Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bi troo bi troo bi bi

nienawidze swojej matki

Polecane posty

Gość wszystkie z nas łączy jedno
i łączy też nasze matki- one są jak siostry. To zdumiewające- ale tak jakby istniał jakiś osobny gatunek "matek". Jak czytam wasze rzeczy to widzę swoją. To jest przerażające- jakie mamy schody do pokonania- zwykli ludzie nie zdają sobie nawet sprawy jak trudne jest udawanie osoby z "normalnego domu". bunga bunga bunga- ja miałam to samo- rozumiem Twoją syt. ze sztućcami, bo ja przez podglądania innych uczyłam się jak się o siebie dba, jak się sprząta... Wychowałam się z rodzeństwem(1szt.), ale mój ojciec zmarł jak byłam dzieckiem- i od tamtej pory zaczęło się piekło. Byłam za mała żeby o siebie zadbać, siostra mnie tylko biła, zabierała mi rzeczy, wykorzystywała do roli popychadła i służącej, wytwarzała mi kompleksy, dowartościowywała się moim kosztem. Matka miała w dupie czy chodze głodna,brudna i obdarta. Uważała, ze jest "zapracowana, nie ma czasu bo haruje na nas jak woł i prawie flaki sobie wypruwa".. Pamiętam listopadowe i grudniowe zabawy na dworze z dzieciakami- jak kolejno każde musiało iśc do domu- ja je odprowadzałam, i zostawałam sama- jak palec, a dookoła ciemność, zimno i głód. Wracałam do domu ze strachem przed kolejną awanturą. Matka popadała w histerie- wtedy szantażowała mnie, ze się "któregoś dnia zabije", że odkręci gaz, że "wyjdzie z domu i już więcej nie wróci", że "pozabija nas a na końcu siebie" itp. Nigdy nie pomagała mi w niczym, poniżała mnie i wyzywała. Często startowała z łapami i upokarzała. Do tego wszystkiego brała- i bierze nadal silne psychotropy ze wzgl na chorobę neurologiczną. Pamiętam doskonale jej zakłamanie, fałsz, obłudę. Zaśmiewała się radośnie i cieniutkim głosikiem rozmawiała z nami tylko wtedy, jak przyszedł jakiś gach. Wtedy udawała dobrą i kochającą mamusię. Całe życie w zakłamaniu- odstawiała przed wszystkimi teatrzyk. Czasami prosiła gacha "o pomoc w wychowaniu bachorów"- i wtedy obcy chłop wydzierał na mnie mordę. W rzeczywistości była matką "wiecznie na haju" - po tych lekach trzeba było czasami powtarzać jej coś 20 razy, żeby w ogóle zaczęła kontaktować. Inaczej puste oczy wpatrzone w przestrzeń, głupawy uśmieszek i kiwanie głową. To było okropne jak pierwszy raz zrozumiałam, ze do niej nic nie trafia, ze naeet mnie nie słyszy. Wspominam ją też jako osobę niechlujną, dbającą jedynie o pozory- leniwą, brudną- "czystość" tylko na pokaz. Zamalowywanie brudnych pazurów lakierem jaskrawym, nie zmywanie makijażu... Leniwa była potwornie- teraz dopiero to widzę- jej zdaniem była "zmęczona pracą". Teraz nie pracuje, ma pieniądze z emerytury, spokojnie jej wystarcza na wszystko - i dalej jest tak samo leniwa. Nie uczesze się, chodzi jak jakiś kołtun, brudne łachy chowa z powrotem do szafy, dalej nie zmywa makijażu. Cud, ze gacie zmienia. Łazi jak ta ostatnia łajza, paznokcie dalej obrzydliwe, "zamalowane"... Siły ma dużo, ma pieniądze, ma czas a jest taka leniwa, że się rzygać chce. Padła jej teoria o "braku siły z przepracowania". Jeśli wasze matki powtarzały- jak na was się zaharowują, że cąłe życie robią tylko dla was, że ledwo żyją ze zmęczenia po harówce "dla was, dla waszego dobra" to wiedzcie- że one nie kochają swoich dzieci. To jest maskowanie- i jest opisane w książce "Neurotyczna osobowośc naszych czasów" K. Horney- jest tam więcej takich "kwiatków". Warto poczytać. Ja swojej już powiedziałam, ze nie chcę jej znac, że mam jej dosyć, że jej nienawidzę, ze zrobiła mi krzywdę. Oczywiście ona uważa, że kłamię, przesadzam, tak nie było itp itd. Nie spędzam z nią świąt, nie rozmawiam z nią.. Jak tylko mogę, to jej nie oglądam. Niestety wciąz łączy mnie z nią syt mieszkaniowa- i czasem musze ja oglądać. jakbym miała wybór, nigdy by mnie już nie zobaczyła. Życzę wam dużo siły, piszcie o swoich przypadkach- ja odkrywam dzięki Wam cząstkę siebie- jest mi łatwiej stawić temu czoła. Zróbmy sobie grupę wsparcia i walczmy o swoje godne życie razem. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystkie z nas łączy jedno
