Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czarna rozpacz

NIE UMIE BYĆ ANI ZE MNĄ ANI BEZE MNIE...

Polecane posty

Gość lonelysoul
Witam forumowiczki! Gdy tylko przeczytalem temat dyskusji od razu zaciekawilo mnie to bo sam jestem w takiej sytuacji. To o czym piszecie tutaj dotyczy m.in. mnie, tzn. ja jestem na miejscu faceta. Pokrotce: poznalem kobiete, po 2 tyg. zaiskrzylo, bylismy para przez 2 tyg., pozniej rozstanie, miesiac przerwy a pozniej 4 miesiace bycia ze soba i rozstanie. W polowie stycznia nasz zwiazek mial sie ku koncowi: bywaly wlansie takie chwile ze raz bylo super a na drugi dzien mialem obawy... ze to nie to, po prostu sie balem. Wiem, ze mnie pewnei wysmiejecie, byc moze powiecie ze nei jestem swiadomy wlasnych uczuc, ale to powazny problem. Dzis jest juz jakies 3 miesiace po rozstaniu i nadal sobie nie radze z tym jej odejsciem. W naszym krotkim zwiazku bywalo roznie: w wiekszosci bylo dobrze choc nieraz sie klocilismy. W innych sprawach jestem czlowiekiem racjonalnym - wiem czego chce, mam plany ktore staram sie zrealizowac. W przypadku tej dziewczyny mialem takie wahania i za cholere nie wiem dlaczego a najgorsze jest to ze pewnie sie nie dowiem. Byla dla mnie wszystkim na swiecie, kazda chwile czasu poswiecalem Tylko jej, zaniedbalem rodzine, znajomych, przyjaciol. Czasami mysle sobie ze mialem w tym zwiazku po prostu za malo swobody, dusilem sie. Zreszta same poczatki juz byly bardzo szybkie jak na moje tempo. Teraz pozostala tylko pustka i rozpacz. Nie umiem zyc bez niej mimo iz rozum podpowiada ze przeciez nie bylo idealnie i sam wiem jak sie czulem gdy bylismy razem. Ciezkie to dla mnie wiecie. Moi znajomi mowia ze nie ta to inna ale ja juz wiem ze nie bedzie zadnej innej bo nie pozwole nawet jesli sie ktos kiedys pojawi podejsc jej na tyle zeby sie zaangazowala (choc jaki ja mam na to wplyw)- mie chce po prostu ranic kolejnej kobiety :-( Najgorsze jest to ze nie wiem co to dokladnie bylo, nie potrafie tak gleboko wniknac w swoj umysl. Sam juz nie wiem co z tym wszystkim zrobic. Ona zerwala wszystkie kontakty i nie chce juz nic. Szanuje to bo wiem ze nie mozna nikogo zmusic do powrotu ale...odchodze od zmyslow. W ciagu tych 3 miesiecy liczbe spokojnie przespanych nocek moglbym policzyc na palcach jednej reki. Co nic mam dola, gdy ide spac...ona jest cala we mnie, oplata moj umysl, nie pozwala zapomniec a moze to ja nie chce o niej zapomniec. Wiem ze jesli tak dalej pojdzie to sie wykoncze...Naprawde nei wiem co mam robic... Widze ze teraz jest tu malo Was - zaledwie dwie stale osoby. Jesli mialyscie podobne problemy ze swoimi ex, pytajcie. W miare mozliwosci odpisze co i jak u mnie bylo. Boje sie po prostu ze kiedys z kims calkiem innym sytuacja moze sie powtorzyc a moze to wyolbrzymiam... Myslalem juz o psychologu bo czuje ze to wszystko mnie przerasta - pogubilem sie w tym ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Pana! Strasznie trudny nick sobie wybrałeś.No my tylko dwie teraz bo reszta gdzieś sie zgubiła. Pisanie tutaj to jak lekarstwo, jak wizyta u psychologa tylko taniej wychodzi! Kiedy w życiu pojawia sie miłość i to taka trudna to nikt nie ma prawa z tego drwić. Uważam że mężczyźni tak samo jak kobiety przeżywają emocjonalne rozterki tlko nie potrafią o tym tak otwarcie mówić jak kobiety. Wiem co to jest odchodzenie od zmysłów. Ja też powinnam była iśc do specjalisty ale dobry czas ,dłuuuugi czas pozwolił nabrać dystansu. I uważam że trzeba mówić o emocjach. Trzeba je gdzieś wypchnąć a nie trzymać w sobie. Piszesz że nie chce Cie widzieć. Nie wiem dlaczego i jaki był powód że nie jesteście razem bo Ty wiesz to najlepiej i znasz powód. Jeśli Ona kogoś ma to trudna sprawa ale jeśli nie to może jest szansa. Tutaj nic nie jest ani czarne ani białe.Każda miłość jest inna i nim trudniejsza tym bardziej nas pociąga. Jeśli przeczytałeś co pisałyśmy to sam widzisz że to nie łatwe. Ale to uczucie musi być w obu wtedy jest o co walczyć .Ja jestem mężatką i to jest problem bo mnie nie wolno kochać innego.Ale tak sie stało i co poradzić.U ciebie to trzy miesiące u mnie trzy lata! Strasznie to pokręcone . Cały czas sie zastanawiam po co mi to było.Twoja opowieść przypomina mi moją. Zanim poznałam mojego męża ja z moim panem byliśmy parą. Też sie kociliśmy rozstawaliśmy sie i zchodzili pare razy. To ja odeszłam w końcu na dobre. On kochał bardzo wiem ale nie potrafiliśmy być razem. Teraz wciąż do tego wracamy. On żałuje ja też. Wiec pomyśl może jeszcze da sie coś naprawić.Bo życie jest długie a miłość nie zjawia sie co chwile. Dlaczego zerwaliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Fendi..;-) witamy Lonleya? o.. zaraz wyskakuje na jazdy wiec niewiele czasu ale zaswitalo mi...ze moze Lonley nam pomoze samym zrozumiec? dlaczego miale rozterki dlaczego pytales sam siebie czy to to...moze nasi faceci tez tak maja i stad to wszytsko? ja jestem dalej skolowana niby ok a mam wrazenie jakbym juz rpzeszkadzala....1 3 maj a my sie nie spotkamy.... ja pytam co robi a ob ze do mmay...albo mi proponuje zebym sie spotkala z kolega... ze nie cche mi przeszkadzac .. ku....co tu jest grane??? slonca przynajmniej pogodowego zycze;-) wpadne po poludniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Witam Was! Zgadzam sie z Toba "fendi" - to jest (bo nie moge powiedzxiec ze byla, mimo rozstania i tego ze nie jestesmy juz razem - mnie nie przeszlo) trudna, bardzo trudna milosc. Wypowiadalem sie na tym forum juz w tej sprawie. Oto link: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3412405&start=240 .Na matym temacie mam pseudonim "AdiW". Kazdy mi mowi ze potrzebny jest czas i sila zmuszam sie zeby uwierzyc ze tak bedzie. Powodem naszego rozstania (przynajmniej tak mi powiedziala) bylo to ze ona juz nie miala sily tak zyc. Gdy jej kiedys