Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czarna rozpacz

NIE UMIE BYĆ ANI ZE MNĄ ANI BEZE MNIE...

Polecane posty

Jununeczko to była katastrofa!!! zalewam sie łzami od wczoraj. napisze do ciebie jak ochłone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi kochana.....trzymam łapke i czekam... ech zycie... Lonely.....hm z tego co piszesz....jestes b.podobny do mojego M\' czuje jakbym czytala jego mysli.. wlasnie ze on potrzebuje dokladnego przemyslenia wszytskiego etc.. a ja czasem mam wrazenie jakby milosc miala stanowic kontrakt w ktorym ustala sie warunki ... dzis uslyszalam wlasnie (pomagal mi z samochodem) ze na wszystko mozna sie umowic.... a ja czuje jakby wszystko mialo byc cos za cos...ech... a on ze to ja tak tylko wszuystko emocjonalnie odbieram i zle go odczuwam - rany toz ja nie mam 15 lat i znam troche zycie a ktos mi poiwe ze to wszystko ja tylko zle odczuwan??? Lonely pisz...moze kurczaki zrozumiemy wszyscy o co tu chodzi? a jeszcze to jak napisales brzmi (moze tak odebralam ) ze zblizanie sie do ukochanek osoby emocjonalnie rodzi u ciebie strach i wycofujesz sie.... to nieumiejetnosc bliskosci.... i to ma w sobie teZ chyba moj M

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Juna... Dziwne to wszystko powiem CI... Ja od swojej bylej niczego nei wymagalem i wiem co pisze bo tak czulem. Pomagalem jej w bardzo wielu sprawach ale tylko dlatego bo chcialem jej pomoc i nie oczekiwalem nic w zamian. Bylem z nia, bylem dla niej i tylko dla niej. Wiele razy czytalem tutaj na tym forum - zreszta gdzie indziej tez ze gdy para postanawia dac sobei druga szanse to znaczy ze facet jest z kobieta tylk odla seksu. U mnie czegos takiego nie bylo - nawet w myslach nigdy mi nie przyszlo do glowy byc z nia tylko dla tego. Bylo mi z nia wspaniale, byly chwile dla ktorych warto bylo zyc a seks byl tylko uzupelnieniem tego jak bylo dobrze, bo bylo i nei zaprzeczam temu. Wiesz u mnei juz tak jest ze jak komus pomagam to nie oczekuje rewanzu i tutaj na pewno nie bylo takiego myslenia. Z mojej strony nei bylo "cos za cos". Piszesz, ze na Twoj M mowi ze na wszystko mozna sie umowic. U mnie czegos takiego nie bylo. Uwazam ze jesli rozmawiac to o tym co sprawia problemy, probowac je rozwiazywac. Teraz juz wiem, niestety ze sa rzeczy ktorych nie mozna "przeskoczyc" :-( Zebys mnie Juna dobrze zrozumiala, dopisze jeszcze cos. Gdy zaczelismy byc para ja zbyt wczesnie (tak uwazam) bo po dwoch tygodniach znajomosci w realu powiedzialem jej ze ja kocham. To byly emocje, tak sie wtedy czulem. Poznniej zrozumialem ze sie pospieszylem, ze po 2 tygodniach to zbyt powazna deklaracja gdy tak malo sie wie o tej drugiej osoby. Tutaj upatruje swoja niedojrzalosc. Dodam, ze ona mi tego nei powiedziala ani razu. Owszem - mowila mi ze jest jej ze mna bardzo dobrze, ze czuje sie bezpiecznie, ze wspaniale sie nia opiekuje. Zreszta nie bylo dla mnie wazne ze tego nie mowi. Jak to mowia - milosc cierpliwa jest wiec na takim etapie na jakim byl nasz zwiazek nikt nie wymagal jakichs deklaracji wiec dlaczego czulem te obawy? Dlaczego im bylo miedzy nami lepiej tym we mnie w srodu bylo gorzej? Tego wlasnei nie wiem ale na 99% wiem ze te moje obawy, wypowiadane przy niej dosc czesto spowodowaly w niej hustawke nastrojow co bylo poczatkiem rozstania sie. Pamietam kiedys taka rozmowe przy ktorej powiedzialem ze teraz nei jestem gotow, ze nei moge powiedziec jej tych slow (wieceie ktorych), ze nei jestem na to gotowy. Ona odpowiedziala mi wtedy ze to jest jak SMS: ktos nadaje a druga osoba nei zawsze mosi odpowiedziec...mysle ze powiedziala to tylko dlatego zeby mnie jakos uspokoic, sprawic zeby te mysli ode mnei odeszly. Przy rozstaniu powiedziala mi, ze od tamtego czasu zaczynala sobei uswiadamiac, ze ja jej tego nigdy nie powiem. Mysle, ze dlatego ona podjela decyzje o rozstaniu bo jaki jest sens bycia z kims bez zadnej szansy na final... Wiem, ze teraz chyba troszeczke ja idealizuje ale chodzi mi tu o to zeby Wam pokazac co zawazylo na jej decyzji (tak przynajmniej ona to przedstawiala). Bardzo chce sobie i Wam pomoc, zrozumiec siebie a Wy zebyscie zrozumialy myslenie facetow podobnych do mnie... Tutaj na portal, w tym temacie zreszta znalazlem pewna wypowiedz, ktora byla bardzo podobna do tego jak sie wtedy czulem i zachowuwalem. Jak ja znajde to przytocze Wam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely...czytalam dzieki i pisz dalej co czujesz ja teraz ide na spotkanie z M i nie wiem co mnie czeka..... rozstalismy sie do poludnia a lekkim gniewie a teraz .....ech.. Fendi....wyp[lacz wszystkie lzy...zawsze to lepiej ja nie umiem juz plakac nie umiem tez jak widac odmowic spotkania ......zaczynam odczuwac te hustawki fizycznie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jutro bede tu..... przecezi ja musze cos postanowci tak naprawde....do diabla:( trzymajcie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi.... milczysz dalej.... i bedziemy obydwie wyplakiwac łzy... czuje sie jak nic nie warta istota ze złamana kobiecościa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely ...ja juz zgłupiałam doszczetnie... ze wszystkiego wynika ze jedyne co we mnie dobrego to seks... cała reszta to zaprzeczenie kobiecosci jestem intelektualistka, tak mniej wiecej... co mam myslec o sobie? dzisiaj byl moj eks... mimo tego ze...tyle w zyciu wyrzadzil mi krzywdy...zadalam pytanie co zrobilby na moim miejscu...