniej Ok. A teraz opowiem Wam historię spotkania, które zmieniło bieg historii! Bo własnie wróciłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekamy z niecierpliwoscia
:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinnam chyba jednak pisac na moim drugim topiku, na którym stwierdzam, że jednak przegrałam życie... Ale juz skończę tutaj. Więc w drodze na spotkanie nagle zrobiło mi się koszmarnie zimno, zsiniały mi ręce, zaczęłam się trząćś, mimo że było mi całkiem ciepło. Na dworze mamy ok. 13 stopni. I też nagle zaczął mnie straszliwie boleć żłądek, tak kłuć itd. Nawet sobie pomyślałam, zeby wracać do domu i powiedzieć, zę nie przyjdę, bo było mi niedobrze i po prostu tak nagle poczułam się fatalnie. Ale oczywiście stwierdziłam, ze nie będe \"mientka\" i jak się umówiłam, to mam isć i koniec. Kiedy dojechałam na miejsce, to dosłownie myślałam, ze zaraz zahaftuję wszystko w promieniu 10 metrów, miałam dreszcze i gęsią skórkę na całym ciele:O Ponieważ od razu było widać, ze coś jest ze mną nie tak, a on już się zna na moich dolegliwościach i takich tam, więc aczęliśmy się zastanawiać, co zrobić. Ale było coraz gorzej. WIęc on stwierdził, że w ogóle mogłam nie przyjeżdżać, on by się nie obraził, że wie przecież, że jak się źle czuję, to lepiej, zeby została w domu. W końcu wsadził mnie do autobusu i pojechał odwieźć trochę do domu. Spotkanie oczywiście przebiegało w romantycznej atmosferze, gdyz ja miałam pawia na kancie i było mi okropnie przykro, że musiał się tłuc specjalnie po to, żeby zobaczyć takiego wymęczonego i marudnego borsuka... Ale on stwierdził, ze wszystko ok, poprzytulał, wsadził w autobus do domu, pocałował w czółko jak ostatnia sierotę i pomachał na porzegnanie. Tak oto skończyła się ta jakże romantyczna historia. Teraz już wiecie, co to znaczy przegrac życie z kretesem. Ale w sumie nie było tak źle, bo jednak udało mi się dojechac do domu, zanim rzuciłam pawia:classic_cool: A teraz chyba musze iść poczytac i położyc się do łóżka, bo czuję się, jakbym zaraz miała umrzeć... Mam tylko nadzieję, ze mi przejdzie i że to nie są objawy jakiejś grypy czy czegoś. Jutro mam urodziny i wystarczy, ze w zeszłym roku musiałam je spędzać w łóżku z prawie 40 stopniowa temperaturą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mignonne
fajnie nie zwróciłam uwagę na rz czyż tylko, że pocałował:) a czemu nie w pliczek;)? no ale przyjechalas pewnie sie cieszył:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No... Pewnie tak. Ale juz nie raz miałam różne dziwne sytuacje, kiedy źle się czułam, byłam chora itd. a przyjeżdżałam chociaz na chwilę. Bo zawsze mi jest głupio, że on się tłucze dwie godziny do Warszawy a ja zadzownie i powiem: Wiesz, źle się czuję... Staram się tak nie robic, ale czasami nic dobrego z tego nie wynika. Teraz tez mu powiedziałam, że nie chciałam, żeby pomyślał, że specjalnie nie przyjechałam, czy że go olewam, albo chcę pokazać cos itd. Ale on nawet by tak nie pomyślał. No w policzek tez mnie pocałował. I ogólnie nie jest tak, ze on mnie nie lubi czy coś... Juz się przyzwyczaił do tego, ze czasami taka ze mnie sierota. Jak mi było zimno, to mnie przytulał, bo sam jest ciepły zawsze, no w ogóle jest dla mnie miły. Tyle, ze jak zawsze musiało się coś stać. Jakby wszytsko przebiegło normalnie, to chyba nie byłabym sobą:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mignonne