powiedzialem co czuje, ze raz jest super a raz mam takie rozterki o jakich tu wspomnialem, ona powiedziala mi ze tym postepowaniem wywolalem w niej hustawke nastrojow, ze ona nie chce tak zyc, ze tym ja krzywdze. Pozniej powiedziala mi ze nei pasujemy do siebie charakterami (ale to to juz chyba tak na odczepne). Teraz wiem, ze zbyt duzo myslalem nad tym wszystkim w trakcie zwiazku, ze za duzo analizowalem co we mnei jest nie tak, skad te hustawki nastrojow. To byla przyczyna naszego rozstania. Kiedys powiedziala mi ze podczas jednej z naszych rozmow uswiadomila sobie, ze ja moge jej tego (chodzi mi o wyznanie milosci) nigdy nie powiem. Gdy rozmawialem z nia w dniu rozstania, zapytalem sie dlaczego nie mozemy dac sobei jeszcze jednej szansy. Odpowiedzial mi ze dalabymi nie tylko jedna sznse ale nie chce bo wie ze ona sie skonczy tak jak teraz, tzn. ze ja bede sie wahal a ona nie chcialaby zeby po np. 2 latach okazalo sie ze moje uczucie do niej nie rozwinelo sie. Tu ja rozumiem. Wieceie - nie bronie sie tutaj ale dla mnie zwiazek to dwie osoby i jesli jest zle to wydaje mi sie ze jest to wina obojga. Widzicie - ona wciaz stawiala warunki, dla niej zmienilem sie bardzo - tylko po to zeby byla szczesliwa, nei wiem czy to docenila. Wiem natomiast to, ze od pewnego momentu cigle czulem strach, strach ze odedzie, ze cos powie i juz nas nie bedzie. Gdy cos szlo nie tak to ona od razu mowila ze nie mozemy byc razem, dopiero pozniej gdy sie przekonala ze cos nie jest przeszkoda, nie wracalismy do tematu. Duzo by o tym opowiadac ale jedno ze zdan jakie utkwilo mi w pamieci i pto pewnie juz na zawsze bylo takie "jesli kiedys sie obudzisz i stwierdzisz ze juz Ci sie nei chce byc ze mna, jesli Ci sie cos nie podoba to spiepszaj". Takie slowa bardzo rania, bardzo. Odizolowala mnie od rodziny, przyjaciol znajomych. Zaniedbalem ich wszystkich. Pozniej przeprowadzilem sie do niej i mimo tego ze odleglosc miedzy jej mieszkaniem a moim domem byla niecale 5km to bywalo ze 2 tyg. w domu nie bylem. To mnie bardzo wykanczalo, czulem sie jak w zlotej klatce: byc z nia 24h/dobe i z nikim wiecej. Teraz gdy juz troszeczke emocje opadly, gdy zastanowie sie nad tym to dochodze do wniosku ze faktycznie bylo to bardzo trudne. Tylko ze tyle mowi rozum. W sercu czuje inaczej. Im dluzej to trwa - ta rozlaka tym gorzej dla mnie. Wiem ze ona tez kochala mimo ze nigdy tego nie powiedziala. Po 2 mies. od rozstania napisalem do niej maila ze chcialbym sie spotkac i porozmawiac. Odpisala mi ze nie chce, ze to by nic nie dalo. Powiedzial mi zebym do niej nie mailowa, nie SMS'owal i nie dzwonil. Pisala ze zaczela nowe zycie (ale jestem pewien ze jest sama) i ze jest szczesliwa. Mysle, ze napisala to dlatego ze po prostu nie chce miec kontaktu, bo tak jest latwiej a czas zdziala swoje. Powiem Wam ze to byla moje pierwsze tak naprawde silne uczucie, tak niesamowite. Wszystko co robilem, robilem z mysla o niej, nei chcialem nic w zamian - liczyla sie tylko ona. Wczesniej niczego takiego nie zaznalem. Wiem ze z mojej strony wszystko bylo prawdziwe. Teraz dla mne juz nic nie ma sensu. Od momemntu rozstania stalem sie apatyczny, nic mnie nie cieszy, za nic sie nie moge zabrac, w myslach tylko ona. Staram sie spotykac z innymi ludzmi, poznawac nowe osoby ale to nic nie daje :-( W moich myslach jest tylko ona no i jak tu dalej zyc? Nie wiem :-( Wiem natomiast to, ze bardzo to przezywam, wszystkei te emocje sa we mnie. Juz nawet sie zaczynam zastanawiac czy to nie jest jakies emocjonalne uzaleznienie od niej... Kazdy mi mowi ze bedzie lepiej ale ja widze ze nie jest i watpie czy kiedykolwiek bedzie. Gdzies tam gleboko czuje ze nie bedzie... Czuje teraz ze ona we mnei bedzie zawsze, ze nigdy sie w niej nie odkocham. Nie zauwazam innych kobiet, nic mnei w nich nie pociaga, taktuje je po prostu neutrealnie. Nie chce juz nigdy sie zakochac. Swojemu najgorszemu wrogowi nei zyczylbym nigdy takiego bolu jaki teraz przezywam i to bez szns na poprawe. Widzisz "fendi". W swojej wypowiedzi napisalas, ze on tego zaluje i ze Ty tez. Moja ex napisala mi ze jest szczesliwa, nie ma do mnie zalu i nie zaluje swojej decyzji. Kiedys, przy rozstaniu, powiedziala mi ze woli byc sama niz sie tak meczyc... Wszystko jest takie pokrecone... Ja tez wiem ze milosc nie zjawia sie na chwile. Teraz nie wyobrazam sobie zakochac sie w kims znowu, nie chce tego, nie chce tak cierpiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lonelysoul no trudna sprawa trudna. Bez niej źle a z nia jeszcze gorzej. Odpowiedz sobie czy dałbyś rade wytrzymać z nią długo? Ile jeszcze byś zniósł. Każdy jest inny i zmieniać sie dla kogoś to bzdura bo tak sie nie da długo. Jeśli próbujesz sie zmienic to znaczy że poddajesz sie woli drugiej osoby a nie swojej to na krótko wystarcza w końcu nasza natura weźmie góre. Ludzie sie zmieniają tak naprawde tylko jeśli tego chcą i tylko dla siebie. To co opisałeś na innym topiku to mi przypomina taką przepychanke pt. Ja tu rządze. Twoja dzeiwczyna też chyba nie bardzo umiała uszanować Ciebie i tego czego Ty chcesz. Kochasz ją jak mówisz i chciałbyś by wróciła. Chcesz dla niej zmienić siebie bo pragniesz z nią być. Ale tak na prawde gdybyś już z nią był nie trwało by to długo bo ciągle musiałbyś spełniać jej wymagania a ona i tak wciąż stawiałaby nowe poprzeczki. Trudno jest to sobie uświadomić. Kiedy z moim panem byliśmy parą wiele lat temu nie potrafiliśmy być ze soba bo nie dojrzeliśmy do siebie na tyle.Nie umieliśmy być ze sobą ,teraz tez jest nieciekawie wiec sie nie myliłam...a może.. tego już sie nie dowiem. Ona dla ciebie jest pragnieniem, marzeniem które sie spełniło tylko w połowie. Ty jeszcze chcesz marzyć a ona? Daj czas sobie i jej.Pisz co czujesz . Czas jest tutaj najlepszym lekarstwem..ale banał pomyślisz, ale to nie banał. Choc