(wyrzuzcilam go kiedys z domu) a on ze kochałby dalej...i nie postepowal tak drastycznie... a ja go kochalam bardzo dlugo....ale on nic nie chcial zmienic,,,,,nie staral sie zawalczyc o rodzine, ... nic nie bylam warta? a ja dzisiaj musze codziennie mijac z jego......mieszka visa vie mnie...:( mam total doła Fendi......pogoda sprzyja łzom,,,,,leca dzis jak grochy same z byle powodu, .... kim ja jestem? kobietą czy cialem....mozna kochac moje cialo a mnie samą??????/ uslyszalam wczoraj tyle pieknych slow, poki to bylo.........w blsikim .... a potem yuslyszalam rownie duzo...złego.....wiec ..czym jest milosc? trace juz grunt.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely... slowo kocham.....ech..chcialabym Ci napisac...ale chyba nie jestem w stanie przepraszam/// kiedys mowilam je czesto.enstuzjastycznie..wydawalo mi sie ze jesli tak czuje warto okazywac.. sparzylam sie... teraz zanim powien zastanowie sie sto razy .....tez zle... dzis moglabym rzec : najlepiej nie kochac.........i nie cierpiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i wiecie co....to niesprawiedliwe.. facetowi zawsze wiecej wolno... kobiecie nie wypada gdy moj M idzie na kawe z kolezanka, to tylko ineteresy lub zwykla uprzejmosc, gdy jedzie na rowerek z kolezanka to tylko ona sie wtrybila.. a kiedy ja poszlam raz jedyny (w zwiazku z tym ze M dal mi kopa i mialam bilety i nie chcialam znarnowac kasy - do niego nie zadzwonilam bo honor tez swoj mam) z kolega do teatru....to poszlam na randke!!!! i ze powinnam byla zadzwonic do niego co robimy bo mielismy isc do teatru...a ja wybralam zle rozwiazanie bo poprosilam o sprzedanie biletow kolege z angileskiego i wyszlo ze on poszedl ze mną ...to grzech??/ uslyszalam tyle zarzutow .ze ponownie pomyslalam JAKA glupia jestem jak zwykle kiedy mnie zycie nauczy rozumu!? ............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość llonelysoul
Juna... Czytam wszystko co tutaj piszesz...ech powazne to wszystko jest, wydaje sie jakby to byl wszystk osen - pewnie chcialoby sie zeby tak bylo a tu...po prostu proza zycia :-( Tak sobie mysle, ze pod wieczor usiade przy komputerze, musze zebrac mysli zeby cos konkretnego tu napisac bo w tej chwili w glowie chaos. Do niektorych wnioskow juz doszedlem ale to jest bardzo trudne. Wiem ,ze nikt mi nie moze pomoc oprocz mnie samego... przykre to jest bo na razie czuje ze niewiele moge pomoc sobie. Teraz patrze na to wszystko z innego punktu widzenia, zrozumialem wiele spraw, wiele jeszcze zostalo do odkrycia i zrozumienia. Powiem jedno - to wszystko prowadzi mnie do naprawde niecekawych wnioskow i nigdy bym pewnei do tego nie doszedl gdyby nie ten temat tutaj. Byc moze ie jest tak zle ale akurat ta mysl jest mi bardzo odlegla. Do napisania wieczorem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość llonelysoul
Juna... Czytam wszystko co tutaj piszesz...ech powazne to wszystko jest, wydaje sie jakby to byl wszystk osen - pewnie chcialoby sie zeby tak bylo a tu...po prostu proza zycia :-( Tak sobie mysle, ze pod wieczor usiade przy komputerze, musze zebrac mysli zeby cos konkretnego tu napisac bo w tej chwili w glowie chaos. Do niektorych wnioskow juz doszedlem ale to jest bardzo trudne. Wiem ,ze nikt mi nie moze pomoc oprocz mnie samego... przykre to jest bo na razie czuje ze niewiele moge pomoc sobie. Teraz patrze na to wszystko z innego punktu widzenia, zrozumialem wiele spraw, wiele jeszcze zostalo do odkrycia i zrozumienia. Powiem jedno - to wszystko prowadzi mnie do naprawde niecekawych wnioskow i nigdy bym pewnei do tego nie doszedl gdyby nie ten temat tutaj. Byc moze ie jest tak zle ale akurat ta mysl jest mi bardzo odlegla. Do napisania wieczorem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely... pisz...pisz .. obydwoje mamy pomoc samym sobie tylko jak...? to chyba najgorszy objaw ze tracę poczucie wlasnej wartosci......przy kims...przeciez milosc powinna chyba niesc cos zupelnie odwrotnego...? czy to ja jestem nietaka czy bycie z M taka mnie czyni w oczach mnie samej? zadzwonil dzis M rano i jak gdyny nigdy nic namawial bysmy sie cieszyli tym co mamy? a co my mamy? jedyne porozumienie.....w...intymnych chwilach... a cala reszta???? zaoferowal przyjazn .....i uniesienia...poki nie znjadziemy sobie kogos lepszego.........dla mnie to obłed...