czy któraś z Was rozmawiała ze swoja matką? Powiedziała jej co o niej myśli? ja mojej powiedziałam i ona uważa, że to niemożliwe, że ja musze mieć depresję i być chora psychicznie- jezli nie chce spędzać swojego życia z nią. Bo przeciez ona taka dobra i kochająca mamusia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka zawsze mnie zdołuje
Wszystkie z nas łączy jedno miałam podobnie jak Ty, siostre która dowartościowywała się moim kosztem,ona była zdolna, wspaniała, dobrze się uczyła a Ja takie ladaco brzydkie "ze spłaszczonym ryjem" nieuk, debil, który napewno nie zda matury. No i oczywiscie mamusia, która może nie szprycowała się lekami ale widze po latach, że ma coś z głową. Dół i za chwile euforia i tak wkółko. Moja matka "zapieprzała" na nas a naszym obowiązkiem od najmłodszych lat było codzienne sprzątanie i zmywanie, zanim nie wróciła z pracy a jak nie to dzika awantura a nawet wpier.... Siostra szybko się wyłgała z tych obowiązków. Znikała z domu a Ja robiłam to co należało do niej żeby uniknąć awantury. Matka dbała o wygląd ale też jest niechlujem, w domu pewnych rzeczy nie sprzątała latami. Najczęściej Ja skrobałam druciakiem np. płytki koło kuchenki gazowej pokryte 5 mm tłuszczem z kużem. Wszytkie musiałam uczyć się sama. Jak nie umiałam orobić lekcji to mówiła żebym w książce poszukała, chodziłam po koleżankach i sąsiadkach. Matka w pewnym momencie zaczeła całkiem nieźle zarabiać ale uważała, że mogę chodzić ubrana jak dziadówka bo ona w moim wieku tak właśnie chodziła. Robiła problem ze wszystkiego, podręczniki szkolne, zeszyty itp. Foch i wielka łacha, musiałam błagać o pieniadze, a ona godzinami się zastanawiała czy mi je dać czy nie. Najważniejsze dla nie były tylko szmaty, kosmetyki i perfumy. Na nic sobie nie żałował, kupował wręcz tony niepotrzebnych rzeczy. Była zazdrosna gdy zarobiłam pieniadze i coś sobie kupiłam. Pakowała się ciagle w jakieś nienormalne związki z młodszymi facetami. Słyszałam ze swojego pokoju jak sapią. Obrzydlistwo. Nie cierpie spotkań z nią, nienawidze patrzeć na jej wykrzywioną jadem i złością twarz. Nieustannie mi przypomina, że jestem zerem, że nic nie mam, że zostane z niczym. Jest wyrafinowana i oczekuje, że będe taka sama jak ona, próbowała mnie tresować na "facetów" od dziecka. Nic nie jest jej w stanie uszczęśliwić, chyba że pieniądze ale też nie na długo. Ludzie jej nie lubią bo jest opryskiwa, złośliwa a nawet chamska co uważa oczywiście za szczerośc. Zawsze ma dla mnie jakieś rewelacje do obwieszczenia, od końca świata począwszy do przepowiedni wróżki na temat rozpadu mojego związku, kompletnie nie interesują ją moje problemy, nie słuch co się do niej mówi, ma jakieś mylne wyobrazenia na temat wszystkiego. Jakieś dziwne oczekiwania. Jest coraz gorzej, jest niespełniona życiowo, nieszczęśliwa, ma nawet oczekiwania i roszczenia wobec mojego faceta ! Zawsze doprowadza do kłótni, mówi mi różne bolesne ale zawsze "prawdy" Jak zaczynam jej wygarniać co o niej myśle, zmienia temat i zaczyna być milutka. A Ja jestem rozwalona psychicznie przez wiele dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystkie z nas łączy jedno