oczywiscie ze nie. No tłucze sie z tej Wawy tyle godizn to jak mozna rzec ze cos tam nie.Taki wyczekany wiec niema reklamacji zaproszenia:) pedzi sie na skrzydłach na rozmwe z nim:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Warszawa - Londyn
wiadomo, że 'deska' zawsze wybierze dla siebie najlepsze rozwiązanie i będzie szczęśliwa ze swoim labradorem i każdego faceta kopnie w żyć na szczęście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No spoko:) Mój labrador dzisiaj się tak wygrzewał na słońcu, brzuchem gdo góry, że aż mu tak wargi zwisły i wyglądał jakby się uśmiechał od ucha do ucha:) Poza tym z takim psem nie trzeba się namęczyć tyle, co z facetem- podrapiesz go po brzuchu, dasz jeśc i juz jest zadowolony. A nie jakieś wymysły:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość edi peti
Fajna ta twoja historia :) a ile byliscie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, z ejednak jakoś zaznam:) Nawet jak dzisiaj jechałam z nim autobusem i słonko mu świeciło w pyiaka i mogłam się popatrzeć na blond szczecinkę na jego twarzy, to w sumie zaznałam szczęścia:) Poza tym byc moze kiedyś kogoś spotkam. Ale to musiałby byc kompletny przypadek. A gdybym już była z moim byłym chłopakiem, ponownie, to nawet gdyby ktos mi się spodobał, ucięłabym tę znajomość. I tyle. Gdybym była jednak sama i ktos byłby zdecydowany na nie, to wtedy ja podejmuję krótką decyzję: jak przy udzielaniu kredytu- daję albo nie. Bez udzielania wyjaśnień:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Buuuuuuuka
ale deska (jak masz na imie?) moge sie troszke z toba utozsamic (pomijajac fakt ze tez jestem deska i jestem w trakcie przegrywania zycia ;) ) bylam z takim chudym, malym, obiektywnie brzydkim, na utrzymaniu rodzicow, przez prawie 2,5roku. zakochalam sie, nie dosc ze widzialam w nim boskiego apollina to jeszcze bylo mi z nim tak cudownie ze moglabym tak zawsze. ale nasze poglady na niektore wazne sprawy tak sie roznily i wynikaly z tego takie klotnie i nieporozumienia ze zerwalam (4 raz-ten ostatni i juz na zawsze). nie bylo mi zal i uwazalam ze dobrze zrobilam. teraz jestem od kilku miesiecy w nowym zwiazku z partnerem rzec by mozna idealnym-dobry charakter, przystojny, zaradny zyciowo. ale mam watpliwosci i wcale nie jestem do konca szczesliwa. brakuje mi tej magii jaka byla miedzy mna a moim eks, tej naturalnosci, czulosci, naszych emocjonujacych eskapad jak i lezenia caly dzien w lozku. i tak: mysle ciagle o wspolnych chwilach z eks, porownuje i za kazdym razem eks wychodzi na plus-ale w zyciu bym do niego nie wrocila, zagryzlibysmy sie na smierc z naszymi charakterami. obecny ma ta przewage ze jest cudowny jesli chodzi o partnera zyciowego-bedzie idelalnym mezem, ojcem itd. chcialabym sie juz pozbyc tych watpliwosci i ulozyc sobie zycie i byc szczesliwa-ale chyba nie jest mi to pisane :O najchetniej polaczylabym ich i wziela troche z tego, troche z tego i byloby super ;) pisze bo czuje ze mozesz miec podobnie w zyciu :O czego ci oczywisce nie zycze bo to bardzo niefajne sytuacje :O ale zawsze bedziesz swojego eks idealizowala-to pewnie twoj pierwszy powazny, dluzszy zwiazek? pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beksa mala