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely... jednen plus chociaz ze to co piszemy komus sie przydaje.....moze chocby do teog by wejrzec w siebie....dla mnie tez;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Juna... Pisze, pisze...wreszcie znalazlem czas zeby cos napisac. Tak jak pisalem wczesniej, myslalem ze juz jakos bedzie u mnie lepiej, ze osiagnalem dno od ktorego moge sie wreszcie odbic ale mylilem sie - ja wciaz spadam :-( Truizmem jest twierdzic ze czas leczy rany - ja widze po sobie, ktos kiedys napisal, ze on tylko przyzwyczaja nas do bolu. Wszystko co tutaj chcialbym napisac jest dla mnie bardzo trudne, nie wiem jak zaczac, tyle mysli, tyle sprzecznych rzeczy uff... Juz ochlonalem jak kiedys Wam pisalem. Wiem, niesttey wiem ze ten nasz zwiazek nie mial sensu na dluzsza mete. Pewnei jej kiedys podziekuje za to co zrobila (ze odeszla). Jestem perfekcjonista - cale zycie bylem. Jesli cos mi nie wychodzi tak jak chce, zalamuje sie. Dlatego tez tak powaznie traktowalem ten nasz zwiazek - ja nie nawidze namiastek. Nie potrafilbym byc w powaznym zwiazku w ktorym nie widzialbym chocby cienia szansy na szczesliwy koniec. Mozesz pomyslec sobie, ze skoro tak twierdze to dlaczego tkwilem w tym zwiazku jeszce miesiac skoro bylo tak zle. Widzisz...czlowiek caly czas ma nadzieje, ze cos sie zmieni, ze ulegnie poprawie. Poza tym ja duzo rzeczy nie widzialem tak jak obecnie gdy z nia bylem. Powoli duzo rzeczy sie u mnie normuje, juz obojetnieje na nia ale wiem ze minie jakis czas zanim zaczne normalnie funkcjonowac (ile czasu mi potrzeba tego nie wiem). W jednym z wczesniejszych postow piszesz "emocjonalnie rodzi u ciebie strach i wycofujesz sie....to nieumiejetnosc bliskosci.... i to ma w sobie tez chyba moj M". To mnie wlansie Juna najbardziej przeraza z tych wszystkich rzeczy ktore wymienialem dotychczas. Pomyslalem sobie ze ja chyba boje sie teg ouczucia po prostu. Szmutne to jest ze czlowiek w moim wielku dochodzi do takich wnioskow ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie. Cos mi sie Juna wydaje ze bez profesjonalnej pomocy z zewnatrz chyba sobie nie poradze. Caly czas staram sie zrozumiec jak cos takiego moze byc wogole mozliwe: jest kobieta, jest mezczyzna. Kobieta sie mezczyznie bardzo podoba, ciagnie go do niej jak magnes, ma ona cechy ktorych ten szukal. N arazie nie chodzi tu o niewiadomo jak wielkie uczucie, chca sie poznac, zobaczyc czy sobie odpowiadaja. Przezywaja rozne chwile, czasami wesole, czasem smutne - wiadomo jak t ojest w zyciu. Jedno jest tylko niepokojace bo gdy tylko on widzi jak ona jest zaangazowana, jak bardzo jej na nim zalezy, jak bardzo pragnie zeby byc z nim blisko. on tez tego chce. Jest jednak cos co niepokoi bo wlasnie Juno im bardziej widzialem jak jej na mnie zalezy tym czulem wiekszy niepokoj. Mimo iz ona mowila ze jest jej ze mna dobrze to ja caly czas czulem taka presje ze cos musze, ze musze do niej napisac SMS'a, ze musze zadzwonic. To bylo bardzo meczace. Pozniej bylo coraz gorzej bo po kolejnych klotniach dzwonilem do niej nie dlatego ze chcialem tylko dlatego zeby nie bylo kolejnej klotni lub zeby nie pomyslala ze mi na niej nie zalezy. Nikt kto nie przezyl czegos takiego nie potrafi sobie nawet wyobrazic jaka to jest ogromna presja psychiczna. Bardzo boje sie ze wlansie kiedys przy kims innym moze to sie powtorzyc bo nie potrafie powiedziec jednoznacznie czy to jest we mnie, ze tak sie zachowywalem czy to ona byla tego przyczyna. Wiele sie tu na tym forum naczytalem ze tacy faceci ktorzy tak sie zachowuja to dupki, ktorych kobiety powinny kopnac wlansie w d*** i dac sobei spokoj. Z punktu widzenia kobiety pewnie tak to wyglada ale z punktu widzenia faceta np. takiego jak ja jest inaczej bo ja chce zeby bylo ze mna normalnie a zwyczajnie nie wie mco jest nie tak. Gdybym wiedzial co bylo nie tak, co spowodowalo ze takie cos sie u mnie pojawilo to przynajmniej wiedzialbym w ktorym kierunku isc a tak to jest to ciagle krecenie sie w kolko. Tak sobie myslalem ze moze ja szukam jakiegos nieosiagalnego idealu i zadna kobieta ani teraz ani nigdy tego nie spelni. Nie mam pojecia co robic, jestem bezradny po prostu. Piszesz o nieumiejetnosci bliskosci... tak jak juz wczesniej pisalem, zadna inna kobieta wczesniej nie spowodowala u mnie takich reakcji bo zadnej nie pozwolilem na zblizenie sie (bardziej w sensie psychicznym chyba) tak blisko. na nia otworzylkem sie naprawde bardzo mocno no i nie mam z kim porownac. Teraz przychodzi mysl: co zostalo mi po tym zwiazku: stracona sznsa na naprawde piekna przyjazn, smutek, bol, rozwalona psychika, wiele, wiele wylanych lez (nigdy wczesniej nie plakalem i taki nie bylem) no i bardzo zanizone poczucie wlasnej wartosci. Czuje sie zly, niepotrzebny nikomu - po prostu bezwartosciowy. Czytalem wypowiedzi roznych osob na tym temacie. Wypowiedz z 20:47 Sobiena jest bardzo podobna do tego co ja myslalem. Twoja wczensiejsza wypowiedz kiedys na forum "nie najlepiej mysle wtedy o mezczyznach ktorzy wiklaja