@matka zawsze mnie zdołuje- Znowu napisze to co pisałam wczesniej.. Jak to możliwe, żeby obce sobie kobiety miały tyle cech wspólnych? Moja matka też żałowała mi na ubrania, słyszałam te same teksty co Ty "a ja tak chodziłam ubrana, ty tez możesz".. Mówiłam, że się ze mnie śmieją w szkole i mi dokuczają - ona pomyślała chwilkę i to samo- "ze mnie też się śmiali i się nie przejmowałam". Dla siebie owszem- kupowała różne rzeczy- magiczne kremy "na porost piersi" z tv marketu ( haha ale ona głupia) za spore pieniądze itp. Tymczasem dziecko chodziło obdarte. Moja starsza siostra natomiast miała nowe, lepsze rzeczy "bo ona jest starsza". Żałosne jak ją faworyzowała- wybaczała każdą winę- chociaż awantury piekielne też jej robiła, fakt. Matka uważała ponadto, ze "mnie pilnuje" -nie mogłam mieć kolegów- bo to chłopaczory są, złe i głupie, "tylko twój ojciec był inny". Załosna ścierka traktowała mnie jak potencjalne ścierwo, które rozkraczyłoby się przed KAŻDYMII spodniami- GDYBY NIE TO, ŻE ONA PILNUJE... Tak się jej wydawało- że ona pilnuje i TYLKO dlatego ja się nie kur.. Z tymi facetami tez podobnie- ona uważa, że "jej zięć" powinien JĄ na rękach nosić, klękać przed nią, wyznawać cześć, szacunek, ponadto jej słuchać. Oczywiście od kilku lat wróży mi rozpad związku- "zostawi cię, zostawi, np. dla młodszej" itp brednie. Normalna matka nawet jak ma córkę potworka- wierzy, że jej córci nie może spotkać nic złego, nie wierzy, że mozna ją zostawić- bo przecież to jej córcia, wspaniała i cudna.. Natomiast ja ciągle słyszałam, że zostanę porzucona. Do czasu, kiedy przestałam z nią rozmawiać. Nie spędzę z nią świąt. Nie siądę z nią przy jednym stole. Nienawidze jej. Czytam to co piszesz i widze cząstkę swojej jędzy- która mnie rzekomo urodziła. nawet nie wiecie ile bym dała, zeby okazało się- że nie ejstem jej dzieckiem, że pomylili mnie w szpitalu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Wredni Ludzie" - Jay Carter Po lewej stronie jest spis książki. http://wladyslaw.tarnawski.tripod.com/books/carter/index.html Czytajcie,zdobywajcie wiedzę na ten trudny temat,pomagajcie sobie i chrońcie siebie przed takimi osobnikami.Jest na nich sposób.Nie bójcie się ich.Wiem jakie szkody w psychice i nie tylko wyrządzają takie wredne osoby.Ale można z nimi wygrać. Umniejszacz to tak naprawdę malutki człowieczek.Dowartościowuje się "kopiąc" innego. Ach,dużo by pisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystkie z nas łączy jedno
Eutenia- Dziękuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkie z nas łączy jedno :-) Nie ma sprawy,mam nadzieję że się przyda. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka zawsze mnie zdołuje
Wszystkie z nas łączy jedno magiczne sprzęty z tv shopów ! haha moja mamusia ma ich całe mnóstwo maty ozonujące i inne tego typu głupoty dodatkowo wiele lat temu kupiła odkurzacz reinbow na raty za 5 tyś !!! oraz jakieś cudowane garnki za ponad 2 tyś. Pamiętam awantury, gdy chciałam ugotować ziemniaki zaglądała do tych garów wściekła, wylewała wodę i twierdziła, że w nich się gotuje bez wody... oczywiście zawsze mieliśmy przypalone ziemniaki ale to oczywiście zawsze tłumaczyła np. że odkryłam na pokrywke... Ostatnio mi poradziła żebym kupiła sobie na raty odkurzacz reinbow... bo on jednak odświerza lepiej niż inne... bo po co wziąć ściere i szorować brudną chałupe skoro można odkurzać magicznym odkurzaczem a reszte nieważna się sama odświerzy ;-) Za to gdy skończyłam 18 lat mamusia chyba stwierdziła, że wystarczy to że mam co jeść i gdzie spać a np. buty na zime okazały się już zbytecznym wydatkiem. Poszłam pracować na zmywak w weekendy nieraz do 5 rano, żeby kupić sobie buty na zime w klasie maturalnej Dla starszej siostry zawsze znalazły się pieniądze na buty czy płaszcz ze mna to już nie było takie oczywiste. Eutenia Toksycznych rodziców już przeczytałam, świetna książka :-) wiele rzeczy pomoga mi sobie uswiadomić. ale tą drugą pozycje przezcytam z przujemnością przeczytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qiwi