moze zająć Ci to rok ale w końcu minie i będzie dobrze. Ale nigdy o niej nie zapomnisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytam i mysle... ja tez stawiam niejako warunki...bo przeceiz nie mozna sie godzic na wszytsko .....tez chche kogos zmieniac....hm...bo inaczej byuloby bez sensu,... ograniczam mu kontakty i tak i nie...ale tak...bo ...codziennie mama...a gdy jest wolne (dzisiaj) czy nie moglby sobie podarowac mamy>? przecizez ja pracuje i nie mam wolnego kiedy zechce.... kolezanki, psiapsiolki...nie ograniczac>????? czekac az ktoras wskoczy do lozka? po starej przyjazni... ale jedno powiedzialam mojemu co i fendi : zmieniac sie mozna jesli sie samemu chce, ze ja go nie zmienie..... jednka twkic w tym co jest tez nie moge bo jak? dzis jestem calym swiatem a jutro slysze: umow sie z kolega ja ci nie cche prezeszkadzac.........rany dajcie mi cos na ostudzenie bo wariuje:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika1988
Tu jest problem bo ja jestem ta "zła", ta która zadaje ból... Niby wszytko jest jakiś czas ok ale potem coś powiem, napisze, zorbie oleje go i jest dupa... Najgorsze ejst to że nam zależy... ale on powoli ma dość... Nawet znajomi jak an nas patrzą to chcą nam pieprznać... Mimo że się kochamy to o byle co potrafimy się pokłócić.. Ja jestem niezdecydowana strasznie i się cały czas zastanawiam czy to to.. czy warto sie w to bawić.. On to widzi... on wie ze fajnie to nie ejst... poprostu.... czemu ja coś palne głupiego co jakiś czas... pote jest źle, fatalnie ale zadno nrazie nie chce odpuścić... on mi tłumaczy co źle robie ale ja nie umiem tego zmienić... nie umiem przestać.... ja to robie podświadomie chyba./.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Do --> "fendi". No wlasnie. Podobnie jak Ty mowila mi moja siostra gdy jej o mojej ex opowiedzialem. Ona widziala jak to ze mna bylo. Wiem ze w tym zwiazku bylem po prostu zduszony. Teraz inaczej na to patrze bo pewnie oprocz jej fizycznego braku wracaja tez wspomnienia - te zle i te dobre. Pamietam jak sie wtedy czulem (gdy z nia bylem). Pamietam te totalna izolacje. Mowia ze milosc to szczyt wolnosci a ja czulem sie po prostu totalnie zniewolony. Wiem ze tak to nie powinno wygladac. To wszystko spowodowalo ze po jakims czasie ja juz nie bylem soba. To sie stawalo stopniowo i pewnie dlatego jest trudno wskazac konkretny moment kiedy zdalem sobie z tego sprawe. Mysle ze racjonalnie zaczalem myslec dopiero po rozstaniu. Bylem tak zaslepiony nia, checia bycia z nia ze po prostu nie zauwazalem tych rzeczy. Teraz na pewno jestem madrzejszy o doswiadczene... Ona czesto zarzucala mi ze nie wiem chyba czego chce, zebym dorosl. Nie mnie to oceniac bo uwazam ze to czy ktos jest dojrzaly to sprawa indywidualna. Mysle sobie ze jesli to jest "ta" osoba to nic nie chcemy w niej zmieniac ani nie czujemy potrzeby zmian w sobie. Nie wiem czy dobrze mysle ale teraz tak mi sie wydaje. Po prostu akceptujemy. Z drugiej strony mysle sobie ze to po prostu jest niemozliwe zeby znalezc osobe ktora bedzie nam pasowala we wszystkim. Idealu nie szukam ale w podstawowych kwestiach powinnismy sie ze soba zgadzac. Tak sobei mysle ze moze ja jeszce po prostu nie doroslem do tego zeby z nia byc... a moze rozwiazanie jest bardzo proste, ze to nie byla "TA". Nie wiem co masz na mysli piszac ze ktos pragnie sie zmienic. Ona mi powiedziala kiedys ze jesli ona bedzie chciala sie zmienic z wlasnej woli to to zrobi i tylko wtedy. Nikt z zewnatrz jej do tego nie zmusi. To jest zapewne zdrowe podejscie bo jesli zmieniamy sie dla tej drugiej osoby to jestesmy chyba w sumie (swiadomie lub mniej swiadomie) manipulowani. Kurcze - zlozone to jest... Nie jest tak latwo o tym myslec a co dopiero pisac :-( Do --> "Juna". Teraz i ja wiem, bo wyciagam wnioski, ze nei mozna sie godzic na wszystko. Mysle ze za duzo jej pozwolilem i mialem co mialem. Ona mogla sie do tego przyzwyczaic i stawiac coraz wyzsze wymagania. Mysle, ze po prostu powinienem w pewnym momencie powiedziec stanowcze "nie", czyli ze: "nie" dla izolacji od rodziny, przyjaciol, zmajomych. Pamietam jak bylem zabiegany w tamtym okresie. Do rodzicow wpadalem na np. 1-2 godziny jak po ognien i juz uciekalem bo ona ... to bylo po prostu chore. Robila mi "jazdy" o wszystko: a to ze przyjechalem nie tym autobusem co powinienem (bo mi uciekl) i mowila ze jak takie cos sie stalo to powinienem do niej zdzwonic na 1h wczesniej i powiedziec (????). Gdy mowilem ze sa przypadki losowe to niby wierzyla ale i tak byla obrazona. Mysle ze nei liczyla sie z moimi potrzebami a do tego jeszcze ta zaborczosc. Teraz rozum wie ze to nie mialo sensu. Ciekawe kiedy dotrze to do serca....nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juna to że próbujesz wyegzekwować to co dla Ciebie ważne to nie jest zmienianie. To wymaganie i to wcale nie wygórowane. Miłość zna swoje prawa i choć nikt ich nie wypisał jak dziesięciu przykazań to każdy wie co ma zrobić to taki instynkt. Są niepisane a każdy je zna. Nie można wymagać całkowitego oddania, poświęcenia casu i siebie. Udusić sie można. No ale że Ci zaproponował spotkanie z kimś innym to już przegięcie. Nie dziwie sie że sie w Tobie gotuje. Ale jazda. A u mnie euforia-jego oczywiście. Wyznania , smsy i miłośc az strach. Tylko ciekawa jestem co go skłoniło? Co sie wydarzyło? Cos musiało sie stać u niego w domu bo to jakieś dziwne zachowanie.Nie przybieram sobie do głowy bo wiem że euforia za miesiąc minie i znów bedzie cisza. Znów bede klnąć na niego,płakać z tęsknoty. Może to tylko taka gra żebym sie z nim kochała. Ale nie przypuszczam bo nie jest aż taki fałszywy. Wiem że to co mówi jest szczere bo kłamac to on wcale nie potrafi. Jak chce to jest a jak nie to po prostu sie nie oddzywa. Ciekawe czy sie dowiem o co chodzi bo napewno nie o mnie. Zjawił