sie w cos co noli kobiety i te ktore sa z nimi na stale i te ktore sa dla nich z doskoku, zakoch*jac sie czasami bez pamieci... krzywdza osoby ktore ich pokochaly bo nie umieja wybrac " Moja ex pod koniec zwiazku zarzucila mi niedojrzalosc. Coraz czesciej o tym mysle bo to po prost ukoszmar bo nie wiadomo kiedy bedzie dobrze, kiedy sie do teg odojrzeje - byc moze nigdy... Najgorsze jest jednak to ze wszedlem na stronke poswiecona BPD i widze bardzo duzo cech u siebie :-( Bycie z taka osoba to koszmar i tu sie zgadzam ale jak pomoc tej osobie. Moz enei ma nadziei? Oczywiscie nie jestem w 100% pewnien ze to jest to ale znalazlem u siebie naprawde duzo tych objawow. Jedyna nadzieja dla mnie ze to nie jest to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Juna... Ja juz zupelnie nic z tego nie rozumiem... Znalazlem pewnien artykul http://kafeteria.o2.pl/namarginesie/obiekt.php?id_t=114 To co tam pisza nei ma oczywiscie wszystkich cech mojego zwiazku ale kilka z nich jest... Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Ze czlowiek sam nie zdaje sobie sprawy z tego, ze to musi zobaczyc ktos z zewnatrz. Tak jak juz wczesnie jmowilem - w tym zwiazku bylo na pewn oz mojej strony zbyt duzo emocji. Jej bylo z tym wspanale bo czy moze byc komus az tak niesamowicie. Niestety skrajne emocje biegly tez w druga strone czyli gdy mialem "dola" to juz takiego maksymalnego. Wiele moich znajomych, przyjaciol mowi mi ze to nie "ta", ze to nie bylo "to" i dlatego bylo tak jak opisalem. Jak bylo na prawde tego nawet ja pewnie sie nigdy nie dowiem :-( Najgorsze jest z tego wszytkiego to, ze skrzywdzilem kobiete, ktora byla na prawde pewna swoich uczuc...pomimo swoich wad ktore ewidentnie miala no ale ja tez mam swoje wady. Jedno wiem na pewno: nie wolno zmieniac sie dla drugiego czlowieka. teraz p o4 miesiacach trudno jest mi sie pozbierac a zanizone poczucie wlasnej wartosci bedzie mi pewnei zawsze towarzyszyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely.... przeczytalam wszystko co napisales rowniez atykul jestem w pracy nie cche pisac szybko i plytko... Twoje slowa.....przypominaja mi.....caly moj czas z M, jak prosilam . dostawalam a potem moment i wszystko znikalo... jak w artykule zebralam o milosc....ktora ja czulam po jego pieknym początku w zachowaniach wobec mnie......jego ciepło.....opiekunczosc ...a potem moment i wszystko pryskalo:( i to co piszesz....jakby poczucie przymusu....smsow, telefonow... wszystko bylo tak wlasnie u mnie ciagle wyrzuty z jego strony ze czuje sie przymuszany... a ja ciagle uwazalam ze jesli ktos kocha to sam pragnie kontaktu na dzien dobry, zyczyc m,ilego dnia....a po upojnym wieczorze....podziekowac ze bylo tak wspaniale... a nie odsunac sie a kobieta czuje sie ......jak ...manekin? daje cala siebie i na drugi dzien nie uslyszy nawet dzien dobry....czy milego dnia kochanie... to tak na gorąco.... Lonely .... ja terz mam chyba w sobie to o czym pisze Margola.... teraz ja uciekam....ale robie to swiadomie bo nie moge zyc ciagle w rozterce ze dzis ktos jest a jutro go nie ma.... jak czuc sie bezpiecznie????????? Lonely najwazniejsze jednak i to polowa sukcesu....warto wiedziec ze cos jest problemem.....uswiadomic sobie....sprobowac cos z tym zrobic.... aj wczoraj zaproponowalam swojemu M terapeute .... zadzwonil wieczorem ale tematu nie podjał cche sie spotkac...tylko po co? utrzymac przyjazn?z doskoku...mowic ze kocha i uciec?... trzymaj sie ja chyba poszukam pomocy ....bo juz nie wiem czy to ja nie potrzebuje pomocy ...amoze obydwoje... warto to sprawdzic...dwoje ludzi jak sie kocha - moga zrobic cos dla siebie-raz na zawsze siegnac po rozwiazanie a nie uciekac... bywa niestety tak ze widzi to zazwyczaj jedna strona niestety... trzymaj sie....i pisz... napisze z domu, przeczytam jeszcze raz uwaznie Twoje slowa i odpisze, moze pomogę Ci w czymkolwiek.. moze w zaakceptowaniu sytuacji.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi.......gdzie sie zaszyłas? ...............czekam..... dasz rade.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz Lonely.... chwilami jak czytam Twoje słowa....to odnosze wrazenie jakbys byl moim M...:-) wiec chyba warto rozmaiac tu....widziec cos z drugiej strony? popatrz jak mozna nawzajem zadawac sobie bol.....kochając... jak to zrozumiec? najlepszy bylby mediator.....wtedy panujemy nad emocjami (mediator wkracza gdy rosną) ....wtedy moze czlowiek potrafiłby wysłuchac drugiej strony.....ze zrozumieniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość llonelysoul