Nie myślcie że jestem idealną córką, bo nie jestem, daleko mi do ideału, mam wady, z których zdaje sobie sprawę, to co napisałam poniżej o swojej mamie, to kobieta nie szczęśliwa i schorowana. Myślę również iż bardzo samotna pomimo iż ma nas. Moja mama 5-6 lat temu miała wypadek po którym zaczęła poważnie chorować. Wcześniej była jedną z tych nadopiekuńczych matek polek która by zrobiła wszystko dla swoich dzieci, wtedy mnie to męczyło, teraz tęsknie za tamtą mamą. Będąc szczerym nadal taka jest, lecz ta jej dobroć i miłość jest jakby zagłuszane przez inne uczucia. Wypadek zbiegł się w czasie z moim wyjazdem na studia. Zaczęła się walka o jej życie, później dołączyła depresja, brak chęci do życia i jej głupi upór. Wizyta pogotowia minimum 2 razy w tygodniu. Cały czas spała, a jak była przytomna to była nie obecna, skwaszona. Bolało mnie patrzeć na nią taką, zwłaszcza iż dawniej była osobą energiczną i nigdy nie chorowała. Po kilku latach jej zdrowie się umiarkowało. Kilka chorób z którymi musi radzić sobie do końca życia zostało, ma lekarstwa które pomagają jej żyć normalnie. Jak każdy człowiek który ciężko chorował i nadal choruje musi nieustanie pozostawać pod kontrolą lekarską. Najgorsza okazała się nerwica która niestety zabija moją rodzinę. Wiecznie nieszczęśliwa, z pretensjami, widzi w ludziach tylko wady, jakby całkiem obca osoba na miejsce mojej mamy. Kto nie miał w rodzinie osoby cierpiącej na nerwice nie zrozumie. Były obsesje, niecierpliwość, i najgorsze: wybuchy złości. W różnych miejscach, przeważnie o błahe rzeczy. To się oberwało jakiej nieszczęsnej Pani przy kasie w supermarkecie, dostawcy telefonu, lub jakiemuś innemu nieszczęśnikowi, no i nam. Może jeszcze wspomnę co jej choroba zrobiła ze mną. Nie lubiłam wracać do domu na weekendy, będąc w innym mieście mogłam udawać sama przed sobą że wszystko jest w porządku, w domu trzęsłam się o nią jak o noworodka, w nocy szłam sprawdzić czy oddycha. To był czas kiedy uświadomiłam sobie że wkrótce mogę stracić rodziców, i że każda rozmowa może być tą ostatnią. Nawet był taki moment, że myślałam ze na wszystko jest już za późno. I to wszystko spotęgowało strach o nich, dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Strach, z którym walczę, bo czuje że zjada mnie to od wewnątrz. Walczę ze swoim obsesyjnym zamartwianiem się o nich. Niedawno, gdy skończyłam studia, wróciłam do domu, niestety bez skutku szukam pracy w zawodzie o kilku miesięcy. I znów wrócił ten strach, tak ja na początku, bo zaczęły się nowe problemy, nowe choroby. W dzień radzę sobie nawet powiedziałabym bardzo dobrze, najgorsze są noce, nie jest tak jak dawniej, nie sprawdzam oddechów, tylko po prostu się martwię. No ale nie o tym chciałam pisać. Obecnie nie umiem z nią rozmawiać nie kończąc tego kłótnią, wiem ze prościej było by robić to co ona ode mnie oczekuje, bym była taka idealna jak ona tego chce, niestety cokolwiek bym nie zrobiła, usłyszę mogło być lepiej. Zawsze. wcześniej gdy z nią rozmawiałam o swoich planach marzeniach, potrafiła to wszystko rozbić w drobny mak kilkoma słowami, i cały entuzjazm i nadzieja ulatywała ze mnie jak powietrze z przekłutego balonika. Teraz słyszę wiecznie wyrzuty, i już się przed nimi nie bronie, bo to nie ma sensu tylko pogarszam sprawę. Czasem jak tego słucham, myślę jak moja własna matka, (wtedy jest matką) może mówić do mnie takie rzeczy. Kiedy słyszę że mnie pojeb..