sie by ukoić coś o czym nie wiem.Tak podejrzewam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lonelysoul no widzisz? Sam sie zaczynasz zastanawiać czy ten związek miałby jakiś sens. Ciągnie Cie do niej bo chwilami czułeś sie jak król. Miałeś wszystko ale tylko na chwile. Robić komuś wyrzuty o byle co? Bo wybacz przykład który przytoczyłeś to nie jest powód do kłótni. Tam nie było spokoju i wyciszenia. Ciągle tylko starałeś sie być i nim wiecej ciebie było tym gorzej. Ja też nieraz chciałam wymusić coś od mojego męża ale kiedy przegiełam to było to stanowcze nie i koniec.Trzeba wyznaczać granice. Raczej nie lubie sie kłócic i podnosić głosu jakoś tak wole milczec.Jestem bardzo spokojną osobą i zrównoważoną . Nawet jak mój mąż nie wrócił przez tydzień do domu i nie wiedziałam czy na policje mam zgłosic czy co mam zrobić, jak wrócił to nie powiedziałam słowa.po prostu nie miałam siły. Jest yle ważnych rzeczy do przeżycia razem, tyle cudownych chwil do spędzania po co sie kłócić. Myśle że kiedy jest miłość to jest i zaufanie.Ja tak przynajmniej myśle. Jak poznałam mojego męża po trzech miesiacach poszedł do wojska. Czekałam na niego dwa lata i nie przyszło mi do głowy że może mnie zostawić bo wiedziałam że mnie kocha ponad wszystko. I choć wiem o róznych jego sprawkach to jakoś nigdy nie byłam zazdrosna na tyle żeby zrobić mu awanture. Tak samo jest z moim Panem. Nigdy nie podnieśliśmy na siebie głosu. Tylko rozmawialiśmy i tyle. Ale ja to ja i nie każdy potrafi w ten sposób .Po prostu uważam że porywcze zachowanie i robienie z byle czgo wielkiego halo to dziecinada. Mysle że powinieneś dać sobie całe mnostwo czasu i cierpliwości do samego siebie.To minie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mika1988 nie mam pojęcia co Ci napisać.Skoro wies że robisz źle to postaraj sie powstrzymać od uwag które mgą zranić twojego chłopaka bo faktycznie możesz go stracić. Przepraszam za smiałość ale taki zachowanie to zwykłe popisywanie i przeciąganie struny. Może chcesz udowodnić całemu otoczeniu że on jest tobie tak oddany że nawet jak będziesz go traktować jak byle co i ubliżać mu to on i tak bedzie. Ale przeciągniesz strune na tyle że naprawde odejdzie. A mężczyźni są stanowczy i nie wybaczają tak łatwo. Cierpią tak samo jak my ale nie zawsze dają sie przebłagać.Jeśli Go kochasz pokaż mu szacunek, pokaż ze jesteś mu wdzięczna za to że jest a nie przeganiaj Go i upokarzaj przed wszystkimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi ...jestes bardzo dojrzała osobką... ja mimo lat chyba nie do konca:( zazdroszcze Ci tego spokoju...przyznam ze ja naleze do tych co robie dziecinade niestety ale mysle ze to wynika z temperamentu,,,,cech osobowosciowych tez ....moze powiela schematy domowe czasem... ech... a co do eksa...tez czekalam na niego dwa lata, wojo...to bylo piekne przezycie do dzis moge sie usmiechac..;_) i ...prawdą jest ze eks to byl ten... akceptowalam wszystko w nim nic nie chcialam zmieniac.....do pewnego momentu... ale teraz to juz...... hm czytam...Lonely... a jednak tez mialam pretensje o spoznienie.,... ze nie zadzwonil kiedy sie spoznia...bo bylo to kiedys notoryczne i niestety uwazam ze spoznienie - bez uprzedzenia-to brak szacunku dla osoby ktora czeka, brak poszanowania czasu drugiej osoby sorry ale tak ja uwazam... sa okolicznosci lagodzace....ale nalezy osobe czekajaca zawiadomic (a juz o godzin nym spoznieniu wybaczcie ale nalezy-dla mnie wlasnie to oznacza ze mamy do tej osoby szacunek...i nikt mnie nie przekona ze tak nie jest....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely...czy jestem zaborcza? jesli ktos codziennie jest ze swoja mamą...i nie moze zrezygnowac z tego gdy ja mam wolny dzien? czy dorosly facet ktory przebywa u mamy 2 godziny codziennie jest naprawde dorosly? (pomijam gdy rodzice choruja i potrzebuja pomocy) Lonely powiedz....czy tak naprawde wpadanie do Mamy na dwie godziny to wpadanie po ogien? ja bym ta nie powiedziala,,,,, no chyba ze to bylo raz na powiedzmy -2 m-ce mam nadzieje ze nie poczujesz urazy....:-) sama chce to zrozumiec ale dla mnie facet dorosly i dojrza;ly nie potrzebuje kontaktu z Mama na co dzien, i pieciu telefonow dziennie np...moze sie myle...? moze mam inne wyobrazenia? z tego co piszesz....jak dla mnie to naprawde nie byla \'TA\" i ... chyba miala racje ze nie jestes zdecydowany.....dlatego ze czules presje i poswiecanie dla niej inncyh rzeczy kiedy to jest to....nieczego nie poswiecasz, po porstu czegops chcesz...i to chyba normalne ze zmieniasz swoje zycie...ze czas rodziny zastepuje ktos kogo kochasz (oczywsiice bez przesady bys mial zapomninac o rodzinie) ale kobieta chyba powinna czuc jednak ze jest najwazniejsza w Twoim zyciu , po prsotu zmieniaja sie priorytety... oczywsicei moze byla zaborcza nie wiem....roznie to mozna pojmowac z dwoch stron jesli ukochales sobie wolnosc - dla Ciebie bedzie wszystko zaborczoscia...jesli kobieta chche czuc sie najwazniejsza \"musi \" to czuc....ponad rodzine .....bo to z nia stworzylbys rodzine swoja na ktorej najbardziej powinno zalezec....nie z Mama nie z siostra etc... mozecie tu na mnie \"potupac\" ;-) chetnie poslucham .... pozdroweczka i buziole na mily dzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i juz sielanka sie skonczyla... i jak mm mniemac???? wczoraj proponowal zebym umowila sie z kolega na jutro a dzis sam umowil sie z kolezanka choc wiedzial ze mamy cos razem zrobic:( - umawialismy sie , choc nie na konkretna godzine, wiedzial ze bede zla.... czy to nie manipulacja? i juz powiedzial ze nie bede go pouczac...gdy zaproponowalam by jechal ze mna do tej kolezanki........ i adie czy nie po to by jutro byc znow na rowerowej wycieczce z kolezanka na ktorej ostatnio byl gdy tylko mi mowil adie? kto tu jest glupi kto zaborczy a gdzie tu normalne zycie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba zaczynam myslec ze to ja jestem ta zla;( poddaje sie.... Fendi......nie bardzo w to wierze ale zaczynam zle myslec o sobie.... jestem ta zla czy to co jest z moim M taka mnie czyni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Czesc dziewczyny! Dzis rano korzystalem z innego komputera i nie moglem odnalezc tego tematu wiec nawet nie moglem odczytac tego co tutaj napisalyscie nie mowiac juz o napisaniu no ale teraz jest juz OK wiec pisze. Do --> "fendi". Masz racje - dobrze to ujelas. Widzisz, ja rozumiem ze jesli komus cos nie pasuje to trzeba to egzekwowac bo na kompromis trzeba czasem pojsc ale zauwaz, prosze, ze tutaj ta egzekucja byla z jednej strony. To ona zawsze mowila mi co jest nie tak i stawiala na swoim. Wiem doskonale, ze tak nie powinno byc, ze takie rzeczy nie powinny wogole miec miejsca. Po prostu ja nie rozumialem (i pewnie nadal nie rozumiem) wielu spraw. Tez jak moge unikam klotni bo ona do niczego dobrego nie prowadzi i nie podnosze glosu bo wiem, ze bardzo duzo rzeczy mozna rozwiazac spokojna, rzeczowa rozmowa. Wiem, ze jest duzo racji w tym co mowisz. Do --> "Juna". Dziekuje Ci za szczera wypowiedz - moze sie czegos w koncu naucze... Mysle jednak ze wkradlo sie tutaj male nieporozumienie. Pisalem bowiem, ze ona mi mowila ze jesli sie spoznie to mam ja zawiadamiac z co najmniej godzinnym wyprzedzeniem o tym fakcie. Wszystko rozumiem ze tak powinno byc, ale ja tu pisze o tym, ze jesli np. ucieknie mi autobus a nastepny mam za 20 minut to jak tutaj kogos zawiadomic z godzinnym wyprzedzeniem ze cos takiego bedzie mialo miejsce - o to mi chodzi. Ne mowilem tutaj o godzinnym spoznieniu - to tak dla sprostowania. Kolejna rzecz. To nie tak jak piszesz.. Nie probuje sie bronic ale po prostu widze ze czegos tutaj nie dopowiedzialem. Gdy sie poznalismy, kazde z nas mieszkalo u siebie: ja u rodzicow a ona w swoim mieszkaniu (to bylo w sierpniu). Pozniej w pazdzierniku spalem u niej ale nadal mieszklalem u rodzicow. Przeprowadzilem sie do niej dopiero pod koniec grudnia. Chodzi mi o to, jak pisze, ze bywalo iz 2 tygodnie nie bylem w domu u rodzicow, nei dzwonilem - jednym slowem 0 kontaktu. Nie wiem czy sie tutaj dobrze rozumiemy ale my mieszkalismy w tym samym miescie - jak mowie 5 km od siebie a nie 200 czy jeszcze wiecej. Mnie chodzi o sam fakt. Moze ja jestem jakis dziwny ale nawet moj brat ktory jest juz po slubie przyjezdza do nas co weekend i dziwnym trafem jego zona nie robi mu "jazd" ze to robi - malo tego: przyjezdzaja do nas razem z zona i coreczka. No i mnie wlasnie o to chodzi "Juna", ze ja jej tez zaproponowalem zebysmy raz na tydzien wpadli do moich rodzicow i tyle bo to nie ja ich bardziej a oni mnie potrzebuja. Jeszcze raz wyraznie to napisze: nigdzie nie wspomnialem ze jezdzilem tam codziennie gdy mieszkalem u niej. Wiem, ze moze ja Was kobiet po prostu nie rozumiem, ale przedstawilem te sytuacje z ilolaca moim przyjaciolom i powiedzieli ze dziwia sie ze takie cos wogole mialo miejsce. Moze nie do konca wyraznie to napisalem, ale gdy bylem z nia nie spotykalem sie z Nikim: z zadnym ze znajomych, przyjaciol, kumpli - wogole! Moze ja przez to ciagle pozwalanie na to wszystko sie do tego przyczynilem, byc moze za bardzo pozwolilem sobie wejsc po prostu na glowe. Zreszta...moze ja po prostu nie jestem wystarczajaco dojrzaly do tego wszystkiego (tylko nie pytaj ile mam lat, prosze). Moze ja jestem zbytnim idealista, moze niewiele wiem ale znam duzo par, ktore na poczatku swojej znajomosci nie byly ze soba 24h/dobe i sa w szczesliwych zwiazkach teraz, juz po slubie. Dla mnie zwiazek w ktorym nie mam czasu na rodzine, przyjaciol, swoje zainteresowania, pasje nie ma po prostu sensu. Rozumeim, ze zmieniaja sie priorytety ale czy to znaczy ze jak kogos poznam i jestem z nia to wszystko inne co mnie otacza ma priorytet rowny zeru (bo tak tutaj bylo a przynajmniej, w moich oczach tak to wygladalo). Uwazam ze osoba ktora spotkam ma byc moim dopelnieniem, sprawic ze bede czul sie wolny (co nie znaczy wcale ze bede mogl robic co chce bo nie o to mi chodzi). Tak wogole to podoba mi sie Twoje podejscie to tych spraw bo stawiasz sprawe jasno tak jak ja widzisz. To ze dla mnie wyglada to inaczej znaczy po prostu pewnie tyle ze mamy tutaj dwa rozne punkty widzenia, ale Twoje uwagi sa dla mnie bardzo cenne i byc moze kiedys dane mi bedzie je wykorzystac. Wogole widze, ze masz duze doswiadczenie dlatego tez czytam co piszesz i wyciagam wnioski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka Juna! No co Ci do głowy przychodzi? Nie jesteś zła! Rany tylko nie szukaj winy w sobie! prosze Cie! Nie wiem co bym zrobiła gdyby on spotykał sie z innymi kobietami w celach zawodowych czy nie ale jednak zawsze to inna kobieta. Trudna sprawa.Ja chyba bym sie odsunęła na jakiś czas. Straszna huśtawka emocji. Jak Ty to wytrzymujesz? Zamęczysz sie.Normalnie skopałabym mu kostki jakby mi zaproponował kogoś innego? Czy on szanuje kogoś oprócz siebie. Praca pracą ale wybacz, to jest dziwny człowiek. Albo jest z tobą albo nie. Co to za kobiety? Wiesz o nich coś wiecej? Zachowuje sie jakby mu sprawiało przyjemność takie właśnie bycie dla wszystkich, ale w rezultacie dla nikogo tak do końca. Pamiętam że pisałaś jak Ci pomagał jak byłaś chora,potem w sprawach samochodu.To jest pewnie dobry człowiek ale jeśli tylko jemu w tej chwili to odpowiada. Na siłe nic nie zdziałasz. Albo pogodzisz sie z takim charakterkiem co jest kosmicznie trudne i będziesz przy nim trwać aż w końcu zwariujesz albo idź go zbij!!!! Dokop mu tak żeby w pięty poszło a na koniec powiedz zeby pocałował Cie w twój sliczny nagi tyłeczek i niech spada! Sama sie wkurzyłam jak przeczytałam. Juna tylko nie myśl o sobie źle! Nigdy! No a mój Pan przyjechał. Nic