Juna... Tez pisze z pracy ale cale szczescie dzisiiaj ruch jest niewielki dlatego tez napisze cos. W tej chwili ciezko jest mi rozroznic czy balem sie tego uczucia czy de facto odpowiedzialnosci. Wiem natomiast jedno i tego jestem pewien, ze miedzy nami zaiskrzylo, nic nie robilem na sile w tym kierunku tylk oze czasem nachodza mnie takie mysli ze po prostu katalizatorem ze tak powiem tego zaiskrzenia byla po prostu specyficzna atmosfera, nagromadzenie emocji, ktorym dalem po prostu ujscie. Z drugiej strony widzialem ze u niej tez zaiskrzylo. Kurcze...gubie sie w tym wszystkim powiem Ci. Teraz wiem, ze byc moze ze mna jest cos nie tak (ta niedojrzalosc choc nie jestem tego tak w 100% pewien i pewnie pomogl by totaj jakis psycholog) ze uczucia nie rodza sie tak od razu, ze na to potrzeba czasu ale moz eja jestem w bledzie bo postrzegam to przez swoja (chora?) psychike. Moze wszystko bylo OK tylko ze balem sie tego uczucia i odpowiedzialnosci po prostu. Najgorsze w tym wszystkim jest to ale ona sie o tym nigdy nie dowie no chyba ze przypadkiem trafi na to forum i bedzie w stanie poznac ze to ja pisalem...ale szanse na to sa bardzo male. Ona jest silna kobieta i pewnie jakos przez to przejdzie (oby). Zycze jej jak najlepiej wiesz... Bardzo ciezko jest mi o tym wszystkim pisac. Gdy czekasz na kogos tyle czasu ( nie powiem ile bo to az wstyd) i mnostwo rzeczy Ci mowi ze warto sprobowac, warto zaryzykowac no i czlowiek podejmuje to ryzyko bo chce (nie ze musi tylko chce) okazuje sie ze nie jest wystarczajaco dojrzaly psychicznbie zeby zniesc cos takiego, zeby przestac sie bac. Nigdy nie dowiem sie co by bylo gdyby. Widzisz Juna... kiedys, w grudniu ona powiedzial mi ze moze na mnie czekac rok, dwa, piec, dziesiec lat. Wierze ze mowila prawde, bo gdy ktos czuje ze to jest "to" jest sklonny czekac na te druga osobe ale wszystko i tak do czasu. Gdy rozmawialismy przy rozstaniu i zapytalem sie jej dlaczego nie chce mi dac kolejnej sznsy, odpowiedziala mi ze dalaby mi niejedna jeszcze ale to by nic nie dalo bo obawia sie, ze sytuacja moglaby sie potworzyc. Teraz zaluje Juna tylko jednej rzeczy a mianowicie tego ze wczesniej nie zdawalem sobie sprawe z przyczyn takiego zachowania - po prostu ich nie znalem ale to jest takie trudne ze sam czlowiek chyba nie jest w stanie tego u siebie zauwazyc - przynajmniej u mnie tak bylo. To chyba moznaby porownac (na innych plaszczyznach oczywiscie) z alkoholizmem jesli chodzi o przypadlosci. Jesli chory sam sobie nie uswiadomi (moze byc przez posrednictwo innych ludzi) ze jest chory to zadna terapia nie jest skuteczna. Ona kiedys zadala mi jedno pytanie/twierdzenie ze jak mozna nie byc swiadomym wlasnych uczuc wobec drugiej osoby, nie umiec ich okreslic... Tylk odlatego nie dala mi kolejnej szansy ze po prostu nie chciala zeby powtorzyla sie taka sytuacja ze ja po pewnym czasie znowu bede mial takie watpliwosci jak te ktore opisywalem. Powiem tak. Gdybym wtedy wiedzial to co wie m teraz (choc jak mowie bez pomocy specjalisty trudno jest mi postawic samemu wobec siebie diagnoze co to moze dokladnie byc) to jasne ze poddalbym sie terapi. Byc moze pomoglaby tutaj terapia nas obojga. Na 100% wiem jedno a mianowicie to ze bardzo, bardzo mi na niej zalezalo. Teraz jest juz po wszystkim, wszystko stracone i tak sobie zadaje tylko pytanie czy jeszcze kiedys u mnie zaiskrzy w stosunku do innej osoby. W tej chwili nie kontaktuje sie z moja ex. Nie mam sumienia nawet sie odezwac - po prostu boije sie. Tego co tutaj pisze nei powiem jej nigdy bo to nie wniesie nic nowego w jej zycie. Gdybym wtedy kiedy sie poznalismy nie zgodzil sie na nic wiecej jak tylko przyjazn, nie byloby calej reszty a ja byc moze nigdy nei dowiedzialbym sie niczego o sobie - o tych rzeczach ktore tutaj pisze. Jak juz pisalem dla mnie w tym zwiazku bylo wszystko zbyt szybko idlatego sie nie udalo. Za drugim razem mialo byc spokojniej, wolniej ale znowu sie nie udalo. Kiedys sobie tak myslalem ze moze to ona kochala zbyt mocno a ja nie bylem gotowy przyjac takiej ilosci uczucia. Te chwile w ktorych rozmawialem z nia o tym, ze mam wrazenie ze wszystko jest zbyt szybko, ze wydaje mi sie ze ona jest juz dalej niz ja w uczuciach, w zaangazowaniu gdy ja o to pytalem. Odpowiadala mi ze wcale tak nie jest, ze idziemy rowno a ja wciaz mialem wrazenie ze jest inaczej. Nieswiadomie ja tym ranilem. Na koncu doszlo nawet do tego ze przy kolejnej takiej rozmowie powiedziala mi ze lubi mnie po prostu. Mysle ze wtedy nie mowila prawdy bo pewnei byla juz bardzo, bardzo zaangazowana a powiedziala to tylko dlatego zeby mnie uspokoic, zebym poczul sie lepiej. Wiem ,ze ona juz po tych rozmowach miala dosc, dosc tych moich wahan. Co z tego ze byly piekne chwile jak to moje niezdecydowanie, ten strach odbil sie na niej. Kurcze - dlaczego tak musi byc! Dlaczego najbardziej ranimy te osoby na ktorych nam najbardziej zalezy, w imie czego? Ty Juno masz duzo, duzo wieksze doswiadczenie niz ja w tej kwestii. Jesli chodzi o mnie to moge tylko oprzec sie na tym czego doswiadczylem dotychczas. Wiem jedno za to z cala pewnoscia. Zadna inna osoba wczesniej nie wywolala we mnie takich reakcji jak ona. Dodam tylko ze wczesniej nie mialem wogole potrzeby bycia z kims, nie szukalem - owszem byly znajomosci ale na znajomosciach sie