to ja to cyztajc sie troche podlamal i podbudowalm zarzem amianowicie ja wrocilam do bylego i go kocham ,ale te zpotrafimy sie zazarcie klocic-niestety?:(i nie raz nmyslam o odejsci ale jezeli mial bym byc zinnym i myslec,ze ten byly chodz wiakimkolwiek stopniu by lepszy od obecnego-to nei byla bym szczesliwa czulabym,ze ''przegralam zycie''-skoro to taki topic:) i to mnei troche podlamalo bo nie raz mam ochote odejsc by sie nei meczyc-ale jak ten pierwszy bedize zawsze we mnie tkwic to wol by byl pierwszym i ostatnim a co do pzregranlam zycie-to ja zmoim tez nie spalm jeszcz echod zjestemy parwie 3lata ze soba dokladnei ztych samych powodow,z ejak juz sie decyduje to zawsze sie wydarzy cos co powoduje,ze jednak wole pcozekac pozdrowionka i caluski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A my wręcz przeciwnie! My się nie kłócimy nigdy. Ani razu się nie kłóciliśmy. W sumie to jest wieeeelki minus właśnie! Że on, jak mu coś nie pasuje, to się nie odzywa. A jak mu powiem, ze nie podoba mi się jego zachowanie, to on jużuważa, ze to kłótnia;) Własnie mówiłam mu 100 razy, ze on się nie potrafi kłócić, powiedzieć jasno i dobitnie, o co mu chodzi, czego by chciał. A ja jestem niezła, bo mówię zawsze to, co myślę... Ale w sumie we wszystkim się zgadzamy:) Często jes tka, ze on coś mówi, ja kończę, rozkręcę się, np. mówiąc o zyciu społecznym czy coś tam, i on dodaje: dokłednie, nawet nie będę już nic dodawał, bo dokładnie tak myślę. I mamy takie samo podejście do seksu, do miłości, do życia, do polityki w sumie, do innych ludzi. Może sa jakieś tam kwestie, gdzie się nie zgadzamy. Ja np. martwię się o niego i uważam, że on etgo nie rozumie, a to znaczy, że on się o mnie nie martwi, wiec mu na mnie nie zalezy.. Ale to juz takie tam... I tak, to jest mój pierwszy w ogóle związek. W sumie nigdy nie zwracałam uwagi na facetów, wiedziałam, ze się nie nadaję:) Ale juz jemu musiałam się poddać. Bo on jest takim zupełnie fajnym facetem. Kochanym, mądrym, ma szacunek do kobiet, nie wiem, co w nim jest ale go kocham. Kiedyś w ogóle nie ależało mi na życiu. Nawet się próbowałam zabić:p No dosłownie nie zależało mi na niczym, robiłam mnóstwo głupot. A teraz... nawet boję się lecieć do ciepłych krajów niedługo, bo tak sie martwię, że jakby sie jakimś cudem samolot rozbił, to wszystko by mnie ominęło. Nigdy bym nie zaznała seksu, bliskości, nie mogłabym zrobić mu masażu pleców wieczorem i śniadania rano, patrzeć na niego, przytulać się, gadać godzinami... No i też własnie dlatego jestem taka marudna, jak on robi coś głupiego. Bo jakby mu się coś stało, to już po prostu nie miałabym nawet jednego powdu do tego, zeby życ dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Buuuuuuuka
ja z obecnym tez jeszcze nie spalam-jakos nie potrafie, nie ciagnie mnie, nie jestem gotowa :O i teraz zaluje ze nie zrobilam duzo rzeczy (ktore chcialam) z eks, bo teraz sobie mysle ze juz ich z zadnym nie zrobie bo nie bede potrafila :O jestem juz pewna-przegralam zycie (nie tylko w zwiazku z tymi dwoma panami w moim zyciu) :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, tak. Ja sobie w ogole nie wyobrażam seksu z nikim innym. Mimo, ze on jest mały, wyglada jak dziecko i nie jest jakims supermenem. Dla mnie jest najkochańszy i jest najbardziej męski. W ogóle np. że tak powiem- to już nie to forum chyba;), ciężko się podniecam... Faceci wręcz mnie odpychają. Ale przy nim mam taki potop w majtkach, ze aż jestem tym zażenowana:o I ma to niestety etż swoje wady, bo trudno mi się masturbować. Po prostu mnie to nie podnieca, muszę się nieźle namęczyć. Wydaje mi się, z etylko on na mnie działa i jest najlepszy pod każdym względem, jest taki idealny, stworzony dla mnie do kochania:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×