ło. Z tych ust co dawniej mówiły kocham. A później słyszę pretensje ze nie chce z nią spędzać czasu. To moja samoobrona przeciwko tej kobiecie, której już taka naprawdę nie znam. Czasem myśle ze ona mnie nie lubi. No i kwestia jej chorób. Na złość mi nie idzie do lekarzy. Co pozostawia mi błaganie jej przez jakiś czas, i zależnie od humoru zgadza się, po czym zmienia decyzje. By udowodnić że ona tu rządzi. Wiecznie czepia się mojego pokoju, uwielbia porządki, żyje właściwe tym, ale nie o to mi chodziło. Nie daje mi żadnego prawa do prywatności we własnym pokoju, nie istniej nic takiego jak pukanie, sprząta i przekłada rzeczy gdy jej cos nie pasuje gdy mnie nie ma. Doprowadza ją to do wściekłości że walczę o to miejsce, by było moje, taką oazą spokoju. Nie mogę nawet ugotować obiadu. Rozumiem jej potrze bycia potrzebną. Sama to odczuwam po kilkumiesięcznej porażce na rynku pracy. Nawet kiedyś mi powiedziała iż to jest jej dom, i pokój w którym mieszkam tez jej,wiec będzie jak ona chce, We własnym domu rodzinny, czuje się jak gość. Niechciany gość. Codziennie słyszę ze nie znajdę pracy. Czasem widzę między tymi wszystkimi napadami gniewu i manipulacją moją mamę, tą sprzed choroby, w większości jest to ta skwaszona obca kobieta. Gdy jest mamą wtedy nawet moge się doczekać przeprosin i obietnic ze sie zmieni, i bedzie bardziej uważać na nasze uczucia. Dawno przestałam w to wierzyć. Pomimo wszystko wciąż walczę, by się ubrała ładnie, wyszła do spotkać się ze najomymi, do krewnych. A nie tylko spała i narzekała. Często łapie się w tych momentach jej wybuchów na tym ze jej nienawidzę, pomimo iż wciąż ją kocham. i mam ochotę spakować bagaż i już się nie odwracać, zacząć nowe życie. nienawidzę że muszę się poniżać i błagać by ona posłuchała mnie w jakiejkolwiek sprawie. Nienawidzę jej za to ze nie walczy o swoje zdrowie, również psychiczne, o swoje szczęście. Nienawidzę za to że terroryzuje nas codziennie, wieczne pretensje, że sprawia, ze czuje się bezsilna, że widzi tylko we mnie wady, nie wierzy we mnie i za wiele innych rzeczy. Ale wciąż ją kocham. Bo to moja mama, pomimo wszystko. Musiałam komuś się wygadać, tak anonimowo, bo wstyd mi ze czasem nienawidze mojej chorej mamy, kobiety która poświęciłą dla mnei i sióstr swoje życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qiwi
tak jak jeszcze raz przeczytałam swoją wypowiedz, poczułam się cholernie niewdzięczna. może po prostu nie jestem obiektywna, i jak bym podeszła inaczej, bez emocji to problemu by nie było. widzę tylko jej winę. Może powinnam być bardziej szczera ze soba i wyrozumiała dla niej. W końcu nie ma ludzi idealnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez2
ja tez swojej Matki nie nawidze! mam jej dosyc jak na nia patrze;/ nie wiem juz c zrobic pomózcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justyna naturalna blondyna
Gołym okiem widać, że bardzo kochasz mamę. Mimo tego, jaka dla Ciebie jest. Twoja postawa jest godna podziwu, naprawdę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja ma kolesia który kiedyś złapał mnie za tyłek i jak jej powiedziałam o tym to nic nie zrobiła,dalej z nim jest, ogólnie ciągle się kłócą awanturują on siedzi na jej utrzymaniu jeszcze buntuje przeciwko mnie!! jest ch**nia straszna od zawsze, jeszcze jak jego nie było też miała kolesia (był taki sam chu**owy jak obecny) z którym ma 3 dzieci ,wyszła za mąż za innego a mnie ma jeszcze z innym. No sorry ... morde darła od kiedy miałam 7lat a mam 24. Nie mieszkam w domu od kiedy skończyłam liceum ale jeszcze miałam kontakt jakiś. Ostatnio tak mnie wk**wiła jak byłam w domu że postanowiłam w ogóle nie jezdzić, nie byłam na święta i na żadne nie przyjade. Dzisiaj zmieniam numer i nawet dzwonić psycholka nie będzie. Nawet mój dziadek i moje rodzeństwo (biedne bo z nią mieszka a mają po 12,10 lat) uważają że ona jest nienormalna. Też nienawidzą tego faceta bo krzyczy na nie. Ja się nie raz z nią kłóciłam i mówie chłopakom że jak dorosną to mu wpier**olą i zamniknie ten ryj. Najlepsze że ciągle jest zapracowana a nie pracuje nigdzie :) żal ku*wa żal. Mogłabym ksiązke napisać o tym co przeszłam. Najlepsze rozwiązanie urwać kontakt z matką !