konczylo. Teraz patrze na to w najprostszy mozliwy sposob jaki moze byc czyli ze nie robilem nic na sile, nie potrzebowalem nikogo, przyszlo samo. Tylko ze decyzja podjeta na wskutek nagromadzenia sie emocji nie jest chyba dobra decyzja ale czy mozna to tak od siebie rozdzielic tzn. emocje i chcec bycia z druga osoba - nie wiem. Jak dla mnie kazda decyzja wymaga po prostu czasu. Z dzisiejszej perspektywy moglbym Ci poradzic jedna rzecz ktora na pewno ja zrobilbym. Jesli dwoje ludzi sie kocha warto o to walczyc, warto starac sie ze wszystkich sil zeby to utrzymac. Warto walczyc o siebie nawzajem. Mysle Juno ze wielu ludzi moze to miec, takie zachowanie i nie zdawac sobie z tego wogole sprawy. Nie wiedza dlaczego tak sie zachowuja, nie potrafia odpowiedziec na wiele pytan. Tez nie potrafie odpowiedziec na nie, nie znam wielu odpowiedzi. Porozmawiaj moze powaznie z Twoim M. Sprobujcie moze razem do tego podejsc. Sprobuj porozmawiac z nim o terapii albo mzoe na poczatek p oprostu o wizycie u specjalisty? Z drugiej strony to Ty musisz przemyslec to wszystko i podjac jakies kroki. To co tutaj pisze to sa tylko i wylacznie moje odczucia i nimi sie kiruje. Nie oznacza to ze mam racje ale przyjalem zasade ze jakos trzeba to wyjasnic. Zycie jest zbyt piekne i zbyt krotkie zeby tracic czas. Jesli mozna cos zrobic zeby bylo lepiej to TRZEBA to zrobic. Przepraszam Cie za czasowy brak skladu i ladu w mojej wypowiedzi ale po prostu pisze to na biezaco przy okazji dodajac kwestie ktore pominalem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely..... nie wiem dlaczego ale mam wrazenie jakbym czytala slowa M , ktorych rzecz jasna nie wypowiedzial ale czuje jakby to co piszesz bylo w 100 % jego udzialem i uczucia Twojej Pani.....jakbym to byla ja...wlasnie to zbytnie zaangazowanie....robie bład na początku...okazuję za duzo....mezczyzni sie wlasnie tego boją,,,,,a ja nie potrafie inaczej...jestem bardzo spontaniczna osobą i z temperamentem....nie okazywanie tego co czuję byloby dla mnie wiezieniem.... i jak z tym zyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość llonelysoul
Juna... Dopiero teraz zauwazylem ze "wcielo" mi znaczna czesc mojej ostatniej wypowiedzi :-( Niestety nigdzie jej sobie nie zapisalem wiec pewnie juz tak zostanie. Pytasz o rzeczy na ktore nie potrafie odpowiedziec...jak tu zyc z czyms takim - sam nie wiem :-( Wszystko co wymysle to sa tylko jak dla mnie takie "duzyrne" wytlumaczenia bo prawdy nigdy sie nei dowiem. No bo powiedz sama jak to moze byc ze facet jest zauroczony na maxa - swiata nie widzi poza kobieta a tu nagle, ni stad ni z owad wszystko, jak uciac skalpelem, ustaje a on zaczyna miec watpliwosci czy dobrze robi. No kurcze - nie potrafie na to odpowiedziec. Czy balem sie wtedy wiekszego zaangazowania (pisze tutaj o poczatku naszego zwiazku)? czy balem sie tego uczucia? A moze balem sie po prostu tych slow, ktore tak spontanicznie i bez wczesniejszego zastanowienia wypowiedzialem? Wiem na pewno jedno: wszystko co sie ze mna dzialo bylo prawdziwe i spontaniczne - niczego nie udawalem, nie oszukiwalem jej. Njgorzej bylo u nas poczas rozejscia sie gdy uslyszalem od niej slowa ktorych nigdy nie chcialbym uslyszec "niezle udawales" ale ja tego nie robilem, jak ona mogla to powiedziec? Tego sie nigdy nie dowiem...Co dalej? Nie wiem choc juz moze najwyzszy czas zeby zadac sobei to pytanie. Jesli o mnie chodzi pewnie w gre wejdzie rozmowa ze specjalista, moze to mnie jakos wyprowadzi. Co z nami? Tu sytuacja jest trudna, bardzo trudna. Juz pogodzilem sie z faktem ze jako kobiete stracilem ja na zawsze. Nie wiem co z nasza znajomoscia. 4 miesiace totalnego praktycznie braku kontaktu zrobily swoje. Teraz powiem Ci ze nawet boje sie do niej cokolwiek napisac, obawiam sie ze nei bedzie chciala mnie znac. Nie chce probowac jeszcze raz bo jest duze prawdopodobienstwo ze bedzie to samo. Chcialbym po prostu zebysmy zostali znajomymi i tyle. W koncu od tego sie wszystko zaczelo i pomyslec ze nadal byloby pieknie gdybym pewnego sierpniowego dnia nie wypowiedzial tyc slow, gdybym zostawil miedzy nami przyjazc pewnie trwalaby ona do dzisiaj a tak...wszystko stracone. Wiesz...ja bardzo uwaznie dobieram sobei ludzi z ktorymi chce byc i skoro ona zwrocila moja uwage to wierz mi ze musiala byc i uwazam ze nadal jest wyjatkowa. Zastanawiam sie teraz tylko nad tym czy dwoje ludzi ktorym nie wyszlo (nie wnikam teraz z jakiego powodu) moga nadal ze soba rozmawiac, spotykac sie od czasu do czasu.... jakie jest Twoje podejscie do tych spraw jesli moge zapytac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely... wiele mi mowisz o meskim punkcie widzenia i chyba moge rzec ze byc moze zranilam swojego faceta poniewaz tez uwazam ze to wszystko bylo udawaniem.... jesli tak nie jest trudno.. wczoraj nastapil koniec... w jednym dniu od oswaidczyn po....zerwanie i tym razem jestem juz pewna : nie moge tak zyc i niestety mam dla Ciebie smutna wiadomosc: nie uznaje ciagniecia przyjazni jesli kogos bardzo kochalam....z jednegop wzgledu: BO TO STRASZNIE BOLI KIEDY KOGOS KOCHASZ A ON OFERUJE CI TYLKO PRZYJAZN to najgorsze co mozna uslyszec a co ja juz od swojego M uslyszalam 10-tki razy jedyne znajomosci ktore utrzymalam to moja sympatia z klasy maturalnej (do dzis mamy cieple stosunki-choc rzadki kontakt) i moj eks z ktorym jakos ostatnio w miare sie dogadujemy... na razie tyle pracka czeka pisz ja bede ....moze pomoze to nam nawzajem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi....???????????????///

