Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zapraszamdodyskusji

o miłosciu słow kilka,

Polecane posty

Gość zapraszamdodyskusji

czytam ksiazke przebudzenie.. zatrzymałam sie na tym fragmencie \'To straszne pytanie, ale czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli jesteś do mnie przyklejony i nie pozwalasz mi odejść? Jeśli nie pozwalasz mi być sobą? Czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli to ty potrzebujesz mnie psychicznie i emocjonalnie, by być szczęśliwym?\' \'Miłość doskonała wyklucza lęk. Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania, nie ma zależności. Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja.\' Jak ustosunkowujecie sie do tego fragmentu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma w tym fragmencie życiowego sensu w żadnym aspekcie, ani ludzkim, ani w odniesieniu do Tego, co jest ponad człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabelllla
własnie , że jest, tłumacze to mężowi od kilku lat że kocham go bezinteresownie wg mnie to jest miłość, ale dla niego niestety wszystko jest "za coś"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wytłumacz proszę, na czym polega bezinteresowna miłość. Czy na tym, że od męża, niczego, absolutnie niczego nie oczekujesz ? Nie oczekujesz jego miłości, wierności, przywiązania, oddania itd... ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izabellla
nie, nie na tym, że nic od niego nie oczekuję, chodzi o to, że nawet kiedy jest źle, jest kryzys, to ja go wciąż kocham, a on podchodzi do tego tak, że jak się kłocimy to nie ma miłości, bo tylko jak JA jestem "grzeczna" czyli mam to samo zdanie co on na jakiś temat, to jest ok, jest miłość,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To bardzo uproszczone pojmowanie miłości. Rozważ może te mysli. Miłość nie jest uczuciem, chociaż uczucia zawsze towarzyszą tym, którzy kochają. Ale są to różne uczucia: od wielkiej radości do bolesnych niepokojów, w zależności od tego, co dzieje się z osobą, którą kochamy. Jednym błędem jest zatem redukowanie miłości do uczuć, a drugim redukowanie bogactwa uczuć, towarzyszących miłości, jedynie do tzw. uczuć pięknych. Dojrzała miłość jest decyzją i postawą troski o czyjeś dobro. Miłość, to konkretne słowa i czyny, które pomagają drugiej osobie, by stawała się najpiękniejszą wersją samego siebie. Te słowa i czyny muszą być dostosowane do sytuacji danej osoby. Czasami muszą być stanowcze. Człowiek, który kieruje się emocjami a nie miłością, bę-dzie wtedy naiwny lub okrutny. Natomiast człowiek kompetentnie kochający (alkoholicy mówią o ,,twardej\" miłości) nie cofa miłości, ale też nie przeszkadza błądzącemu ponosić naturalnych konsekwencji własnych błędów ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o meine liebe Kaschka, to ty za ksiazkie czytasz, filozofia platonska ciezkiego kalibru. Zeby zrozumiec musialem przeczytac min trzy razy, dziekuje wole milosc raczej ludzka bo do doskonalosci to raczej mi daleko, i zdanie--- to, co na prawde mnie cieszy, to nie ty--- no filozof troche chyba przedobrzyl...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p. Justynaaaa
Witam Ja się tam w pełni zgadzam z przytoczonym cytatem. Tu chodzi o miłość czystą. :) I wiem, że człowiek potrafi tak kochać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne...
'To straszne pytanie, ale czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli jesteś do mnie przyklejony i nie pozwalasz mi odejść? Jeśli nie pozwalasz mi być sobą? Czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli to ty potrzebujesz mnie psychicznie i emocjonalnie, by być szczęśliwym?' ale prawdziwe...ja to mam w swoim związku...facet twierdzi że mnie kocha i dusi mnie nie pozwalając być sobą..cały czas ma pretensje że robię coś nie tak, myśle nie tak,czuję nie tak...jest chorobliwie zazdrosny...gdyby nie fakt że mamy dzieci dawno bym odeszła...zabił przez 15 lat we mnie wszystkie ludzkie uczucia...jestem martwa w środku...wypalona....to wampir