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zapomniałam dodać że nie dawno znowu była w ciązy z obecnym ale poroniła na szczęscie także pomyślcie sobie czy to nie jest patologia? i prosz mi tu ku**wa nie pisać o miłości do matki, bo to co piszę to jeszcze igła w stogu siana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość calina32
dziewczyny, przez 2 miesiące chodziłam na psychoterapie, miedzy innymi z powodu nienawiści do matki. Okazuje się, że nienawidząc swojej matki nienawidzimy również tej części siebie, która jest do niej podobna. Od nienawiści do samej siebie do szpitala psychiatrycznego droga juz jest krótka. Zatem odetnijcie się od tych matek i tym samym zwalczcie w sobie te zle cechy, a pielęgnujcie dobre. Matek nie zmienicie, ale zawalczcie o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiasrasiassss
jestem za- tzn za tym, żeby się odciąć. Pisałam tutaj, ograniczyłam kontakt, próbowąłam jej powiedzieć, co zrobiła źle, dlaczego jej nie chcę znać. Grochem o ścianę. Nie dociera nic, ona nie pamięta i oskarża mnie o kłamstwo. W końcu jakoś się odcięłam. jak dzwoni, to nie odbieram. Ciąglę drąży, próbuje mi wchodzić w dupę, załagodzić, uspokoić, wypisuje kłamstwa jak kocha mnie ( imojego narzeczonego- którego wielokrtonie próbowała zmusić do tego, zeby mnie zostawił) Wmawiała mi, że on mnie i tak "zostawi dla młodszej, dla innej" jakieś takie pierdy... Zapytałam jej kiedyś jak to jest możliwe- że mój ojciec jej nie zotawił jeśli to ona jest brzydka, chorowita, głupia i beznajdziejna? Dlaczego ja mam być zostawiona jeśli ją przerastam (wdałam się w ojca)? Normalne matki nawet jak mają durne córki, z beznadziejnym charakterem, leniwe, puste, tępe i brzydkie to i tak patrzę w te córki jak w obrazek- i nie wierzą, ze ktoś je kiedyś zostawi. ja ciągle słyszę od obcych- jaka jestem wyjątkowa- a własna matka myśli, że ktoś po wielu latach może mnie kopnąć w dupę, jak rzecz. Zerwijcie kontakt z tymi zołzami! Każdy ma swoje życie, za które jest odpowiedzialny! Ty masz, ja mam i moja matka też ma. Jesteśmy dorosłe, jesteśmy na równi, nie jestem już dzieckiem i Wy też nie. Zrzućcie z siebie te kajdany. Nie dopuśćcie, żeby was zżarło poczucie winy. Ona ma się martwić o siebie, ta jak ty o siebie i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiasrasiassss
według mnie to ciebie już dawno opętało. Zatem znikaj stąd w podskokach trollu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość calina32
Święta racja, trzeba myśleć o sobie aby nie zwariować !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja moją mamę bardzo kocham, ale co do przytulania czy całowania... Też nie lubię. Może dlatego, że robi to tylko pod wpływem alkoholu. Mam 25 lat i dwójkę dzieci i drażni mnie nawet kiedy ich całuje. Bo to chyba takie motto mamy - be kilku piw dziennie się nie obejdzie. Nawet kiedy zaproponowała mi, że pojedzie ze mną z dzieckiem do lekarza (mój narzeczony za granicą) to nie mogła się opanować i po pracy piwko walnęła. Szkoda słów... Ale mimo wszystko kocham ją bardzo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne ze wszystkie