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przyjazn moze mnie łaczyc Lonely z kims do kogo nie pałalam wielkim uczuciem kiedy spotykasz osobe ktora kochasz..... wiesz ze bedzie z kims innym ... wiesz ze nie przytuli juz ciebie wiesz ze spacer przypomni VCio jak kiedys bylas szczesliwa... to tak bardzo boli ze ja przynajmniej nie umie zyc kolo tej osoby...widzac ja, spotykajac sie na kawie....etc....bo to zadawanie sobie bolu, i niemoznosc rozstania sie ....emocjonlanego na dlugo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lonelysoul
Juna... U mnie jest wlasnie tak jak piszesz... W dniu naszego rozstania moje ex zaproponowala mi przyjazn i mowila jak ona to sobie wyobraza. N adizen dobry zadnych pocalunkow, tylk opodanie reki, zadnych przytulanek, zadnych powrotow do tego co bylo - jednym slowem nic. Tu musze Ci powiedziec ze wiem jak to bardzo boli gdy osoba dla ktora jest dla Ciebie kims wiecej niz przyjacielem, z ktora przezylo sie tak wiele wspanialych chwil, ktora nie miala byc na chwile mowi Ci cos takiego. Wtedy wlansie zrozumialem ze sie przy niej po prostu wykoncze zyjac w ten sposob na jej zasadach. Teraz wiem ze pewnie moj wizerunek swiata i tej osoby jest znieksztalcony, ze idealizuje to wszystko ale wiem Juna jedno: to wszystko powraca do mnie, marze o tym by ja zobaczyc, by sie spotkac ale z drugiej strony wiem ze bo sprawiloby mi jeszcze wiekszy bol. Chyba juz dla mnie lepiej jest tak tkwic jak teraz i z dnia na dzien utwierdzac sie w przekonaniu ze nie dosc ze nie bedziemy juz razem, nie bedziemy przyjaciolmi a nawet chyba znajomymi. To jest dla mnie okropne po prostu i tu zgadzam sie z Toba w 100% bo ja tez nie moge zyc kolo niej. Mam do niej kilka spraw jednak chyba zalatwie to kiedys (bo teraz nei jestem w stanie) i tylko przez maila. To wszystko uswiadamia mi tylko jak bardzo mi na niej zalezy - mimo wszystko ale kurcze NIE JESTEM MASOCHISTA i po prostu jestem swiadomy ze na dluzsza mete takei cos by sie nie sprawdzilo bo po prostu bym zwariowal bedac obok osoby ktora nie ukrywam jest dla mnie wazna i nie moc jej dotknac, przytulic... nie jestem taki twardy i nie splywa to po mnie. Wielu ludzi mi mowi zebym sie pozbieral i ze to nie bylo to, ze kiedys znajde sobie inna, lepsza kobiete.To jest tak ze latwo to jest mowic komus ale gdy na cos czekasz duzo, bardzo duzo czasu, odrzucajac przypadkowe znajomosci, przyypadkowych ludzi i w koncu trafia sie ktos naprawde warty poswiecenia mu calego swojego czasu, ktos nieprzecietny i wyjatkowy to nie latwo jest sie z tego wszystkiego otrzasnac. powiem Ci Juno ze przeraza mnei t owszystko. Spotykam kogos, ktos pociaga mnei coraz bardziej, jest cudownie, super znajomosc, byc moze cos wiecej w przyszlosci. Nagle trafia Cie jak grom, jestescie razem poznie jkonbiec a pozniej.... nie ma juz nic :-( Nie moge byc jej przyjacielem, nie moge byc nawet znajomym. Ostatnio sie zaczalem nawet zastanawiac czy w imie tego warto bylo ryzykowac. Z jednej srony bardzo duzo sie dowiedzialem o sobie a z drugiej strony okupilem to ogromnym bolem raniac przy okazji te druga osobe. Juno...czytam co piszesz ... wczoraj skonczylas ten zwiazek? Smutne to wszystko, naprawde :-( Pamietam ze moja ex tez mi tak mowila ze nie mogla tak zyc w wiecznej hustawce nastrojow jakie jej zapodawalem..Ty tez widze doszlas do takiego samego wniosku w stosunku do swojego faceta. Powiem Ci ze ja np. teraz gdy wie mco jest grane czuje sie po prostu jak wyrzutek, jak ktos niepotrzebny, dla komu nigdy nie bedzie dane byc z kims. Jestem swiadomy tego co zrobilem tylko ze nad tym nie moge zapanowac. Moglbym milczec i tlumic to wszytsk ow sobei a swojej ex gdy bylismy razem nic nie mowic. Wyjsc z zalozenia ze moje odczucia to moje sprawy i tyle tylko ze to do niczego dobrego nie prowadzi bo tamta osoba jest szczesliwa a druga nie :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonely.... nie mysl az ta zle o sobie nie ma tak ze wszystko jest tylko udzialem jednej osoby.. to relacja wzajemna lepiej pomyslec to nie bylo to ..... ja wiem jak bedzie bolalo rozstanie - bo to nie pierwszy raz wczoraj jednak juz nie wytrzymalam tych samych w kolko zarzutow... dziwnych odwrocen......po poludniu \"wyjdziesz za mnie\" a kilka godzin pozniej \"nie umiesz nic z siebie dac\" \"nic nie potrafisz\".... \"udowodnij