jeszcze nie jadłam taka jestem zdenerwowana. Właściwie to wolałabym sie z nim nie spotkać,Wolałabym żeby nie mógł ale niestety wydaje mi sie że przyjechał sie ze mną zobaczyć do czego sie nie przyzna ale ja to wiem. Już sama nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juna co robić ? wpadam w panike! Tęsknie za nim strasznie ale jest coś co mnie od niego odstrasza. Może to jego znikanie imilczenie. Urazil mnie tyle razy. A może kłamie że mnie kocha zeby tylko no wiesz.... Rany ale ja mu nie wierze. Umówiłam sie na jutro dziś nie jestem gotowa ale seksu nie będzie , uprzedziłam go. Troche mi lżej ale nadal czuje sie dziwnie. A jak wróci do siebie i znów zacznie sie milczenie to poczuje sie jak kretynka. Musze sie z nim spotkać dla siebie. Czuje sie jak przed egzaminem. Nie widziałam go od kilku mieszięcy. Tak w ogóle to widujemy sie może dwa albo trzy razy w roku. Ale mi to nie przeszkadza. Nie chce go stracić. Ale mi namieszał w głowie. Pisze chyba bez składu i nie wiem czy ktoś to zrozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lonelysoul witam! Przeczytałam co napisałeś ale to już było minęło ,pytanie co dalej? Chcesz z nią być czy nie? Kochasz czy tylko tęsknisz do tych miłych chwil? Dużo pytań na które musisz sobie odpowiedzieć. Szczerze mówiąc to wcale nie wyglądało cudnie ale coś Cie jednak do niej ciągnie. Co? Czy to kochanie czy pożadanie? Kawa naławe.Bo kiedy człowiek wie czego chce to wszystko jest łatwiejsze i wiesz co masz robić. Gorzej tak jak u mnie che ale sie boje.Boje sie następnego odtrącenia i swoich slabości. Ale jedno cały czas mi sie nasuwa-taka myśl że nie zależnie od wieku kocha sie tak samo mocno.Jesteś młody tak sie domyśliłam a ja... no trochę już jestem na tym świecie a serce takie samo jak byłam młoda. Te same rozterki typu kocha nie kocha. Rany!!!!! czy to już tak do śmierci????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fendi jestem moment czytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi... wariujemy weic obie...gdybym wyszla nie przeczytwszy Twoich slow byloby pewnie po mnie ale zatrzymalas mnie - myslisz to co ja, wczoraj mu powiedzialam ze pewengo dnai mu dokopie bo nie wytrzymam... a dzis juz dostaje kociokwiku....ze nie jestem w ten wolny dzien z nim, na rowerze albo gdzies na spacerze..ratujmy sie...Fendi... otwoerasz mi ponowinie oczy ze to kosmiczne wytrzymac to co on robi... ja te kobiety nawet znam dwa razy spotkalysmy sie...i wlasnie dokladnie mam wrazenie ze jemu odpowiada byc pomiedzy nami wszytskimi jak krol wsrdop naloznic hehehe:( (tyle ze ja nie wiem co go laczy z nimi oprocz zawodowych spraw:( wlasnie to mnie zzera! bo odnosze wrazenie ze....nie jesetm jedyna:(..wiesz...choc on twierdzi ze to nieprawda....(one bynajmniej nie puytaly mnie o to) co do Ciebie kochana... mozesz probowac zdac egzamin... chyba jeden z najciezszych w zyciu ja go oblalam.....jak wiesz wlasnie ostatnio... juz by;am spokojna aon wrocil...i poddalam sie i dzis co mam? to samo albo gorzej tylko tesknota chora i tyle nie wiem czy kiedykolwiek bede silna jesli on nie zrezygnuje co do Ciebie... zrobisz jak zecchesz hm...nie rob sie na super bostwo....czuj sie normalnie i nie sprowokuj tego czego nie chcesz strojem....zachowaniem...bo zglupiejesz...co do seksu nawet radzilabym sorry podobno to dziala zalozyc bielizne ktora w razie czego mogalby skrepowac Twoj krok do przodu.(no wiesz taka zwykla ;-) ktora nie bylaby dla faceta ....)..gdybys poczula sie mniej silna na swoje postanowienie ... ja sie wiele razy zacinalam ale on zawsze znajdowal droge,...by mnie otworzyc... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to chyba juz tak do smeirci..... ale z drugiej strony...to pzynajmniej czujemy;-) podobno do kiedy cos czujemy to zyjemy;-) Fendi... moje zdanei co do zonatych facetow jest jedno - sa niedorosli do decyzji.... jesli chcialby byc z Toba - niech zrobi krok ze swopim malzenstwem i zadne ale nie ma dla mnie mijesca swoje w zyciu przeszlam i naprawde ..... nie warto wierzyc w slowa nawet jesli kocha NAWET ....to bedzie kochal dalej jesli zrobi cos ze swoim statrusem...nie ucieknie Ci... a jesli to tylko slowas i dazosc do seksu ....to nie daj sie ... wiem nie wyczujesz ale mozesz strac sie pytac....on moze czekac meska decyzja zwodzicieli naszych dusz (i cial niestety) pelno na tym swioecie ) wg mnie porzadni faceci...najpierw rzowiazuja problemy a potem ukladaja soebi zycie nie odwrotnie... zdaj swoj egzamin.....patrz trzezwo czasem chemia.....powala nas nisko ale uwierz ciezko wtedy zapanowac nad dalszym tokiem wydarzen... ja mialam pisac smsa do swojef=go by spotakc sie gdzies w drodze na rowerze...ale nie dalas mi sile nie zrobie tego! bo mam chyba racje ze to co on robi nie jest bzupelnie czyste i \"normalne\"...dzieki Fendi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely.... oczywiscie z tego co piszesz....przyzynaje Ci racje ja chetnie jezdzilam do rodziny mojego meza nawet byl czas ze co tydzien...obiady wspolne rozmowy kawa w ogrodku.... nie musi byc bardzo regularnie czasem trzeba cos poswiecci i isc z kobieta do kina ale nie -\"rozwodu\" z rdozina nie bierz;-) gdybym ja miala swoja blizej na pewno tez bym chciala by moj facet ze mna dio niej jezdil;-) choc czasami jak to mawaija z rodzina to tylko na zdjeciach sie najlepiej wychodzi...to calkiem zerwac korzenie nie da sie... byly u mnie chwile ze mialam dosc rodzinki meza ale to byly czasy rozwodu jego rodzicow.....zale etc....wymiana a po co a na co dyskusje - tego nie lubilam i wtedy faktycznie sie separowalam ale on zawsze mila prawo jechac, do mamy ...wrecz nawet go do tego namawialam, by utrzymywal zawsze cieple kontakty ze wszystkimi.. kiedys tez uwielbialam jezdzic do jego babci....rozmawiac...cieszyc sie ze cala rdozinka przyjezdza na obiad i