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne...
nie mam siły walczyć bo on cały czas twierdzi że mnie kocha...co to za miłość jeśli unieszczęśliwia podobno ukochaną osobę..wydaje mi się że jeśli się kogoś kocha to przede wszystkim chce się by to ta osoba była szcześliwa...nawet za cenę swojego cierpienia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p. Justynaaaa
To smutne... Widzisz, jesteś z nim, choć cierpisz. To znaczy, że kochasz :). Bądź dzielna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anthony de Mello
kochać nie powinno oznaczać cierpieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne...
ja nie kocham go wcale nie umiem tego zakończyć brak mi sil..wyssał ze mnie całą energię i chęć do walki to nie miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p. Justynaaaa
to smutne... No właśnie. Smutne jest to, o czym piszesz. Rób jak czujesz, ale pamiętaj o sobie w tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne...
właśnie tego nie robię nie myślę wcale o sobie...walczyłam przez te lata o siebie o to bym nie zatraciła w tym związku swojego ja..przegrałam tę walkę nie chce mi się walczyć..użerać z rzeczywistością nie mam siły, nie mam po co, nie chce mi się mam dość..wegetuję...przegrałam z kretesem i nie ma już dla mnie ratunku...nie mam też odwagi by skończyć ze sobą..zostaje mi tak trwać w tym chorym związku niespełniona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do momentu kiedy się poważnie nie zakochałam rzekła bym nawet, że po bardzo mocno się zakokochałam, najbardziej w moim dotychczasowym życiu, to faktycznie często pojawiały się u mnie słowa, że kocham mojego mężczyzną, za to czy za tamto, w sumie nic złego w tym nie wiedziałam... ale teraz jest zupełnie inaczej, mimo że nie mogę być z moją wielką miłością, mam nadzieje że jednak w końcu będziemy być mogli być razem, to jednak nie pojawiają się u mnie takie stwierdzenia, że kocham go powiedzmy za lojalność... lubię u niego, to czy tamto, ale na pewno za to go nie kocham, bo to jest zbyt płytkie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to smutne TY napisałaś o mnie -dziękuję - teraz wiem, że te moje odczucia i rozterki to nie fanaberie... a miłość czysta?przeżyłam w życiu -póki się jej nie nazwało i nie próbowało przeistoczyć w związek.Póki była platoniczna i taka w półsłowach i słowach niewypowiedzianych -trwała .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nsowa
Miłość ma tyle oblicz, jest wielopłaszczyznowa, czasem męczy i dreczy ;), nie ma miłości doskonałej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne...
ta co ma nadzieje...dzięki..to co napisałam przeczytałam kilka razy...oraz ten wstęp autorki..i chyba zbieram siły próbuje walczyć dalej...dlaczego mam pozwolić zabijać swoje ja w imię chorej miłości, która tak naprawdę jest tylko poczuciem własności...nie poddaję się...i staję do walki o siebie, tym razem nie odpuszczę tak łatwo...trzymaj się ...wszystkiego dobrego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p. Justynaaaa
Walczcie o swoje szczęście, Drogie Panie, walczcie mocno. To Wasze życie i nikt za Was tego nie zrobi. Sił wystarczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś stojący z boku może mi zarzucić-dlaczego nie ratujesz swojego małżeństwa? dlaczego budujesz swój własny świat ,odskocznię i mur psychiczny.Wiem czemu-bo tam jest bezpiecznie i chcę za wszelką cenę ocalić moje ja.Mój mąż sprawił ,że słowo miłość stało się bez wyrazu,zostało wręcz nadużyte.Zwyczajny człowiek chyba nawet nie umie ogarnąć pojęcia miłość...pozdrawiam WAS

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to smutne...
tacomanadzieje....dziękuję..to co napisałaś..daje mi sile..wierze ze ide dobra droga..a to co piszesz to dokladnie tak jak ja czuje i tak jak ja bym to pisala moge podpisac sie pod każdym twoim słowem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miłość to nie posiadanie na wlasność ,nie wspolnie spanie w jednym łóżku(i pilnowanie by drugie nie zdradziło) ,mnie kojarzy się z więzią psychiczną .ktoś może to nazwać naiwnością i infantylizmem i powiedzieć,że mam się pozbyć złudzeń bo teraz świat opiera się na pieniądzu i sexie.a mnie dalej będą się marzyły dyskusje po świt i trzymanie się za ręce...i na przekór nie wyrosnę z dziecka... to smutne pozdrawiam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jim
o miłości kilka słów: "miłości nie ma"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorkatopiku
kochane kobietki.. nie poddawajcie sie, to WASZE ZYCIE.. i ono zalezy od was:) przeczytajcie tą ksiązke.. mi pomogla bardzo.. wtedy zrozumiecie sens tego przytoczonego fragmentu..zrozumiecie ze nie warto sie poddawac! obudzicie sie:) bo to jest najważniejsze..-PRZEBUDZENIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×