no to masz matke alkoholiczke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ty calina 39 wez idz na ta swoją psyhoterapie gdzie ci wmawiają ze to z tobą jest cos nie tak , poza tym ja nie nienawidzę swojej matki tylko jej nie szanuję ,prosta sprawa. Nie ma osoby której nienawidzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak się kogoś nienawidzi to życzy sie dla tej osoby śmierci,wszystkiego co najgorsze a jeśli chodzi o terapie to kiedyś będzie to w modzie jak korepetycje (bez tego się nie da się funkcjonować)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość calina 32
Terapia właśnie polega na tym, żeby pacjent przestał myśleć o sobie źle. Ja brałam na swoje barki wszystkie problemy moich rodziców, ale wyleczyłam się z tego !!! Fakt, terapia jest jak korepetycje z życia. Lepiej na nią iść zanim się zwariuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja przeciwnie
chciałabym z nią pogadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomieszanekolory
Myślałam, że tylko ja mam taki problem... Moja matka lubi rządzić, niestety. Problem taki, że jej to nie wychodzi. Gdy była uzależniona potrafiła zabrać mi całą wypłatę - przekopać pokój i po prostu zabrać. Gdy byłam młodsza nie kupowała mi ubrań, nie rozmawiała ze mną o moich problemach, nie chodziła do szkoły na wywiadówki, a traktowała mnie jak darmową siłę roboczą - pomagałam jej w działalności gosp., którą prowadziła. Wychowywała mnie praktycznie babcia - bardzo zaborcza, z zasadami niemal z średniowiecza. Mając dwadzieścia kilka lat słyszałam: "gdzie idziesz", "z kim będziesz", " o której wrócisz"... Jeszcze kilka lat temu wierzyłam, że będzie dobrze. Matka poddała się leczeniu, wyszła na prostą. Zostało za to mnóstwo, mnóstwo długów - okazało się, że nie opłacała składek w ZUS, podatku w US. Ponieważ jest ona właścicielką nieruchomości, bardzo szybko pojawiła się hipoteka przymusowa, a przed moimi oczami wizja komornika. Na dzień dzisiejszy moja matka jest zdrowa. Nie pracuje "bo w domu jest dużo do zrobienia". Uważa, że się rządzę (tak, tak utrzymuję ją, ale rządzę się, gdyż nie oddaje je swojej pensji). Ja za to mam 100tys. zł długu do spłacenia, nieukończone studia i brak chęci do życia. Próbowałam nawet pójść do specjalisty, ale po prostu nie mam na to siły. Trzeba się wyciszyć, dać sobie czas, a ja pracuję po 14-16 godz na dobę, że zdobyć pieniądze. Ale to wciąż za mało... Ostatnio pomyślałam sobie, że chyba warto to wszystko skończyć. Zaczyna mi już brakować sił :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiemczemu
do pomieszanekolory tylko0 Tyle Ci napiszę niew poddawaj się bo jesteś bardzi silna i bardzo dużo przeszłaś, nie poddawaj sie bo nie warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomieszanekolory
Dzisiaj znów miałam awanturę... Najbardziej mnie boli, gdy mi mówi, że jestem chora i powinnam pójść do psychiatry. W rozmowie z nią wyłączam emocje - po prostu chłodno odpowiadam i mam wrażenie, że to ją tylko jeszcze bardziej nakręca. Czuję się bezsilna... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żółta s
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3610685&start=2520 tu jest wątek pokrewny, częściej odwiedzany przez Forumowiczki... Każda zła matka idealizuje siebie, kada uważa, ze jest najlepsza matka pod słońcem (przecież URODZIŁA, dała żryć, nie zadusiła w wieku niemowlęcym...) Nie słuchaj złych podszeptów, nie TY jesteś chora. Sam fakt, że dajesz radę, że nie stoczyłaś się i nie powielasz jej schematów potwierdza, ze jesteś zupełnie innym, odrębnym i silnym człowiekiem. Nie poddawaj się, walcz o swoje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enika21
wierz mi, że nie jesteś nienormalna i nie jesteś z tym sama. Niektóre matki dają się nienawidzić;/;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×