fajnie ze soba przy stole sie spotykac co do spoznien ok moze i jakos za szybko przeczytalam trudno zrobic cos niemozliwego;-) sorry dzieki za mile slowa lecem \"dolki :zakopywac duchowe nad wisle;-) moze mi co lepiej sie poczuje wnetrze...papaty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi;-) pojezdilam troche...nie zaesemowalam ze jestem na rowerku i czekam na laskawce...uf oby tak dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Witam forumowiczki! Nie bylo mnie bo wyjechalem na wycieczke nad jezioro zeby sie zrelaksowac i zamiast wypoczac psychiczne tylko mnie to wszystko rozwalilo bo samochodz sie zepsul i ledwo ledwo dojechalem do domu z 3 godzinnym opoznieniem. Juz mialem Wam napisac, ze wszystko powoli zaczynam rozumiec, bo naprawde po napisaniu tego wszystkeigo co powyzej Wam dotarlo do mnie cos i zrobilo sie na sercu jakby lzej - juz teraz postrzegam to roche inaczej. Gdy pisalem pierwsze posty tuat, w ramach przygotowania (zeby byc w temacie) przeczytalem tylko kilkanascie ostatnich postow. Dzis znalazlem czas i zaczalem czytac od poczatku caly temat i jestem przerazony... autentycznie...jelsi to prawda co tutaj wyczytalem to jest naprawde zle ale o tym napisze Wam jutro bo dzisiaj jestem juz tak wykonczony ze nie mam na nic sily. Tyle stresu na jeden dzien to dla mnie zbyt wiele, niestety :-( Dziekuje Wam za posty ktore czytam regularnie. Nie jestem "Fendi" az taka mloda osoba bo w tym miesiacu koncze 29 lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Juna. Dziś ide sie z nim zobaczyć.Nie wiem czy dam rade ale sie postaram. Alez on szaleje!!! normalnie gościowi odwaliło!!! Tylko ciekawa jestem jak to jest że potrafi sie nie oddzywać przez miesiąc a potem nagle taka burza uczuć. Ja wiem że dla męzczyzny miłość to seks oni tak już mają. Czy mnie kocha tego nigdy nie bede pewna. Czy chciałabym żeby zostawił rodzine -napewno nie. On kocha dzieci nawet nie wiesz jak bardzo. Nigdy nie będziemy razem, nie zostawie męza choć wiem że bezpiecznie nigdy nie bede sie z nim czuła. Ale to w końcu moj mąz. Za dużo już przeszłam i pozew o rozwód też ,tylko nie dotrwałam do końca. Postanowiłam jeszcze powalczyć. Udało sie i cenie to sobie.Po drugie Mój Pan nie jest wart takiego poświęcenia i nie ufam mu na tyle żeby wszystko zostawić. Kocham go ,no trundno ale przecież kiedyś przestane. Ale kiedy przestane to bede szczęsliwa. Jedno jest dobre że tak rzadko tutaj jest, że moge utrzymać to w tajemnicy. Masz racje nie bede wyzywająca zresztą to nie mój styl. Jestem wystarczająco urocza i nie musze robić z siebie seksbomby/ale se słodze co nie?/Masz racje ze on popatrzy sercem na mnie i dla niego i tak będe piękna. A jeśli nie to znaczy ze jego wyznania to zwykłe brednie.Boje sie zeby ktoś mnie z nim nie zobaczył. Mieszkam w małej mieścinie. Jak już bedzie po wszystkim to sie upije. Chyba sie do tego nie nadaje.Za bardzo przezywam.Cholera dlaczego musiałam go spotkać ? Mało miałam bałaganu? Jeszcze on. Jestem spokojną osobą i nie lubie takiego szaleństwa.Za dużo mnie to kosztuje. Juna co do Ciebie to rozumie cie doskonale. Chcesz być z nim tak naprawde ale wiesz że on nigdy nie spełni twoich oczekiwań. To nie znaczy ze Ciebie nie chce, on po prostu taki jest. Trudno zaakceptować coś takiego ale sama wiesz że nikt nam nie obiecał że będzie łatwo. Staraj sie troszke odsunąć Go od siebie, powoli żeby Ciebie nie bolało. Też miałaś porypane życie i może najwyższy czas żeby trochę spokoju zaznać. Ja wiem dobrze sie mówi ale trudniej zrobić. Kiedy tęskno i kiedy żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ;-) Lonely....poruszyles mnie...swoim wyznaniem...napisz, moze wcale nie jest tak ze jak myslisz? Fendi trzymaj sie dzis szczególnie... moze i Twojego bardzo ciagnie...moze cos czuje...ale uwazaj... bo takie znikanie na tak dlugo nic dobrego dla mnie nie zapowiada.. nie daj sie prosze....poiki jeszcze masz czas...cos odwrocic wiesz byl czas w moim malzenstwie gdy bylam samotna, bardzo samotna bylismy \"fajowskim\":) malzenstwem mniej wiecej 10 lat...jak zaczeło sie sypac trafilismy na terapie (a raczej go zaciagnełam) ...niestety tylko na jedno spotkanie zaluje ze moj eks wtedy nie byl na tyle dorosly by rozwiazywac problemy wlasnie z pomoca mediatora.... nie wiem co Ci napisac bo Cie doskonale rozumiem choc radzialbym Ci jednak zapomniec... jesli w malzenstwie jest zle - ale mowilas ze naprawilas... wiem ze czasami zbyt duze koszty sie ponosi bycia razem ciagle...zadajesz sobie pytanie a gdzie ja i moje zycie zyciem? mam w zyciu juz jedna zasade - zonaci mnie nie intersuja nawet gdyby to mialo byc na jedna noc....(choc tego w ogole nie czynie).... i wiesz co wtedy mysle (np jak facet mnie pociaga albo mi sie podoba?) nie przyloze sie do cierpien innej kobiety tak jak kiedys inna przysporzyla ich mnie....- co by nie opowiadal o zonie ...jestem solidarna z kobietami...;) ...nawet jesli stoi po drugiejs stronie (czyli np jest kochanką.....bo ona tez cierpi.....dlatego unikam tego co niebezpieczne dla mnie samej...bo ja cierpialabym podwojnie swoim cierpieniem i tej drugiej... tego wlasnie sie nauczylam..... Myszeczko - trzymam za Twoje wlasciwe wybory, bo przeciez i tak sama dokonujesz wyboru....SERCE NIE SLUGA tylko czy nie lepiej odnalezc stabilny port ? kogos kto nie bedzie sie bal tego co robi? nie bedzie uciekal a w razie komplikacji podwojnego zycia - nie zostawi Cie na pastwe losu? a wypije czar goryczy wraz z Tobą??? buziam;-) i....jestem z Tob.