ze cos potrafisz, ze chesz byc ze mną\'... wiec Lonely wole myslec TO NIE TO I TO NIE TAK nie mozna komus nic udowadniac ale tez wiem ze idealem nie jestem.... jednak chyba nie moge dac sie zrzucac co tydzien\" pietro\" nizej w poczuciu wlasnej wartosci.....jesli ktos , wysmiewa... kocha ale jak tylko cos nie po jego mysli - szydzi z moich uczuc... twierdzi ze nic nie potrafie...ze mam cos udowadniac:( brrrr wydaje mi sie ze jestes duzo lepszym facetem niz moj M...a przynajmniej tak widze z tego co piszesz....... wiec nie zalamuj sie... ja bede tesknic bo kiedy moj M byl blisko, tuz obok trzymal za reke przytulal czulam sie niesamowice kochana...kiedy jednak odchodzil - jakby wszystko gineło....moze to moja wina ze tak sie czulam? i nie chodzi o to ze chcialam zawladnac jego zyciem - ale zeby dal wyraz....ze bedac troche dalej mysli o mnie o przyszlosci...nie tylko wtedy gdy.......ech... przyjdzie moment ze spotkasz kogos rownie pociagajacego, bratnia dusze, ze jedno spojrzenie wystarczy by wiedziec duzo wiecej.....co mieszka w nas .....czego pragniemy;-) głowa do góry wiem jak meczy tesknota ....znam jej niesamowity ból...i boje sie jej .... tym razem jednak wiem ze nie mysle juz o nim jego uczuciach - mysle juz o sobie, ze nie moge dac sie zagubic sama w sobie w imie milosci ktora wcale nie moze miec happy endu.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka!!! No troche mnie popuściło! Wypłakałam chyba wszystkie łzy.No to było tak: Sptkaliśmy sie , ja po wielkich oporach poszłam z nim. No i byłam starsznie skrępowana ale jakoś poszło. Nie był to szczyt moich marzeń. A on wcale nie był tak namiętny jak to sobie wyobrazałam. Może to moja wina ale to nie ważne , było minęło i sie nie powtórzy. Ja w każdym razie stanęłam na wysokości zadania. Tak uważam. Potem rozmawialiśmy , oczywiście padły słowa że byłam miłościąjego życia no i takie tam bleble. Kiedy pytałam dlaczego tak milczy, dlaczego sie nie oddzywa to odpowiedź była taka sama , był zajęty, nie miał czasu /brednie/.pomijam szczegóły bo szkoda gadać.W pewnym momencie mówi że nie może uwierzyć że ON może sie podobać .Że są dwie dziewczyny i one wiedzą że jest żonaty i że ma dzieci itd. ale ich to nie obchodzi bo są w nim zakochane do szaleństwa. I najlepsze że on miał ich zdjęcia w telefonie i mi je pokazał!!!!!!!! ja poczułam sie nie na miejscu. Pomyślałam RANY CO JA TU ROBIE!! Jakby mi dał w twarz. Ale nic nie powiedziałam. Opanowałam sie i poszliśmy na kawe, poznałam jego dzieci, potem byłam z nimi na spacerze i pożegnaliśmy sie. Nie chciałam psuć być może ostatniego spotkania. Po co? W końcu było dośc udane pomijając te zdjęcia oczywiście. Wieczorem napisal oczywiście czule ale ja odpisałam ze nie jestem pewna czy on naprawde mnie chce i że nie wzbudzi we mnie zazdrości tylko niepewność. I ze nie wiem w co mam wierzyć. No i cisza tematu nie podjął. Przyjedzie za dwa tygodnie. Pójde sie z nim pożegnać.On pewnie sie domyśla. To do mnie nie miał czasy sie odezwać? No to teraz przynajmniej znam powod. A kiedy już znam powód wiem co mam robić. Czuje sie zawiedziona i roztrzaskana na miazge. Ale tak nie może być. Ja sie zamecze a on będzie dobrze sie bawił moim kosztem.Mam od niego dziesiątki smsów pt. kocham Cie tylko co są warte? Ale numer!! On stracił mnie dawno temu właśnie przez to że nie byłam go pewna a teraz zrobił to samo. Wiem że trzepie dupą i wie że tym razem przegiął na dobre i ma racje.Napisze później i może jakoś jaśniej bo w tej chwili to myśli jeszcze poszarpane. Zdradził mąż zdradził kochanek !! Czy ktoś na tym bożym świecie będzie mi wierny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii......................................... nie..............to ponizej wszelkich...........jego postawa znaczy..... oniemialam............... podnosi swoje EGO kosztem .Twoim i nie tylko......... uciekaj.... nie zegnaj sie juz............... oczywiscie......zrobisz najlepiej wg tego co czujesz ale ja bym juz spuscila go po brzytwie rowno.... zdradzaja nas....tak tak mniemam ze nie tylo Ciebie......mnie chyba tez... KONIEC ZŁUDZEŃ............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fendi... i wiesz mysle ze ta nasza niepewnosc...ta nasza intuicja to nie wymysl chorej wyobrazni..... lecz to instynkt samozachowawczy woałjacy: kobieto zawroc.....nie karm sie wizjami kotre maja tylko na uwadze uwiesc a nie powage uczuc...odpowiedzialnosc ..i przyszlosc..... uf... wylałas łzy....to naj;lepsze co mozna robic ja dalej jestem zacieta w sobie i nie popuszcza mi znow... ale trzymaj sie ...pisz..jak mas zochote buziole;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zablokowalam gg M i wlasnie dostalam zlosliwca smsa-dziekuje za serdecznosci, zawsze moglem na ciebie liczyc..... zachowuje cisze - ............jestem silna........czyli moja afirmacja na najblizsze....dni a moze miesiace....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×