ą cokowliek postanowisz;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi na stopce masz moj meilik...napisz skad jestes bo gdzies z poludnia niedaleko mnie?;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely... jestes młodziutki jeszcze...hcoc nie zawsze lata mowia o doswiadczaniu ...mozna wiele przezyc majac 20 lat i niewiele przezyc \"zycia\" majac 40;-) byl dobry momnet jeziorko....cisza...uwielbima kopsnac sie w zielen trawy popatrzec na chmury błekit nieba i po prsotu oddychac... szkoda ze autko popsulo Ci cała wyprawe... ale głowa do góry...jeszcze niejeden kontakt z natura bedzie niezakłocony;-) pisz co milaes na mysli ze jest zle pozdrowka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Juna... Dzis tez sobie wyszedlem na spacerek bo pogoda ladna i ani sie nei obejrzalem a tu minelo 1,5 godzinki. Chyba zaczne uskuteczniac takie spacerki bo pogoda sprzyja a poza tym przynajmniej jesli juz mam myslec to bede na swiezym powietrzu a nie w domu (no i ten zapach kwitnacych bzow mmmmm ;-) No ale odbieglem troche od tematu. Kurcze...powiem Wam ze tyle mysli klebi mi sie w glowie ze az nie wiem od czego zaczac: ona, ja, byly zwiazek, moje "ja"...Duzo tego i chyba ytzrba bedzie pisac troszke na raty. Wiekszosc tych rzeczy laczy (tak mi sie wydaje) co najmniej jeden wspolny watek. Po napisaniu tego co dotychczas tu na forum, chyba dwa-trzy dni temu zrobilo mi sie na duszy jakby lzej, powolutku zaczyna do mnie docierac ze ten zwiazek jednak nie mail przyszlosci. Jest troszke zal ze czlowiek zmarnowal szanse, szanse na bycie z kims tak naprawde, szanse na budowanie czegos naprawde trwalego, ale wierze ze moze jeszcze kiedys przytrafi sie szansa - szansa na bycie z kims dla tej osoby a nei dla siebie... Wiem ze jestem dziwny ale tak juz mam - wszystko staram sie dokladnei rzemyslec, przeanalizowac tylko ze to w konsekwencji stalo sie jednym z powodow rozpadu naszego zwiazku no ale napisze od poczatku bo jak mowie juz sam nie wiem. Swoja byla poznalem w internecie na pewnym portalu. Zaczelo sie od zwyklych maili, pozniej byly SMS'y (trwalo to ok. 4 mies.), pozniej pierwsza rozmowa przez telefon (jej glos po prostu zaparl mi dech), pozniej byl Skype a dopiero po miesiacu postanowilismy sie spotkac. Reasumujac: od pierwszego maila do spotkania na zywo minely miesiace.Od poczatku miala to byc normalna znajomosc - raz na miesiac wyjscie do kina czy na rower - t owszystko i to kazde z nas w mailu jasno napisalo. Pierwsze spotkanko srednio mi sie podobalo ale widzialem ze jej bardzo, pozniej spotkania byly coraz czestsze i w pewnym momencie zauroczylem sie w niej naprawde bardzo silnie, niesamowicie silnie - po raz pierwszy poczulem cos takiego -zadna inna osoba wczesniej na mnie tak nei zadzialala. Przez 2 tygodnie bylo wspaniale. Codzienne, dlugie spotkania. Pozniej wszystko nagle (!!!) uszlo ze mnie a ja powiedzialem jej ze to nie ma sensu :-( i sie rozstalismy. Bardzo to przezylem. Przez pioerwsze dni nie jadlem prawie nic, malo spalem. Pozniej zdalem sobei sprawde ze jednak to zbyt szybko sie stalo. Po 2 tyg. zaczalem ponownie zblizac sie do niej, tym razem mialo byc inaczej - juz nie tak szybko, powoli, stopniowo. Niestety i tym razem (tak uwazam) zbyt szybko przechodzilismy przez kolejne fazy w zwiazku. Tempo bylo zbyt duze - tak to widze jednak wtedy tak mi sie nie wydawalo. Ciagnela mnie jak magnes i co tu ukrywac - wiem ze ja ja tez. Na poczatku "drugiej szansy" bylo wspaniale i czulem sie tak jakbym na nowo ja poznawal. Pozniej jednak znowu zaczelo sie psuc :-( Im bardziej bylem zaangazowany tym czesciej zaczalem sie zastanawiac dlaczego tak jest. Dlaczego raz jest super, po prostu bosko a innym raqzem zastanawiam sie dlaczego ja wlasnciwie z nia jestem. To byla taka hustawka nastrojow z mojej strony. Do dzis nie umiem sobie tego wytlumaczyc no b odlaczego jest tak dobrze a jednoczesnie jest tak zle? Pamietam ze czulem tez pewien rodzaj obawy, jakis blizej nieokreslony strach... Wciaz mialem wrazenie ze ona jest w tym zwiazku bardziej zaabgazowana w uczuciach niz ja - to wszystko zaczelo mnie "dobijac". Kiedys na ten temat nawet rozmawialismy i to niejednokrotnie. Za kazdym razem mowila mi ze wcale tak nie jest, ze nic jej nie musze mowic, niczego nie obiecywac, nei deklarowac, ze wystarczy jak po prostu bede. Mnei jednak ta mysl nie dawala spokoju i czesto do niej wracalem. W polowie stycznia dostalem takiego "dola" ze nei moglem sie pozbierac przez tydzien - wtedy pporuszylismy ten temat trzykrotnie. Za ostatnim razem ona powiedziala ze niepokoi ja to i chcialaby to wyjasnic. Rozmawialismy chyba ok. 3-4 godzin. Powiedzial mi ze tymi swoimi pytaniami wywolalem w niej hustawke nastrojow, ze nei czuje sie juz przy mnie bezpiecznie...po 3 dniach oswiadczyla mi ze ten zwiazek nie ma sensu. Wtedy jeszcze wierzylem, ze ten zwiazek mozna uratowac, ze gdyby dala mi, gdybysmy dali sobie jeszcze jedna szanse to byloby inaczej. Dopiero teraz uswiadomilem sobie dzieki m.in. tym o czym piszecie tu na forum ze z mojej strony w tym zwiazku bylo bardzo duzo emocji, namietnosci. Gdy ich nie bylo czulem sie jak gdyby czegos brakowalo. Doszlo pozniej do tego ze emocje bylo slychac tez w rozmowach tel. do niej z moejj strony. Ona sie wciaz mnie pytala dlaczego raz jest super a raz beznadziejnie. Nie potrafilem na to udzielic odpowiedzi :-( Gdy tak czytam ten temat to widze tu podobne wypowiedzi. Wiadomo ze kazdy zwiazek jest inny ale mozna znalezc jakis wspolny mianownik. Ona mowila mi ze jestem niezdecydowany, ze nie potrafie wyrazic i sprecyzowac wlasnych uczuc, ze ejste mniedojrzaly emocjonalnie (chyab tak to ujela), ze musze dorosnac, ze zadna rozmowa na ten temat nie ma w tym momemncie zadnego sensu bo to nic by nei dalo i znowu wrocilibysmy do tego co bylo. To wszystko co tu Wam napisalem sklonilo mnie do pewnych wnioskow ale o tym w nastepnym poscie...Napisalem o tym tutaj bo obawiam sie ze to co sie w tymn zwiazku dzialo niepozytywnego to moja wina (te wahania) i boje sie ze kieeeedys, kiedys z kims innym moze byc podobnie, ze nic sie nie da zmienic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×